We're there
"Często krzywda sprowadza lepszy Los. Wiele rzeczy runęło, aby wznieść się wyżej."
Rumlow
Przed zachodem słońca lądujemy.
Znów tu jesteśmy.
Syberia.
To tu zmienią Viv w potwora.
W Zimowego Żołnierza.
Drugiego płatnego zabójce, stworzonego na ten sam schemat.
Już boli mnie serce, kiedy na myśl przyjdzie mi jej programowanie. Jej tortury, by zapomniała o wszystkim. Jej pranie mózgu.
- Hej, weź ją, bo nadal śpi - szturchnął mnie Novakovic. Już wylądowaliśmy.
Podszedłem do Vivienne i rozpiąłem jej pasy. Zakryłem ją kocem i wziąłem na ręce. Wyszedłem zaraz za nim. Po chmurach widziałem, że zbiera się na śnieżycę. Wchodzę szybko do bazy i schodzę po schodach do pomieszczeń pod ziemią.
Przechodzę obok sali, gdzie... Bucky śpi w hibernacji. Niedługo będą go wybudzać.
Wchodzę do sali obok. Stoi tam łóżko a na nim czarny kombinezon z numerkiem.
Od dziś jest numerem 19941.
Kładę ją na łóżku. Ręka w gipsie zwisa luźno nad ziemią.
Mam tylko nadzieję, że przez to nie będą chcieli zrobić jej bionicznej ręki.
To już byłaby przesada.
Porwaliśmy tą dziewczynę, żeby zabić Starka. Żeby ona go zabiła. Tyle, że on na pewno się nie da. Będzie walczyć, kiedy zobaczy, co stało się w Viv.
Albo na siłę będzie próbował ją zmienić.
Tak. Tak Stark będzie chciał zrobić.
Tyle, że ona się zmieni po tym praniu mózgu. Będzie zupełnie inna niż ta Vivienne, którą zapamiętał.
Cholera!
Co się ze mną dzieje?
Przecież powinienem być zimny.
Powinienem myśleć tylko o tym co teraz.
Nie o Starku.
Jak bardzo zepsujemy życie tej dziewczynie.
Przecież była wolna, młoda, niczym nie zawiniła...
W sali obok słychać niosące się słowa Novakovic'a.
"Żołnierz nie ma prawa do żadnych poglądów. Te są odgórnie ustalone. Słuszne albo niesłuszne..."
Tony
Nie potrafię robić nic innego niż siedzieć i nic nie robić.
No bo co mam robić?
Porwali ją i wywieźli.
Brak świadków, brak jakichkolwiek zapisów z kamer.
Zleciłem T.A.R.C.Z.Y. jej poszukiwania.
I szukają.
Ja nie będę szukać na własną rękę. Nie chciałbym sam znaleźć nie daj Boże jej ciała. Niech T.A.R.C.Z.A. się tym zajmie.
A ja mogę tylko czekać.
Martwię się.
Cholernie.
O nią.
O nasze dziecko, którego jeszcze niedawno nie chciałem...
Teraz chcę, by Vivienne się odnalazła.
Żeby była cała.
Żeby dziecko nadal żyło w jej łonie.
Chcę, żeby wszystko wróciło do normy.
Chcę, żeby wszystko to było jednym z moich koszmarów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top