She has my child under her heart !

"Król bez­gra­nicznie kochał swą małżonkę, królową, a ona całym ser­cem kochała je­go. Coś ta­kiego mu­siało skończyć się nieszczęściem."

Tony

Od pięciu dni nie potrafię się na niczym skupić. Próbowałem... Ale myśl, że straciłem kogoś, kto był dla mnie kimś więcej nie pozwala mi spać. Nie potrafię zatracić się w pracy, jak wtedy, gdy miałem koszmary. Najgorsze jest chyba to, że nie wiem, gdzie jest Vivienne. Chciałbym ją przytulić do siebie, przeprosić...pocieszyć.

Wieczorem, kiedy leżę na kanapie, bez życia do salonu wchodzi Rogers. To jego tu brakowało.

- Stark - odzywa się.- Gdzie Vivienne? Nie widziałem jej od dawna.

- Nie wiem, nie obchodzi mnie to - wzruszam ramionami, choć tak na prawdę chciałbym wiedzieć.

- Martwimy się, Keva się martwi - mówi. Rogers... żebyś wiedział jak bardzo ja się martwię.- Nie wiesz czemu zniknęła? Coś niemrawy jesteś. Spałeś ostatnio?

Kręcę przecząco głową.

- Dlaczego? Znów masz te koszmary? - pyta.

- Nie, nie mam koszmarów - warczę.

- Panie Stark...- wtrąca nieśmiało Jarvis.

- Co jest?- pytam mając nadzieję, że to Viv wjechała Ferrari do garażu.

- W lesie, na Interstate 95 między Nowym Jorkiem a Filadelfią znaleziono samochód - mówi.- Czarne Ferrari.

Nie wiem co powiedzieć. Serce zaczyna mi szybciej bić, ciało zlewa zimny pot. Cholera! To może być Vivienne!

- Stark?- Rogers przygląda mi się dokładnie.

Nic nie odpowiadam. Znam to uczucie.

- Jarvis. Sprawdź serce i mózg - zlecam.

- Wszystko jest w porządku - powiadamia Jarvis.- Według mnie ma Pan atak paniki, sir.

Znów? Nie. Muszę się pozbierać. Dla niej. Muszę tam lecieć.

- Stark - Steve podchodzi do mnie, chwyta mnie za ramiona.- Co się do cholery dzieje? Czemu masz atak paniki?

- Bo to Ferrari, Vivienne je zabrała - mówię.

- No i co?

- I co? Jest rozbite - mówię.

- Naprawisz - mówi łagodnie Rogers, on niczego nie wie.

- Nie rozumiesz. Vivienne się odłączyła, odłączyła Jarvis'a od wozu, to ona może w nim być - mówię.

- Spokojnie, na pewno policja już tam jest. Spokojnie - próbuje mnie uspokoić.

- Nie! Nie będę spokojny! Vivienne! Ona... ona nosi moje dziecko pod sercem!- krzyczę mu w twarz.- Nie odzywałem się do niej a ona odjechała! Ona mogła je stracić!

Odruchowo przywołuję zbroję, która po chwili się na mnie zakłada. Jarvis otwiera dach i wylatuję z Avengers Tower. Z nad dźwiękiem lecę między budynkami, trasą którą wytyczył Jarvis. I czuję strach. A jeśli coś się jej stało? Jeśli... jeśli ona straciła to dziecko? Tak cholernie tego nie chcę... Nie chcę jej tracić...

Vivienne

Jadę autostradą w kierunku Filadelfii. Nie chcę go widzieć... nie chcę go znać... Ale, kocham go. Kocham i jednocześnie nienawidzę. Jestem w ciąży. Z Tony'm Starkiem. Wiedziałam, że to się tak skończy. Po co tamtej soboty otwierałam drzwi? Teraz spałabym spokojnie. Do oczu napływają mi łzy. Obraz się rozmywa. Nie wiem co się dzieje. Chcę zjechać na pobocze. Muszę na chwilę stanąć. I kiedy już chcę zmienić pas najeżdżam na coś. I nie czuję już nic. Czuję tylko jak samochód uderza o barierkę i potem już nic...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top