✰5✰

- Braciszku! Wstawaj! Zaspałeś!

Przekręciłem się na drugi bok, ciągnąc przy okazji pierzynę.

- O nie mój drogi wstajemy - usłyszałem niezbyt dobrze inny głos. - Następnym razem nigdzie nie pozwolę ci wieczorem wychodzić.

Poczułem brak ciepła na sobie i przez to powoli otworzyłem oczy, ziewając przy tym i podnosząc się do siadu.

- Jesteś już spóźniony na pierwszą lekcje!

Przekręciłem głowę w stronę budzika i po chwili patrzenia się na niego zrozumiałem, że rodzicielka i siostra stojąca koło niej mają rację. Wstałem szybko z łóżka mijając obydwie domowniczki i udałem się do łazienki. Po ogarnięciu się w jakiś sposób wróciłem do pokoju przebrać się do szkoły. Wziąłem z pokoju rzeczy i zachodząc do kuchni zabrałem sobie coś do jedzenia na drogę. Z jabłkiem i przyszykowanym przez siostrę drugim śniadaniem poszedłem ubrać buty.

- Ja jadę! - krzyknąłem będąc już gotowym do wyjścia.

- Imiona?

- Kageyama Tobio i Hinata Shouyou.

Do szkoły dojechałem równo na przerwę, trudno przepadł mi angielski. Udałem się do klasy i zająłem swoje miejsce. Jedyne co jest dobre w szkole to to, że mogę grać w siatkówkę a nauki już nie musiałoby być ale to tylko marzenie. Podczas dłuższej przerwy rozmawiając z kolegami z klasy zjadłem drugie śniadanie przygotowane przez Natsu. Lekcje strasznie mi się dłużyły jakby chciały żebym nigdy nie opuścił sali i tylko pochłaniał ich wiedzę ale to za dużo dla mojej biednej głowy. Rozbrzmiał ostatni już na ten dzień przynajmniej dla mnie dzwonek na przerwę. Po skończonych lekcjach nareszcie mogłem udać się trening. W pokoju klubowym zastałem przebierającego się Ennoshitę i Sugawarę. Przywitałem się z nimi radośnie i sam zacząłem się przebierać.

- Cześć - usłyszeliśmy i odpowiedzieliśmy tak samo Kageyamie.

Reszta drużyny zjawiła się po pewnym czasie i wspólnie poszliśmy przygotować salę do treningu. Przywitaliśmy się z trenerem i nauczycielem japońskiegio, którzy wspólnie o czymś rozmawiali i zabraliśmy się za rozkładanie siatki. Kiedy wszystko było gotowe zaczęliśmy trening. Rozpoczęliśmy rozgrzewką, później wykonywaliśmy ćwiczenia poprawiające nasze umiejętności a wszystko to skończyliśmy meczem. Był już pod wieczór kiedy zakończyliśmy trening, zmęczeni mieliśmy już sprzątać salę jednak trener nas zatrzymał.

- Usiądźcie mam wam do parę rzeczy do powiedzenia.

Wszyscy usiedliśmy na ziemi przed stojącym i patrzącym w naszym kierunku trenerze.

- Więc tak jutro macie mecz treningowy z pobliską szkołą. Uważajcie bo mogą was zaskoczyć.

- Zaskoczyć?

- Mam na myśli to, że robią strasznie dużo podchwytliwych ruchów, więc miejcie to na uwadze.

Trener zamyślił się na chwilę i poprosił menadżerki by podeszły do niego. Te biorąc jakieś kartki podeszły do nas i podały mężczyźnie druk. Yachi uśmiechnęła się w moją stronę a ja tylko odpowiedziałem jej tym samym.

- Dzięki...tak...dobra powiem wam w skrócie bo nie ma tu nad czym się rozgadywać.

Ta....nie ma nad czym się rozgadywać. Czyli gadanie przez ponad dwadzieścia minut to znaczy, że nie ma nad czym się rozgadywać? Westchnąłem zrezygnowany.

- Do zobaczenia - usłyszałem.

- Na razie - pomachałem chłopakowi.

Ku mojemu zdziwieniu odmachał mi. Wróciłem zmęczony do domu po dzisiejszym dniu...i jeszcze mam dzisiaj wyjść. Może zrezygnuję? Nie co jak co jednak lepiej tam przesiadywać niż w domu. No i zawsze mogę poznać lepiej Kageyamę. Usiadłem przy biurku i zabrałem się za odrabianie zadań domowych.

- Co z nimi?

- Natsu?

- Ja wychodzę.

Właśnie wychodziłem przez drzwi kiedy zostałem pociągnięty za koszulkę.

- Nie mój drogi nigdzie się nie wybierasz.

- Mamo...jestem umówiony.

- Jeżeli tak to zrozumie, że nie mogłeś przyjść a teraz z powrotem do pokoju i za lekcje.

- Ale dlaczego?

- Wracasz późno, martwisz mnie i jeszcze przez to opuścisz się w nauce.

- Odrobiłem wszystkie lekcje.

- Pójdziesz jutro a teraz zawracasz.

Nie rozumiem o co jej chodzi. Nie ściągając butów wróciłem do pokoju. Jednak dobrze jest mieć okno. Otworzyłem je i jak najciszej wyszedłem przez nie. Nigdy nie myślałem, że mógłbym zrobić coś takiego. Po cichu zabrałem rower i po oddaleniu się z nim kawałek wsiadłem na niego i pojechałem. Odstawiałem rower pod pobliskim drzewem kiedy poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Odskoczyłem lekko wystraszony jednak kiedy wiedziałem już kto to był to nie musiałem się obawiać.

- Wybacz.

- Nie mogłeś powiedzieć po prostu cześć tylko brać mnie za ramię Kageyama?

- Ja...sorki.

- Idziemy?

Usiedliśmy tam gdzie zawsze jednak ładny widok na który zazwyczaj patrzyłem był zasłonięty przez chmury.

- Dlaczego tutaj przychodzisz?

- A ty?

- Ja zadałem pierwszy pytanie... - w sumie nie ma konkretnego powodu a jednak uciekłem jeżeli mogę to tak w ogóle nazwać to ucieczką z domu. - Widok jest przepiękny no i mogę spędzić trochę czasu z tobą.

- Ja również dlatego skoro wiem, że przyjdziesz to przychodzę.

- Ale wiesz, że zawsze jak tu jesteśmy to rzadko się do siebie odzywamy.

- Wiem ale co z tego skoro jest dobrze jak po prostu tu jesteś? - poczułem szybsze uderzenia mojego serca.

- Kageyama...czy ty masz duszę jakiegoś romantyka czy coś w tym rodzaju?

- O czym ty bredzisz?

- O-O niczym szczególnym po prostu nie sądziłem, że możesz powiedzieć coś...miłego.

- ....

- Jak na ciebie - dodałem.

- Chcesz się bić?

- C-Co? Przecież nic takiego nie powiedziałem.

- Pff.

- A ty co?

- Nie nic tylko sobie coś przypomniałem.

- Kiedy będzie widoczne niebo?

- W czwartek ma być deszcz spadających gwiazd, przyjdziesz?

- Naprawdę ?! Muszę to zobaczyć! - mówiłem z ekstytacją.

- Około godziny dwudziestej pierwszej.

- To jesteśmy umówieni. - powiedziałem z uśmiechem.

- Raczej ja powinienem to powiedzieć.

- Czepiasz się.

- Wcale nie.

- Tak.

- Nie.

- Tak.

Nim się obejrzałem zaczęliśmy się dla zabawy szarpać.

- Nie uważasz, że zachowujemy się trochę dziecinnie i dziwnie jak na nas ? - spytałem myśląc nad naszym niecodziennym zachowaniem.

- Ty zachowujesz się jak dziecko.

- Wcale nie.

- Ale co do tego, że to dziwne jak na nas to przyznam ci rację.

- To może oznaczać, że w jakiś sposób mnie lubisz?

- Nie nienawidzę cię.

- Czasami po twoich zachowaniach to trudno to wywnioskować.

- To twoja wina czasami jesteś po prostu wkurzający.

- Sam jesteś wkurzający i nie wiś tak nade mną.

- Hmm...

Chłopak wpatrywał się we mnie wisząc nade mną. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłem odwrócić wzroku od jego tęczówek, zatraciłem się w nich.

Wiem rozdział spóźniony i to o ponad godzinę.

Jak na złość rozbił mi się telefon (nie mam szybki hartowanej)
I trochę niewygodnie mi się piszę ale wszystko działa poprawnie no oprócz wyglądu ekranu XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top