Naruto, Prawda i Rozpoczęcie Bitwy
Dzisiaj odbędzie się bitwa bez wątpienia - Pomyślał Naruto
Szczerze mówiąc wolałbym jej uniknąć. Koniec końców to nie oni są naszym prawdziwymi wrogami.
Aktualnie blondyn odbywał sobie mini trening.
Była 4:20
-Naruto…
Słowo to sprawiło, że blondyn natychmiast przestał trenować i odwrócił się zauważając Uchiha.
Wygląda na to, że już do siebie wrócił.
Chyba tak
- O co chodzi?
Sasuke był zaskoczony niesamowicie szybką reakcją, którą otrzymał.
Prawdę mówiąc spodziewał się, że zrobi mu na złość, ignorując go i wracając do treningu.
-Musimy porozmawiać.
Naruto spojrzał na niego spojrzeniem i postawą, którą Sasuke zinterpretował jako to, czy porozmawiają tu, czy też chce porozmawiać gdzieś indziej.
- No więc?
Szczerze Sasuke nie był całkowicie zadowolony z tego, co miał zamiar zrobić.
Naruto z pewnością miał powody, by ukrywać te informacje, ale Sasuke chciał to wiedzieć.
-Ja… chcę wiedzieć…- zaczął Uchiha.
Jak sformułować pytanie?
Tak, żeby nie zabrzmiało obraźliwie i no cóż nie chciał, by Naruto myślał, że nienawidzi go za to, że zachował ten sekret.
Naruto zmarszczył brwi.
Najwyraźniej zrozumiał ogólne znaczenie tego, co Sasuke chciał wiedzieć.
-Czy możesz mi powiedzieć? - zapytał Sasuke, patrząc na Naruto w oczy.
-Jeśli… nie chcesz… Rozumiem. Nie będę cię naciskał.
Cisza.
Więc nie chce mi powiedzieć?
Powinienem to zrozu- myśli Sasuke zostały przerwane
-Obiecaj-Naruto powiedział nagle patrząc na ziemię
-Obiecaj co?
Blondyn spojrzał na niego. -Obiecaj, że mnie nie znienawidzisz. -Powiedział, patrząc na Sasuke z pełnymi rozpaczy oczami.
To był pierwszy raz kiedy Sasuke widział blondyna w takim stanie.
To po prostu było niemożliwe.
Inne od tego co zawsze widział
Gdzie jest ten dowcipniś, którego znał od akademii?
Ten, który pomimo bólu się uśmiechał.
Czy to był Naruto?
Z jednej strony, był Shinobi.
Ten, który trenował od wschodu do zachodu słońca, każdego dnia, pomimo misji.
A z drugiej strony…był samotnym chłopcem.
Nawet jeśli nie był naprawdę sam.
Miał Hokage.
Miał ludzi z Ichiraku.
Miał nawet Sasuke....
Ale mimo to… Uchiha nie był pewien, jak bliskie były te relacje.
On to wiedział
Hokage był bardzo zapracowanym człowiekiem, który nie mógł zaspokoić potrzeb małego chłopca, a tym bardziej tego, który cierpiał wystarczająco, by jakoś skończyć jak Naruto.
On to wiedział
Rodzina z Ichiraku również musiała pracować cały dzień, aby przeżyć. Z faktu, że osiedlili się w jednej ze złych części wioski, Sasuke mógł stwierdzić, że mieli nie małe problemy.
A mimo to byli bardzo skłonni pomóc Naruto, komuś, kto potrafił zjeść naprawdę niedorzeczne ilości ramenu.
Byli tak mili, jak tylko mogli.
A co do niego samego...
To nawet jeśli zaczęli dogadywać się dopiero pod koniec akademii.
Sasuke… był prawdopodobnie najbliższym związkiem, jaki miał.
Ale Uchiha wciąż nie potrafił określić jaki jest związek między nimi.
Rywal?
Przyjaciel?
Rodzina?
Blondyn byłby prawdopodobnie całkowicie zraniony, gdyby Sasuke kiedykolwiek zdradził jego zaufanie lub gdyby go znienawidził.
Sasuke skinął głową w stronę blondyna.
-Obiecuję, że cię nie znienawidzę.- powiedział, pokazując ręce, aby udowodnić, że nie krzyżuje palców.
Przez kilka chwil u blondyna było widać w jego oczach że wahał się, zanim zdjął pomarańczową kurtkę, a potem ściągnął czarną koszulkę.
Blondyn wziął głęboki oddech i splótł dłonie przy brzuchu, aktywując chakre.
W ciągu kilku sekund wokół pępka chłopca zaczęły pojawiać się czarne ślady, które ruszały się, dopóki nie przypomniały spirali.
Wkrótce wokół niej pojawiły się dziwne znaki.
Sasuke nigdy, przenigdy nie widział pieczęci tak złożonej i majestatycznej. Musiało to być naprawdę dzieło wykraczające poza możliwości większości ninja obdarzonych zdolnościami pieczętującymi. On sam znał tylko najprostsze podstawy Fuuinjutsu.
-Co… co to za pieczęć? - zapytał Sasuke, kiedy Naruto założył koszulkę.
-Ja…-Naruto zaczął wydawać się wątpliwy.
Sasuke pomyślał, że może teraz wątpić w jego obietnicę.
To go obraziło.
Dlaczego blondyn miałby myśleć, że go znienawidzi?
Co może być tak potwornego w tej pieczęci?
Co mogłoby skłonić osobę do nienawiści tak łatwo?
Naruto nie wydawał się kimś, kto tak bardzo wątpiłby w siebie, złapał kurtkę i założył ją, podczas gdy wewnętrzna debata odbywała się u Sasuke. Blondyn rzeczywiście odsunął się kilka kroków od Uchiha, co było dla niego wyraźnym znakiem, że Naruto obawia się najgorszego.
On by mu powiedział, prawda?
Naruto mu zaufał.
Dlaczego więc wydawał się tak bardzo przeciwny mówieniu mu prawdy?
To tylko sprawiło, że ciekawość Sasuke była jeszcze większa.
Uchiha zastanawiał się, czy to w porządku, jeśli nadal będzie ścigać prawdę. Naruto ufał mu wystarczająco, by powiedzieć o istnieniu pieczęci, a Sasuke był pewien, że z czasem będzie w stanie dowiedzieć się, co to było.
Widząc, że Naruto nie będzie kontynuował zdania, które zaczął, Sasuke wstał i jedyne, co mógł zrobić, to położyć rękę na ramieniu chłopca
-Nie musisz mi mówić-W końcu Uchiha powiedział.
-Dopiero kiedy będziesz gotowy… A do tego czasu będę czekać.
Naruto potrząsnął głową, cofając się o kilka kroków.
-Ja… jestem… Jestem Jinchuuriki Kyuubiego.
Sasuke zamrugał.
Teraz wszystko ma sens.
Wiedział, czym jest Jinchuuriki. Ludzka ofiara trzymająca w sobie jedną z ogoniastych bestii. Bestia z kolei mimowolnie przyznała gospodarzowi część swojej mocy do użytku, a gdy gospodarz stałby się wystarczająco potężny, mógłby zabrać resztę mocy z bestii.
Konoha zawsze chwaliła się tym, że jest jedną z największych z pięciu wiosek, bez konieczności sięgania po jedną z najpotężniejszych broni na świecie.
A teraz....
… Oto był Jinchuuriki Kyuubi'ego, stojący tuż przed nim.
Pieczęć była po to, by trzymać bestię w Naruto, aby się nie wydostała.
Teraz wszystko miało sens.
Regeneracja była najprawdopodobniej jednym z dobrodziejstw przyznanych Naruto przez Kyuubi'ego, a także absurdalna wytrzymałość i duża ilość chakry.
Wyjaśniało to także, dlaczego był wyrzutkiem.
Dorośli… musieli wiedzieć, kim był.
A ponieważ Bijuu są istotami czakry, nie mogą umrzeć.
Ogólnie przyjęta teoria głosiła, że Czwarty Hokage zapieczętował ją w sobie, a następnie Shinigami zabrał obie ich dusze na raz, powodując, że reszta mocy Kyuubi rozproszyła się, ponieważ nie było woli.
Ale… czy to było możliwe?
Hokage był największym mistrzem pieczęci w historii, więc… nikt w to nie wątpił.
A może nikt tego nie kwestionował, ponieważ wszyscy znali prawdę, z wyjątkiem młodszych pokoleń.
Wszyscy wiedzieli, kim jest Jinchuuriki Kyuubi'ego.
Wszyscy wiedzieli, że to mały blondwłosy chłopiec, który rozrabiał ile mógł, aby zwrócić na siebie uwagę.
W tym momencie Sasuke doszedł do zaskakującej realizacji.
Naruto Uzumaki był bronią.
Naruto Uzumaki nie był istotą ludzką i nigdy nie pozwolono mu działać jako taka.
Wszystko, co chłopiec mógł zrobić, to rzeczy, które pomogłyby mu dalej rozwijać się jako broń.
Treningi.
To wszystko, co Naruto kiedykolwiek zrobił.
Bez względu na to, czy to jego umysł, czy ciało, Naruto zawsze, zawsze trenował.
To by wyjaśniało, jak i dlaczego Naruto był tak blisko Hokage. Być może to poczucie winy sprawiło, że Hokage zwrócił uwagę na małego blond chłopca, a może po prostu był blisko chłopca, aby zapewnić sobie jego lojalność.
Teraz opinia Sasuke o Hokage i całej wiosce, ogromnie spadła.
Większość wsi unikała i ignorowała Naruto.
Widzieli tylko demona zapieczętowanego w środku, zamiast osoby, która go powstrzymywała.
Niewdzięczni dranie, wielu z nich nimi było.
Każdy się go bał i unikał.
Ale on nie był prawdziwym
potworem.
To oni stworzyli z niego potwora.
Naruto cofnął się.
U Sasuke szok i gniew, który czuł, z pewnością pojawił się na jego twarzy. Najprawdopodobniej blondyn uznał, że był na niego zły.
Biorąc głęboki oddech, Sasuke usiłował się uspokoić, robiąc krok do przodu.
Blondyn stał tylko na miejscu.
-Hej…- zawołał Sasuke, starając się jak najbardziej zwrócić jego uwagę.
-… Obiecałem, prawda?
Naruto zamrugał.
-Nie jesteś Kyuubi, Naruto. Jesteś jego pojemnikiem, jego strażnikiem- Powiedział, robiąc kolejny krok do przodu.
Jesteś człowiekiem, nie bronią.
Naruto był już zbyt zmęczony, by wierzyć w ludzi.
Ale teraz to się zmieniło
W jego oczach była nadzieja.
Była nadzieja, że Sasuke był inny.
-Nie nienawidzę cię-Sasuke poinformował chłopca.
-Nawet gdybyś był lisem… to by niczego nie zmieniło-Powiedział.
- Nazywa się Kurama- powiedział Naruto
- Co?
- Prawdziwe imię Kyuubi'ego to Kurama. Gdy miałem 5 lat spotkałem się z nim. Szczerze mówiąc uratował mi wtedy życie, a później zaczął mnie trenować.
- Spotkałeś się z nim gdy miałeś 5 lat?
- Tak... byłem wtedy tylko o krok od śmierci. Zostałem mocno pobity, a następnie wrzucony do wody. Byłbym naprawdę samotny, gdyby nie on. Jest jak dobry, naprawdę dobry przyjaciel.
-...Nie bałeś się go?
- Nie. W ogóle nie jest straszny, nawet jeśli jest przepełniony nienawiścią. Jeśli chcesz to możesz go nawet poznać. Daj rękę.
Sasuke podał mu rękę, a Naruto wetknął w nią odrobinę czerwonej chakry.
- Uchiha Sasuke, huh?
To on. Jego głos.
Nagle sceneria się zmieniła, a chłopcy pojawili się przed ogromną klatką.
Sasuke podszedł bliżej i zobaczył olbrzymiego rudego lisa
- To Jest Kyuubi? Szczerze myślałem, że będzie bardziej przerażający- zapytał Sasuke
- Co powiedziałeś!?
- Kiedy go zobaczyłem po raz pierwszy, myślałem dokładnie to samo.
- NIE PRAWDA POMYLIŁEŚ MNIE WTEDY Z CHOLERNYM KRÓLIKIEM!
- Serio?
- Miałem 5 lat, nie osądzaj. Mówiłem wtedy: To królik, to królik duży,pomarańczowy króliczek!
- Przestań!
- Pfff
- Obraził się prawie na mnie. Dobra cokolwiek, poznaj Kupę Rudego Futra.
- Znowu to powiedziałeś smarkaczu! Mówiłem, że masz mnie tak nie nazywać!
- Kupa Rudego Futra, bardziej jak zwykły Rudzielec.
- Do cholery!Wynocha z mojej siedziby! Spać chcę.
- To jedyne co robisz, Rudy Leniu.
Chłopcy wrócili do rzeczywistości.
- Cóż myślę, że powinniśmy wrócić do pokoi- powiedział blondyn kierując się w stronę domu
Sasuke pokiwał głową i poszedł za Naruto.
- Sasuke?- szepnął Naruto
- Hm?
- Nawet jeśli mam być potworem to któregoś dnia zostanę Hokage i wszyscy w wiosce mnie zaakceptują. Zapamiętaj to Dattebayo!
- Dobe zawsze będzie Dobe.
- Ej! Co to miało znaczyć?!
Sasuke pokręcił głową.
Zdecydowanie będzie Dobe.
___________________________________
Wszyscy, oprócz Naruto, obudzili się i przygotowali na możliwość natknięcia się na Zabuzę na moście.
-Naruto wyczerpał się ze swojego codziennego rygorystycznego treningu. Kiedy się obudzi, powiedz mu, że ma wolny dzień- powiedział Kakashiego
-Oczywiście, do zobaczenia później!- krzyknęła Tsunami
-Jak Naruto może mówić, że jest silny, skoro mimo to śpi, ponieważ jest zbyt zmęczony, by móc cokolwiek robić -Powiedziała Sakura całkowicie nieświadoma irytacji osób obok niej
Ugg, dlaczego ja i Naruto musimy utknąć z nią jako naszym trzecim członkiem. Mówię poważnie, oboje wolelibyśmy kogokolwiek innego oprócz niej- zastanawiał się Sasuke
Naprawdę co raz bardziej zaczynam żałować, że ona zdała mój test. Sasuke stał się bardziej pełen szacunku dla swoich kolegów z drużyny. Mam na myśli przynajmniej dla Naruto, dla Sakury, nie tak bardzo, praktycznie w ogóle. Sasuke zaczął polegać na Naruto, a ich praca zespołowa ogromnie wzrosła. Może Sakura w końcu zrozumie - zastanawiał się Kakashi
Po chwili namysłu
Nie...nie możliwe, by to zrobiła
__________________________________
Gdy drużyna 7 minus Naruto dotarła do mostu, było już za późno.
Kiedy mgła zniknęła, wszyscy zobaczyli krwawe zwłoki leżące na moście, a zapach gnijących ciał wystarczył, by wywołać mdłości.
- No, no, no, popatrz, kto wreszcie się pojawił. Kopiujący Człek i jego mali koledzy z drużyny! -Powiedział Zabuza wyłaniając się z mgły z Oininem u boku.
Następnie spoglądnał na 2 Geninów i ich sensei'a.
-Spójrzcie na tego bachora, który wciąż się trzęsie - mówi, tworząc 10 klonów wody otaczających zespół.
Uśmiech na pojawia się na twarzy Sasuke, po czym odpowiada zarozumiałym tonem.
-Trzęsę się z podniecenia.-Wyciąga Kunai czekając na rozkaz Senseia.
-Zrób to Sasuke!- Krzyczy Kakashi.
W ułamku sekundy Sasuke znika i po kilku sekundach pojawia się ponownie w swoim pierwotnym miejscu. Wszystkie klony zamieniają się w wodę i uderzają w ziemię.
-Więc genin stał się silniejszy, prawda?- Zabuza mówi, rozglądając się, szukając Naruto.
- Gdzie jest ten blondyn? Chcę mu oddać za to, co mi zrobił w naszej ostatniej walce-Mówi ze złym błyskiem w oczach.
- Cóż obawiam się, że jest zbyt zmęczony by z tobą walczyć.
- Tsk...Haku wygląda na to, że musisz powalczyć z tym Emo.
Oinin spogląda na swojego mistrza.
- No... Najwidoczniej
To nie pasuje do Naruto-kun, jestem pewien, że się niedługo pojawi.
___________________________________
Powrót do Naruto
-Jak mogli zostawić Tsunami i Inari samych z bandytami Gato, którzy wciąż przecież istnieją?
-Prawdopodobnie nie zastanawiali się nad tym. Poza tym nadal jesteś z nimi, więc wszystko będzie w porządku.- Kuruma mówi z umysłu Naruto.
- Tak, wiem. Ale wyobraź sobie, że naprawdę bym spał.
I Co wtedy? Zbirzy przyszliby i prawdopodobnie uprowadzili by ich oboje, wiesz?
-Chyba masz rację. Więc jak myślisz, jak długo musimy czekać?
- Zakładając, że bitwa trwa teraz, Gato wyśle swoich zbirów, kiedy uzna, że jesteśmy zajęci. Więc za niedługo.
Właśnie wtedy rozlega się pukanie w całym domu.
-Chyba już są tutaj-Naruto mówi w myślach.
Drzwi otwierają się odsłaniając 2 ludzi Gato, którzy mają miecz przywiązany do talii.
-Czy jesteś córką Tazuny?- Jeden z nich pyta Tsunami.
-Tak-odpowiada trochę ze strachem.
-Dobrze, idziesz z nami- mówi drugi bandyta, chwytając ją za nadgarstek i wyciągając ją za drzwi.
Przez cały czas Inari stał na środku pokoju i płakał. Nie chciał stracić matki, ale nie mógł zrobić nic, by temu zapobiec.
Był zbyt przestraszony.
Jestem tchórzem! Nie mogę nic zrobić, tylko stać nieruchomo i patrzeć, jak moja matka zostaje
zabrana - pomyślał chłopiec
Nagle wspomnienie tego, co Naruto powiedział mu kilka dni temu, pojawia się w jego umyśle. Z nową pewnością siebie pędzi za 2 bandytami, którzy ciągnęli matkę przez molo.
- Zostawcie ją!- chłopiec krzyczy, kiedy wreszcie ich dogonił.
-Inari! Co robisz? Uciekaj!-Tsunami krzyknęła na syna.
-Bądź cicho!- Powiedział jeden ze zbirów, kiedy powalił ją na ziemię.
Następnie popatrzył w stronę Inari:
- Odejdź, zanim coś złego ci się stanie
-Nie! Puść moją mamę!-Inari wrzeszczy na nich.
- Ostrzegaliśmy cię.- Bandyci powiedzieli, biegnąc w stronę Inari'ego z wyciągniętymi mieczami
Chłopiec zamknął oczy, czekając na ból.
Kiedy nic się nie stało, otworzył oczy z szoku, widząc obu bandytów powalonych na ziemi, z Naruto stojącym przed nim.
Blondyn odwrócił się, spoglądając na oszołomionego Inari.
- Wszystko w porządku?- zapytał
-Co tu robisz? Myślałem, że odpoczywasz.
Naruto klęka, wpatrując się bezpośrednio w Inari, zanim odpowie:
-Musiałem udawać, że odpoczywam tak, żeby Kakashi pozwolił mi zostać. Zrobiłem to na wypadek, gdyby Gato, wysłał swoich zbirów po was, myśląc, że jesteśmy zajęci.- Naruto wyjaśnia mu.
-Och, to ma sens- Inari uśmiecha się
-Dzięki za upewnienie się, że jesteśmy bezpieczni Naruto.
- Oczywiście i jestem z ciebie dumny Inari. To było bardzo odważne co zrobiłeś. Twój ojciec również byłby z ciebie dumny- Powiedział, wstając i mierzwiąc włosy Inari.
Następnie odwrócił się i pobiegł na pomoc swoim towarzyszom.
Gaki, po jakiego zadajesz sobie trud by biec?
Jak to po co? Oczywiście by im pomóc.
Gdybyś się teleportował byłbyś szybciej.
😐 Bądź cicho
___________________________________
Naruto pojawia się w pomarańczowym dymie na środku mostu.
-Hejo, czy coś mnie ominęło ?- zapytał, rozglądając się po moście.
-Naruto, co robisz. Powinieneś pozostać w ukryciu i zaatakować z zewnątrz- Kakashi oparł się chęci facepalma.
- W porządku, Sensei. To nie ma znaczenia. Oni nie mają szans przeciwko mnie.-Naruto odpowiada zarozumiale się uśmiechając.
- Co mówisz bachorze ?!- Zapytał Zabuza.
-Tak, nie macie przeciwko mnie szans, Małobrwisty
-Odpowiedział Naruto, wyśmiewając Zabuzę, usiłując go wkurzyć.
-Dlaczego ty! Kiedy skończę z twoim sensei, jesteś następny.- Zagroził Zabuza.
-Czy to ma mnie przestraszyć? Bo jeśli tak, to lepiej byłoby gdybym porozmawiał z śmietnikiem- odpowiedział Naruto monotonnym tonem, przez co udało mu się wkurzyć go jeszcze bardziej.
- Hej Kakashi-sensei, gdzie jest Sasuke?
-Tam- odpowiedział Kakashi wskazując na lodową kopułę.
-OK, dzięki. Wyciągnę go.- Naruto powiedział, po czym zniknął.
To jest dobre. Naruto zaatakuje z zewnątrz, a ja zaatakuję od wewnątrz. Może udałoby się mnie stąd wydostać. Jego myśli zostały jednak przerwane, kiedy Naruto pojawił się przed nim.
- Hejo, Teme! Co robisz na kolanach?- blondyn zapytał podnosząc brew
-Co tu robisz Dobe!
-Ratuję cię, duh.- Naruto odpowiedział znudzonym tonem.
-Ale teraz jesteś tu uwięziony!
- No i? To nie ma z tym nic wspólnego.
Sasuke podszedł do lodowego lustra i uderzył w nie głową.
- Idiota....- mruczał pod nosem Uchiha.
- Nieważne. Jakiś plan?
- Geniuszu, sam tu wszedłeś teraz coś wymyśl!
- Ok, po prostu rób co mówię. Cześć Haku!- blondyn pomachał w jego stronę
- Witaj Naruto-kun- odpowiada ciekawy, co zamierza teraz zrobić.
- Czekaj, Czekaj. Znacie się?- Sasuke pyta zdezorientowany.
- Spotkaliśmy się wczoraj. Pomagałem mu wtedy zbierać zioła dla Zabuzy.
- Dlaczego do cholery pomagasz uleczyć wroga!?
- Po pierwsze mam swoje powody. A po drugie chciałem z nimi walczyć.
- W ogóle cię nie zrozumiem.
- I nigdy nie będziesz. Teraz wróćmy do walki. Haku, gotowy?
- Tak. Zobaczymy jak zamierzasz mnie pokonać - powiedział przygotowując igły.
________5 minut później__________
- Dobe i gdzie ten twój plan!- krzyknął zirytowany Sasuke
Obydwoje mieli już trochę igieł na sobie.
Pokonałbym Haku gdybym nie musiał się powstrzymywać, ale nie mogę tego zrobić.- pomyślał Naruto.
- W tym tempie - Sasuke skoczył w lewo, aby uniknąć rzucenia na niego senbona.
-Zarówno ja, jak i dobe umrzemy.
-Sasuke...
Sasuke usłyszał, jak jego imię jest wołane.
-Mam plan.
Nareszcie- pomyślał Uchiha
Mimo lekkiej niechęci postanowił zaufać mu, dlatego kiwnął głową.
-TAJUU KAGE BUNSHIN NO JUTSU.
Sasuke rozejrzał się dookoła, a klony Naruto zaczęły biegać i skakać na pozór przypadkowo.
- Rozumiem - Sasuke zaczął myśleć:
- Odwraca uwagę Haku, aby dać nam szansę wydostania się z tych przeklętych luster.
-Henge
Przekształcając się w innego Naruto, Sasuke wystartował sprintem, próbując wydostać się między dwoma lustrami.
Znajdował się już kilka metrów od wyjścia, kiedy nagle stopa uderzyła w niego, posyłając go z powrotem na środek lodowej kopuły.
Powiedzieć, że Sasuke był zszokowany, byłoby niedopowiedzeniem. Był po prostu oszołomiony.
- Jak on mógł się tam dostać, kiedy było tu ponad sto klonów?- Sasuke pomyślał, po czym rozejrzał się i nie zobaczył znajomego blondyna.
- Czy Naruto uciekł?
W jego klatce piersiowej pojawiło się znajome uczucie.
To było to samo uczucie, kiedy widział, jak Itachi zabija ich rodziców.
Zdrada.
Naruto zostawił go, by sam walczył .
To bolało bardziej niż jakakolwiek fizyczna rana.
-Wygląda na to, że twój kolega zostawił cię, żebyś sam sobie radził- Słowa wydawały się pochodzić z każdego lustra.
-Wydawało mi się, że nie jest taki, aby zostawić towarzysza w tyle.
- On nie jest - powiedział Sasuke, próbując przekonać siebie bardziej niż ninja wroga.
- Cóż to nie ma znaczenia- powiedział ninja.
-Znajdę go po tym, jak z tobą skończę- Wychodząc z lustra, użytkownik lodu zaczął iść w kierunku Sasuke.
Sasuke był zamrożony w strachu. W tej chwili nie widział fałszywego oinina.
Jedyne co widział to to,jak jego brat idzie w jego kierunku, wiedząc, że bez względu na to, jak ciężko będzie walczył Sasuke, nawet go nie dotknie.
- Jesteś słaby Sasuke. Nie masz dość nienawiści, by nawet zbliżyć się do zabicia mnie
Te słowa nawiedzały sny Sasuke przez wiele nocy po masakrze.
Uchiha potrząsnął głową i zobaczył, że myśliwy Ninja już był przed nim.
Nie mógł nic zrobić, gdy zobaczył, że pięść powoli zbliża się do niego, jego ciało wciąż było zbyt wolne.
Nagle nastąpił podmuch dymu z jednego z senbonów obok Sasuke i wtedy Naruto pojawił się i kopnął Haku.
- Nigdy nie porzuciłbym przyjaciela - powiedział Naruto, odwracając się w stronę czarnowłosego .
Sasuke był zdumiony. Nigdy nie spodziewałby się, że Naruto użyje tej taktyki. Ale w końcu to jest Naruto.
-Jestem pod wrażeniem- odpowiedział
- Ale zrobiłbym to bez twojej pomocy, dobe
Pomimo pozornie antagonistycznych słów, Naruto mógł powiedzieć, że Sasuke był wdzięczny.
-Nie ma problemu, szczerze mówiąc, to było naprawdę łatwe. Gdybym wtedy...-
Naruto przerwał zdanie, czując nagle ból w brzuchu.
-Naprawdę nie planowałem nikogo zabić- zza maski Haku dobiegł głos pozbawiony emocji
-...ale wy dwaj stajecie się coraz większym problemem-
Z tym posłał kopnięcie do Naruto, wyrzucając go na pewną odległość od Sasuke.
-Naruto!- krzyknął Sasuke w stronę blondyna.
Czy naprawdę jestem taki słaby?
Nie potrafię mu nawet pomóc- myślał patrząc jak blondyn się podnosi
Naruto zobaczył coś kątem oka.
- Sasuke Uważaj!
Odwrócił się i zobaczył, jak wiele senbonów leci w jego stronę.
Jesteś słaby. Nigdy nie uda ci się mnie zabić
Nie masz dość? Może lepiej abyś dał sobie spokój.
- Do cholery Teme! - głos Naruto przywrócił go do rzeczywistości.
Sasuke zamrugał kilka razy, a jego umysł nie mógł zrozumieć, co się stało.
Jedyne co widział to to, że
Naruto.....był przed nim.
Skoczył przed niego.
Ochronił go.
Nigdy nie prosił Naruto, żeby to dla niego zrobił!
- Co...Dlaczego!?- krzyknął Sasuke.
Czemu?
-Nie prosiłem cię o to!
Pytasz mnie dlaczego ?
Był wściekły.
Naprawdę pytasz mnie, dlaczego cię uratowałem? Po wszystkim?
Zrobiłbyś to samo, gdybyś był na moim miejscu.
I nadal musisz zapytać…?
Myślę, że powód jest oczywisty.
…ale ty naprawdę nie masz pojęcia.
Szczerze mówiąc blondyn nie miał zbyt wielu ran, wszystkie senbony praktycznie udało mu się odbić
- Gdybym nic nie zrobił, prawdopodobnie umarł byś, Teme! Nie kwestionuj moich działań. Teraz będę sam z nim walczyć, nie wtrącaj się. - powiedział Naruto i odwrócił się w stronę Haku.
-Nigdy nie chciałem z tobą walczyć, ale jednocześnie wiedziałem, że będziemy. Walczysz o ochronę tego, co jest dla ciebie cenne, a ja walczę o to, co jest dla mnie.- powiedział zza maski
Haku dobiera trzy senbony w każdej ręce i przygotowuje się do ich wystrzelenia.
Pod koniec swojej małej mowy samotna łza spływa po policzku.
Naruto pojawia się przed lustrem, do którego Haku wszedł i uderza w nie ręką.
Oczy Oinina rozszerzają się, kiedy lustro pęka od uderzenia.
Z powodu szoku nie uderza Naruto, ale to nie powstrzymuje blondyna przed zaatakowaniem, ponieważ z jego kolejnym uderzeniem rozbija maskę.
Haku zostaje odrzucony z lodowej kopuły na most.
Naruto pojawia się kilka metrów od miejsca, w którym zatrzymał się Haku, i patrzy na niego z bólem.
-Dlaczego przestałeś? Nie jestem już przydatny. To koniec. Nie mogę być już dłużej pożyteczny dla tego, który znaczy dla mnie najwięcej- Haku patrzy bezpośrednio w oczy Naruto ze smutkiem głębszym niż ocean.
-Jesteś więcej niż narzędziem Haku, dla mnie i dla niego, jestem tego pewien.
Haku pokazuje prawdziwy uśmiech.
-Wiem, ale nie mogę już dłużej chronić tego, na czym mi zależy. Nie ma nic bardziej bolesnego niż to. To jest coś, co znasz, prawda?
Naruto zaciska pięść.
- Naruto, co robisz! Jest naszym wrogiem, pokonaj- Sasuke krzyczy, po czym przerywa, kiedy nagle mgła opada.
Trójka chłopców odwraca głowy, aby zobaczyć Zabuzę trzymanego w miejscu przez psy-ninja Kakashiego i ich sensei'a trzymającego rękę z elektryczną chakrą wokół niej.
Haku patrzy na Naruto i daje mu ostatni uśmiech.
- Być może jestem jeszcze w stanie go ochronić po raz ostatni.- mówi, a następnie znika
Wygląda na to, że ten bachor chce odrzucić swoje życie.
Nie mogę na to pozwolić, Kurama
- z tą myślą Naruto również znika.
Oczy Sasuke rozszerzają się kiedy widzi, że chłopaka tu już nie ma.
Gdzie on się podział?
Żeby też zniknąć w takim momencie?
- ...Wiesz mam złe przeczucia co do tej bitwy.
- Jest szansa, że jeśli sytuacja będzie tego wymagać, zrobię coś głupiego.
Kiedy realizacja uderzyła Sasuke, było już za późno:
- NARUTO!!!!
Patrząc przed siebie Kakashi zobaczył w kogo tak naprawdę uderzył.
___________________________________
Okej okej, żyję xD
Szczerze mówiąc to zapomniałam o tym rozdziale
Ponieważ sobie rysowałam spoiler do następnego rozdziału xD, ale nwm czy go pokażę.
Mam zero talentu.
No więc jak rozdział?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top