Jaki sezon taki turniej - nerwowy

Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że jubileuszowe edycje turniejów takich jak TCS nie powinny odbywać się w cieniu IO. Pandemii oczywiście też, ale na to nikt nie ma wpływu.

Skąd taki dziwny wniosek? Otóż patrząc na to co się działo na  niemieckich skoczniach oraz tuż przed rozpoczęciem się tej austriackiej mam ochotę zapytać się co to jest?

W zeszłym roku królowała pandemia. W Niemczech był cyrk, potem Granerudowi powiedziało się parę słów za dużo. Strach przed wirusem, nieoczekiwany powrót do formy Stocha i reszty Polaków akurat na turniej, jakiś młody Norweg słynący ze skakania na golasa... No turniej był nerwowy, w pewnym momencie zaczął przypominać telenowelę, urozmaiconą bojem o złotego bażanta... No jednym słowem, nudy nie było. Turniej był jakiś. Cholernie niedopieszczony, pełen groteski i niespodziewanych zwrotów akcji. Pozostanie w naszej pamięci na długo.

A co definiuje tegoroczny turniej? Nerwowe ruchy skoczków, sztabów, działaczy. Dlaczego? To jest rok olimpijski. Mimo dodatkowych pieniędzy nikomu (no może oprócz zdesperowanym Niemcom) nikomu za bardzo nie zależy. Może przesadzam. Oficjalnie na pewno wielu skoczków zaprzeczyło by z oburzeniem. Ale tak naprawdę, to do IO został miesiąc, który z czołowych skoczków nie jest już myślami w Pekinie?

Oczywiście. Jak mantrę będą powtarzać frazę o koncentracji na chwili obecnej. Ale czy można uwierzyć, że ktoś nie marzy już o złotym krążku na szyi? Dla każdego te igrzyska będą jakieś. Dla niektórych pierwsze - dlaczego nie mieliby zszokować świata i zdobyć od razu tytułu mistrzowskiego. Taki Killian, Daniel (z Rosji) mają mgliste aczkolwiek realne szanse na zostanie czarnym koniem zawodów i jeszcze w tym wszystkim nasz Lovro... Będą ci, którzy się pożegnają ze skocznym światem jako zawodnicy. Może nie widzą siebie na najwyższym, ale chociaż na najniższym stopniu podium, nawet w towarzystwie kolegów z drużyny... Oprócz tych ,,okalających" przypadków są jeszcze ci środkowi, dla których te igrzyska mogą być przełomowe. Mogą stanowić wejście do światowej czołówki.

I ja to wszystko rozumiem. Sama już trochę żyję tymi igrzyskami. Pamięcią wracam do tych poprzednich. Co śmieszne, rzadziej do Korei, częściej do Sochi. Szkoda mi tylko, że jubileuszowa edycja turnieju odbywa się w cieniu igrzysk.

Nie mówię tu o naszych skoczkach, bo po zakończeniu turnieju zapowiadam wpis krytykujący Małysza i odnoszący się do obecnej sytuacji w polskich skokach.

Nie tylko u nasz zaczyna się rzucać pomysłami rodem z epoki kamienia łupanego - wycofać z turnieju, spokojnie trenować. A biedny Kraft to nawet niespokojnie. Pomiędzy konkursami turnieju, na średniej skoczni... Cene wycofany, u nas przynajmniej zapytano Kamila...

Nerwowe ruchy sędziów z belką. Jakieś dziwne testowania varu, które nic nie dają i Markus dziękujący sędziemu za noty, eh.... Kamil nie mogący pokonać Ito, brylujący w kwalifikacjach Fetti, przegrywający swoje starcia z Polakami, będącymi cieniami samych siebie. Jan H. z Austrii ciągnący drużynę za uszy, za sobą w trakcie turnieju i Forfi skaczący gorzej niż kratkę. Biedny, wiecznie czwarty Marius i nieśmiejący się w wywiadach Piotr Żyła.

Jednym zdaniem. Nie takiego turnieju oczekiwałam. Nie oczekiwałam też kolejnego zwycięstwa Kamila. Marzyła mi się dla tej edycji jakaś baśniowa historia.

Np.

,,Sympatyczny Karl łamie klątwe po dwudziestu latach"

,,Spełnione marzenie Daniele Andre Tande po strasznym wypadku"

,,Zawsze w cieniu kolegów, dzisiaj sam bryluje - Manuel Fettner jak Gregor i Thomas przed laty"

,,Przemysław Babiarz już nigdy nie powie, że Simon Ammann nigdy nie wygrał tego turnieju"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top