VII
Peter przewrócił się na drugi bok i niechętnie otworzył oczy. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek leżał w tak wygodnym łóżku, toteż nie miał zbyt wielkich chęci by je opuścić. Nie był jednak leniem i w imię zasady ,,Co mógłbym zyskać wylegując się bez końca?" zdecydował się otworzenie oczu.
To nie był jego pokój.
Parę razy przeanalizował ten fakt szukając zmęczonym spojrzeniem jakichkolwiek wskazówek, co do tego gdzie miałby się teraz znajdować.
To nie był jego pokój.
Dotarło do niego z całą mocą i natychmiastowo zerwał się do siadu. Rozejrzał się. Pomieszczenie nie wyglądało na obce, więc musiał tu kiedyś być - choć nie miał zielonego pojęcia kiedy i dlaczego. Pajęczy zmysł nie dawał żadnych sygnałów, a on sam czół się tu bezpiecznie i komfortowo. Do tego pokój, w którym się znajdował był przestronny i przytulnie urządzony, bardzo w smaku Petera. Nerdowskie plakaty, duże biurko z laptopem, proste meble i duży regał po brzegi wypełniony jego ulubionymi książkami i komiksami. Wyglądał trochę jakby to on sam go urządził, czego nie był w stanie wykluczyć, z racji tego, że w tej chwili miał bardzo zamglony umysł i parę szczegółowy z jego życia naprawdę mogło mu umknąć. Jeśli ktoś chciałby go uwięzić, to raczej nie w takim miejscu. Głowo go bolała to fakt, a na prawym ramieniu miał założone pięć szwów, ale coś nie chciało mu się wierzyć, że to zły znak. Szwy - cóż, był zmuszony się szyć średnio raz w tygodni, a co do głowy - rzadko się zdarzało, żeby go nie bolała.
Spróbował odszukać swoje ostatnie wspomnienie. Było...
Dziwne.
Tułał się po podłodze nie zdolny do utrzymanie się w jednej pozycji, ktoś do niego celował, co wywoływało w nim dziwne i nieskładne reakcje. Turlał się uderzał głową w podłogę i gadał od rzeczy. Wszystko było nabuzowane bodźcami, których nie sposób było opisać, a samo wspomnienie zdawało mu się bardzo jaskrawe, choć nie potrafiłby nikomu wyjaśnić co by to dokładnie miało oznaczać.
Jedyne co było w tym wszystkim jasne i przejrzyste było to, że Tony położył go z powrotem do łóżka i kazał dać znać Friday gdy poczuję się lepiej. Peter nie czół się źle i choć nie do końca wiedział jak czół się wcześniej, zdecydował, że posłusznie powiadomi o tym sztuczną inteligencje.
- Friday? - zawołał ją niepewnie patrząc w sufit.
- Tak panie Parker? -
- Pan Stark prosił mnie bym dał ci znać, gdy poczuję się lepiej - poinformował ją. Milczała jednak jakby czekała na dalsze polecenia. Po chwili niezręcznej ciszy odezwał się ponownie - Więc... tak, teraz czuję się lepiej. Możesz poinformować o tym pana Stark'a?
- Oczywiście - odpowiedziała natychmiast. - Pan Stark poinformowany.
Wtedy przypominał sobie skąd zna ten pokój - był to prezent na jego szesnaste urodziny od Tony'ego. Kiedyś podczas niezobowiązującej rozmowy wspomniał coś o tym, że jego pokój jest za mały by go pomieścić. Nie spodziewał się, że mężczyzna zwróci na to uwagę a co dopiero zapamięta. Miesiąc później pokój był gotowy i Pete nie miał nic do gadania.
- To prezent Pete - powiedział gdy zaczął się sprzeciwiać - Naucz się je w końcu przyjmować do cholery.
To wspomnienie wywołało uśmiech na jego twarzy. Tony był naprawdę dobrym i troskliwym człowiekiem. Całą tą noc spędził przy nim, uspokajając go i dając lekki na senne, by mógł w końcu odpocząć. Uparcie powtarzał ,,Sen to teraz jedyne dla ciebie miejsce, w którym wszystko jest w porządku. Nawet jeśli przyśni ci się koszmar, to nie będzie mieć znaczenia. W końcu to tylko sen." Nie wiedział kiedy to się stało, ale w końcu zasnął i był mu za to najwdzięczniejszy. Potrzebował tego snu.
Peter zaczął cofać się we wspomnieniach jeszcze dalej. Podróż samochodem, spotkanie w domu dziecka i wcześniejszy telefon do Tony'ego. Jego nogi zatrzymały się w połowie drogi na ziemie gdy przypominał sobie przyczynę tych wydarzeń.
May.
Spróbował się ruszyć albo złapać za głowę - cokolwiek. Ale nie był w stanie wziąć nawet oddechu, gdy przed oczami stanął mu obraz May podrzynającej sobie gardło. Jego wizja rozmazała się od zbierających się w oczach łez, ale mógł nawet mrugnąć, by je od siebie odpędzić. Dosłownie utonął w tym potwornym wspomnieniu.
May była rozemocjonowana. Peter nie miał pojęcia skąd ani jak, ale w końcu poznała prawdę. Jego największy sekret. Nie rozumiał co dokładnie do niego mówiła. Krew szumiała mu w uszach, wyczuwał niebezpieczeństwo. A może po prostu bał się poznanej przez May prawdy? Tego nie wiedział. Za to doskonale widział zmęczenie i mieszaninę tak różnych emocji w cioci. Trzymała w ręce nóż, którym zdenerwowana machała na wszystkie strony. Nie dlatego, że była psychopatką. Najzwyczajniej w świecie robiła sałatkę.
Doskonale wiedział, że nie zrobiła tego specjalnie. Była roztrzęsiona, a on chyba podszedł za blisko. W każdym razie nóż uderzył w pewnym momencie w ramię Petera. Ten cofnął się przerażony. Ona nigdy nie podniosłaby na niego ręki. Nie tylko on się przestraszył. May była równie bardzo przerażona, a może i nawet bardziej. Zaczęła płakać. Prosiła o wybaczenie, błagała by się odezwał. Mimo otwartych ust nie był w stanie wykrztusić z siebie żadnego dźwięku.
- Przepraszam - wyszeptała, po czym przyłożyła zimną stal do gardła.
Peter wyciągną rękę w jej stronę. Chciał jej dotknąć, powiedzieć, że nic się nie stało, że jej wybacza. Ale nie zdążył. Jednym płynnym ruchem poderżnęła sobie gardło.
- May! - krzyk utknął mu w gardle, gdy rzucił się był złapać prawdopodobnie martwe już ciało May. Krew trysnęła mu w twarz, wlewając mu się do ust, nosa i oczu. Nawet jeśli jej serce przestało bić dopiero parę chwili później, nie mógł już tego zobaczyć. Po prostu zrozpaczony wcisnął twarz w strumień krwi, jakby chcąc się jeszcze nacieszyć jej obecnością. Wtedy nie odskoczył, jednak teraz.....
- Peter błagam spróbuj wziąć oddech - usłyszał zrozpaczony głos miliardera.
Peter wziął szybki i gwałtownych oddech. Choć w rzeczywistości napełnił płuca powietrzem, to poczuł się tak jakby ponownie napełniał je krwią. Krwią May.
Krzyknął. Głośno i z przerażaniem. Odskoczył od Tony'ego, odrywając od siebie jego ramiona i głośna płacząc kasłał i próbował zerwać sobie skórę z twarzy - bo czół, że ma niej krew May.
- Uspokój się! Uspokój! - krzyczał przerażony Stark, łapiąc chłopca za nadgarstki i próbując powstrzymać go przed nadmiernym krzywdzeniem siebie samego - Pete!
W końcu jednym agresywnym ruchem przyciągnął go do siebie tak, że jego ręce znalazły się po obu jego bokach, a twarz miał bezpiecznie schowanom w torsie mężczyzny.
- May May May May May... - powtarzał jak mantrę.
- May jest teraz bezpieczna i szczęśliwa - zapewnił go cicho Tony. Następnie dodał sam sobie nie wierząc, że to mówi - Po tamtej stronie razem z Benem.
Peter spiął się, a potem rozluźnił. Wygiął głowę pod nienaturalnym katem by spojrzeć mu w oczy.
- Razem z Benem? - zapytał szeptem.
- Razem z Benem - zapewnił go ujmując jego twarz w dłonie - Teraz ja jestem twoja rodziną. Możemy się tak umówić?
- Rodziną? - dopytywał się.
- Rodziną - potwierdził.
- Ok, tak możemy zrobić - zgodził się Peter odsuwając się od niego, by przyjąć wygodną pozycję - Bardzo panu dziękuję - uśmiechnął się, prawie nie zauważalne.
- Jednak jest coś co muszę teraz zrobić -
- Co? -
- Czy mogę...? - zmieszał się lekko i spuścił wzrok - Zadzwonić do dziewczyny?
I tym oto romantycznym akcentem kończymy dzisiejszy rozdział. Domyślacie się kto jest dziewczyną Petera?
Z miejsca chcę was przeprosić za poprzedni rozdział, szczególnie jeśli was zdezorientował i jeśli poczuliście się zagubieni w tej historii. Starałam się by ten wszystko sprostował i wyjaśnił. Wiem jednak, że mam skłonności do gmatwania, więc jeśli czegoś nie zrozumieliście to możecie się mnie pytać tutaj -- -- -- -->
Co do terminów wstawiania rozdziałów - bo często się mnie o to pytacie - mam taką zasadę, by rozdział był gotowy do opublikowania w każdy piątek. Czasem kiedy nie mogę wstawić rozdziału w piątek (zobowiązania względem szkoły, rodziny, przyjaciół, mojego wyznania itp.) będzie się on pojawią dzień wcześniej lub później. Oczywiście gdy będę mieć napad weny i skończę rozdział wcześniej - to i wcześniej się on pojawi. Jeśli będę zmuszona zmienić dni pubilkacji lub opublikować rozdział z dużym opóźnieniem to o wszystkim będę was informować na mojej tablicy.
Więc dajcie mi czas na publikację do przyszłego piątku :)
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top