IX
- Co robi Tony? - zapytał Clint włączając ekspres do kawy i wykazując głową na miliardera.
Głowa Starka leżała na stole w kuchni twarzą do blatu w wyrazie totalnego załamania. Tuż obok leżał kubek z wielkim napisem ,,WŁASNOŚĆ TONY'EGO STARKA, DOTKNIESZ A ZGINIESZ" w połowie wypełniony kawą. Tony często pił kawę i pił jej naprawdę dużo, zawsze posłodzoną miodem i zawsze w tym konkretnym kubku. Rzadko jednak mężczyzna leżał na stole w tak ostentacyjny sposób.
- Walczył z pracownikami opieki społecznej - odpowiedziała za niego Natasza, która spokojnie sączyła swoją kawę, siedząc na stole obok Starka - I wygrał.
- A ty skąd o tym wiesz? - zapytał podejrzliwie przedmiot rozmowy podnosząc głowę, by móc napić się kawy.
- Wszystko oglądałam ze Steve'm przez monitoring - wyjaśniła.
- Steve? Naprawdę? - mężczyzna spojrzał na niego żałośnie.
- Przepraszam Tony - Steve odłożył gazetę i wziął łyk kawy - Chcieliśmy się dowiedzieć jak tą sprawę rozwiążesz.
- I trzeba ci przyznać, że zrobiłeś to bezbłędnie - dodała Wdowa.
Miliarder tylko jęknął i schował twarz w blacie.
- Mi się wydaję, czy właśnie Tony zareagował histerycznie nie komplement? - zapytał Bruce, który właśnie wszedł do pomieszczenia trzymając pusty kubek po kawie.
- Spokojnie, jeszcze trzy kubki kawy i wróci do normalnego stanu - odpowiedziała Natasza, najwidoczniej nie bardzo przejmująca się w tej chwili stanem Starka.
- Wybaczcie, ale czegoś nie zarejestrowałem - wtrącił się Clint, który po wypiciu paru łyków kawy poczuł się na tyle obudzony, by myśleć - Po co Tony walczył z pracownikami opieki społecznej?
Natasza i Steve ukryli spojrzenia w swoich kubkach z kawą. Oni przez czysty przypadek poznali Petera i jego sekretną tożsamość. Podobnie jak z resztą Tony nie czuli się upoważnieni do rozpowiadania jego sekretów. A jak inaczej wyjaśnić pozostałym jego obecność tutaj?
- Opieka społeczna? - zdziwił się Bruce włączając ekspres do kawy - Coś się dzieje z Peter'em? - Bruce nauczył się już, że jak Tony robi coś niewytłumaczalnego to zazwyczaj dzieje się z powodu tego chłopca, który nie wiadomo jak wkradł się w serce tego zimnego na co dzień człowieka.
- Czekaj to ty wiesz? - zszokowany Steve omal nie wypluł pitej właśnie przez siebie kawy.
- O czym? O Peterze? - gdy Steve pokiwał głową roześmiał się - Oczywiście. Chłopak przychodzi tu prawie codziennie po szkole, wszyscy w Stark Indrustries go znają. Poza tym ma tu swój pokój. To w ogóle kiedykolwiek była jakaś tajemnica?
- Tak - mruknął Stark i schował nos w kubku z kawą - Zawsze.
- W takim razie jesteście beznadziejni w ich utrzymywaniu - oparł się o kuchenny blat i zaczął delektować się zapachem kawy - Współpracuje z nim od miesięcy, a FRIDAY często odmawia mi dostępu do laboratorium, gdy siedzisz tam z nim.
- A ja nadal nie wiem o co się rozchodzi - jęknął Clint siadając obok Starka i biorąc porządny łyk kawy. Walną pięścią w stół - Tony, gadaj co ci leży na sumieniu.
- May nie żyje, więc Peter jest tutaj - powiedział gwałtownie Tony, nagle się podnosząc. Rozejrzał się i zobaczył lekko rozbawionych Avengers oraz wrednie uśmiechniętego Bartona. Mruknął niewyraźnie w kubek, coś o ,,zaniku empatii wśród superbohaterów" i o ,,wykorzystywaniu zmęczenia kolegi przeciw niemu".
- Cóż nie wiele mi to dało... - zmyślił się Clint - Hej Tasza, chcesz zgrać w grę?
- Niech zgadnę. W grę pod tytułem ,,Ja zadaję pytanie, a ty mówisz mi wszystko co wiesz"? - zapytał Steve.
- Bingo! - roześmiał się Clint - Widzę, że nadajemy na tych samych falach Kapitanie.
Steve ukrył uśmiech w kubku z kawą.
- Szefie - odezwała się nagle FRIDAY - Pan Parker twierdzi, że czuje się lepiej i prosił by pana o tym poinformować.
Tony naglę ożywił się, wypił duszkiem resztę kawy i odłożył kubek na blat.
- To własność Tony'ego Starka, dotkniesz a zginiesz - rzucił wychodząc.
- Więc ma na nazwisko Parker... - zaczął Clint jakby miał zaraz rozpocząć jakiś wywód.
- Zamknij się Barton - powiedzieli wszyscy w tym samym momencie i wrócili do picia swoich kaw.
Clint odwrócił się tyłem do drużyny wyraźnie obrażony i zaczął wściekle sączyć swoja kawę. Ciągle prychał, siorbał i mruczał coś o ,,tajemnicach w zespole" ,,sekretnych dzieciach Tony'ego" i ,,spiskach przeciwko nic niewinnemu Bartonowi". Była to na tak bardzo komiczna scena, że Bruce w końcu nie wytrzymał i zakrztusił się kawą podczas usilnych prób powstrzymania śmiechu.
Zadziałało to jak katalizator.
Kawa wyleciała Steve'owi nosem, na co Natasza wybuchła głośnym śmiechem. Bruce ciągle kasłał nad zlewem, a Clint przyglądał się temu wszystkiemu wściekły, że śmieją się z niego.
Następne parę minut zeszło im na próbach zatrzymania śmiechu nie krztuszeniu się pitą przez nich kawą. Nie szło im to zbyt dobrze, bo jak tylko ktoś dał radę się uspokoić znowu zaczynał się śmiać na widok dziwnych min kolegów. Mogło by to zapewne trwać w nieskończoność (serio ostatnia taką sytuacje przerwał dopiero atak kosmitów), gdyby nie to, że do pokoju wrócił Tony, który zostawiając bez komentarza rozgrywający się przed nim cyrk, podszedł do ekspresu by nalać kawy do swojego kubka.
Nie zwracając uwagi na przyjaciół zamyślił się chowając nos w swojej kawie. Tony czuł się dziwnie. Racja udało mu się zdobyć pozwolenie na opiekę nad nastolatkiem, ale zastanawiał się czy naprawdę była o dla niego najlepsza opcja. Gdy wszedł do pokoju Peter był siny i niezdolny do zaczerpnięcia tchu. Mówił do niego dobre pół minuty nim chłopiec wyrwał się z transu. Nie miał pojęcia co robić ani co się z nim dzieje. Krzyczał i szarpał palcami twarz nie pozwalając zbliżyć mu się do niego nawet na milimetr. Gdy w końcu udało mu się go uspokoić wiedziony impulsem obiecał mu, że zostaną rodziną.
Tylko czy on nadawał się na rodzinę kogokolwiek? Był blisko z Peterem, to niezaprzeczalny fakt, ale spólne spędzanie czasu w laboratorium to jedno, a zostanie czyimś rodzicem to kompletnie co innego.
- Ej Tony - Stark wykrawał się ze swoich rozmyślań, gdy Clint zaczął go szturchać - Nie poszedłeś przypadkiem po tego dzieciaka.
- Potrzebował chwili, by móc zadzwonić do dziewczyny - wzruszył ramionami - A ja potrzebowałem chwili, by napić się kawy.
- Nie możesz się na to nabierać - Barton objął go ramieniem i poklepał go po plecach - Nastolatki wiedzą, że nie będziesz się wtrącać jeśli tak powiedzą. Tak naprawdę oznacza to ,,Odwal się tato, mam swoje życie!".
Tony uniósł brwi w powątpiewaniu.
- Mówię jako doświadczony ojciec - mówi podnosząc ręce w obronnym goście.
- Po prostu uświadomił sobie, że od paru dni nie odbiera telefonów i poczuł się jak najgorszy dupek - sprostował Stark.
- To brzmi dużo bardziej wiarygodnie - zgadza się Natasza - Ale coś się obawiam, że jeśli po niego nie pójdziesz to będzie z nią gadał godzinami.
- Nie sądzę - zaprzeczył Stark - MJ nie jest zbyt wylewną osobą. To zajmie najwyżej parę minut.
- Idź po niego - jęknął Barton - Chcę go poznać.
- Wątpię, by chciał z wami rozmawiać. Natasza już próbowała go dzisiaj zastrzelić.
- Nat! - oburzył się Clint - Nie celuje się do dzieci! To nie humanitarne!
- Nie powinno tu być żadnego nastolatka. Jeśli dostałby się tu bez uruchamiania alarmu to byłby zagrożeniem - wzruszyła ramionami - Poza tym w cholere naćpany.
- Język - westchnął Steve, ale nikt nie zwrócił na niego większej uwagi.
- Naćpany? - zdziwił się Bruce - Jest narkomanem?
- Bogowie. Nie! - gwałtownie zaprzeczył Tony - Podałem mu dużo środków na sennych, a jego organizm reaguje na nie.... niestandardowo.
- Jest ulepszony? - pyta Bruce baz żadnych ogródek.
- To nie może być tak oczywiste - jęczy Tony i chowa twarz w dłoniach.
- Masz swojego własnego super-nastolatka? - głos Bartona jest szczerze oburzony - I się nim nie podzieliłeś?
Clint chwyta Starka za ramię i ciągnie go do drzwi. Tony próbuje protestować, ale nie na wiele się to zdaję.
- Chcę go poznać! - mówi wypychając mężczyznę z pomieszczenia - Nie waż się tu wracać bez niego!
W odpowiedzi słuchać tylko wiązankę przekleństw, których ze względu na to, że to kulturalna książka przybliżać wam nie będę.
Clint z uśmiechem wraca na swoje miejsce i z nieskrywaną radością upija duży łyk z zakazanego kubka Tony'ego Starka.
- Wyobrażacie sobie?! - mówi podekscytowany - Będziemy mieli własnego mini Avengera!
xd
Bardzo dziękuję wam za waszą cierpliwość i zrozumienie. Sokoro rozdział publikuje dzisiaj, to następny pojawi się najpóźniej w przyszły poniedziałek :)
Naprawdę podoba mi się ten rozdział, a wam?
Jeśli ktoś nie zrozumiał to akcja z tego rozdziału dzieje się równolegle z wydarzeniami z poprzednich dwóch. W następnym Peter w końcu zderzy się z całą ekipą Avengers. Kto się cieszy?
Co do Avengers, to w tym opku pozostawiam oryginalny skład ekipy. Czyli Steve, Tony, Clint, Natasza i Bruce. Powód jest bardzo prosty i myślę, że zrozumiały dla większości z was. Jestem autorem, więc mam władzę.
Trzymajcie się zdrowo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top