Rozdział 2


POV. Ivy

Z pokoju wzięłam jedynie kurtkę. Była już jesień, więc to nic dziwnego, że na zewnątrz było zimno. Usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Tata. Pewnie niepokoi się. Wyszłam bez uprzedzenia. Ale, czy muszę mu mówić o każdym wyjściu? Byłam już pełnoletnia, a i tak traktowali mnie jak jajko. Rozumiem to wszystko, szczególnie po moim powrocie z Syrii. Odrzuciłam połączenie, ale telefon i tak wibrował. Ethan ciągle pisał. Prosił, abym odebrała telefon albo chociaż napisała, że wszystko w porządku. Zrobiłam to drugie. Przemierzałam ulice miasta. Po pierwsze, musiałam ochłonąć, a po drugie, szłam w kierunku domu mojego dawnego przyjaciela, z którym niegdyś służyłam. Zapukałam do drzwi, gdy dotarłam do celu. Chwilę później przede mną wyrósł dwudziestoletni mężczyzna bez koszulki.

— Ivy? — zapytał zdziwiony. — Co ty tu robisz? 

— Ciebie też miło widzieć. Możemy porozmawiać, Russo? — zapytałam.

— Tak , jasne — powiedział chłopak i wpuścił mnie do środka. 

— Ubierz się na Boga — powiedziałam rozglądając się po mieszkanku.

Mężczyzna zarzucił na siebie bluzę leżącą na kanapie. Był tu istny burdel. Dosłownie. Wszędzie leżały ubrania, na stoliku kawowym była jeszcze pizza, ale zapewne już zimna. 

— Przepraszam za bałagan. Dawno się nie widzieliśmy, Ivy. Co cię do mnie sprowadza? Bo nie sądzę, że przyszłaś tu z jakiegoś błahego powodu i to jeszcze w środku nocy — powiedział Jake.

— Pisał do ciebie Luciane? — zapytałam spoglądając na niego.

— Nie, a po coś miał? — odpowiedział.

— Nadal służysz? — zapytałam.

— Iv, przestań zmieniać temat. Robisz to, gdy się boisz — oznajmił chłopak. — I nie, nie służę. Odszedłem zaraz po tobie. Zresztą wszyscy odeszli zaraz po tobie. Co się stało?

— Luciane napisał mi, że Pustynna Armia wróciła — odpowiedziałam.

Na twarzy Jake'a wymalowało się zdziwienie, ale również i strach, lecz nie tak silny jak u mnie. On nie przeżył tego, co ja rok temu. Owszem, miał z tymi ludźmi styczność, ale sporadyczny. Ja widziałam ich na co dzień.

— Na pewno? — zapytał Jake chcąc się upewnić. — To nie jest żaden podstęp Luciane, abyśmy wrócili do służby?

— Słuchaj, ja, gdy przeczytałam maila siedziałam dwadzieścia cztery godziny w jednej pozycji, a potem zemdlałam, więc tak, na pewno — odpowiedziałam.

— Pozostali wiedzą? — zapytał Russo.

— Jeśli Luciane nie wysłał im maili, to nie — odpowiedziałam. — Ale pewnie mój ojciec poszedł do Starka, by się się dowiedzieć, a ten przeczesuje pewnie całą sieć.

— Nic nie znajdzie. Dobrze wiesz — powiedział Jake. — O nich nie ma nic w sieci, czy ukrytych aktach. Zniszczyliśmy wszystko.

— Ja tak myślałam o Pustynnej Armii — powiedziałam. — I nie wyszło.

— Co masz zamiar zrobić? — zapytał Jake.

— Nie wiem, naprawdę — powiedziałam zrezygnowana. — Proponujesz coś?

— Zniszczyć ich — odpowiedział chłopak.

— Nie wiem, czy dam radę — oznajmiłam. — Boję się tego. Po za tym, to by oznaczało powrót do wojska. Ponowne zaciągnięcie się. Czy bylibyśmy na to gotowi, po tym, co przeżyliśmy w nim?

— Pamiętasz, co sobie przyrzekliśmy będąc w tym piekle? Że jeśli wyjdziemy z tego żywi i jeśli oni wrócą, zrobimy wszystko, aby zniknęli z powierzchni Ziemi — powiedział chłopak.

— Niech będzie, skontaktuję się najpierw z chłopakami, potem do Luciane'a — powiedziałam. Uśmiechnęłam się szeroko. — Wyprzystojniałeś. Nie jesteś już dzieciakiem z kilkoma pryszczami na twarzy.

— Każdy się zmienia. To był długi rok — odpowiedział Jake. — Ty też się zmieniłaś. Jak tam u tego opiekuna? Dalej się z nim umawiasz?

— Tak. Jest kochany i czasami nader opiekuńczy razem z  moim ojcem — odpowiedziałam.

— Nie pytam, jak u Avengersów, bo o nich nadal huczy w mediach — powiedział Russo.

Kilka minut później wyszłam od Jake'a, po czym wolnym krokiem wróciłam do wieży, gdzie czekał na mnie tata i Ethan. 

— Nie jestem dzieckiem, żebyście czekali na mój powrót do domu. Jestem dorosła — powiedziałam mijając ich w salonie.

W kuchni nalałam sobie wody do szklanki. Wypiłam ciecz na jednym tchu i odstawiłam kubek na blat.

— Co to za Pustynna Armia? — zapytał tata.

— Ja naprawdę nie chcę o tym mówić — odpowiedziałam. — Szukacie, a właściwie to Tony szuka, informacji. To naprawdę będzie cud, jeśli cokolwiek znajdziecie. Zanim odeszłam ze służby, razem z moimi przyjaciółmi zniszczyliśmy to, co było na jakichkolwiek serwerach. Nawet Luciane wie o Pustynnej Armii tyle, ile my mu powiedzieliśmy. Nie próbujcie, naprawdę. Nic wam to nie da, a przysporzycie ludziom nieprzyjemnych wspomnień. 

Tym razem naprawdę poszłam do swojego pokoju i w nim zostałam. Westchnęłam. Wyjrzałam za okno. Ja, Jake, Zack i Alec mieliśmy wrócić do wojska. Cała historia miała się powtórzyć od nowa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top