Rozdział 15
Siedziałam sobie na kanapie w salonie i czekałam aż ktoś, kto się upił, wstanie. To cudowne było ich tak torturować. Od Starka zawsze mogłam coś wyciągnąć od razu, a reszta wisiała mi przysługi. Choć Bartona zwykle prosiłam, aby nauczył mnie strzelać z łuku, co było ciekawym doświadczeniem. Zdążyłam nawet zadzwonić do Luciane'a, że muszę zostać w domu, co najmniej półtora tygodnia. Zrozumiał i życzył powrotu do zdrowia. Prychnęłam. Czułam, że miał coś za uszami.
— Cześć Natasha — powiedziałam, gdy do salonu wdreptała rudowłosa kobieta. — O, i Zack się znalazł.
Oboje wyglądali jakby ściągnięto ich z krzyżów. Ciekawa jestem, jak wyglądają pozostali, jeśli oni wyglądają tak.
— Czyżby za dużo alkoholu? — zapytałam ich. — Szukacie czegoś w tej kuchni?
Pomachałam reklamówką leków przeciwbólowych. Obeszłam prawie całą wieżę i trochę tego się znalazło.
— Niech cię piekło kiedyś pochłonie, Rogers — powiedział Zack. — Wyskakuj z leków. Ale już.
— Nie tak szybko — pokręciłam palcem. — Co z tego będę mieć?
— Cholera, Rogers — powiedział chłopak łapiąc się za głowę. — Cokolwiek chcesz, tylko dawaj te przeklęte leki.
Westchnęłam śmiejąc się. Kiwnęłam głową dając obojgu znać, żeby podeszli. Ostatecznie każdemu, kto chciał leki dopisałam do mojej listy po kolejnej przysłudze.
— Gdzie Steve? — zapytała Wanda.
— Po tym, jak przyniósł mi śniadanko do łóżka, poszedł do Fury'ego, bo ten powiedział, że jeśli ktoś z was będzie żywy rano to ma do niego przyjść — powiedziałam zaglądając do lodówki.
No co? Głodna byłam.
— A wiesz, kiedy wróci? — zapytał Banner.
— Nie mam zielonego pojęcia — odpowiedziałam wyjmując pizzę z dzisiejszej imprezy, a potem wkładając ją do mikrofalówki.
Tata wrócił godzinę później. Od razu zaczęły się pytania na temat, co chciał Fury.
— Misja się szykuje — powiedział tata. — Odkryli kolejną bazę Hydry, którą trzeba zniszczyć.
— Kiedy? — zapytała Wdowa, która chyba najlepiej się już czuła.
— Za kilka dni. Trzeba przygotować wszystko — rzekł tata. — Co tym razem wytargowałaś, Ivy?
— Nic — wzruszyłam ramionami. — Każdy wisi mi kolejną przysługę — westchnęłam. — Chcę do roboty. Nudzę się — dodałam.
— Co najmniej półtora tygodnia wolnego, Ivy — powiedział tata.
— Tak, wiem — powiedziałam. — Co ja mam robić przez ten czas? Przecież ja nie potrafię siedzieć w miejscu przez tyle czasu.
— Dziewczyno, nadrób seriale, filmy — powiedziała Wanda.
— Powiało nuudą — oznajmiłam. — Może uprzykrzę życie Tony'emu? Tak, to dobry pomysł. Idę uprzykrzać jemu życie. Żegnam — powiedziałam i podniosłam się z kanapy.
Wsiadłam do windy i zjechałam do pracowni Tony'ego. Jego ulubiona mieściła się w podziemiach, ale lubił także przebywać w tej na najwyższym piętrze. Zastałam Starka, który dłubał coś przy którymś tam z kolei modelu zbroi. Szybko ogarnął się po mocno zakrapianej imprezie.
— Witaj Tony — powiedziałam siadając na krzesełku po przeciwnej stronie stołu roboczego.
— Co znowu chcesz? — zapytał mężczyzna.
— Niczego — odpowiedziałam.
— Niemożliwe. Czyżby stał się cud? — zapytał Stark. — Gadaj lepiej czego chcesz.
— Jako iż muszę spędzić co najmniej półtora tygodnia na nic nie robieniu, co w moim przypadku jest trudne, przyszłam uprzykrzać ci życie — odpowiedziałam. — Co robisz?
— Ulepszam zbroję — odpowiedział Tony.
— To zauważyłam — oznajmiłam.
— Po co grzebałaś w bazach Pentagonu? — zapytał mężczyzna.
— Skąd wiesz? JARVIS mnie zdradził? — zapytałam.
— Niezupełnie. Dzwonili do mnie z Pentagonu, bo myśleli, że to znowu ja, a JARVIS powiedział, że to ty — oznajmił Tony. — Kryłem cię, ale po co to robiłaś? Przecież przejrzałem już ich bazy.
Chrząknęłam poprawiając się na krześle.
— Nie wszystkie — powiedziałam.
— Jestem pewien, że wszystkie — odpowiedział Stark spoglądając na mnie.
— Nie wszystkie, jest kilka takich, o których nawet ty nie masz pojęcia — powiedziałam.
— Co? — zapytał zdziwiony Stark.
— Są to bazy ścisle tajne — powiedziałam na początek. — Usłyszałam o nich przypadkiem, gdy byłam w Pentagonie kilka lat temu. Kodowało je kilkunastu naprawdę dobrych informatyków. Teraz jakoś na dniach mi się o nich przypomniało.
— Punkt dla nich za ukrycie ich przede mną — powiedział Stark. — Zapewne szukałaś informacji o tej armii? Znalazłaś coś?
— Jedno kojarzące mi się skądś nazwisko — powiedziałam spokojnie. — Sebastian Tohomiko.
— Tohomiko? To nie jest ten od przemytu broni i ludzi w Syrii? — powiedział Stark, a ja miałam ochotę walnąć się porządnie w łeb.
— Jak mogłam o tym zapomnieć? — powiedziałam sama do siebie.
— Byłaś przez trzy tygodnie w śpiączce. Zdarza się o czymś zapomnieć — powiedział Tony.
— Zdarza, czy nie zdarza. Zgadnij lepiej w czyich aktach natknęłam się na to nazwisko — powiedziałam.
— Ivy, nie jestem jasnowidzem — oznajmił Stark.
— W aktach mojego przełożonego — rzekłam. — Ciekawe, nie?
— Zalewasz — powiedział zdziwiony Stark. — Pomijając to nazwisko, czemu czytałaś akta swojego przełożonego?
— Tak jakoś wyszło — powiedziałam. — Nie zdążyłam wszystkiego przejrzeć, więc nic więcej nie wiem. Jak będziesz chciał poczytać sobie te bazy, to JARVIS wie, jak się do nich dostać.
— Czyli będzie zabawa, ale najpierw zbroja — powiedział Tony.
— Co chcesz dokładnie zrobić? — zapytałam.
— Chcę podnieść poziom gromadzenia mocy — odpowiedział Stark.
— Co u Pepper? — zapytałam.
— W porządku — odpowiedział Tony.
— Tylko w porządku?
— W ciąży jest — oznajmił nagle Stark.
— Zalewasz — powiedziałam tym razem ja. — Gratulacje Tony! Który miesiąc?
— Pierwszy — odpowiedział Tony.
— Nie cieszysz się? — zapytałam widząc jego minę.
Mężczyzna westchnął i odłożył śrubokręt. Spojrzał na mnie i usiadł na obracanym krzesełku.
— Cieszę, cieszę — powiedział. — Ale boję się, że będę złym ojcem.
— Tony — zaczęłam — jesteś wspaniałym człowiekiem. Masz dobre serce. Uratowałeś wiele osób. Pogodziłeś się z moim ojcem. Nadal sądzisz, że będziesz złym ojcem?
— Nie o to chodzi. Po prostu nie chcę być takim ojcem jak mój był dla mnie — powiedział Tony.
Wstałam.
— Chodź — powiedziałam. — Przekonasz się, że będziesz dobrym ojcem.
Razem z Tony'm wjechałam na piętro z salonem. Weszliśmy do niego. Byli tam prawie wszyscy. Brakowało Visiona, Wandy i Thora.
— Uwaga wszyscy — powiedziałam. — Powiedzcie, czy Tony jest dobrym człowiekiem?
— Skąd to nagłe pytanie? — zapytał tata.
— No, dawaj, Tony, pochwal się — powiedziałam szturchając mężczyznę w ramię.
— No, ja... — mówił Tony.
Pokręciłam z rozbawieniem głową.
— Tony będzie ojcem. Pepper jest w pierwszym miesiącu ciąży — oznajmiłam z Starka.
— No, w końcu! — krzyknął Clint.
— Gratulacje, Tony! — powiedziała Natasha, która podeszła do Starka i zdrowo go uderzyła w plecy.
— Gratulacje — powiedział tata i podał rękę Tony'emu. — W czym problem, że pytasz, czy Tony jest dobrym człowiekiem?
— Tony nie wie, czy będzie dobrym ojcem. Ja powiedziałam, że jest dobrym człowiekiem i będzie dobrym ojcem, ale on się upiera przy tym, że nie wie — odpowiedziałam.
— Tony, jeśli ja dałem radę, to ty też dasz radę — powiedział mój tata.
— Ta — rzucił miliarder.
— Gdzie Vision i Wanda? — zapytałam.
— Poszli do kina — powiedział Banner.
— Kina tu, czy kina na mieście? — zapytałam.
— Kina na mieście — odpowiedział Bruce.
— To wy macie tu kino? — zapytał Zack włączając się nagle do rozmowy.
— Dwa — odpowiedziałam. — Jedno na trzydziestym, drugie na trzydziestym pierwszym.
— Żegnam — powiedział Zack i chwilę później go już nie było.
— Jest tam popcorn? — zapytał Alec.
— U Tony'ego, by nie było popcornu? Dobry żart — powiedziałam prychając.
— Prędko nie wrócę — powiedział Alec i jego chwilę później również nie było.
— Zbankrutujesz przez popcorn. Oni kochają kino i popcorn — powiedziałam do Starka.
— Ej, idziemy do nich, zanim wszystko zjedzą — powiedział Clint.
— Ja podziękuję. Idę do swojego pokoju. Odpoczywać, jak lekarz zalecał — powiedziałam.
— Tylko zostaw ten Pentagon w spokoju, bo mi łeb urwą! — krzyknął Tony, a ja pokazałam mu środkowy palec.
— Ty lepiej jedź do Pepper, bo ona urwie ci łeb — odpowiedziałam. — I to szybciej niż ludzie z Pentagonu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top