Żeńska przyjaciółka
– Kupiłam coś słodkiego... – powiedziała stonowanym głosem, prawie, że szeptem i podeszła podać to chłopakowi. Ten nie mógł powstrzymać chichotu na widok spiętej dziewczyny, która nieśmiało podchodziła do niego, aby wręczyć mu paczkę z ciasteczkami. Jack w końcu zdobył się na złapanie jej ręki i przyciągnięcie bliżej. Z rozpędu dziewczyna jedną nogą aż wpadła na łóżko. Chłopak nie pozwolił jej odejść i z gorącym uśmiechem zamknął ją w objęciach. Czerwona fala na jej twarzy schlebiała mu. Jack z niewiarygodną ciekawością i bliskością przyglądał się jej twarzy.
– Jesteś niesamowicie urocza i zabawna, mówił ci już ktoś?
– Chyba się nie zdarzyło – dziewczyna poczuła się jak w normalnej sytuacji, kiedy to chłopak żartował sobie w ten sposób. Z wyrobioną już odpornością opanowała skrępowanie i zaczęła uwalniać się z jego objęć.
– W takim razie mam wielkie szczęście – uśmiechnął się szeroko i wzmocnił uścisk na jej plecach. – Bycie pierwszym, który może to powiedzieć, czyni mnie jeszcze bardziej zaszczyconym i szczęśliwszym. – wytłumaczył.
– Zapomniałeś o jednym – odparła chłodno, co go zdziwiło – Mnie nie traktuje się jak inne dziewczyny. Jestem "dziewczyną" tylko z nazwy.
– W takim razie czujesz się chłopakiem? – ukazał odrobinę zasmucenia. – W takim razie może to być troszkę bardziej skomplikowane, niż mi się wydawało.
– Co...? – zatkało ją, ale szybko się otrząsnęła. Cała jej rozgrzana do czerwoności twarz krzyczała to, co jej usta. – Nie!!
– W takim razie, co czyni cię tak inną od reszty dziewczyn, że nie czujesz się jedną z nich? – przyglądał jej się intensywnym wzrokiem. Laney poczuła, jak spływa jej po plecach zimna kropla potu; było to dość niemiłe i nieznośnie łaskoczące doznanie.
– Jestem twoim takim "żeńskim przyjacielem", a nie jedną z dziewczyn, do których możesz bez przerwy zarywać. Sam nie postrzegasz mnie inaczej, niż w ten sposób.
– "Postrzegam"? Widzę przed sobą uroczą dziewczynę. Dlaczego niby nie może być moją "dziewczyną"? Co stoi mi na drodze, żeby ją chociażby pocałować? – zaczął zbliżać do niej twarz, a Laney zręcznie zakryła jego usta swoimi dłońmi.
– Na przykład jej zdanie w tej sprawie. "Kto się zakocha, ten się poparzy." Sam wymyśliłeś tę zasadę. – odepchnęła go i uwolniła się z objęć na dobre. Blondyn wyglądał przez chwilę na oszołomionego, ale po chwili na jego twarzy znów zawisł uśmiech.
– Zrobiłabyś coś dla mnie, "żeńska przyjaciółko"? – obdarzył ją jeszcze szerszym uśmiechem, gdy dała znać, że słucha, choć w żadnym calu nie wyglądała na zadowoloną. – Kupiłabyś mi kawę? Czuję, że bez tego zaraz zasnę.
Laney miała przez chwilę kwaśną minę, ale ostatecznie wyszła z pomieszczenia bez słowa, kierując się do automatu.
– Ona nigdy się nie zmieni. – westchnął, wygodnie podkładając ręce pod głowę i wylegując się na miękkim posłaniu.
– Czyli tak jak sądziłem, udajesz. – dobiegł go znajomy głos i znowu szybko poderwał się do półsiedzącej pozycji. Spojrzał w kierunku kapitana, który właśnie opierał się rękami o framugę otwartego okna. Pomachał mu lekko, widząc że go zauważa. – Trener się zmartwił, że nie ma komu wstawić pięćdziesięciu dodatkowych okrążeń. – zakomunikował, a po ciele Jacka przeleciał nieprzyjemny dreszcz. – Żartuję, on też jest na konferencji i dziś trening może być co najwyżej indywidualny. Chłopcy już się przebierają i zaraz będziemy się zbierać. Jak chcesz iść z nami, bo najwyraźniej jesteś w pełni sił, to chodź. Chyba, że dalej chcesz wodzić Lady Art za nos, to tylko więcej sobie nagrabisz. Chciałem tylko to powiedzieć – odwrócił się, po czym przystanął jeszcze na moment. – Aha, powiedz lepiej Laney prawdę teraz, bo potem może być już za późno. – poradził i pobiegł. Dobre parę minut później do pomieszczenia wróciła Laney.
– Żeńska przyjaciółko... – zaczął chłopak, trochę przygaszony. Laney nie była zachwycona nowym przezwiskiem, ale ze spokojem słuchała tego, co miał do powiedzenia. – Zostałabyś dalej moją "żeńską przyjaciółką", nawet jeśli zmieniłbym zachowanie i nie pamiętał o tobie i naszej przyjaźni?
– Ktoś w końcu musi cię wspierać... – wzruszyła ramionami, jakby odpowiedź była oczywista. Postawiła kubek z ciepłą kawą na stoliku obok łóżka. – Nie zrobiłbyś tego samego? To chyba musi być straszne nie mieć żadnych wspomnień i nie wiedzieć komu można zaufać, czyż nie? To straszne być "białą kartką"... – odparła spokojnie, przyglądając się, jak chłopak bierze napój i upija łyk. Wyglądała w tej chwili na naprawdę dojrzałą i odpowiedzialną.
"Opiekuje się takim gnojkiem jak ja, mimo że ciągle robię jej na złość", przewinęło się przez jego myśli.
– Jesteś naprawdę dobrą przyjaciółką... – powiedział bardziej poważnie, choć przez jego twarz przemknął cień smutku. Może było to tylko spowodowane brakiem uśmiechu, ale wyglądał, jakby mocno coś rozważał. Możliwe, że było to poszukiwanie odpowiedzi na jej pytanie albo na jej obawy.
– Skąd wiesz? – jego poprzednie słowa przyprawiły ją o uśmiech pełen rozbawienia.
– Przyniosłaś mi kawę, której już samej woni nienawidzisz, tylko dlatego, że cię o to poprosiłem – odpowiedział szybko, pokazując już w połowie pusty kubek.
– Skąd ty... Ej! Znowu sobie kpiłeś?! – wybuchła złością, ale szybko ją opanowała. Na jej twarzy widniało wiele mieszanych uczuć względem tego, co działo się w jej umyśle. Ucichła całkiem i przez chwilę zatopiła się w myślach. Jack spodziewał się bardziej żywiołowej reakcji, ale nie doczekał się jej. Chciał ze śmiechem poobserwować jej wściekłość, po czym mógłby ją ładnie przeprosić i po chwili dąsania się, że nie dostrzegła tego wcześniej, puściłaby mu to płazem jak zawsze. Wtedy podziękowałby jej i odwdzięczył się paroma słodkościami, które otrzymał. Byłoby to prostsze niż przerwanie jej milczenia.
– Lanuś... nie gniewaj się... chciałem tylko wiedzieć, jak byś postąpiła i... – przestał się tłumaczyć, gdy niespodziewanie został mocno objęty przez dziewczynę.
– Mimo wszystko cieszę się, że to tylko twoje głupie żarty, ale serio – oderwała się od niego na odległość wyprostowanych rąk, które mocno zaciskała na jego przedramionach – Nigdy nie rób czegoś takiego ponownie, zrozumiano? – srogo na niego spojrzała, a chłopak kiwnął głową niczym dziecko, które przestraszyło swoją mamę nagłym zniknięciem i dostało przestrogę, aby zawsze trzymać się blisko swojej opiekunki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top