Drobna zmiana
– Podjąłeś dobrą decyzję – pochwalił Jacka kapitan, stojąc spokojnie obok niego. Patrzyli jak podrzucają chłopaka, który strzelił zwycięskiego gola. To był jego pierwszy w życiu gol podczas meczu. Nigdy wcześniej nie odważył się i wolał podawać Jackowi, który bez wahania to wykorzystywał, teraz jednak odpłacił mu się.
– Będzie miał w końcu ciekawszą historię do opowiedzenia swojej mamie – zaśmiał się i napił trochę soku. Pomimo, że mecz był wyczerpujący, drużynie nie brakowało energii do świętowania. W końcu to oznaczało, że trafili do finału.
– Czyżbyś żałował, że to nie ciebie noszą na rękach? – kapitan widział cień smutku w jego uśmiechu.
– Jak diabli! – odparł i wziął potężny łyk, kończąc sok. Rozbawiony kapitan poklepał go po ramieniu.
– Ona i tak będzie z ciebie dumna – dodał pogodnie.
– Jeśli w ogóle mnie jeszcze rozpozna… – powiedział rozgoryczony, przerzucając torbę przez ramię i kierując się do wyjścia.
– Jack, daj spokój. Właśnie dla takiego zachowania nie chciała głośno mówić o utracie pamięci. – poszedł za nim do wyjścia. – Podejrzewała, że ludzie będą ją inaczej traktować, jak odkryją, że ich nie pamięta. Wyobraź sobie, jak jest jej trudno… Wiesz, jakie to uczucie kiedy czujesz się nieswojo pomiędzy ludźmi, których nie znasz, a oni wiedzą o tobie wszystko?
– A ty wiesz?! – wrzasnął Jack, zatrzymując się. – Mówisz, jakbyś znał to uczucie – spojrzał mu w oczy, pokazując, że równie ciężko było mu zaakceptować tę sytuację. Will postanowił odpuścić i zostawił go samego. Chłopak potrzebował przestrzeni wolnej od ludzi, aby mógł przemyśleć wszystko na spokojnie. Trapiło go chociażby pytanie, jak powinien się teraz zachowywać względem dziewczyny? “Udawać, że nic się nie stało i śmiać się jak zawsze? Zachowywać się, jakby byśmy byli nieznajomymi i próbować zaprzyjaźnić się od początku? Co jeśli ona już nie chce się przyjaźnić? Jeśli chciała utrzymać pozory, że nic się nie zmieniło, dlatego mi odpowiadała, kiedy się do niej odezwałem?”
– To z pewnością pokochasz – Jack nacisnął guzik na automacie, a dotychczas zastanawiająca się nad wyborem dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona. Nie rozmawiali od ostatniej wizyty u higienistki. Mimo tego, dziewczyna wyjęła opakowanie czekoladowych kulek i podziękowała uśmiechem. “Kiedyś rzuciłaby tekstem typu Czy to nie oczywiste? i zadziornie by się uśmiechnęła. Teraz jednak nie jest tą samą osobą, prawda?” Jack pogłaskał ją na głowie i odszedł bez słowa. Laney patrzyła w ślad za nim smutnym wzrokiem, ale nie ważyła się go zatrzymać. Wiedziała, że raniła go obecna rzeczywistość, jakiej wcześniej nie chciał do siebie dopuścić. Zaraz jednak podeszła do niej Marre i zaczęły rozmawiać.
“Laney to Laney. Co by się nie zadziało, to dalej będzie ta sama osoba”, próbował sobie wmówić, że wszystko, nawet jeśli nie po staremu, to dalej się jakoś potoczy. “Trochę się zmieniła, prawda. Jej zachowanie przeszło przemianę, ale to nie do końca jest takie złe. W końcu więcej się uśmiecha, śmieje, nawiązuje nowe przyjaźnie, robi to, co chciała urzeczywistnić od dawna… Czy taka zmiana jest zła? Może nie pamięta, ale niektóre zachowania nigdy się nie zmienią. Jej upodobania pozostają te same. Jej barwa głosu. Jej oczy. Jej cudowne palce, które dalej tworzą te same piękne dzieła. Każdy człowiek się zmienia z czasem, to normalna kolej rzeczy. Niektóre jednak rzeczy w człowieku nigdy się nie zmieniają, to też normalne…”
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top