1. Wielu na jedną
- Powitajcie Emimi! - usłyszałam i wyszłam pospiesznie z ukrycia.
Rozbrzmiały wtedy piski fanek oraz nawoływania fanów. Ach, to jest moje życie! Bycie w centrum uwagi innych ludzi i móc ich poznawać. I to jedynie dlatego, że nagrywam śmieszne, wielotematyczne filmiki na YouTube'a! To się nazywa bycie niezwykłą osobą, czyż nie?
Usiadłam przy panu, który miał ze mną przeprowadzić rozmowę na sam początek. Oczywiście był też tłumacz, który tłumaczył każde nasze zdanie, aby wszyscy siebie wzajemnie rozumieli.
Nasza rozmowa przeszła całkiem gładko oraz zabawnie. Gdyby nie człowiek, który wytrwale tłumaczył i starał się nie dusić ze śmiechu, kompletnie by to nie wyszło, jak chciałam.
Następnie bym tak zwany fanmeeting. Moja ulubiona część, gdy mogę porozmawiać chociaż z częścią tych, którzy mnie kochają. Podzielić się przemyśleniami na żywo, a nie drętwo w komentarzach z internetu. Nawet niektórzy mnie uczyli na szybko koreańskich słów!
Można? Można!
- Dziękuję wam bardzo! - zaczęłam pożegnanie. - Niestety muszę już zmykać do swoich spraw. - tłumacz. - Bardzo mi było miło was wszystkich tutaj spotkać. - tłumacz. - I pamiętajcie, ja jeszcze w przyszłym roku tutaj na pewno zawitam! - tłumacz. - Do zobaczenia, papa!
Mam nadzieję, że nie tylko mnie już po pewnym czasie wkurzał ten pan "translate google".
I zaczęłam iść w stronę schodków, aby móc przejść jeszcze ostatni raz obok nich, przybić im piątkę lub zobaczyć z bliska ich uśmiechy. Oczywiście...
O nie!
Akcja była tak szybka, że nie wiedziałam jak wylądowałam na czymś niby twardym, ale nie była to zdecydowanie podłoga.
- O mój Boże! - zerwałam się i co się okazało? Usiadłam właśnie okrakiem na jakimś chłopaku! - J-ja przepraszam!
Dookoła zaczęły roznosić się chichoty pomieszane z innymi reakcjami, jednak nie potrafiłam rozpoznać czy to było przez niezadowolenie czy wręcz odwrotnie.
Wróciłam wzrokiem z tłumu na chłopaka. Nie za bardzo widziałam jego twarz, ponieważ był w masce. Jednak coś jego rysy mi mówiły... Te niebieskie włosy...
O szlag...
Wstałam prędko, otrzepałam się z nieistniejącego kurzu, ostatni raz rozejrzałam się po nagrywających ludziach i podałam chłopakowi rękę.
- Nie, dzięki. Wstaję sam. - i rzeczywiście zrobił tak, jak powiedział. Mimo maski wiedziałam, że cała sytuacja go zawstydziła.
A może by tak...
- Chodź! - złapałam go za rękaw i pobiegłam z nim do wyjścia. W drzwiach jedynie pomagałam ostatni raz do tłumu i zamknęłam drzwi.
Odetchnęłam z ulgą, opierając się o nie plecami i przymknęłam oczy. Nie myślałam czy to dobry pomysł czy nie. Tłum pewnie już rozpoznał chłopaka, który leżał nagle pod mną, jak potknęłam się na schodach.
Co za akcja... Aż szkoda słów.
Otworzyłam oczy, a mój wzrok od razu wylądował na zamaskowanym chłopaku. On też mi się przyglądał, jednak szybko zaczął się interesować wszystkim innym dookoła, chowając sobie w kieszenie jeansów.
- Jesteś Yeonjun, prawda?
Spojrzał na mnie rozszerzonymi oczami, widocznie nie spodziewając się tego pytania. Pokiwał głową, że mam rację. No teraz poczułam się, jakbym była w kompletnej kropce. Uciekłam razem z koreańskim idolem ze spotkania, bo wylądowałam na nim okrakiem.
- Przepraszam za ten... Mały wypadek. - powiedziałam, ukazując moją skruchę.
- Nic się nie stało. - spojrzał w bok, drapiąc się z tyłu głowy.
- Może jakoś ci to wynagrodzić? Albo przynajmniej pomóc ci się wydostać niepostrzeżenie?
- Dzięki. - pomachał przecząco głową. Nie przyjmuje mojej pomocnej dłoni.
Czegoś się boi?
- Możliwe, że zaraz przy wejściu napadną cię fani, daj sobie pomóc... - stanęłam tak, aby móc mu spojrzeć w oczy. - Przyjmij moją pomoc, bo sobie tego nigdy nie wybaczę...
Chłopak chyba zamyślił się, wpatrzony w moje oczy. Sama na początku nie umiałam się poddać od nich, nie wiem dlaczego...
- Emimi? - usłyszałam z głębi korytarza.
Był to mój w pół ochroniarz, w pół przyjaciel. Odwróciłam wzrok, a ten akurat się pojawił zza rogu. Yeonjun też tam spojrzał. Ale minę miał piękną, jakby wyrwało go z innego filmu. Aż się cicho zaśmiałam, widząc go kątem oka.
- Wracając do sprawy - wytarłam kącik oka. - Potrzebujemy twojej pomocy. Na teraz - pokazałam kciukiem na niebieskowłosego. - Trzeba go niepostrzeżenie zaprowadzić do jakiegoś nowe rzucającego się w oczy samochodu.
- No... Jasne? - powiedział, przyglądając się zamaskowanemu Koreańczykowi.
- I pójdę z wami - odparłam, po czym złapałam nowego znajomego za rękaw i zaczęłam sama prowadzić do wyjścia awaryjnego. - Jesteś jakimś samochodem?
- Nie, wziąłem taxi...
- To zamów, ja się z nimi nie dogadam.
Spojrzał na mnie zdezorientowany. Przyłożyłam dłoń, robiąc z niej telefon i szepnęłam "taxi".
- Aaaa, sorki. Rozumiem. - zaśmiał się zdenerwowany wpadką i zaczął szukać w telefonie numerów. Gdy już znalazł, przyłożył telefon do ucha i zdjął maskę.
O mój Boże, jakie te usta z bliska są cudowne...
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, od razu uciekliśmy spojrzeniami w drugie strony. Tyle, że Yeonjun mógł wtedy spojrzeć na ścianę, ja natomiast zetknęłam się z moim bliskim ochroniarzem. Więc uciekłam spojrzeniem na podłogę...
- Taxi będzie za... Pięć minut. Pięć? - spojrzał przed siebie zamyślony. - Tak, pięć.
Pewnie liczył po kolei liczby po angielsku...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top