Rozdział 7
"Nie możemy ustalić dokładnego momentu, kiedy kształtuje się przyjaźń.
Jak przy napełnianiu naczynia kropla po kropli znajdzie się wreszcie kropla, która przelewa naczynie, tak w serii życzliwości jest jedna ostatnia, która przepełnia serce."
-----------------------------
- Najwyraźniej on potrafi ci poprawić humor- Deidara palnął wskazując na Hidana, a po chwili na Tobiego, który przyszedł za nim- on z tego, co słyszałem, też, bo pozwoliłaś mu wejść do pokoju i porozmawiać! To mi się obrywa...
- Oi!- krzyknął Hidan wskazując na świeży szew na swojej szyi- Ty tu nie pierdol o obrywaniu, co? Spierdoliłeś stąd i...
- O co ci chodzi, Hidan?! Znalazłeś sobie kolejną zabaweczkę?! Ostatnia dziewczyna, która była zakładniczką i trafiła w twoje ręce...
- Stul pysk! - Hidan krzyknął- To było co innego, więc na Jashina, zamknij mordę, bo nie ręczę za siebie!
- O co... chodzi..?- zapytała niepewnie Ayame
- Zabił ją- powiedział Deidara chłodnym tonem- i nie spieszył się z tym. Musiał po dotykać, walnąć gadkę, że to dla Jashina.
- Powiedziałem!- Hidan sięgnął po swoją kosę i zrobił krok w stronę Deidary- Zapierdolę cię, jak Jashina kocham!
- Stój!- Ayame go zatrzymała i spojrzała na Deidarę- A ty...
- Nie mam nic do dodania.
Poszedł do swojego pokoju, a dziewczyna zawahała się chwilę i poszła za nim.
- Po chuj tam idziesz?- Hidan zawołał- A tamta nic nie znaczyła, musiała zginąć, jesteśmy kurwa Akatsuki, a nie bohaterami z książeczki dla geninów, no kurwa! Myślę, że ludzie, których Deidara powoli rozsadzał małymi bombami też nie byli zachwyceni.
Ayame bez słowa weszła do pokoju Deidary, który stał przy drzwiach, bo słyszał jej zbliżające się kroki. Zamknęła za sobą, oparła się plecami o ścianę i spojrzała na niego pytająco.
- Deidara, o co chodzi... wiem, że dziś byłam...
Chłopak niespodziewanie zbliżył się i ją pocałował. Jego długa grzywka delikatnie muskała jej policzki, po chwili położyła ręce na jego klatce i delikatnie od siebie odsunęła. Nie wiedziała co powiedzieć i próbowała uspokoić oddech.
- Sam nie jestem pewien o co chodzi, Ayame.
- P... Pocałowałeś mnie...
- Ayame, ja... Nie wiedziałem dzisiaj co ci odpowiedzieć. Gdybyś będąc przy mnie chciała uciec, pewnie bym dla ciebie zaryzykował i pozwolił na to. Potrzebują mnie tutaj, więc Pain niechętnie by mnie zabił. A koniec końców jestem nastawiony, że któraś z misji będzie i tak samobójcza. Po prostu...- spojrzał jej w oczy stojąc nadal blisko- Chcę dla ciebie dobrze, Ayame, poczułem zazdrość widząc cię z Hidanem, a Tobi powiedział, że rozchmurzyłaś się po jego żartach. Ja nie potrafiłem nawet ci odpowiedzieć dzisiaj rano...
- Teraz ja nie wiem, co powiedzieć... A dziś byłam rozdrażniona, bo... dobija mnie to wszystko, a pojutrze są moje urodziny... i nie spędzę ich ze swoimi rodzicami. Są jacy są i często urywałam się z domu, ale... Mimo wszystko to rodzice, no i moja siostra...
- No to... Tym razem spędzisz urodziny w gronie przestępców poszukiwanych listami gończymi- uśmiechnął się- a jeśli będziesz chciała wyjść to...
- Już Hidan ogarnął tego kwestię, to znaczy- westchnęła i pokiwała głową, widząc, że Deidara się cofnął- to nie tak, po prostu... Daj mi pomyśleć, dobrze? Zaskoczyłeś mnie.
- Hidan to psychol. Nie jest w stanie pokochać nikogo poza sobą!
- Nie oceniaj pochopnie- zmarszczyła brwi- czasem niektórzy wolą się ukrywać z tym, jacy potrafią być na prawdę. Pójdę już.
Wyszła z pokoju i usłyszała za sobą jak chłopak rzuca czymś o ścianę. Idąc do swojego pokoju, dziewczyna delikatnie dotknęła swoich ust, co nie umknęło uwadze Hidana, który obserwował ją z kuchni. Przy swoich drzwiach się zawahała i poszła do Konan.
- Proszę!
Usłyszała ze środka pomieszczenia i weszła do środka.
-Najwyraźniej nawet na chwilę nie mogę się ruszyć, żeby czegoś nie odwalili- Konan westchnęła odwieszając pelerynę Akatsuki na wieszak- strasznie dużo zamieszania wokół ciebie, Ayame.
- Ja właśnie... Yhh- opadła na łóżko i dotknęła swoich ust- pocałował mnie...
- Który?
- Ej!- zmarszczyła brwi- No... Deidara.
- Deidara? Hmm śmiały się zrobił. Coś mu odpowiedziałaś?
- Nie... Nie wiem co... A ty..?
- Itachi jest zupełnie inny, gdy się go bliżej pozna. Nawet czasem się zaśmieje. Chyba dziś dałam mu do zrozumienia...- Konan lekko uśmiechnęła się do siebie- Teraz zaczynam wszystko inaczej postrzegać, ale... Nie mogę zapomnieć kim jesteśmy i że emocje z czasem mogą utrudniać.
- Ej, nie łap wątpliwości, nie teraz, gdy coś ruszyło.
- A ty?- usiadła obok na łóżku- Co planujesz?
- Nie mam zielonego pojęcia. Jakoś... Yhh to głupie, ale...
- Myślisz o Hidanie?
- Ale on jest przecież kompletnym kretynem... Nie, ja w sumie nie wiem o kim myślę... Deidara dzisiaj hmm, nie wiem, Konan. Nie planowałam tego wszystkiego.
- No, tego nie da się zaplanować.
- Poza tym, pojutrze są moje urodziny, więc rano byłam rozdrażniona i oberwało się Deidarze i...
- No to będziemy świętować.
- Nie nie, nie trzeba. Dla niektórych to może być irytujące i w ogóle... Hmm poza tym pójdę zrobić jedzenie, bo robi się późno.
- Ja idę się przejść, nie będzie mnie na kolacji.
- Ok.
Ayame poszła do kuchni i przygotowała curry na obiadokolację. Gdy kończyła, pojawił się Hidan. Dziewczyna szybko odwróciła wzrok, gdy tylko jego fioletowe oczy się w nią wgapiły. Sięgnął do lodówki po sok pomarańczowy, stanął tuż przy Ayame i sięgnął do górnej szafki po szklankę, delikatnie przywierając biodrem do jej biodra. Spojrzała na niego pytająco a on się uśmiechnął i się odsunął.
- Co? Nalewam sobie sok.
- Mhmm- znów wlepiła wzrok w curry, które ciągle nerwowo mieszała
- Ładnie pachnie- Hidan znów podszedł i pochylił się nad garnkiem, gdy uniósł głowę jego twarz była blisko twarzy dziewczyny- kiedy będzie gotowe?
- Z... Za chwilę.
- Lubiłem kuchnię mojej mamy, jej curry pachniało podobnie.
Odsunął się, a Ayame wypuściła powietrze z płuc i westchnęła. Hidan miał ochotę dogryźć o Deidarzę, bo domyślał się, co się stało, ale się jakimś cudem powstrzymał. Obserwował jak dziewczyna dodaje ostatnie przyprawy i wyciąga miski z szafki. Zawołał.
- Ej, głąby, jedzenie!
Zaczęli się schodzić i nakładać sobie porcje. Konan wyszła ze swojego pokoju.
- Idę coś załatwić, a wy macie być grzeczni- zawołała- poza tym Ayame ma pojutrze urodziny.
Uśmiechnęła się i wyszła. Ayame westchnęła siadając przy stole.
- Urodziny to nic takiego, nie przejmujcie się.
- No ja myślę- burknął Kakuzu- mam nadzieję że nie uszczuplą naszego funduszu. Żeby nikt nie miał debilnych pomysłów.
- Taaa, ale curry to ci smakuje i to osobno gotowane, wege- odpowiedział Hidan- i musimy oglądać ten twój ryj.
- Hidan, nie przeginaj, bo tym razem gdzieś ci schowam głowę!
- A spierdalaj!
Deidara usiadł obok Ayame i się uśmiechnął. Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem lekko speszona, a siedzący naprzeciwko niej Hidan głośno chrząknął. Kisame wyczuł napięcie i zaczął temat.
- To ile lat będziesz mieć, Ayame?
- Dwadzieścia.
- Używasz jakiś jutsu poza medycznymi?
- Kilka technik drewna, nic specjalnego.
- A pieczęci- wtrącił Kakuzu
- Nie. Nie jestem w tym dobra. Moja siostra tworzy pieczęci i potrafi nawet po chakrze drugiej osoby poznać czy kłamie. Ja jestem tą gorszą siostrą.
- Widzisz Hidan- Kakuzu zaczął- wziąłeś nie...
- Japa, Kakuzu. Pierdole, Ayame nie jest bezpańskim psem, którego ktoś przywlekł do domu, no kurwa. Nie jest przedmiotem, jest człowiekiem. Może nie ma umiejętności jak siostra, ale gotuje najlepiej.
- Hidan- Itachi spojrzał na niego chłodno- co ty chrzanisz..?
- A źle gotuje?
- Nie o to... Nieważne. Dziękuję- Uchiha wstał od stołu i odniósł miskę do zlewu- pójdę już.
Wszyscy się rozeszli, Hidan został przy stole i dłubał sobie w zębach wykałaczką obserwując Deidarę, który też został. Ayame skończyła jeść i wstała od stołu, Deidara też wstał.
- Zostaw, ja pozmywam.
- Ej- Hidan się poderwał i podszedł do zlewu- kurwa, ja dziś pozmywam. Dawno tego nie robiłem.
- Ok- Deidara przytaknął- skoro tak bardzo chcesz.
- W takim razie ja pójdę do siebie- Ayame westchnęła, a Deidara poszedł za nią
- Możemy jeszcze porozmawiać?
- Hmm ok...
Hidan zacisnął dłonie na jednej z misek i przeklął pod nosem.
- Kurrrwa i po chuj się do tego rwałem, jebany kretyn.
Ayame usiadła na łóżku, a Diedara nerwowo krążył, aż usiadł niepewnie obok niej.
- Ai-chan, co do dzisiaj... Ja wiem, że okoliczności są dziwne, ale... Nie chcę cię do siebie zrazić, może po prostu... - nerwowo się uśmiechał i poprawiał grzywkę- Takie tempo jakie chcesz...
- Deidara...- uśmiechnęła się, w tamtej chwili był cholernie uroczy- Ja nie wiem co mam myśleć w tej całej sytuacji. Czy w ogóle będąc czymś w stylu zakładniczki można być szczęśliwą...
- Chciałbym...- zbliżył się do niej i obserwował jej reakcję- Żebyś się czuła dobrze...
- Ja... Jestem tu cholernie samotna- dziewczyna posmutniała- nie jestem pewna czego kto ode mnie chce... A ja po prostu potrzebuję czasem... Porozmawiać nie obawiając się czy coś się przez to stanie i...
Otarł łzę z jej policzka, zbliżył usta do jej ust i ją znów pocałował. Ayame nie była pewna czy sama odchyliła się na łóżku do tyłu podpierając się łokciami, czy Deidara delikatnie na nią napierał. Pogładził ją po policzku i niepewnie powędrował dłonią do jej szyi. Poczuła język z ust z jego dłoni, cicho jęknęła.
- To... To dziwne, twoje dłonie...
- Jeśli to dla ciebie jest nieprzyjemne...
- Nie..
Znów się całowali, a jego dłoń pieściła jej szyję. Rozluźniła się, pierwszy raz od czasu porwania. Nie zastanawiała się w tamtej chwili nad emocjami, było to niesamowicie odprężające i przyjemne. Chłopak był nad nią i spojrzał w jej ciemne oczy. Ayame nie protestowała gdy zaczął jej wkładać rękę pod bluzkę, a przez język na dłoni, jej oddech przyspieszył.
- Ai-chan... Nie za szybko..? Wiesz, dopiero...
Nie zdążył dokończyć mówić, gdy drzwi pokoju otworzyły się z impetem. Ayame i Deidara odskoczyli od siebie, dziewczyna pociągnęła w dół koszulkę. Hidan zacisnął szczękę, a po chwili się odezwał.
- Chciałem zapytać... Gdzie odstawić te jebane miski.
- Przecież do szafki przy lodówce- Deidara odpowiedział
- Nie ciebie się kurwa pytałem, więc zamknij pysk zanim cię na Jashina zapierdolę.
- Tam jest ich miejsce. Szafka przy lodówce- powiedziała Ayame
- Aha- powiedział Hidan trzymając w dłoni miskę, którą ścisnął tak mocno, że roztrzaskała się na kawałeczki, na jego dłoniach pojawiła się krew- kurwa!
- Zaczekaj- Ayame szybko wstała i do niego podeszła- zajmę się tym. Deidara, pójdziesz po miotłę?
- Taaa... Nie musisz go leczyć, jego rany szybko się goją.
- Wiem- powiedziała, zanim Hidan wybuchł- ale chcę ćwiczyć umiejętności.
Deidara poszedł do małego składziku, a Ayame przyspieszyła gojenie kilku małych ran na dłoniach Hidana i wyjęła z nich małe kawałki porcelany.
- I już- uśmiechnęła się
- Zajebiście. Może jakoś dawaj znać, gdy się gzisz z kimś w pokoju.
- Zazdrosny?
- Spierdalaj- burknął- idę schować te jebane miski.
Deidara przyszedł i zamiótł bałagan. Gdy się wyprostował powiedział do dziewczyny.
- Pójdę już do siebie, chyba, że chcesz...
- Nie, może... Tak będzie lepiej.
Zamknęła drzwi i padła na łóżko. Miała gęsią skórkę, gdy pomyślała o dłoniach Deidary. Hidan kilka razy podszedł do jej drzwi i chciał zapukać, ale koniec końców poszedł pod prysznic, gdzie się wkurzał i przeklinał. Gdy wyszedł, zobaczył Kisame pijącego herbatę na kanapie.
- Yo, Hidan, co tak łazisz jak zbłąkana owieczka?
- Spierdalaj- poczochrał ręcznikiem mokre włosy
- Łagodniejesz, Hidan, normalnie byś się na mnie rzucił.
- Oj pierdol się, wszyscy się przypierdalacie. Może mam kurwa jakąś niestrawność i chuj wam do tego.
- Niestrawność po obiadkach Ayame?
- Pierdol się.
- Ja tu tylko piję herbatkę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top