Rozdział 6

"Mogłaby zamknąć oczy, udawać,
że wszystko jest w porządku.

Wiedziała jednak,

że nie da się żyć z zamkniętymi oczami."

------------


Ayame krzątała się po kuchni i przygotowywała śniadanie dla wszystkich. Był wczesny poranek, ale nie chciało jej się spać, kulki ziołowe przygotowane przez Tobiego pomogły aż nieprawdopodobnie szybko. W całym salonie pachniało naleśnikami i syropem klonowym, Kisame wstał jako pierwszy. 

- O, wow, jesteś już zdrowa? 

- Czuję się całkiem dobrze. 

- Czyli jednak jakieś zdolności lecznicze się w tobie obudziły, jak mnie coś złapie to też poproszę o taki napar.

- Właściwie to...- chciała powiedzieć, że kulki dostała od Tobiego, ale w jednej chwili dotarło do niej, że może to wzbudzić podejrzenia, w końcu był "naczelnym głupkiem" Akatsuki- Dobrze, będę cię ratować. 

Gdy skończyła przygotowywać śniadanie, Kisame zawołał resztę. Wszyscy byli zdziwieni, że dziewczyna tak szybko wyzdrowiała. Kakuzu zabrał śniadanie do siebie, na chwilę przemknął gdzieś Zetsu, Tobi chwycił talerz i gdzieś wybiegł, Deidara usiadł przy stole obok miejsca, gdzie Ayame postawiła swój kubek. Wyjątkowo dołączył do nich Itachi, ale jak zazwyczaj, milczał. Z jednego z korytarzy wyszedł czerwonowłosy chłopak, o którym Ayame już prawie zapomniała, po czym na ich widok zawrócił. Deidara zawołał.

- Ej, Sasori, chodź do nas! 

- Może nie smakuje mu moje jedzenie- Ayame powiedziała pod nosem, a Deidara odpowiedział

- Emm Sasori nie je.

- Jak to..?

- To...Bardziej skomplikowane. Oi, Sasori, chodź!

- Nie mam ochoty poznawać nowych osób- Sasori bąknął i zawrócił 

- Cóż- wtrącił Itachi, ku zdziwieniu wszystkich- pewnie potrzebuje czasu. Nie każdy jest od razu wylewny. 

- Słucham?- Konan poczuła się urażona- Wydaje mi się, że przestałeś narzekać na jedzenie, odkąd jest z nami Ayame.

- Gomen, nie do końca chciałem cię obrazić. Bardziej miałem na myśli Tobiego wieszającego się na wszystkich. 

- Ach... Ok- niebiesko włosa lekko się speszyła- dzisiaj mamy ciszę. Zetsu patroluje okolicę, możecie się zająć swoimi sprawami, jeśli takie macie. 

- Muszę załatwić jedną sprawę w Wiosce Liścia- Itachi spojrzał na Kisame- co ty na to?

- Itachi, chciałem w końcu odpocząć, ostatnio ciągle coś...

- Ja pójdę- Konan powiedziała- załatwię od razu jedną sprawę dla Paina. 

Ayame posłała uśmiech do Konan, która zdawała się być nie wzruszona. Uzumaki szybko skończyła jeść i poszła pozmywać, a niebiesko włosa razem z Itachim poszli się przygotować do wyjścia. 

- Haaaa, a co tak pięknie pachnie?- Hidan wyszedł z łazienki w samym ręczniku zawiniętym w pasie- Czyżby naleśniki? 

- Za chwilę się zrzygam- palnął Deidara- weź się ubierz.

Hidan podszedł bliżej i wyszczerzył zęby. 

- A co Dei? Boisz się wpaść w kompleksy, gdy ręcznik mi spadnie? Hahaaa!

- Przymknij się, durniu. Ubierz się, przy damie nie wypada paradować w samym ręczniku. 

Ayame błądziła wzrokiem wszędzie dookoła, a chłopak zauważył ją dopiero teraz.

- Ayame, już wyzdrowiałaś? No tak, w końcu przestało walić rybą w kuchni.

- H... Hidan- speszona wydukała- ubierz się...

- A co, boisz się, że znów ci się przyśnię?- oblizał i przygryzł dolną wargę- Niech będzie.

Poszedł do siebie, a Deidara chrząknął i niepewnie zapytał.

- O co mu chodziło ze snem..?

- Co? Nie wiem, to kretyn, mogło mu chodzić o cokolwiek.

- Mhmm... Ai-chan, może dzisiaj potrenujemy? 

- Też będziesz do mnie tak mówić? 

- W sumie może tak będzie lepiej, na wypadek gdyby ktoś jednak cię szukał. 

- A jeśli będą mnie szukać...- nagle coś pękło w dziewczynie, nie była pewna, czy to zmęczenie po chorobie, czy to, że po podliczeniu dni, które tam spędziła, wychodziło, że pojutrze są jej urodziny, w jej głosie było czuć irytację- Jeśli jakoś mnie znajdą, to co? Zabijecie ich..? Zabijecie... mnie? Jeśli będę chciała wrócić do domu, do rodziny?

Spojrzała na niego z wyrzutem, a chłopak pokiwał głową nie widząc co powiedzieć. W tamtej chwili żałował, że jest z nią sam na sam, że nie ma obok nikogo, kto by odpowiedział łagodząco lub by to obrócił w żart. Czekała na jego odpowiedź.

- Tak...?

- Ayame, słuchaj...

- Yhhh... Nie będę tego słuchać!

W jej oczach pojawiły się łzy i pobiegła do swojego pokoju trzaskając drzwiami. 

- Te, spodnie przy niej ściągnąłeś że z płaczem wybiegła?- Hidan palnął- Też bym się popłakał na jego widok, na Jashina hahaaa!

- Zamknij się!- Deidara krzyknął- Wszyscy się tu kręcicie, a jak trzeba, to nikogo nie ma. 

- Te, młody, nie gorączkuj się tak. 

Blondyn podszedł do drzwi pokoju Ayame i zapukał.

- Ai-chan, porozmawiajmy...

- Odwalcie się wszyscy!!

- Chyba zaczekam, aż Konan wróci.

Deidara westchnął i spojrzał z wyrzutem na Hidana, który zajadał naleśniki z syropem klonowym. 

- Nie mogłeś się pojawić chwilę wcześniej, żeby to na ciebie się wkurzyła?

Hidan rozłożył ręce, a Deidara poszedł do siebie mijając Tobiego.

- Deidaraaaa senpaaaaai! Zaczekaj! Co się stało senpai?

- Yhh nic. Chodzi o Ayame... Przestaje sobie radzić z sytuacją. 

- Ojoooj, Tobi pójdzie porozmawia!

Hidan podsłuchał, ale nie przestawał jeść. Widział, jak Deidara kiwa głową i idzie na salę treningową, po czym zawrócił i poszedł w stronę wyjścia.

- Tutaj eksplozje będą za małe.

- Deeei, ty znowu o swoim ptaszku?- Hidan się zaśmiał

- Tak, nie chcę cię wpędzić w kompleksy.

Wyszedł poirytowany, a Tobi zapukał do pokoju dziewczyny.

- Aaaai-chan! Tobi chce wejść!- po chwili ciszy znów zapukał- Tobi wchodzi!

Wszedł do pokoju. Dziewczyna leżała na łóżku okryta kołdrą, usłyszała dźwięk zamka w drzwiach. Tobi zmienił ton.

- Ai-chan, co się stało?- usiadł przy łóżku- Pierwsza zasada shinobi: to, że się schowasz pod kołdrą, lub zakryjesz oczy, nie oznacza, że znikasz. Słyszałaś o tym? To ważne.

Usłyszał cichy chichot spod kołdry i sam się uśmiechnął. 

- To jak już cię zdemaskowałem, możesz powiedzieć, co się stało?

- Nie. Czemu zamknąłeś drzwi?

- Żeby nikt nie wparował do pokoju. 

Wyszła spod kołdry, jej czerwone włosy były poczochrane, a oczy nadal pełne łez. Jej dolna warga delikatnie zadrgała. 

- Możesz zdjąć maskę, skoro drzwi są zamknięte. 

- Nie ma pod nią nic ciekawego, widziałaś. 

- Byłam na tyle zdziwiona, że...

- Prawie same blizny. Nie odwracaj uwagi od mojego pytania.

- Ja... - niekontrolowanie się rozpłakała- Ja...

- Już już- pogładził ją po głowie- shinobi nie płaczą, pamiętaj.

- Dotarło do mnie w jakiej jestem sytuacji. Zapytała Deidarę, co się stanie, jeśli będą mnie szukać i natrafią na trop, czy wtedy... czy ich...- załkała- a gdybym nagle chciała uciec... Konan przysięgła Painowi, że mnie wtedy zabije... A jakoś przez chwilę miałam poczucie, że mnie kilkoro z was lubi, że stałam się częścią was i...

- My też nie możemy wrócić- wtrącił Tobi- myślisz, że czasem to nie jest męczące? Tak, jesteśmy wyrzutkami, ale każdy z nas miał kogoś, kto chciał za nim pójść, kto na nas czeka...

- A ty?

- Ja nie mam już nic. Straciłem kogoś, kogo kochałem, nie mogłem jej ochronić...

- Dlatego się ukrywasz?

- To bardziej złożone. Ale widzisz... Jakoś tu żyjemy i...

- Możecie wychodzić, kiedy chcecie pomiędzy misjami! Ja tu siedzę jak w więzieniu...

- Ale żyjesz. Taka jest cena. 

- Myślisz, że w ten sposób mnie uspokoisz..?

- Przestałaś łkać i się odezwałaś, więc... Chyba działa, nie?

- Baaaka- lekko się uśmiechnęła- nie wiem jak sobie z tym poradzić. Czuję się... Oszukana. Ale tak na prawdę oszukałam sama siebie, bo was polubiłam i wydawało mi się za dużo chyba i...

- Ja cię na prawdę lubię. Ale nie zmienia to mojego podejścia do zasad, które tu panują. Jesteś promykiem, albo raczej płomykiem, patrząc na twój charakter, wprowadziłaś tu trochę życia. Przez posiłki, które gotujesz dla nas, zmieniła się atmosfera. Chwilami te głupki żartują i się śmieją przy stole, a wcześniej każdy gotował dla siebie, lub jadł w okolicy. Kisame tylko próbował czasem coś ugotować i zmusić ich do obiadków, ale cóż, twoje są smaczniejsze. Dużo się uśmiechasz i gdy byłaś chora, to połowa Akatsuki zastanawiała się, jak ci pomóc. Przypominasz mi kogoś... 

- Tobi...

Spojrzała na niego i uniosła brwi siadając na brzegu łóżka i pochylając się nad nim. Powoli, niepewnie sięgnęła do maski Tobiego. Podniósł dłoń, żeby powstrzymać dziewczynę, ale odpuścił. Spojrzała na jego twarz, która do połowy była pokryta bliznami, jego oczy były czarne, a usta delikatne, mimo blizn, teraz widziała, że jest starszy, niż jej się wydawało. 

- Mówiłem... Nic specjalnego- odwrócił głowę w stronę blizn i zmarszczył brwi- już...

- Tobi- weszła mu w słowo i ku jego zaskoczeniu pogładziła jego nierówny od blizn policzek kiwając głową- kto ci to zrobił..? Wydaje mi się, że nie musisz się chować za tą maską i...

- Zrobiłem to, żeby chronić przyjaciół... Ale i tak wszystko poszło źle- zacisnął zęby- muszę zostać w tej masce. Nikt więcej poza tymi, którzy muszą, nie może wiedzieć, kim jestem. I poza tobą, ale to był hm przypadek...

- Moje życie składa się z pokręconych przypadków.  

- Przysięgnij, że nikomu nie powiesz. To by mogło ci zaszkodzić, świat shinobi nie jest kolorowy.

- Tobi... A ten przyjaciel, którego spotkałeś...

- Nie ochronił jej. 

- To ją ci przypominam, tak?

- Pójdę już.

Założył maskę i wyszedł z pokoju bez słowa. Ayame cicho westchnęła i próbowała sobie ułożyć wszystko w głowie. Zastanawiała się, ile czasu jest jeszcze w stanie wytrzymać. Bała się, co się stanie, jeśli jej rodzina znajdzie trop. Przyłożyła uchę do drzwi nasłuchując, czy ktoś jest w salonie. Cisza. Wyszła z pokoju i zobaczyła Hidana siedzącego przy stole i wpatrującego się w nią tak, jakby cały czas obserwował drzwi czekając aż wyjdzie. 

- Co zrobiłaś Tobiemu?

- Słucham?

- Poszedł szukać Deidary i nie rzucił przy tym żadnego wkurwiającego tekstu- wbił widelec w ostatniego naleśnika i obserwował dziewczynę, która podeszła do lodówki i wyjęła mała butelkę z wodą- Deidara zaczął mi pyskować, Tobi się przymknął, Kisame zagania wszystkich do wspólnych obiadków, Itachi usiadł przy stole i się odezwał. 

- I co to ma wspólnego ze mną?

- Ty mi powiedz. Zaczynam mieć jebane wrażenie, że mniej przeklinam. 

- Jeśli chcesz mi coś wytknąć...

- Czemu ryczałaś? 

- Daj mi spokój. 

- No mów, kurwa- złapał zdziwioną dziewczynę za nadgarstek i przyciągnął w swoją stronę, nie bała się go, nie była pewna, czy to przyzwyczajenie, do jego pochrzanionej osobowości, czy już było jej wszystko jedno- co się stało? 

- Jestem tu uwięziona. Nie?- wyszarpnęła rękę-Wy macie jakiś cel, zebraliście się po coś i to was łączy i jednocześnie nie możecie już zrezygnować. Ja nie chciałam tu być, a jeśli spróbuję uciec, to mnie zabijecie, więc... Czemu wstaję rano i zapieprzam do kuchni robić wam śniadanie, po cholerę to wszystko..? Żebym mogła tu zostać, bo inaczej zginę? Będę całe dnie grzecznie siedzieć pod ziemią to... Mam dosyć... Sam chciałeś na początku mnie zabić, może trzeba był...

- Pierdolisz, kurwa.

Wstał i złapał ją za rękę. Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę i lekko się speszyła, co w pierwszej chwili wprowadziło Hidana w zakłopotanie. Pociągnął ją za sobą do wyjścia. 

- Hidan, opaska, powinieneś mi założyć...

- Oh jebać to. 

Wykonał kilka pieczęci jedną ręką i wyszli z kryjówki. Dziewczynę oślepiło słońce, zerknęła za siebie, ale w skale nie było widać żadnego wejścia. Dookoła była zielona trawa, która zdawała się być miękka i aż chciało się na niej położyć. Blisko było kilka drzew, a w oddali widać było małą rzekę. 

- Tu jest... tak ładnie- uśmiechnęła się- powietrze pachnie...

- Widzisz? Więc przestań pierdolić, że zawsze będziesz w zamknięciu. Siedzimy w tym teraz razem, wiem wiem, ty nie miałaś wyboru- spojrzał na nią z udawanym znudzeniem- i to moja wina. Więc, na Jashina, wybacz mi lub mi nie wybaczaj i...

- Dlaczego mnie wyprowadziłeś z kryjówki? 

- Kurwa, bo masz zjebany humor, a nie mam ochoty jeść dziś przesolonego obiadu. A jak wpadniesz w depresję to znów będę musiał żreć na mieście. A co ty myślałaś? 

Nagle pod wpływem impulsu zrobiła krok w jego stronę i się do niego przytuliła.

- Oi! Co ty kurwa...- głośno przełknął ślinę- Co r... robisz? 

- Arigato.

- Przecież nie masz za co, spadaj. 

- Za to, że chciałeś poprawić mi humor.

- Yhh- skrzywił się i poczochrał jej włosy- po prostu chciałaś dotknąć mojej klaty.

- Baaaaka. Tylko sobie nie wyobrażaj za dużo!

- Co?! Nie no, kurwa, ja, to...

Uśmiechnęła się widząc pierwszy raz zmieszanie na twarzy Hidana i usiadła na trawie rozglądając się dookoła. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie tą okolicę, myślała, że dookoła będzie piach, lub goła ziemia.  

- Nie jesteś takim skończonym dupkiem jakiego udajesz.

- To z tobą jest coś nie tak- spojrzał na dziewczynę urażony

- Bo cię polubiłam? 

- Spieprzaj, nie wymusisz tego na mnie, nic nie powiem. 

Nagle usłyszała kroki. Zobaczyła Kakuzu, w którego oczach była czysta wściekłość. 

-HIDAN, CO ONA TU ROBI?!

- Oh spierdalaj!

Ayame zobaczyła jak Kakuzu wyciąga ostrze i przerażona myślała, że to już jej koniec. Ostrze błysnęło nad jej głową i poczuła kilka ciepłych kropel na twarzy. Gdy je otarła, zobaczyła na swoich dłoniach krew. Zobaczyła jak ciało Hidana upada na ziemię, a obok jego głowa. Dziewczyna krzyknęła.

- Nie! Hidan, nie..!- rozpłakała się i wstała- Kakuzu, czemu... Powinieneś mnie... To moja wina i...

- Możliwe, że będziesz następna- złapał dziewczynę mocno za ramię- a ty skończ szopkę. 

- Zapierdolę cię, Kakuzu! Ja pierdole, na Jashina, ale ból!

Ayame spojrzała na ciało Hidana, które się podniosło i chwyciło jego wkurzoną głowę. 

- Ale... - dziewczyna ciągnięta przez Kakuzu zerkała z niedowierzaniem na Hidana- Jak to możliwe...

- Jestem pierdolonym bogiem, a ty, Kakuzu, masz mnie kurwa pozszywać! 

Kakuzu bez słowa zaprowadził dziewczynę do małej, zupełnie pustej, ciemnej salki i pchnął ją do środka.

- Proszę, ja nikomu nie powiem...

- Przymknij się. Pain zadecyduje. 

Zamknął drzwi na klucz i poszedł. Usiadła i oparła się o ścianę. Nie miała siły płakać i nie wiedziała, co ma w tamtej chwili myśleć. 
Nie wiedziała czy minęła godzina, czy piętnaście minut, gdy nagle drzwi się otworzyły i słychać było kolejne okrzyki.

- A spierrrrrdalaj, Kakuzu, najwyżej Pain też mi upierdoli głowę- Hidan otworzył drzwi i spojrzał na dziewczynę- Ayame, wychodź. 

- Nie chcę mieć więcej kłopotów... 

- Nie pierdol. Sam się przejdę do Paina, możesz już iść do siebie albo do salonu, Kakuzu cię nie tknie. 

- Ale...

- Idź, już nie pierdol mi nad uchem. 

Hidan trzymając swoją kosę poszedł dalej korytarzem, a Ayame wróciła do salonu i usiadła na kanapie próbując zrozumieć, co się właściwie stało.
*Dlatego Kisame mówi o nim zombie...*
Do środka wróciła Konan i Itachi.Konan od razu podbiegła do Ayame, widząc krew na jej twarzy, dziewczyna wszystko opowiedziała, a niebiesko włosa pobiegła do gabinetu Paina. 

- Pain, słyszałam...

- Słyszałaś, że Hidan wyprowadził ją przed kryjówkę?

- Tak, ale...

- To był jeden z warunków- Pain patrzył na nią z powagą

- Ja pierdole- Hidan wtrącił- miała i tak załamkę, zrozumiała w jakiej jest sytuacji. I tak by próbowała spierdolić stąd, a tak to się trochę uspokoiła. Do czasu aż Kakuzu upierdolił mi głowę, po czym mi ją przyszył. Skurwysyn. 

- Hidan...-Konan westchnęła- Idź już. 

Wyszedł trzaskając drzwiami. 

- Powinnaś ją zabić. 

- Nie, nie będę jej zabijać, bo Hidan znów coś odwalił. Nie chciała uciec, ona nie złamała nic z tego, to on ją wywlekł. 

- Nie będzie wiecznie twoim zwierzątkiem domowym. 

- Polubiłam ją, Nagato... Mimo całego bólu i żalu tego świata, może warto mieć przyjaciół. 

- Wiesz, jak się to kończy- delikatnie pogładził ją po policzku- a co z Itachim?

- Nic... Nie wiem, o co pytasz- Konan była speszona

- Chcesz zapomnieć o Yahiko... Prawda?- pogładził jej szyję

- Przestań wykorzystywać moją słabość... Nie jesteś nim... Muszę już iść. 


Konan wychodząc szybkim krokiem minęła w korytarzu Hidana i poszła do Ayame. 

- Wybacz, jakoś inaczej to wszystko ogarniemy. Mów, gdy będziesz chciała wyjść zaczerpnąć powietrza, dobrze?

- T... Tak. Arigato.

- Dzisiaj nie musisz nic tu ogarniać, odpocznij. Dużo się działo. Ja muszę iść się odświeżyć. 

Ayame gdy zobaczyła Hidana, podeszła do niego i powiedziała

- Dziękuję. Pomogłeś mi dziś i wstawiłeś się teraz i...

- Taaa, kurwa, głowę straciłem dla ciebie- zbliżył się- dostanę jakiegoś buziaka czy coś?

- B... Baka! 

- To chociaż naleśniki, bo były kurewsko dobre. 

Zaśmiała się, w tej samej chwili wszedł Deidara i spojrzał na nich ze skrzywioną miną. Ayame odsunęła się lekko od Hidana.

- Deidara, ja chciałam...

- Już, nie zaprzątaj sobie głowy- burknął- nie będę przeszkadzać.

- Deidara...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top