Rozdział 5
"-Nie zakochałeś się jeszcze we właściwiej osobie?
-Niestety, moją jedyną miłością pozostaję ja sam.
-Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
-Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam, żeby było ciekawiej."
------
Ayame brała prysznic, tym razem zasłonka miała dziwnie optymistyczne kolory, a brodzik wydawał się trochę większy. W pewnym momencie usłyszała szmer, ale nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Hidan rozsunął zasłonkę i dołączył do dziewczyny. Nie miał na sobie ubrań, ale nie miała śmiałości, żeby spojrzeć w dół. Przycisnął ją do ściany i pocałował mocno przygryzając jej wargi. Rozległo się pukanie do drzwi, które stawało się głośniejsze i głośniejsze.
Dziewczyna otworzyła oczy. Policzki ją piekły i były gorące, nie była pewna czy od gorączki. Powoli wstała i podeszła do drzwi, wzięła wdech i je otworzyła. Zobaczyła Hidana z miską rosołu, otworzyła szerzej oczy i zanim zdążył coś powiedzieć, zamknęła mu drzwi przed nosem.
- No kurwa mać!- Hidan zezłoszczony odstawił miskę na stół- Kisame, sam jej to sobie noś!
- Chciałem, to ty mi wyrwałeś z ręki.
- A spierdalaj!
Kisame zdjął błękitny fartuch, w którym spędził ostatnią godzinę w kuchni i zapukał do pokoju dziewczyny.
- Ayame! To ja.
- Wejdź!
Wszedł do środka, dziewczyna siedziała na łóżku przykryta kołdrą, podał jej miskę z gorącym rosołem i usiadł na brzegu łóżka.
- Arigato, Kisame.
- Jak się czujesz?
- Przespałam prawie cały dzień i czuję się jakby ktoś mi wbijał milion małych igiełek w ciało, nie musiałeś... chciałam rano zrobić, śniadanie, ale...
- Pozwoliłem sobie sprawdzić rano czy wszystko ok, spałaś, więc daliśmy ci spokój. No i masz rosołek. Sam gotowałem.
- Mmmm- dziewczyna spróbowała- nie wiedziałam, że potrafisz gotować.
- Coś tam umiem, ale mam na to mało czasu.
- Kto dziś został?
- Ja, Hidan, Tobi i Konan. Tak z tych, z którymi rozmawiasz.
- Z Hidanem nie rozmawiam- burknęła
- Sam chciał przynieść ci zupę i sprawdzić, jak się czujesz- Kisame spojrzał na urażoną minę dziewczyny- dobra, nic nie mówiłem. Potrzebujesz czegoś? Muszę załatwić jedną sprawę w okolicy, mogę ci coś przynieść.
- Napiszę ci na kartce... Specjalne zioła, moja mama zawsze robiła z nich napar, gdy byłyśmy z siostrą chore.
- Ok. Jak znajdę, to ci przyniosę. Pójdę już.
- Mhmm.
Dziewczyna została w łóżku i jadła dalej. Czuła się fatalnie i czuła dreszcze. Gdy skończyła jeść powoli wstała i poszła do kuchni odstawić miskę do zlewu.
- Ayame, jak się czujesz?- Konan siedziała przy stole z jakąś książką
- Kiepsko...
- Dokończę jedną rzecz i przyjdę cię nasmarować maścią, ok?
- Arigato.
- Oi!
Usłyszała głos, którego chciała uniknąć. Zobaczyła Hidana, a jej policzki w jednej chwili stały się jeszcze bardziej czerwone. Zmarszczył brwi i do niej podszedł, tym razem był bez płaszcza, miał na sobie jedynie spodnie, czarne kapcie i naszyjnik z symbolem trójkąta wpisanego w koło.
- Ducha zobaczyłaś, czy co? Moja boskość cię onieśmieliła?
- Hidan- Konan burknęła- mógłbyś się ubrać, co?
- Bo co? Pelerynki nie mam? Jakoś to wcześniej nikomu nie przeszkadzało- zrobił krok w stronę speszonej dziewczyny- co jest, Ayame?
- N... Nic, baka!
Szybkim krokiem poszła do swojego pokoju, a Hidan opadł na krzesło obok Konan.
- O chuj jej może chodzić, co?
- Może o to, że jesteś wulgarny i obleśny?
- Ej, pewnie byś wolała żebym miał czarne włosy, nie?
- O co ci chodzi?- spojrzała znad książki- Za mało misji dostajesz?
- Widzę jak patrzysz na Itachiego, pani chłodnoserca. Po to ci była Ayame? Żebyś miała psiapsi do zwierzeń?
- Nie- zamknęła książkę i wstała od stołu- dlatego, że pierwszy raz ktoś aż tak spieprzył misję i było mi szkoda tej dziewczyny. Zaryzykowałam i tak wiele. Jest tutaj przez ciebie. I nie zazna innego życia, chyba, że ktoś będzie próbował ją ratować, albo odkryją nasze lokum. Więc przestań być dupkiem.
- Ja pierdole, chciałem jej dzisiaj zanieść zupę, ale mi zamknęła drzwi na twarzy. Jeden raz próbuję... a chuj, nieważne. Pierdolę.
Konan niewzruszona poszła po maść i do pokoju Ayame. Gdy smarowała dziewczynie plecy zaczęła drażliwy temat.
- Hidan znowu coś odwalił?
- Co? - Ayame zrobiła się czerwona na twarzy- Czemu wszyscy się o niego pytacie?!
- Wszyscy?
- Yhh po prostu... Nieważne.
- Itachi zaczął mi opowiadać o swoim bracie i o sobie- Konan lekko się uśmiechnęła- chociaż zaczęłam się zastanawiać, czy to ma sens. Jestem od niego starsza i...
- Itachi wydaje mi się gościem, który prędzej będzie zainteresowany starszą i bardziej ogarniętą dziewczyną.
- To teraz powiedz, o co chodzi z Hidanem.
- Yhhh ale to koszmarnie żenujące, kompromitujące i... yhh...
- Dawaj.
- Śnił mi się- owinęła się w kołdrę i głośno westchnęła-i to w dziwny sposób.
- Oho! Więcej szczegółów.
- W ogóle o nim nie myślałam! Nie wiem czemu przyśnił mi się TAK.. że byłam pod prysznicem, on nagle tam do mnie przyszedł i... Umm...
- Hidan?- Konan uniosła jedną brew- Myślałam, że ty coś bardziej z Deidarą.
- Deidara jest miły, ale... Poza tym... Ja nic z nikim, to wszystko jest takie dziwne.
- Jest dupkiem, na dodatek głupim, ale nie jego wina, że pojawił się w twoim erotycznym śnie.
- Uhh- schowała twarz w kołdrę- to takie zawstydzające!
- Muszę już iść. Wołaj, jeśli będziesz czegoś potrzebować.
- Mhm, arigato...
Ayame przez chwilę chciała porozmawiać o Tobim, ale odpuściła. Została sama w pokoju, maść ją mocno rozgrzała, zapadła w błogi sen. Gdy się obudziła i spojrzała na zegarek, był już wieczór. Słyszała odgłosy rozmów zza drzwi i okrzyki Hidana o zupie rybnej, najwyraźniej sprzeczał się o coś z Kisame. Drzwi pokoju powoli się uchyliły i do środka zajrzał Deidara.
- Obudziłaś się... Mogę?
- Tak, tak.
- Kisame przyniósł dla ciebie zioła, są w kuchni, będziesz mogła zrobić sobie napar. Jak się czujesz?- usiadł na brzegu łóżka- Coś ci przynieść, albo pomóc przejść do kuchni?
- Dam radę, już mi trochę lepiej. Ale wstyd- zaśmiała się- niby Uzumaki, a nie potrafi się szybko wyleczyć.
- No cóż, nie każdy musi być najlepszy. Za to masz inne zalety.
- E tam...
- Poskromiłaś część Akatsuki, tak, że cię nie zabili. To już jest wyczyn- uśmiechnął się i lekko poprawił grzywkę zasłaniającą mu jedno oko- no i jesteś... fajna.
- Deidara...
- Eeeej, to znaczy haha, no tak ogólnie! Poza tym...
Drzwi otworzyły się z impetem i do pokoju wpadł Tobi. Ayame poczuła ścisk w żołądku.
- Aaaaaai-chan!!! Tobi wrócił i się dowiedział, że Ai-chan się bardzo źle czuje, więc musiał zjeść niedobre kotlety Kisame!- położył dłonie na ramionach Deidary- Deidara senpaaaaaaaai, zostaw nas samych!
- Tobi, co ty znowu odwalasz...
- Dei senpai!
Wypchnął go z pokoju, zamknął drzwi i stanął przy Ayame mówiąc swoim normalnym głosem.
- Jak się czujesz, Ai-chan?
- Możesz mówić do mnie normalnie po imieniu.
- Wolę Ai. Wyglądasz trochę lepiej, masz, zjedz to- podał jej kilka kulek pachnących ziołami- zrobiłem z części ziół od Kisame, dodałem kilka moich sprawdzonych składników.
- Uhhh- skrzywiła się- niezbyt smaczne.
- Jutro powinnaś czuć się dużo lepiej.
- Kim w zasadzie jesteś, Tobi?
- Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie.
- A twój przyjaciel? Z której wioski uciekłeś?
- Jesteś uparta. I tak ci nie powiem- rozłożył ręce- mogę tylko prosić, żebyś się nie obnosiła z tą wiedzą.
- Byłeś wtedy przygnębiony, w łazience.
- Dziwne, że ty nie bywasz. Nie tęsknisz za domem?
- Trochę zaczynam... Niedługo pewnie zaczną się o mnie martwić...
- Traktuj tamto jakbyś umarła. Już nie istnieje tamto życie, teraz jesteś tutaj. Nie opłakuj tamtego, buduj nowe. I ćwicz swoje umiejętności, żeby z czasem udowodnić wszystkim, że się mylili.
- Tobi...
- Idę.
- Jeśli będziesz chciał porozmawiać...
- Hai haaaai- zawołał cienki głosem- a-ri-ga-to Ai-chan!
Gdy wychodził z pokoju, prawie został staranowany przez Hidana, który wszedł nieproszony i zamknął za sobą drzwi. Dziewczyna znów spłonęła rumieńcem, a chłopak rozłożył ręce i zmarszczył brwi.
- Co to za audiencje? Na Jashina, każdy sobie tu wchodzi, pogada, wychodzi, a ja co? Jakiś kurwa gorszy? O chuj chodzi?!
- Hidan!- spłonęła rumieńcem- Nawet nie zapukałeś!
- Bo byś mnie nie wpuściła!
- Może mam powód!
- Niby jaki?- zbliżył się do niej i spojrzał badawczo, widząc rumieńce przyłożył dłoń do jej czoła- Chyba masz gorączkę.
- B... Baka!- odepchnęła jego rękę
- Nie molestuję cię przecież, no kurwa mać! Sprawdzam jak się czujesz, nie?- wściekłość zmieszana z wieczną pewnością siebie nagle zeszły z jego twarzy- Dobra, mam to w dupie, spadam stąd.
- Nie, czekaj...
- Nooo- zarzucił głową i spojrzał na dziewczynę znudzony- weź się kurwa zdecyduj.
- Yhh, śniłeś mi się- mruknęła cicho pod nosem
- Hmm? Nie dosłyszałem?
- Yghhh! - Ayame się wkurzyła, Hidan mógł przysiąc, że jej czerwone włosy zaczęły się unosić jak macki demona, a na twarzy pojawiła się wściekłość, wstała i zacisnęła pięść- Tak, śniłeś mi się, do cholery! Wszedłeś mi do łazienki w moim śnie i... i jeśli zapytasz co było dalej to przysięgam na któregokolwiek boga, pożałujesz!
Opadła na łóżko i głośno wypuściła powietrze z płuc. Hidan uniósł brwi i szeroko się uśmiechnął. Zanim zdążył coś powiedzieć oberwał skarpetką, a Ayame znów wydawała się zawstydzona.
- Idź sobie! Muszę odpocząć.
Przytaknął i wyszedł z pokoju. *No teraz to ją uwielbiam*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top