Rozdział 12


"Czasem nie trzeba słów, by wiedzieć, że coś się zmieniło."

-----------------------

Deidara zakrztusił się piwem, które prawie uciekło mu przez nos i spojrzał na Ayame, która wzięła szybki wdech, jakby nagle ktoś wylał na nią kubeł z zimną wodą, czuła się też podobnie.

- Ja... Ja cię nie podglądałam, kretynie! 

- To czym było stanie w progu łazienki i oglądanie mnie śpiącego w wannie?

- Baka!- krzyknęła i spojrzała na Deidarę, który patrzył na nią z niedowierzaniem i żalem, Kisame wyglądał na lekko zdziwionego, Konan się tego spodziewała, a dla pozostałych ta sprawa nie miała absolutnie najmniejszego znaczenia- Nie zamknąłeś drzwi na klucz, tak, weszłam, zobaczyłam twój parszywy ryj, zemdliło mnie i uciekłam. 

- Taaaa- uśmiechnął się i nie odrywając wzroku od dziewczyny wypił łyk piwa z butelki

- To... Kto następny?- szybko wtrącił Tobi

- Yh...- stęknęła Ayame- Może Itachi? Prawda czy wyzwanie?

- Wyzwanie i miejmy to z głowy. 

- Wyzywam cię... Do odpowiedzenia na pytanie czy lubisz Konan!

- Co?- Itachi powiedział zaskoczony i lekko zmieszany spojrzał na siedzącą obok Konan- Czy to jakaś piżamowa impreza? 

- Odpowiadaaaaaj- pisnął Tobi

- Yghh... Niech wam będzie... No tak. Chociaż w tej grupie przyjaźni... A z resztą, nieważne. Deidara.

- Wyzwanie.

- Wyzywam cię, żebyś do końca tygodnia przestał się bzykać z Ayame w swoim pokoju, bo mi książki z półek spadają. 

- Jednak bywasz głupi, Itachi- palnął Deidara

- Konan zabroniła dawać wyzwań takich jak zawsze, więc...- Uchiha wzruszył ramionami

- Ayame- Deidara zwrócił się do dziewczyny, a widząc, że Tobi chce zaprotestować, szybko dodał- możemy wybrać kogo chcemy, nie?

- Wyzwanie- powiedziała patrząc mu w oczy

- Wyzywam cię, żebyś powiedziała, czy Hidan ci się podoba.

- Deidara- wtrącił Kisame widząc minę dziewczyny- przesadzasz. Wymyśl coś innego. 

- Nie- zmarszczył brwi- chciała wyzwanie, to ma.

- Dei...- Ayame nie wiedziała co ma powiedzieć, sama nie wiedziała, czy odpowiedź jest niewygodna, czy może jednak wcale się nad tym nie zastanawiała głębiej- Przestań...

- Nie odpowiesz? 

Zrobiło jej się przykro i pobiegła do swojego pokoju, a Konan po chwili za nią. 

- Deidara, ogarnij się. Przecież Hidan próbował jej wcześniej dopiec- Kisame usiadł przy Deidarze na podłodze- jakiś czas temu ją tak wkurzył, że go zdzieliła pięścią w twarz. Powinieneś ją przeprosić jak ochłoniesz. 

- Powinienem... Powinienem ci przywalić, Hidan!- krzyknął Deidara- Przywalić za to wszystko!

- Ja nic nie robię. Tylko jestem. I jestem zajebisty, więc...

- Spierdalaj! Idę się przewietrzyć. 

Poszedł do wyjścia, a Zetsu bez słowa ruszył za nim, żeby go przypilnować. Hidan poczuł na sobie spojrzenie Kisame.

- No co? Już mówiłem, ja nic nie robię. 

- Masz pierdolca na jej punkcie, Hidan.

- Pierdol się Kisame, na Ja...

- O o! Złamiesz wyzwanie.

- Spierdalaj. Nie mam żadnego pierdolca. Wkurwia mnie bo jest arogancka i się dziwnie zachowuje.

- Ty też się dziwnie zachowujesz- bąknął Kakuzu- jutro mamy ważną misję w okolicy, nie możesz tego spierdolić. 

- Hahaaaa, mam jutro zrobić to, co wychodzi mi najlepiej, więc o to się nie martw, staruszku!

- Jesteś głąbem- Kakuzu podniósł się z ziemi- idę odpocząć przed jutrem.

Gdy Konan wyszła z pokoju Ayame, Itach wstał i do niej podszedł.

- Mam... Do ciebie kilka pytań, możemy..?

- Chodź do gabinetu. 

Poszli a Hidan się uśmiechnął. 

- No i ciach! Gołąbeczki. Pain się wkurwi. On chyba wcześniej coś z Konan, nie? 

- Nie wiem- Kisame wstał i westchnął- Hidan, znów zjebałeś wieczór. Idę spać. 

- Tobi pobiegnie poszukać Deidary senpaaaaaiaaa!

Hidan został sam, siedział na podłodze i obserwował pozostawione butelki. Uśmiech zszedł z jego twarzy, zacisnął zęby. Już przez chwilę chciał zacząć sprzątać, żeby Ayame miała mniej roboty następnego dnia, ale skarcił się w myślach. *Po chuj mam jej pomagać... Koszmarna dziewucha...* spojrzał w stronę drzwi do jej pokoju i zacisnął pięść. Wypił do końca piwo i wstał lekko chwiejnym krokiem. Podszedł do drzwi, uniósł dłoń, żeby zapukać, ale się zawahał i rozmyślił. Już miał odejść, gdy drzwi się otworzyły, a Ayame cicho pisnęła.

- Ty... Ughh...

Przyłożyła dłoń do ust i pobiegła do łazienki zwymiotować. Hidan prychnął pod nosem *Urocza...* i poszedł za dziewczyną do łazienki, zamknął drzwi.

- Przytrzymać ci włosy?

Nie zdążyła zaprotestować pochylona nad muszlą, gdy chłopak złapał jej włosy.

- Zawsze tak masz po alkoholu?

- Ughh p... prawie... puść mnie, durniu- wstała i podeszła do umywalki umyć zęby i wypłukać usta- już możesz sobie iść. 

- Ayame- chwycił ją za ramię i odwrócił w swoją stronę- może czas kurwa porozmawiać? Jak dorośli ludzie? Ja wiem, że jesteś z dzieciakiem i może nie przywykłaś do takichzwyczajów, ale ze mną można kurwa rozmawiać. 

- Hidan, nie ma o czym. Tak?

- Dlatego ci się śnię, dlatego teraz zerkasz w stronę kabiny prysznicowej i dlatego mnie dziś oglądałaś? Kurwa jasne. A chakra rośnie na jebanych drzewach. 

Zrobił krok w jej stronę, a dziewczyna minęła umywalkę i przylgnęła plecami do ściany. 

- Ayame, szczerze? Tak, jestem jebanym debilem w relacjach z ludźmi- zrobił kolejny krok i znów był tuż przed nią- dlatego Kisame ciągle mówi, że ochujałem i się kretyńsko zachowuję. Teraz na dodatek jestem pijany. Kiedyś myślałem, że gdy pojawi się taka osoba, złożę ją w ofierze... bo będzie moją słabością, a ja, kurwa nie mogę mieć słabości. A tu jebane zaskoczenie!

- "Taką" osobę? W ofierze?- Ayame się zdenerwowała i tym razem to ona przycisnęła palec do klatki Hidana, który ze swoim wkurzającym uśmieszkiem zrobił kilka kroków w tył, teraz to on był przyciśnięty do ściany, a uśmiech nie schodził z jego ust- O czym ty chrzanisz, co? Jesteś chory, nienormalny! Okropny i...

Dała się podejść? Chyba tak. Przez chwilę uwierzyła, że swoją irytacją zyskała nad nim przewagę. Ale przecież to Hidan. Zrozumiała to za późno. Szybkim ruchem chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie tak, że udem dotknęła twardego zgrubienia w jego spodniach. Jej policzki zrobiły się czerwone, głośno wypuściła powietrze z płuc. Hidan zbliżył usta do jej ust, znów czuła blisko jego ciepły oddech. Powinna go odepchnąć, uderzyć. Zrobi to, ale za chwilę, jeszcze chwila. 

- Ayame, jesteś dla mnie wyjątkowa...

Wyszeptał, a dziewczyna lekko zmrużyła oczy. Oparł czoło o jej czoło, a ona mimowolnie wykonała ruch, jakby szukała jego ust w miejscu, gdzie były przed chwilą. Czuła jego wodę kolońską, delikatnie ruszyła udem, jakby chciała cofnąć nogę, jednocześnie lekko się o niego otarła. Hidan zamruczał, gdy chciał wykonać kolejny ruch, usłyszeli zza drzwi głośne, standardowe okrzyki Tobiego do Deidary. Ayame odskoczyła od Hidana.

- Masz siedzieć cicho. Ja wyjdę pierwsza. Proszę.

- Zastanowię się. 

- Yhh... A poza tym...

Dziewczyna go spoliczkowała tak mocno, że na jego policzku został czerwony ślad. Wyszła modląc się w duchu chyba nawet do samego Jashina, żeby ten jeden raz ten kretyn nie zrobił jej na złość. Gdy zobaczyła Deidarę, szybko do niego podeszła, ale on odezwał się pierwszy.

- Ai-chan, przepraszam, porozmawiajmy...

- U mnie. Chodź. 

Szybko zaciągnęła go do pokoju i odetchnęła z ulgą dopiero, gdy zamknęła za sobą drzwi. 

- Ai-chan, to było głupie, przepraszam.

- Ok, ja też przepraszam... Po prostu...

- Wszystko ci zawsze wybaczę, Ai-chan.

Pocałował ją, a dziewczyna przyciągnęła go do łóżka. Szybko zdjęła z niego spodnie i zrzuciła swoje. Usiadł na łóżku, dziewczyna stała przed nim, delikatnie całował jej piersi. Tym razem nie chciała tej długiej gry wstępnej z jego dłońmi, usiadła na nim okrakiem i zaczęła kołysać biodrami. 

- Ai-chan... 

Głośno jęknęła, po kilku ruchach jęknęła jeszcze głośniej, szczytując równocześnie z chłopakiem. Gdy zeszła z niego, opadła na łóżko łapiąc oddech. Usłyszała od niego, że ten seks był intensywny i mu się cholernie podobało. Jej nie. Miała poczucie winy, koszmarne poczucie winy, bo to nie on ją tak rozpalił. Przykryła się kołdrą i położyła na boku, a Deidara obok, przytulił ją od tyłu i pocałował w ramię. 

- Co jest, skarbie?

- Po prostu... Nieważne. 

- Powiedz. Proszę. 

- Nic. Nic istotnego. Oyasumi.

- Oyasumi. Kocham cię...

- Dziękuję. 

Następnego dnia, gdy Ayame wstała, słyszała jak Hidan i Kakuzu zbierają się na misję. Ubrała się i wyszła z pokoju. Hidan spojrzał na nią ziewając i burknął do Kakuzu.

- Jestem niewyspany przez nich. Ayame wczoraj była wyjątkowo hałaśliwa. 

Dziewczyna speszona odwróciła wzrok. Hidan domyślał się, co się wydarzyło, a raczej przez co. 

- Dobra, Hidan, nie gadaj tyle- odpowiedział Kakuzu- idziemy. 

- Taaa...

- P... Powodzenia!

Powiedziała a Hidan posłał jej uśmiech. 

- Życzyłaś mu powodzenia? 

Prawie podskoczyła słysząc za sobą głos Deidary.

- Często życzę powodzenia jak ktoś gdzieś idzie na misję, siostrze też życzę. Idę zrobić śniadanie. 

Deidara milczał przy śniadaniu, a dziewczyna próbowała go jakoś zagadywać. W pewnym momencie chłopak poszedł do swojego pokoju i wrócił z dwoma płaszczami Akatsuki.

- Masz, załóż. Coś ci pokażę. 

- Deidara...

- No. Chodź. 

Wyszli z kryjówki, chłopak stworzył dużego ptaka, na którego wsiedli i polecieli do lasu nieopodal.

- Deidara, gdzie...

- Shinobi z jednej z wiosek zaczęli kręcić się niebezpiecznie blisko naszej miejscówki. Więc Pain wysłał ekipę sprzątającą. 

- Ale ja nie... Nie rozumiem, o czym ty mówisz...

Byli nad małą polaną po środku drzew. Oczy Ayame otworzyły się szerzej, na trawie leżały martwe ciała czterech shinobi, pełno krwi, a na środku stała jakaś postać naprzeciwko ostatniego żywego jounina. 

- Poznajesz? W tym życzyłaś im dziarsko powodzenia. 

Deidara nich obniżył i wtedy go rozpoznała.

- Hidan...

Jego skóra była czarna w białe malunki przypominające szkielet. Stał pośrodku namalowanego krwią trójkąta wpisanego w koło, tego samego, który nosił na naszyjniku. Wbił sobie długie, cienkie ostrze w brzuch, dziewczyna lekko drgnęła. Zasłoniła usta dłonią, gdy zobaczyła, że na ciele shinobi pojawia się rana dokładnie w tym samym miejscu. Jęczał z bólu, a Hidan się nad nim znęcał. 

- KURWA! 

Usłyszeli z dołu głos Kakuzu, który ich zauważył wracając do Hidana. Hidan uniósł wzrok, był tak zajęty swoim rytuałem, że wcześniej ich nie dostrzegł. Wyciągnął ostrze z ciała plując przy tym krwią, wyszedł z kręgu.

- Ayame! Nie... Nie patrz, kurwa! Proszę, nie patrz!

Krzyknął a wkurzony Kakuzu rzucił kunaiem w głowę jounina, ukracając tym jego cierpienie. 

- Deidara, na dół!- wykrzyczał Kakuzu

Gdy chłopak wykonał polecenie, zlecieli na trawę. Ayame powstrzymywała łzy, nigdy wcześniej nie widziała martwego człowieka, a tu leżało aż pięć ciał. Hidan znów miał normalną skórę, pokrytą głębokimi ranami. Zemdliło ją i zwymiotowała na trawę. Kakuzu był wściekły.

- Deidara, co ty robisz?! Co ty sobie wyobrażasz?! 

- Aaaaghh! 

Usłyszała krzyk bólu chłopaka, gdy jego odcięta dłoń upadła na trawę. 

- Deidara! 

Rozdarła swoją koszulkę i kawałkiem owinęła krwawy kikut, po tym jak chakrą zatamowała lekko krwawienie. Piszczało jej w uszach, cały czas piszczało. Widziała, jak blondyn pakuje gdzieś odciętą dłoń i wykrzykuje coś, z grymasem koszmarnego bólu na twarzy, Kakuzu wykrzykiwał coś o odcinaniu pozostałych części. Wszystko działo się szybko i chaotycznie.

- Teraz już na pewno musimy ją zabić, przez twoje pojebane pomysły. 

- Kakuzu- Hidan podniósł głos- nie waż się jej tknąć, bo pożałujesz. 

- Ty...- Deidara nadal czuł koszmarny ból- Hidan, ty...

- Stul pysk, młody. Konan by cię zniszczyła, Kakuzu. Dlatego się kurwa nie waż. 

Ayame patrzyła z przerażeniem na zakrwawionego Hidana. W końcu wydukała drżącym głosem.

- Czym... Ty jesteś..?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top