Rozdział 8

"Mówią, że czas leczy rany,
ale to nie oznacza, że znika przyczyna smutku.
A u mnie rana jest codziennie świeższa."


--------------------------------------------------


Następnego dnia Ayame nie spotkała żywego ducha aż do popołudnia, gdy Konan powiedziała jej, że lepiej, żeby już do rana następnego dnia nie wychodziła z pokoju. Ayame trochę się zaniepokoiła, może Pain miał jakiś plan, może musieli coś omówić, albo miało wydarzyć się coś krwawego, w czym miała nie brać udziału. 
Nudziła się. Chodziła po pokoju, leżała na łóżku. Miała wrażenie że od poprzedniego dnia, gdzieś w środku narasta w niej frustracja, zaczynała się tam dusić. W zamknięciu, bez okien, gdzie były lampy, ale na wszelki wypadek na ścianach umieszczone były też pochodnie, bo przecież w każdej chwili prąd mógł paść. Nie mogła iść do sklepu, nie mogła usiąść na parapecie, nie mogła wpuścić do zatęchłego pokoju odrobiny powietrza, nawet nie bardzo mogła trzymać tam jakąś roślinkę, bo szybko by zwiędła, więc jak ona miała nie więdnąć. Konan była jej jedyną przyjaciółką. Przyjaciółką... Nie miała w sumie wyboru, w sumie obie były na siebie w pewnym stopniu skazane. Ale to Konan miała ją zabić, gdyby chciała odzyskać wolność. Te myśli wdarły się do jej głowy i nadal nie chciały z niej wyjść. Poszła spać, a kolejnego dnia podniosła się powoli z łóżka, po czym do niego wróciła i leżąc na wznak gapiła się w sufit. Zawsze wstawała o tej samej godzinie, chyba, że była chora. Tym razem nie miała ochoty lecieć robić im śniadania. Były jej urodziny, a ją aż mdliło na samą myśl. Usłyszała dźwięki dobiegające zza drzwi, westchnęła, założyła bluzę na piżamę i wyszła do salonu. 

- Och...

Na stole stał tort śmietankowy z truskawkami i z dwiema świeczkami, które Tobi pospiesznie zapalił. Na stole stało dosyć losowe jedzenie, tosty, jajecznica, udon, łosoś, sushi. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła. Przy stole stał Deidara, Hidan, Kisame, znudzony i zirytowany Kakuzu, nawet Itachi siedział przy stole, a przy nim stała Konan. Tobi niemal na siłę trzymał Sasoriego, a obok, ku ogromnemu zdziwieniu Ayame stał Pain z Zetsu. Kilkoro z nich zaczęło śpiewać "Sto lat", reszta z zażenowaniem czekała aż skończą. Dziewczyna niepewnie podeszła do stołu i gdy skończyli nierówny śpiew, zdmuchnęła świeczki. Tobi klasnął dłońmi.

- Tobi przygotował śniadaniodziny!- dla dziewczyny dziwne było, gdy mówił tym głupkowatym tonem i robił głupkowate rzeczy- To znaczy heeee heee pomógł mi Deidara sanpai i Kisame! A w sumie to- zaczął wyliczać na palcach- Konan pomogła w organizacji, Hidan trochę pomagał, Tobi pomagał- rozejrzał się- a Sasori nie pomagał. Itachi włożył świeczki, czy to znaczy że pomagał..? 

- Przymknij się, Tobi- burknął Deidara

- A- zaczął chrypliwym głosem Kakzuzu- a Kakuzu wyłożył na to kasę. Podliczę was, zobaczycie.

Ayame się zaśmiała, Zetsu zniknął w jednej ze ścian, a Sasori ze swoją urażoną miną pomaszerował jednym z korytarzy. Hidan i Tobi przepychali się o to, kto ma kroić tort. Do Ayame podszedł Pain. Dziewczyna poczuła ścisk w żołądku gdy spojrzał na nią swoimi dziwnymi, fioletowymi oczami, podobnymi do sharingana. Pierwszy raz widziała takie kekkei genkai. 

- Ayame- obserwował ją przez chwilę- o ciebie tyle szumu... Jesteś namiastką zwyczajności, której im brakuje...

- Ja... To...

- Pain- Konan podeszła do niego i zmarszczyła brwi- daj spokój. Później do ciebie przyjdę... dokończyć rozmowę. 

Pain wyciągnął dłoń, jakby chciał dotknąć policzka Konan, ale odpuścił i poszedł do siebie. Ayame wypuściła powietrze z płuc. 

- Przepraszam za niego, po prostu... Yh nieważne- uśmiechnęła się i machnęła ręką wskazując na całą scenerię- cóż, planowałam to trochę inaczej, ale chłopaki zrobili po swojemu.

- To jest...- Ayame parsknęła śmiechem- Tak chaotyczne, tak absurdalne i... jesteście cudowni. 

- Dobra, dacie mi ten kawałek tortu?- burknął Kakuzu i po chwili z talerzem i plikiem dokumentów pod pachą poszedł do siebie

- Uff... W końcu!- zawołał Deidara i podszedł do Ayame z pudełkiem, w którym był prezent- Nie ma Kakuzu, więc się nie będzie czepiał o wydatki. 

- Och, arigato... 

- Wszystkiego najlepszego!- Deidara próbował nieporadnie objąć dziewczynę i gdy chciał ją cmoknąć w policzek, przez przypadek wcelował w kącik ust, na co Kisame zareagował donośnym "łuuuu"- No, także ten...

- Teraz Tobi! Tobi też ma prezent! Ai-chaaaan, wszystkiego najlepszego!

Wręczył jej pudełko owinięte w różowy papier w jednorożce. Kisame dołożył jej mały pakunek i poczochrał włosy życząc wszystkiego najlepszego, Konan wręczyła prezent zapakowany w kwiat z origami mówiąc, że zawartość jest prezentem od niej i Itachiego. Ayame zerknęła na Hidana, który miał naburmuszoną minę i odwrócił wzrok.

- To... Jeśli pozwolicie, rozpakuję to później, żeby Kakuzu nagle się nie pojawił, a teraz zaniosę do pokoju i... Ach zaskoczyliście mnie.

Gdy przekroczyła próg swojego pokoju i odkładała prezenty na łóżko, usłyszała za sobą hałaśliwy głos Hidana.

- Oi! Te, też coś mam! 

Wszedł za nią do pokoju, czując na plecach wzrok Deidary. Wręczył dziewczynie prezent i miała wrażenie,że specjalnie dotknął przy tym jej dłoń chwilę dłużej. 

- Wszystkiego najlepszego, Ayame...

- Arigato.

Przez chwilę się zawahał, po czym udając zniechęcenie na chwilę ją objął. Czuła jego perfumy, zawsze pachniał, ale nie tak mocno jak dzisiaj. Usłyszeli wołanie Deidary.

- Ayame, chodź, tort!

- Zapomniałeś jak się mówi pełnym zdaniem?- bąknął Itachi

- Idę idę!

Minęła Hidana i pobiegła. Wzięła do ręki talerzyk z kawałkiem tortu i spróbowała kawałek.

- Ummm pyszny!

Wszyscy jedli, chociaż Itachi wybrał tosty i jajecznicę z bekonem. Tobi wykonał kilka szybkich obrotów podczas których ciasto zniknęło z jego talerza. Ayame ich obserwowała i na chwilę się uspokoiła. Może faktycznie mogła się do tego przyzwyczaić? Może za jakiś czas pozwolą jej na więcej? Musieli być ostrożni, w zasadzie dopiero ją poznawali. Starała się zrozumieć ich stronę. Uśmiechnęła się do siebie gdy dotarło do niej, że to był powód dla którego musiała siedzieć wczoraj w pokoju. Między lampami wisiały dziwne wycinanki, zapewne zrobione przez Tobiego, piekli tort, przygotowywali wszystko. 

-  To najdziwniejsze urodziny w moim życiu. Dziękuję wam... Nie spodziewałam się... 

- I dzisiaj nie musisz gotować!- zawołał Tobi- A na wieczór mamy sakeeee! 

- Oh, ja- Ayame pokiwała głową i pogładziła się w tył głowy- ja mam bardzo słabą głowę.

- Damy radę, Ai-chaaaan, Tobi też nie jest najlepszy w piciu!

- No dobra- Konan westchnęła i wstała- ale niestety najpierw obowiązki. Itachi, Kisame, wiecie co macie zanieść. Deidara, lećcie z Tobim na targ uzupełnić zapasy jedzenia, później może nie być na to czasu. Ja muszę iść porozmawiać z Painem. Tylko raz dwa, żebyście wrócili do wieczora- spojrzała na Ayame- dlatego chcieli zorganizować to wszystko z samego rana.

- To ja... Posprzątam co zostało, spakuję do pudełek.

- Hidan- Konan zawołała go, gdy już był przy swoich drzwiach- pomóż Ayame. Reszta, wychodzi, ja idę do Paina- powtórzyła jakby przypominała sobie listę zadań.

Ayame bez słowa przeniosła talerze na blat i chowała jedzenie do plastikowych pudełek, które miały po chwili wylądować w lodówce. Hidan zebrał talerze do zlewu i zaczął je zmywać stojąc obok niej. Znów czuła zapach jego wody kolońskiej i zerknęła w jego stronę. 

- Tak się nie da zmywać- palnął i zdjął z siebie i tak rozsunięty do połowy płaszcz Akatsuki i rzucił go na krzesło- tak lepiej. 

Zmywał dalej, Ayame znów zerknęła, tym razem bardziej pięta, przez półnagiego Hidana. 

- Co jest?- jego fioletowe oczy wgapiły się w dziewczynę

- Co? Nic, nic! Chyba zmywanie wchodzi ci w krew- zaśmiała się żeby ukryć napięcie

- Taaa, bo nie ma dla mnie misji. Wysyłają mnie, gdy trzeba zrobić konkret. 

- To, co mówił Deidara...

- Ayame- zmienił ton na oschły i mówił nie patrząc na dziewczynę- robiłem i robię różne rzeczy, ale pamiętaj, że ty nie musisz się mnie obawiać. Oni zabijają naszych, my zabijamy ich. Ale nasza nienawiść nie wzięła się znikąd. Ale dziś jest twój dzień, więc nie najlepszy moment na ruszanie tych posranych tematów. Więc pozapierdalam chwilę w kuchni, a później zobaczymy. 

ZobaczyMY. Ayame powtórzyła to w swojej głowie i zaczęła chować opisane pudełka do lodówki. Hidan odstawił do suszarki ostatni talerz i chwycił jedno z pudełek z jedzeniem. Dziewczyna układała je w lodówce, gdy on podszedł bliżej i niemal przylgnął do jej pleców sięgając, żeby dołożyć kolejne. Poczuła na karku jego oddech i przełknęła ślinę, gdy się odsunął zrobiła wydech głośniej niż chciała.

- Co jest, Ayame?

- Nic. Baka.

- Przebierz się, to pójdziemy na górę. 

- Na dwór?

- Urodzinowe wyjście na powietrze, spacer, jeden chuj. Idziesz czy nie? 

- Już, daj mi się ubrać. Yhh dureń. 

- Słyszałem!

Przebrała się w dresowe spodnie i koszulkę bez rękawów. Swoje czerwone włosy spięła w wysoki kucyk i wyszła z pokoju. 

- Nie zakładasz płaszcza, Hidan?

- Nie, bo ty nie zakładasz. Musi być jednakowo.

Wyszli z kryjówki i poszli nad rzekę. Teraz wydawała się szersza niż poprzednio. Ayame położyła się na trawie i obserwowała niebo przebijające spomiędzy liści drzew rosnących dookoła. Hidan siedział obok niej.

- Pierdole, na Jashina, ale nuda. 

- Nuda? Mi się podoba. Sam chciałeś iść.

- Taaa...- położył się obok niej- No to jestem i zamulam dupę na trawie. 

- Hmm...- obróciła głowę i spojrzała na jego profil, teraz, gdy przez chwilę nie gadał i nie robił tych swoich irytujących min, zauważyła ostro zarysowaną szczękę, prosty nos, na chwilę nawet przestał mieć zmarszczone brwi- O co ci chodzi, Hidan?

Spojrzał w jej stronę, przez co poczuła się mniej pewnie, niż chwilę wcześniej, gdy wydawał się łagodny. Jego brwi znów się zmarszczyły w grymasie. Szybkim ruchem podparł się na łokciu i zbliżył twarz, do twarzy dziewczyny dosłownie na kilka centymetrów, tak, że z cichym świstem wzięła wdech. 

- A tobie? O co chodzi, Ayame? 

Zbliżył usta do jej ust, czuła na nich jego oddech i nie wiedziała, jak ma zareagować. Jego usta przybrały uśmiech z typowym dla niego grymasem i szybko wstał.

- Wracamy.

- Co?- dziewczyna podniosła się zdenerwowana- Już? Ale... W ogóle co to miało być?! Co ty sobie wyobrażasz!

Hidan zastanawiał się, czy bardziej była wściekła dlatego, że był za blisko, czy może dlatego, że jej nie pocałował. Tylko zerknął na nią z irytacją, jednocześnie miał ochotę wpić się w jej usta. Mimo wszystko, to była Uzumaki. Deidara będzie ją rozczulać, ale on, Hidan, z nim będzie walczyć, bo ma podobny temperament. Jeden zły ruch, a emocje przeleją się w skrajność z której nie będzie odwrotu. Wpuszczając dziewczynę do kryjówki zaczął się zastanawiać, czy chce mu się w to bawić, ale czy miał coś lepszego do roboty? 

- Idę pod prysznic...- Ayame burknęła- A ty się nie waż wchodzić mi do łazienki!

- Nie mam zamiaru! To jakieś twoje chore fantazje!

Właśnie to. To była jedna z tych kropel "za dużo" i widział to wypisane na jej twarzy. Była wkurzona i urażona. 

- To znaczy- zaczął- pierdole, na Jashina no!

- A pierdol i daj mi spokój!

Poszła do łazienki i trzasnęła drzwiami. W pomieszczeniu próbowała się uspokoić i uspokoić oddech. Gdy weszła pod prysznic przeklinała Hidana i jego bezczelność. Wkurzyła się, że gość z nią pogrywa i to tak perfidnie. Gdy wyszła z łazienki, nikogo nie było w salonie. Poszła do swojego pokoju i wytarła włosy ręcznikiem. Wyjęła małe lusterko i kilka przyborów do makijażu, które dostała od Konan. Umalowała oczy i rzęsy i delikatnie pociągnęła usta pomadką. Opadła na łóżko obok prezentów i spojrzała na nie. Chciała otworzyć przy wszystkich wieczorem, ale było ryzyko, że znów się pojawi Kakuzu. Usiadła i sięgnęła do prezentu od Deidary. W pudełku był mały ptak z gliny, którego można było sterować chakrą, jednak znając techniki chłopaka, Ayame najpierw sięgnęła do załączonej kartki.

"Wszystkiego najlepszego, Ai-chan! To jedyna sztuka, która nigdy nie eksploduje i nie zniknie..."

*Poetą nie zostanie* pomyślała i uśmiechnęła się do siebie. Ptaszek był na tyle mały, że była w stanie go kontrolować, poleciał i wylądował na szafce. Następny prezent był od Kisame. Otworzyła go, była to tęczowa łuska karpia koi zatopiona w mieniącym się kamieniu na breloczku, do tego kartka z napisem "Na szczęście!". Od Konan i Itachiego dostała notes, ołówek i długopis, z dopiskiem "Żebyś mogła zapisać nowe rozdziały swojego życia... Lub zrób z tych kartek origami ;)    Konan i Itachi". 
Westchnęła i próbowała nie dopuścić do siebie złych myśli. Sięgnęła po pudełko owinięte papierem w jednorożce.

- A co wymyślił Tobi...

Rozpakowała i na chwilę zamarła. W pudełku, na aksamitnym, czarnym materiale leżał srebrny Kunai. Uniosła brwi. Absolutnie nie mogła posiadać tam broni. Nie wiedziała, co ma zrobić. Oddać? Może oddać Konan? Sięgnęła po kopertę i wyjęła z niej karteczkę.

"Schowaj w pokoju. Może kiedyś się przydać. Twoja rodzina jest bezpieczna, nadal myślą, że jesteś w jednej ze swoich podróży.."

Zasłoniła usta dłonią i próbowała się nie rozpłakać, żeby nie zniszczyć makijażu. W kopercie było kilka zdjęć jej rodziców niedaleko domu i jej siostry na jednej z misji. Próbowała się uspokoić. Gdy jej się udało, spojrzała na zapakowany prezent od Hidana. Stęknęła z niezadowoleniem i zignorowała pakunek. 

Gdy usłyszała, że ktoś wrócił, szybko wyszła z pokoju. Gdy zobaczyła Deidarę z towarzyszem, zawołała.

- Tobi! Tobi, chodź na chwilę!

Tobi pobiegł do jej pokoju, ku niezadowoleniu Deidary. Dziewczyna zamknęła drzwi. 

- Arigato... Schowałam i... Zdjęcia, ja...

Rzuciła mu się na szyję, Tobi ją delikatnie objął i powiedział swoim lekko zachrypniętym głosem.

- Ai-chan... Nie byłem pewien jak zareagujesz. 

- Bardzo chciałam ich jakkolwiek zobaczyć, bałam się, że coś się stanie...

- Jest dobrze, póki co.

- Arigato...

- Już już- pogładził ją po plecach- chodźmy zanim Deidara wybuchnie, ok?

- Haha ok!

W międzyczasie zdążył wrócić Kisame z Itachim, a Deidara ustawił kieliszki i butelki na podłodze przy kanapie. Kisame odstawił swój miecz w kąt i spojrzał na chłopaka.

- Tam będziemy siedzieć? Może jeszcze opowiemy sobie straszne historyjki?

- Jak ci nie pasuje- Deidara się oburzył- to nie musisz z nami siedzieć!

- Dobra dobra. Nic nie mówię. Dobrze, że kupiliście zapas nori w tempurze. 

Hidan jak zwykle zblazowany wyszedł z pokoju, wziął z lodówki kilka butelek piwa i rozsiadł się na kanapie, a obok niego Kisame i Itachi. Na podłodze usiadła Konan, Ayame, Deidara i Tobi. Na chwilę zapadła niezręczna cisza. Zwykle, gdy któryś z nich miał urodziny to siadali, polewali alkohol i zaczynały się pijackie przechwałki. Teraz nie do końca to przemyśleli. Kisame westchnął i polał sake wręczając każdemu kieliszek, po czym zaczął:

- No dobra, to zdrowie Ayame! Żebyś tu nie zwariowała z tymi głupkami i żebyś odnalazła swoją drogę w tych okolicznościach. Jesteśmy z tobą, nie schrzań tego!

- Hah, postaram się. 

Zaśmiała się i wszyscy się napili, po czym ruszyła od razu druga kolejka, prawdopodobnie dzięki której zaczęły się rozmowy. W pewnym momencie Deidara zawołał.

- Hej! Mam pomysł! Zagrajmy w "kogo byś zabrał na bezludną wyspę"! Można wybrać dwie osoby. Co wy na to?  

- Tobi by zabrał Ai-chan! Bo potrafi gotować! I...- wykrzykiwał jednocześnie odwracając się, żeby uchylić maskę i wlać sobie kolejny kieliszek sake do gardła- I Sasoriego! Bo on nie musi jeść, więc by było więcej jedzonka Ai-chan dla Tobiego!

- Kisame?- zapytał Deidara

- Hmm ja bym zabrał Itachiego i Tobiego, żeby mi ktoś gadał za uchem.

- Itachi?

- Ja bym nikogo nie zabrał. 

- Nie psuj zabawy!- powiedział Deidara wręczając mu piwo

- Zetsu, bo nic nie mówi- zerknął na Konan i zmieszany po chwili odwrócił wzrok i powiedział- i Konan, bo by mogła zbudować coś z papieru.

- Konan, a ty?

- Ayame i... Itachiego.

- Ojooooj- zapiał Tobi- Kawaii!!!

- Ayame, a ty?- zapytał Deidara i czekał w napięciu na odpowiedź, zauważył, że Hidan nerwowo wiercił się na kanapie

- Ja bym zabrała Konan, bo jest jak starsza siostra... I Kisame, bo na pewno by mnie wyłowił z wody, gdybym zaczęła się topić- ściszyła głos- bo nie umiem pływać, a chakra w stopach może zawieść!

- Aha...- Deidara westchnął

- A ja bym nikogo nie wziął- palnął Hidan i pociągnął łyk piwa urażony jakby przegrał w jakimś konkursie- albo nie, Kakuzu, bo byśmy mogli się ciąć na kawałki hahaa i Zetsu, bo jest najmniej wkurwiający. 

Zapadła chwila ciszy, którą przerwała Ayame.

- A ty, Deidara? Kogo byś zabrał?

- Hmm... Tobiego, bo już chyba przywykłem do jego wrzasków...

- Deidara-senpaaaaaaaai!

- Właśnie- blondyn westchnął- i ciebie, Ai-chan. 

- Dobra, bo się porzygam od tego słodzenia- Hidan otworzył drugą butelkę jednocześnie pijąc kolejny kieliszek sake- zmieńmy temat.

Po kolejnej niezręcznej ciszy znów zaczęły się rozmowy. Tobi zaczął skakać po fotelu stojącym w kącie, Kisame próbował go ściągnąć, Itachi zaczął siłować się na rękę z Hidanem. Ayame zaczęła czuć alkohol, a na jej policzki napłynęły rumieńce. 

- Hidan!- zawołała i podeszła do stołu opierając łokieć o blat- Ze mną się siłuj!

- No chyba kpisz!- białowłosy się zaśmiał i podszedł do niej- Nie masz tyle siły.

- Sprawdź mnie, bo mnie już wkurzasz!

Oparł łokieć i chwycił jej dłoń. Tuż przed tym jak miała powiedzieć "start", pochylił się i pocałował jej dłoń.

- To na szczęście, przyda ci się. 

Deidara widząc to zrobił niezadowoloną minę. Gest Hidana wytrącił dziewczynę na chwilę z równowagi, spojrzała na niego, po czym uznała, że znów z nią pogrywa i się wściekła. Jej włosy zdawały się lekko unosić niczym macki, zacisnęła dłoń na dłoni chłopaka.

- Start!

Jej usta wykrzywiły się w grymasie, ku zdziwieniu Hidana, miała całkiem sporo siły, myślał że bez wysiłku z nią wygra, a teraz przez chwilę miała nad nim przewagę. Przestał dawać jej fory i docisnął jej rękę do blatu. Dziewczyna cicho jęknęła. Hidan spojrzał jej w oczy, nadal trzymając jej rękę, chciał się przybliżyć, a ona podnieść, nagle w rezultacie zderzyli się czołami. 

- Ała! Hidan baka!

- Sama jesteś baka! Przegrałaś!

Poszedł do lodówki po kolejne piwo, a dziewczyna chwiejnym krokiem zatoczyła się w stronę pozostałych masując czoło, a Hidan poszedł do łazienki.

- Idę się odlać!

- Ał... Co za kretyn... 

Ayame wypiła kolejny kieliszek sake, aż zakręciło jej się w głowie. 

- Oj... chyba zaaa dużo. 

- Ayame, chyba powinnaś się położyć...- Deidara kucnął przy niej- Zaprowadzę cię do pokoju. 

- Okej... Dziękuję wam i... dobranoc!

Deidara zarzucił sobie jej rękę przez ramię i zaprowadził do pokoju. Zamknął za sobą drzwi i zapalił małą lampkę.

- Deidara... Dziękuję za prezent...

- Widzę, że postawiłaś go na szafce...

Uśmiechnął się i zobaczył prezent od Hidana nadal zapakowany i ciśnięty w kąt. Ayame wisiała na nim i się uśmiechała. Nie puszczając go usiadła na łóżku, a on obok. Skumulowała chakrę w dłoni i przyłożyła ją do swojej klatki. Po chwili mówiła odrobinę klarowniej.

- Powinnam opatentować to jutsu. Jestem jakieś pięćdziesiąt procent mniej pijana! 

- Hah, połóż się, ja pójdę. 

- M-m- pokiwała głową i złapała chłopaka za płaszcz przyciągając do siebie- zostaniesz. 

Pocałowała go. Nie była pewna czy to alkohol, czy miała dosyć wkurzającego Hidana, który kręcił się przy niej, chociaż pachniał tak ładnie, czy może po prostu Deidara był tak uroczy i kochany, że chciała mieć go obok w czasie, gdy przeżywała kryzys. 

- Ai-chan...

Spojrzał na nią. Miała lekki rumieniec na policzkach, a w jej ciemnych oczach był błysk. Wstał, zdjął płaszcz i rzucił go na ziemię. Ayame też wstała, żeby zamknąć drzwi na klucz i się uśmiechnęła. Zbliżył się żeby ją pocałować i znów dłonią dotknął do szyi dziewczyny. Cicho jęknęła.

- Deidara, twoje dłonie...

- Mam przestać?

- N... Nie...

Nabrał pewności siebie, mimo to nadal był delikatny i czuły. Powoli wsunął dłoń pod bluzkę dziewczyny i dotknął jej piersi. Gdy poczuła język pieszczący jej sutek, jęknęła głośniej i poczuła dreszcz na plecach.

-

Hidan wyszedł z łazienki i zobaczył, że nie ma ani Ayame ani Deidary. 

- Gdzie poleźli?

- Deidara odprowadził ją do pokoju- Kisame pociągnął łyk sake bezpośrednio z butelki i uśmiechnął się eksponując swoje rekinie zęby- ale chyba to łóżko jest baaardzo daleko. 

- To za chwilę go kurwa stamtąd wyciągnę!

- Ej- Kisame stanął przed nim- bez żadnych rozpierduch, Hidan. Zamknęła drzwi na klucz...

- To je kurwa wyważę! Pierdole!

- Uspokój się, do cholery! 

- Na Jashina, kurwa mać!

Rzucił butelkę w stronę ściany, ale zanim rozbiła się na kawałki, Itachi przeniósł ją gdzie indziej swoim sharinganem. Hidan kopnął kanapę i poszedł do kuchni po kolejne piwo. Usiadł na kanapie i zerknął w stronę zamkniętych drzwi. Zemdliło go. Nie mógł siedzieć tam i zastanawiać się, co się tam dzieje. Wstał i poszedł do swojego pokoju trzaskając drzwiami. 

-

Deidara wsunął dziewczynie drugą dłoń pod bluzkę, po czym zaczął schodzić nią niżej. Obserwował reakcję dziewczyny, nie chciał zrobić czegoś nie tak. Nie teraz, gdy byli tak blisko. Wsunął niepewnie dłoń do jej majtek, Ayame odsunęła usta od jego ust i jęknęła głośniej. Fala ciepła przeszła przez jej ciało. Te dłonie były niesamowite. 
Odsunęła się od Deidary i pociągnęła go na łóżko. Chłopak zdjął jej koszulkę, a dziewczyna ściągała z niego ubrania. Czuł się w końcu lepszy od Hidana. Ayame była naga w łóżku, tylko jego. Pieścił ją ustami na swojej dłoni, po chwili odciągnęła jego rękę i przyciągnęła go do siebie.

- Ayame, jesteś pewna..?

- Jestem... Cholernie napalona... i...- spojrzała mu w oczy i mimo, że powiedziała coś mało seksownego, w tamtej chwili wprawiło go w jeszcze większe podniecenie- Biorę specjalne leki żeby nie zajść w ciążę...

No tak, temperament Uzumaki, teraz nic jej nie zastopuje, pomyślał Deidara i się do siebie uśmiechnął. Wszedł w nią i poczuł jak się na nim zaciska. Dziewczyna jęknęła kilka razy, więc zamknął jej usta pocałunkiem, w obawie, że wszyscy ich usłyszą. Chociaż pewnie i tak domyślali się, co robią. 
I nagle poczuł ten dreszcz *Cholera, jeszcze nie teraz, nie tak szybko...* ale po kilku kolejnych jęknięciach, gdy spojrzał na Ayame, nie wytrzymał. Doszedł i jęknął opadając czołem na jej ramię.

- Ai... Ai wybacz... Nie mogłem... - łapał oddech- Ja...

Pokiwał głową i widząc jej uśmiech pocałował ją i wrócił do pieszczot ustami na dłoniach. W końcu plecy dziewczyny wygięły się w łuk i jęknęła dochodząc. Po tym zaczęła łapać oddech, a Deidara opadł na łóżko obok niej.
*Ayame, nie myśl- skarciła się w myślach- nie zaczynaj myśleć*.
Spojrzała na Deidarę, okryła siebie i jego kołdrą, wtuliła się w jego ramię i zasnęła. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top