Pomiędzy II
Rey odetchnęła z ulgą gdy po raz trzeci upewniła się, że nikt ich nie śledzi. Wyglądało na to, że Dameron nie miał zamiaru ruszać jej śladem, ani przeszkodzić jej w wyruszeniu na tą samozwańczą misję. W głowie ciągle miała ich ostatnią rozmowę i to jak się zakończyła. Oczywiście nieporozumienia i sprzeczki między nimi zdarzały się od samego początku, ale ta miała zupełnie inną wagę i wydźwięk. Poróżniły ich nie drobne codzienne różnice zdań, a ogromna przepaść światopoglądowa, która nagle narodziła się w pozornej zgodzie.
Nie chciała myśleć o sobie jako o osobie, która zawsze musi mieć rację. Nie była taka, ale w gdy odczuwała coś w Mocy, tak silnie jak odczuła swoją wizję i wynikające z niej wezwanie, po prostu wiedziała, że musi słuchać tego wewnętrznego kompasu. Być może dlatego, że ciążyło na niej brzemię ostatniego Jedi.
Teraz jednak czując jednocześnie jak podnoszą jej się włoski na karku, ustawiła kurs na Korriban.
W ciszy szukała cienia obecności Bena Solo. Dawniej silny i momentami natrętny kontakt został zastąpiony czymś o wiele bardziej subtelnym. Gdyby nie jej wrażliwość mogłaby przeoczyć tą napiętą cieniutką niczym włos strunę. Ból głowy, który towarzyszył jej od momentu gdy opuściła wizję, nasilał się i dawał o sobie znać w postaci tępego dudnienia z tyłu czaszki. To tak wiedziała, że mimo tego, iż obrała odpowiedni kurs, powinna pozostać czujna.
Wstała z fotela pilota zostawiając Sokoła na trybie automatycznym. Finn siedział przy stanowisku diagnostycznym i sprawdzał skrupulatnie ciśnienie sprężania w każdym z silników. Rey podeszła do niego i przyjrzała się pobieżnie wynikom na ekranie.
- Mówiłam, że wygląda zdrowo - powiedziała bez żadnego wyrzutu. Była wdzięczna, że przyjaciel zabrał się za bardziej techniczny aspekt ich podróży.
- Nie do końca - odparł wskazując miejsce, które zwróciło jego uwagę. - Tutaj mam jakiś alarm... o i tu też - wskazał na wyskakujace niejednoznaczne komunikaty.
- Jesteś pewny, że to nie wina komputera? - zapytała sceptycznie. Wolała nie rozpoczynać reperowania statku podczas podróży. - Może sprawdzimy to już na miejscu?
- To nie jest dobry pomysł - zaoponował. - Niewielka usterka teraz może nas dużo kosztować jeżeli pozwolimy jej się powiększyć. Zajmę się tym.
- Pomogę ci - rzuciła Rey, zgadzając się.
Zlokalizowała metalową skrzynię z narzędziami, której wieko ustąpiło z charakterystycznym skrzypnięciem zawiasów i wygrzebała kilka kluczy. Wzięła przy okazji smar gdyby coś potrzebowało naoliwienia. Nagle coś przykuło jej uwagę. W rogu, pod stertą metalowych rurek i śrubek leżał niewielki kawałek kartonu. Wyszarpnęła go ciągnąc za róg i dopiero po odwróceniu na drugą stronę uświadomiła sobie, że to stare zdjęcie. Przedstawiało małego, na oko siedmioletniego chłopca o poważnych ciemnych oczach, siedzącego na miejscu pilota w kokpicie Sokoła Millennium. Jego niewielkie rączki spoczywały władczo na podłokietnikach fotela, a zawadiacki uśmiech w kącikach jego ust wymownie świadczył o ogromnym zadowoleniu małego pasażera. Twarz chłopca była niesamowicie łagodna i niewinna. Tak właściwie całe podobieństwo do dorosłego mężczyzny, którym się stanie w przyszłości ograniczało się do karnacji i ogólnych rysów twarzy. Rey była zdziwiona. Wyglądał na bardzo wrażliwe dziecko. Uśmiechnęła się pod nosem i schowała zdjęcie do wewnętrznej kieszeni kurtki po lewej stronie.
***
Okazało się, że usterka dotyczyła tylko czujników, które wystarczyło wymienić. Odetchnęła z ulgą. Zamknęli właz maszynowni i udali się do kuchni. Finn otworzył paczkę prowiantu i podał jej porcję proteinową zapakowaną w folię. Zapadła między nimi cisza, w której każde na swój sposób zaczęło zastanawiać się nad celem ich podróży.
- Ale teraz chyba możesz mi powiedzieć gdzie dokładnie lecimy? - wypalił w końcu Finn otwierając opakowanie i biorąc ostrożnie kęs bezsmakowej brązowej bryły jedzenia. Podłe, podłe żarcie. Rey skrzywiła się. Nie miała ochoty jeść czegokolwiek, zupełnie nie czuła jakby miała żołądek.
- Korriban - brwi na jego twarzy uniosły się w wyrazie zdziwienia. Wiedziała, że brzmiało to jak słaby żart. Pokiwała głową, zaciskając usta w wąską kreskę. - Wiem. Powiedziałabym ci wcześniej, ale sama nie wiedziałam. Finn... - westchnęła patrząc na niego poważnie - możesz jeszcze zrezygnować.
- Nie ma mowy, że puszczę cię samą na Korriban. Postanowione - odparł z mocą, dodatkowo gestykulując dla podkreślenia swojego stanowiska. - Zresztą jeżeli coś Cię tam zje, to ktoś będzie musiał powiedzieć o tym reszcie.
- Dzięki - parsknęła śmiechem. - Dobrze wiedzieć.
- Mówię zupełnie poważnie. To nie byle jakie miejsce. Jesteś pewna, że to nie jest pułapka?
- Nie wysłałby mnie tam tylko po to żebym zginęła - odpowiedziała z przekonaniem.
- Tego nie powiedziałem, ale dobrze wiesz, że nie mam powodu by mu ufać... nawet po śmierci. - wzruszył ramionami i pokręcił głową.
- Ja mu ufam. W końcu nie byłoby mnie tutaj gdyby nie on. Poza tym on nie jest martwy - chłopak wyraźnie zrozumiał jej sugestię. To być ciężki argument.
- Nie kłócę się z tym, ale skąd wiemy, że mu się nie odmieniło? Może to jego ciemna strona chce cię zwabić Tam, a jasna... - przerwał próbując dobrać odpowiednie słowa - ... jasna jest teraz tobą. - dziewczyna zmarszczyła nos zniechęcona taką wizją. Wiedziałaby gdyby teraz energia Bena była zmieszana z jej własną.
Wizja tego, że Ben ją oszukuje, a ona po prostu daje się prowadzić po niewidzialnej ścieżce prosto na rzeź wywoływała w niej poczucie paniki. Z jednej strony czuła, że tak nie jest, a z drugiej nie byłby to pierwszy raz gdy się myliła. Przypomniała sobie jak stabilna i znajoma wydawała się jego aura. Jeżeli to było złudzeniem, równie dobrze wszystko inne może być.
- Wiesz... to nie tak, że on musi koniecznie mieć coś do ciebie. W końcu teraz jesteś ostatnim Jedi, a on... wiesz jacy są Skywalkerowie. Może jest zazdrosny? - podsunął pół żartem chłopak uśmiechając się do niej zaczepnie. Widział, że Rey już dawno podjęła decyzję i nie było sensu ją od tego odwodzić. Czy tego chciał, czy nie - ona była zdeterminowana go odnaleźć. W tym momencie przypomniała sobie o swoim znalezisku.
Wyciągnęła zdjęcie z kieszeni i pokazała przyjacielowi. Finn na początku nie wiedział dlaczego ona pokazuje mu zdjęcie jakiegoś dzieciaka, ale po chwili rozpoznał znajome wnętrze statku i zakrztusił się z zaskoczenia. Po chwili zaniósł się gromkim śmiechem.
- Nie wierzę! Czy on ma dołeczki!? - zabrzmiało to niemal oskarżycielsko. Rey zaśmiała się z tej obserwacji. Swoją drogą słusznej...
- Widziałeś te loczki? Myślę, że to prawdziwy powód dla noszenia hełmu - dorzuciła lekko. Rzeczywiście wyglądało na to, że w dzieciństwie jego włosy kręciły się bajecznie.
- Biedny Han i Leia - zaczął po chwili już o wiele poważniejszym tonem. W jego głosie wyczuwalne było współczucie. Zmarszczyła czoło. Po tym czego się dowiedziała ciężko jej było kogokolwiek z nich oceniać, a tym bardziej potępiać czy żałować. Byli ludźmi, a ludzie potrafią naprawdę komplikować sprawy.
- Wiesz dobrze, że on odczuł konsekwencje... - zaoponowała miękko nie chcąc wdawać się zbyt głęboko w szczegóły. Nie chciała udowadniać czegoś, czego nie mogła udowodnić. Dla niej liczyło się tylko jedno. Gdy nadszedł moment wyboru, on stanął obok niej, pozostawiając Kylo Rena i inne cienie w przeszłości - dokładnie tak, jak ona. Teraz znalazł sposób, by skontaktować się z nią i najwidoczniej miał jej do pokazania coś, co było ważne dla losu Galaktyki - widziała to wyraźnie w tych ułamkach sekund między snem a jawą i nie miała zamiaru ulec wątpliwościom.
- Wiem, że to co was łączy w Mocy jest dla ciebie prawdziwe... ale ten facet prawie mnie zabił. Nie mam zamiaru o tym zapominać - oświadczył ponurym tonem. Dziewczyna spojrzała mu w oczy i zobaczyła w nich urazę i stare wojenne rany. Rozumiała.
- Nie proszę cię o lojalność wobec niego. Proszę żebyś mi zaufał, a obiecuję - mówiąc to położyła dłoń na sercu - że sam zobaczysz o czym mówię. - Wiedziała, że Finn czuje Moc, że rozmowa z nim nie jest skazana na niezrozumienie. Rzeczywiście chłopak czuł i widział więcej niż sam sobie przyznawał. Nie do końca sam wiedział co powinien zrobić. Bez słowa pokiwał głową.
***
To nie wygląda przyjaźnie - pomyślała Rey przymierzając się do lądowania. Była noc, a pustynna planeta Korriban wyglądała na zupełnie opustoszałą. Potężna ciemna sylweta ruin starej świątyni Sithów emanowała wygaszoną złowieszczą siłą. Posadziła statek na płaskowyżu i zgasiła silniki.
Finn patrzył w milczeniu na oświetloną błękitnym blaskiem księżyca piaszczystą panoramę. Na wprost ich miejsca postoju znajdował się wąwóz otoczony z każdej strony skalnymi wzniesieniami. Wystrzępione korony wzgórz wyglądały niczym mury obronne. Sama świątynia stała przytulona z trzech stron do zbocza góry i prawdopodobnie jej korytarze wynikały głęboko we wnętrze skały . Dwuskrzydłowy podparty kolumnami gmach był częściowo załamany do środka, jednak na pewno nie w całości. Coś jej mówiło, że nie ona pierwsza przyleciała tutaj z zamiarem odnalezienia map Sithów.
- Nie ma mowy, że pójdziemy tam teraz. Czekamy do rana - zarządził Finn patrząc na Rey zupełnie serio. Dziewczyna nawet nie miała zamiaru proponować mu nocnego spaceru po historycznych ruinach.
- Jasne. Myślę, że możemy poobserwować przez noc okolicę - odpowiedziała.
- Może lepiej wróćmy tu rano? Polecimy porządnie wyspać się na sąsiednią planetę, zjemy coś normalnego... - zaproponował kierowany złymi przeczuciami. Rey potrząsnęła głową.
- To odludna część galaktyki, nie ryzykowałabym szukania bezpiecznego miejsca, bo możemy znaleźć kłopoty. Przynajmniej wiemy, że nikt tu nie mieszka - zaoponowała. Zerknęła na zegar z czasem lokalnym - Poza tym niedługo będzie świtać. Ja wezmę wartę.
Finn zgodził się z jej argumentami. W końcu musiał przyznać - lepsze straszne pustkowie, niż nieznani niebezpieczni tubylcy z innych planet. Ostatecznie namówił ją by to on wziął wartę. Nie mówił jej tego, ale wyglądała na zmęczoną i wykończoną. Nie widział aby jadła jakąkolwiek z porcji odżywczych, które jej podsuwał, nie był pewny czy spała podczas ich trzydniowej podróży. Zgodziła się.
Odetchnęła głęboko kładąc się na twardym i nieco zatęchłym materacu. Ból głowy, który towarzyszył jej już w dniu wylotu, teraz zdawał się rozsadzać jej czaszkę. O co chodziło? Nie miała pojęcia, ale zauważyła, że apogeum miało miejsce dokładnie w momencie, w którym wkroczyli w atmosferę Korribanu. Zaczynała podejrzewać, że może mieć to jakiś związek z ciemną energią, która była tutaj gęsta i niemal namacalna.
Podjęła próbę uspokojenia swojego umysłu i uwolnienia go spod ataku bólu. Nawet jeżeli znów nie zmruży oka, to może przynajmniej zazna trochę odprężenia w medytacji. Ostatecznie gdyby zamiast odprężenia doznała olśnienia odnośnie następnego dnia, również nie byłaby zła. Z taką intencją okryła swoje ciało płaszczem i zamknęła powieki skupiając się na oddechu. Poczuła jak powoli obejmuje ją przedsenne odprężenie, którego tak pragnęła...
Po chwili jednak cała podskoczyła wybudzając się gwałtownie na serię drobnych metalicznych dźwięków dobywających się z korytarza. Najwidoczniej Finn czegoś szukał, albo coś reperował, podczas gdy powinien bacznie rozglądać się po otoczeniu. Rey westchnęła poirytowana i wlepiła złe oczy w sufit.
- Może powiesz mi czego szukasz, to ci pomogę? - powiedziała głośno, a w jej głosie wybrzmiała cała irytacja. Nie usłyszała jednak odpowiedzi, a zamiast tego dźwięki przeniosły się dalej, przybierając na donośności i niosły się echem po całym statku. - Zabiję go, zabiję... - mruczała do siebie pod nosem, zrzucając z siebie okrycie i idąc w stronę źródła hałasu. Wchodząc do kokpitu zdębiała, ponieważ nadal słyszała dźwięki, ale nie widziała sprawcy. Ze zdziwienia zmarszczyła brwi, a jej oczy stały się okrągłe jak spodki. - Finn? - zawołała w stronę korytarza. Gdzie on był?
Nagle dźwięki ustały i ku jej rosnącej dezorientacji, nagle zza fotela pilota wychyliła się niewielka dziecięcych rozmiarów rączka, chwytająca podłokietnik, a za nią jej oczom ukazała się twarzyczka małego chłopca, patrzącego na nią z lękiem i nieufnością. Rey zachłysnęła się powietrzem nie mogąc uwierzyć swoim oczom. Co do cholery...
Chłopiec i ona mierzyli się wzrokiem przez dłuższą chwilę. Dziewczyna uświadomiła sobie, że poznaje to dziecko. Widziała go na zdjęciu. Czy to sen?
- Ben? - zapytała nieśmiało. W odpowiedzi zobaczyła jak cały wyłania się zza fotela i staje przed nią z mieczem świetlnym w dłoniach. Po chwili schował go za plecami uświadamiając sobie pewnie, że nie powinien pokazywać czym się bawi.
- Kim jesteś? - zapytał poważnym i zaskakująco stanowczym tonem.
- Ja... - nie miała za wiele doświadczenia z dziećmi, nie była pewna jak powinna się do niego zwracać. - Nazywam się Rey. Co robisz na tym statku?
- Czekam - odparł wzruszając ramionami. - Nudzę się - poskarżył się po chwili z bolesnym grymasem.
- Och. Rozumiem. - Była zbyt oszołomiona by przestać patrzeć na niego z widocznym zdziwieniem. - Co tam masz? - mały Ben wyraźnie się zawstydził, widząc jak Rey wskazuje na to co trzyma za plecami. Po chwili wahania pokazał jej miecz Anakina, który trzymał nieporadnie oburącz.
- Chciałem go naprawić - wyjawił.
- Mogę? - W odpowiedzi przekazał jej broń. Odetchnęła z ulgą.
- Umiesz go używać? - zapytał z ciekawskim uśmieszkiem.
- No jasne - odpowiedziała mu uśmiechem. Zdawał się być całkiem sympatycznym młodym człowiekiem.
- Pokażę ci coś! - powiedział po czym nieoczekiwanie złapał ją za rękę. Nagle całe ich otoczenie się zmieniło i oto stali przed częściowo zawalonym dziedzińcem świątyni Sithów.
Nie zdążyła nic powiedzieć bo on zaczął iść zadziwiająco szybko przed siebie prosto w stronę ciemnych wnętrz by po chwili zniknąć zupełnie z jej wzroku. Niewiele myśląc puściła się biegiem za nim.
Długi i prosty korytarz prowadził do rozgałęzienia, potem kolejnego i kolejnego niczym w labiryncie. Wewnątrz panował mrok, a w powietrzu unosił się gryzący w gardło pustynny pył. Kierowana wyłącznie instynktem ruszyła na lewo. Nagle korytarz zmienił się w niską salę kolumnową. Niemal krzyknęła ze zgrozą gdy zauważyła, że między kolumnami po obu stronach stały dwa rzędy nieruchomych postaci w kapturach. W dłoniach trzymali płonące czerwienią miecze.
- Przygotuj miecz - usłyszała za sobą znajomy szept. Nie musiała odwracać się by wiedzieć, kto za nią stoi. Zrobiła jak jej powiedział i nie zdziwiła się gdy miecz zapłonął krwawo.
- Byłeś uroczym chłopcem - powiedziała jednocześnie mierząc mroczne figury wzorkiem. Nie mogła się powstrzymać. Ben uśmiechnął się pod nosem, ale nie skomentował tego spostrzeżenia.
- Śmiało. Oni nic ci nie zrobią - mówiąc to położył jej dłoń na plecach i lekko popchnął do przodu. Rzeczywiście, gdy przechodziła przez całą długość sali żadna z postaci nawet się nie poruszyła.
Dlaczego mnie nie atakują? - zapytała go bezgłośnie.
Bo ja jestem z tobą - to dało jej do myślenia - zawsze - dodał odgadując jej myśli. Szybko dotarła do mniejszej komnaty, w której znalazła ogromny antyczny komputer cylindryczny. Większość jego dysków pamięci była połamana lub zaginiona, jednak część nadal pozostała w idealnym stanie. Były opisane niezrozumiałymi dla niej runami. Ben dotknął jednego z nich i nagle przestrzeń między nimi zmieniła się w przestrzenną mapę kosmosu, a pośrodku niej widniała zapisana w trzech językach nazwa Exegol. Rey wstrzymała powietrze. Czyli miała rację...
Jednak tym razem była zupełnie świadoma, że to wizja i nawet jeżeli teraz weźmie dysk, to za chwilę ocknie się z pustymi rękoma. Spojrzała na twarz mężczyzny rozjaśnioną blaskiem miniaturowych gwiazd.
- Naraziłam się przylatując tutaj - jej głos choć cichy zabrzmiał echem w kamiennym wnętrzu. Miała na myśli jej kłótnię z Poem.
- Boisz się ich? - zapytał zbliżając się do niej aby ją lepiej widzieć.
- Nie, ale nie chciałbym aby okazało się, że mieli rację - wypaliła, choć od razu skarciła się w myśli za taki dobór słów.
- Nie wiem jakie wymieniliście racje.
- Chciałabym wiedzieć, że to jesteś naprawdę ty - odpowiedziała wprost, co zazwyczaj w jej wypadku było lepszym wyborem. Zauważyła, że sam zastanawia się nad odpowiedzią. Wyciągnął przed siebie otwartą dłoń. Bez namysłu podała mu swoją. Natychmiast poczuła delikatne mrowienie i ciepło przenikających się energii, jakby nie dzieliła ich żadna bariera i wszystko było możliwe. Jej serce zabiło szybciej
- Nie mógłbym być bardziej sobą niż teraz.
***
- Rey! Rey! Rey obudź się szybko! - wyrwała się ze snu u stanęła na równe nogi. Finn stał obok niej ze szczerym przerażeniem w oczach.
- Co się stało? - zapytała wstrząśnięta tą nagłą zmianą scenerii. Spojrzała na swoją pustą dłoń.
- Coś nas oblazło, musisz to zobaczyć - rzucił prowadząc ją na górne działko, skąd mieli widok na górę statku. Rey krzyknęła ze zgrozą, gdy zobaczyła parę ogromnych jasnobrązowych bestii, przypominających jaszczurki z wielkimi błoniastymi skrzydłami. Miały wielkie ślepe głowy, ale najwidoczniej doskonale radziły sobie bez oczu, ponieważ natychmiast zaczęły się do nich zbliżać zaczepiając szpony o elementy statku. Nie ulegało wątpliwości, że przyszły tu na żer - Niszczą statek.
- Odpal działko, ja się nim zajmę - rzuciła przełamując dreszcz obrzydzenia na widok ich wilgotnych, zębatych szczęk w szarości świtu. Gdy pierwszy dostał i spadł ze statku, drugi podniósł się do lotu z ogłuszającym wrzaskiem i znikł. Szybki był. - Coś zniszczyły? - zapytała nadal obserwując czujnie otoczenie.
- Nie, ale gdy byłem na mostku próbowały zbić szyby. Zupełnie jakby chciały mnie zjeść - powiedział to z nieprzyjemnym dreszczem. Nigdy nie widział tak agresywnego stworzenia.
- Są wrażliwe na moc - odparła Rey schodząc na poziom pokładu statku. Gdy tylko je zobaczyła, ból głowy gwałtownie powrócił i zyskał na sile.
- Bosko, tego nam tutaj brakowało - mruknął chłopak pod nosem udając się z powrotem do kokpitu. Usiadł na miejscu pilota chcąc dezaktywować działo, gdy nagle coś przykuło jego uwagę. Nad szczytem góry unosiła się drgająca i powiększająca się z każdym momentem brązowa chmura. Przybliżył widok i poczuł jak szczęka mu opada w niemym zdziwieniu. Właśnie w ich stronę leciała cała horda takich paskudztw. Rey, która właśnie do niego dołączyła zaniemówiła. Przez dobre kilka chwil patrzyli jak zbliżają się w ich stronę, nie wiedząc co zrobić. Ile ich mogło być? Sto? Dwieście? Za dużo. Nagle Finn przeżył olśnienie.
- Rey, podnieś statek, rozwalimy je z nieba! Ja idę na działko - krzyknął i od razu ruszył. Dziewczyna natychmiast zajęła jego miejsce i zaczęła gorączkowo uruchamiać statek, jednak zanim udało jej się rozpocząć start usłyszała metaliczny rumot kilkunastu cielsk lądujących na Sokole. Usłyszała dźwięk wystrzałów.
W końcu udało jej się załadować dość mocy do silników, ale gdy ruszyła cała unosząca się wokół nich masa drapieżników runęła na nich, zasłaniając obojgu okna i uziemiając ponownie. Finn strzelał na oślep, ale nie miało to sensu, bał się, że uszkodzi działo. Konstrukcja sokoła zatrzeszczała niebezpiecznie pod wpływem ciężaru.
- Finn, widzisz coś!?
- Nic! Gnojki zasłoniły mi cały widok! - w jego głosie brzmiała nuta desperacji.
- Potrzebujemy nowego planu! - Miała wrażenie, że statek zaczął przechylać się to na jedną, to na drugą stronę.
- Świetnie! Masz jakiś? - nie miała. Plan, plan, plan. - myślała gorączkowo. Nagle usłyszała w swojej pamięci:
- Dlaczego mnie nie atakują?
- Bo ja jestem z tobą.
Zobaczymy, czy zawsze.
Chwyciła miecz i ruszyła do głównego włazu wyjściowego. Nie słuchała przekleństw adresowanych w jej stronę, którymi przyjaciel starał się ją powstrzymać. Po prostu wyszła trzymając mocno rękojeść płonącego miecza. Natychmiast kilka z nich odskoczyło od niej, a pozostałe wlepiły w nią ślepe spojrzenia. Ich zakończone kolcem ogony drgały dziko.
Rey poczuła ich skumulowaną, stadną energię i zobaczyła ich dezorientację oraz amok, który kazał im ją znaleźć. Wydobywały z siebie narastające syczenie. Ich ciała sprężały się, jakby czaiły się do skoku. Dziewczyna poczuła jak opuszcza ją lęk i wstępuje w nią coś potężnego. Z jej gardła wydobyło się niskie warknięcie. Uniosła miecz groźnie i powiodła wzrokiem po stadzie. Zobaczyła jak niektóre z nich cofają się przed nią tracąc pewność. Zaczęła iść w ich stronę, a krąg wokół niej zaczął się rozszerzać.
Rey wiedziona instynktem skoczyła do przodu raz i drugi raz, widząc jak ich nastrój gwałtownie się zmienia. Umykały przed ciosem i odlatywały jedno po drugim. Patrzyła w skupieniu jak ostatni z nich znikał na horyzoncie.
***
Nie była zdziwiona, gdy tym razem w sali kolumnowej nie było zupełnie nikogo. Bez trudu dostała się do komnaty z mapą. Wyjęła dysk ostrożnie z gniazda i schowała go do torby przewieszonej przez ramię. Wychodząc, nie śpieszyła się. Zatrzymując się przy ścianie zapisanej w języku Sithów żałowała, że nie może ich odczytać.
Nadal nie do końca rozumiała szczegóły swojego pochodzenia. Miała się pogodzić ze swoim związkiem z rodem Palpatine nie znając kultury, z której pochodzi? Nie wiedząc nic o swoich rodzicach za wyjątkiem streszczenia wydarzeń, które nakłoniły ich do ukrycia jej na Jakku? Miała w sobie dwie strony, które składały się na całą nią. Nie chciała żadnej z nich zagłuszać. Czy to czyniło ją złą?
Czy to co kierowało nią podczas nalotu tamtych zwierząt było złe? Czy zadawanie pytań i dotykanie empirycznie obu źródeł energii mogło być niebezpieczne i złe w skutkach? Nie wiedziała, ale coś w jej wnętrzu. Ta prawdziwa Rey mówiła jej, aby zaufała sobie i po prostu poszła własną drogą.
- Wszystko dobrze? - usłyszała czujny głos Finna, który zgodził się osłaniać ją ze statku przed ewentualnym ponownym atakiem bestii.
- Tak, mam co chciałam. Szykuj silniki. Lecimy na Exegol.
---
Hej, powracam z drugą częścią opowieści. Jestem w pełni świadoma kilku odstępstw od kanonu. Mam nadzieję, że akcja wam się spodoba, tak jak mi podobało się pisanie.
Chyba już zostanę przy publikowaniu co poniedziałek raz w tygodniu. To chyba dobre tempo, prawda?
Pozdrawiam serdecznie i liczę na odzew.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top