•31•

Pov. Polska
Wstałem rano i rozejrzałem się po pokoju, Niemca nie było obok mnie, ja to mu nogi z dupy powyrywam jak nie będzie leżał pod kołdrą i się grzał. Ubrałem się i poszedłem do kuchni w której oczywiście był mój ukochany.

-[Polska] Czemu tak wcześnie wstajesz?

-[Niemcy] Pewnie z przyzwyczajenia. Tak w ogóle zrobiłem ci śniadanie.

-[Polska] Nie musiałeś.-zaśmiałem się.

-[Niemcy] Oj musiałem, musiałem. Nie chcę aby znowu do domu odprowadzał cię Belgia z krwią lejąca się z nosa, półprzytomnego.

Podszedłem do starszego i złożyłem lekki lecz czuły pocałunek na jego ustach. Zjadłem śniadanie i pożegnałem się z ukochanym. Dzisiaj znów idę pieszo do pracy ale mi to jakoś nie przeszkadza, bynajmniej się przewietrzę. Dzisiaj prawdopodobnie znowu będę wracał późno do domu przez zaległości w dokumentach. Na szczęście nie będę w firmie sam, będzie ze mną Belgia i mówił że mi pomoże. Belgia to dobry przyjaciel, jest pomocny i nawet pracowity. Tamtą akcje z wakacji już puściłem w niepamięć. Zauważyłem że Belgia się zmienił i wiem że już nigdy tak nie zrobi. (Pewny jesteś?). Gdy doszedłem do biurowca wszedłem do środka, schodami wszedłem na górę i powędrowałem do mojego i Niemca biura. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, oczywiście na biurku czekała duża sterta papierów. Usiadłem się przy biurku i zabrałem się za wypełnianie dokumentów. Ktoś jednak musiał przerwać moją pracę.

-[Holandia] Cześć, jest Niemcy?

-[Polska] Jak widać nie ma.

-[Holandia] Oh No cóż, bo mam dla niego dokumenty od szefa.

-[Polska] Kolejne?!

-[Holandia] Co masz na myśli?

-[Polska] A nie widzisz tej sterty papierów?

-[Holandia] O jejku ile tu tego, współczuje ci. Dobra masz tu te papiery a ja spadam do siebie.

Położyła dokumenty na biurku i wyszła z pomieszczenia, No to zajebiście zaczynamy ten dzień. Chociaż zawsze mogło być gorzej. Wypełniałem sobie dokumenty i szło mi bardzo dobrze, w międzyczasie zrobiłem sobie przerwę i poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. W kuchni nie było dosłownie nikogo, aż dziwne. Gdy robiłem sobie kawę ktoś wszedł do pomieszczenia. Gdy ta osoba tylko mnie zobaczyła podeszła do mnie.

-[Belgia] Witaj Polen.

-[Polska] Cześć Belgia.-uśmiechnąłem się lekko.

-[Belgia] Jak ogarnę swoje dokumenty to przyjdę ci pomóc.

-[Polska] Spokojnie nie śpiesz się.

-[Belgia] Mam nadzieje że jadłeś śniadanie.-zaśmiał się.

-[Polska] Oczywiście że tak.

-[Belgia] Trochę mnie wtedy wystraszyłeś. No ale dobra.

-[Polska] Nie chciałem.

-[Belgia] A tak w ogóle to lubisz sernik?

-[Polska] Uwielbiam, a co?

-[Belgia] Bo dzisiaj kupiłem w cukierni obok i moglibyśmy później zjeść.-uśmiechnął się.

-[Polska] Pewnie.

-[Belgia] Dobra to ja lecę, do zobaczenia pózniej.

Pożegnałem się z chłopakiem i ten wyszedł. Ja też wziąłem swoją kawę i udałem się do biura bo jednak dokumenty się same nie wypiszą. Postawiłem kubek z kawą na biurku i zacząłem wypełniać te papierki. Siedziałem tak sam aż do 17, o tej właśnie godzinie przyszedł do mnie Belgia.

Pov. Belgia
Gdy skończyłem wypełniać swoje dokumenty odetchnąłem, spojrzałem na zegar, była prawie 17. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Wstałem z krzesła i włożyłem do kieszeni te środki odurzające od rzeszy czy chuj wie ci to tam jest. Wziąłem też sernik i wyszedłem z mojego biura, pod biurem Polaka zapukałem w drzwi i po usłyszeniu „prosze" wszedłem do środka.

-[Polska] Oo cześć Belgia.

-[Belgia] Siemka, widzę że trochę tu tego masz.

-[Polska] No i tak trochę już wypełniłem.

-[Belgia] Spokojnie, damy radę.-uśmiechnąłem się.

Usiadłem obok młodszego i od razu zacząłem wypełniać dokumenty. Było ich dość sporo ale przecież to nie po to tu jestem, muszę tylko poczekać aż wszyscy napewno skończą pracę i opuszczą biurowiec. Gdy wybiła godzina 19 byłem pewny że nikogo już nie ma, uśmiechnąłem się sam do siebie.

Pov. Polska
Zauważyłem że Belgia się uśmiecha, zapewne ma dobry humor.

-[Belgia] Hej Polen, może zrobimy sobie małą przerwę?

-[Polska] Możemy.-uśmiechnąłem się lekko.

-[Belgia] Dobra to ja idę po talerzyki, i zrobie nam kawy.

-[Polska] Dobrze, poczekam.

Belgia cały czas się uśmiechał, zaczynało się to robić dziwne ale co ja będę go tam oceniał?

Pov. Belgia (sory ze tak przeskakuje co chwile)
Udałem się do kuchni, rozłożyłem ciasto na papierowych talerzykach i zacząłem robić kawę, gdy się już zaparzyła wyciągnąłem torebeczkę z proszkiem i wsypałem do kubka z kawą dla Polen'a. Hahahah teraz będzie tylko mój~. Wymieszałem proszek i na szczęście nie zmienił jakoś koloru napoju. Wziąłem wszystko za jednym razem i udałem się do biura gdzie był mein Polen.

-[Belgia] Proszę tutaj ciasto i kawusia.-uśmiechnąłem się lekko.

-[Polska] Dziękuję.-odwzajemnił uśmiech.

Zaczęliśmy od jedzenia ciasta, wpatrywałem się w każdy ruch młodszego.

-[Polska] Uwielbiam ciasto z tej cukierni.

-[Belgia] Ja też, sprzedają tam najlepsze ciasta w całym mieście.

Chłopak sięgnął po kubek z kawą, wziął łyka i zaczął jeść dalej.

-[Polska] Kurde pewnie znowu będziemy tu długo siedzieć.

-[Belgia] Nie No, nie tak długo, nie zostało tego aż tak dużo.

Gdy kawa już nie była taka gorąca chłopak wypił całą duszkiem. Uśmiechnąłem się do niego. Zastanawiałem się po jakim czasie to gówno zaczyna działać. Zacząłem wypełniać dokumenty aby chłopak nie nabrał żadnych podejrzeń.

-[Polska] Kurde..

-[Belgia] Hm?

-[Polska] Źle się czuje..

-[Belgia] Co się dzieje.-spytałem z lekkim uśmiechem.

Zauważyłem że chłopak zbladł.

-[Polska] M-mógłbyś przynieść mi wody?..

Miałem przy sobie butelkę z wodą, podałem ją młodszemu udając przejętego jego stanem.

-[Belgia] Coś cię boli?

-[Polska] Słabo mi..

Chłopak wstał z krzesła i złapał się biurka.

-[Belgia] Może lepiej nie wstawaj.

Teraz wiedziałem że młodszy zaraz odpłynie. Podszedłem do niego.

-[Belgia] Słodkich snów kochanie.-uśmiechnąłem się szeroko.

-[Polska] T-ty-

Nie zdążył dokończyć bo stracił przytomność, pff naprawdę poszło łatwiej niż myślałem. Posadziłem go na krześle i ogarnąłem wszystko, wyrzuciłem talerzyki i umyłem dokładnie kubki. Wróciłem do chłopaka i wziąłem go na ręce w stylu panny młodej, w kieszeni u jego spodni znalazłem klucze od biura więc je zamknąłem. Wyszedłem z biurowca i skierowałem się w stronę mojego auta, położyłem chłopaka na tylnich siedzeniach a sam usiadłem za kierownicą, pojechałem pod mój dom. Pod domem wysiadłem z auta i wziąłem chłopaka na ręce, wszedłem do domu i skierowałem się do salonu w którym byli rzesza wraz z Zsrr. Położyłem młodszego na kanapie.

-[Rzesza] Dobra, zaraz jedziemy.

-[Belgia] A gdzie?

-[Rzesza] Dowiesz się na miejscu.

Po jakiejś chwili wsiedliśmy do auta, Zsrr na miejsce kierowcy a rzesza tuż obok niego, ja i mein Polen siedzieliśmy z tyłu. Na dworze było już ciemno. Patrzyłem na Polen'a, był taki bezbronny i spokojny.

-[Rzesza] Tylko go tam nie obmacuj.

-[Belgia] Spokojnie nie będę.-zaśmiałem się.

Jechaliśmy dość spokojnie, po jakimś czasie zatrzymały nas jednak światła policyjne. Zsrr zjechał na pobocze.

-[Rzesza] Cholera a ci czego chcą..

Zsrr uchylił okno bo policjant podszedł do auta.

-[Policjant] Spokojnie panowie to tylko taka kontrola. Każdego zatrzymujemy.

Policjant obszedł całe auto, zatrzymał się jednak przy drzwiach przy miejscu Polen'a. Otworzył drzwi.

-[Policjant] A z tym chłopakiem wszystko dobrze?

-[Belgia] Umm.. tak, wracamy z imprezy służbowej i No wie pan, za dużo wypił.

-[Policjant] Mam nadzieję że kierowca nie pił.

-[Zsrr] Oczywiście że nie.

-[Rzesza] Kierowca nie pije już od dobrych trzech lat.-uśmiechnął się.-My przyjechaliśmy tylko odebrać dzieciaki.

To chyba największe kłamstwo jakie kiedykolwiek słyszałem, aż sam Zsrr się zaśmiał.

-[Policjant] No dobrze, to miłej drogi.

Policjant odszedł a my ruszyliśmy.

-[Zsrr] Dobrze że nie kazał mi dmuchać bo już dzisiaj piłem.

-[Rzesza] Ile żeś wypił?

-[Zsrr] Żebym ja jeszcze to pamiętał.. No jeszcze zależy czego.

-[Rzesza] Matko boska.. ci to nawet terapia nie pomoże..

Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce zauważyłem że jesteśmy na tej wiosce na której mieszka rzesza i Zsrr.

-[Rzesza] Dobra idziemy do lasu.

-[Belgia] Po co do lasu?

-[Rzesza] Bo tam mamy bunkier.

Wziąłem młodszego na ręce i zaczęliśmy iść. Gdy dotarliśmy pod bunkier weszliśmy do środka, w środku było ciepło i ładnie. Szedłem za rzeszą i Zsrr, oni zaprowadzili mnie pod jakąś cele.

-[Rzesza] Dobra daj go tu.

-[Belgia] Ale tutaj nie ma nawet łóżka i jest zimno.

-[Rzesza] Boże. Dobra chodź dalej.

-[Belgia] Serio chcieliście go w takim czymś trzymać?

-[Rzesza] Hahh oczywiście że niee..-podrapał się nerwowo po karku.- Przecież „twój" Polen zasługuje na lepsze warunki.

Zaprowadzili mnie do innej celi, ta była ładniejsza i miała łóżko, położyłem Polen'a na łóżku i przykryłem go kołdrą. Gdy wyszliśmy z pomieszczenia zsrr zamknął je na klucz.

Pov. Niemcy
Strasznie martwiłem się o Polen'a.. miał wrócić do domu o 19 a już dochodzi 23... w salonie wraz ze mną siedzieli wszyscy. Byłem cały zestresowany, może mu się coś stało.. Węgry siedział wtulony w Austrię, Włochy i Hiszpania siedzieli zamyśleni a Japonia próbowała mnie uspokoić.

-[Japonia] A może zasnął? No wiecie, mógł poczuć się zmęczony i przysnąć nad papierami.

-[Niemcy] No nie wiem, nawet jeśli by tak było to raczej 50 z rzędu telefon by go obudził.

-[Włochy] A może telefon mu się rozładował?

-[Niemcy] Mogłem dzisiaj wrócić do pracy..

-[Włochy] Równie dobrze któryś z nas mógł na niego poczekać..

-[Japonia] Ej spokojnie, jestem pewna że po prostu zasnął..

Cały czas próbowałem się do niego dodzwonić. Po kolejnych 10 nieudanych próbach zauważyłem że ktoś odebrał, wziąłem telefon na głośnomówiący, wszyscy się zbliżyli i lekko odetchnęli.

-[Niemcy] Halo Polen!?

~[Sprzątaczka] Halo, dobry wieczór. Kto dzwoni?

-[Niemcy] Kim pani jest?

~[Sprzątaczka] Ja jestem sprzątaczką, przyszłam ogarnąć biurowiec i usłyszałam dzwonienie telefonu więc to sprawdziłam.

-[Niemcy] Proszę pani czy jest może ktoś w biurowcu?

~[Sprzątaczka] Oprócz mnie nikogo nie ma, a coś się stało?

-[Niemcy] Jest pani pewna?

~[Sprzątaczka] Tak, No tylko ten telefon tu jest. Wie pan może do kogo należy?

-[Niemcy] Należy on do mojego partnera.. nie wrócił jeszcze do domu i się martwię..

~[Sprzątaczka] O jejciu.. może powinien pan to zgłosić na policję.

-[Niemcy] Wie pani co, za chwilkę u pani będę.

~[Sprzątaczka] Umm, No dobrze.

Rozłączyłem się.

-[Niemcy] Jade tam, może uda mi się określić co się tam stało lub gdzie jest Polen..

-[Węgry] Jadę z tobą.

-[Austria] To ja też pojadę.

-[Japonia] Pojadę z wami.

Wyszliśmy całą czwórką szybko z domu iii-

-[Niemcy] Kurwa, zapomniałem że moje auto stoi przy firmie odkąd jestem w domu. Dobra nie ważne.

Zacząłem biec tak szybko ile sił w nogach, po chwili już byłem pod biurowcem. Wbiegłem do środka i pojechałem windą na odpowiednie piętro, na korytarzu zastałem panią sprzątaczkę. Cały zdyszany podszedłem do niej.

-[Niemcy] Już jestem.

-[Sprzątaczka] Dobrze, tutaj ma pan telefon.

Razem poszliśmy do biura.

-[Niemcy] Nie ruszała nic pani?

-[Sprzątaczka] Nie.

Podszedłem do biurka, zauważyłem że na nim znajdują się dwa długopisy i pod każdym kartka, przez co można stwierdzić że były tu dwie osoby, ale co z tego skoro ktoś mógł mu pomagać a dopiero później gdy Polen wracał do domu mogło się coś stać.. na jednym z krzeseł był biały włos co świadczyło że Polen na nim siedział, przyjrzałem się drugiemu fotelowi, na nim jednak nic nie było. Po przeanalizowaniu wszystkiego doszedłem do wniosku że wiem tylko tyle że ktoś pomagał mojemu aniołkowi w pracy. Czyli wiem tyle ile nic.. na biurku ujrzałem okruszki od jakiegoś ciasta, pani sprzątaczka przyglądała mi się lekko się śmiejąc ale dla mnie sytuacja była zbyt poważna. Okruszki były prawdopodobnie od sernika twierdząc po teksturze. Stały też dwie podstawki pod kubek, norma. Po chwili do środka wparowali Austria, Węgry i Japonia.

-[Japonia] I co, masz coś?

-[Niemcy] Nic nadzwyczajnego, okruszki po cieście i dwie podkładki pod kubki, wiem tylko tyle że ktoś mu pomagał w pracy.

-[Austria] Kurde słabo.

Węgry podszedł do biurka i zaczął się przyglądać.

-[Węgry] Tu widać ślady jakby ktoś się mocno opierał o biurko, bo nawet kawałek kartki jest ugięty.

-[Japonia] No ale opieranie się o biurko jest też raczej normalne.

Schyliłem się, na podłodze leżała butelka wody, położyłem ją na biurku aby tak nie leżała.

-[Węgry] Nie No, jakiś czas temu ojciec i Litwa a teraz Polska też zniknął?..

Austria podszedł do niego i go przytulił.

-[Niemcy] Musimy ustalić kto mu pomagał i może wypytać tą osobę.

-[Austria] Ale to jutro, teraz wracajmy do domu, jutro też pójdziemy na policje.

Wróciliśmy do domu, wszyscy udali się do swoich pokoi, ja nie mogłem spać, w głowie miałem same czarne scenariusze.. gdzie ty jesteś Polen?..

——————
Zapomniało mi się 😪

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top