•19•

Pov. Polska
Był piękny wieczór, słońce właśnie zachodziło a ja z moim ukochanym siedzieliśmy na tarasie u jego domku wpatrując się w piękny krajobraz, chciałbym aby tak było już zawsze... (Nie korniszony, to jeszcze nie jest koniec😈😈). Jednak wiedziałem że Niemcy za jakiś czas będzie musiał wyjechać do siebie bo urlop mu się kończy.. niby mógłbym pojechać z nim ale nie chce zostawiać rodziny i czułbym się trochę dziwnie w nowym otoczeniu. Tak rozmyślając zdałem sobie sprawę, że już dawno nie spędzałem czasu z moim ojcem, później do niego zadzwonię czy jutro będzie miał czas aby się spotkać, mam zamiar pomóc mu trochę w ogrodzie. Ostatnio czuje się też obserwowany.. obawiam się że to rzesza i Zsrr.. nie ważne gdzie jestem, w każdym miejscu, na każdym kroku czuje się obserwowany, nawet w domu.. przeraża mnie to trochę... Z rozmyśleń wyrwał mnie mój ukochany.

-[Niemcy] Coś cię trapi?-spytał łapiąc moją dłoń.

-[Polska] Nie, tak tylko się zamyśliłem.-zaśmiałem się lekko.

-[Niemcy] Pamiętaj że jeśli kiedykolwiek coś będzie nie tak możesz mi o tym powiedzieć.-pocałował lekko moją dłoń.

-[Polska] Tak w sumie to.. od jakiegoś czasu czuje się obserwowany i obawiam się czy to nie oni...

-[Niemcy] Jacy oni? Ci co cię porwali?

Kiwnąłem tylko głową, starszy przybliżył się do mnie i mnie otulił.

-[Niemcy] Ze mną nic ci nie grozi.-powiedział i ucałował mnie w czoło.

Czułem się bezpieczny w jego objęciach, przymknąłem oczy i oparłem głowę o jego ramie.

-[Niemcy] Mógłbyś mi powiedzieć o tych porywaczach?

Zmarszczyłem lekko brwi i otworzyłem oczy.

-[Polska] Nie Niemcy.

-[Niemcy] Czemu? Nie ufasz mi?

-[Polska] Nie-..-westchnąłem.- po prostu tak będzie lepiej dla wszystkich..

Jak miałbym mu powiedzieć że jego własny ojciec więził mnie latami..

-[Niemcy] Tak w ogóle to musimy porozmawiać, wiesz że niedługo wracam do siebie i-

-[Polska] Przepraszam Niemcy, ale nie mogę z tobą jechać.. nie chce zostawiać rodziny...

-[Niemcy] Rozumiem..

Zauważyłem że starszy trochę posmutniał, przybliżyłem się więc do niego i lekko musnąłem jego usta.

-[Polska] Chodźmy do środka bo komary nas zjedzą.-zaśmiałem się.

Weszliśmy do środka domku, Niemcy poszedł do kuchni a ja udałem się do salonu, wziąłem telefon i zadzwoniłem do mojego ojca. Ojciec się ucieszył gdy zaproponowałem mu pomoc w ogrodzie, umówiliśmy się na wieczór ponieważ mój ojciec musiał coś jeszcze załatwić i do tego nie będzie aż takiego słońca. Po skończonej rozmowie udałem się do kuchni gdzie o dziwo byli też Włochy i Hiszpania. Usiadłem się na jednym z krzeseł i nalałem sobie soku do szklanki. Wymieniona dwójka jadła tosty i oglądali coś na telefonie Włocha. Po chwili podszedł do mnie Niemcy i spytał czy czegoś nie obejrzymy, zgodziłem się. Udaliśmy się do jego pokoju i położyliśmy się na łóżku, Niemcy wziął laptopa i włączył film na netflixie. Podczas oglądania wtuliłem się w starszego i zasnąłem.

***

Gdy się obudziłem na zegarze widniała godzina 11:28, to se pospałem. Oczywiście Niemca już nie było łóżku bo on to ranny ptaszek. Wyszedłem więc z pokoju i udałem się do kuchni aby się czegoś napić, będąc w kuchni zauważyłem moją zgubę w salonie na kanapie czytającego książkę. Podszedłem więc do niego ale los chciał aby coś się stało i bum, wyjebałem się o kapcie Niemca leżące przy kanapie. Leżąc tak na podłodze mogłem usłyszeć donośny śmiech starszego.

-[Polska] Co sie rżysz?-spytałem poirytowany.

-[Niemcy] Zabawnie wyglądasz.-parsknął śmiechem.

Wstałem i otrzepałem się, usiadłem z obrażona miną na końcu kanapy, starszy zaśmiał się widząc moją minę i przysunął się do mnie.

-[Niemcy] Oj nie obrażaj się.-powiedział odgarniając włosy które opadły mi na twarz.

Niemcy wstał z kanapy i ucałował mnie czule w usta po czym poszedł do kuchni aby zrobić śniadanie.

Czas leciał jak szalony, siedziałem z Niemcem na kanapie oglądając jakiś serial, gdy spojrzałem na zegar wiszący na ścianie przeraziłem się, było już grubo po 19 chociaż na dworze jeszcze nie aż tak ciemno.

-[Niemcy] Coś się stało?-spytał troszeczkę zdziwiony moim przerażeniem.

-[Polska] Nie, nie po prostu miałem się godzinę temu spotkać z ojcem..

Szybko pobiegłem się przebrać.

-[Polska] Dobra Niemcy, ja lecę do ojca.

-[Niemcy] A może pójść z tobą?

-[Polska] Nie trzeba.

Pov. Niemcy
Polska wyszedł z domu a bardziej wybiegł. Ja jednak miałem jakieś przeczucie że coś się stanie. To przeczucie nie dawało mi spokojnie usiedzieć na kanapie.. Ubrałem więc buty i postanowiłem pójść za Polen'em, tak dla pewności że nic mu się nie stanie. Jego dom nie był jakoś daleko. Gdy wyszedłem z domu zauważyłem dym.. zacząłem więc biec aby zobaczyć co się stało. Biegłem tak długo aż byłem pod domem Polen'a.. Polak stał przed płonącym domem.. podbiegłem do niego.

-[Niemcy] Polen co się stało?!-spytałem przerażony.

-[Polska] N-Niemcy.. m-mój dom...

Chłopak był cały roztrzęsiony a po jego policzkach spływały łzy.. wyciągnąłem telefon i jak najszybciej zacząłem dzwonić na 112.. nagle zauważyliśmy jak jakaś postać wychodzi z płonącego domu.. to był AUSTRIA?! Podbiegłem do mojego brata tak szybko jak się dało, on ciągnął ze sobą Węgra..

-[Niemcy] Austria?! Co się stało!?

Mój brat zaczął kaszleć, pomogłem mu odejść od domu, po chwili podbiegł do nas Polska, widząc swojego brata zaczął jeszcze bardziej płakać.

-[Polska] Węgry!-podbiegł do ciała swojego brata.

-[Austria] Spaliśmy razem z Węgrem lecz po jakimś czasie sie obudziłem i zauważyłem ogień.. Węgry był już nie przytomny... szybko więc wziąłem go i wybiegłem z domu..

-[Polska] A-ale..

-[Austria] W środku wszystko się pali...

-[Polska] Mój ojciec tam jest!! Ja m-muszę-

Polak już chciał wbiec do palącego się budynku ale go zatrzymałem.

-[Polska] Puść mnie!

Zaczął się wyrywać.. przytuliłem go lecz ten jeszcze walczył, po chwili było słychać syreny. Przyjechała straż pożarna i pogotowie. Polska wtulił się tylko we mnie i mogłem poczuć mokre ślady na mojej koszulce. Otuliłem go i jeździłem ręką po plecach aby go trochę uspokoić, po chwili podbiegli do nas Ameryka i Rosja.

-[Rosja] Co się dzieje?! Przechodziliśmy obok i zobaczyliśmy kupe dymu.

-[Niemcy] Dom się pali..

-[Ameryka] O Boże..

Polska po chwili się trochę uspokoił chociaż jego oddech nadal był niespokojny.

-[Polska] A co z litwą!? Matko.. nie, nie.. nie!

-[Niemcy] Shh.. spokojnie Polen..

-[Polska] Jak ja mam być kurwa spokojny jak mi się dom pali?!

Młodszy znów wtulił się mocno w mój tors i zaczął szlochać. Staliśmy tak pod jego domem i patrzyliśmy jak go gaszą.. po jakimś czasie strażacy wynieśli dwa ciała z domu.. Polska podbiegł do nich, ja byłem tuż za nim..

-[Polska] LITWA! I-i tata..

Podszedłem do niego i znów go przytuliłem..po chwili poczułem jak ciężar jego ciała się zwiększa. Stracił przytomność.. zawołałem ratownika a ten przybiegł dość szybko.

-[Ratownik] Oddycha, proszę unieść nogi poszkodowanego na kilka minut do góry.

Zrobiłem to co kazał mi ratownik po chwili mój skarb się ocknął, podeszli do nas Ameryka i Rosja.

-[Rosja] Może idźcie do domu?..

-[Niemcy] Myślę że to będzie dobry pomysł.

-[Polska] Nie!..-powiedział dość słabo.

-[Ameryka] Ale stanie tutaj nic wam nie da Poland.. idźcie do domu niemca i odpocznij..

-[Polska] N-nie!...

-[Rosja] Zawsze możecie przyjść do mnie, jest bliżej.

Lecz Polska stawiał opór. Po chwili zauważyłem że ratownicy się już zbierają. Polska wstał i podszedł do jednego, ja poszedłem razem z nim.

-[Polska] Do jakiego szpitala ich zabieracie?..

-[Ratownik] Zabieramy ich do ******* . Może chciałby pan coś na uspokojenie?

-[Polska] Nie, dziękuję..

Staliśmy tak w czwórkę pod domem polski patrząc jak strażacy go gaszą. Nie powiem przykry widok.. gdy skończyli już go gasić odjechali.

-[Niemcy] Polen chodźmy już..

-[Polska] ...

Staliśmy więc tak w uścisku, było już grubo po 1, po jakiejś chwili zauważyłem że młodszy usnął, Rosja zaproponował abyśmy poszli do niego bo bliżej, i tak zrobiliśmy. Wziąłem Polskę na ręce i poszliśmy do domu Rosji. W środku położyłem młodszego na kanapie w salonie i okryłem go kocem leżącym obok. Sam poszedłem do dwójki siedzącej w kuchni.

-[Rosja] Kurde słabo..

-[Ameryka] Biedny.. Ciekawe jak to się w ogóle stało.

Pov. Rzesza
Podczas pożaru siedzieliśmy razem z Zsrr w krzakach przyglądając się wszystkiemu. Ostrzegałem gówniarza aby nic nikomu nie gadał, też aby nie zbliżał się do mojego syna ale ta koperta chyba nie doszła.. trudno, teraz ma. Uśmiechałem się sam do siebie dumny z tego jak dobrze nam poszło z podpaleniem tego domu. Po chwili jednak uśmiech znikł z mojej twarzy gdy zobaczyłem Austrię wychodzącego z domu..

-[Rzesza] Cholera! Co on tam do kurwy nędzy robi?!

Przeraziłem się trochę.. Austria to jednak mój syn..

-[Zsrr] Spokojnie, nic mu nie jest. Gorzej z bratem polaczka.

-[Rzesza] No fakt.

Oglądaliśmy całą akcje z krzaków, w niektórych momentach śmialiśmy się, np. Jak Polen odleciał lub gdy wyciągnęli ron'a z domu (No bardzo zabawne) . Gdy już ugasili ten zesrany dom zauważyłem że dzieciaki jeszcze nie idą do siebie. Ale nie obchodziło mnie to. Wróciłem wraz z Zsrr do mojego domu.

——————
No trochę się zadziało..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top