Rozdział 3
Białowłosy pomógł dziewczynie wspiąć się na swojego rumaka, po czym sam na nim usiadł. [T/I] pierwszy raz siedziała na koniu i przyznając, trochę się bała, że spadnie. Ruszyli dosłownie parę sekund po tym jak Zen wsiadł, ze stępa do kłusa a potem galopu. Dziewczyna straciła równowagę i zaczęła zjeżdżać z prawego boku zwierzęcia, Książę w ostatniej chwili złapał ją w talii i usadowił z powrotem w siodle.
,,Przytrzymaj się siodła, tak będzie ci łatwiej utrzymać równowagę" Powiedział spokojnie.
,,D-dobrze" Bez chwili wahania zrobiła tak, jak powiedział.
[Twoje POV]
Gdy Zen upewnił się, że siedzę stabilnie, oraz, że trzymam się siodła, od razu przyspieszył, nagle poczułam co oznacza siła bezwładności( o której opowiadał mi mój brat, gdy kiedyś wrócił od znajomego nauczyciela), odchyliłam się do tył, tak, że opierałam się o tors chłopaka, gdyby go tam nie było, już dawno zbierali by mnie z ziemi, albo to co by ze mnie zostało.
,,Przepraszam" Powiedziałam, czułam jak moje policzki pokrywają się rumieńcem.
,,Nic nie szkodzi" Lekko się zaśmiał.
***
Dojechaliśmy do zamku. Wiele o nim słyszałam i czytałam, ale w rzeczywistości wygląda o wiele lepiej niż sobie wyobrażałam. Gdy weszliśmy do zamku, dwójka mężczyzn, którzy jechali w raz z nami, ściągnęli z konia mojego brata.
,,Zabierzemy go od razu do lecznicy, Zen zaopiekuj się w tym czasie tą dziewczyną" Powiedział zielonowłosy.
,,Nie, ja idę z wami" Powiedziałam stanowczo ,,Muszę być przy Arche'm"
,,No dobrze, chodź"
***
Arche'ego wzięli na badania, a ja wraz z białowłosym, który stwierdził, że ze mną zostanie, siedziałam w poczekalni i bawiłam się własnymi rękoma.
,,A tak właściwie, czy na pewno możemy, wraz z bratem, tu przebywać? Co na to Książęta, którzy tu mieszkają i zarządzają? Nie będą źli? Co jeśli się dowiedzą i nas stąd wyrzucą?" Chłopak głośno się zaśmiał.
,,Zapewniam cię, że nie, jeden z nich zezwolił na to, byście tu przybyli, a drugi jest obecnie w innym zamku, ale nie powinien mieć z tym problemu"
,,Kiedy Książę się dowiedział o naszej obecności?" Zapytałam ze zdziwieniem ,,Jeszcze chwilę temu jechaliśmy konno do zamku, jak mógł tak szybko się o tym dowiedzieć?"
,,Dowiedział się o was z chwilą, gdy postanowił wam pomóc i zaprowadzić do zamku" Przymrużyłam oczy i przechyliłam głowę, analizując i łącząc fakty. Chwilę mi zajęło, bym się zorientowała.
,,Zen! Ty jesteś tym Księciem, prawda?" Skinął głową ,,Czemu nie powiedziałeś od razu?"
,,Ponieważ nie lubię, jak ludzie traktują mnie jak Księcia i cały czas uważają na mój status społeczny, przez co nie chcą się zbyt ze mną spoufalać"
,,Rozumiem. Nie martw się, dla mnie nie liczy się to, że twój status jest wyższy od mojego, ani to, że jesteś Księciem, liczy się tylko to, że nam pomogłeś, jesteś bardzo dobrym i miłym człowiekiem" Uśmiechnęłam się szczerze.
Drzwi do pokoju się otworzyły i stanęła w nich dorosła kobieta.
,,Skończyliśmy, chłopak nadal śpi, ale jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo" Uśmiechnęła się do nas.
,,Bardzo Pani dziękuję, czy mogłabym do niego iść?"
,,Nie ma za co Panienko, tak oczywiście"
Weszłam do białego pokoju, w którym mieściło się łóżko, szafka nocna, krzesełko, oraz duża szafa z bandażami i lekami. Usiadłam na krześle, zaraz przy łóżku brata. Dopiero po chwili zorientowałam się, że za moimi plecami stoi Zen. Odwróciłam się w jego stronę.
,,P-przepraszam, że za tobą tu wszedłem, ale też chciałem zobaczyć jak się czuje"
,,Nie szkodzi"
,,Dobrze więc, to zostawię cię już z twoim chłopakiem i sobie pójdę" Zaczęłam się śmiać, Zen patrzył na mnie zdezorientowany.
,,Czemu się śmiejesz?" Powiedział zbity z tropu.
,,Ponieważ to nie możliwe byśmy byli razem" Dalej się śmiałam ,,Jest moim starszym bratem"
,,Ach! Przepraszam nie wiedziałem"
,,To nic, skąd mogłeś wiedzieć"
,,Powiedz, jaki on jest?" Zapytał.
,,Trochę debil, ale kochany i opiekuję się mną praktycznie od zawsze"
,,A gdzie reszta twojej rodziny?" Spuściłam wzrok.
,,Przepraszam, jeśli nie chcesz mówić...."
,,Może kiedyś powiem. A tak poza tym, za dużo przepraszasz" Uśmiechnęłam się lekko.
***
Powoli zaczynało się ściemniać. Chłopak zaproponował, że użyczy mi jeden z pokoi w zamku, bym mogła tam odpocząć. Zgodziłam się, mimo że nie chciałam zostawiać brata samego, ale niestety nie mogłam spać w tym pokoju.
,,Chodź zaprowadzę cię do niego" Ruszyłam za Księciem. Idąc korytarzem, wyjrzałam przez okno, mimo że było ciemno, zauważyłam chmury burzowe.
Może nas ominą-pomyślałam. Wtem rozległ się głośny grzmot, odruchowo przytuliłam się do,... chyba jakiegoś słupa, nie, to nie słup.
,,Boisz się burzy?" Zapytał. Spojrzałam do góry, moje oczy spotkały niebieskie tęczówki chłopaka. Moja twarz oblała się rumieńcem, nieśmiało skinęłam głową. ,,Nie martw się, w zamku nic ci nie grozi" Uśmiechnął się pogodnie, co dodało mi odwagi.
*********************************
Hej ^^
Mam nadzieję, ze spodobał wam się 3 rozdział, oraz, że nie nasadziłam żadnych byków ortograficznych i interpunkcyjnych.
Akcja powoli się toczy, ale z czasem będzie ciekawiej ;) Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top