rozdzial 11
Per. Rzeszy
Siedzę na fotelu i palę papierosa. Byłem zadowolony z obrotów spraw które niedawno się wydarzyły. Wiedziałem, że tego dnia dostanę plany A w ciągu następnych dni wszystko się rozwiąże i znów wrucę z moimi przyjaciółmi na mapy świata i będę władał ludźmi wiecznie.
Zaciągłem się znowu już i tak małym papierosem i wyżuciłem resztki do kominka. Kocham zapach tytoniu ale nie można z nim zbytnio przesadziać. Chciałem zabrać jeszcze jednego papierosa ale przerwało mi płukanie do drzwi. Westchnołem i wstałem z fotela, podeszłam do okna.
- Proszę- powiedziałem zachrypniętym głosem.
Wszedł do środka mężczyzna, moja prawa ręka i partner w zbrodni.
- Co się stało?- zapytałem
- Dowiedzieli się- powiedział lekko zdyszany- dowiedzieli się gdzie są plany i aktualnie je zabrali oraz prowadzimy z nimi pościg.
- jak to się stało, niebieski- powiedziałem to bez emocji w głosie ale tak naprawdę w środku chciałem go rozszarpać i zrobić z niego karmę dla wron (pozdro dla kumatych)- jak się dowiedzieli gdzie są plany?- powiedziałem podchodząc do niego, moja złość wzrastała z kolejnymi krokami.
- Nie mam pojęcia panie ale prawdopodobnie Polska..- złapałem go za gardło
- Powiem Ci jak to się stało- zaśmiałem się- Polskę i PW łączy nie tylko wiązy krwi tylko coś więcej. POTRAFIĄ ZE SOBĄ KOMUNIKOWAĆ SIĘ NA ODLEGŁOŚĆ- Zaczołem na niego krzyczeć, zabrałem wdech i zacisnołem moją dłoń. Jego twarz zaczęła zmieniać kolor- wiesz o tym że zostało nam tylko trzy dni, a Ty mi mówisz że nie mamy tych planów?- widziałem że jego twarz robi się fioletowa i jego oczy wywracają się do góry, puściłem go A on łapczliwie zaczął łapać powietrze- w ciągu trzech dni mam mieć na tym stoliku plany- pokazałem palcem na okrągły stolik gdzie leżały papierosy- A Rosję i PW przynieść mi pod mój gabinet- odwruciłem się do niego tyłem- sam się z nimi rozprawię.
Per. Rosji
Odwruciłem się do tyłu A za nami jechało srebrne auto bez dachu. W nim siedziało Imperium Japońskie i Faszystowskie Włochy. Japonka nagle wyjeła spod fotela pistolet.
- Padnij- wrzasnołem i w tym samym momęcie zaczęła strzelać. Posypało się szkło na podłogę. Wypiłem telefon i zadzwoniłem po pomoc.
- Masz broń?- zapytała nas PW
- No mam- powiedział mój ojciec
- No ja też- powiedziałem nadal czekając kiedy oprawców skończy się amunicja.
- Wyjmijcie broń A ty- teraz powiedziała do Kazachstanu- pojedź w stronę parku
- To jest szaleństwo- powiedział ZSRR- przecież z tam jest wiele zakrętów i może okazać się że tam jest korek.
- Raz kozia śmierć- powiedziała wskazując na zakręt- skręcaj
Kazachstan skręcił A ja wyjołem pistolet i zacząłem strzelać na zakręcie. Trafiłem w szybę i w przód maski. Wiedziałem dlaczego chciała pojechać w stronę parku, tam było dużo zakrętów i była duża szansa na ich zestrzelenie oraz zgubienie ale też było duże niebezpieczeństwo że nas zastrzeli.
Kazachstan jechał tak jak kazała Szara A ja i ZSRR strzelaliśmy do nich, było trudno bo dużo było dziur i chopków na ulicy.
- Eee, mamy problem- powiedział mój tata
- O co chodzi? - Zapytał Kazachstan A PW odwruciła głowę w naszą stronę.
- Naboje mi się zaraz skończą
- Również mi- powiedziałem z złością- musieliśmy jechać takimi drogami?
Polska i Kazachstan westchneli.
- Widać że dawno na frąncie was nie było- powiedziała pochylając się do tyłu- dobra jedz na tamten most- pokazała palcem- A wy nie strzelajcie
Popatrzyłem się na ojca, on zaczął się modlić. Jeśli tata jest w takim stanie to znaczy tylko jedno... jesteśmy w dupie.
Dojechaliśmy do mostu, szara wyjeła pistolet i odwruciłam się w naszą stronę.
- Słuchajcie bo powiem to tylko raz- powiedziała z powagą- Kazachstan podjeżdża do krawędzi ulicy blisko krawężnika A wy kiedy ja wyskoczę z auta to zaczynacie strzelać.
- Chyba zwariowałaś- powiedział mój ojciec
- Dobra czyli się zgadzacie- powiedziała nie zwracając co powiedział Soviet- trzy, dwa i jeden...
Nie zdążyłem nic powiedzieć A ona z gracją wyskoczyła przez okno zrobiła korkociąg odbiła się od umocnienia która trzymała most w fachu. Kiedy obijała się z powrotem strzeliła trzy razy w Japonię i wylądowała na dachu auta.
Zrobiłem oczy jak pięć złotych A Sovietowi szczęka opadła.
- Dlaczego nie strzelacie?- przestraszyłem się, koło mnie była osoba która skrzydła mi serce
- No bo nam już się skończyła amunicja- powiedział ZSRR
Znowu było słychać strzały, mniej ale były O wiele bardziej celniejsze.
- Nosz w morde- powiedział kierowca którą strzała mineła o włos i rozbiła przednią szybę.
Szara też już nie miała naboi A nasz prześladowa zaczął nas doganiać i żeby było mało okazało się, że się drogą kończy czyli w skrucie jesteśmy w dupie.
Nagle wpadł mi do głowy wspaniały pomysł, był bardzo radykalny dla auta i możemy sobie coś zrobić ale raz kozia śmierć.
- Kogo to auto?- zapytałem
- Czy to teraz ważne?- zapytał Kazachstan
- Czyje to jest auto?!- powtużyłem głośniej
- No moje- powiedział ZSRR
- Pierwsze i ostatnie pytanie- powiedziałem spokojnie- czy on jest ubezpieczony?
- No tak- powiedział zdziwiony- Ale po co ci ta informacja?
- Zobaczysz
Przeskoczyłem przez siedzenie na miejsce pasażera.
- Teraz schylcie się i złapie się za karki Ty też Bracie.
Wszyscy zrobili co im kazałem ja złapałem kierownicę.
-Wiesz o tym że lubię fizykę tato- powiedziałem- A teraz zaprezentuje wam siłę oddawania mocy przez poruszającą się żecz.
Zachamowałem, poczuliśmy paloną się gumę A puźniej mocne uderzenie w tył auta. O dziwo auto sprawców odbiło się do góry przeleciało nad nami i wylądowała z chukiem przed nami. Zapanowała się cisza pomiędzy nami. Odwruciłem się do tyłu zobaczyć czy coś im się stało. Na całe szczęście żyli, byli poobijani i byli w wielkim szoku.
Szara otworzyła drzwi "auta" i wyszła A za nią ZSRR. Ja i brat zrobiliśmy to samo. Widziałam jak się ludzie zbiegają i dzwonią po pomoc.
- Nie ma ich- usłyszałem głos
- Słucham?- odwruciłem głowę w stronę Niebiesko żółtego kraju.
- Mówię, że oni znikneli- pokazał pustę miejsce pasażera i zakrwawione miejsce obok.
- Nosz w mordę jeża- powiedziałem odwracając głowę w stronę PW
Leciała z czoła struszka krwi i w nodze miała wbite szkło. Tata też miało wbite szkło tylko nie w nodze tylko w prawej ręce. Mi i Kazachstanowi nic się nie stało, jesteśmy tylko lekko pocięci i posiniaczeni.
Kiwnołem głową w stronę brata żeby zabrał ojca a ja zajołem się Szarą. Zabrałem ją na ręce bo nie mogła chodzić. Powiedzieliśmy policji co się stało i nas opatrzyli. Nie odchodziłem od dziewczyny nawet na krok od niej. W końcu znowu zabrałem ją na ręce i razem z ojcem i bratem poszliśmy do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top