Rozdział 36
Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Widziałam tylko stolik nocny, a na nim zegar wskazywał godzinę 22:32. Leżałam na brzuchu. Ktoś siedział obok i przemywał wodą moje plecy. Syknęłam z bólu.
– Roksana? Obudziłaś się już? – szepnął Alex.
– Gdzie jesteśmy?
Spróbowałam się podnieść, ale powstrzymał mnie Alex.
– W hotelu. Nie ruszaj się. Muszę opatrzyć twoje rany.
– Gdzie twoja siostra?
– Jest bezpieczna. Śpi w drugim pokoju.
Jego palce delikatnie dotykały moich pleców, jakbym była ze szkła. Pomógł mi usiąść i obwiązał mnie bandażem. Ze wstydem zauważyłam, że mam tylko na sobie stanik, lecz Alex był całkowicie skupiony na swojej pracy. Miałam ochotę przeczesać jego rozczochrane białe włosy. Chociaż seksownie w nich wyglądał.
– Alex? – szepnęłam.
– Mhm
– Uratowałeś mnie.
– Przecież ci obiecałem, że nic ci się nie stanie. – Spojrzał mi w oczy.
Przez chwilę myślałam, że mnie pocałuje, ale odsunął się i poszedł poszukać czegoś w kieszeni. Wrócił z małym pudełeczkiem. Położył go na moich kolanach.
– To prezent urodzinowy. Chciałem ci go dać wcześniej.
Otworzyłam go. W środku był piękny pierścionek z diamentem. Zalśnił, gdy tylko dotknęłam oczko kryształu.
– Jest piękny – szepnęłam z zachwytem. – To najlepszy prezent urodzinowy, który kiedykolwiek dostałam.
Alex wsunął pierścionek na mój serdeczny palec.
– Czy zostaniesz na zawsze przy mnie?
– Alex, czy ty mi się teraz oświadczasz?
– Tak, pragnę pozostać z tobą na zawsze.
– Och, Alex...
Przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam. Żarliwie wpił się w moje usta, jakby był spragniony. Uniósł mnie nad sobą i posadził na kolanach. Jego ręce ostrożnie badały moje ciało. Musiał uważać na moje ranne plecy, ale teraz czułam tylko jego gorący dotyk na moim ciele, usta na mojej szyi, szepczące słodkie słówka, zachrypniętym głosem. Nic nie było w stanie zniszczyć tej wspaniałej chwili. Byliśmy razem, tylko to się liczyło, a ja wiedziałam, że pasowaliśmy do siebie.
***
Rano znudziłam się, leżąc na ramieniu Alexa. Pocałowałam go w ramię i niechętnie wstałam. Założyłam na siebie luźny podkoszulek, krzywiąc się, gdy naciągałam rany. Odwróciłam się. Alex popierał się na łokciu i obserwował moje ruchy.
– Cześć, piękna.
Jednym skokiem doskoczyłam do niego i szybko go cmoknęłam. Dawno chciałam to zrobić. Teraz nikt mi nie zabroni. Będziemy razem i nikt mi go nie odbierze.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem. Do środka weszła wysoka, brunetka. Miała na sobie czarny strój i broń przy pasie. Widziałam kiedyś jej twarz, tylko gdzie? Krzyknęłam zaskoczona, a Alex zakrył mnie swoim ciałem.
– Witam, gołąbeczki. Spokojne odłóż tą broń – zwróciła się do Alexa. – Nie jestem wrogiem. Przyszłam was ostrzec. Macie jakieś dwadzieścia minut zanim tu znajdzie się cała wataha wilków. Oskarowi nie spodobało się wasze wczorajsze interweniowanie w jego plany.
– Skąd mamy wiedzieć, czy nas nie okłamujesz?
– Macie wybór. Skorzystacie z mojej pomocy albo tu zginiecie.
– Dlaczego tak martwisz się o nasze życie?
– Powiedzmy, że nie wszystkie wilki akceptują ideologię Raczyńskiego. Później odpowiem na każde pytanie. Teraz nie ma już na to czasu. Idziecie, czy nie?
Alex spojrzał na mnie z wyrazem wątpliwości. Musimy zaufać teraz tej wilczycy skoro grozi nam niebezpieczeństwo. Potwierdziłam skinięciem głowy, że się zgadzam.
– Muszę skonsultować się z przyjacielem. Zaczekaj chwilę – rozkazał kobiecie.
Red był bardzo zły. Alex chciał, żeby zabrał Olę do bazy i tam ma na nas zaczekać. We dwoje lepiej sobie poradzimy niż małą dziewczynką pod pachą. Tam, gdzie idziemy, może być niebezpiecznie. Nie ufaliśmy do końca tej wilczycy, więc nie damy się złapać w pułapkę. W razie czego Red powiadomi resztę agentów. Gdy Alex upewnił się, że odjechali bezpiecznie, mogliśmy ruszyć z kobietą.
Wsiedliśmy do jej wozu i wyjechaliśmy z Warszawy. Na szczęście nikt nas nie gonił.
*---*
Kim jest wilczyca? Skąd ona się wstrząsnęła? Dlaczego tak naprawdę pomaga Roksanie i Alexowi?
Nowa bohaterka trochę namiesza wam w głowie ;)
PS. Zostały jeszcze dwa rozdziały do końca drugiej części ^.^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top