Rozdział 38
Elwira zaparkowała przed kawiarenką "Eklerek". To była ulubiona nasza rodzinna kawiarnia. Tutaj właśnie chodziliśmy w weekendy na smakołyki. Wspomnienia powróciły intensywną falą, wciąż pamiętałam słodki zapach ciepłej czekolady unoszący się w powietrzu. Śmiech taty po tym, jak wsadziłam nos w ciastko z kremem, bo Seb się założył, że tego nie zrobiłabym. Było nawet śmiesznie.
Alex czujnie rozejrzał się po otoczeniu.
– Czysto. Nie widzę żadnych podejrzanych aut ani mężczyzn. Możesz wysiąść. Tylko pamiętaj bądź ostrożna, jakby co będę w pobliżu. Wystarczy, że wciśniesz ten guzik na mikrofonie.
Czy on musi być taki opiekuńczy? Wczoraj dokładnie omówiliśmy każdy aspekt mojego zachowania. Nie czułam potrzeby kolejny raz to powtarzać. Pochyliłam się i zamknęłam mu buzie pocałunkiem.
– Życz mi powodzenia. Do zobaczenia, Elwiro – powiedziałam, wysiadając z wozu.
Zaraz później samochód znikł za zakrętem i tyle ich widziałam. Przed Alexem tylko udawałam, że się nie boję. Gdyby znał prawdę, nie zgodziłby się tu przyjechać. Zastanawiałam się, kim jest ta osoba, która tak bardzo chciała się ze mną spotkać. To na pewno nie był Oskar Raczyński, nie odważyłby się przyjść do miejsca publicznego.
Mam broń, wewnątrz przebywa wiele osób. Miejsce spotkania ustaliłam ja. Nic złego nie mogło mi się stać. Uspokajałam się. No Roksano sama narobiłaś sobie tego bigosu, teraz przełknij to z honorem.
Weszłam do środka. Nic się nie zmieniło. Wciąż półokrągłe stoliki stały, nakryte beżowym obrusem, w czterech równych rzędach. Na ścianach wisiała przyklejona tapeta z wizerunkiem ziarenek kawy i kakao. Minęły już trzy miesiące, od
kiedy byłam tu po raz ostatni, a jednak nic się nie zmieniło. Oprócz stałej wizytorki. Gdyby mnie teraz rodzice zobaczyli, to byliby bardzo zdziwieni, jak ich dorosła córka się zmieniła.
Zerknęłam po twarzach, kto jest tą osobą, która mnie oczekuje? Moją uwagę przykuła brązowa czupryna włosów. Taką fryzurę zawsze nosił... Nie to nie może być on. Skarciłam się w myślach za ten głupi pomysł. Podeszłam szybko do stolika i mało nie zemdlałam. Znałam tą twarz bardzo dobrze. Nie widziałam jej przez dłuższy okres czasu, ale wciąż była tak samo podobna do mojej. Złapałam się sąsiedniego stolika, żeby nie upaść na podłogę. Zrobiło mi się słabo. Błagam niech to będzie tylko chory sen.
– Witaj, Roksano – przywitał mnie melodyjnym głosem. – Miło ciebie znów zobaczyć.
– Sebastian? Musisz stąd wyjść. Zaraz mam tu spotkanie z kimś niebezpiecznym.
– Wybacz mi siostro, to ja na ciebie czekam. Poprosiłem Elwirę, żeby przekonała cię, abyś tu przyszła. Usiądź, proszę.
– Współpracujesz z OMG?! Jak mogłeś? – krzyknęłam.
– Oni nie są tacy źli. Ich projekty są genialne. Wiesz, ile możemy zrobić dla innych? Nasze umiejętności są niezwykłe. Chcesz to wszystko zachować tylko dla siebie?
– Nie kosztem życia ludzi i zmuszania ich do tego.
– Zgadzam się z tobą. Właśnie dlatego chciałem się spotkać. Chcę to naprawić. Nasz ojciec ma złe podejście do wprowadzenia w życie tego projektu. Wybrał jedną z najgorszych opcji - przemoc.
– Ojciec?
– Oskar Raczyński jest naszym ojcem. Powinnaś dać mu szansę.
Koniec części drugiej cdn.
*---*
Taram tam taaam
Kto się spodziewał takiego obrotu sprawy (po za mną) ?
Ech, długo to w sobie trzymałam. Czuję ulgę wszystkie tajemnice wyszły na jaw. No może nie wszystkie.
Już niedługo trzecia część się zacznie. FINAŁ OPOWIEŚCI Jakby ktoś się interesował, to nie wiem, ile to będzie rozdziałów. Jeszcze są w gruntownym projekcie (oprócz ostatniego rozdziału i epilogu).
Już prawie ferie się kończą, więc nie będę tak szybko pisała.
Dwa/trzy rozdziały na tydzień max.
Ci co nie zdążają z czytaniem, będą mogli nadrobić zaległości :))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top