Rozdział 19

Alex

Powtórzyłem ostatnią serię podciągnięć, wisząc pod framugą drzwi. Próbowałem zdusić w sobie gniew, wykonując wyczerpujące ćwiczenia. Nadal byłem wkurzony. Nie wiedziałem, jakim sposobem OMG zlokalizował naszą bazę. Wiedzieli o niej tylko agenci i żołnierze, a dla reszty świata była tajemnicą. Teraz wszystkie gazety piszą o wczorajszych wydarzeniach. Cała ciężka praca w utrzymaniu tego w sekrecie poszła na marne. Ciekawe, co pułkownik zrobił w tej chwili. Będziemy musieli zatuszować to, tłumacząc niezapowiedzianym treningiem sił powietrznych albo wymyśli się inne wytłumaczenie.  Nie rozumiałem, jak mogliśmy do tego dopuścić. To nieprawdopodobnie, żeby zdradził nas ktoś z kręgu agentów. Możliwe, że zrobił to ktoś, komu ufaliśmy i nigdy nie naruszył naszego zaufania. Tylko kto? Przestaliśmy być ostrożni i teraz ponosimy tego konsekwencje.

– Siemka, stary – Red bezgłośnie zakradł się korytarzem, tak że go nie zauważyłem.

– O cześć. Wczoraj nie mieliśmy okazji pogadać. Misja zakończona z powodzeniem?

– Max, Dalia i Artur nie żyją.

Mało co nie spadłem, tak mnie uderzyła ta informacja. To nieprawda. Nie mogli zginąć. Spojrzałem prosząco w oczy Reda, chcąc żeby w powiedział, że to nieprawda. Podparł się pod boki i ze zrezygnowaniem pokręcił głową.
- Straciliśmy ich podczas ataku na wilcze leże. Coral leży w szpitalu, to ona zadecydowała o tej akcji, ale winę ponosimy my wszyscy.

– Kurwa. – Skoczyłem na ziemię.

Max był moim najlepszym kumplem. Chłopak był bystry i świetnie sobie radził w każdej sytuacji.

– Jak?

– Mieli nad nami znaczną przewagę i jak już było naprawdę kiepsko, to budynek wybuchł. Wtedy uciekliśmy. Nie było, co przeszukiwać terenu, wszystko zostało zrównane z ziemią. Chłopaki zostali pogrzebani pod gruzami.

Okropna śmierć. Miałem nadzieję, że długo nie cierpieli. Żal mi ich. Zginęli podczas walki z honorem.

– Dobrze, że wróciłeś, Red. – Uścisnąłem z smutkiem jego przedramię. 

Zrozumiał o co mi chodzi i skinął głową. Nie wiem, co innego powiedzieć w tej chwili. Stracilismy kolejnych przyjaciół, z którymi się wychowywaliśmy.  Już pogodziliśmy się z tym, że żaden z nas długo nie pożyje. Na każdego przyjdzie pora. Śmierć jest nieubłagana, ale za to sprawiedliwa. Nasi wrogowie również odchodzą na jej wezwanie.

Wziąłem szybki prysznic i zmieniłem mokry podkoszulek. Minęło dopiero siedem godzin od ataku, tej nocy nie pisane było mi odpocząć. Pomagałem znosić ranne ciała żołnierzy i analizowałem straty. Na szczęście wentylacja była w nienaruszonym stanie podobnie jak większość przewodów. Tylko górny hangar lotniczy został trochę zasypany ziemią. Wszystkie szkody da się naprawić, lecz nie przywrócę życia tym, którzy wczoraj zginęli.

Nie ma co dramatyzować. Czasu nie cofnę. Co się stało, to się nie odstanie, ale mimo, że zginęło już wiele moich przyjaciół, to wciąż sprawiało mi to wielki ból.

Zabrałem się w kupę i wyszedłem na spotkanie z szefem. Nie chcę się tym razem spóźnić, bo będziemy omawiać bardzo ważne szczegóły przebiegu wczorajszego ataku. Przed gabinetem spotkałem Karolinę.

– Dobrze, że wróciłeś. Było nam trudno bez ciebie.

– Słyszałaś o...

– Tak. Rozmawiałam z Coral. Ona bardzo obwinia się za śmierć Maxa,  Artura i Dalii. Dziewczyna całkowicie się załamała.

– Wszyscy czujemy się współwinni.

W środku siedziała już większość agentów i Ulepszonych. Pułkownik dyskutował z Kapitanem Peruckim, dowódcą oddziału lotniczego. Powitałem Hugona, który właśnie był zajęty tłumaczeniem Weronice jakiś wykresów na kartkach. Weronika była naszym geniuszem komputerowym, hakerem i rzadko kiedy brała aktywny udział w naszych spotkaniach.
Zobaczyłem nową, siedzącą pomiędzy Alicją i Rose. Zmieniła się. Ostatnim razem wyglądała na przestraszoną. Była też w tym śmiesznym okularze, który również nosiłem. Teraz była pewna siebie. Wszyscy zachowywali się, jakby kilka godzin temu nic się nie stało. Może i dobrze. Takim sposobem racjonalniej podejdziemy do problemu.

Pięć minut później pułkownik rozpoczął spotkanie.

– Towarzysze, agenci, Ulepszeni, przede wszystkim zwracam się do was jak do przyjaciół. Wczoraj wykazaliście się silną wolą walki. Stawiliście naszemu wrogowi czoła i dzięki pracy was wszystkich zwyciężyliśmy. Zapłaciliśmy za to wysoką cenę. Wielu naszych przyjaciół zginęło z honorem. Dziś będziemy świętować nasze zwycięstwo i uczcimy pamięć poległych. Dziś w nocy zorganizujemy za ich odwagę wielkie ognisko.

Przerwał na moment mowę. Wszyscy patrzyli na niego z nabożnym uznaniem lub wyrażali swoją aprobatę. Za jego plecami włączył się ekran. Naszym oczom ukazał się senator Andrzej Piasek i stojący obok niego Oskar Raczyński.

– Chciałbym żebyście to obejrzeli. Wczoraj wieczorem, gdy zajęci byliśmy walką, Oskar Raczyński wystąpił w wieczornych wiadomościach. Spojrzałem po zaskoczonych twarzach. Roksana z gniewu zaciskała palce na krawędzi blatu, aż pobielały jej kostki. Czuję promieniującą od niej nienawiść.

Film się włączył.
Dzięki pana badaniom przyszłość stoi przed nami otworem. Rozwój cywilizacji przebiegnie w znacznie szybszym tempie. Życie w kosmosie, brak chorób i nowe zjawiskowe odkrycia, to będzie nasza przyszłość.

Całkowicie się z panem zgadzam. Ludzki mózg jest nieograniczony, lecz na co dzień korzystamy jedynie z pięciu - sześciu procent jego możliwości. Razem z moimi laborantami wyizolowałem z ludzkiego DNA fragmenty, które po przekształceniu odblokują kolejne nieaktywne sektory. W taki sposób powstało serum, które przyśpiesza proces rozwijania mózgu. Już niedługo będziemy go rozpowszechniać społeczeństwu.

Czy istnieje jakieś zagrożenie dla zdrowia, po spożyciu serum? - zapytał jeden z dziennikarzy.

Zapewniam, że nie istnieją żadne komplikacje...
W tym momencie film się zatrzymał.

– To jakieś kłamstwa! – krzyknęła Karolina.

– Oni nie mogą mieć serum. Zniszczyliśmy wszystkie wyniki i próbki badań – oburzył się Kapitan Perucki.

– Nie wszystkie – wtrąciła Rose. – W krwi Uzdolnionych wciąż płynie serum.

– Zatem co robimy sir? – zapytałem.

– Wasze rozkazy są aktualne. Nie przerywamy zadania. Trzymamy się planu. Misja "Kret" ma być kontynuowana.

Zrozumiałem, co to oznacza. Zostaniemy wyjęci spod prawa. Sprzymierzeńcy staną się przeciwnikami, stojącymi u boku największego z naszych wrogów.

Właśnie zostaliśmy buntownikami, dezerterami. Będziemy walczyć do samego końca.

Koniec części pierwszej cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top