Rozdział 5
Mój prześladowca nie odpuszczał. Pędził za autobusem wciąż strzelając i najwidoczniej nie myśląc o konsekwencjach. Ktoś z autobusu wezwał policję i już po chwili mieliśmy ucieczkę i pościg w jednym. Policja ścigała zabójcę, który obrał sobie mnie za ofiarę.
Za to autobus uciekał przed ostrzałem tego wariata. Nie spodziewałam się, że w tak młodym wieku będę świadkiem czegoś takiego. Najwidoczniej gość miał ważny powód, by mnie ścigać.
Nie rozumiałam tylko tego co powiedział mi ostatnio,, Tacy jak ty zabili mi rodzinę... ". Czyżby jakieś wampiry ujawniły się przed nim? Bo skąd inaczej wiedział, by o tym, jak je rozpoznać? Bałam się. Jake pisał coś na telefonie.
Strasznie się bałam. Kiedy autobus zatrzymał się za miastem, zaraz potem jak policja zablokowała drogę bandycie wybiegliśmy z niego - Dzieciaki, a wy dokąd? To niebezpieczne! - krzyknęła jakaś kobieta - Znamy ten las, a zaraz za nim mieszkamy, lepiej jedźcie, nie wiadomo czy policja dobrze zatarasowała drogę temu bandycie - odparł Jackob, a chwilę później autobus ruszył bardzo szybko przed siebie.
Wbiegliśmy w głąb lasu i zaczęliśmy kierować się na zachód. W stronę rezerwatu. - Jake co jeśli nas znajdzie? - zapytałam - Nie możemy wrócić do domu, idziemy do watahy. Jeśli ktoś poluje na ukochaną jednego z wilków, całe stado będzie chronić zagrożoną jednostkę- wyjaśnił, a ja skinęłam głową. Doszliśmy do skraju i naszym oczom ukazała się droga.
Na nasze nieszczęście czekał tam na nas ten psychol. - Nessie! - krzyknął Jake i pociągnął mnie na ziemię, a wtedy kilka kul uderzyło z impetem w drzewo. - Spadamy, szybko! - odparł i pociągnął mnie w dół zbocza. Bandyta deptał nam po piętach. Było zimno. W końcu był już listopad. Gdzieniegdzie leżał pierwszy śnieg. Przez to ślizgały mi się nogi. Kilka razy omal nie upadłam, ale Jake zawsze utrzymywał mnie w równowadze.
Gdy znalazłam się z nim na polanie zobaczyłam wszystkie wilki ze stada. - Jake? - zapytałam zaskoczona, a on tylko pocałował mnie w czoło i odsuwając się odrobinę przemienił. Wilki otoczyły mnie osłaniając przed nadchodzącym bandziorem. Za potężnymi wilkami jak Sam, Jake czy Embry i Paul zauważyłam czekającego na uboczu Setha.
Czekał... na mnie. Byłam tego pewna. Podbiegłam do niego i w tym samym momencie przykucnął, abym mogła na niego wsiąść. Zaczął biec ze mną zostawiając za nami stado i słysząc docierające z oddali strzały z dubeltówki.
#Od Autorki
Kolejny rozdział.
Mam jakiś przypływ weny, więc kto wie, może będzie ciekawie.
Jak na razie nowy rozdział specjalnie dla tych, którzy lubią tą parę. Ja nie przepadam za nimi, ale wpadł mi do głowy taki pomysł i coś chciałam z nim zrobić.
Sami stwierdźcie czy to ma jakiś sens? Czy może jest nudne i lepiej tego nie pisać?
Czekam na gwiazdki i komentarze. 😊😊😊😊😊😊
Pozdrawiam
Roxi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top