17.
Od Nieznany: zostało cztery dni - DW xx
Odczytałem wiadomość i zablokowałem telefon z lekkim uśmiechem. Ona sama prosi się o aresztowanie. Zrobiłem sobie dzisiaj wolne w pracy, ponieważ dwie zmiany to jednak za dużo. Siedziałem na kanapie, a Shelby w tym czasie robiła obiad. Od paru dni zachowuję się dziwnie i martwię się. Nie wiem o co może jej chodzić, a gdy ją zapytałem mówiła, że to sprawy rodzinne i sama musi sobie z tym poradzić. Westchnąłem ciężko i przełączyłem kanał w telewizji, gdy powtórka meczu się skończyła. Naprawdę nie wiem kiedy ostatni raz miałem czas na zwykły mecz, a co dopiero oglądanie telewizji. Wstałem z kanapy, gdy nie znalazłem nic ciekawego. Wszedłem do kuchni, gdzie była Shelby i stukała coś na swoim telefonie.
- Pomóc Ci? - spytałem, a ona się wzdrygnęła.
- Nie, już skończyłam, będzie gotowa za pięć minut. - uśmiechnęła się. Zmarszczyłem brwi i przekrzywiłem głowę.
- Wszystko w porządku?
- Tak, a dlaczego nie miało by być? - spytała.
- Zachowujesz się dziwnie. - powiedziałem i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- Mówiłam Ci, że to sprawy rodzinne. Moi rodzice chcą się rozwieść, a ja nawet nie wiem dlaczego, nic mi nie mówią. - wytłumaczyła.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?
- Nie chciałam Cię martwić, masz swoją sprawę z tą całą Dangerous i nie chciałam Cię obciążać nowymi problemami. - powiedziała.
- Shelby, będziemy małżeństwem, Twoje problemy to też moje problemy, rozumiesz? Będziemy je rozwiązywać razem, nigdy nie ukrywaj nic przede mną, dobrze?
- Dobrze. - uśmiechnęła się. Podeszła do mnie i wtuliła się we mnie. Objąłem ją ramionami i wtuliłem policzek do jej włosów.
- Chcę Cię gdzieś dzisiaj zabrać. - powiedziałem i przygryzłem wargę. Brunetka odsunęła się ode mnie z uśmiechem.
- Randka? - podniosła lewą brew do góry.
- Tak. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się. Jej uśmiech się poszerzył, a ja nachyliłem się nad nią i cmoknąłem ją w policzek. Wyszedłem z kuchni z wielkim uśmiechem i usiadłem na kanapie. Wziąłem do ręki telefon i zobaczyłem, że mam nieodebrane połączenie od Mercy. Szybko wybrałem jej numer i przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo?
- Mercy, dzwoniłaś. Coś się stało? - spytałem.
- Nie. - zaśmiała się. - Chciałam po prostu zapytać czy nie chcesz wyjść ze mną na miasto. Wiesz, chciałabym spędzić czas z kimś innym niż Louis i Zayn. - powiedziała.
- Jasne, gdzie się spotkamy? - spytałem.
- Jestem po London Eye. - powiedziała.
- Zaraz tam będę. - odparłem i rozłączyłem się. Wstałem z kanapy i schowałem telefon do kieszeni spodni. Stwierdziłem, że nie będę się przebierał, więc wszedłem do korytarza i założyłem swoją bluzę i buty.
- Wychodzisz gdzieś? - obok mnie pojawiła się Shelby.
- Tak, muszę...załatwić jedną sprawę. - odpowiedziałem. - Bądź gotowa o osiemnastej. - cmoknąłem ją w usta i wyszedłem z mieszkania. Nie chciałem mówić Shelby gdzie i z kim tam idę, ponieważ zabiłaby mnie i Mercy. Wyszedłem z bloku i spokojnym spacerkiem ruszyłem w stronę London Eye. Ucieszyłem się, gdy zadzwoniła do mnie Mercy i to zaproponowała. Naprawdę miałem dość patrzenia na te same osoby w komendzie. Z Shelby mam spędzić resztę życia, więc jeszcze się na nią napatrzę. Parę minut później byłem już pod London Eye i wzrokiem szukałem niskiej brunetki.
- Witam, oficerze. - usłyszałem za swoimi plecami. Uśmiechnąłem się i odwróciłem się w stronę uśmiechniętej dziewczyny. - Dziwnie Cię widzieć bez munduru, choć widziałam Cię nie raz. - dodała.
- Dziwnie widzieć Cię bez brata, a widziałem Cię nie raz. - odgryzłem się.
- Po prostu zazdrościsz, że mam prywatną ochronę. - odrzuciła teatralnie włosy.
- Tak, to na pewno to. - powiedziałem sarkastycznie. - To gdzie chciałabyś pójść?
- Nie wiem, ten telefon był na spontanie. - wzruszyła ramionami, a ja się zaśmiałem.
- Mam pewien pomysł. - powiedziałem. - Chodź. - minąłem ją i ruszyłem w stronę dobrze znanego mi miejsca.
- Gdzie idziemy? - spytała, gdy dorównała mi kroku.
- Zobaczysz. - przygryzłem wargę.
Cały dzień spędziłem z Mercy w wesołym miasteczku. Widziałem jak dziewczyna cieszyła się, gdy ją tu zabrałem. Cały czas mi dziękowała, a to naprawdę nie było nic wielkiego. Pożegnałem się z nią, gdy obok nas pojawił się samochód Zayn'a. Dziewczyna wsiadła do samochodu i odjechała, a ja w tym momencie zdałem sobie z czegoś sprawę. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. Zegar wskazywał dwudziestą zero cztery, a ja byłem w dupie. Ponad dwie godziny temu miałem zabrać Shelby na randkę. Szybkim krokiem szedłem w stronę mieszkania i już wymyślałem przeprosiny. Wszedłem szybko do klatki i w ekspresowym tempie wbiegłem na odpowiednie piętro. Wszedłem do mieszkania i spotkała mnie cisza. Nie przejmowałem się ściąganiem butów tylko poszedłem do sypialni. Na łóżku siedziała zgarbiona dziewczyna i słyszałem jej szloch.
- Shelby...
- Nie odzywaj się do mnie! - krzyknęła.
- Przepraszam. - powiedziałem cicho.
- Wyjdź stąd. - warknęła.
- Ale...
- Wyjdź! - krzyknęła. Spojrzałem w jej oczy i widziałem tylko rozczarowanie wymalowane na jej twarzy iw jej oczach. Zawiodłem ją. Wycofałem się z sypialni i wszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie i przetarłem twarz dłonią. Zawiodłem najważniejszą osobę w moim życiu. Usłyszałem dźwięk telefonu, więc szybko wyciągnąłem go z kieszeni i odczytałem wiadomość.
Od Nieznany: już niedługo - DW xx
XXXX
Kończymy to dzisiaj?
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top