9. Sunghoon
Za dobrze mi się spało. W moją klatkę piersiową wtulona była Sooyeon, a jej ciepło działało na mnie uspokajająco. Wiedziałem, że nie jestem u siebie w domu – kanapa, na której leżeliśmy, była za wąska, a w tle słyszałem odgłosy domówki, która chyba jeszcze trwała. Jednak w tej chwili to nie miało dla mnie znaczenia. Czułem jej spokojny oddech na mojej skórze, a jej obecność sprawiała, że chciałem trwać w tej chwili jak najdłużej.
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po salonie, w którym wciąż kręcili się jacyś ludzie. Widok był chaotyczny – puste szklanki, porozrzucane poduszki, a Jake chrapiący na fotelu w kącie pokoju. Mimo to poczułem, że to miejsce było w tej chwili najlepsze na świecie.
– Soo, wstawaj – szepnąłem, ale ona tylko mruknęła coś niezrozumiałego i wtuliła się jeszcze mocniej.
– Jeszcze chwilę – odpowiedziała zaspanym głosem, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Nie mogłem się oprzeć i pocałowałem ją delikatnie w czoło. Była taka urocza. Była taka urocza. Jej twarz wyglądała na spokojną, a delikatny uśmiech błąkał się na jej ustach. Odgarnąłem włosy z jej czoła i przez chwilę po prostu się jej przyglądałem. Była taka niewinna w tym momencie, jakby cały ciężar, który nosiła na co dzień, zniknął.
Patrzyłem na nią, a w głowie kłębiły mi się myśli. Sooyeon była idealnie w moim typie – nie tylko zewnętrznie, ale i przez to, jak bardzo mnie rozumiała. Była przy mnie, nawet kiedy nie musiała. Ale ten udawany związek, nasza gra... To miało swoje ograniczenia. Nie chciałem się angażować, wiedząc, jak łatwo coś takiego mogłoby mnie złamać.
Przeszłość zostawiła we mnie ślady, o których wolałbym zapomnieć. Zranienia, których nie chciałem znów przechodzić. Wspomnienia, które przypominały, jak niebezpieczne może być emocjonalne zaangażowanie. Dlatego wiedziałem, że muszę uważać, nawet jeśli teraz, z nią przy sobie, wszystko wydawało się proste i naturalne.
– Soo, wstawaj – szepnąłem znowu, próbując nie dać po sobie poznać tych wszystkich myśli.
– Hoon, nie próbuj. Ona tak szybko nie wstanie- zaśmiał się Heeseung, który pojawił się nie wiadomo skąd.
– To co mam robić?
– Nie wiem, ale wiem co zrobię ja- wyszczerzył się wyciągając swój telefon. Skierował go w naszą stronę i zrobił zdjęcie.
– Heeseung, serio? – westchnąłem, patrząc na niego z rozbawieniem.
– No co? Takie chwile trzeba uwieczniać – zaśmiał się, przeglądając zdjęcie na telefonie. – Poza tym, wyglądacie, jak para z idealnego romansu.
– Para, która jeszcze śpi – mruknąłem, zerkając na wtuloną w mnie Sooyeon. Było coś w tym wszystkim, co sprawiało, że trudno było mi się powstrzymać od uśmiechu.
– Trzeba będzie to pokazać wszystkim na następnej imprezie – zażartował Heeseung, chowając telefon do kieszeni.
– Nawet nie próbuj – odpowiedziałem z uśmiechem, choć w środku czułem, że może być coś w tym więcej niż tylko udawanie.
– O cholera- powiedział zaskoczony Heeseung i spojrzał na osobę, która dopiero co weszła do salonu.
– Kto to?
– Były chłopak Sooyeon.
Zamarłem, słysząc słowa Heeseunga.
– Co? – zapytałem, szybko odwracając głowę w stronę wejścia do salonu. Przez chwilę nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wysoki, dobrze zbudowany chłopak stał tam, jakby nieoczekiwanie pojawił się na scenie. Jego wzrok od razu padł na Sooyeon, która wciąż spała wtulona we mnie.
– Cholera – mruknąłem pod nosem, próbując zachować spokój, choć czułem, jak wewnątrz rośnie we mnie napięcie.
Heeseung spojrzał na mnie z mieszanką zdziwienia i lekkiego rozbawienia.
– To właśnie z nim miała sporo dramy – dodał, na tyle cicho, by Sooyeon się nie obudziła.
Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, ale jedno było pewne – to spotkanie nie wróżyło nic dobrego.
Chłopak przeszywał mnie wzrokiem, a na jego twarzy malowało się wyraźne niezadowolenie. W powietrzu od razu dało się wyczuć napięcie. Jego spojrzenie było zimne, jakby sam fakt, że Sooyeon była teraz ze mną, wywoływał w nim gniew.
– Kim jesteś? – zapytał, a jego ton był oschły.
Próbowałem nie dać po sobie poznać, że jego obecność robi na mnie wrażenie. Delikatnie odsunąłem Sooyeon, starając się nie obudzić jej za bardzo.
– Sunghoon – odpowiedziałem spokojnie, wstając z kanapy. – A ty?
– Felix – odpowiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku. Widać było, że z trudem powstrzymuje się przed powiedzeniem czegoś więcej.
Heeseung cicho gwizdnął, co tylko potwierdziło, że nie tylko ja wyczuwałem, że sytuacja zaczyna być nieprzyjemna. To było jak pojedynek wzrokowy, z tym, że nikt nie wiedział, kto tak naprawdę ma prawo do zwycięstwa.
– Odsuń się od niej- warknął Felix.
– Niby dlaczego miałbym?
Felix zacisnął szczęki, jego twarz wyraźnie zdradzała irytację. Atmosfera w pokoju zgęstniała jeszcze bardziej, a ja starałem się zachować spokój. Nie miałem zamiaru ustępować, szczególnie nie komuś, kto wydawał się działać pod wpływem emocji.
– Bo to moja sprawa – powiedział ostro, jakby chciał narzucić swoją kontrolę nad sytuacją.
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, a ja poczułem, że to nie chodziło tylko o Sooyeon. To było o coś więcej, może o jego własne ego.
– Twoja sprawa? – zaśmiałem się cicho, choć wcale nie było mi do śmiechu. – Nie wydaje mi się, żeby ona tak to widziała.
Felix wyglądał, jakby był na granicy wybuchu, ale wstrzymał się, patrząc na Sooyeon, która zaczynała się powoli budzić, zdezorientowana tym, co działo się wokół niej.
Heeseung, który do tej pory stał z boku, podszedł bliżej, próbując załagodzić sytuację:
– Ej, spokojnie, panowie. Nie ma sensu robić tutaj dramy. Felix nie powinno cię tu być.
Felix przeniósł wzrok na Heeseunga, a jego złość była wyraźnie widoczna.
– A co, ty teraz decydujesz, kto ma prawo tu być, a kto nie? – odparł, jego głos pełen sarkazmu.
Heeseung wzruszył ramionami, zachowując spokój.
– Tylko mówię, jak to wygląda. Ta impreza nie jest dla ciebie, stary – dodał, nie odpuszczając.
Felix wydawał się coraz bardziej zirytowany. Jego spojrzenie znowu skierowało się na mnie, jakby chciał, żebyśmy to my dokończyli tę konfrontację. Czułem, że to się nie skończy dobrze, jeśli nie zaczniemy działać rozsądnie.
– Może to nie twoja sprawa, ale Sooyeon nie potrzebuje, żebyś się tu wtrącał – powiedziałem spokojnie, starając się nie eskalować sytuacji.
Sooyeon w tym momencie otworzyła oczy i zaczęła się rozglądać, zauważając Felixa. Jej zdezorientowane spojrzenie przesunęło się między mną a nim, jakby próbowała zrozumieć, co się dzieje.
– Felix – powiedziała cicho, a w oczach nagle dostrzegalne było przerażenie.
– Sooyeon – odpowiedział Felix, a jego ton złagodniał, choć złość wciąż była widoczna. W jego oczach było coś więcej niż zwykła irytacja – mieszanina żalu i czegoś, co można by było nazwać zawodem.
Sooyeon powoli usiadła, jakby próbowała zapanować nad emocjami. Jej twarz przybrała wyraz kompletnej dezorientacji i przerażenia. Wciąż była przytulona do mnie, a ja poczułem, że muszę ją chronić przed tą nagłą konfrontacją.
– Co ty tutaj robisz? – zapytała cicho, jej głos drżał lekko, jakby bała się odpowiedzi.
Felix zmierzył ją wzrokiem, po czym wzruszył ramionami.
– Myślałem, że powinniśmy pogadać – odparł, jego głos był chłodny, choć można było wyczuć nutę ukrytego smutku.
Sooyeon spojrzała na mnie, a potem z powrotem na Felixa, nie wiedząc, co powiedzieć.
– Hoon, zabierzesz mnie do domu? - zwróciła się w końcu do mnie.
Felix zareagował od razu, jakby jego ciało zesztywniało na dźwięk tych słów. Jego spojrzenie stało się bardziej surowe, a usta zacisnęły się w cienką linię.
– Naprawdę? Tak po prostu odchodzisz? – zapytał z goryczą, a w jego głosie można było wyczuć frustrację, która narastała z każdą chwilą.
Sooyeon nie patrzyła już na niego. Skupiła się na mnie, czekając na odpowiedź, a ja poczułem, że muszę coś powiedzieć.
– Jasne, chodźmy – odpowiedziałem spokojnie, starając się nie prowokować Felixa, ale jednocześnie nie zamierzając go słuchać. Wstałem, wyciągając rękę w stronę Sooyeon, żeby mogła się podnieść.
Felix pokręcił głową, patrząc na nas z niedowierzaniem. Widać było, że to, co właśnie się dzieje, nie było tym, czego się spodziewał.
– Więc tak to teraz wygląda? – zapytał lodowato, jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę odchodzimy bez wyjaśnień.
Sooyeon nic nie odpowiedziała, po prostu chwyciła mnie za rękę, jakby chciała uciec od tego wszystkiego jak najszybciej. Pociągnęła mnie za sobą, a ja grzecznie za nią podążałem, bo co innego miałem zrobić? Była trzecia nad ranem, a ja nie mogłem jej samej puścić by wyszła na podwórko. Bałem się, że mogłoby się jej coś stać.
Gdy byliśmy na dworze Soo się zatrzymała. Wciągnęła głośno powietrze i wypuściła ze świstem, a po jej policzkach od razu popłynęły łzy. Nie wiedziałem, co mam zrobić, ale wiedziałem, że było to spowodowane spotkaniem z jej byłym chłopakiem.
Sooyeon trzęsła się lekko, próbując złapać oddech, a łzy płynęły po jej policzkach bez końca. Stałem obok, czując się bezradny, ale jednocześnie wiedziałem, że muszę być przy niej. Zrobiłem jedyne, co przyszło mi do głowy – delikatnie objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem bliżej siebie.
– Soo, spokojnie, jestem tutaj – szepnąłem, chcąc ją uspokoić. Czułem, jak jej ciepło przenika przez moje ubranie, a jej ciężki oddech stawał się wolniejszy.
– Nie chciałam go widzieć... Nie teraz... – wymamrotała, a jej głos drżał od emocji.
– Wiem, nie musisz mi tego tłumaczyć – odpowiedziałem cicho, gładząc ją po plecach. – Zajmę się wszystkim, nie musisz się o nic martwić. Po prostu dam ci spokój i czas, jeśli tego potrzebujesz.
Sooyeon spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach, jakby nie mogła uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Mimo to kiwnęła lekko głową, jakby przyjmując moją obecność jako coś, czego teraz najbardziej potrzebowała.
Pozwoliłem Sooyeon wtulić się we mnie mocniej, chcąc dać jej jak najwięcej wsparcia. Czułem, jak jej oddech powoli się uspokaja, a drżenie ciała stopniowo ustępuje. Oparła głowę na mojej piersi, a ja objąłem ją obiema rękami, pozwalając jej znaleźć w tym chwili ukojenie.
Nie mówiłem nic, bo wiedziałem, że w tej chwili słowa nie były potrzebne. Ważniejsze było to, że mogła się przy mnie schronić, poczuć bezpiecznie, choćby na kilka minut. Moje serce biło szybko, ale jednocześnie czułem dziwny spokój, jakbym wiedział, że w tym momencie robię to, co należy.
– Dziękuję, Hoonie – szepnęła nagle, ledwo słyszalnie.
– To co? Kierunek dom? – zapytałem, próbując rozluźnić atmosferę, choć wciąż czułem, jak silne emocje krążyły wokół nas.
Sooyeon uniosła głowę, wycierając szybko łzy z policzków. Skinęła delikatnie głową, chociaż jej twarz wciąż wyrażała zmęczenie po tym, co się wydarzyło.
– Tak, proszę – odpowiedziała cicho.
Objąłem ją ramieniem i powoli ruszyliśmy w stronę taksówki, która stała zaparkowana niedaleko. Wciąż czułem na sobie ciężar tego, co się wydarzyło, ale wiedziałem, że najlepszym, co mogłem teraz zrobić, to po prostu być przy niej. Sooyeon wtuliła się we mnie mocniej, jakby szukała w tym geście ukojenia.
Gdy dotarliśmy do taksówki, otworzyłem drzwi, a ona bez słowa weszła do środka. Usiadłem obok niej, zamykając za sobą drzwi, a kierowca spojrzał na nas pytająco.
– Dokąd? – zapytał, a ja podałem mu adres, czując, jak napięcie powoli opada, przynajmniej na moment.
Sooyeon oparła głowę o moje ramię, a ja delikatnie głaskałem ją po włosach, dając jej przestrzeń, której teraz potrzebowała.
– Muszę ci coś jeszcze powiedzieć– powiedziałem po chwili ciszy.
Sooyeon uniosła głowę i spojrzała na mnie, jej oczy były zmęczone, ale wciąż pełne emocji. Czułem, że to, co miałem powiedzieć, było ważne, choć nie byłem pewien, czy to odpowiedni moment.
– Co takiego? – zapytała cicho, jakby bała się odpowiedzi.
Westchnąłem i spojrzałem w jej oczy, zastanawiając się, jak dobrać słowa.
– Wiesz... Powiedziałem rodzicom, że kogoś mam. Ojciec bardzo naciskał, że chciał znać powód naszej kary w szkole.
Sooyeon zmarszczyła brwi, jakby próbowała zrozumieć, co miałem na myśli. Przez chwilę milczała, a potem wyprostowała się, patrząc na mnie poważniej.
– I co im powiedziałeś? – zapytała, a jej głos był ostrożny, jakby nie chciała usłyszeć odpowiedzi.
– Że mam dziewczynę... I że to ty – odpowiedziałem, czując, że napięcie w samochodzie wzrosło. Jej oczy zrobiły się szerokie ze zdumienia.
– Hoon... – zaczęła, ale przerwałem jej szybko.
– Musiałem im powiedzieć, więc ostrzegam, że może będziesz niedługo musiała pojawić się u mnie w domu na kolacji czy obiedzie.
– Wiesz, że to działa w obie strony?
Spojrzałem na nią zaskoczony. Jej wzrok był poważny, ale na ustach błąkał się delikatny uśmiech, który wywołał u mnie mieszane uczucia.
– W sensie? – zapytałem niepewnie.
– Jeśli ja mam pojawić się u ciebie w domu, to ty pewnie też będziesz musiał spotkać się z moimi rodzicami – wyjaśniła, opierając się z powrotem na moim ramieniu. – A uwierz mi, Hoon, to nie będzie łatwe zadanie.
Zaśmiałem się cicho, choć w środku byłem lekko zaniepokojony.
– Czyżby twoi rodzice byli aż tak straszni?
Sooyeon westchnęła ciężko.
– Może nie straszni, ale... wymagający. Bardzo wymagający.
– To moja codzienność, Soo. To nic innego niż to z czym nie mam do czynienia każdego dnia.
Sooyeon uśmiechnęła się lekko, słysząc moją odpowiedź, ale w jej oczach wciąż widziałem cień zmartwienia.
– To nie to samo, Hoon. Oni... mają naprawdę wysokie oczekiwania – powiedziała cicho, jakby bała się przyznać, jak bardzo ją to przytłacza.
Poczułem, jak jej słowa rezonują we mnie. Może miałem do czynienia z presją na co dzień, ale rozumiałem, co znaczy być pod ciągłą oceną. Oparłem głowę o zagłówek i westchnąłem.
– W takim razie chyba czeka nas niezłe wyzwanie – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. – Ale wiesz co? Razem jakoś damy radę.
Sooyeon spojrzała na mnie z wdzięcznością, a napięcie w jej ramionach zdawało się nieco opadać.
– Dzięki, Hoonie – szepnęła, wtulając się z powrotem w moje ramię.
Robić dobrą minę do złej gry? To był żaden problem. Przywykłem do tego, a teraz miałem tylko pokazać jak dobry w tym byłem.
Od Autorki: Kochani! Mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się wam podobał. Sama nie wiem co myśleć, bo coraz mniejsza aktywność jest, ale się nie zniechęcam i piszę dalej. Proszę dajcie znać co myślicie.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top