8. Sooyeon
Początek imprezy był niewyobrażalnie ciężki. Nie mogłam się tu zupełnie odnaleźć, zwłaszcza że wiedziałam, że jest tu Nayeon z przyjaciółkami. Gdy tylko weszłam na teren imprezy, od razu poczułam tę nieprzyjemną atmosferę, jakby każda dziewczyna w okolicy była gotowa do ataku.
Sunghoon próbował mnie uspokoić, ale mimo jego starań wciąż czułam, że każdy krok przybliża mnie do potencjalnej konfrontacji. Grupa ludzi tańczyła i śmiała się, a ja stałam z boku, czując się jak intruz.
Próbowałam skupić się na muzyce, ale nie mogłam oprzeć się myślom o Nayeon. Widziałam ją w tłumie, rozmawiającą z innymi dziewczynami, i czułam, że jej spojrzenie co chwilę prześlizguje się w moją stronę. To uczucie było nie do zniesienia.
– Hej, Sooyeon! – usłyszałam głos Heeseunga, który podszedł do mnie z drinkiem w ręku. – Co ty tu tak stoisz? Musisz się bawić!
– Łatwo powiedzieć – mruknęłam, próbując uśmiechnąć się, ale nie czułam radości.
Zauważyłam, że Sunghoon rozmawia z innymi, a jego uśmiech nieznacznie się zmienił. Widziałam, że próbuje trzymać się z dala od potencjalnych kłopotów, ale to nie pomagało mi się odprężyć. W głowie kłębiły mi się myśli o tym, co by się stało, gdyby Nayeon postanowiła w końcu podejść do mnie. Co wtedy zrobię?
Przełknęłam ślinę, czując, jak ciężar sytuacji zaczyna mnie przytłaczać. Wzięłam głęboki oddech, próbując znaleźć w sobie odrobinę odwagi. Chciałam, żeby ten wieczór był inny, ale nie wiedziałam, jak to osiągnąć.
– Muszę wlać w ciebie więcej alkoholu- powiedział i zniknął na chwilę.
Zostałam sama, wciąż wpatrując się w tłum ludzi, którzy tańczyli i rozmawiali. Heeseung zniknął w poszukiwaniu alkoholu, a ja miałam nadzieję, że to będzie sposób na rozluźnienie się. Chociaż w głębi serca wiedziałam, że to nie zmieni moich obaw.
Przełknęłam kolejną dawkę strachu, a w myślach ciągle wracała mi wizja Nayeon. W końcu postanowiłam, że nie mogę dać jej tej satysfakcji. Muszę udowodnić sobie, że jestem silna i potrafię znieść ten wieczór.
Zgarnęłam kilka drinków od Jake'a i Jay'a, którzy przeszli obok, uśmiechając się szeroko. „Czas na zabawę" – pomyślałam, próbując przekonać siebie, że naprawdę mogę to zrobić.
Wzięłam łyk, czując, jak alkohol zaczyna działać, rozluźniając moje nerwy. Zaczęłam przemieszczać się w kierunku miejsca, gdzie tańczono, próbując wkomponować się w ten szalony nastrój. Z każdą chwilą czułam, że atmosfera mnie wciąga, ale gdzieś z tyłu głowy wciąż miałam na uwadze Nayeon.
– Soo- usłyszałam za sobą Sunghoona, więc od razu odwróciłam się w jego kierunku.
- Hoonie- pisnęłam i rzuciłam się w jego ramiona.
Poczułam, jak jego obecność działa na mnie kojąco. Jego ramiona były silne i stabilne, a zapach, który unosił się wokół niego, sprawił, że na chwilę zapomniałam o wszystkim, co mnie trapiło. Uśmiech na jego twarzy był szczery, co dodało mi otuchy.
– Jak się czujesz? – zapytał, patrząc mi głęboko w oczy.
– Lepiej, odkąd jesteś tutaj – odpowiedziałam, próbując brzmieć pewnie.
– Co jeszcze ciekawego mi powiesz?
- Że...- lekko się od niego odsunęłam i wzięłam twarz w swoje dłonie, przez co jego usta uformowały się w dziubek- mam mega przystojnego chłopaka.
Chłopak spojrzałam na mnie niezrozumiale. Wyczuł, że nie jestem na tyle pijana, by się do niego kleić. Rzucił mi po chwili pytające spojrzenie.
- Nayeon jest blisko i się patrzy- powiedziałam cicho.
Sunghoon spojrzał za mnie, jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej poważny. Zrozumiał, że sytuacja zaczyna się komplikować.
– Nie martw się nią – powiedział, ale jego ton był bardziej stanowczy. – Jesteś tu ze mną, a nie z nią.
Poczułam, jak jego dłoń delikatnie chwyta moją, co dało mi poczucie bezpieczeństwa.
– Wiem, że to głupie, ale nie mogę się powstrzymać od myślenia o tym, co może powiedzieć, albo zrobić – przyznałam, wciąż patrząc za siebie, gdzie Nayeon stała z grupą swoich przyjaciół.
Sunghoon uniósł brwi, jakby chciał powiedzieć, że nie warto się tym przejmować.
– Zróbmy tak – zaproponował, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. – Ignorujmy ją i bawmy się. Jesteśmy tu, żeby się cieszyć, prawda?
Zdecydowanie skinęłam głową, chociaż wciąż czułam, że muszę się pilnować. Chciałam się bawić, ale wiedziałam, że Nayeon może wszystko skomplikować.
– Chodź, napijmy się! Może w końcu się rozluźnisz i przestaniesz myśleć, o czym teraz nie powinnaś! Masz się bawić!
Sunghoon złapał mnie za rękę i ruszył w stronę stołu z napojami, gdzie już zbierała się spora grupa ludzi. Chciał sprawić, żebym zapomniała o wszystkim, co mnie martwiło, ale ja wciąż nie mogłam wyłączyć swoich myśli. Spojrzałam na szklanki ustawione w równe rzędy, każda z nich wypełniona różnokolorowym alkoholem.
– Hej, nie patrz tak na to – zaśmiał się Sunghoon, chwytając jedną z nich. – Pij, a wszystko stanie się prostsze.
Wzięłam od niego drinka, ale zanim przyłożyłam szklankę do ust, spojrzałam na niego z wahaniem.
– Myślisz, że to coś zmieni? – zapytałam, próbując stłumić swoje wątpliwości.
Sunghoon wzruszył ramionami z uśmiechem.
– Może nie zmieni świata, ale na pewno pomoże ci się wyluzować. A przecież o to chodzi, prawda?
Nie mając lepszego pomysłu, wypiłam zawartość szklanki na raz. Alkohol szybko rozgrzał moje ciało, a z każdym łykiem czułam, jak napięcie powoli opuszcza moje ramiona. Sunghoon zaśmiał się cicho, widząc, jak szybko opróżniłam napój, a potem sięgnął po kolejny drink.
– O to chodzi! – zawołał, wznosząc toast. – Teraz idziemy się bawić!
Nagle obok nas pojawił się Jake, jego twarz promieniała z radości, a w dłoni trzymał kolejną szklankę. Miał na sobie jasne dżinsy i luźną koszulę, co dodawało mu luzu, a jego uśmiech był zaraźliwy. Widać było, że jest w swoim żywiole, otoczony przyjaciółmi i dobrą muzyką.
– Czy ty upijasz właśnie swoją dziewczynę? – zapytał rozbawiony, wskazując na naszą szklankę. W jego głosie brzmiała lekka ironia, ale też radość, jakby cieszył się, że znowu jesteśmy razem i próbujemy się bawić.
Sunghoon zaśmiał się, a ja nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu, czując, że atmosfera naprawdę się rozluźnia.
- Jakey- pisnęłam szczęśliwa i mocno do niego przytuliłam.
– Oj, tej pani to chyba wystarczy – zaśmiał się Jake, odwzajemniając mój uścisk. Jego oczy błyszczały, a energia, jaką emanował, była zaraźliwa.
Sunghoon spojrzał na nas z uśmiechem, a w jego oczach widać było, że cieszy się z mojego zadowolenia.
– Może lepiej, żebyś jednak nie piła za dużo – dodał Sunghoon, z przymrużeniem oka. – Chcę, żebyś miała energię do tańca!
– O, tańce! – krzyknęłam, czując nagłą falę entuzjazmu. – Chodźmy!
Złapałam ich za ręce i pociągnęłam w stronę tańczącej grupy, czując, że wieczór zaczyna nabierać kolorytu. Niezależnie od tego, co działo się wokół, w tej chwili czułam się wolna i szczęśliwa.
Po chwili z zasięgu mojego wzroku nie było już Sunghoona. Zdezorientowana zaczęłam go szukać, ale Jake mnie powstrzymał.
– Spokojnie, Soo. Wróci, a teraz się baw.
Zatrzymałam się na moment, patrząc na Jake'a z lekką obawą.
– Na pewno? – zapytałam, czując dziwną pustkę w środku. Zawsze, kiedy Sunghoon znikał, pojawiał się we mnie niepokój, nawet jeśli nie było powodu.
– Na pewno – uśmiechnął się Jake, delikatnie ściskając moją dłoń. – Hoon to duży chłopiec. Nie zgubi się tak łatwo.
Chciałam mu zaufać, więc westchnęłam i skinęłam głową. Może faktycznie nie powinnam się martwić, ale gdzieś w głębi duszy wciąż czułam ten dziwny niepokój, jakby coś mogło pójść nie tak.
– A teraz zatańczmy! – Jake szarpnął mnie lekko, kierując w stronę parkietu, próbując wyrwać mnie z zamyślenia.
Bawiliśmy się dalej, ale z każdą minutą, w której Sunghoon nie wracał, mój niepokój narastał. Muzyka grała głośno, wokół nas tańczyli ludzie, śmiech wypełniał powietrze, ale ja nie mogłam się skupić. Czułam się oderwana od tego wszystkiego.
Jake starał się mnie rozweselić, ale widział, że coś jest nie tak. W końcu przystanęliśmy na skraju parkietu.
– Soo, wszystko w porządku? – zapytał, spoglądając na mnie uważnie.
– Tak... tylko... gdzie jest Hoon? – odparłam, rozglądając się nerwowo.
– Może poszedł pogadać z kimś. Pewnie zaraz wróci, nie martw się – próbował mnie uspokoić Jake, ale widziałam, że sam zaczynał się zastanawiać, co się stało.
Jednak im dłużej czekaliśmy, tym bardziej czułam, że coś jest nie tak. Sunghoon nigdy by tak po prostu nie zniknął bez słowa. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nie znałam go praktycznie wcale.
W końcu zobaczyłam go przy jednym ze stolików. Jego twarz wyrażała wyraźne niezadowolenie, a obok niego siedziała jakaś dziewczyna. Poczułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej, a w żołądku zrobiło mi się dziwnie. Kim ona była? Dlaczego wyglądał na tak spiętego?
Zatrzymałam się na chwilę, niepewna, co powinnam zrobić. Jake, zauważając moje zaniepokojenie, podążył za moim spojrzeniem.
– To Nayeon – powiedział cicho, widząc, na kogo patrzę.
Nagle wszystko zaczęło układać się w całość. Nayeon. Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Nayeon delikatnie położyła dłonie na ramieniu Sunghoona, a on nie odsunął się od razu. Każdy nerw w moim ciele krzyczał, żebym tam podeszła, żeby coś powiedzieć, ale byłam zbyt zaskoczona, żeby się ruszyć. Tego właśnie się obawiałam. Wiedziałam, że Nayeon zrobi wszystko, żeby zakłócić nasz plan.
– Soo, spokojnie – szepnął Jake, kładąc mi rękę na ramieniu. – To pewnie nic takiego.
Ale dla mnie to nie było „nic takiego". To było dokładnie to, przed czym chciałam uciec przez cały wieczór.
– Jak mam być spokojna? – zapytałam przez zaciśnięte zęby, nie mogąc oderwać wzroku od Sunghoona i Nayeon. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Jake nie odpowiedział od razu, jakby próbował znaleźć właściwe słowa, ale ja nie mogłam dłużej czekać.
– To tylko Nayeon, Soo. Oni się znają od dawna. Pewnie gadają o czymś nieistotnym – powiedział łagodnie, próbując mnie uspokoić.
– A więc dlaczego wygląda, jakby nie chciał tam być? – odparłam, wskazując na Sunghoona, którego twarz wciąż wyrażała napięcie. Zaczęłam ruszać w ich stronę, zanim Jake zdążył mnie powstrzymać. W mojej głowie buzowało tysiąc myśli, ale jedna była najgłośniejsza: musiałam dowiedzieć się, co się tam dzieje.
– A tej co? Tryb agresora się załączył? – zapytał Jay z rozbawieniem, podchodząc do nas.
– Jay, to nie czas na żarty – syknęłam, nie zatrzymując się. Czułam, jak złość i stres we mnie narasta, i nie miałam ochoty na dowcipy. Nayeon była dla mnie problemem, a teraz, widząc ją obok Sunghoona, wszystko wydawało się o wiele gorsze.
– Hej, spokojnie, Soo. Serio, chcesz robić scenę? – Jay złapał mnie za nadgarstek, próbując mnie zatrzymać, ale wyrwałam się natychmiast.
– Nie robię sceny. Po prostu chcę wiedzieć, o co chodzi – odpowiedziałam stanowczo, a Jake rzucił Jay'owi wymowne spojrzenie.
Zbliżając się do stolika, serce biło mi coraz szybciej, a każdy krok wydawał się cięższy. Byłam zdeterminowana, żeby to zakończyć.
Gdy tylko Sunghoon mnie zauważył, jego twarz momentalnie się rozjaśniła, jakby zobaczył światełko w tunelu. Kiedy byłam już blisko, bez słowa pociągnął mnie za rękę i w mgnieniu oka znalazłam się na jego kolanach. Zaskoczona spojrzałam na niego, próbując ukryć swoje zmieszanie.
– Coś długo cię nie było – powiedział z uśmiechem, obejmując mnie ramieniem, jakby próbował zatrzeć wrażenie tego, co się działo przed chwilą.
Nayeon siedziała naprzeciwko nas, zaskoczona i wyraźnie zła. Jej wzrok mówił wszystko, ale ja już nie dbałam o to, co myśli.
– Wszystko w porządku? – zapytałam, ignorując obecność Nayeon, chociaż w środku krew we mnie wrzała.
– Teraz już tak – odpowiedział Sunghoon, jakby chciał podkreślić, że to ja byłam powodem jego lepszego samopoczucia.
– Przeszkadzasz nam- powiedziała zła Nayeon.
– Oh... Doprawdy? – powiedziałam, łapiąc się teatralnie za serce, próbując nieco złagodzić narastającą w moich żyłach adrenalinę. Wiedziałam, że to nie jest czas na konfrontacje, ale Nayeon wyraźnie przekraczała granice.
Jej wzrok stał się jeszcze bardziej lodowaty, a napięcie między nami było niemal namacalne. Sunghoon mocniej objął mnie ramieniem, jakby chciał dać mi do zrozumienia, że cokolwiek się stanie, jest po mojej stronie.
Nayeon zmrużyła oczy, a na jej twarzy pojawił się cień frustracji.
– Mieliśmy pogadać, Hoonie – powtórzyła z naciskiem, ignorując moją obecność. Jej ton był pełen pretensji, jakby uważała, że to ona ma tutaj prawo do rozmowy z nim, a ja byłam intruzem.
Sunghoon, nie zdejmując ze mnie ramienia, spojrzał na nią spokojnie, ale zdecydowanie.
– A mamy o czym, Nayeon? – zapytał, a jego głos był ostry i rzeczowy.
Byłam zaskoczona jego stanowczością, ale jednocześnie poczułam ulgę. Nayeon wydawała się być wytrącona z równowagi jego odpowiedzią, jakby nie spodziewała się, że Sunghoon nie pozwoli jej na więcej.
– O nas – powiedziała cicho, ale w jej oczach nie było już tej pewności, którą miała wcześniej.
– Nie ma żadnego "nas" – odpowiedział Sunghoon bez wahania. – To już dawno zakończone.
Nayeon wpatrywała się w niego przez chwilę, po czym jej twarz stężała. Odwróciła się na pięcie i odeszła, nie mówiąc już ani słowa.
Patrzyłam, jak jej sylwetka znika w tłumie, a we mnie mieszały się uczucia ulgi i niepewności. Sunghoon przyciągnął mnie bliżej siebie i westchnął.
– Przepraszam, że musiałaś to znosić – powiedział cicho. – Nayeon czasami nie rozumie, że wszystko się skończyło.
Czyli byli kiedyś razem? To komplikowało jeszcze bardziej naszą sytuację, ale postanowiłam nie drążyć tego tematu, ponieważ wiedziałam, że mogę nie uzyskać odpowiedzi, które bym chciała.
Od Autorki: Kochani! Mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się wam podobał. Sama nie wiem co myśleć, bo coraz mniejsza aktywność jest, ale się nie zniechęcam i piszę dalej.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top