16. Sooyeon
Ciepłe światło poranka leniwie wpadało przez zasłony, barwiąc pokój delikatnymi odcieniami złota i różu. Powietrze było spokojne, niemal nieruchome, jakby cały świat postanowił wstrzymać oddech, by nie zakłócić tej chwili. Otworzyłam oczy, a widok miękkich fałd koca, który częściowo mnie przykrywał, przez moment wydawał się obcy. Nie byłam pewna, gdzie jestem ani jak długo spałam. W głowie miałam pustkę, a jednocześnie dziwne, ciepłe uczucie komfortu.
Dopiero po chwili poczułam jego obecność. Czyjeś ramiona obejmowały mnie, delikatnie, lecz z wystarczającą siłą, bym poczuła się bezpieczna. Uświadomiłam sobie, że cały czas słyszałam równomierny rytm jego oddechu – cichy, miarowy, kojący. Uniosłam nieco głowę i zobaczyłam jego twarz – Sunghoona.
Leżał obok mnie, a ja, wtulona w jego klatkę piersiową, czułam ciepło jego ciała. Jego rysy, zwykle tak ostre i wyraziste, teraz wydawały się łagodniejsze. Wyglądał spokojnie, jakby w jego głowie nie istniały żadne zmartwienia. Jego włosy były lekko rozczochrane, a cichy oddech poruszał kosmykami w pobliżu czoła.
Moje myśli były chaotyczne w tamtym momencie. Jak to się stało, że znalazłam się w tej pozycji? Przecież ostatnie, co pamiętałam, to nasze wspólne oglądanie serialu. Nie planowałam zasypiać, a tym bardziej... tak blisko niego.
Poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej, jakby chciało wyrwać się z piersi. Z jednej strony jego bliskość działała na mnie uspokajająco, z drugiej – wywoływała burzę emocji, których nie potrafiłam kontrolować. Uczucie, które zawsze starałam się ignorować, teraz wypełniało mnie od środka, nie dając się stłumić.
Delikatnie spróbowałam się wysunąć z jego objęć, aby go nie obudzić. Jednak zanim zdążyłam się odsunąć, jego dłoń, która spoczywała na mojej talii, lekko zacisnęła się, jakby podświadomie chciał mnie zatrzymać. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, a jego powieki drgnęły.
– Soo? – wymamrotał zaspanym, lekko zachrypniętym głosem, który zabrzmiał tak ciepło, że poczułam dreszcz na plecach. Otworzył jedno oko, zaspany, ale uważny. – Dlaczego wstajesz? Jeszcze za wcześnie na to.
Zatrzymałam się, zaskoczona jego pytaniem. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Moje serce biło jak oszalałe, a w głowie panował chaos.
– Przepraszam... nie chciałam cię obudzić – powiedziałam cicho, odwracając wzrok, jakby patrzenie na niego było zbyt trudne.
Sunghoon przeciągnął się, a jego uśmiech – ten nieco zawadiacki, ale i ciepły – pojawił się na jego twarzy.
– Nie obudziłaś – powiedział spokojnie, przyglądając mi się z taką uwagą, że poczułam, jak moje policzki zaczynają płonąć. – Wygodnie ci było?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Jak miałam wyjaśnić, że czułam się bezpieczna, jak nigdy wcześniej, a jednocześnie przerażona własnymi emocjami? Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok.
– Tak... chyba tak – odpowiedziałam cicho, unikając jego spojrzenia.
Sunghoon zaśmiał się lekko, przeciągając jeszcze chwilę ciszy, zanim dodał:
– Dobrze. Możemy jeszcze chwilę poleżeć?
Nie odpowiedziałam od razu. Po prostu skinęłam głową i wróciłam do swojej poduszki, starając się zachować dystans. Jednak on, jakby zupełnie tego nie zauważając, przysunął się bliżej. Czułam, jak jego ramię muska moją rękę, a serce znowu zaczęło bić szybciej.
Nie mogłam powstrzymać myśli, które krążyły mi po głowie. Czy to możliwe, że Sunghoon...? Nie, to nierealne. To wszystko było tylko grą. Ale w tamtej chwili, gdy leżał obok mnie, tak blisko, miałam wrażenie, że między nami jest coś więcej. Coś, czego nie chciałam nazwać, bo bałam się, że zmieni to wszystko.
– Hoon? – przerwałam ciszę, odwracając głowę w jego stronę.
– Tak? – odpowiedział spokojnie, nie otwierając jeszcze oczu, jakby czekał na moje słowa.
Zawahałam się. Czy chciałam znać odpowiedź? Czy byłam gotowa ją usłyszeć? W końcu, cicho, niemal szeptem, zapytałam:
– Dlaczego zostałeś?
Sunghoon uchylił jedno oko, spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, który wydawał się mieszanką rozbawienia i czułości.
– Nie pamiętasz? – zapytał, unosząc brew, jakby chciał się upewnić, że naprawdę nie wiem.
Pokręciłam głową, czując, jak moje serce zaczyna bić szybciej.
– Prosiłaś mnie o to – odpowiedział, jego głos był ciepły, łagodny.
Zamrugałam, próbując przypomnieć sobie cokolwiek. Przebłyski wspomnień zaczęły układać się w całość – mój szept, chwytający jego nadgarstek, ciche „Nie idź" wypowiedziane przez sen. Poczułam, jak moje policzki płoną.
– Oh... – to było jedyne, co zdołałam z siebie wydusić.
Sunghoon wyprostował się lekko, opierając głowę na ręce, a jego spojrzenie stało się bardziej intensywne.
– Dlaczego pytasz? – zapytał.
– Po prostu... nie sądziłam, że... zostaniesz – przyznałam cicho, czując, że każde słowo brzmi głupio.
– Soo – zaczął, uśmiechając się szerzej – obiecałem ci, że będę przy tobie. I, szczerze mówiąc, chyba nawet bez twojej prośby nie miałbym serca cię zostawić.
Jego słowa wywołały we mnie mieszankę zawstydzenia i ciepła, które trudno było opisać. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, ale jego obecność była tak przytłaczająco bliska, że nie mogłam jej ignorować. W tamtej chwili zrozumiałam jedno – Sunghoon zawsze znajdował sposób, by być tam, gdzie go potrzebowałam, nawet jeśli ja sama nie zdawałam sobie z tego sprawy.
– Naprawdę?
Sunghoon poruszył się szybko, jakby coś w moich słowach kazało mu działać. Zanim zdążyłam zareagować, znalazł się nade mną, opierając dłonie po obu stronach mojej głowy. Jego twarz była teraz tak blisko, że widziałam każdy szczegół – delikatny cień jego rzęs, lekko zmierzwione włosy i to spojrzenie, które wbijało się we mnie z taką intensywnością, że zapomniałam, jak się oddycha.
Jego obecność była przytłaczająca, ale w sposób, który jednocześnie przerażał i przyciągał. Czułam, jak jego kolano delikatnie dotyka mojego boku, jakby chciał mnie zatrzymać na miejscu, a jego zapach – mieszanka czegoś znajomego i ciepłego – wypełniał przestrzeń między nami.
– Hoon, co ty... – zaczęłam, ale słowa ugrzęzły mi w gardle, gdy jego spojrzenie złapało moje w pułapkę.
W jego oczach kryło się coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam – była tam intensywność, która mówiła więcej niż słowa. Nie wyglądał, jakby chciał mnie przestraszyć, ale jego bliskość sprawiała, że czułam się zupełnie odsłonięta.
– Soo – zaczął, a jego głos był niski, cichy, niemal szeptem, ale każda sylaba wydawała się wypełniać cały pokój. – Czasami wydaje mi się, że starasz się uciec, nawet gdy jesteśmy razem. Dlaczego?
Te słowa uderzyły mnie z siłą, której się nie spodziewałam. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, bo w głębi serca wiedziałam, że miał rację. Jego bliskość, jego troska – to wszystko mnie przerażało, bo oznaczało, że musiałabym pozwolić komuś naprawdę mnie poznać.
– Nie uciekam... – wymamrotałam, ale nawet dla mnie te słowa brzmiały pusto, jakby były tylko cieniem prawdy.
Sunghoon uniósł rękę, delikatnie sięgając po kosmyk moich włosów. Jego palce ledwo go dotknęły, ale ten gest był tak intymny, że poczułam, jak moje serce przyspiesza jeszcze bardziej. Jego wzrok wciąż był skupiony na mnie, jakby próbował wyczytać z mojej twarzy każdą emocję.
– Wiesz, że nie musisz przede mną nic ukrywać, prawda? – zapytał, pochylając się jeszcze bliżej. Jego głos był łagodny, ale miał w sobie coś, co zmusiło mnie do spojrzenia mu prosto w oczy.
Czułam jego oddech na swojej skórze, ciepły i lekko urywany. Dreszcz przeszedł przez moje ciało, gdy uświadomiłam sobie, jak blisko mnie jest.
– Sunghoon... – zaczęłam, ale zanim zdążyłam dokończyć, nachylił się jeszcze bardziej. Jego usta były teraz tuż przy moich, na tyle blisko, że czułam ich ciepło. Nie całował mnie, tylko czekał, jakby zostawiając decyzję w moich rękach.
To było jak zatrzymanie czasu. Moje myśli były chaotyczne, a serce biło tak głośno, że bałam się, że on to usłyszy. Podniosłam dłoń, ostrożnie dotykając jego ramienia. Nie odpychałam go, ale też nie przyciągałam bliżej – wciąż nie byłam pewna, co powinnam zrobić.
– Chcę tylko, żebyś była szczera – wyszeptał, a jego głos był miękki, niemal błagalny. Każde słowo zdawało się przepełnione emocjami, które próbował ukryć.
W tym momencie cała moja determinacja, by zachować dystans, zaczęła się rozpadać. Jego obecność była tak namacalna, tak prawdziwa, że trudno było udawać, że to, co się dzieje między nami, nic nie znaczy. Jednak wciąż nie mogłam znaleźć w sobie odwagi, by odpowiedzieć.
Moje ciało poruszyło się, zanim zdążyłam to przemyśleć. Dłonie, jakby prowadzone przez jakąś siłę spoza mojej kontroli, uniosły się i delikatnie objęły jego twarz. Poczułam pod palcami ciepło jego skóry, lekki zarost na linii szczęki, który sprawiał, że dotyk był bardziej intensywny.
Jego oczy rozszerzyły się na ułamek sekundy, zaskoczone moim gestem, ale nie odsunął się. Zamiast tego wydawało się, jakby zamarł, czekając na to, co zrobię dalej. Serce waliło mi jak szalone, ale w tamtym momencie nie liczyło się nic poza nim.
Delikatnie przyciągnęłam go bliżej, aż jego twarz była na tyle blisko, że czułam intensywnie na swojej skórze jego ciepły oddech. Zamknęłam oczy i złączyłam nasze usta w pocałunku, który początkowo był niepewny, badawczy.
Jego wargi były miękkie, a sposób, w jaki odpowiedział, delikatny, jakby bał się mnie spłoszyć. Czułam, jak jego ręce ostrożnie unoszą się, by dotknąć mojej talii, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Pocałunek, choć pełen subtelności, niósł w sobie emocje, które trudno było zignorować.
To nie była chwila pełna pośpiechu czy namiętnej desperacji – to było coś głębszego. Czułam, jak między nami rośnie zrozumienie, jak mur, który zbudowałam wokół siebie, zaczyna pękać.
Sunghoon odsunął się na moment, zaledwie o milimetry, by spojrzeć mi w oczy. Jego wzrok był zamglony, a oddech nierówny.
– Soo... – wyszeptał, a w jego głosie brzmiała mieszanka niedowierzania i czułości.
Nie odpowiedziałam, ale zamiast tego znów go pocałowałam, tym razem bardziej stanowczo. Jakby chciałam mu udowodnić, że to, co się właśnie wydarzyło, było równie prawdziwe dla mnie, jak dla niego.
Jego ramiona zacisnęły się wokół mnie, przyciągając mnie jeszcze bliżej, jakby chciał upewnić się, że ta chwila nie była snem. W jego dotyku było coś, co sprawiało, że czułam się bezpieczna, a jednocześnie zupełnie bezbronna. Każdy ruch, każde muśnięcie jego warg zdawało się mówić więcej niż jakiekolwiek słowa.
Zatraciliśmy się w tej chwili, jakby czas stanął w miejscu. Moje palce zanurzyły się w jego włosach, delikatnie muskając je, a on odpowiedział głębszym pocałunkiem, pełnym emocji, które nie wymagały wyjaśnień.
Kiedy w końcu się odsunęliśmy, powoli i niechętnie, nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy, teraz błyszczące, jakby skrywały tysiące pytań, wpatrywały się we mnie z intensywnością, która sprawiła, że poczułam ciepło rozlewające się po całym ciele.
– To... – zaczął, ale urwał, jakby nie wiedział, jak ubrać swoje myśli w słowa.
– Po prostu bądź – powiedziałam cicho, zaskoczona pewnością w swoim głosie. Nie chciałam analizować tego, co się właśnie wydarzyło, nie teraz. Chciałam jedynie zatrzymać tę chwilę na dłużej, zanim rzeczywistość znów nas dopadnie.
Uśmiechnął się delikatnie, a ten uśmiech sprawił, że cały świat zdawał się jaśniejszy. Sunghoon uniósł rękę i lekko dotknął mojego policzka, jakby chciał się upewnić, że jestem prawdziwa.
– Zawsze – odpowiedział szeptem, a jego głos był tak szczery, że czułam, jak coś we mnie mięknie.
W tamtej chwili wiedziałam, że między nami zmieniło się coś, czego już nie da się cofnąć.
– Sooyeon – usłyszałam nagle znajomy, chłodny głos mojej matki.
Zamarłam. Odwróciłam głowę w kierunku drzwi i zobaczyłam ją, stojącą w progu mojego pokoju. Jej ramiona były skrzyżowane, a mina mówiła wszystko – nie była zadowolona, a wręcz wyglądała na zirytowaną.
Sunghoon szybko się odsunął, a ja automatycznie poprawiłam bluzkę, czując, jak na moją twarz wypływa fala gorąca.
– Mamo... – zaczęłam niepewnie, wstając z łóżka. Nie wiedziałam, co powiedzieć ani jak się zachować.
Jej wzrok przesunął się z Sunghoona na mnie, a następnie z powrotem na niego. Wydawało się, że stara się zachować spokój, ale gniew wyraźnie tlił się tuż pod powierzchnią.
– Możesz mi wytłumaczyć, co tu się dzieje? – zapytała lodowatym tonem, unosząc brew.
Sunghoon wstał powoli, jakby chciał okazać szacunek, ale również pokazać, że nie zamierza się wycofać.
– Dzień dobry, proszę pani – powiedział spokojnie, z lekkim ukłonem. – Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko u Sooyeon w porządku.
Matka spojrzała na niego z wyraźnym niedowierzaniem.
– I to sprawdzanie wymagało spędzenia nocy w jej pokoju? – jej głos stał się ostrzejszy, a ja poczułam się, jakbym była z powrotem małą dziewczynką, która zrobiła coś nieodpowiedniego.
– Mamo, to nie tak... – próbowałam wyjaśnić, ale ona przerwała mi ruchem ręki.
– Sooyeon, nie sądzisz, że należałoby porozmawiać o tym, jak powinna wyglądać pewna granica? – Jej spojrzenie przeszywało mnie na wskroś.
Sunghoon zrobił krok do przodu, wyraźnie próbując mnie bronić.
– To moja wina, proszę pani – powiedział stanowczo, ale z szacunkiem. – Sooyeon prosiła, żebym został, i chciałem upewnić się, że jest spokojna po ostatnich wydarzeniach. Jeśli trzeba, mogę to wszystko wyjaśnić.
– Och, naprawdę? – jej ton był sarkastyczny. – Cóż, może lepiej, żebyście oboje przemyśleli, co jest odpowiednie, a co nie.
Spojrzałam na Sunghoona, który wciąż stał pewnie, nie spuszczając wzroku z mojej matki. Jego postawa mówiła jasno, że nie zamierzał odpuścić.
– Przepraszam za wszelkie niedogodności, proszę pani. Obiecuję, że to się nie powtórzy – powiedział, a ja widziałam, że mówił to bardziej, by chronić mnie, niż naprawdę przyznać się do winy.
Matka westchnęła, po czym spojrzała na mnie.
– Porozmawiamy później, Sooyeon – oznajmiła, po czym odwróciła się i wyszła z pokoju, zostawiając nas w niezręcznej ciszy.
Sunghoon spojrzał na mnie z przepraszającym uśmiechem.
– Chyba trochę narozrabialiśmy, co? – zapytał cicho, a ja, mimo całej sytuacji, nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu.
Od Autorki: Czasem mam wrażenie, że pomimo ilości głosów, to nikt tego nie czyta. Tęsknie za czasami, gdy czytelnicy zostawiali, więcej komentarzy. To naprawdę motywowało i dawało odpowiedni feedback.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top