12. Sunghoon

Weekend nadszedł szybciej, niż się spodziewałem, i zanim się obejrzałem, byłem już w drodze do kina z Sooyeon. Z jednej strony byłem podekscytowany, ale w głębi ducha czułem lekkie napięcie. Wybór filmu sprawił, że koledzy przez ostatnie dni nie dawali mi spokoju, nieustannie śmiejąc się z faktu, że zgodziłem się pójść na horror, mimo że nigdy za nimi nie przepadałem.

Byłem świadomy, że te wszystkie potwory i nadprzyrodzone zjawiska były fikcją, a jednak coś w tych filmach sprawiało, że później miałem problem z zasypianiem. Nocne cienie nabierały zupełnie nowego znaczenia, kiedy wcześniej obejrzałem horror. Nie chciałem jednak, by Sooyeon o tym wiedziała. Liczyłem na to, że uda mi się zachować kamienną twarz i nie pokazać nawet cienia strachu. Ostatnia rzecz, której potrzebowałem, to by zaczęła się ze mnie nabijać.

W końcu dotarliśmy do kina. Kupiliśmy bilety i czekaliśmy w kolejce po popcorn. Byłem trochę nerwowy, ale udawałem, że wszystko jest w porządku, uśmiechając się i żartując, jakby to był zwykły, spokojny wieczór.

- Jesteś gotowy na to, co nas czeka? - zapytała z błyskiem w oku, widząc moje lekkie napięcie.

- Oczywiście, że tak! - odpowiedziałem pewnym tonem, choć czułem, jak żołądek zaciska mi się w supeł. - W końcu to tylko film.

Sooyeon zachichotała i spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Skoro tak mówisz. Ale wiesz, jeśli będziesz potrzebował trzymać mnie za rękę, to śmiało - zażartowała.

W środku zrobiło mi się gorąco, ale starałem się grać twardziela.

- Raczej ty będziesz potrzebować wsparcia - rzuciłem z uśmiechem.

Kiedy weszliśmy do sali, zajęliśmy miejsca. Reklamy minęły szybciej, niż się spodziewałem, a serce zaczęło bić mi mocniej, gdy na ekranie pojawiły się pierwsze sceny. Miałem nadzieję, że dam radę przetrwać cały film, nie zdradzając ani krzty mojego strachu.

Film rozpoczął się spokojnie, ale szybko atmosfera stała się coraz bardziej napięta. Sooyeon siedziała obok mnie, całkowicie pochłonięta akcją, a ja starałem się unikać widoku ekranu, gdy pojawiały się te najbardziej przerażające momenty.

W pewnym momencie poczułem, jak jej dłoń lekko trąca moją, jakby przypadkiem. Spojrzałem na nią i zobaczyłem jej rozbawione spojrzenie.

- Hej, nie bój się aż tak - powiedziała półżartem, półpoważnie. - Przecież jestem tu z tobą.

Uśmiechnąłem się, próbując ukryć, że rzeczywiście byłem trochę przerażony. Chwyciłem jej dłoń, trochę bardziej dla własnego komfortu niż jej.

- Wiem, wiem - odpowiedziałem, starając się brzmieć pewnie. - Ale kto wie, co może się wydarzyć... Może muszę cię chronić.

Sooyeon uśmiechnęła się szerzej i lekko ścisnęła moją dłoń, co, ku mojemu zdziwieniu, sprawiło, że poczułem się nieco spokojniej. Nawet jeśli film wciąż napawał mnie strachem, wiedziałem, że przy niej dam sobie radę.

Po skończonym filmie starałem się zachować spokój, ale wiedziałem, że nie wyglądało to najlepiej. Czułem, jakby serce wciąż biło mi w gardle, a nogi lekko się trzęsły, choć próbowałem udawać, że wszystko jest w porządku. Sooyeon patrzyła na mnie z rozbawieniem.

- Nigdy więcej nie pójdę na horror - powiedziałem dramatycznie, przerywając ciszę.

Zaśmiała się głośno, kręcąc głową.

- Było aż tak źle? - zapytała, przyglądając mi się z rozbawieniem.

- Źle? - westchnąłem. - To mało powiedziane. Wciąż mam przed oczami te wszystkie przerażające sceny.

Sooyeon wyciągnęła dłoń, poklepując mnie lekko po ramieniu.

- No dobra, w takim razie następnym razem wybiorę coś mniej strasznego, może jakąś komedię romantyczną? - zaproponowała z uśmiechem.

Pokręciłem głową, próbując zamaskować ulgę, która mnie ogarnęła na myśl o czymś mniej przerażającym.

- Komedia romantyczna brzmi jak coś, co przetrwam bez szwanku - przyznałem z uśmiechem. - Ale na horror nie dam się już namówić, choćby nie wiem co.

Sooyeon zaśmiała się ponownie i spojrzała na mnie z błyskiem w oku.

- Cieszę się, że przetrwałeś ten wieczór - powiedziała, wciąż z tym figlarnym uśmieszkiem na twarzy.

Mimo całego strachu, miło było spędzić ten czas z nią.

- To co, może teraz jakieś jedzonko? - zaproponowałem, starając się, by głos zabrzmiał pewnie, mimo że adrenalina jeszcze nie opadła.

Sooyeon spojrzała na mnie z zainteresowaniem, a w jej oczach pojawiło się coś w rodzaju aprobaty.

- W sumie, brzmi świetnie! - odpowiedziała z uśmiechem. - Po takim filmie na pewno coś by się przydało.

Uśmiechnąłem się szeroko, ciesząc się, że propozycja jej się spodobała.

- Masz coś szczególnego na myśli? - spytałem, ruszając w stronę najbliższej restauracji.

- Hmm... Co by tu wybrać...- powiedziała, zastanawiając się. - Co powiesz na pizzę?

- Pizza zawsze jest dobrym pomysłem! - odparłem z entuzjazmem.

Zanim się obejrzeliśmy, siedzieliśmy już przy stoliku w przytulnej pizzerii, a rozmowa toczyła się swobodnie. Czułem, że mimo strachu, ten wieczór zakończy się o wiele lepiej, niż się spodziewałem.

Atmosfera przy stoliku była idealna - pełna śmiechu, rozmów i lekkiego flirtu, który dawał mi nadzieję, że Sooyeon czuje się przy mnie równie swobodnie, jak ja przy niej. Byłem w pełni skupiony na niej, aż do momentu, gdy nagle zobaczyłem, jak jej twarz blednie, a w jej oczach pojawia się niepokój. Jej uśmiech zniknął, a wzrok wbity był w miejsce przy drzwiach.

Podążyłem za jej spojrzeniem, zauważając wysokiego, sztywno kroczącego chłopaka, który właśnie wszedł do pizzerii. Jego spojrzenie przelatywało po wnętrzu, aż zatrzymało się na naszym stoliku. Widok wyraźnie go zaskoczył, a jednocześnie sprawił, że twarz przybrała kamienny wyraz. Zrozumiałem. To był jej były chłopak- Felix.

- Wszystko w porządku? - zapytałem cicho, nachylając się w jej stronę i próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy. Widziałem, jak walczy, by zachować spokój, ale dłonie pod stołem lekko jej zadrżały.

- Tak, tylko... - uśmiechnęła się słabo, choć jej oczy zdradzały napięcie. - To mój były.

Nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, gdy chłopak ruszył w naszym kierunku. Jego kroki były stanowcze, a wyraz twarzy nie zdradzał żadnych emocji. Zatrzymał się przy naszym stoliku, ignorując moją obecność, jakby byłem niewidzialny.

- Soo, moglibyśmy porozmawiać? - Jego głos był chłodny, a spojrzenie wbite tylko w nią, jakby usiłował coś wymusić swoją obecnością.

Sooyeon wzięła głęboki oddech i wyprostowała się, starając się przybrać spokojny wyraz twarzy.

- Przepraszam, ale jestem teraz zajęta - odpowiedziała spokojnym, ale stanowczym głosem. - To nie jest odpowiedni moment.

Felix zmrużył oczy, a na jego twarzy pojawił się cień irytacji. Tak samo jak podczas imprezy, na której go poznałem.

- Soo, nie unikaj mnie. Chcę tylko porozmawiać. To potrwa chwilę - mówił, zniecierpliwiony i nadal ignorując moją obecność.

Poczułem, jak moje mięśnie napinają się pod stołem. Nie miałem zamiaru pozwolić, żeby ktoś zakłócał nasz wieczór i sprawiał, że Sooyeon czuła się niekomfortowo.

- Myślę, że Sooyeon jasno powiedziała, że teraz jest zajęta - wtrąciłem spokojnie, patrząc mu prosto w oczy. - Czy na ostatnio nie wyraziliśmy się wystarczająco jasno?

Zapadła chwila niezręcznej ciszy. Felix zmierzył mnie wzrokiem, jakby oceniając, czy warto podejmować jakąkolwiek konfrontację. Po chwili jego usta wykrzywiły się w nieznaczny grymas, ale bez słowa odwrócił się i wyszedł z pizzerii, rzucając Sooyeon ostatnie zimne spojrzenie.

Gdy tylko wyszedł, Sooyeon wypuściła powietrze, jakby dopiero teraz mogła się odprężyć. Jej oczy, jeszcze przed chwilą pełne napięcia, teraz były pełne wdzięczności.

- Dziękuję, Sunghoon. Nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie - wyszeptała, jej głos drżał lekko, a kąciki ust delikatnie się uniosły.

- Nie ma za co. Jestem tutaj, żeby cię wspierać, pamiętaj o tym - odpowiedziałem cicho, uśmiechając się do niej ciepło. Chciałem, by wiedziała, że zawsze może na mnie polegać, niezależnie od sytuacji.

- Dziękuję. Możemy już wracać?

Widziałem, że dziewczyna widocznie przygasła, gdy zobaczyła chłopaka, który ją skrzywdził, więc siedzenie dalej w pizzerii nie miałam już sensu.

- Jasne, możemy wracać - odpowiedziałem, wstając z miejsca. Zauważyłem, jak Sooyeon spogląda na drzwi, przez które wyszedł Felix, i od razu wiedziałem, że dobrze zrobiłem, zgadzając się na jej prośbę.

W drodze do samochodu czułem jej obecność tuż obok siebie. Każdy krok, każde stłumione westchnienie świadczyło o tym, że ta sytuacja pozostawiła ślad w jej myślach. Chciałem coś powiedzieć, może jakoś rozproszyć ten nieprzyjemny nastrój, ale nie wiedziałem, czy jest to odpowiedni moment, by ją zagadywać.

Wsiedliśmy do samochodu, a w drodze panowała cisza - nie przykra, ale pełna zrozumienia. Sooyeon wpatrywała się przez okno, jakby chciała zatracić się w widokach miasta, które powoli zanurzało się w wieczornej mgle.

W końcu przerwałem ciszę:

- Jeśli chcesz o czymkolwiek pogadać... wiesz, że jestem tutaj, prawda? Nie musisz trzymać tego w sobie.

Uśmiechnęła się nieznacznie, odrywając wzrok od okna, i spojrzała na mnie.

- Wiem, Sunghoon. Dziękuję... Naprawdę nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś nie był ze mną.

Uśmiechnąłem się, czując, jak przyjemne ciepło rozlewa się w moim sercu. To było coś więcej niż tylko zwykła wdzięczność.

Sooyeon siedziała obok mnie w milczeniu, a ja nie mogłem przestać się zastanawiać, jak wiele zmieniło się od czasu, gdy zgodziliśmy się na to wszystko. Początkowo ten układ miał być tylko tymczasową, wygodną wymówką, czymś, co po prostu miało rozwiązać jej problem z Felixem i oszczędzić nam ciągłych pytań ze strony rodziców. Byłem pewien, że będzie to chwilowe, przelotne.

A jednak teraz... Teraz czułem, jak nasze udawane uczucie zaczynało przeradzać się w coś bardziej autentycznego. Im więcej czasu spędzaliśmy razem, tym bardziej zauważałem, że Sooyeon stawała mi się bliższa, niż kiedykolwiek przypuszczałem. To, co kiedyś wydawało mi się drobnym zobowiązaniem, teraz stawało się czymś, na czym mi naprawdę zależało. I choć układ z udawaniem związku mógłby mi teoretycznie ciążyć, w rzeczywistości było zupełnie odwrotnie.

W jej obecności czułem się swobodnie, a fakt, że mogłem być dla niej wsparciem - tak jak teraz, po tym spotkaniu z Felixem - sprawiał, że ten "układ" miał dla mnie więcej sensu niż kiedykolwiek.

Gdy zatrzymaliśmy się pod jej domem, Sooyeon już sięgała do klamki, wyraźnie gotowa do szybkiego odejścia, jakby coś ją jeszcze trzymało w napięciu. Widać było, że spotkanie z Felixem wytrąciło ją z równowagi, a ja nie zamierzałem pozwolić, by tak się po prostu pożegnaliśmy.

Chwyciłem ją delikatnie za nadgarstek, powstrzymując przed wyjściem, i przyciągnąłem do siebie, obejmując ją ciepło. Czułem, jak jej ciało na chwilę zesztywniało, ale po chwili rozluźniła się, wtulając się we mnie z lekkim westchnieniem.

- Nie tak szybko, Soo - powiedziałem miękko, patrząc jej w oczy.

Spojrzała na mnie z wdzięcznością, a kąciki jej ust uniosły się nieznacznie w uśmiechu. Przez chwilę staliśmy w milczeniu, czując jedynie swoją obecność, jakby to było jedyne, czego teraz oboje potrzebowaliśmy.

- Dziękuję za dzisiaj, naprawdę... - wyszeptała w końcu, wtulając się mocniej.

- Zawsze jestem tutaj dla ciebie, Soo - odpowiedziałem, gładząc ją delikatnie po plecach. - Pamiętaj o tym.

W tej chwili wiedziałem, że między nami było coś więcej niż tylko gra. I nie miałem już pewności, czy w ogóle chciałem, żeby to się skończyło.

- Dziękuję - powiedziała cicho i, zanim zdążyłem odpowiedzieć, odwróciła się, otwierając drzwi. Jednak zamiast wyjść od razu, zawahała się, po czym ponownie skierowała wzrok w moją stronę. Zauważyłem, jak jej oczy lekko błyszczą, a w kącikach ust błąka się nieśmiały uśmiech.

Nachyliła się w moją stronę, najwyraźniej zamierzając musnąć mnie w policzek na pożegnanie. Jednak, nie do końca świadomy tego, co robię, odwróciłem głowę w ostatnim momencie. Nasze usta spotkały się, całkiem przypadkowo, ale jednocześnie jakby naturalnie, jakby miało tak być od samego początku.

Czas na chwilę stanął w miejscu. Poczułem, jak serce przyspiesza mi w piersi, a jej ciepłe usta na moich były delikatne i miękkie. To było zupełnie inne od tego, czego się spodziewałem - prawdziwe, niewymuszone, pełne jakiejś dziwnej, cichej magii.

Po chwili odsunęła się, jej twarz lekko zarumieniona, ale nie spuszczała wzroku. W ciszy tej chwili czułem, że nasz układ z udawaniem już dawno przestał być tylko udawaniem.

- No to ten... Cześć- bąknęła dziewczyna.

Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, Sooyeon szybko wysiadła z auta, a drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem. Przez chwilę siedziałem nieruchomo, wpatrując się w zamknięte drzwi jej mieszkania.

„Część" - powtórzyłem w myślach jej słowa, które zabrzmiały tak zwyczajnie, ale w tej chwili miały w sobie coś, czego nie potrafiłem nazwać. To, co się właśnie wydarzyło, nie było częścią tego, co zakładałem. Nie było to tylko przejściowe, nie było to tylko zwykłe pocałowanie na pożegnanie.

Moje myśli krążyły wokół tego momentu, powtarzając go w głowie jak niekończący się film. I choć chciałem tylko zachować spokój i udawać, że to nic ważnego, czułem w środku, że to jednak coś zmieniło.

Zanim się zorientowałem, ruszyłem w drogę powrotną, choć wiedziałem, że nie będę w stanie zapomnieć o tym pocałunku tak łatwo.

Od Autorki: Kochani! Chyba wracam na dobre tory, by rozdziały pojawiały się tutaj raz w tygodniu.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top