11. Sooyeon

Zaprzyjaźnienie się z Sunghoonem w tej całej sytuacji dodało mi pewności siebie i sprawiło, że poczułam się mniej zagubiona. W jego obecności to całe udawanie było mniej uciążliwe – zamiast traktować je jako ciężar, zaczęłam widzieć to jako pewien rodzaj gry, w której towarzyszył mi ktoś, komu mogłam zaufać. Z każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajałam się do nowej roli, a Sunghoon wydawał się zawsze wiedzieć, jak dodać mi otuchy, kiedy zaczynałam się gubić.

Było w tym coś uwalniającego. Kiedy byliśmy razem, mogłam choć na chwilę zapomnieć o ciągłej presji i wymaganiach, które stawiali przede mną inni, a zwłaszcza moi rodzice. Sunghoon miał niesamowitą zdolność łagodzenia napięcia i przywracania mi równowagi, jakby w jakiś sposób rozumiał, co przeżywam, chociaż nigdy tego nie powiedział wprost. W jego obecności czułam się jak ktoś zupełnie inny – odważniejsza, bardziej beztroska, gotowa na nowe wyzwania.

– Wiesz – zaczęłam któregoś dnia, kiedy siedzieliśmy razem na ławce pod szkołą, czekając na resztę grupy – dzięki tobie przestałam aż tak bardzo przejmować się tym wszystkim. Chyba inaczej bym sobie nie poradziła.

Sunghoon spojrzał na mnie z łagodnym uśmiechem. W jego oczach widziałam zrozumienie, które sprawiało, że czułam się mniej osamotniona w tej grze pozorów.

– W takim razie cieszę się, że mogę pomóc – odpowiedział cicho, po czym dodał z lekkim żartem w głosie: – Ale jeśli kiedykolwiek zaczniesz mnie nazywać swoim „partnerem w zbrodni", to chyba ucieknę.

Zaśmiałam się, czując, jak jego słowa zdejmują z moich ramion część napięcia. Sunghoon miał rację – czasem wszystko wydawało się być tylko zabawną przygodą, a on stawał się kimś w rodzaju przyjaciela, który towarzyszył mi w tej grze, nie pozwalając, bym zgubiła się w niej zupełnie.

– Teraz ci trochę zepsuję humor – powiedział Sunghoon z niewinnym uśmiechem, który jednak szybko zbladł, kiedy spojrzał mi prosto w oczy. – Moi rodzice chcą cię dzisiaj poznać.

Zamarłam, a serce na moment przestało bić. Nie spodziewałam się tego. Zazwyczaj spotykaliśmy się tylko w szkole lub w gronie znajomych, i taka nagła zmiana była jak zimny prysznic.

– Co? Naprawdę? – wykrztusiłam, próbując ukryć zmieszanie. W głowie kotłowały mi się tysiące pytań: co powinnam powiedzieć? Jak się zachować? Czy będą nas oceniać?

Sunghoon zaśmiał się, jakby odgadując moje myśli, i lekko poklepał mnie po ramieniu.

– Spokojnie. To nie przesłuchanie, tylko kolacja – powiedział, próbując dodać mi otuchy. – Moi rodzice są naprawdę wyluzowani, a przynajmniej moja mama, bo od dawna chce cię poznać, odkąd pierwszy raz wspomniałem o naszej znajomości.

Próbowałam się uśmiechnąć, ale nerwy dawały o sobie znać. Cała ta sytuacja nagle nabrała dla mnie większego znaczenia, niż przypuszczałam. Sunghoon od razu zauważył moje obawy i złapał mnie za rękę, jakby chciał przekazać mi trochę swojej pewności siebie.

– Jeśli tylko będziesz sobą, wszystko pójdzie świetnie – dodał z ciepłym uśmiechem. – Poza tym będę obok, więc nie ma się czego bać.

Wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać myśli. Myśl o poznaniu jego rodziców, choć przerażająca, była przecież nieunikniona. Prędzej czy później musielibyśmy wprowadzić ich w nasze "udawane" życie, aby przekonać wszystkich, że to, co mamy, jest prawdziwe. A skoro już się na to zdecydowaliśmy, musiałam być gotowa, by wejść w tę rolę bez zawahania.

Sunghoon ścisnął moją dłoń mocniej, a jego ciepło działało kojąco. Wiedziałam, że na mnie patrzy, oceniając moją reakcję, jakby próbował wyczytać z niej moje myśli. W jego oczach widziałam troskę, a ten widok dawał mi dziwne poczucie bezpieczeństwa, jakiego wcześniej nie odczuwałam.

– Dasz radę – dodał, uśmiechając się jeszcze szerzej.

Przez resztę dnia myśli o zbliżającym się spotkaniu z rodzicami Sunghoona nie opuszczały mnie nawet na chwilę. Chociaż próbowaliśmy skupić się na innych rzeczach, jak oglądanie filmu na lekcji czy luźne rozmowy, w mojej głowie ciągle pojawiały się scenariusze tego, jak mogłoby przebiegać to spotkanie. Zastanawiałam się, jacy są jego rodzice – czy będą zadawać wiele pytań, czy wyczują, że coś jest nie tak? W końcu niełatwo było udawać coś, co jeszcze chwilę temu było dla mnie zwykłą grą.

Sunghoon zauważył moją zamyśloną minę i delikatnie szturchnął mnie w ramię, wyrywając z zamyślenia.

– Ej, nie myśl tyle – powiedział z uśmiechem. – Mój tata prawdopodobnie zacznie mówić o interesach i pytać o twoją rodzinę, a mama... cóż, mama na pewno będzie chciała wiedzieć, co lubisz jeść i jak ci minął dzień.

Starałam się uśmiechnąć, wiedząc, że Sunghoon stara się mnie uspokoić, ale stres ciągle gdzieś we mnie tkwił. To spotkanie, choć teoretycznie nie powinno mieć aż takiego znaczenia, sprawiało, że czułam się dziwnie – jakbym próbowała zadowolić ludzi, których opinia nagle stała się dla mnie ważna.

Po zakończonych zajęciach wsiedliśmy do samochodu Sunghoona i ruszyliśmy w stronę jego domu. Droga minęła nam w ciszy – każde z nas pogrążone w swoich myślach. Ja wciąż czułam narastające napięcie, podczas gdy Sunghoon zdawał się być zupełnie spokojny, prowadząc auto z pewnością, jakby to było po prostu kolejne, rutynowe spotkanie.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, spojrzałam na jego dom. Był duży i elegancki, otoczony zadbanym ogrodem, który robił wrażenie już na pierwszy rzut oka. Sunghoon uśmiechnął się, widząc moje zaskoczenie, i od razu chwycił mnie za rękę.

– Pamiętaj, jestem obok – powiedział łagodnie, wyciągając mnie z auta.

Przeszliśmy przez ogród i weszliśmy do środka, gdzie przywitało nas przytulne wnętrze, urządzone w ciepłych barwach. W powietrzu unosił się zapach świeżo zaparzonej herbaty. Sunghoon ścisnął moją dłoń jeszcze mocniej, prowadząc mnie do salonu. W głębi pomieszczenia zauważyłam jego rodziców – siedzieli na sofie, uśmiechając się na nasz widok.

Choć jego mama uśmiechała się ciepło, uśmiech ojca Sunghoona wydawał się nieco wymuszony, jakby starał się ocenić mnie jednym spojrzeniem. Czułam na sobie jego przenikliwy wzrok, który mimo wszystko próbowałam zignorować, skupiając się na pozytywnych emocjach płynących od reszty.

– Miło nam cię poznać – powiedziała jego mama, podchodząc i witając się ze mną serdecznie. Jej łagodność pomogła mi się trochę rozluźnić.

– Nam również, prawda, Soo? – wtrącił Sunghoon, obejmując mnie lekko, jakby chciał mi dodać odwagi.

Kiwnęłam głową, uśmiechając się i próbując wyglądać naturalnie, choć wciąż czułam pewną nerwowość. Ojciec Sunghoona obserwował każdy mój ruch, jakby szukał czegoś, co mogłoby zdradzić, że nasze "uczucie" nie jest do końca prawdziwe.

– Usiądźmy do stołu – odezwał się ojciec Sunghoona, wskazując na jadalnię z nienagannym stołem nakrytym do kolacji.

Przyjęłam zaproszenie z uśmiechem i ruszyłam za Sunghoonem, który bez wahania zajął miejsce obok mnie. Czułam jego wsparcie w każdym jego geście, a dotyk jego dłoni na mojej nodze pod stołem przynosił ulgę i pomagał opanować emocje.

Jego mama zaczęła rozmowę na lekkie tematy – pytała o moje zainteresowania, plany na przyszłość, a jej ciepły ton sprawiał, że rozmowa toczyła się płynnie i naturalnie. Jednak ojciec wciąż pozostawał powściągliwy, jakby czekał na odpowiedni moment, by zadać swoje pytania.

– Więc... – zaczął w końcu, po chwili ciszy – jak się poznaliście?

– Sunghoon jest przyjacielem mojego kuzyna – odpowiedziałam, starając się brzmieć pewnie, choć czułam na sobie uważne spojrzenie jego ojca.

– Naprawdę? – Zainteresował się, kiwając głową, ale w jego oczach dostrzegłam coś na kształt kalkulacji, jakby starał się znaleźć w tym jakieś ukryte znaczenie. – A więc to rodzinna znajomość? – dodał z lekkim uśmiechem, choć wydawał się wciąż analizować nasze słowa.

Sunghoon ścisnął moją dłoń pod stołem, dodając mi odwagi.

- Tak- odpowiedziałam.

Ojciec Sunghoona nie marnował czasu i od razu zasypał mnie pytaniami, które sprawiały, że czułam się, jakbym była na przesłuchaniu.

– Więc, co planujesz po ukończeniu szkoły? – zapytał, spoglądając na mnie z badawczym wyrazem twarzy.

– Myślałam o kontynuowaniu studiów na kierunku ekonomicznym – odpowiedziałam niepewnie, starając się utrzymać spokojny ton.

– Ekonomia? – Uniósł brew, jakby analizując odpowiedź. – I masz już może plany dotyczące konkretnej uczelni?

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Sunghoon próbował zmienić temat, ale jego ojciec nie ustępował.

– A jak długo się znacie? – zapytał, patrząc na mnie z takim natężeniem, że aż zaczęłam nerwowo przesuwać palcami po krawędzi serwetki.

– Kilka miesięcy – odparłam, starając się ukryć swoje zakłopotanie. 

– Kilka miesięcy – powtórzył ojciec z nieznacznym uśmiechem, jakby te słowa miały jakieś drugie dno. – I przez ten czas tak się zbliżyliście?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam, jakby każdy mój gest i każde słowo były przez niego analizowane. Sunghoon znowu ścisnął mnie za rękę pod stołem, dodając mi otuchy. Próbował jakoś złagodzić sytuację, rzucając żartem, ale jego ojciec nie odpuszczał.

– A jakie są twoje relacje z rodziną? Czy twój kuzyn też ma podobne aspiracje? – zapytał, jakby miał na celu odkrycie wszystkich szczegółów mojego życia.

– Myślę, że w pewnym sensie tak – odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć. – Mamy ze sobą dość dobry kontakt i podobne wartości, jeśli o to panu chodzi.

Czułam się, jakbym musiała bronić swoich wyborów, jakby każde słowo musiało przejść przez jego niewidoczny filtr, który analizował mnie dokładniej, niż mógłby to zrobić każdy inny ojciec.

– Oh, daj im spokój – powiedziała matka Sunghoona, rzucając mężowi znaczące spojrzenie. Jej ton był lekko zniecierpliwiony, jakby chciała zakończyć to przesłuchanie.

– Tylko próbuję lepiej poznać tę młodą damę – odpowiedział ojciec Sunghoona, ale w jego głosie słychać było nutę obrony.

Matka zaśmiała się krótko. 

– Skarbie, nie musisz sprawiać, że czujemy się jak na komisariacie. To tylko dziewczyna, która przychodzi na obiad.

– Tak, dokładnie! – dodał Sunghoon, a w jego głosie brzmiała ulga. – Po prostu cieszmy się tym, że jesteśmy razem.

Matka podniosła szklankę, proponując toast. 

– Za nowe znajomości! – powiedziała, a w jej oczach błyszczał humor.

– A może za spokojną kolację bez przesłuchań? – wtrąciłam z uśmiechem, co wywołało śmiech przy stole.

Ojciec, mimo że próbował się bronić, nie mógł się nie uśmiechnąć. Zmiana atmosfery była wyczuwalna, a ja poczułam, jak napięcie w moim ciele nieco ustępuje. To było przyjemne uczucie, być może nawet lepsze, niż myślałam, że będzie.

Reszta kolacji minęła całkiem spokojnie, ale nie zmieniało to faktu, że byłam zestresowana. Mimo przyjemnej atmosfery wciąż czułam, jak moje serce bije szybciej na myśl o pytaniach, które mogłyby się pojawić. Starając się skupić na rozmowie, z trudem przyjmowałam odpowiedzi na banalne pytania o szkołę i plany na przyszłość.

Sunghoon, zauważając mój dyskomfort, co jakiś czas rzucał mi wspierające spojrzenia. Jego matka opowiadała o rodzinnych tradycjach, a ojciec w końcu odpuścił z pytaniami, co pozwoliło mi na chwilę odetchnąć. Jednak w mojej głowie krążyły różne myśli – co, jeśli nie spełnię ich oczekiwań? Co, jeśli okaże się, że wcale im się nie podobam?

Kiedy na stole pojawił się deser, spróbowałam skupić się na smaku – delikatnym, czekoladowym torcie, który naprawdę mi smakował. Chciałam nacieszyć się chwilą, ale stres ciągle był obecny, jak cień nieustannie czuwający na krawędzi mojej uwagi. Próbując wtopić się w tę miłą atmosferę, uśmiechałam się i odpowiadałam, ale w głębi serca wciąż czułam niepewność.

Po deserze Sunghoon spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i powiedział:

— Odwiozę cię do domu.

Uczucie ulgi przeszło przeze mnie – miałam nadzieję, że ta chwila spędzona z nim na osobności pomoże mi się zrelaksować.

— Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony — odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć, mimo że wciąż czułam się zestresowana.

Zeszliśmy razem na dół, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy otworzył przede mną drzwi samochodu. Wsiadając do środka, czułam, że z każdym kilometrem, który dzielił nas od jego domu, napięcie znika. Sunghoon włączył muzykę i spojrzał na mnie.

— Jakieś plany na weekend? — zapytał, a jego głos był lekki i przyjemny.

— Hmm, myślałam, żeby zobaczyć nowy film, który wyszedł w kinach. A ty? — odpowiedziałam, próbując skupić się na rozmowie.

— Chyba będę musiał zająć się nauką — odparł z udawaną smutną miną. — Ale jeśli chcesz, mogę ci towarzyszyć w kinie. Zawsze można znaleźć czas na przerwę.

Z uśmiechem spojrzałam na niego, ciesząc się, że nie tylko potrafił rozładować atmosferę, ale też chciał spędzać czas razem.

— Chciałabym, żebyś poszedł ze mną — przyznałam.

— W takim razie, umowa stoi! — odpowiedział, śmiejąc się. — Będę twoim osobistym krytykiem filmowym.

Jego entuzjazm sprawił, że na chwilę zapomniałam o całym stresie związanym z kolacją. Nasza rozmowa była lekka i przyjemna, a ja czułam, jak napięcie wreszcie zaczyna znikać.

Kiedy zatrzymaliśmy się pod moim domem, Sunghoon spojrzał na mnie i powiedział:

— No i jesteśmy! Mam nadzieję, że dotarliśmy bezpiecznie.

— Tak, dziękuję za podwózkę — odpowiedziałam, czując, jak na twarzy pojawia mi się uśmiech. — To było miłe spędzić z tobą czas.

Sunghoon spojrzał na mnie z nieco poważniejszym wyrazem twarzy.

— Wiesz, jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała kogoś do rozmowy, to jestem tutaj. Bez względu na to, co się wydarzyło dzisiaj, możesz na mnie liczyć.

Czułam, że serce mi mocniej zabiło. W jego głosie było coś szczerego, co sprawiło, że poczułam się lepiej.

— To bardzo miłe z twojej strony, Sunghoon. Naprawdę to doceniam — odpowiedziałam, wpatrując się w jego oczy.

W tej chwili między nami zapanowała chwila ciszy, a napięcie rosło. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam, że to idealny moment na mały gest.

— Wiesz co? — powiedziałam, a on spojrzał na mnie z zaciekawieniem. — Mam coś dla ciebie.

Szybko pochyliłam się i pocałowałam go delikatnie w policzek. Jego oczy rozszerzyły się zaskoczeniem, a na twarzy pojawił się niepewny, ale radosny uśmiech.

— Co to było? — zapytał, wciąż zdziwiony.

— To tak na pożegnanie — odpowiedziałam, czując, jak rumieniec wstępuje mi na policzki.

Nie czekając na jego reakcję, szybko wyskoczyłam z samochodu i zaczęłam biec w kierunku domu, czując, jak serce bije mi mocno w piersi. Słyszałam jego ciepły śmiech za sobą, który sprawił, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W tym momencie wszystko wydawało się możliwe, a wieczór z Sunghoonem był dokładnie tym, czego potrzebowałam.

Od Autorki: Kochani! Mamy kolejny rozdział. W końcu. Jakoś ciężko było mi się zebrać do jego napisania, ale mam nadzieję, że kolejny uda się szybciej napisać.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top