★・.・:☆Zawartość Listu★・.・:☆
Brunet patrzył w milczeniu na młodszego, który tak bardzo swoją propozycją go zaskoczył, że nie był w stanie niczego z siebie wydusić. To było oburzające, a zarazem tak bardzo zachęcające. Co się z nim do cholery dzieje? Dlaczego rozważa w swojej głowie taką opcję?! Potrząsnął głową i odsunął się od Kima, który patrzył na niego z dzikością w swoich oczach. Zawsze, gdy widzi ten wzrok, czuje się słabszy, a on pewniejszy i zdolniejszy do wszystkiego, co do głowy mu przyjdzie. Tatusiu.. Wciąż się do niego w taki sposób zwracał, ale przecież nie był jego ojcem ani nic z tych rzeczy. Czy to była jakaś potrzeba ze strony Kima? Czy on potrzebował ojca? Był zły, że nic nie wie na ten temat i nie pojmuje tego, czego od niego oczekuje Taehyung. Zmierzwił swoje włosy i westchnął głęboko, by zaraz zerknąć na młodszego.
- Nie rozumiem, czego ty ode mnie oczekujesz, ale powinieneś mieć, choć trochę godności. Chcieć być ukaranym...co to za zabawa, jeśli tego chcesz? - uniósł brew, choć sam nie pojmował, dlaczego wciąż brnie w wątku, którego nie pojmuje. Taehyung patrzył na niego ze zdumieniem i pokręcił głową.
- To urocze, kiedy niczego nie rozumiesz - zaśmiał się pod nosem. - Spokojnie, tylko sobie żartowałem, jakoś nie widzę cię w roli tatusia.. - zszedł z biurka, by spojrzeć w jego oczy. - Nie nadajesz się do tego.. Jesteś zbyt słaby na to - dodał z chytrym uśmieszkiem. Jungkook zmarszczył swoje brwi, ponieważ nie spodobały mu się jego słowa. Uważał, że w przyszłości w roli ojca na pewno się sprawdzi, ale, czy Kimowi właśnie o takie coś chodziło?
- Twoje zdanie. Rozważ moją propozycję o spadku. Myślę, że to będzie dla ciebie dobre tak samo, jak dla nas. Nie jesteś tutaj potrzebny, przyprawiasz wszystkich tylko o ból głowy - powiedział patrząc na młodszego z uwagą.
- Jungkook... rozważę to, jak o pójściu do kościoła - uśmiechnął się na wysilenie, po czym udał się do wyjścia z gabinetu. Jungkook patrzył za nim z niezadowolonym wyrazem twarzy. Kim nie zamierzał rozważać jego propozycji, co świadczyło o tym, że musi znieść obecność chłopaka w domu. Wcześniej nie pomyślałby, że może tak łatwo tracić kontrolę przy tym chłopaku. Usiadł na fotelu, przykładając swoją pięść do czoła. Musiał się uspokoić i nabrać spokoju, który wyparowuje przed Kimem. Naprawdę miał ochotę go ukarać, tylko on tego chciał i nazwał go tatusiem. W co on się do cholery z nim bawi?
Jungkook postanowił sprawdzić w internecie, o co chodziło młodszemu.
Taehyung poszedł do swojego pokoju, gdzie zamknął za sobą drzwi i udał się prosto do łazienki. Podszedł do umywalki, gdzie włączył wodę, by zaraz obmyć swoją twarz. Był sfrustrowany. Jungkook irytował go. Po raz kolejny go odtrącił naprawdę, to zaczynało źle na niego wpływać. Ten chłopak cały czas mu się opiera. Czy naprawdę jest, aż tak wierny tej wieśniaczce? Co ona do cholery ma, czego on nie ma?
Głupie pytanie. Ona ma wszystko, czego on nie ma, jednak nie mógł dołować się z tego powodu, prawda? On nie jest z tej samej bajki, co ta dwójka. Poprawka on jest zupełnie z innej bajki i sam nie wiedział, czy nazywanie tego bajką jest dobrym określeniem. Westchnął głęboko, patrząc w swoje odbicie. To prawda.. Nie miał on dla siebie żadnego szacunku, ale nie chciał go, nawet nie chciał o nim myśleć. Otarł swoją twarz ręcznikiem i udał się do pokoju, gdzie spojrzał na swój telefon. Pełno nieodebranych połączeń i wiadomości. Usiadł na krześle, przy toaletce i odczytał pierwszą wiadomość.
"Proszę się ze mną skontaktować, panie Kim. Nie może mnie pan wiecznie unikać" - Wcisnął na "usuń wiadomość" i odczytał kolejną.
"Recepta została wysłała drogą mailową" - Kolejną wiadomość usunął i odczytał kolejną, w której było już więcej wiadomości.
" Dlaczego nie odbierasz? Dla twojego dobra odbierz telefon. Mam przyjechać? Niegrzeczny chłopiec.. daje ci czas do końca dnia" - westchnął ciężko, odkładając telefon na półkę. Jak mógł teraz normalnie myśleć i się nie denerwować? Potrzebował więcej czasu, dużo więcej czasu na to wszystko.
~
Następnego dnia Taehyung razem ze wszystkimi zjadł śniadanie. Oczywiście atmosfera była bardzo ochłodzona. Yoongi z Jungkookiem traktowali ich, jakby nie istnieli, a jedynie Namjoon wykazywał się jakąś grzecznością wobec nich, przez co z Hoseokiem naprawdę się zaprzyjaźnili. Jimin za to udał się dzisiejszego dnia do Jina, który zaprosił go na obiad, a Namjoon z Hoseokiem pojechali do miasta na zakupy, za to Yoongi po południu zniknął, nie mówiąc nikomu, dokąd zmierza. Jungkook zajął się pracą przy koniach, które potrzebowały zmiany podków.
Taehyung znowu czuł się jakoś samotnie, dlatego postanowił wyjść trochę na świeże powietrze i przejechać się konno na Pure. Widział Jungkooka, który i tak nie zwracał na niego swojej uwagi, ale nie chciał się tym przejmować i tak był pewien, że ten chłopak w końcu mu ulegnie. Jednak nie sądził, że taka zabawa będzie kosztowała go tyle zachodu. No nic, czasem warto się trochę pomęczyć. Wyprowadził z boksu Pure, by z pomocą pracownika założyć jej siodło.
- Wybierasz się na przejażdżkę? - zapytał Jeon, który wszedł do stajni, gdzie Kim czekał na Pure.
- Tak - odpowiedział mu krzyżując swoje ręce. - Jakiś z tym problem? - zapytał, brzmiąc jak obrażone dziecko.
- Nie - odpowiedział podchodząc do niego, gdzie zatrzymał się przed młodszym, który wlepił w niego swoje pełne urazy oczy. - Uważaj tylko na siebie. Nie jesteś jeszcze wybitny w jeździe - zauważył posyłając młodszemu chytre spojrzenie, a Taehyung zrozumiał, co miał na myśli.
- Spokojnie już umiem wsiąść przodem na konia - uśmiechnął się na wysilenie.
- Nie dąsaj się, dzieciaku - uszczypnął go w policzek obchodząc się z nim, jak z jakimś dzieciakiem. - Wiem, że sobie poradzisz - uśmiechnął się dziwnie sympatycznie. Taehyung patrzył na niego z niepewnością w oczach. Dlaczego on jest taki dziwny? Nie rozumiał jego zachowania, czy on sobie z niego drwi?
- A ty, co taki miły, hm? - uniósł brew.
- Przemyślałem sobie wczoraj twoje słowa i jak chcesz być traktowany, jak dziecko, to tak cię traktuje - rzekł uśmiechając się chytrze, a Taehyung słysząc jego słowa, spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Nigdy nie powiedziałem, że chce być traktowany jak dziecko - powiedział patrząc na niego jak na idiotę.
- No skoro tak chcesz tatusia, to wiadomo, że chcesz być tak traktowany - odrzekł pewnie.
- Rozumiem, że trochę się dowiedziałeś. Zgaduję, że z własnej ciekawości - powiedział z rozbawieniem, po czym jego oczy nabrały swojej dzikości, a Jungkook już wiedział, że może teraz wszystkiego spodziewać się po Kimie, który zbliżył swoją twarz do tej jego, przez co powietrze wokół nich stało się ciężkie. - Jeśli chcesz wiedzieć, to lubię się w to bawić, ale nie lubię być jakimś głupim grzecznym bachorem, bo jestem tylko i wyłącznie tym złym - rzekł bez ogródek, a Jungkook patrzył na niego z uwagą.
- Czyli lubisz być karany? Jesteś masochistą, czy jak? - uniósł brew.
- Powiedzmy, że nikt nigdy nie umiał mnie dobrze wychować, tak jak wczoraj wspominałeś - uśmiechnął się pewnie.
- W co ty do cholery grasz? - zapytał, patrząc na niego ze zgubieniem w oczach, które tylko skupiały się na wargach młodszego.
- W nic nie gram, to jest tylko życie, którego nigdy nie poznałeś, Jungkook. Nie wszystko jest tak poukładane, jak myślisz. Domek z kart szybko może się zburzyć.. Jak myślisz, ile twój się utrzyma? - uniósł brew, a serce Jungkooka zabiło zbyt szybko, by mogło zrozumieć aluzję młodszego. Był taki słodki, a zarazem taki seksowny, że nie mógł nic poradzić na tę prawdę. Kiedy myślał, że jest silny, by zmierzyć się z Taehyungiem nie mając do niego żadnych słabości, to pojawiały się kolejne i tak bez końca. Chwycił w talii młodszego, by impulsywnie przywrzeć go do swojego ciała, a młodszy zaskoczony spojrzał w jego oczy. Nie powinien tego robić. Chciało mu się krzyczeć, żeby uciec z tego rollercoasteru, którym był Taehyung. Jednak to było silniejsze od niego. Tak wiele było sprzeciwów, a uczucia wciąż się ze sobą sprzeczały.
- Jestem ciekawy, jak wygląda to życie, o którym tak mówisz - rzekł patrząc w jego oczy, a Taehyung nie mógł zaprzeczyć, że ten obrót spraw mu się podobał. Jungkook sam go chciał i jak na razie nie uciekał przed nim. Chciał mu pokazać, jak może mu być dobrze, tylko z nim. Żeby zrozumiał, co traci dla tej dziewczyny, kiedy może mieć tylko go do swojej dyspozycji. Dla niego był praktycznie na kolanach, jednak reszta tylko zależała od Jeona. Jungkook zbliżył swoje usta do tych Taehyunga, który mógł wyczuć gorący oddech bruneta. Pragnął owinąć go wokół palca, rozkochać i zniszczyć, a już nie brakowało tak wiele do tego. Tylko niech ulegnie.
- Jungkook, kocha.. - głos Seunlee spowodował, że dwójka spojrzała w jej kierunku. Jungkook widząc swoją dziewczynę szybko odsunął się od Kima, wiedząc, że źle postąpił. - Co to ma znaczyć? Dlaczego byłeś tak blisko niego?! - zapytała ze zdenerwowaniem dziewczyna, a Taehyung słysząc jej rozżalony głos, mimowolnie wywrócił oczami i spojrzał na Jungkooka będąc ciekawym, co chłopak wymyśli na swoje usprawiedliwienie.
- To nic takiego. Pokazywałem Taehyungowi, jak powinien wsiąść na konia i jak przenosić swój ciężar - wyjaśnił starając się brzmieć wiarygodnie. Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie, po czym skierowała swoje zazdrosne spojrzenie na Kima, który tylko wzruszył ramionami.
- Tak, mam cały czas z tym problem - odezwał się chcąc zebrać jakieś plusy u Jeona, który potrzebował jego pomocy.
- No rozumiem. Wybaczcie, że tak na was naskoczyłam, ale to wyglądało bardzo dziwnie jak was zobaczyłam - powiedziała ze spokojem, a Taehyung jedynie przytakiwał na jej słowa, udając, że ją rozumie. Tak naprawdę w ogóle jej nie rozumiał. Chciał, żeby z zazdrości, aż kipiała, kiedy Jungkook będzie tylko jego, a ona będzie czekała na swój niedoczekany ślub.
- A co ciebie sprowadza? - zapytał Jungkook, który chciał zmienić temat.
- Przyjechałam z moją matką i siostrą w odwiedziny. Taehyung, ty również możesz do nas dołączyć - zwróciła się do młodszego, który jakoś nie chciał mieszać się z jej rodziną, ale z drugiej strony może być zabawnie. Za to Jungkook nie był za bardzo przekonany co do obecności Kima przy rodzinie Seunlee, tym bardziej po ostatniej rozmowie z jej matką, która była nieco źle nastawiona do orientacji młodszego. Z drugiej strony nie powinno go to obchodzić.
- Jeśli chcesz, to chętnie do was dołączę - rzekł sympatycznie w jej stronę. Mimo że chciał pojeździć konno, to może warto było poznać rodzinę Seunlee, by ocenić sytuację. Cała trójka udała się w stronę domu, gdzie Taehyung szedł za dwójką, która trzymała się za swoje dłonie jak zakochana para, a on jedynie strzelał piorunami w ich dłonie. Nie było mu łatwo widzieć ich razem, a to było z jednej strony dziwne, ponieważ nie powinno mu to, aż tak bardzo przeszkadzać. Jungkook z Seunlee rozmawiali na temat, w którym udzielić się nie mógł. Czuł się, jak piąte koło u wozu, ale sam chciał iść i nie powinien narzekać. Tylko, dlaczego to go tak bardzo bolało?
Gdy przekroczyli próg domu, udali się prosto do salonu, gdzie czekała matka Seunlee i jej młodsza siostra. Matka dziewczyny wstała widząc wchodzącego Taehyunga, o którym w miasteczku tak wszyscy rozmawiają, a widząc, jak młody był, po prostu nie mogła w to uwierzyć.
- Taehyung, to jest moja matka - Seunlee przedstawiła mu swoją matkę, której wzrok mógłby zabić. Od razu wyczuł od niej niechęć.
- Miło mi panią poznać - rzekł z grzecznością. Widział, że kobieta uchodzi za damę i szczerze takich kobiet nienawidził.
- No mi tak nie jest miło - odrzekła dumnie, a Taehyung spojrzał na nią ze zdumieniem. Kobieta wyciągnęła ze swojej torebki przezroczystą buteleczkę, którą otworzyła i podeszła do młodszego, któremu rozlała jej zawartość na głowę. Jungkook, Seunlee i jej młodsza siostra patrzyli w szoku na całą sytuację, nie spodziewając się czegoś takiego po matce dziewczyny. Woda spływała po twarzy Taehyunga, a on natychmiast ją otarł.
- Co pani robi?! - zapytał ze zdenerwowaniem. - Co to za świństwo?! - próbował nie wybuchnąć, naprawdę próbował, ale ta kobieta sama prosiła się, o wpierdol, nawet jeśli była kobietą.
- Świństwo?! Widać, że jest przeklęty, nawet wodę święconą nazywa świństwem. Musisz się oczyścić ze swoich grzechów - powiedziała patrząc na młodszego ze zdenerwowaniem.
- Święta krowa się znalazła, to wypierzaj do kościoła swoje grzechy oczyszczać ! - warknął ze złością, a Jungkook jak Seunlee patrzyli z zaskoczeniem na Taehyunga, który odzywał się bez szacunku do dorosłej kobiety.
- Zło w jego ciele broni się przed świętością Bożą - powiedziała pokręcając głową. - Tutaj nie wystarczy tylko woda święcona - dodała.
- Proszę tego nie robić. Dopiero co się poznaliście, a pani go atakuje - wtrącił się Jungkook, który nie mógł nic na to poradzić, że kobieta była strasznie religijna.
- Właśnie, a do tego oblałaś go wodą. Nie zmuszaj nikogo do swojej woli - wtrąciła się najmłodsza, która w końcu postanowiła się odezwać. Wstała ze swojego miejsca, a widząc dokładnie Taehyunga, wręcz zaniemówiła. - Taehyung-oppa? - zapytała z zaskoczeniem, a Taehyung spojrzał na nią, będąc również zaskoczonym.
- Jiran? Co ty tutaj robisz? - zapytał, a wszyscy byli naprawdę jeszcze bardziej zaskoczeni z powodu znajomości tej dwójki.
- To moja rodzina i mieszkam w tym miasteczku - odpowiedziała mu, a naprawdę teraz było jej gorzej z powodu zachowania jej matki. Pragnęła zapaść się pod ziemią.
- Skąd wy się znacie? - zapytał Jungkook, który był naprawdę tego ciekawy.
- Z liceum. Taehyung-oppa był na roku wyżej i kiedyś mi naprawdę pomógł - wyjaśniła, a Jungkookowi naprawdę coś tu nie pasowało. Jiran miała osiemnaście lat, jak to możliwe, że dwudziestojednoletni chłopak mógł być na roku wyżej? O co tu chodziło? Taehyung za to był naprawdę spanikowany przez obecność Jiran. Jest tyle wsi, a ona akurat musiała pochodzić z tej i w dodatku być siostrą dziewczyny Jungkooka. Zanim Jungkook zdążył zwrócić się do Taehyunga po jakieś wyjaśnienia, to młodszy po prostu zniknął. Uciekł przy wolnej okazji, kiedy wszyscy byli naprawdę poruszeni całą sytuacją. Pani Haran zachowała się źle w stosunku do Taehyunga, a Jiran znała go z liceum. Tutaj nic do siebie nie pasowało.
Po tym, jak młodszy zniknął, nikt nie wracał już do tego tematu. Jednak Pani Haran nie chciała odpuszczać Taehyungowi, który według niej potrzebował oczyszczenia, za to Jungkook nie mógł przestać myśleć o Taehyungu, który tak po prostu zniknął. Gdy rodzina Seunlee opuściła dom późnym popołudniem, on udał się na piętro domu, gdzie od razu odnalazł drzwi od pokoju Taehyunga, do którego wszedł. Nikogo w nim nie było. Obszukał wszystkie sypialnie, a gdy nie znalazł w żadnej Kima, udał się na parter domu, gdzie wszedł do swojego gabinetu, siadając przy biurku.
- Dlaczego zwiał? - zapytał, niczego nie rozumiejąc. Oparł się o biurko swoimi rękoma i zerknął na białą kopertę, którą pozostawił mu jego ojciec. Nie chciał jej otwierać, obawiając się, co może być w zawartości. Czego mógł się jeszcze spodziewać po własnym ojcu? Kolejnego męża? Pokręcił głową, a bezradność uderzyła w niego z podwojoną siłą. Taehyung coś ukrywał, a on chciał wiedzieć co. Sięgnął niepewnie po list, który otworzył, czując duszność, jednak gdy wyciągnął z koperty list, otworzył go. Przeszedł swoim wzrokiem po jej treści, a jego oczy otworzyły się szczerzej. - To niemożliwe...j-jestem jego opiekunem?!
~
Witajcie ^^
Taki obrót spraw :D Mam nadzieje, że wam się rozdział podobał ^^ Do zobaczenia jutro kochani ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top