★・.・:☆Wizyta starych przyjaciół★・.・:☆

Nowy dzień nastał w miasteczku, a w domu Jeonów, każdy praktycznie był czymś zajęty. Namjoon pojechał do Seokjina, aby pomóc mu w jego pracy, Yoongi i Jimin pojechali do stolicy załatwić kilka spraw formalnych, a przede wszystkim musieli spotkać się z mamą Jimina.
Jungkook siedział w swoim gabinecie, zajmując się sprawami dostaw. Taehyung za to spędzał czas w stajni, gdzie pomagał pracownikom przy karmieniu koni, po czym sam postanowił zabrać się z wolną klaczą na przejażdżkę po okolicy.
Bardzo tego potrzebował, wcześniej nigdy sam by tego nie zrobił, a teraz czuł, że może trochę więcej.

Seunlee zatrzymała się przy zagrodzie, gdzie patrzyła swoim nienawistnym wzrokiem na Kima, który wsiadł z pomocą jednego pracownika na klacz. Kim zauważając dziewczynę, spojrzał w jej stronę.
- Humorek nie dopisuje? - zapytał, unosząc brew.

- Powiedzmy - odpowiedziała chłodno.

- Nie denerwuj się tak, bo tylko swojemu dziecku zaszkodzisz - powiedział z powagą młodszy, a brwi dziewczyny automatycznie się zmarszczyły.

- Moje dziecko nie powinno cię obchodzić, co może chcesz mi je zabrać?! - zapytała, nie ukrywając swojej złości, a młodszy wywrócił oczami, trzymając mocno za uprząż.

- Nie bądź śmieszna, ostatnie czego bym chciał, to twojego dziecka. Jedynie jest mi go żal, bo będzie mieć tak nienormalną matkę - prychnął z rozbawieniem w oczach. - Ale chociaż ojca będzie mieć w porządku - dodał.

- Zamknij się! - krzyknęła, a pracownicy spojrzeli na dziewczynę z zaskoczeniem. - Obyś spieprzył się z tego konia i zginął jak gówno - wysyczała z jadem.

- Takiej satysfakcji ci nie dam. Jak mam zginąć to w dobrym stylu - wzruszył ramionami. - Musisz się naprawdę ogarnąć, bo walka z tobą stała się naprawdę zabawna - zaśmiał się, by zaraz odjechać na północ, a Seunlee nie mogła przetrawić słów Kima.

- Cholerny śmieć, ja ci dam zabawną walkę - powiedziała wyciągając kieszeni swój telefon wybierając odpowiedni numer, gdzie po kilku sygnałach osoba odebrała. - Zabij go - powiedziała od razu.

- Kogo chcesz zabić? - Seunlee usłyszała za sobą swoją młodszą siostrę, przez co odwróciła się w jej stronę napięcie.

- N-Nikogo - rozłączyła się.

- Seunlee błagam cię, ostatnio stałaś się jakaś niemożliwa, mów kogo ty chcesz zabić - powiedziała Jiran zakładając na swoje biodra dłonie, a Seunlee czując mocne pulsowanie w swojej głowie podeszła do swojej siostry.

- Nie twoja sprawa, suko - popchnęła ją, a Jiran nie spodziewając się tego upadła na ziemię, by zaraz spojrzeć z zaskoczeniem na swoją siostrę.

- Seunlee powaliło cię do reszty?! - zapytała, nie mogąc uwierzyć w zachowanie swojej starszej siostry, która nie miała dla niej żadnego współczucia.

- Słuchaj mnie uważnie, Jiran. Nie będę się tobie tłumaczyła, przestałaś być moją siostrą w dniu, kiedy wolałaś tego śmiecia Kima - warknęła w jej stronę, a dziewczyna podniosła się obolała z ziemi.

- To wszystko nie musi tak wyglądać, Seunlee. Jesteśmy siostrami i jeśli się nie zmienisz, zaszkodzisz samej sobie. Po co tutaj jesteś, skoro twój mąż w dniu waszego ślubu cię zdradził? Po co ci był ten ślub? Zobacz co się z tobą stało - powiedziała dziewczyna, patrząc ze smutkiem na starszą siostrę, która słysząc jej słowa poczuła się bardziej zdradzona przez Jiran.

- Nie interesuj się moim życiem, to wszystko wina tego śmiecia, przeklinam dzień, w którym się tutaj pojawił i zniszczył mój związek z Jungkookiem! - krzyknęła, zwracając uwagę wszystkich wokoło.

- To nie jest wina Taehyunga, on się zakochał w Jungkooku i ze wzajemnością, nie możesz kogoś rozdzielać, myśląc tylko o sobie. Kogo możesz winić najbardziej, to naszą matkę, która namówiła cię na ten ślub, to przez nią jesteś teraz taka - rzekła chcąc choć trochę przemówić do rozsądku Seunlee.

- Jak śmiesz źle mówić o naszej matce?! Powinnaś być jej wdzięczna za wszystko, a co ty robisz? Nic nie robisz! Tylko bronisz tego śmiecia i odwracasz się przeciwko mnie, dlatego jako siostra dla mnie nie żyjesz. Umarłaś w dniu poznania go - powiedziała z jadem w głosie, a Jiran pokręciła bezradnie swoją głową. - Jeśli skończyłyśmy, powiedz mi, gdzie jest mama? - zapytała z obojętnością.

- Jest w domu i czeka na ciebie - odpowiedziała spuszczając swoją głowę, gdy Seunlee ją minęła. Nie mogła nic zrobić, aby choć trochę przemówić swojej siostrze do rozumu.

×

Jungkook kończąc swoją pracę, schował wszystkie dokumenty do teczki, by zaraz wstać i udać się do wyjścia z gabinetu. Zamykając za sobą drzwi, usłyszał głosy dochodzące z salonu. Ruszył w tamtą stronę, gdzie mógł zobaczyć Seunlee i jej matkę.

- Seunlee dobrze, że jesteś, nawet nie wiesz, co twoja okropna siostra zrobiła. Swojej matce wbiła nóż prosto w serce - powiedziała przesadnie kobieta, która widząc starszą córkę musiała, choć jej się wyżalić.

- A co takiego ona zrobiła? - zapytała Seunlee unosząc brew. 

- Jest lesbijką, sama na własne oczy to widziałam - powiedziała będąc naprawdę zawiedziona najmłodszą córką. - Dlaczego to musiało wydarzyć się w mojej szanowanej rodzinie, tylko ty pozostałaś mi Seunlee, a Jiran wyślę do zakonu już rozmawiałam dzisiaj z proboszczem - dodała pokręcając głową. Seunlee była zaskoczona, słysząc o orientacji swojej siostry i w sumie nie dziwiła się, że do tego doszło. 

- To wina Taehyunga, to przez niego taka się stała. Z pewnością namieszał jej w głowie, kiedy była w stolicy - powiedziała dziewczyna z nienawistnym wzrokiem, a Jungkook przesłuchując się ich rozmowie, westchnął głęboko, nie mogąc pozwolić, aby takie brednie rozniosły się po miasteczku. 

- Też o tym pomyślałam i powiedziałam o tym proboszczowi - rzekła patrząc na córkę, a Jungkook postanowił do nich podejść, gdzie obydwie kobiety spojrzały na niego. 

- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale myślę, że musimy porozmawiać - powiedział chłopak, zajmując miejsce obok Seunlee, która spojrzała na niego z niepewnością w oczach. 

- Też tak myślę, przez tego całego Taehyunga moja córka zwariowała - powiedział pretensjonalnie pani Haran. 

- Jeśli chodzi o Jiran, to myślę, że Taehyung nic nie miał wspólnego z jej orientacją. Ona sama o sobie decyduje, nikt za nią nie decyduje w sprawach sercowych. No może jedynie pani ma własne zamiary co do córki, chcąc ją wydać w ręce zakonu i zmusić do nadmiernej wiary, której Jiran nie posiada - rzekł patrząc na nią z powagą w oczach. 

- To jest dla dobra Jiran. To Taehyung jest temu winien, tylko ty tego nie widzisz, zresztą jak zawsze. Dla ciebie on jest jakiś niewinny - powiedziała z żalem Seunlee.

- Bo jest niewinny - odrzekł z westchnięciem. - Poza tym nie o tym chciałem rozmawiać - dodał.

- Ja również chciałabym ci coś powiedzieć Jungkook. Moja córka przez ciebie cierpi, a to ona nosi twoje dziecko, nie ten chłopak, który nigdy ci potomka nie da! Ani razu nie poszedłeś z Seunlee na usg, ona musi sama chodzić, jesteś bezczelny - powiedziała z gniewem pani Haran. - Masz wziąć za siebie odpowiedzialność inaczej będę musiała zrobić z tobą porządek - ostrzegła go.

- Wiem, że pod tym względem zawiodłem. Jest mi przykro, że z nią nie poszedłem, ale sprawy w domu też nie były zbyt ciekawe i musiałem się tym zająć - rzekł ze spokojem w głosie. - Poza tym muszę porozmawiać z wami o tym, co Seunlee zrobiła, kiedy byłem w Busan - spojrzał na swoją żonę z powagą w oczach. 

- O czym ty mówisz? - zapytała dziewczyna.

- O laleczce, którą chciałaś zranić Taehyunga. Ty będąc wierzącą, poszłaś do wiedźmy i prosiłaś o krzywdę ludzką, za kogo ty  się masz, Seunlee?! - zapytał rozgniewany, a pani Haran słysząc słowa Jungkooka o mało zawału nie dostała. 

- Seunlee co ty zrobiłaś?! - zapytała, podnosząc głos. - Ta szmata Hagun jest moim wrogiem, razem z proboszczem próbujemy się jej pozbyć z miasteczka, a ty poszłaś do niej?! - kobieta nie mogła znieść wiedzy o tym, do czego poczyniła się jej córka. 

- A co miałam zrobić?! - wykrzyczała, wstając na równe nogi. - Jungkook mnie zdradza z tym śmieciem! Ja muszę być ze wszystkim sama, a w dodatku obydwoje śmieją mi się w twarz! Nie mogłam pozwolić na to, aby Taehyung mi odebrał Jungkooka! - zapłakała, patrząc na matkę, która była w szoku słysząc słowa córki. - To wszystko wasza wina! - krzyknęła patrząc na Jungkooka, który spuścił głowę, czując się winnym przez to, do czego poczyniła się w desperacji Seunlee.

- Wiem, że to moja wina, ale mówiłem ci, jak to wszystko wygląda, że nie kocham cię i jestem z tobą z obowiązku. Nie mogę powstrzymać się przed prawdziwymi uczuciami i naprawdę uważam, że jeśli się rozwiedziemy, to zrobi dobrze tobie i mi - powiedział podnosząc wzrok na zrozpaczoną dziewczynę, która nie mogła zaakceptować słów Jungkooka. 

- Nigdy nie dam ci rozwodu, moje dziecko nie będzie żyło bez normalnej rodziny! - krzyknęła z żalem. - Pozbądź się w końcu tych złudnych uczuć i Kima ! 

- Seunlee ma rację - odezwała się pani Haran. - To obrzydliwe, że syn Jeona i on sam wdali się w romans z tym chłopakiem. Starszy pan i jego syn oszaleli na punkcie tak grzesznego i pozbawionego skrupułów chłopaka. Uszanuj moją córkę i weź odpowiedzialność za to, bo rozwodu w mojej rodzinie nigdy nie było i nie będzie. Wychodząc za moją córkę, przysięgałeś jej wierność i miłość, a ty nie spełniasz ani jednego, ani drugiego - powiedziała z oburzeniem kobieta, stojąc w obronie córki, a Jungkook czuł się osaczony przez Seunlee i jej matkę, które sprawiały, że czuł się winny przez to, że szczerze kogoś pokochał. Chciał, aby był tutaj teraz któryś z jego kuzynów i choć trochę mu doradził, co powinien począć w tej sytuacji, jednak ich nie było i musiał zmierzyć się z tym wszystkim sam. 

- Tym bardziej nie zasłużyłem na twoją córkę, nie kocham jej i nie potrafię wyrzec się moich uczuć do Taehyunga - powiedział szczerze. - Wezmę odpowiedzialność za dziecko - dodał.

- O nie! - krzyknęła pani Haran. - Jeśli wyrzekasz się mojej córki, to wyrzekasz się własnego dziecka, bo ja i Seunlee nigdy nie pozwolimy, aby to dziecko było przy ojcu, który wybrał mężczyznę zamiast prawdziwej kobiety! Nigdy tego dziecka nie zobaczysz! - wykrzyczała kobieta, zaskakując bruneta swoimi słowami. Nie chciał tracić dziecka i być dla niego najgorszym ojcem, ale również nie chciał stracić Taehyunga. 

~

Taehyung przemieszał się po okolicy, gdzie zatrzymał się na delikatnym wzniesieniu, widząc z tego miejsca dobrze dom kobiety, którą wczoraj spotkał z Jungkookiem. Miał mieszane uczucia i odczuwał niepokój spowodowany pojawieniem się nieznajomej. Nie rozumiał, dlaczego tak było, ale nie bez powodu to wszystko się działo i wiedział, że będzie musiał być bardziej ostrożny. Nie zostało mu wiele czasu do wyjazdu z miasteczka, jednak tutaj liczył się każdy dzień. Słysząc stukot kopyt, młodszy odwrócił głowę w przeciwną stronę, widząc zmierzającego w jego stronę jeźdźca. Nie widząc dobrze osobnika, zszedł ze swojej klaczy, gdzie po chwili mógł lepiej dostrzec jeźdźca, którym był Choi Soobin, przez co młodszy w nerwach zacisnął swoje dłonie. Gdy Soobin zatrzymał swojego konia i zszedł z niego, podszedł do Taehyunga, który nie zamierzał pokazywać chłopakowi żadnego strachu. 

- Nie spodziewałem się, że masz taki tupet, żeby się przede mną pojawić po tym, co zrobiłeś w Busan - powiedział od razu Kim patrząc na Soobina z gniewem.

- Widzisz..ja nie wiem, kiedy powinno się zatrzymać i nie zamierzam pozwolić ci czuć się pewnym - rzekł w jego stronę Soobin, będąc bardzo pewnym siebie. 

- Naprawdę? Myślę, że powinieneś sobie odpuścić, bo u Jungkooka żadnych szans nie masz. Widać, że twoje wieloletnie starania nigdy nie przyniosły żadnego efektu i masz teraz ból dupy - parsknął młodszy, chcąc zmniejszyć pewność Soobina.

- Nie bądź śmieszny. Jungkook będzie mnie przepraszał i błagał o to bym dał mu szansę - zaśmiał się pod nosem, a Kim patrzył na niego jak na nienormalnego szaleńca. 

- Śmieszne jest to, że wierzysz w bajki - pokręcił z niedowierzaniem głową, a Soobin podszedł bliżej Taehyunga, gdzie dwójka stanęła ze sobą twarzą w twarz. 

- A ty za to jesteś głupi, wierząc w to, że dla ciebie Jungkook zostawi Seunlee - powiedział kpiąco w twarz młodszego, który zmarszczył swoje brwi. - Bo jeśli w to wierzysz, to samego siebie oszukujesz. Zobacz na mnie, jestem przystojny mam wszystko, wykształcenie, dobre pochodzenie, a ty? - zmierzył go wzrokiem, a dłonie Taehyunga zaczęły wręcz drżeć z całych nerwów. - Jesteś tylko jakimś wyrzutkiem z Seulu, który miał matkę dziwkę i od samego początku spieprzoną opinię, tutaj nawet twoje niewinne oczy ci nie pomogą, bo może masz ładną twarz, ale nic poza tym - uśmiechnął się drwiąco, a młodszy słysząc jego słowa spoliczkował Soobina w jeden i drugi policzek, jednak zaskoczony chłopak nie pozostał dłużny, uderzył pięścią w nos Kima, który złapał się obolały nos. 

Nie mógł zaprzeczyć, że to cholernie bolało i Soobin był od niego silniejszy, a ciało miał w lepszej kondycji niż on, ale nie mógł darować chłopakowi. Zaczął się z nim szarpać, a Soobin zwalił go na twardą ziemię, gdzie nawisnął nad nim, chcąc obłożyć go pięściami, jednak Taehyung był mniejszy i udało mu się uniknąć ciosu, przy okazji zwalając z siebie chłopaka i teraz on nad nim górował. Udało mu się powtórzyć to, co w Busan, drapnął go tym razem dwa razy mocniej w policzek, a trzy ślady zadrapania po jego palcach uwieczniły się na twarzy chłopaka.  - Zabije cię! - krzyknął, zrzucając z siebie młodszego, który jęknął boleśnie, lądując plecami na dużym kamieniu, przez co poczuł się w jednej chwili zdezorientowany i nie spostrzegł tego, kiedy Soobin odurzył go jednym uderzeniem, chwytając go mocno za szyję. - Uduszę cię śmieciu - wysyczał z jadem w głosie mocniej ściskając szyję Taehyunga, który z ledwością mógł złapać oddech. Jego dłoń zaczęła poszukiwać czegoś, czym mógłby odurzyć Soobina i powstrzymać go przed zrobieniem mu krzywdy. Znajdując na ślepo coś twardego, uderzył tym w tył głowy Soobina, który krzyknął z bólu upadając całym ciałem na bezwładne ciało Taehyunga, gdzie zacisnął mocno swoje wargi, próbując zdjąć z siebie starszego.

Podniósł się chwiejnie na równe nogi, gdzie poczuł rękę Soobina na swojej kostce. - Puszczaj mnie! - krzyknął, czując w ustach metaliczny posmak, który spowodowany był rozcięciem jego wargi. 

- Co tu się dzieje?! - zawołał mężczyzna, który podbiegł do nich, a Taehyung mógł zauważyć jego konia, którym przybył na miejsce. Spojrzał na mężczyznę, będąc jeszcze nieco odurzonym, gdyż w jego uszach wręcz piszczało. Mógł jedynie dostrzec przystojnego mężczyznę w średnim wieku, który podniósł z ziemi Soobina, patrzącego na niego z nienawiścią. - Chłopaki jesteście na części mojej ziemi i nie pozwolę na to, aby była tutaj jakaś niepotrzebna bijatyka! - krzyknął na dwójkę, a Taehyung nie mógł zaprzeczyć, że głos i słowa mężczyzny trafiły do niego, przez co poczuł się źle. 

- Przepraszam - szepnął trzymając się za obolałe plecy.

- Ja też, ale pragnę zauważyć, że to on pierwszy mnie uderzył - powiedział na swoją obronę, robiąc po raz kolejny z siebie niewiniątko.

- A ja pragnę zauważyć, że ty pierwszy mnie do tego sprowokowałeś - mruknął niemiło Kim. 

- Przestańcie, mam tylko nadzieję, że to się więcej nie powtórzy i jakoś się między sobą dogadacie - powiedział surowym tonem mężczyzna. 

- Najlepiej nie wchodź mi w drogę - warknął Taehyung w stronę Soobina, który zmrużył na niego swoje oczy. 

- Raczej, to ty nie wchodź mi w drogę. Ktoś taki jak ty niemający niczego, nie może równać się ze mną - rzekł dumnie, a Kim pokręcił z niedowierzaniem głową. Przyglądający się dwójce mężczyzna, pokręcił głową, widząc zapał dwójki. 

- Jedźcie już, tutaj każdy ma prawo wejść, ale nie po to, aby się bić - powiedział patrząc na dwójkę, która ze zrozumieniem przytaknęła głowami, po czym ruszyli do swoich koni. 

- Jeśli się nie wycofasz, to zginiesz w najmniej spodziewanym momencie już ja tego dopilnuje - szepnął w stronę młodszego, który spojrzał na niego ze zdenerwowaniem w oczach.

- Nie jesteś dla mnie żadnym zagrożeniem, Soobin. 

~

Taehyung wrócił do domu będąc obolałym po bójce z Soobinem, nie rozumiał, dlaczego w ogóle dał się temu chłopakowi sprowokować, a z drugiej strony skąd wiedział, kim była jego matka. Zacisnął swoje dłonie, obawiając się o to, że Jungkook mógł mu o tym powiedzieć, jednak nie widzieli się, od kiedy byli w Busan. Westchnął ciężko, wchodząc do salonu, gdzie siedział Jungkook ze spuszczoną głową, przez co młodszy podszedł do niego z niepewnością.

- Stało się coś, Jungkook? - zapytał, siadając obok chłopaka. 

- Powiedzmy, że tak - odpowiedział z westchnięciem. - Seunlee i jej matka postawiły mi warunek, że jeśli wybiorę cię i zechce rozwodu, to nigdy nie pozwolą mi zbliżyć się do dziecka - powiedział nawet nie patrząc na Taehyunga, który spuścił swój wzrok. 

- Mogą to zrobić? - zapytał, a Jungkook przytaknął głową.

- Jak wiesz, w Korei nigdy nie dadzą praw rodzicielskich ojcu, który jest gejem, a niestety pani Haran ma wiele do powiedzenia w sądzie, tym bardziej z jej wieloletnim stanowiskiem. W miasteczku praktycznie wszyscy są po jej stronie i gdy się dowiedzą o mnie i tobie, nigdy nie zobaczę tego dziecka - powiedział zaciskając mocno swoje dłonie, a Taehyung pokiwał ze zrozumieniem swoją głową. - Ale mimo wszystko nie chce cię zostawiać, Tae. Myślę, że dokonałem wyboru - spojrzał na młodszego, dopiero teraz zauważając jego zranioną wargę, której delikatnie dotknął. - Co ci się stało? - zapytał ze zmartwieniem w oczach. 

- Nic takiego - szepnął odsuwając się delikatnie od bruneta, który naprawdę martwił się o to, co stało się Taehyungowi podczas jego przejażdżki. 

- Wolałbym, żebyś mi powiedział, co się stało. Ktoś cię zaatakował? - zapytał, unosząc brew.

- Pobiłem się z Soobinem - odpowiedział z ciężkością w głosie.

- Dlaczego? - zapytał, patrząc z niezrozumieniem na młodszego. 

- Pozwoliłem się sprowokować i pierwszy go zaatakowałem - wyznał, a Jungkook ujął podbródek młodszego. 

- Porozmawiam z Soobinem. Nie pozwolę na to, żeby to się powtórzyło - powiedział patrząc w jego oczy.

- Na pewno się nie powtórzy, jakiś facet nas ochrzanił i myślę, że Soobin nie będzie mnie już niepokoił - westchnął cicho.

- No dobrze, ale mimo wszystko nie daj się więcej sprowokować, skarbie - rzekł patrząc na niego z troską, by musnąć młodszego w nosek. - Poza tym, chcę ci powiedzieć, że wybrałem ciebie - powiedział zaskakując swoimi słowami Taehyunga, który odsunął się natychmiast od Jungkooka, by wstać na równe nogi, a brunet patrzył ze zmieszaniem na Kima.

- Nie wybieraj mnie, dziecko jest ważniejsze - powiedział z chłodem, a Jungkook patrzył na niego z zaskoczeniem. 

- Dla mnie też, ale nie chce cię stracić - powiedział wstając, by chwycić za ramiona młodszego, który spiął się przez jego dotyk. - Proszę cię, abyś zaakceptował moją decyzję - rzekł z pewnością w oczach, a Taehyung spuścił swój wzrok, nie wiedząc jak ująć w słowa to, co siedziało mu w tym momencie na sercu.

- Panie Jungkook, przyszła pani Minseo z jej mężem - oświadczyła jedna z pracownic wchodząc z małżeństwem do salonu, gdzie dwójka niechętnie od siebie się odsunęła.

- Przeszkadzamy wam? - zapytała niepewnie pani Minseo, widząc, że dwójka prowadziła jakąś poważną rozmowę. 

- Nie, proszę usiąść - powiedział sympatycznie Jungkook, a Taehyung zbierając się w sobie, postanowił spojrzeć w stronę małżeństwa, gdzie otworzył szerzej swoje oczy, widząc znajomego mężczyznę, który widząc go, również otworzył szerzej oczy. 

- To ty?!

- To pan?! - podnieśli równo swoje głosy, a Jungkook jak Minseo spojrzeli na dwójkę z zaskoczeniem. 

- Znacie się? - zapytała kobieta, zerkając na swojego męża.

- Tak, to ten chłopak od bójki - odpowiedział żonie, patrząc surowym wzrokiem na Kima, który zmierzył mężczyznę wzrokiem.

- Przeprosiłem, co nie? - skrzyżował swoje ręce.

- Tak, ale mimo wszystko twoje zachowanie i tego drugiego było naprawdę godne pożałowania - pokręcił głową. 

- Też mi coś - prychnął pod nosem. - Z pewnością pan za młodu też nie był takim świętoszkiem, a teraz udaje wielce przyzwoitego pana - rzucił w jego stronę, a Jungkook spojrzał z zaskoczeniem na Taehyunga. 

- Przestań - powiedział w jego stronę, jednak widząc zdenerwowany wzrok mężczyzny, Jungkook wiedział, że znajomość między nim, a Taehyungiem nie będzie usłana różami. 

- Changsoo, chłopak przeprosił, nie musisz być na niego zły - powiedziała kobieta w stronę męża, który spiął swoje mięśnie. 

- Radziłbym posłuchać żony - powiedział Kim, a Jungkook chwycił go za rękę. 

- Nie mów nic więcej, pan Changsoo jest strasznie surowym mężczyzną i nie lubi niewychowanych i pyskatych dzieciaków - szepnął w stronę młodszego, który skrzywił się, wiedząc, że z ludźmi z dobrej rodziny przeważnie jest ten sam problem. 

- Dobra, ale nie jestem dzieciakiem - szepnął w stronę Jungkooka. - Przepraszam za moje nieprzyzwoite zachowanie, ale ja tylko się bronię - wytłumaczył chłopak. 

- Niech ci będzie, przyjmę twoje przeprosiny - westchnął ciężko mężczyzna, który usiadł razem ze swoją żoną na sofie, gdzie jedna z pracownic przyniosła dla wszystkich kawę, a jedynemu Taehyungowi soczek truskawkowy.

- Jungkook co to za chłopak? - zapytała Minseo patrząc z uwagą na Taehyunga zajętego wymienianiem dziwnych spojrzeń z jej mężem. - Nie pamiętam, żeby twój ojciec miał więcej dzieci - zauważyła.

- To prawda - skinął głową. - Pozwólcie, że przedstawię państwu Kim Taehyunga, wdowca po moim ojcu - przedstawił starszym dziewiętnastolatka, a Minseo, jak i jej mąż, słysząc słowa Jungkooka, nie mogli w to uwierzyć. 

- Wdowca? A ile on ma lat? - zapytała kobieta.

- Mam dziewiętnaście lat, ale czy wiek w czymś przeszkadza? - uniósł brew Taehyung, który nie zamierzał pozwolić sobie na krytykę nieznajomych. 

- D-Dziewiętnaście? - zapytała z zaskoczeniem, a jej mąż chwycił za jej dłoń. 

- To raczej nie codzienne, aby pan Jeon wziął ślub z chłopakiem i to w dodatku nastolatkiem - pokręcił głową pan Changsoo. 

- Taka była wola mojego ojca, nie mogę wypowiadać się na ten temat. Zaakceptowaliśmy z chłopakami Taehyunga, choć na początku nie było to wcale takie łatwe - powiedział z uśmiechem na ustach, a Taehyung przysłuchiwał się słowom Jungkooka, widząc, jak kobieta z uwagą na niego patrzy, sprawiając, że młodszy znów czuł się niespokojnie. - Teraz jestem jego opiekunem prawnym, ponieważ mój ojciec ubezwłasnowolnił Taehyunga jeszcze przed swoją śmiercią - dodał.

- Dlaczego ciebie ubezwłasnowolnił? - zapytała Minseo nie odrywając swojego wzroku od Taehyunga.

- Bo uznał, że sobie nie poradzę - odpowiedział jej chcąc być obojętnym na jej ciekawość. 

- Czyli jeśli będzie kolejna bójka, to do ciebie trzeba się zgłaszać na skargę, Jungkook? - zapytał mężczyzna z zadowoleniem na ustach.

- Tak byłoby najlepiej - odpowiedział mężczyźnie.

- Wkurza mnie - mruknął pod nosem Taehyung, przez co wszyscy na niego spojrzeli. - Widzimy się po raz pierwszy w życiu, a pan będzie mnie z góry oceniał za jedną wpadkę? - zapytał wprost, a Minseo spojrzała z rozbawieniem na zaskoczonego męża. 

- Taehyung ma rację, nie możesz być dla niego taki surowy. Poza tym, co w ciebie dzisiaj wstąpiło? - zapytała, pokręcając głową, po czym zbliżyła swoją twarz w stronę Jungkooka. - Jeszcze tak surowy dla nikogo nie był - zaśmiała się. 

- Taehyung ma trochę trudny charakter - powiedział zerkając z rozbawieniem na młodszego. 

- Dobra młody, masz rację - przyznał w końcu, a na ustach Taehyunga pojawił się zadowolony uśmiech. - Masz czystą kartę - dodał. 

- Dobrze robi się z panem interesy - wyciągnął w jego stronę dłoń, którą mężczyzna uścisnął, pokręcając głową. 

- Jesteś z tych chytrych ludzi - szepnął w jego stronę. - Niby aniołek, a potrafi zaskoczyć - uśmiechnął się lekko.

- Proszę pana, ja nie jestem już aniołkiem od dawna - powiedział z powagą w głosie.

- No nie jest, ale to można zmienić - powiedział brunet z rozbawieniem w głosie, Taehyung chciał już coś powiedzieć, jednak dzwoniący telefon w jego kieszeni spowodował, że wyciągnął go i spojrzał na wyświetlacz widząc nazwę Youngjoona.

- Przepraszam, muszę odebrać - przeprosił wstając z sofy, by odejść w bardziej ustronne miejsce, a małżeństwo, jak i Jungkook spojrzeli za młodszym. 

- Jest taki młody i ma już problemy, dlaczego sobie nie poradzi w życiu? - zapytała kobieta, współczując Taehyungowi.

- Ma problemy ze zdrowiem psychicznym, niekontrolowane ataki paniki i bardzo traumatyczne dzieciństwo - odpowiedział kobiecie, która przytaknęła ze zrozumieniem swoją głową. - A dlaczego państwo wrócili do Korei? - zapytał z zaciekawieniem. 

- Dostaliśmy list od twojego ojca jakiś czas temu, abyśmy przyjechali do Korei, ale zanim zdążyliśmy wszystko załatwić, musiało minąć trochę czasu - odpowiedziała chłopakowi, który był naprawdę zaskoczony, słysząc o swoim ojcu.

- A dlaczego on chciał, aby państwo przyjechali do miasteczka? - zapytał z zaskoczeniem. 

- Tego nie wiemy, chciał się z nami spotkać, ale jak mówiłeś, on nie żyje i przyjechaliśmy za późno - westchnęła cicho.  

- Rozumiem. Ojciec o niczym mi niestety nie mówił, częściej spędzał czas w stolicy niż tutaj - powiedział z westchnięciem.

W tym samym czasie Taehyung odebrał połączenie od Youngjoona. - Słucham? - szepnął nie chcąc być usłyszanym przez Jungkooka i jego gości.

- Czemu szepczesz? - zapytał mężczyzna.

- Jungkook ma jakichś gości, którzy przyjechali ze Stanów i nie chce, żeby nas usłyszeli - odpowiedział szepcząc. 

- Ze Stanów?! - zapytał zaskoczony.

- Mhm pani Minseo i jej mąż Changsoo - odpowiedział. - Po co dzwonisz? - zapytał. 

- Chciałem dowiedzieć się jak było w Busan z Jungkookiem - odpowiedział po dłuższej chwili. 

- S-Skąd wiesz o tym? - zapytał z niepewnością w głosie. 

- Ja wiem o wszystkim, co robisz, maluszku i nie podoba mi się to, że jesteś tak blisko Jungkooka. Pamiętaj, że jak mnie zdradzisz, to go zabije - powiedział groźnie, a Taehyung westchnął ciężko, spuszczając swój wzrok. 

- Nigdy cię nie zdradzę - zapewnił go.

- Nie zbliżaj się do tych ludzi. Minseo i Changsoo są złymi ludźmi i mogą cię skrzywdzić - powiedział, a Taehyung zerknął kątem oka na małżeństwo. - Rób to, co ja ci każę. Znalazłem sposób jak zabrać Jeonowi wszystkie pieniądze, a ty dziecinko masz zrobić wszystko, to co ci powiem - dodał, a młodszy przełknął z trudem ślinę, przez to, że w stresie zaschło mu gardło. 

- Zrobię, co każesz, Jungkook ufa mi i jest gotowy zrobić dla mnie wszystko. 

~

Witajcie ^^

Jakie wrażenia po rozdziale? 

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top