★・.・:☆Pierwsze trudności★・.・:☆
~Hej? Czy dzisiaj już wtorek? ^^ Kochani dodaje ten rozdział jako dodatkowy bonus dla was, napisałam z nudów ten rozdział kiedy przyszli składać meble i tak sobie pomyślałam, że napisze dla was rozdział +pisałam go na telefonie, więc mogą zdarzyć się błędy ^^ Następny rozdział w poniedziałek! Jutro dodaje rozdział do opowiadania "Szansa" Yoonmin na który również zapraszam ^^ Piątek udany?
Jimin siedział w swoim pokoju, trzymając w dłoni fotografię z podstawówki, na której był on i jego najlepszy przyjaciel Taehyung. Miał wtedy czternaście lat, a młodszy dwanaście. Minęło tyle lat, a w ich życiach tak wiele się zmieniło. Taehyung zakochał się w Jungkooku, który jest jedynie nierealną stabilnością, a on mimo pierwszych trudności z Yoongim stał się jego chłopakiem. Jemu się powiodło dzięki przyjazdowi tutaj, a jego przyjacielowi jedynie się pogarszało. Chyba nikt nie zasłużył sobie na tak wiele cierpienia. Dlatego zastanawiał się, kiedy będzie koniec przykrości dla Taehyunga? Pragnął, aby ten był szczęśliwy i więcej się uśmiechał, ponieważ praktycznie nigdy nie uśmiecha się, będąc szczęśliwym. Jednak jak się uśmiechać, kiedy w rzeczywistości młodszy nie doświadcza prawdziwego i stabilnego szczęścia? Zawsze pojawia się na jego ustach krótki i nieszczery uśmiech bądź uśmiech przepełniony gniewem i intrygą.
Zastanawiał się nad tym, kiedy ostatnio Taehyung śmiał się do łez? Kiedy ostatnio był naprawdę szczęśliwy? Kiedy uśmiecha się szczerze? Znał go tak długo, a jedyne co szczere w nim zobaczył, to smutek i jego łzy..
Jimin czując na swoich ramionach dłonie Mina, lekko się spiął, by zaraz poczuć usta starszego na swoim karku, przez co na ustach młodszego pojawił się szczery uśmiech.
- Kotek się stęsknił? - zapytał Min, zauważając w dłoni chłopaka fotografię. - Wiesz, że wyjechali kilka godzin temu? Co ty zrobisz, kiedy zamieszkasz ze mną i nie będziesz pod jednym dachem z Taehyungiem? - zapytał z zaciekawieniem, a Jimin odwrócił się przodem do niego.
- A czy ty zamierzasz się ze mną wyprowadzać? - uniósł brew ku górze.
- No.. - podrapał się po karku. - Kiedyś...może? - dodał niepewnie, a młodszy zaśmiał się pod nosem.
- Tęsknię za Tae, bo się o niego martwię...wiesz, on praktycznie nigdy nie pokazuje swojego szczęścia ani niczego. To jest wręcz smutne, a widząc jak niechętnie chciał jechać do Busan z Jungkookiem powoduje, że jeszcze bardziej się o niego martwię - westchnął, a starszy przykucnął przed nim, by ująć palcami podbródek Jimina.
- Nie martw się. Mój kuzyn może i jest na niego zły, ale nie skrzywdzi go. Wiem, że on chce mu pomóc, a dobrze wiemy, że on tej pomocy potrzebuje. Zaufajmy losowi, Jimin-ah - rzekł ze spokojem, a słowa ciemnowłosego naprawdę spodobały się młodszemu, który zawiesił ręce na jego szyi, by przyciągnąć bliżej chłopaka i skraść mu krótkiego całusa.
- Wiesz, że cię bardzo kocham? - uśmiechnął się rozczulony.
- Wiem i ja ciebie też, Jiminnie - uśmiechnął się ukazując swoje dziąsła. Yoongi pragnął wypełnić ponętne wargi Jimina tymi należącymi do niego, jednak wejście Seunlee do pokoju spowodowało, że dwójka spojrzała w jej kierunku.
- O panie...Yoongi co ty robisz z tym czymś?! - prawie krzyknęła, widząc, jak dwójka chłopaków jest wręcz przyklejona do siebie.
- Z tym czymś? - uniósł w zdumieniu brew, nie spodziewając się po dziewczynie takiego braku szacunku do jego uroczej kluchy.
- No z tym pedałem - wyjaśniła mu tak by zrozumiał co ma na myśli. Yoongi spojrzał na Jimina, który posmutniał przez jej słowa, a to mu się nie spodobało. Wstał na równe nogi, by podejść do dziewczyny i stanąć z nią twarzą w twarz.
- W tej chwili mówisz o moim chłopaku i nie pozwolę na to, żebyś swoim homofobicznym jęzorem obrażała go w mojej obecności, bo inaczej będziesz miała mnie za wroga, a każdy wie, że lepiej nim nie być - rzekł wprost patrząc na nią jak na intruza, co odczuła dziewczyna.
- Jak moja matka i kościół się dowie co w tym domu się dzieje to..
- To co? Przyjdą z wodą święconą nas oczyszczać? Pieprze to. Twoją matkę też, ale do mnie i Jimina nie macie się mieszać, nie jestem Jungkookiem, żeby dać się manipulacji dwóch dewotek z chorymi ambicjami. Nie pozwolę skrzywdzić jedynej osoby, która jest moim prawdziwym wybawieniem, zesłaniem z nieba, w którym nie ma gorszych i lepszych - powiedział z chłodem w głosie, a Jimin podszedł do starszego, by chwycić się jego ramienia.
- Yoongi...nie zwracaj na nią uwagi - powiedział blondyn.
- Nie, Jiminie - spojrzał na chłopaka. - Niech ona i jej matka oraz kościół wiedzą, że ja nie pozwolę nikomu ciebie skrzywdzić - rzekł z powagą w głosie.
- Będziecie skończeni w tym miasteczku. Jestem naprawdę rozczarowana, Yoongi - pokręcił głową. - W tej rodzinie to chyba już staje się normalnością - dodała z oburzeniem w głosie.
- Żebyś wiedziała, ale nie jestem takim chujem i zaproszę cię na nasz ślub - uśmiechnął się niemiło w jej stronę, by przyciągnąć bliżej siebie zaskoczonego Jimina i czule pocałować go na oczach Seunlee, która skrzywiła się na ten widok. Jimin był tak strasznie dumny z odwagi Yoongiego i czuł, że nie mógł trafić lepiej. Gdy starszy niechętnie oderwał się od ust Jimina, spojrzał z irytacją na dziewczynę, która wciąż tu była. - Idź sobie, potrzebujemy prywatności - mruknął w jej stronę, a ta z niedowierzaniem w oczach, opuściła pomieszczenie.
- Jesteś szalony - zaśmiał się blondyn, patrząc z radością na Mina.
- Dla ciebie mogę być jeszcze bardziej szalony - uśmiechnął się szczerze.
- Ano...z tym ślubem..to ty tak serio? - zapytał nieśmiało, a Min otworzył szerzej swoje oczy, czując wypieki na swoich policzkach.
- Wiesz..ja mam trochę do zrobienia - wymigał się udając do wyjścia.
- Yoongi - Jimin spojrzał na niego groźnie.
- Pa koteczku - machnął mu, by szybko opuścić pokój chłopaka, a Jimin niezadowolony tą ucieczką tupnął nogą.
- Koteczek jest bardzo zły!
×
Taehyung podczas podróży do Busan nawet nie zdał sobie sprawy, kiedy udało mu się zasnąć. Obudził się, dopiero kiedy brunet zatrzymał samochód przed domkiem niedaleko plaży. Przetarł piąstką swoje ospałe oczy i spojrzał w stronę bruneta, który nawet przez całą podróż nie postanowił go obudzić.
- Jesteśmy już na miejscu. Dobrze, że się obudziłeś - powiedział nawet na niego nie patrząc. Taehyung czuł się naprawdę źle w takiej atmosferze, a fakt, że był zbyt daleko od domu, wcale go nie uspokajał. Zaczął nawet myśleć o ucieczce, ale nie był pewny, jak to mogłoby się dla niego skończyć, nie znając dobrze tego miasta.
- Mogłeś wcześniej mnie obudzić - powiedział z obojętnością odpinając swój pas.
- Wolałem ci nie przeszkadzać - odparł beznamiętnie, a młodszy spojrzał na niego ze zdenerwowaniem w oczach.
- Myślę, że jednak sobie wolałeś nie przeszkadzać - zauważył czując się naprawdę źle przy brunecie, który był dla niego taki zimny. Zdenerwowany postanowił opuścić samochód, mając już dosyć zachowania Jeona. Brunet, opuszczając samochód, podszedł do bagażnika, gdzie wyciągnął ich walizki, gdy chciał zabrać obie, Kim postanowił odebrać mu swoją, nie potrzebując przy tym jego pomocy. Był na niego zły przez to, jak go traktuje, tym bardziej skazując go na takie warunki i przebywanie z nim czasu, kiedy w rzeczywistości brunet robił to wszystko z litości.
Obydwoje bez żadnego słowa w totalnie beznadziejnej atmosferze weszli do wynajętego domku, gdzie każdy z nich obrał swoją drogę do dwóch różnych pokoi, które były po swoich przeciwnych stronach. Zanim weszli do środka, spojrzeli na siebie z żalem i bez słowa weszli do pomieszczeń, zamykając za sobą drzwi. Taehyungowi chciało się płakać i był nawet gotowy klęknąć przed Jeonem, chcąc prosić go o powrót do miasteczka, ale przypominając sobie słowa Shownu, wiedział, że nie może się poddać na samym początku. Postanowił dać sobie dzień przed próbami desperackiego błagania o powrót do domu.
Rozpakował tylko kilka ubrań ze swojej walizki, nie chcąc i tak długo tutaj zabawić. Musiał obmyślać plan jak w razie czego powinien uciec. Wzrok Jungkooka zbyt bardzo bolał, jego słowa bolały i jego niechęć oraz litość wręcz dobijały. Nie chciał być tam, gdzie jest niechciany.
Jungkook rozpakował swoje rzeczy z walizki, gdzie po wypakowaniu wszystkiego podszedł do drzwi od tarasu, gdzie wychodząc na zewnątrz, uderzająca w jego twarz morska bryza była dla niego czymś naprawdę przyjemnym i odświeżającym. Myśl o tym, że musi przeżyć z Taehyungiem cały tydzień była dla niego nie lada wyzwaniem. Starał się nie myśleć o wszystkim, co zostawił w domu i co się wydarzyło, ale to wcale nie było dla niego łatwym zadaniem. Wyciągnął z kieszeni telefon, gdzie sprawdził listę zadań, które musi wykonać z Kimem przez ten jeden tydzień. Niektóre te zadania wydawały się dla niego takie banalne, że trudno było mu uwierzyć to, czy mogły one w czymś pomóc młodszemu.
Telefon rozbrzmiał się w jego ręku, a na wyświetlaczu ukazał się napis "Shownu" postanowił odebrać połączenie.
- Co jest? - zapytał.
- Mam przyjechać do tego Busan czołgiem i po tobie przejechać? - zapytał od razu, a Jeon uniósł w zdumieniu brwi.
- O co ci chodzi? - zapytał, nie rozumiejąc.
- O to, że jeśli chcesz pomóc chłopakowi, musisz odłożyć żale na potem. Gdzie twój profesjonalizm, hm? Jak ma się wyleczyć, kiedy ewidentnie marzy o powrocie do domu, ponieważ nie czuje się dobrze przy tobie? - zapytał nieco poddenerwowany.
- Czekaj.. - urwał, by dotknąć swojej skroni. - Skąd ty o tym wiesz? Taehyung się skarżył? - zapytał.
- Nie, no wróżka mi powiedziała - rzekł z ironią. - Oczywiście, że wiem to od niego. Dzwonił do mnie przed południem i mówił, że nie chce jechać, bo coś się między wami wydarzyło i on czuje, że robisz to wszystko z litości. Na jego miejscu też bym nie chciał jechać. Tak nie możesz działać, bo jedynie mu zaszkodzisz i zrobi jakieś głupstwo. Nie mówię tu, że o głupstwo mnie prosił - westchnął ciężko. - Jeon, odłóż prywatne sprawy na bok i mu pomóż, jak tego chciałeś no albo tylko ściemniałeś - dodał, a brunet przeczesał palcami swoje włosy.
- Dobra, wiem, że nie zachowuje się wobec niego dobrze, ale nie mogę go znieść, wiedząc co zrobił - westchnął ciężko.
- Zdecyduj, co jest dla ciebie ważniejsze. Jego zdrowie czy urażona duma? - po tych słowach Shownu się rozłączył, a Jungkook oparł się o barierkę, patrząc na horyzont otoczony piaskiem i innymi domkami, które powoli przygasały wraz z ciemniejącym niebem. Wiedział, że Shownu ma rację i nie wątpił w to, że zachowywał się podle w stosunku do młodszego, jednak nie wiedział, jak powinien wyrzucić z siebie urazę i fakt, że w oczach młodszego był jednym z wielu frajerów, którymi się zabawił.
Westchnął głęboko, chowając do kieszeni spodni swój telefon, po czym wrócił do wnętrza pokoju, by zaraz przemieścić się pod drzwi pokoju zajmowanego przez młodszego. Zapukał dwa razy, a nie słysząc żadnej odpowiedzi, postanowił wejść do środka, gdzie nie zastał młodszego. Wystraszony od razu sięgnął po swój telefon i wybrał numer do Taehyunga, jednak już po pierwszym sygnale usłyszał. "Numer, z którym próbujesz się skontaktować jest poza zasięgiem" - Cholera - odłączył połączenie i schował z powrotem urządzenie do kieszeni, by udać się do wyjścia z domku. Nie wiedział, gdzie powinien szukać młodszego i obawiał się, że ten postanowił uciec.
Wybiegł w stronę plaży, mijając kilka domków, gdzie po dłuższej chwili dotarł na ciemną plażę. W utrudnionych warunkach ciężko było mu cokolwiek zobaczyć, jednak dostrzegając czyjąś postać siedzącą na piasku bliżej brzegu, postanowił się tam udać. Z każdym krokiem szło mu się coraz gorzej, jednak kiedy zatrzymał się przy chłopaku, wiedział już, że odnalazł swoją zgubę.
- Dlaczego wyszedłeś bez słowa? - zapytał, patrząc na chłopaka, który wzdrygnął się, słysząc jego głos, co świadczyło o tym, że nawet nie wyczuł obecności starszego.
- Nie sądziłem, że to jest konieczne - wzruszył obojętnie ramionami, a starszy ciężko wzdychając, postanowił usiąść obok młodszego.
- O takich rzeczach mi mów, martwiłem się - wyznał szczerze, a młodszy spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Wiesz co? Jakoś ci nie wierzę - pokręcił głową, by spojrzeć w stronę wody.
- Dlaczego tu przyszedłeś sam? Nie bałeś się? - zapytał z zaciekawieniem.
- Bałem - odparł cicho. - Ale to było lepsze od siedzenia w tym domku, gdzie ewidentnie mnie tam nie chcesz - dodał wzruszając ramionami, a starszy poczuł się źle z tym, jak postąpił.
- Przepraszam, ale jestem wciąż na ciebie zły o to, co zrobiłeś - westchnął ciężko. - Ale jako twój opiekun powinienem odłożyć dumę na bok i zrobić wszystko, żebyś czuł się dobrze - rzekł patrząc na spokojny profil Kima.
- Nie potrzebuje twojej litości. Nie chciałem tutaj przyjeżdżać i wymyślać co minutę kolejny sposób na ucieczkę. Po prostu zabierz mnie do miasteczka - powiedział zaciskając swoje palce na materiale spodni, a brunet dopiero teraz dostrzegł jak Taehyung źle przeżywał ten wyjazd. W normalnych warunkach byłoby mu ciężko, a co dopiero kiedy przez niego czuje się odrzucony i samotny.
- Przepraszam cię, nie robię tego z litości, a dlatego, że chcę, abyś wyzdrowiał. Wytrzymaj ten tydzień i daj mi szansę na pomoc tobie - chwycił niepewnie zaciśniętą dłoń młodszego.
- A może ja nie chce pomocy? Od nikogo jej nie potrzebuje, dlaczego mam się leczyć, skoro wcześniejsze próby się nie udały? To nigdy się nie skończy - pokręcił głową czując cisnące się w oczach łzy.
- Skończy, na pewno. Tylko musisz też tego bardzo chcieć - objął go przyciągając do siebie, gdzie zamknął młodszego w swoim szczelnym uścisku.
- Nie rozumiesz tego, Jungkook..to wcale nie jest łatwe - podciągnął nosem wtulony w jego klatkę piersiową.
- Wiem, Tae. Uwierz mi, że z czasem będzie lepiej - pogłaskał go po tyle jego głowy, gdzie młodszy po raz pierwszy szczerze postanowił się przed nim wypłakać. Jednak gdyby Jungkook wiedział, że to nie było w ogóle łatwe, jak dotąd sobie myślał...
×
Od samego rana Namjoon ciężko pracował, chcąc zająć swoje myśli czymś innym, niż myśleniem o Jinie i jego propozycji przyjaźni. Mimo że to było tak wiele dla niego, to wciąż nie potrafił zapomnieć o sympatii, którą darzył chłopaka. Bezmyślnie przerzucał kostki siana i czyścił boksy koni, przesiadywał praktycznie połowę dnia w stajni.
- Czy ty w ogóle odpoczywasz? - usłyszał głos Seokjina, który patrzył swoim intensywnymi oczami na Joona, który czuł w swojej piersi szybko bijące serce, jednak wiedział, że nie może dać się fikcyjnej wyobraźni.
- Dzisiaj jakoś nie było na to czasu - odpowiedział sięgając po ręcznik, którym otarł swoje spocone czoło, po czym opuścił boks, by podejść do chłopaka.
- To może dasz się wyciągnąć na kawę w ramach przerwy? - zapytał z delikatnym uśmiechem na ustach.
- A ja mam zupełnie inną sugestię - powiedział z uśmiechem, by sięgnąć po kapelusz i zaraz nałożyć go głowę Jina. - Proponuje przejażdżkę, Jinie.
- A-ale... - zająknął się.
- No nie daj się prosić - chwycił go za rękę, by zwrócić się do pracowników, aby przygotowali dla nich dwa konie.
- Dlaczego akurat przejażdżka? - zapytał niepewnie chłopak, patrząc na Joona.
- Bo chciałbym ci coś pokazać - uśmiechnął się ciepło, a gdy pracownicy przyprowadzili im dwa konie, Jin nie wiedział, jak powinien wyznać swoje obawy.
- Namjoon, bo ty czegoś nie wiesz... - zaczął niepewnie. - Nie umiem jeździć konno - wyznał zawstydzony zaskakując swoim wyznaniem Joona.
- Jesteś weterynarzem, twoja rodzina od zawsze zajmowała się naszymi końmi, a ty naprawdę nie umiesz jeździć? - zapytał, nie dowierzając.
- Kocham zwierzęta, ale jak byłem dzieckiem, koń zrzucił mnie z siebie i wylądowałem w szpitalu. Od tamtej pory nie wsiadam na konia - wyjaśnił czując się naprawdę źle, z tym że musi odmówić Joonowi.
- To nic, jeśli się boisz to pojedź razem ze mną - zaproponował.
- Jesteś tego pewny? A jak nas ten koń zrzuci? - zapytał ze strachem w oczach.
- Nie bój się, nie pozwolę na coś takiego - zapewnił go, a Jin mimo swojej niepewności postanowił zaufać chłopakowi. Podeszli do konia Joona, który pomógł Jinowi wspiąć się na zwierzę.
- Boże boję się! - krzyknął, zaciskając mocno swoje powieki, nie chcąc widzieć tego, że w tej chwili siedzi na koniu.
- Spokojnie, jeśli ty ufasz koniu to cię nigdy nie zrzuci - powiedział chcąc uspokoić chłopaka, by zaraz wspiąć się na zwierzę i zasiąść za Jinem, którego oplótł ramionami. - Otwórz oczy, kiedy będziesz gotowy - szepnął, Jin niepewnie przytaknął głową, czując gorąc na swoich policzkach przez bliskość chłopaka. Joon poprowadził konia, który na jego sygnał przyspieszył, a Jin niepewnie trzymał się jednej dłoni Namjoona. Czując przyjemny wiatr na swojej twarzy, niepewnie uchylił swoje powieki, by zobaczyć jak pięknie wygląda jazda konna i jak przyjemne było to doświadczenie.
- To coś cudownego - powiedział ze szczerym uśmiechem, a Joona naprawdę ucieszyły słowa chłopaka, przy którym jakoś nie czuł się zdenerwowany, a wręcz przeciwnie, czuł się bardzo pewnie jako jego przewodnik.
×
Taehyung czując coś naprawdę przyjemnego w dotyku na swojej twarzy, nie potrafił się nie uśmiechnąć wpół śnie, gdzie zmuszony do otworzenia oczu, zobaczył siedzącego przy nim Jungkooka, który postanowił obudzić go płatkami trzymającego w jego dłoni kwiatu.
- Jednak to działa - powiedział z zadowoleniem brunet.
- No nie gadaj, że oglądałeś sposoby na budzenie - powiedział wywracając oczami, by zabrać chłopakowi kwiat. Podniósł się do siadu, by odłożyć kwiat na stolik nocny. - Co to za okazja, że budzisz mnie w taki sposób? - zapytał, patrząc na niego niepewnie, choć w środku jego serce szalało, przez tak uroczy czyn ze strony bruneta.
- To było tak bez okazji, po prostu chciałem zobaczyć twój uśmiech - wzruszył ramionami, po czym podniósł się z łóżka, chcąc jakoś zignorować zaskoczone spojrzenie Kima. - Ale skoro już go zobaczyłem, a ty się obudziłeś, to poczekam na ciebie w jadalni, zrobiłem śniadanie i mam dla ciebie zadanie - powiedział w stronę chłopaka, który jedynie skinął ze zrozumieniem głową, a starszy zaraz opuścił jego pokój, zostawiając Kima samego.
- Co z nim? - szepnął, by zaraz przełożyć swoją dłoń do piersi, gdzie wyczuwał zbyt bardzo szalejące serce. Podniósł się z łóżka, gdzie spojrzał na leżący kwiat w kolorze wiśni, a na jego ustach pojawił się tak rzadki szczęśliwy uśmiech.
Przebrał się i zajął porannymi czynnościami, by potem udać się do jadalni, gdzie czekał na niego brunet. Zajął miejsce przy stole naprzeciwko Jungkooka, który patrzył na niego intensywnie, co naprawdę po dłuższej chwili zaczęło peszyć chłopaka zabierającego się za jedzenie. Unosząc niepewnie wzrok na bruneta, nie wytrzymał i puścił swoje pałeczki. - Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytał wprost.
- Byłem ciekawy jak długo wytrzymasz - powiedział obojętnie, by zerknąć na stoper. - Wow sześć minut wytrzymałeś - pogratulował mu, chłopak patrzył na niego z niezadowoleniem.
- Lecz się - prychnął. - Naprawdę musi ci się nudzić, że robisz coś tak głupiego niczym Hoseok z jego trwałą - pokręcił głową.
- Czasem dobrze robić głupie rzeczy, żeby mieć przy tym choć trochę zabawy - powiedział ze spokojem.
- I dla ciebie zabawą jest takie sprawdzanie? - zapytał, patrząc na niego jak na idiotę.
- Powiedzmy, a ty co głupiego byś chciał zrobić ? - zapytał go.
- Nic, bo to jest głupie - odpowiedział od razu.
- Ale gdybyś mógł zrobić coś głupiego, to co to by było? - zapytał z zaciekawieniem.
- Hmm...zaśpiewać po pijanemu hiszpańską piosenkę z telenoweli Hoseoka, ale to wiocha - wzdrygnął się na coś takiego.
- To zrobisz to - powiedział zaskakując Kima, który prawie zachłysnął się pitym sokiem.
- No chyba nie - spojrzał na niego jak na wariata.
- W Busan jest bar karaoke i wystąpisz przed ludźmi - rzekł z pewnością w głosie.
- Gdzie jest postój taksówek? - zapytał nagle.
- Po co ci to wiedzieć? - uniósł brew.
- Żeby stąd spieprzać - odpowiedział wprost, a brunet zaśmiał się, pokręcając głową.
- Musisz zrobić coś, czego nigdy byś nie zrobił, więc czas się z tym zmierzyć, Taehyungie - uśmiechnął ciepło.
- Nie zrobię tego przy ludziach - powiedział z paniką w głosie, a dłonie drżały mu na samą myśl zrobienia czegoś takiego przed obcymi ludźmi w obcym mieście.
- Taehyung, będę tam z tobą - zapewnił go.
- Tym bardziej tego nie zrobię!
~
Witajcie ^^
Jak po rozdziale? Myślicie, że Tae to zrobi? ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top