★・.・:☆Ostatni oddech★・.・:☆
W lesie zaczęło się robić coraz bardziej ciemno, a bez jakiejkolwiek latarki, nie było dobrze dalej zmierzać ku niewiadomemu. Jungkook otarł dłońmi swoje nagie ramiona, patrząc przeszywającym wzrokiem na idącego przed nim chłopakiem.
Choi Soobin, jego przyjaciel z dzieciństwa, którym się opiekował, tak samo, jak Seunlee. Ta dwójka obecnie stała mu się kompletnie obca. Obydwoje zachowali się w sposób nienormalny i niemoralny. Seunlee chciała zabić Taehyunga, Soobin również, jednak jego ego prosiło o więcej, więc wolał zabrać go od Taehyunga, niżeli pozwolić im być razem. Naprawdę był takim głupcem, nie wierząc słowom młodszego, kiedy ostrzegał go przed tą dwójką. On jako sentymentalny człowiek, po prostu mu nie wierzył i teraz ponosił za to winę.
Ofiarował swoim przyjaciołom prawdziwą przyjaźń, zaufanie i troskę, jak na starszego brata przystało, a oni zakpili sobie z niego i wykorzystali jego sentyment do nich, gdy w prawdzie to Taehyung był przez nich poniewierany. Wiedział, że Taehyung ma silny charakter i nie da się im, ale i tak każdy miał kres swojej wytrzymałości nawet on. Przez ten nagły natłok myśli, miał ochotę krzyknąć albo coś zniszczyć.
- Zatrzymaj się! - rozkazał, gdy sam się zatrzymał. Minseo i Soobin zatrzymali się i spojrzeli na zdenerwowanego bruneta. - Zostańmy tutaj do świtu, bo kto wie co w ciemnym lesie napotkamy - westchnął ciężko, musząc jakoś trzeźwo myśleć, gdy jego głowa wręcz buzowała przez wszystkie nerwy.
- Masz rację - przytaknęła głową kobieta, która była już zbyt zmęczona dwugodzinnym chodem bez przerwy, a jednak wszyscy odczuwali potrzebę, chociażby napicia się. Byli zmęczeni, a sam Jungkook od dnia uprowadzenia, nie był w dobrej kondycji. Minseo rozważała w głowie wiele możliwości, jednak musiała patrzeć obiektywnie na wszystko, tym bardziej że nie mieli przy sobie praktycznie niczego.
- Mam dosyć! Rozwiąż mnie! - krzyknął ze złością Soobin, który miał już dosyć bycia niewolnikiem Jungkooka.
- Nie jestem takim głupcem, żeby cię rozwiązać. Znając życie, szybko stąd uciekniesz, a ja tego nie chce. Pozwól mi napawać się twoim cierpieniem, jak ty napawałeś się moim - rzekł bez wzruszenia w jego stronę.
- Wiesz co? Skoro mnie nie chcesz, to wolę widzieć cię martwego, niżeli szczęśliwego z tym pieprzonym Kimem! - krzyknął w złości i bezradności. - Niech kurwa ryczy za tobą i usługuje dalej Youngjoonowi - zaśmiał się histerycznie, a Minseo i Jungkook spojrzeli na niego z niedowierzaniem, jednak słowa młodszego jedynie jeszcze bardziej zdenerwowały Jungkooka, który po chwili rzucił się na Soobina.
- Nikt nie będzie mu usługiwał, a tym bardziej Taehyung! - warknął, po czym rozwiązał jego ręce. - Niech to się w końcu skończy. Wolę bić się uczciwie - powiedział patrząc z gniewem na chłopaka.
- Z chęcią cię zabije - warknął rzucając pięściami w stronę bruneta, który odsunął się w porę.
- Jungkook przestań! To nie czas na bójki! - krzyknęła Minseo, która zakryła swoje oczy dłońmi, gdy Jeon powalił Soobina na jakieś krzewy, a on sam zaczął uderzać chłopaka pięściami. Zaczęli się szarpać i rzucać na każdą stronę. Soobin zrzucił z siebie Jeona, po czym sięgnął dłonią do kieszeni, z której wyciągnął nożyk i bez krzty zwątpienia rzucił się z nim na skołowanego chłopaka, który próbował podnieść się z ziemi.
Widząc Soobina rzucającego się nad nim z nożem w ręku, szybko chwycił za jego nadgarstek, próbując powstrzymać go przed dźgnięciem. - Grasz nie fair - syknął zaciskając mocno swoją szczękę, gdzie zaraz wykręcił rękę Soobinowi, przez co ten krzyknął z bólu, a ciemnowłosemu udało się zdobyć nóż. Powalił młodszego na ziemię, gdzie ten stoczył się z niewielkiego wzniesienia, a wystraszona Minseo podbiegła do Jungkooka.
- Proszę cię, uspokój się, Jungkook - powiedziała pomagając mu wstać, a zaraz słysząc krzyk Soobina, obydwoje spojrzeli ze strachem w jego kierunku. Szybko zbiegli z niewielkiego wzniesienia, gdzie niedaleko krzewów leżał sparaliżowany Soobin.
- Jak boli! - krzyknął w bólu, a dwójka przykucnęła przy nim, patrząc ze strachem na chłopaka, który wił się z bólu.
- Co ci się stało? - zapytała ze strachem Minseo.
- Coś mnie ugryzło! - zapłakał panicznie, a jego klatka unosiła się niespokojnie. Jungkook rozejrzał się ostrożnie po glebie, jednak nie widząc niczego niebezpiecznego, spojrzał na młodszego, który wyglądał na kompletnie sparaliżowanego.
- Gdzie cię boli? - zapytał.
- Noga - wysapał, a zimny pot zaczął oblewać jego twarz. Jungkook ostrożnie podwinął nogawkę młodszego i spojrzał na jego nogę, gdzie zobaczył mocny ślad po ukąszeniu. Krew uciekła z rany chłopaka, co zapewniło Jungkooka, że zachowanie Soobina spowodowane jest reakcją po jadzie.
- Uspokój się, prawdopodobnie wpadłeś prosto na węża i go jedynie rozdrażniłeś - westchnął pokręcając głową.
- Co teraz zrobimy? - zapytała ze strachem kobieta.
- Nie wiem..nie mam bladego pojęcia - pociągnął za kosmyki swoich ciemnych włosów. - Nie mamy niczego, żeby mu, chociaż pomóc..powinien otrzymać pomoc medyczną, ale my nie mamy telefonu, nie wiemy, gdzie dokładnie jesteśmy i nie mamy, chociażby wody, żeby mu ranę obmyć - szepnął w stronę kobiety, tak aby Soobin go nie usłyszał. - Lepiej mu nie mówić o tym, w jakim jest niekorzystnym położeniu - dodał, a kobieta była po prostu w szoku. Spojrzała na chłopaka, który nie wyglądał za dobrze.
- Boże..musimy stąd jak najszybciej się wydostać - chwyciła się za głowę, a Jungkook wstał, po czym podniósł Soobina.
- Chodźmy w jakieś bezpieczniejsze miejsce, nie chce, żeby nas to też spotkało - rzekł w stronę kobiety, która podniosła się na równe nogi i ruszyła za Jungkookiem. Zatrzymali się po kilkunastu minutach, gdzie brunet położył Soobina na ziemi, po czym przyłożył do jego czoła dłoń. - Ma gorączkę - westchnął, po czym usiadł przy pniu drzewa, patrząc na zmartwioną kobietę.
- Myślisz, że przeżyje? - zapytała.
- Nie wiem - westchnął.
- Wiem, że nie był w porządku, ale niczyja śmierć nie cieszy - pokręciła swoją głową.
- Wiem..- odwrócił wzrok. - Dlaczego panią tutaj przywieźli? - zapytał, chcąc chociaż przez chwilę nie myśleć o niekorzystnej sytuacji, w jakiej byli.
- Jak ci wcześniej mówiłam. Donhan udawał cały czas mojego syna i zabrał mnie siłą z domu..jestem tym po prostu załamana - szepnęła patrząc bezradnie na swoje dłonie, gdy w jej oczach zebrały się łzy. - Kiedy myślałam, że odnalazłam syna i chciałam spokoju oraz jego szczęścia, okazało się to tylko złudzeniem. Jestem taka naiwna..- pokręciła ze smutkiem swoją głową.
- Nie. Pani tak długo próbowała się pogodzić z zaginięciem Dohana, że taki promyk nadziei mógł cię zgubić. Nikt cię za to nie wini - rzekł ze spokojem.
- Już nie to mnie tak boli, ale sam fakt, że nigdy już nie uda mi się znaleźć mojego dziecka - zapłakała chowając twarz w dłoniach, a Jungkook westchnął cicho, po czym zbliżył się do kobiety, by przytulić ją i pocieszyć.
- Myślę, że szukanie go nie ma najmniejszego sensu, Minseo - powiedział z lekkim uśmiechem, a kobieta odsunęła się, by spojrzeć na niego z zaskoczeniem.
- Dlaczego?! Naprawdę chce go znaleźć i nawet jeśli przestaje w to wierzyć, to wciąż zamierzam go szukać - powiedziała z powagą w oczach. Jungkook uśmiechnął się mimowolnie, słysząc jej słowa, po czym starł z jej policzka łzę.
- Moja mama umarła, gdy byłem jeszcze małym chłopcem, ale myślę, że również posiadałaby taką determinację, co ty - rzekł ze spokojem w głosie, a na ustach kobiety pojawił się słaby uśmiech. - Poza tym chciałem ci tylko powiedzieć, że szukanie Dohana jest zbędne tylko dlatego, że on cały czas wśród nas był - dodał.
- Co? - zapytała ze zmieszaniem w oczach.
- Mówię o Taehyungu, to on jest twoim synem, prawdziwym synem. Sama miałeś podejrzenia o to, pamiętasz? - uniósł brew.
- Skąd o tym wiesz? Masz pewność, że on jest Dohanem? - zapytała z niepewnością w oczach.
- Są pewne rzeczy, które tylko ja i Dohan znaliśmy, a Taehyung, mimo że nieświadomie, to pamięta o nich - odpowiedział jej, a z jej oczu popłynęły kolejne łzy, lecz tym razem szczęścia i wewnętrznej ulgi.
- Wygląda na to, że nieświadomie mój syn wrócił do domu.
~
- Urodziłeś się! To była twoja kara! Samo twoje istnienie było najgorszym, co mnie spotkało w życiu! - wykrzyczał, tracąc cierpliwość do młodszego, który otworzył szerzej swoje oczy w zaskoczeniu.
- C-Co? - zapytał.
- To, co słyszysz. Od kiedy się urodziłeś, próbowałem kilkadziesiąt razy cię zabić nawet w dniu twojego urodzenia. Codziennie od tamtego dnia myślałem co zrobić, aby się ciebie pozbyć..a potem kiedy na ciebie spojrzałem w twoje duże piękne oczy, zatraciłem się w nich jak zaczarowany i nie potrafiłem cię zabić. Pomyślałem sobie, że jak nie Minseo, to ty wypełnisz po niej pustkę, a ona i jej gówniany mąż nie będą cię mieć, a ja. Uznałem, że bardziej na ciebie zasługuje, niżeli oni. Byłeś mi zesłany z piekła i oczarowałeś mnie, bo jesteś cholerną pokusą, z której nie potrafię się wyleczyć. Tylko dzięki tej silnej kuszącej aurze, którą posiadasz, wciąż żyjesz i zawsze będziesz skazany na mnie, mój słodki maluszku - powiedział dotykając jego policzka, jednak ten odepchnął jego dłoń.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj i nie mów o mnie w taki sposób. To ty jesteś pokręcony. Ja niczego nie zrobiłem, byłem tylko dzieckiem, a ty..ty oszalałeś - rzekł z przerażeniem w głosie, nie potrafiąc w ogóle zrozumieć tego, co powiedział Youngjoon, bo to nie było normalne. To było chore. - Zabrałeś mnie od mojej matki i ojca tylko przez to, że nie potrafiłeś się pogodzić z tym, że ona wolała mojego ojca! Wmówiłeś sobie, że to ja jestem przeszkodą, a potem zrobiłeś coś jeszcze bardziej pojebanego. Zamieniłeś swoją szaloną miłość do mojej matki, na niewinne dziecko, myśląc, że jeśli je wychowasz i pokierujesz, nigdy cię w taki sposób nie zdradzi, a teraz boli cię to, bo kocham Jungkooka i nie chciałeś pozwolić mi go kochać. Wmawiałeś, że nie potrafię tego zrobić! Manipulowałeś mną i bawiłeś się! - krzyknął zapłakany, łapiąc z trudem oddech. - Ale teraz to się skończyło..nie boję się kochać i chce być z Jungkookiem, nie pozwolę ci go skrzywdzić ani mojej matki - spuścił swoją głowę, gdzie łzy opuszczały jego oczy. Zdenerwowany Youngjoon chwycił mocno za podbródek chłopaka.
- Nic nie możesz, nie masz takiej siły, żeby mi się przeciwstawić. Niby dlaczego musisz uciekać? - zapytał z gniewem.
- Żebyś mnie nie skrzywdził ani moich bliskich - odpowiedział mu od razu, próbując odsunąć się od niego, jednak mężczyzna nie pozwolił mu na to, przytrzymując go swoją ręką.
- Pokażę ci ponownie, gdzie jest twoje miejsce, Taehyung - powiedział z pewnością w oczach. - Myślę, że powrót do mnie jest lepszym rozwiązaniem od śmierci twojej matki czy Jungkooka - uśmiechnął się głupio, po czym zbliżył swoje usta do szyi młodszego. - Jesteś skazany tylko na mnie, słodziutki - szepnął, a oddech mężczyzny uderzył we wrażliwą skórę Taehyunga, który spiął się, gdy poczuł pocałunki na swojej szyi. Rękoma próbował go od siebie odepchnąć, jednak im bardziej mu się stawiał, tym agresywniejszy stawał się Youngjoon. Chłopak, wyczuwając pod kurtką mężczyzny broń, powoli wsunął swoją dłoń pod nią, pozwalając mu całować jego skórę. Gdy udało mu się wyciągnąć broń, przystawił ją do piersi mężczyzny, przez co ten odsunął się od młodszego i spojrzał na niego z zaskoczeniem. - Tym trzeba umieć się obsługiwać malutki - powiedział zwilżając językiem swoje usta, jednak Taehyung cały czas trzymał wycelowany w niego pistolet.
- Nie dotykaj mnie więcej i zabierz mnie do mojej matki i Jungkooka! - rozkazał mu, patrząc na niego nienawistnym wzrokiem, który przepełniony był wielkim żalem.
- Taehyung jest nas trzech tutaj, myślisz, że sobie z tobą nie poradzimy? Robisz duży błąd..ja ci daje szansę, a ty wymierzasz we mnie broń? - uniósł z niedowierzaniem brew, po czym młodszy spojrzał niepewnie na dwóch mężczyzn, którzy zdążyli wyciągnąć swoje bronie w jego kierunku.
- Nie obchodzi mnie to! Chce, żebyś mnie do nich zabrał! - krzyknął bezradnie.
- Pierw pieniądze - rzekł wyciągając w jego stronę dłoń, a młodszy niepewnie na nią spojrzał. Wyciągnął z drżeniem pendrive, który podał starszemu, a ten z zadowoleniem na ustach przyjął go. - W końcu to, co mi się należało jest moje - rzekł z satysfakcją, a jasnowłosy nie ukrywał swojego niedowierzania jego pychą. - Spakujcie moje rzeczy i jedziemy - rzekł w stronę dwójki, która schowała bronie do kieszeni. Jeden z nich podszedł do Taehyunga, któremu siłą odebrał broń, by zaraz zwrócić ją Youngjoonowi. Mężczyzna chwycił Taehyunga za ramię i siłą pociągnął w stronę wyjścia. Gdy opuścili szopę, ich oczom ukazali się czekający funkcjonariusze, którzy wymierzyli w ich stronę broń, a zdenerwowany Youngjoon spojrzał na młodszego, do którego szybko podszedł, odpychając swojego człowieka. Objął Taehyunga od tyłu, gdzie przystawił do głowy młodszego broń. - Zabije cię za to, co zrobiłeś - warknął na młodszego, który nie spodziewał się tutaj policji.
- Song Youngjoon! Oddaj się dobrowolnie w ręce policji i puść chłopaka - rzekł przez megafon funkcjonariusz.
- Nie ma mowy! Jeśli go puszczę wy bezwahania mnie postrzelicie, więc lepiej zejdźcie mi z drogi albo zabije go! - krzyknął w zdenerwowaniu. - Osłaniajcie mnie - rzekł w stronę dwójki, która przytaknęła głowami, a on ruszył razem z Taehyungiem do swojego samochodu. Policja musiała działać ostrożnie, tak aby nie ucierpiał na tym chłopak, który jako drugi wsiadł do pojazdu, a Youngjoon nie czekając na swoich ludzi, odjechał szybko. Mężczyźni zostali schwytani przez policję, która musiała przez tak nagłą sytuację puścić niebezpiecznego mężczyznę z zakładnikiem i ruszyć za jego pojazdem w pościg. - To wszystko twoja wina, przez ciebie będę musiał działać ostatecznie! - krzyknął, przyspieszając, a Taehyung naprawdę bał się tego, co wymyślił Youngjoon, który na drodze próbował zgubić policję, po czym skręcił gwałtownie do lasu, gasząc światła. Droga była ciemna, a sam Taehyung bał się z nim jechać tym bardziej, kiedy w ogóle nie zwalniał. Odwrócił się, by spojrzeć w tylne okno, a nie widząc radiowozów, obawiał się tego, co teraz mogło nadejść.
- Policja i tak ciebie złapie, lepiej się poddaj - powiedział w jego stronę, a ten słysząc jego słowa, się roześmiał.
- Przez wiele lat robiłem, co mi się żywnie podoba i nigdy mnie nie złapano, więc i tym razem mi się upiecze - rzekł patrząc z gniewem na ciemność przed nim. - Taehyung pójdziemy razem do samego piekła, zaczynając go siedemnaście lat temu, a kończąc teraz - zaśmiał się gardłowo, a młodszy naprawdę zaczynał się go obawiać.
- Masz mnie zabrać do Jungkooka! - krzyknął, a mężczyzna zjechał na bok i zatrzymał samochód z piskiem opon i wyciągnął ze stacyjki kluczyk. - Co ty robisz? - zapytał, patrząc na niego ze zmieszaniem w oczach.
- Wysiadaj! - warknął ostro w jego stronę, po czym otworzył drzwi, wysiadając z samochodu. Taehyung nie mając wyjścia, wysiadł z samochodu, gdzie zdenerwowany Youngjoon podszedł do niego, chwytając mocno za rękę. - Wspomnij choć raz tego dzieciaka, to cię zabije - mruknął tuż przy jego uchu.
- Nie boję się śmierci, mów gdzie on jest! - krzyknął, marszcząc brwi.
- Jesteśmy niedaleko miejsca, gdzie jest on i twoja matka, tam raz na zawsze zakończymy wszystko - powiedział szarpiąc za ramię młodszego, którego pociągnął w głąb ciemnego lasu. Oddech jasnowłosego przyspieszył przez wewnętrzny strach. W duchu błagając, aby Jungkookowi i jego mamie nic nie było. Wiedział, że obecność policji była sprawką jego ojca, ale takiej właśnie sytuacji chciał uniknąć Taehyung, który wiedział, że w głowie mężczyzny zrodził się gniew i szaleństwo. Kroczył tuż przy nim, nie widząc nawet czubka swojego nosa. Modląc się w duszy, aby ten koszmar w końcu się skończył.
Jungkook uchylił swoje powieki, by spojrzeć na śpiącą kobietę tuż obok niego. Był blady świt, przez co mogli w końcu ruszyć do miasteczka, a kiedy spojrzał na miejsce, w którym leżał Soobin, zerwał się wręcz od razu na równe nogi, gdy nie zobaczył tam chłopaka. - Minseo, obudź się - powiedział w jej stronę brunet, a kobieta leniwie otworzyła swoje powieki.
- Co się dzieje? - zapytała, podnosząc się na równe nogi.
- Nie ma Soobina - odpowiedział jej ze zdenerwowaniem w oczach.
- Przecież to niemożliwe, aby mógł się stąd ruszyć w jego stanie - powiedziała z zaskoczeniem w głosie, a Jungkook spojrzał na wyraźne ślady.
- Przeczołgał się. Chodźmy jego śladami - westchnął ciężko.
- Dobrze - przytaknęła pewnie głową, po czym obydwoje ruszyli śladami Soobina.
Taehyung czuł się naprawdę zmęczony chodzeniem po lesie, a gdy zrobiło się już widno, wiedział, że przejście lasu zajęło im kilka godzin. - Mówiłeś, że to niedaleko - powiedział w stronę starszego, który zerknął na niego ze zdenerwowaniem.
- Gdybyś się tak nie wlókł, zajęłoby to mniej czasu - rzekł pokręcając głową, a słysząc jakiś szelest między krzewami, Youngjoon zatrzymał się, a z nim razem Taehyung.
- Co to było? - zapytał, rozglądając się niepewnie po obszarze.
- Youngjoon, ty śmieciu.. - wysyczał Soobin czołgający się w ich stronę, a Taehyung spojrzał na niego z zaskoczeniem w oczach, nie spodziewając się zobaczyć chłopaka w takim stanie.
- Boże to Soobin..- zakrył dłonią swoje usta.
- Zginiesz dupku za to, co mi zrobiłeś ! - krzyknął. - I nie śmiej mi się w twarz! Wszyscy się pierdolcie, wszyscy! Jestem piękny i wyjątkowy, mogę mieć każdego, a tym bardziej Jeon Jungkooka! - krzyczał, majacząc w ich stronę, po czym zaczął się głupio śmiać.
- Sam się tak urządziłeś, mały śmieciu - prychnął Youngjoon, który wyciągnął broń i wystrzelił nią w chłopaka, a jedyne co stojący obok Taehyung usłyszał to strzał i krzyk Soobina. Nie mógł uwierzyć w to, jak z ziemną krwią go zabił.
- Jak mogłeś go zabić?! - spojrzał na niego ze łzami w oczach.
- Urocze jest twoje współczucie innych, ale i tak nie było dla niego już szans. Ukróciłem jego męki - zaśmiał się.
- Jesteś okrutny - pokręcił głową, po czym mężczyzna wycelował w niego broń.
- To dopiero początek.. Dziś będzie krwawy dzień - uśmiechnął się pewnie, a młodszy patrzył na niego ze strachem w oczach. Już sam nie wiedział, czy gdzieś tutaj jest jego matka i Jungkook. Czuł się zgubiony i nie rozumiał, dlaczego Soobin był w tym miejscu, tak wyglądając, jednak słysząc wyraźne kroki, zauważył zadowolony wyraz twarzy Youngjoona, który patrzył na zbliżających się osobników. Przerażony dwudziestolatek spojrzał w stronę, gdzie patrzył starszy, a widząc swoją matkę i Jungkooka, którzy zatrzymali się napięcie, widząc ich, sam nie wiedział, czy powinien się cieszyć z tego obrotu spraw, czy też nie.
Brunet, widząc Youngjoona i Taehyunga, zatrzymał się napięcie, a z nim także Minseo, która musząc lepiej wytężyć wzrok ujrzała swojego syna w towarzystwie Youngjoona, który trzymał przy nim broń.
- Ty potworze! - krzyknęła, chcąc do nich podbiec i odciągnąć swojego syna od tego człowieka, jednak Jungkook ją zatrzymał.
- Minseo, twój ból jest dla mnie lekarstwem - rzekł z zadowoleniem mężczyzna, a kobieta zacisnęła mocno swoje zęby, nie mogąc w ogóle pojąć słów Youngjoona. - Cieszę się, że tutaj jesteście, naprawdę. Szkoda tylko Soobina, ale jest już w samym piekle i nie ma dla niego ratunku - wzruszył ramionami, a dwójka spojrzała na ciało Soobina ze strachem w oczach.
- Zawsze byłeś pojebem, a taki śmieć nie powinien oddychać - warknął w jego stronę zdenerwowany Jungkook.
- Lepiej nie rób niczego głupiego mój drogi bratanku. Dołączysz dzisiaj z tą panią do twojego ojca - powiedział z zadowoleniem w głosie, przyciągając do siebie Taehyunga, któremu przyłożył pistolet do szyi, a dwójka spięła się przez ten widok w obawie przed ruchem mężczyzny.
- Powiedziałeś, że jak dostaniesz pieniądze, to któregoś z nich wypuścisz - powiedział blondyn, który próbował się nie szarpać.
- Ale nie dałeś mi siebie, a tylko sprawiłeś, że mnie wkurzyłeś - pokręcił głową. - Przyszedłeś z policją, co świadczy o tym, że ta dwójka musi zginąć. Może na przyszłość nauczysz się tego, aby nie przeciwstawiać się osobie, która cię wychowała - powiedział z gniewem, patrząc na Minseo i Jungkooka, który ledwo powstrzymywał się przed zrobieniem kroku w jego stronę, aby pomóc Taehyungowi.
- Dlaczego to robisz?! Po co krzywdzisz moje dziecko?! To nie ty powinieneś go wychowywać! Odebrałeś mi go w najbardziej okrutny sposób! - wykrzyczała kobieta ze łzami w oczach, a Taehyung spojrzał na nią ze smutkiem w oczach.
- W najbardziej okrutny sposób? - uniósł brew. - Powinnaś się cieszyć, że nie zabiłem go od razu po twoim porodzie, bo taki miałem zamiar - powiedział zaskakując dwójkę swoimi słowami. - Przyszedłem do szpitala i wszedłem do sali niemowląt..chciałem go tam zabić, ale zawahałem się - zaśmiał się pod nosem.
- Jesteś psycholem, puść Taehyunga! - krzyknął brunet, robiąc krok w jego stronę, jednak mężczyzna wycelował broń na niego.
- Nie zbliżaj się. Tobą zaraz się zajmę - rzekł w jego stronę, po czym spojrzał na kobietę. - Potem planowałem zrobić to kilkanaście razy, ale przyszedł taki dzień, że wkradłem się do waszego domu i wszedłem do pokoju Taehyunga. Bawił się wtedy w swoim łóżeczku, a kiedy spojrzał mi w oczy, zatraciłem się w tym i poczułem, że on bardziej należy się mi niż tobie i Changsoo. Ty mnie zostawiłaś i ożeniłaś się z nim, więc uznałem, że dziecko jest moje. Zostawiłem go u mojej kuzynki, ale ona nie chciała mi go potem oddać, bo zaczynała się bać o to, że ktoś dowie się o tym, co zrobiłem. Nigdy nie lubiła Taehyunga, więc instynktu macierzyńskiego za grosz nie miała. Musiałem ostatecznie ją zabić, żeby mieć go bliżej siebie. Wtedy mi zaufał i był blisko jak wierne szczenie, które bez matki nie potrafi żyć - zaśmiał się głupio, a kobieta pogrążyła się w rozpaczy, słysząc wszystkie jego słowa.
- Nie mów jej już nic więcej - zapłakał bezsilnie Taehyung, który nie chciał, aby jego mama musiała znosić to wszystko, co mówił Youngjoon. Wystarczyło mu to, że on musiał tego słuchać i głęboko cierpieć oraz na własnej skórze przeżywać.
- Podzielmy się tym wszystkim z twoją biologiczną matką, która na ciebie nigdy nie zasłużyła. Powiedzmy jej, jak ciebie dotykałem, jak całowałem, jak sprawiałem ci jako twój tatuś przyjemność, zdejmowałem z ciebie całą twoją niewinność - powiedział z zadowoleniem, a łzy młodszego nie ustawały, czując się tak żałośnie przed matką i Jungkookiem.
- Ty pieprzony gnoju! - krzyknął Jungkook, nie wytrzymując już tego i podbiegł do mężczyzny, którego pchnął na ziemię, odsuwając od Taehyunga, który przewrócił się, lądując twardo na ziemie, a w tym czasie brunet szarpał się z mężczyzną, okładając go pięściami. - Zgiń za to, co zrobiłeś! - uderzał bezpohamowania w jego twarz. Taehyung widząc, jak mężczyzna jest praktycznie nieprzytomny, wstał z ziemi, gdzie podszedł do nich.
- Jungkook on jest już nieprzytomny, proszę cię..przestań - zapłakał chwytając za ramię bruneta, który słysząc młodszego, spojrzał na niego. Zostawił Youngjoona i wstał, by objąć mocno młodszego, który zawiesił swoje ręce na karku bruneta, chowając zapłakaną twarz w zagłębieniu jego szyi.
- To już koniec, Taehyung. Już nie musisz go znosić, pójdzie siedzieć i będziesz mógł być szczęśliwy przy mnie - powiedział chcąc zapewnić młodszego swoimi słowami, a Minseo patrząc na nich, czuła ulgę, widząc, że wszystko jest już w porządku. Taehyung odsunął się od starszego, gdzie ten otarł palcami jego mokre policzki.
- Tak bardzo się o ciebie bałem - powiedział patrząc mu w oczy.
- Już nie musisz, teraz będzie już dobrze - rzekł głaskając go po policzku, po czym słysząc głosy ludzi, spojrzał w ich kierunku. Widząc, zmierzającą w ich stronę policję, poczuł ulgę, jednak ogłuszający nagły strzał, spowodował, że wszystko przed jego oczami stało się wręcz niewyraźne. Nie wiedział skąd ten strzał i w kogo został wymierzony, do czasu kiedy przed jego oczami ujrzał ciepiącą twarz Taehyunga. W tym momencie świat runął mu przed oczami, a on widząc, jak młodszy upada, szybko upadł na kolana, by go złapać, a łzy zebrały się w jego oczach. Spojrzał na swoją dłoń, która była naznaczona krwią Taehyunga. Spojrzał w stronę zakrwawionego Youngjoona, który z zadowoleniem trzymał w swojej dłoni broń, a już po chwili strzały od policjantów uderzały w niego, przez co brunet już więcej nie chciał patrzeć w jego stronę. Z drżącą dłonią dotknął zimnego policzka Taehyunga, który ciężko oddychał. - Skarbie, proszę cię, tylko nie zamykaj oczu, dobrze? - zapytał ze łzami w oczach, a po policzku młodszego spłynęła pojedyncza łza. Minseo będąc w kompletnym szoku, podbiegła do nich, gdzie widząc swojego rannego syna, nie mogła powstrzymać łez.
- Taehyung kochanie, posłuchaj Jungkooka, nie możesz zamknąć oczu, musisz żyć, rozumiesz? - powiedziała, obejmując dłońmi jego twarz.
- A..jeśli je zamknę, to będziecie na mnie źli? - zapytał z ciężkością w głosie.
- Nawet nie pytaj o coś takiego - pokręcił głową brunet, a młodszy spojrzał na niego ze smutkiem, czując okropny ból w piersi, po czym przeniósł swój wzrok na zapłakaną matkę.
- M-Mamo..cieszę się, że mogłem do was wrócić - powiedział w jej stronę. - P-Poznanie prawdy b-bardzo bolało..- zacisnął mocno swoje powieki, nie mogąc dobrze złapać oddechu.
- Nie mów już nic kochanie. Będziesz z nami, wybacz mi wszystko - zapłakała chowając twarz w swoich dłoniach.
- N-Nie mam czego, mamo - spojrzał na nią. - Tęskniłem za tobą - szepnął, a kobieta spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Ja za tobą też, proszę cię, nic nie mów. Jest tu policja, zaraz cię zabierzemy stąd - powiedziała, po czym ucałowała go w policzek i wstała, by szybko pobiec do funkcjonariuszy, którzy byli jedynym ratunkiem, aby pomóc jej dziecku. Jungkook zostając przy Taehyungu, próbował nie płakać, ale nie mógł przestać tym bardziej, kiedy bał się o niego. Czując dłoń młodszego na swoim policzku, spojrzał w jego oczy, czując okropny ból w sercu.
- J-Jungkook ja wiem, że to może moje ostatnie tchnienie..a-le muszę ci powiedzieć tak wiele rzeczy..- powiedział z ciężkością w głosie.
- Skarbie, nie mów zbyt wiele, to nie jest nasz ostatni raz. Jeszcze całe życie przed nami - powiedział ze smutkiem w głosie.
- Kocham cię, Jungkook i nie żałuje tego, że tutaj przyjechałem..dzięki tobie poznałem prawdziwe uczucia i samego siebie - szepnął z drżeniem w głosie.
- Ty całkowicie zmieniłeś moje życie i jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało - ucałował go krótko w czoło.
- A-Ale nie dałem ci wszystkiego, co mogłem dać..nie jesteś na mnie zły? - zapytał, a Jeon spojrzał na niego ze zmieszaniem w oczach.
- Co ty mówisz głuptasie, dałeś mi prawdziwe uczucie, jak mógłbym być na ciebie zły? - zapytał, starając się, aby jego głos się nie załamał przez duszność, jaką odczuwał w klatce.
- P-Przyjechałem tutaj, żeby cię skusić i zniszczyć, byłem tylko pokusą, która wszystko niszczyła..chciałem, żebyś dla mnie oszalał..tylko nie wiedziałem, że i ja oszaleje dla ciebie - powiedział z ciężkością utrzymując otwarte oczy.
- Taehyungie, nie jesteś pokusą...jesteś moją jedyną miłością - rzekł szczerze chłopak, a młodszy zamknął swoje oczy, czując się naprawdę szczęśliwy słysząc słowa Jungkooka.
- Taehyung nauczył się czytać i przeczytał to, co hyung napisał. Będzie kochał go zawsze i postara się już nie płakać- Serce Jungkooka zwolniło, gdy usłyszał słowa wychodzące z ust młodszego, a jego bezwładna dłoń opuściła jego policzek. Spojrzał na bladą twarz młodszego i rozpłakał się z ciężkością, przytulając go do siebie.
- Hyung jest z ciebie dumny.
~
Witajcie ^^
Wow, jak dziwnie było pisać ten rozdział kiedy widziało się go w swojej wyobraźni kilka miesięcy temu ;( Szczerze czy ktoś płakał? Bo ja pisząc płakałam i oczy mnie teraz szczypią >.< Już jutro dodam ostatni rozdział ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top