★・.・:☆Odzyskane wspomnienia★・.・:☆

~Informacja! Do końca tygodnia czyli do niedzieli będą dodawane rozdziały do Pokusy ^^ Powiedzmy, że to taki maraton do końca opowieści ^^ Jak wiecie jesteśmy już przy końcu tej książki i myślę, że do niedzieli uda mi się zakończyć tą książkę albo i wcześniej zależy jak się z tym wyrobię ^^ Jest mi trochę ciężko z nią się rozstać, tak w sumie było z Wrogami z Gimnazjum, czy To tylko gra i znowu przychodzi ten moment w którym powoli żegnasz się z kolejną książką, a myślę że wszyscy pokochali naszych bohaterów ^^ Tak więc codziennie będzie dodawany rozdział i z góry przepraszam czytelników Szansy, ale w przyszłym tygodniu wam to wynagrodzę rozdziałami <3 Miłego czytania ^^

~

Obszary jego ulubionego miejsca nad stawem, gdzie zawsze mógł zobaczyć jasnowłosego. Zatrzymał się, widząc, jak oddala się od niego, ruszył w jego kierunku jak zahipnotyzowany jego pięknością w końcu był on pokusą..pokusą..pokusą...

Szedł za nim, a gdy ten zatrzymał się i spojrzał w jego stronę, uśmiechnął się, a ten widok był czymś naprawdę pięknym. Zaczarował mnie.

Obraz znikającego chłopaka sprawił, że poczuł niepokój, gdy niebo stało się szare, a miejsce, w którym się znajdował, ukazywał kościół. Zatrzymał się przed dużymi bramami kościoła, czując, jak serce bije mu szalenie w jego piersi, jakby zaraz miałby zostać sądzony. Otworzył drzwi i wszedł do środka, gdzie pierwsze co rzuciło mu się w oczy to ołtarz, w którym dostrzec mógł święte posągi przedstawiające biblijne postacie oraz duży wiszący krzyż. Udał się środkiem do ołtarza, gdzie spojrzał na siedzące osoby w ławkach, widząc wszystkich przyjaciół, Jimina, Yoongiego, Namjoona, Jina, Hoseoka i innych. W ten jego wzrok przeszedł na osobę stojącą przed ołtarzem, a widząc tę pokusę, bez żadnego zahamowania ruszył w jego stronę, gdzie położył swoją dłoń na jego ramieniu. - Taehyung - szepnął, a kiedy ten odwrócił się w jego stronę, ujrzał zadowolonego i rozbawionego Soobina. Spojrzał nerwowo na ołtarz, który stracił swój uroczysty i święty nastrój, a zastąpiły go ciemne i bezbarwne posągi przedstawiające cierpiące postacie. Cofnął się, jednak zatrzymał go Soobin.

- Dokąd to? - zapytał z rozbawieniem w głosie, śmiejąc się w zadowoleniu. - Teraz będziemy ze sobą na zawsze - uśmiech nie schodził z jego ust.

- Tak już wybrałeś - uderzył w kogoś plecami, przez co odwrócił się napięcie widząc postać Youngjoona. - Masz już swoją pokusę.

Jungkook czując okropny ból głowy, zmarszczył swoje czoło, gdy nie mógł się ruszyć. Jego dłonie wciąż były skute, a ciało było wręcz wykończone od całodniowego trzymania ich w górze. Sam nie wiedział, ile czasu już tutaj jest i która jest godzina, nie wiedział zupełnie nic. Miał ochotę uwolnić się i dorwać Soobina w swoje ręce i skręcić mu kark za to, do czego się poczynił. Bolały go żebra, które sine były po uderzeniach, jednak nic nie równało się z niewiedzą, co w tej chwili dzieje się z Taehyungiem.

Zamknęli go tutaj jak jakiegoś królika doświadczalnego, który ma poddać się wpływowi Soobina. Choć wolność była czymś pięknym, to nie sprzeda siebie za nią, tym bardziej posiadając silną motywację, jaką był Taehyung. Ostrzegał go przed Soobinem, jednak za późno się o tym przekonał, a sam sen, którego doświadczył, przekonał go, jak wygląda piekło.

Słysząc otwieranie drzwi, spojrzał w ich kierunku, widząc Soobina, westchnął ciężko, odwracając wzrok. Chłopak zszedł do niego, gdzie z zadowoleniem zatrzymał się przed nim. - Tęskniłeś, kochanie? - zapytał z czułością w głosie, gdzie ujął dłońmi twarz bruneta.

- Nie, było lepiej, kiedy cię tu nie było - odpowiedział mu z chłodem w głosie.

- Jesteś taki nieczuły - pokręcił swoją głową, po czym zmierzył wzrokiem spoconą skórę bruneta, a jego dłonie niepohamowanie zaczęły ją dotykać z ogromnym podnieceniem. Jungkook zacisnął mocno swoją szczękę, nie mogąc znieść czegoś takiego. - Nie dotykaj mnie - wycedził przez zęby, jednak młodszy go nie słuchał.

- Będę robił z tobą co chce..po prostu mnie pragnij, tak jak ja ciebie - powiedział z obsesyjnym podnieceniem głosie, gdzie zaraz zaczął sunąc swoim językiem po szyi Jungkooka.

- Uwierz..zrobiłbym to, nawet nie wiesz, jak bardzo mam ochotę rzucić cię na łóżko i wypieprzyć twoją dziurkę - szepnął, a te słowa były tak bardzo potrzebne Soobinowi.

- To, to zrób - jęknął w jego usta.

- Nie mogę, jestem uwięziony - powiedział lekko szarpiąc swoimi rękoma, a Soobin spojrzał niepewnie na skute dłonie bruneta.

- Uwolnię cię, ale niczego nie próbuj, bo ucierpisz na tym - musnął jego usta, a Jungkook mimo wszystko starał się zachować ulegle. Gdy chłopak uwolnił ręce Jungkooka, one swobodnie opadły w dół, a z niecierpliwiony Soobin zarzucił swoje ręce na szyję bruneta, którego zaczął natarczywie całować bez odwzajemnienia bruneta, który oplótł swoje ramiona wokół młodszego, gdzie zębami wgryzł się w dolną wargę chłopaka. - C-Co robisz?! - pisnął obolały, gdy z jego wargi uleciała krew, a ramiona Jeona jak najmocniej zacisnęły się na jego żebrach, przez co nie mógł oddychać. - Puszczaj mnie! - krzyknął, gdy brunet puścił jego wargę.

- Przecież mnie chciałeś, nie chcesz więcej bawić?! - zapytał z chytrością w oczach.

- Dusisz mnie! - pisnął, ledwo łapiąc oddech.

- Ty byłeś dla mnie gorszy..napalony zboczeniec - przyszpilił go do ściany. - Jakoś nie było ci głupio mnie obmacywać - chwycił mocno za jego szyję.

- Puszczaj mnie! - wykrzyczał, a jego twarz stała się prawie purpurowa. Chłopak, widząc ciemny i nienawistny wzrok Jeona, który nie waha się przed tym, aby go zabić, wiedział, że jeśli się nie uwolni, ten z zimną krwią go zabije.

- Chce zabić cię powoli, tak żeby bolało - warknął z chłodem, jednak czując przy swojej skroni coś zimnego, odwrócił głowę w bok, aby spojrzeć na intruza, którym był sam jego wuj Youngjoon.

- Puść go, Jungkook - rozkazał mu, a brunet spojrzał to na Soobina, to na Youngjoona.

- Mogłem się spodziewać, że ty też maczałeś w tym palce - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Nieźle się ukrywałeś przez ten cały czas. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem cię spotkać i zabić - rzekł z gniewem w jego oczy.

- Teraz to raczej niemożliwe, tym bardziej że to ty jesteś tutaj niewolnikiem. Puszczaj go - powiedział przytrzymując tuż przed głową młodszego broń. Jungkook nie miał innego wyjścia, jak puścić Soobina, który automatycznie chwycił się za szyję.

- Ty pieprzony sukinsynie! - uderzył Jungkook w twarz, a ten będąc praktycznie pod ścianką, nie mógł nic zrobić. - Dopóki nie przeprosisz za to, co mi zrobiłeś, niczego nie dostaniesz! Zginiesz jak pies! - krzyknął rozwścieczony, a zaraz do nich zeszła już dobrze znana Jungkookowi dwójka, która chwyciła go i usadowiła na krześle, gdzie związali go. Jungkook patrzył nienawistnym wzrokiem na Soobina i Youngjoona, których ochotę miał zabić, choćby wzrokiem.

- Chciałeś go dla siebie, a widzę, że nie potrafisz go nawet ujarzmić, Soobin - rzekł z rozbawieniem Youngjoon, który spojrzał na swojego bratanka, do którego podszedł z zadowoleniem na twarzy.

- To wymaga czasu - mruknął poprawiając swoją koszulę.

- Rób, z nim co chcesz. Dostałeś Jungkooka jak obiecałem za twoją lojalność, ale bronić cię przed nim cały czas nie będę. Mój bratanek jak się zdenerwuje potrafi trochę namieszać - zaśmiał się pod nosem.

- Wiem o tym - odparł chłopak nieco podirytowany całym zajściem. - Jeśli będzie się stawiał, źle to się dla niego skończy. Twoje życie Jungkook jest teraz w moich rękach - rzekł z pewnością w głosie Soobin, gdzie podszedł do chłopaka.

- Lecz się, nie spojrzę na ciebie choćbyś był ostatnią osobą na ziemi - splunął mu w twarz, a Soobin starł ślinę bruneta ze swojej twarzy, będąc naprawdę zdenerwowanym. Youngjoon roześmiał się na całe pomieszczenie, nie mogąc uwierzyć w nieporadność Soobina.

- Myślałem, że jesteś w tym lepszy, a widać, że moje wychowanie Taehyunga dało lepsze efekty - powiedział z zadowoleniem. - W końcu i Jungkook wpadł w jego sidła, tak samo, jak jego ojciec - uśmiechnął się chytrze.

- Nie wpadłem niczyje sidła, ja i Taehyung zakochaliśmy się w sobie - warknął z gniewem.

- Proszę cię...Taehyung nie potrafi kochać, tak go wychowałem. Nauczyłem go, jak powinno się zdobywać i jak powinno się kończyć z takimi robakami jak ty - skrzyżował swoje ręce.

- Dlatego od ciebie uciekł i schował moje pieniądze? - uniósł chytrze brew, a Youngjoonowi mina zrzedła.

- Taehyung za swoją zdradę zapłaci życiem, dlatego przyzwyczaj się do Soobina, który może ci jakoś go zastąpi, bo nikt kto ze mną był, nie będzie wolny. Otrzymam pieniądze, a go się pozbędę. Ukrywanie się u Minseo i Changsoo w niczym mu nie pomoże - rzekł z pewnością w głosie, gdzie ujął podbródek swojego zdenerwowanego bratanka. - Nie bez powodu zabrałem go właśnie od nich, gdy był jeszcze dzieckiem - uśmiechnął się głupio, a Jungkookiem coś wstrząsnęło.

- Ty pieprzony śmieciu, jak mogłeś go porwać?! Po co?! - krzyknął przez zaciśnięte zęby.

- Nie twoja sprawa, miałem swoje powody, aby to zrobić - puścił jego podbródek, chowając pod kurtkę broń. - Zajmij się nim i niech zapomni, że kiedykolwiek spotkał kogoś o imieniu Kim Taehyung, bo już nigdy o nim nie usłyszy - rzekł w stronę Soobina, a Jungkook nie mógł uwierzyć w jego słowa.

- Spróbuj go tylko tknąć... - warknął, próbując się uwolnić.

- To, co mi zrobisz? - uniósł brew.

- Kiedy się uwolnię..znajdę cię i zginiesz przez wszystko, co zrobiłeś mojemu ojcu, za to, że zniszczyłeś życie Taehyungowi, za wszystko zapłacisz!

- Czekam na tę chwilę, tylko spróbuj mnie dosięgnąć, bo jak na razie od zawsze byłeś zbyt daleko, aby to zrobić.

~

Wszystkie chwile niepewności, które zrodziły się w tak krótkim czasie, stały się jasne. Taehyung był synem państwa Kim. Zgodność testu utwierdziła wszystkie jego obawy. Pan Changsoo był jego ojcem, on naprawdę posiadł rodziców. Uczucie, który wypełniło jego serce, było wręcz nie do opisania. Tak długo musiał czekać na poznanie prawdy, która wręcz była tuż przed jego nosem. Przyjechał do miejsca, w którym się urodził i czuł od początku, że to jest jego miejsce, a z chwilami cierpienia, wręcz pragnął stąd uciec. Przez wszystkie miesiące w domu państwa Kim nawet nie dostrzegł tego, że jest przy swoich biologicznych rodzicach. Choć w sercu czuł coś silnego do dwójki, to nigdy nie był w stanie powiedzieć, czym jest to uczucie.

Changsoo słysząc słowa młodszego, wciąż nie potrafił ich przyjąć do świadomości. Jego intuicja nie myliła go, czuł, że to Taehyung musi być jego synem. Nigdy nie zrobiłby tych badań, gdyby nie te wszystkie podejrzenia i podobieństwo, wizje młodszego oraz dziwne przywiązanie zwane silną więzią.

- To nie mogło się mylić, jesteś moim synem, Taehyung - powiedział czując jak kamień, który tkwił przez lata w jego sercu, znika. Miał przy sobie syna, który tak samo, jak oni cierpiał przez wszystkie lata bez nich.

- Nie mogę w to uwierzyć - pokręcił swoją głową, gdy łzy wciąż moczyły jego policzki. - Jesteś moim tatą, naprawdę nim jesteś i zawsze byłeś - powiedział patrząc mu w oczy z tęsknotą, którą odczuwał podczas lat smutku i samotności. Changsoo podszedł do niego, gdzie mocno go przytulił, a młodszy objął go swoimi ramionami z utęsknieniem.

- Te oczy po mamie nie mogły mnie mylić - powiedział z uśmiechem na ustach. - Wybacz, że tak późno się odnaleźliśmy - zamknął swoje oczy, z których spłynęły łzy, a Taehyung nie mogąc dłużej trzymać w sobie uczuć, rozpłakał się w ramionach swojego ojca.

- Co ty tam cały czas rysujesz, bachorze? - zapytała matka czterolatka, który oderwał swój wzrok z książki i spojrzał na kobietę smutnymi oczami.

- Mamę i tatę - odpowiedział jej, a kobieta spojrzała na rysunek przedstawiający trzy postacie, przez co zmarszczyła swoje brwi. - A tu jestem ja i mój przyjaciel - wskazał jej na rysunek z dwiema główkami przy torcie urodzinowym. - Gdzie mój przyjaciel, mamo? - zapytał. - Gdzie tata? Czemu go nie ma? - pytał, codziennie pytał ją o to samo, ale nigdy nie odpowiadała. Po prostu milczała, a jej usta stały się w końcu zaklęte w oczach czterolatka, który po ostatnich swoich pytaniach już nigdy nie postanowił o to pytać.

- Zapomnij o tym. Nie ma ojca, zostawił nas, a twój przyjaciel jest tylko wytworem twojej wyobraźni - powiedziała ze zdenerwowaniem w głosie, gdzie z nerwów podarła okładkę książki, a mały Taehyung rozpłakał się, widząc, jak jego mama niszczy jedyną rzecz, którą kochał.

- Nie niszcz tego! - zapłakał, a kobieta spojrzała na niego z gniewem.

- Dlaczego musisz być jedynie rozczarowaniem? - to pytanie dało Taehyungowi wiele do myślenia, ponieważ nie wiedział, jaka jest odpowiedzieć na to pytanie i nie rozumiał, czym jest rozczarowanie, dopóki sam nie odczuł go na własnej skórze. Bo kochał swoją mamę nad życie, tak czuł to od zawsze.

x

- Szukaj mamy - zawołała kobieta z najpiękniejszym głosem, jaki mógł odczuć trzylatek, kochający swoją mamę nad życie. Zasłonił dłońmi swoją małą buźkę i nie potrafią liczyć, wystukiwał stópką liczby.

- Tszy - zawołał odsuwając dłonie od swojej twarzy, po czym rozejrzał się po pokoiku. Podszedł pierw do łóżeczka, gdzie schylił się z nadzieją, że tutaj schowała się mama. Nie znalazł jej, więc kroczył dalej. Otworzył szafę, ale i tam jej nie znalazł. - Jestem tutaj - usłyszał jej wołanie, spojrzał w stronę drzwi, które dziwnie się poruszyły, a on roześmiany pobiegł w ich stronę, gdzie otworzył je, widząc nogi mamy.

- Akuku, znalazłeś mamę - powiedziała z rozbawieniem kobieta, a malec roześmiał się w radości, uwielbiając tę zabawę. Spojrzał na nią i jej piękny uśmiech, po czym jego wzrok utkwił się w jego odbiciu w lustrze, a przy nim przykucnęła kobieta, która objęła go swoimi ramionami. - Widzisz, jaki jesteś już duży? Mój mały chłopczyk tak szybko rośnie - powiedziała z radością, a uśmiechnięty chłopiec wyciągnął swoją dłoń w kierunku lustra. - Kocham cię, Dohan - ucałowała go w policzek.

- T-To ja o was zapomniałem - powiedział odsuwając się od mężczyzny, gdzie otarł swoje policzki. - Rysowałem was, Jungkooka, ale i tak w końcu zapomniałem i kochałem moją mamę, jak kiedyś tą, która mnie urodziła, nie zdając sobie sprawy z tego, że żyje w kłamstwie. W końcu kobieta, która była dla mnie matką, przestała nią być i ją znienawidziłem. Nienawidziłem własnej matki..bo tak naprawdę ona nie była tą, którą nosiłem cały czas w sercu - rzekł starając się powstrzymać przed płaczem, a Changsoo słuchał go, czując, jak coś mocnego ściska go w sercu. - Wpadłem w te wszystkie lęki..i gdy dochodziłem do końca moich sił, słysząc prawdziwą matkę, nie potrafiłem znieść tego, że wciąż ją kocham. Mimo że powinienem nienawidzić..siłując się ze sprzecznymi uczuciami, słysząc jak mówi "Jestem tutaj" kiedy bawiła się ze mną w chowanego, traciłem wręcz oddech, nie mogąc jej zaakceptować - wyznał trzymając się w okolice szybko bijącego serca. - A teraz..dowiaduje się, że to przez cały ten czas była pani Minseo i nie potrzebnie tak bardzo się tego bałem i to odrzucałem - szepnął pokręcając swoją głową.

- Nie miałeś pojęcia, że to twoja prawdziwa mama, jednak wciąż nosiłeś ją w sercu, mimo że chciałeś się tego uczucia wyrzec - powiedział ze spokojem mężczyzna, a Taehyung uśmiechnął się szczerze, nieco zaskakując tym mężczyznę.

- Teraz, jestem szczęśliwy..naprawdę szczęśliwy, mogąc przestać nienawidzić moją mamę i zaakceptować swoją miłość do niej - wyznał szczerze, a sam Changsoo uśmiechnął się, słysząc jego słowa. - I że mogę być waszym synem - dodał, czując, jak pustka w jego serca wypełnia się prawdziwymi i szczerymi uczuciami.

- A ja jestem najszczęśliwszym ojcem, który po siedemnastu latach może ponownie zobaczyć swoje dziecko. Pozwól nam Taehyung dać ci wszystko, czego nie mogliśmy dać przez te wszystkie lata - rzekł mężczyzna.

- Przez te siedem miesięcy daliście mi wiele i nie oczekuje niczego więcej od was, jak tych samych uczuć, które od was otrzymałem - powiedział z uśmiechem na ustach, a mężczyzna przytulił raz jeszcze młodszego.

- Kocham cię, synu. W końcu jesteś w domu - szepnął z radością w głosie, a sam Taehyung nieświadomie czekał na te słowa.

- Ja ciebie też kocham, tato - rzekł szczerze, a mężczyzna odsunął się od niego, by ująć dłońmi jego policzki.

- Wiem, że nie byliśmy przy tobie, kiedy uczyłeś się pisać i czytać, jak po raz pierwszy poszedłeś do szkoły i nie widzieliśmy, jak dorastasz, ale obiecuje, że nadrobię każdy czas w twojej przyszłości - rzekł z czułością do syna.

- Wiem, że moje prawdziwe imię to Dohan, ale przez większość lat żyłem jako Kim Taehyung i chce, żebyście dalej mnie tak nazywali - powiedział nie chcąc, aby jego imię zmieniło się przez tę całą sytuację. Cieszył się, że był Dohanem, ale po tylu latach nie potrafiłby przyzwyczaić się do innego imienia niż te, które mu nadano.

- Będziesz Kim Taehyungiem, synem Kim Minseo i Kim Changsoo - uśmiechnął się ciepło. - Musimy powiedzieć o wszystkim Minseo. Ona musi wiedzieć, że to ty jesteś naszym synem. Nie wiem, kim jest ten chłopak i dlaczego podszywa się pod ciebie, ale teraz mam złe przeczucia co do niego - rzekł z powagą w głosie.

- Ja tak samo - przytaknął swoją głową. - Czuje, że to sprawka Youngjoona, to on z pewnością go tutaj wysłał - zacisnął swoje dłonie.

- Chodźmy do domu, wyjaśnijmy tę sprawę - powiedział, a Taehyung ruszył razem z nim do domu. Gdy przekroczyli próg domu, wszędzie była cisza, co było naprawdę dziwne. - Minseo! - zawołał Changsoo, który rozglądał się po pomieszczeniach na parterze, a wchodząc do kuchni, był naprawdę zaskoczony, widząc służbę leżącą na podłodze. - Co tu się dzieje? - zapytał wystraszonych pracowników, którzy słysząc swojego pracodawcę, podnieśli się z podłogi, a Taehyung stojąc w progu drzwi, był naprawdę zaskoczony.

- Bardzo przepraszamy, ale nie spodziewaliśmy się tego, że pan Dohan wyciągnie broń w stronę pani Minseo - zapłakała kobieta, będąc roztrzęsiona. - Zagroził nam i kazał tutaj zostać, po czym zabrał ze sobą naszą panią - dodała, a Taehyung, jak i Changsoo nie mogli uwierzyć w to, co się stało tym bardziej, kiedy byli tak blisko. Rozmowa w ogrodzie co prawda długo im zajęła, ale żeby nie usłyszeć żadnych dźwięków z domu?

- Kiedy to było? - zapytał mężczyzna.

- Kilkanaście minut temu - odpowiedziała mu.

- A czy Donhan coś mówił? - zapytał Taehyung.

- Powiedział, żeby odebrać telefon i ma zrobić to pan - powiedziała ze strachem w głosie, a Taehyung czuł, że jego matce grozi teraz niebezpieczeństwo. W domu rozbrzmiał się dźwięk telefonu, przez co wszyscy spojrzeli ze strachem na słuchawkę telefoniczną.

- Odbiorę - powiedział młodszy, zerkając na ojca.

- Tylko nie daj się sprowokować - rzekł z powagą w głosie, a jasnowłosy przytaknął swoją głowę, po czym podszedł do telefonu, gdzie chwycił w swoją dłoń słuchawkę i odebrał połączenie.

- Słucham?

- Dobrze cię słyszeć, Taehyungie po tak długim czasie - powiedział Youngjoon, a Taehyung słysząc jego głos, zacisnął mocniej dłoń na słuchawce, obawiając się tego, co zamierza zrobić mężczyzna.

- Co chcesz zrobić mojej mamie?! - zapytał ze zdenerwowaniem w głosie.

- Och? Czyli już wiesz? - zapytał nieco rozbawiony.

- Odpowiadaj! - krzyknął, a Changsoo położył swoją dłoń na ramieniu syna.

- Nie daj się sprowokować - szepnął ze spokojem, a to raczej nie było łatwe w tej sytuacji.

- Jesteś niecierpliwy, jak zwykle - zacmokał. - Twoja mamusia jest ze mną i czeka, aż do niej przyjdziesz - powiedział melodycznie.

- Czego chcesz za uwolnienie jej? - zapytał ze zdenerwowaniem w głosie.

- Ty dobrze wiesz czego ja chce - zaśmiał się pod nosem. - Pieniędzy - odpowiedział z pewnością w głosie. - I ciebie - dodał.

- Co?!

- To, co słyszysz, mam twoją mamusię i twojego chłopaka. Którego z nich uratujesz? - zapytał, a dłonie młodszego zaczęły nerwowo drżeć. - Wszystko teraz jest w twoich rękach, ty i pieniądze uratujecie jednego z nich, więc radzę ci się dobrze zastanowić nad tym. Przyjdź do opuszczonej szopy na ziemi rodziny Choi, tam będą na ciebie czekać moi ludzie i lepiej nie waż mi się przychodzić bez pieniędzy. Policja również nie jest mile widziana, bo pierw zabije twojego Jungkooka i to bezwahania - po tych słowach rozłączył się, a młodszy nie wiedział, co powinien teraz począć.

- Co mówił? - zapytał Changsoo.

- Że ma mamę i Jungkooka - spojrzał na niego z bezsilnością w oczach. - Mam przynieść mu te pieniądze i zostać z nim, wtedy ją uwolni albo Jungkooka i wybór należy do mnie - zapłakał nie wiedząc co począć.

- Uspokój się. Powiedział, gdzie jest? - zapytał, a młodszy przytaknął głową. - To poinformujemy policję i zajmą się nim - rzekł ze spokojem, choć w środku był naprawdę niespokojny.

- Nie możemy, bo on zabije Jungkooka - pokręcił swoją głową, po czym wybrał numer i przyłożył do ucha słuchawkę. - Pani Park, może pani zwrócić pieniądze na konto Jungkooka - powiedział od razu po odebraniu przez matkę Jimina połączenia.

- Co ty robisz?! - zapytał ze zdenerwowaniem Changsoo, który wyrwał młodszemu słuchawkę. - Nie możemy dać się zmanipulować temu człowiekowi - rzekł z powagą w oczach.

- Zaufaj mi, tato. Uratuje mamę i Jungkooka.

~

Akcja się rozkręca ^^ Do zobaczenia jutro !

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top