★・.・:☆Gorzkie łzy★・.・:☆

Taehyung jak nigdy przedtem, pragnął zrobić choć raz coś dobrego i uratować mu bliskie osoby. Teraz kiedy poznał już swoją prawdę i wiedział, kim naprawdę jest, czuł się wolny. Jednak nie mógł pozwolić na to, aby jego mama i Jungkook ucierpieli przez niego. Tego nigdy by sobie nie wybaczył. Mimo sprzeciwu swojego ojca postanowił działać, jak czuł. 

Teraz mógł jedynie liczyć na szczęście, które niestety nie zawsze było po jego stronie, jednak dla dwóch osób, które kochał, było warto, a tak przynajmniej czuło jego serce. Prawdziwą miłość stać na poświęcenie.

- Nie zgadzam się na to, żebyś ty tam poszedł - rzekł surowo jego ojciec, który nie chciał zgodzić się na to, aby Taehyung poszedł prosto do paszczy lwa. - Zostajesz w domu, a ja wezwę policję i oni się tym zajmą - dodał. 

- Jeśli wezwiesz policję, to ich jeszcze bardziej narazisz - powiedział ze zdenerwowaniem w głosie, a fakt, że jego ojciec w ogóle go nie słuchał, naprawdę go denerwował. - Trzeba inaczej to wszystko zaplanować. Znam Youngjoona i wiem, do czego jest zdolny, wychowywał mnie przez kilka lat. Jeśli czegoś chce, bez problemu poświęci innych. Policja jedynie sprawi, że stanie się jeszcze bardziej niebezpieczny, zrozum to - spojrzał w jego oczy, jednak mężczyzna nie był w ogóle przekonany co do słów młodszego. 

- Wiem, że chcesz dobrze, ale jak pójdziesz tam, sam będziesz bezbronny. Nie chce, żebyś ucierpiał, tym bardziej że dopiero co wróciłeś do nas - powiedział ze zmartwieniem w oczach. 

- Tato, proszę cię, zaufaj mi. Zrób wszystko to, co ci powiedziałem i nie wahaj się - powiedział wyciągając z kieszeni dwa małe pendrivy. - Tu masz kopię, jeśli się zaloguje, masz działać, dobrze? - zapytał go, musząc usłyszeć jego potwierdzenie.

- Dobrze - westchnął ciężko odbierając z dłoni młodszego urządzenie. - Ale masz na siebie uważać. W końcu ten koszmar się skończy i będziesz szczęśliwy - rzekł patrząc młodszemu w oczy, który chciał naprawdę wierzyć w prawdę tych słów. Nie chciał być już dłużej niewolnikiem Youngjoona, pragnął się w końcu uwolnić i żyć z Jungkookiem oraz ze swoimi biologicznymi rodzicami. 

To był ten czas, kiedy musiał zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. Zakończyć w końcu to piekło. 

~

Jimin był bardzo zdenerwowany po telefonie jego mamy, która oznajmiła mu, jak wszystko wyglądało i co ukrywał Taehyung. Schował pieniądze Jungkooka na koncie jego mamy, która ze świadomością jego czynów przyjęła tę ofertę i przez kilka miesięcy ukrywała to przed wszystkimi. Blondyn nie miał jej tego za złe, ponieważ wiedział, że chciała mu tylko pomóc. Jego przyjaciel nie miał na kogo liczyć, więc cieszyło go to, co zrobił. Chciał chronić wszystkich przed Youngjoonem i w pewnym sensie to mu się udało. 

Jednak oznajmienie tego, że Jungkook i pani Minseo są przetrzymywani przez niego, a jego najlepszy przyjaciel musi iść na pewną śmierć, wcale go nie uspokajała, nie..ta wieść była wręcz przerażająca, a sam Hoseok był kłębkiem nerwów. 

- Nie dam rady tutaj usiedzieć muszę iść do niego - powiedział w zdenerwowaniu, gdy wszyscy czekali na jakieś wieści. 

- Uspokój się, pan Changsoo powiedział, że da nam znać w razie czego. Jeśli zrobimy, choć jeden głupi błąd ktoś zapłaci za to życiem, a pragnę ci przypomnieć, że jest tam Jungkook i Minseo, więc usiedź w miejscu, Hoseok - rzekł w jego stronę Yoongi, który równie jak reszta był zdenerwowany przez to, co wyczyniał ich wujek. Wujek? Nawet nim nie był, ktoś taki jak on nie zasługiwał nawet na nazwanie go tak. 

- Dobra, dobra! Wiem, że to może kogoś narazić, ale boję się o życie mojego brother - powiedział pokręcając załamany głową. Nie chciał, aby komukolwiek coś się stało, a tym bardziej, żeby ktoś ucierpiał. Taehyung zasługiwał już na spokój, a ten człowiek nie miał zamiaru mu odpuszczać. Nie mógł również zrozumieć, dlaczego jego rodzice w tym maczali ręce i choć wiedział o dobrym uczynku jego ojca, kara go i jego matkę nie minie, wszyscy będą musieli odpowiedzieć za swoje czyny. Kochał ich, ale nienawidził złych intencji, a oni mimo swojej ludzkiej postaci, zachowywali się przez lata jak wampiry, które wysysały z dziecka energię. Tego niestety nie był w stanie im wybaczyć. 

- Oby nic się im nie stało - westchnął Jin, który trzymał na swoich kolanach małą Jaejin.

- Czekajmy na wiadomości od nich i dowiemy się wszystkiego z czasem. Denerwowanie się w obecnej sytuacji nie pomoże nikomu, a tym bardziej im - rzekł Namjoon, który jako jedyny starał się zachować spokój. 

- Chciałbym mieć twoje zdrowe myślenie, Namjoon - westchnął Jimin wydając dolną wargę. 

~

- Wszystko utrudniasz - jęknął zrezygnowany. - Gdy mówisz to wszystko, to jest mi trudniej z ciebie zrezygnować - westchnął blondyn, zamykając z ciężkością swoje oczy.

- Może dlatego, że mi jest również bardzo trudno z tego rezygnować - powiedział dotykając swoim kciukiem pełnych różowych warg Taehyunga, który wstrzymał oddech, nie mogąc zrozumieć, dlaczego to wszystko musiało być takie trudne. - Naprawdę tego nie chce - szepnął patrząc na spokojną i piękną twarz młodszego.

- Jeśli nikt się nie dowie, to czy nasze uczucia będą miały szansę przetrwać? - zapytał młodszy, otwierając swoje oczy, by spojrzeć w te należące do Jungkooka.

- Dopóki nie przyjdzie ten czas, aby zacząć o nie walczyć - odpowiedział, a Taehyung zawiesił swoje ręce na szyi bruneta, który podniósł go, wstając na równe nogi, a Kim automatycznie oplątał swoje nogi wokół bioder Jungkooka. Obydwoje spojrzeli na siebie z nutką niepewności i szczęścia.

- Zaryzykuje, ale musisz mi coś obiecać, Jungkook - powiedział patrząc w jego oczy.

- Co takiego? - zapytał.

- Jeśli będę chciał odejść i zrezygnować, to mnie nie powstrzymasz - odpowiedział mu, a brunet patrzył na niego z zawahaniem.

- Obiecuję

Wtedy jednak nie wiedział, że ta obietnica jest tak ważna. Nie chciał tego obiecywać, jednak to zrobił, mimo swojego zawahania, które w tamtym czasie czuł. Taehyung był dla niego wszystkim i nie chciał nigdy z niego rezygnować ani pozwolić mu odejść. A zrobił to.

- Jak mogłeś mi to zrobić i to z moim wujkiem?! Tym pieprzonym śmieciem! - krzyknął rozżalony, uderzając pięściom w ścianę. - Mówiłeś, że mnie kochasz, zostawiłeś list, w którym to powtórzyłeś, czy to wszystko było tylko twoją grą? - zapytał, patrząc ze smutkiem w oczy młodszego.

- Pisałem również, żebyś mnie nie szukał. Wolałem odpuścić ci to cierpienie - odpowiedział spuszczając wzrok, czując ból w swojej klatce piersiowej, musząc w taki sposób ranić Jungkooka.

- Właśnie widzę - powiedział przykładając do swoich ust pięść, musząc jakoś zapanować nad łzami cisnącymi się w jego oczach, po czym spojrzał na dwójkę, nie mogąc dłużej znieść ich widoku razem. - Nie martw się, już więcej nie będę cię szukał. Po prostu nie mogę nawet na ciebie patrzeć. 

Czuł się w tamtej chwili tak bardzo zraniony, że nie zauważył w oczach młodszego strachu czy smutku, a przecież widział jego łzy, jego smutne oczy.. Dlaczego nic wtedy nie zrobić? Dlaczego się nie domyślił? Dlaczego zapomniał o ważniejszych chwilach i zapewnionych uczuciach przez młodszego? 

Zamknął swoje drzwi przed młodszym i nie dał schronu, gdy tego naprawdę potrzebował. 

Oblany zimną wodą wybudził się ze swojego pogrążenia w myślach i spojrzał na zdenerwowanego Soobina, który rzecz jasna chciał jedynie utrudnić życie Jungkookowi, który był jego niewolnikiem, do czasu kiedy w końcu go nie zapragnie. Jeon w ogóle nie zamierzał się tym wszystkim przejmować, a tym bardziej humorkami młodszego, który w nerwach rzucił krzesłem w ścianę, niby dla wyładowania. 

- Coś nie idzie po twojej myśli? - zapytał, unosząc brew, a chłopak spojrzał na niego z gniewem w oczach. 

- Trzymam cię tu już kolejny dzień, a ty dalej mi nie ulegasz - odpowiedział mu, po czym zaśmiał się histerycznie, niczym hiena podczas godów, co było wręcz niesmaczne, przez co na twarzy bruneta pojawił się grymas. - Jeśli teraz mi się nie poddasz to cię zabije - powiedział ze zdenerwowaniem.

- Chętnie bym się na to zgodził, byleby mieć od ciebie spokój - odparł podtrzymując się łańcuchów, by utrzymać się na nogach. - Ale muszę żyć dla Taehyunga - dodał z pewnością w oczach, a chłopak spojrzał na niego z niedowierzaniem, po czym prychnął, podchodząc do niego ostrożnie. Wolał nie ryzykować kolejnym atakiem przez bruneta, który z pewnością nie zawaha się zabić go choćby nogami. 

- Za takie odzywki będziesz jedynie cierpiał, lepiej będzie dla ciebie zapomnieć o nim i spojrzeć na mnie. Jak widzisz jestem lepszy od niego - uśmiechnął się pewnie, a Jungkook prychnął, odwracając głowę w bok. 

- Według ciebie, nie mnie - powiedział nieco rozbawiony. - Jesteś zbyt pewny siebie, ale to może cię zgubić - pokręcił lekko głową, po czym spojrzał na młodszego. - Przyjaźniliśmy się, od kiedy byliśmy dziećmi, Soobin. Ogarnij się i wypuść mnie. Dobrze wiesz, że Youngjoon i ciebie zabije - rzekł chcąc go jakoś przekonać. 

- Nie prawda, jestem dla niego ważny, gdyby nie ja nic by nie wiedział o tym, co robi Taehyung i gdzie się znajduje. Dzięki byciu jego informatorem mam ciebie - odrzekł z pewnością w głosie. 

- Spójrz! Czy masz mnie? Czy raczej przytrzymujesz mnie tutaj siłą, bo nawet on nie może ci dać tego, co chcesz. Zrozum w końcu, że to, co robisz, jest złe i to bardzo - powiedział ze zdenerwowaniem w oczach, a do Soobina w ogóle nie dochodziły jego słowa. Jungkook czuł się, jakby mówił do głuchego. Młodszy w zdenerwowaniu chwycił za palcat widzący na ściance, po czym bezwahania w złości, zazdrości i bezradności, zaczął uderzać w klatkę bruneta, który zacisnął swoje oczy, odczuwając okropny ból po uderzeniach. 

- Jeśli jesteś taki uparty i nie wymiękasz, to cię kurwa ujarzmię ! - krzyknął wściekle, nie przestając uderzać w chłopaka, który trzymał się twardo, nie chcąc poddać się bólu. Jednak przez jego głowę przeszła myśl o tym, jak to Taehyung musiał znosić ten ból. Z pewnością nie było to dla niego łatwe, jednak sam nie wiedział co było gorsze..ból czy upokorzenie? 

Słysząc krzyk kobiety, która została wprowadzona do pomieszczenia, spowodował, że Soobin zaprzestał go uderzać i spojrzał z oburzeniem na ludzi, którzy wprowadzili Minseo. Jungkook widząc ją, wręcz nie mógł uwierzyć w to, co ona tutaj robi, a jej obecność jedynie wróżyła coś złego.

- Puszczajcie mnie! - krzyknęła, próbując się wyrwać.

- Co ona tutaj robi?! - zapytał ze zdenerwowaniem Soobin, który w ogóle nie spodziewał się zobaczyć tutaj jeszcze kogoś. 

- Szef kazał ją tutaj przyprowadzić, więc lepiej się mu nie sprzeciwiaj. Ma tu zostać - odpowiedział mu jeden z nich, a Minseo widząc Jungkooka spojrzała na niego ze strachem w oczach. 

- Ta pani ma być nietknięta - rzekł drugi, po czym puścili kobietę, która podbiegła do Jungkooka patrząc ze zmartwieniem na jego rany. 

- Boże co oni ci zrobili - powiedziała ze strachem głosie i troską. 

- Niech się pani o mnie nie martwi. Nic mi nie jest, ale co pani tutaj robi? - zapytał ze zmieszaniem w oczach. 

- Nie było tego w planie gnoje! - krzyknął Soobin, który nie chciał zgodzić się na coś takiego, dlatego zostawił dwójkę, biegnąc w stronę mężczyzn, a dwójka, zostając sama z otwartymi drzwiami, spojrzała na siebie. 

- Długo by tłumaczyć, uwolnię cię i uciekajmy stąd jak najszybciej - powiedziała w pośpiechu, próbując zdjąć z Jungkooka łańcuchy. Gdy się ich pozbyła, brunet upadł na kolana, czując potworny ból mięśni. - Dasz radę wstać? - zapytała, przykucając przy nim. 

- Dam, ale pierw zabije tego śmiecia - powiedział z gniewem w głosie. 

- Nie mamy na to czasu, Jungkook. Donhan porwał mnie z domu i okazuje się nie być moim synem, sama jestem wściekła, ale nie możemy dać się ponieść. Uciekajmy stąd, póki mamy czas - rzekła ze zdenerwowaniem w głosie, gdy Jungkook podnosił się na równe nogi. 

- Proszę..ja muszę - szepnął, po czym otarł swoją dłonią usta i podszedł do dużego stołu, gdzie leżały różne stajenne narzędzia. Chwycił w swoje ręce metalową rurę, a słysząc zbliżającego się Soobina, podszedł do drzwi, gdzie czekał na jego przyjście. Minseo nie wiedziała, co planuje Jungkook, ale czuła, że to wszystko nie skończy się dobrze, jeśli się nie pospieszą. Soobin przekraczając próg pomieszczenia, otworzył szerzej swoje oczy, gdy nie ujrzał Jungkooka skutego do łańcuchów. 

- Gdzie on kurwa jest?! - spojrzał ze zdenerwowaniem na wystraszoną kobietę, a stojący za nim Jungkook bez żadnego wahania przyłożył mu rurą w kark, przez co chłopak stracił przytomność. 

- Boże Jungkook! - kobieta złapała się za głowę, nie mogąc znieść takiego drastycznego widoku, po czym podeszła do chłopaka, który chwycił za sznur i odwrócił nieprzytomnego chłopaka w swoją stronę, gdzie zawiązał mu mocno ręce. - Co ty robisz? Uciekajmy już - szarpnęła za jego ramię. 

- Nie zostawię go tutaj, zabieramy go ze sobą i oddamy w ręce policji - powiedział ze zdenerwowaniem w głosie. 

- No dobrze, ale chodźmy już - powiedziała rozglądając się niepewnie, po czym ruszyła dalej, gdzie wyjrzała przez drzwi. Nie widząc nigdzie samochodu tamtych mężczyzn, którzy ją tutaj przywieźli, zawołała Jungkooka. Wyszedł on z Soobinem zarzuconym przez ramię, a kobieta nie dowierzała w to, że był on jeszcze na siłach go nieść. - Dasz radę z nim tak iść? - zapytała.

- Nie - pokręcił głową. - Ale zaraz go obudzimy, tylko musimy się stąd oddalić - powiedział z ciężkością w głosie, po czym obydwoje opuścili starą chatę w lesie. Jungkook rozejrzał się niepewnie po zalesionym terenie, w ogóle go nie rozpoznając. - Ile zajęło ci przyjechanie tutaj z tymi ludźmi? - zapytał, zerkając na kobietę. 

- Myślę, że więcej niż godzinę - odpowiedziała mu. - Z pewnością nie jesteśmy już w miasteczku - westchnęła chwytając się za głowę. - Jesteśmy zgubieni - spojrzała na młodszego. 

- Lepiej chodźmy i nie panikujmy, znajdźmy jakąś drogę, a najlepiej obudźmy tego śmiecia i niech nam powie gdzie jesteśmy - zrzucił Soobina bez delikatności na ziemię, a kobieta odwróciła głowę, nie mogąc na to patrzeć. Soobin jęknął obolały i podniósł się do siadu. Potrzebował chwili, aby zorientować, co się dzieje, kiedy ujrzał swoje związane ręce, podniósł swoją głowę, by spojrzeć na Jungkooka. 

- Co się..

- Mów gdzie jesteśmy - przerwał mu od razu.

- Niczego wam nie powiem - odwrócił głowę w bok, a zdenerwowany chłopak chwycił za koszulkę młodszego, gdzie uniósł go na równe nogi, a ich oczy spotkały się ze sobą.

- Lepiej mów albo sam osobiście cię tutaj zabije - warknął podirytowany, a Soobin przełknął z ciężkością ślinę. 

- Jesteśmy na zadupiu z około trzydzieści kilometrów od miasteczka. Ojciec podarował mi w prezencie tę budę, żebym mógł trenować strzelanie - powiedział, a Minseo wyrzuciła w powietrze ręce, po usłyszeniu jego słów. 

- Świetnie, to wyprowadź nas z tego lasu - powiedział puszczając go. 

- No chyba coś cię boli, bez samochodu nie da rady, a to zajmie kilka godzin - rzekł pokręcając z niedowierzaniem głową.

- Nie obchodzi mnie to, masz nas stąd wyprowadzić! - podniósł na niego głos, gdzie pchnął go, a ten nie mogąc się mu przeciwstawić, zmuszony był pójść przodem. 

- Oby tylko nas stąd wyprowadził - westchnęła ciężko kobieta, idąc śladami Soobina, a Jungkook spojrzał w niebo. 

- Robi się ciemno, ale nie możemy tu zostać. Jeśli oni wrócą sam sobie nie poradzę - rzekł z westchnięciem, czując się zbyt osłabionym, aby mieć siłę do bójki z dwoma silnymi mężczyznami. 

- Wyglądasz na wykończonego...obyśmy jak najszybciej wrócili do miasteczka - powiedziała czując się bezsilną w tej sytuacji. Jednak posiadanie obok siebie Jungkooka, jakoś ją uspokajało. 

- Oby wasza dwójka smażyła się w piekle..- mruknął Soobin.

~

Taehyung późnym wieczorem, udał się konno w stronę ziemi Choi. Był przerażony i nie wiedział, co go tam spotka, ale pragnął ocalić matkę i Jungkooka. To było teraz dla niego najważniejsze. Bał się, że Youngjoon coś im zrobił i nie zdąży im pomóc. Im bardziej zbliżał się do szopy, czuł, jak jego serce bije coraz szybciej. Co mogło go tam czekać? Miał nadzieje, że to tam jest Jungkook i Minseo. Zszedł z konia, po czym ruszył w stronę szopy, przy której stał samochód. Przełknął ciężko ślinę i podszedł do drzwi szopy, gdzie wszedł do środka. Oświetlone pomieszczenie zdawało się opuszczone, a w niej nie było nikogo. 

Nim się obejrzał, ktoś chwycił go, zakrywając mu oczy swoją dłonią. Oddech chłopaka przyspieszył, a jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. - Youngjoon kazał nam zabrać cię do twojej matki i chłopaczka, więc się nie szarp - powiedział nieznajomy głos, tuż przy jego uchu. Taehyung nie mogąc się opierać, zwilżył językiem usta i odwrócił się, by spojrzeć na dwójkę nieznanych mu ludzi. W sumie, gdy tak na nich spojrzał, nie wydawali się nieznajomi. Już raz ich widział, gdy był małym chłopcem. 

- To wy.. - cofnął się, a na ich ustach pojawił się głupkowaty uśmiech. 

- Poznajesz nas? - zapytał z rozbawieniem w oczach. - Kiedy ostatni raz się widzieliśmy, byłeś jedynie wystraszonym dziesięciolatkiem, a tu proszę jak wyrosłeś - powiedział z głupkowatym uśmiechem, a Taehyung powoli zaczął dochodzić do sensu wszystkich wydarzeń. Skoro oni pracowali dla Youngjoona, to właśnie on musiał wysłać ich, aby zabili jego matkę. 

- On nie mógł tego zrobić..po co miałby? - spojrzał na nich ze łzami w oczach, pokręcając bezsilnie głową. Dlaczego Youngjoon zmusił go do ucieczki z domu? Dlaczego zabił tamtą kobietę, a ona zmusiła go do zabicia samej siebie? Dlaczego wszystko prowadziło do niego? Czy mógł on też zabrać go od jego prawdziwych rodziców?

Będąc w zbyt wielkim szoku, upadł na ziemię, nie mając siły wstać, pogrążył się w szaleństwie, jakie odczuwała jego podświadomość i wszystkie wspomnienia zebrane jak jeden film, który połączył się w końcu w jedną całość. 

Sierpniowy dzień, piękna pogoda i słońce padające na twarz małego chłopca. Szedł z mamą, trzymając ją za rączkę, jednak przeszkadzające mu promienie słońca, zmuszały go do użycia drugiej dłoni. - Maaa - zawołał, a kobieta zatrzymała się, by spojrzeć na małego Dohana. 

- Co się dzieje? - zapytała ze zmieszaniem w oczach, a młodszy chciał pokazać jej palcem na słońce, jednak cień postaci przed nimi spowodował, że słońce zniknęło, a on, jak i kobieta spojrzeli na mężczyznę. Mały spotykając jego wzrok, chwycił się nogi mamy i schował za nią, jedynie ukradkiem zerkając na nieznajomego. - Youngjoon? Wracasz od brata? - zapytała z uśmiechem na ustach. 

- Tak, nie ma to, jak praca na jego warunkach - wysilił się na uśmiech. - Widzę, że twój chłopczyk podrósł - spojrzał na chłopca, który patrzył na niego z niepewnością w oczach. - Gdybyś go nie wybrała, to pewnie byłby nasz..- rzekł z tajemniczością.

- To, co nas łączyło, jest jedynie przeszłością. Jestem szczęśliwa z Changsoo - odparła ze spokojem, a ten uniósł na nią wzrok. 

- W to nie wątpię - uśmiechnął się krótko, po czym przykucnął, by spojrzeć na chłopca. - Ma twoje oczy..są najpiękniejsze - wyciągnął w jego stronę dłoń, a mały schował swoją buźkę między nogami matki. 

- Och..Dohan jest wstydliwy, nie wiem co jest z nim dzisiaj - pokręciła głową, po czym wzięła go na swoje ręce, jednak chłopiec przycisnął swoją twarz do jej szyi. - Dzisiaj idziemy kupić prezent na urodziny Jungkooka, ostatnio widział tutaj coś ładnego i chce to dać mu w prezencie. Będziesz na przyjęciu swojego bratanka? - zapytała z uśmiechem na ustach, próbując jakoś odsunąć Dohana od swojej szyi. 

- Nie będę mógł na nim niestety być. Muszę jechać do Seulu załatwić kilka spraw, z którymi nie mogę dłużej zwlekać - odpowiedział jej. - W każdym razie..miło było was spotkać. Bawcie się dobrze na przyjęciu - rzekł życzliwie, po czym pożegnał się z nimi, a gdy ruszyli, mały wychylił główkę za ramię matki i spojrzał swoimi oczami na mężczyznę, który cały czas patrzył w ich stronę. 

x

Mały Dohan chowając się za czerwonym samochodem, usłyszał pisk opon, ale nie zwrócił na nie zbytnio swojej uwagi, jednak gdy ktoś podniósł go i pobiegł z nim w stronę samochodu, był w zbyt wielkim zmieszaniu, aby zrozumieć co się właśnie dzieje. 

- Zostaw go! - krzyk Jungkooka spowodował, że mały spojrzał w jego stronę z uśmiechem i pragnął w jakiś najbardziej logiczny sposób wykrzyknąć mu, że go znalazł. Jednak nim udało mu się to zrobić, był już w samochodzie, a on oddalał się od swojego najlepszego przyjaciela. 

- Co za pojebana akcja - rzekł mężczyzna, ściągając swoją maskę z głowy. - Liczę na jak najlepszą wypłatę za to. Myślisz, że ten dzieciak mógł mnie jakoś zapamiętać? - zapytał, trzymając w swoich rękach małego chłopca, który widząc nieznajome twarze, się rozpłakał.

- Maa..- płakał głośno, a mężczyzna trzymający go próbował jakoś uspokoić dziecko. 

- Jak się takim dzieckiem steruje? - zapytał ze zdenerwowaniem w głosie. 

- Nie mam pojęcia, ja od razu poszedłbym utopić - mruknął w zdenerwowaniu kierujący pojazdem. - Zamknij mu usta, to może przestanie ryczeć - warknął niemiło, jednak mały chłopiec dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma w pobliżu mamy, której potrzebował najbardziej na świecie, choć nie potrafił tego powiedzieć. 

Gdy obudził się, był już z mamą i mógł być spokojny, choć to nie był jego pokoik, a głos mamy nie brzmiał już tak samo, jak wcześniej. 

x

- Boję się - szepnął szesnastolatek, który leżał nieruchomo na łóżku mężczyzny, niczym wystraszony mały kotek. Będący nad nim starszy mężczyzna, ujął palcami jego podbródek. 

- To boli tylko chwilę, nie bój się..tatuś da ci, co najlepsze - wyszeptał w jego usta, gdy druga dłoń pieściła jego nagie udo. Serce nastolatka, choć zbuntowane i zranione, strasznie odczuwało strach przed tym, czego miał doświadczyć. Przecież to było jego pierwszym zbliżeniem i bał się tego. - Nauczę cię wszystkiego, co powinieneś umieć, ale wprawdzie tylko do mnie przynależysz i musisz być wierny, rozumiesz? - zapytał, a ten posłusznie pokiwał swoją głową, będąc wdzięcznym mężczyźnie za jego dobroć i uczucie, jakie mu dał, a dał w końcu dom.  - Ale tylko patrz na mnie tymi pięknymi oczami..

~

To byli ci sami mężczyźni, którzy zabrali go od rodziny. Te krótkie fragmenty pokazały mu, jak bardzo jego życie było żałosne. Jak bardzo Youngjoon był chory umysłowo, jak on pozwolił zrobić z siebie takiego samego szaleńca. Chwycił się za głowę, gdy gorzkie łzy opuszczały jego oczy. Osobą, która odebrała mu wszystko, którą przez większość lat uważał za dobrą osobę, musząc oddać się w jej ręce i odpłacić się tym samym, niszczyła go od samego początku. Oddał się mu i pozwolił użyć swoich własnych dłoni do niszczenia wszystkiego dla jego dobra. 

- Masz jechać z nami, rusz się - powiedział mężczyzna, jednak Taehyung nie słuchał go, będąc zbyt sparaliżowanym po odkryciu wszystkiego. 

- Co wam to tak długo zajmuje? Czy mój mały Taehyungie odmawia pójścia z tatusiem? - zapytał mężczyzna wchodzący do środka, a młodszy słysząc jego głos, spojrzał w jego kierunku swoimi zapłakanymi oczami. Zdenerwowany podniósł się z drżeniem, gdzie zacisnął swoje pięści. 

- Ty chory śmieciu! - krzyknął, podbiegając do niego, gdzie w zdenerwowaniu zaczął uderzać w niego swoimi pięściami. - Nienawidzę cię za to, co mi zrobiłeś! - wykrzyczał przez płacz, a mężczyzna niewzruszony nie przerwał Taehyungowi, który był w zbyt wielkim żalu.

- Uderzaj, jeśli będzie ci lżej - powiedział ze spokojem w głosie, a młodszy zatrzymał swoje pięści, by zmarszczyć brwi i spojrzeć na niego. 

- Lżej?! - zapytał z niedowierzaniem w oczach. - Zniszczyłeś moje życie, nauczyłeś jakiegoś gównianego życia, niczym dziwka, która musi dla ciebie zrobić wszystko, a ty mi mówisz, że zwykle uderzenie ciebie sprawi, że to wszystko przeminie? - zapytał ze łzami w oczach. - Kiedyś byłeś dla mnie kimś, za kim chciałem podążać, nauczałeś mnie i wprowadziłeś w takie życie..- pokręcił swoją głową.

- Powiedz Taehyung... kiedy przestałem być dla ciebie kimś, za kim chciałeś podążać? - zapytał, unosząc brew. 

- Kiedy zacząłem się ciebie bać - odpowiedział mu.

- Kiedy to było? - zapytał, a młodszemu zadrżała warga na tamte wspomnienia.

- Kiedy nie chciałem krzywdzić twojego brata..a ty przypominałeś mi za każdym razem jak z zimną krwią zabiłem matkę..ale teraz myślę, że zrobiłeś to specjalnie. Wtedy, kazałeś matce Hoseoka zamknąć mnie w piwnicy, bo wiedziałeś, jak zareaguje. Chciałeś, żebym wylądował w psychiatryku..wtedy niczym bohater pojawiłeś się i powiedziałeś mi, żebym się zabił, a ja to zrobiłem..podciąłem sobie żyły i przeżyłem..i wróciłem do domu - rzekł patrząc na niego pustym wzrokiem. - Najbardziej żałowałem tego, że przeżyłem - szepnął czując duszności w klatce piersiowej.

- Przeżyłeś i zrobiłeś dla mnie wiele, Taehyung. Po co żyć przeszłością? Zapomnij o tym i daj mi te pieniądze i wróć do mnie - powiedział z powagą w oczach. 

- Nie - pokręcił głową. - Nigdy, prędzej umrę, niżeli do ciebie wrócę.. Już więcej na to nie pozwolę, tym bardziej, kiedy znam moją przeszłość. Mam mamę i tatę, tego właśnie od zawsze pragnąłem..znów ich spotkać - zapłakał. - Jak mogłeś mnie od nich zabrać? Co ja ci zrobiłem?! - wykrzyknął z żalem.

- Urodziłeś się! 

~

Witajcie ^^ Jakie wrażenia kochani ? 

Chciałam powiedzieć, że jeśli ktoś nie wie, to piszę kolejną książkę po Pokusie jest ona już na moim profilu i serdecznie na nią zapraszam ^^ Wasza autorka jeszcze nie kończy pisać Taekooków ^^

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top