★・.・:☆22.01★・.・:☆

Taehyung wystraszony po rozmowie z Jiminem, szybko odłożył słuchawkę i opuścił salon, by pobiec w stronę drzwi, gdzie nałożył na siebie kurtkę. Minseo widząc Taehyunga ruszyła za nim, będąc naprawdę poddenerwowana jego zachowaniem.

- Dokąd wychodzisz? - zapytała ze zmartwieniem w oczach, a Taehyung zapinając kurtkę, spojrzał na nią wystraszony.

- Przeze mnie coś grozi Jiminowi, muszę iść mu pomóc - powiedział, nie chcąc, aby kobieta powstrzymywała go przed wyjściem. Musiał iść do Jimina, aby mu pomóc, tym bardziej że to przez niego groziło niebezpieczeństwo jego najlepszemu przyjacielowi.

- O czym ty mówisz, Taehyung? - zapytała w ogóle nie rozumiejąc co takiego dzieje się Jiminowi, że młodszy jest tak wystraszony.

- Rozmawiałem z nim..a potem ktoś powiedział, że jeśli chce uratować Jimina, to mam się ujawnić. Nie pozwolę na to, żeby coś mu się stało - rzekł ze strachem w oczach, a kobieta podeszła do niego.

- Uspokój się, ktoś chce cię sprowokować. Nie puszczę cię samego, pójdziemy razem - powiedziała nakładając na siebie płaszcz, a Taehyung przytaknął głową, próbując uspokoić swój oddech. Był zbyt bardzo wystraszony, aby normalnie funkcjonować. - Tylko nic nie rób, Taehyung. Wezwiemy w razie czego policję - dodała, chcąc uspokoić młodszego, po czym obydwoje opuścili dom, musząc jak najszybciej udać się do miasta.

Nieprzytomne ciało Jimina trzymane było przez wysokiego mężczyznę, a widzący to z pewnej odległości Yoongi, poczuł, jak wrze się w nim, widząc swojego byłego przyjaciela z jego ukochanym Jiminem. Wiedział, że nie powinien wątpić w szczerość Jimina, ale jego nogi same ruszyły za nim, a widząc całą sytuację, cieszył się, że zrobił tak, a nie inaczej. Podbiegł do mężczyzny, gdzie od razu uderzył go swoją pięścią, odsuwając od nieprzytomnego Jimina.

- Ty kurwa jebany śmieciu! - krzyknęła, siadając na nim, gdzie jego pięści jak oszalałe uderzały chłopaka, który był zaskoczony przez nagły atak Yoongiego. - Co chciałeś mu zrobić?! - chwycił go mocno za szyję, a twarz mężczyzny przybrała purpurowego koloru.

- Yoongi zostaw go! - krzyknęła Eunbi, która wychodząc z baru, zobaczyła dwójkę byłych przyjaciół.

- Nie zostawię go! Chciał zrobić krzywdę Jiminowi! - krzyknął zdenerwowany, nie mogąc wybaczyć mężczyźnie tego uczynku. - Pierw udawałeś przyjaciela, potem zabrałeś Eunbi, do tego kazałeś zabić mnie i Jimina, a teraz kurwa co chciałeś zrobić?! Huh?! Odpowiedz! - szarpnął nim, a dziewczyna podbiegła do Yoongiego próbując go odciągnąć od swojego męża.

- R-Robiłem tylko to, co mi kazano - odpowiedział z ciężkością w głosie.

- Kto ci kazał coś robić Jiminowi, huh?! - zapytał, kiedy został odciągnięty od niego przez Eunbi.

- Nie mów, że znowu zadajesz się z tymi ludźmi - rzekła ze zdenerwowaniem w oczach Eunbi, a chłopak wstał na równe nogi, gdzie otarł dłonią swoją zakrwawioną twarz.

- Nigdy nie przestałem, ale tobie nic do tego, Eunbi. Wracaj do baru i odsuń się od niego! - krzyknął w jej stronę, nie mogąc zapanować nad swoją zazdrością, kiedy widział dziewczynę obok Mina. Dziewczyna pokręciła głową i podeszła do Jimina, musząc sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze.

- Nigdzie nie idę! Trzeba pomóc temu chłopakowi - powiedziała ze zdenerwowaniem w głosie, widząc bladą twarz chłopaka. - Co chciałeś mu zrobić?! - zapytała ze zdenerwowaniem w oczach.

- Też chciałbym wiedzieć - dodał Yoongi, który był gotowy zabić tego śmiecia, zwanego kiedyś najlepszym przyjacielem. Gdy podjechał radiowóz, wszyscy byli zaskoczeni, nie spodziewając się policji w takim momencie. Dwóch policjantów wysiadło z samochodu, gdzie podeszli do nich.

- Dostaliśmy wezwanie - powiedział stanowczym głosem mężczyzna, patrząc na dwójkę mężczyzn, a drugi policjant podszedł do Jimina i dziewczyny, która się nim zajmowała. - Kto jest sprawcą napadu? - zapytał, skanując dwójkę wzrokiem.

- On - Yoongi wskazał na chłopaka, który zacisnął mocno swoją szczękę, a policjant bezwahania, podszedł do niego, gdzie skuł go.

- Szybko wyjdę Yoongi i z tobą skończę - wycedził przez zęby chłopak, gdy policjant prowadził go do radiowozu.

- Prędzej ja z tobą - mruknął gorzko, by zaraz szybko podbiec do Jimina, którego objął, przyciągając do swojego ciała, dziękując za wyczucie czasu i przybycie policji. - Wybacz mi Jimin, że w ciebie wątpiłem - powiedział mocno go przytulając, a Eunbi odeszła od nich, by podejść do radiowozu.

- Zostawcie ich. Ja podam wszystkie zeznania - powiedziała zerkając w stronę dwójki, a policjant kazał jej wsiąść do pojazdu i pojechać razem z jej mężem na komisariat.

- Yoongi dusisz mnie - szepnął Jimin, który lekko uchylił swoje oczy, a Yoongi słysząc głos Jimina, odsunął się delikatnie od niego, by spojrzeć mu w oczy.

- Przepraszam. Jak się czujesz? - zapytał, obejmując dłonią jego policzek.

- Jak po dużej libacji alkoholowej - zaśmiał się słabo, a Yoongi pokręcił głową, czasem nie rozumiejąc, jak Jimin może w tak trudnych sytuacjach sobie żartować. - Co się stało? - zapytał, chwytając się za głowę.

- Ten pieprzony śmieć cię zaatakował, sam widziałem to na własne oczy. Przepraszam, że w ciebie wątpiłem, Jiminnie - powiedział czując się okropnie przez wszystkie swoje wątpliwości względem Jimina.

- Nie gniewam się, kochanie - uśmiechnął się słabo, a Yoongi był szczęśliwy, że Jiminowi nic nie zagraża i jest z nim bezpieczny. Czule pocałował jego usta.

- Obiecuję, że więcej w ciebie nie zwątpię - szepnął, gdy odsunął się od jego ust, a słysząc zbliżające się kroki, obydwoje spojrzeli w kierunku dwójki. Taehyung widząc Jimina razem z Yoongim, poczuł się o wiele spokojniejszy. Podbiegł do przyjaciela, gdzie uklęknął przy nim, musząc go mocno przytulić.

- Boże, tak się cieszę, że nic się nie stało, Jimin - powiedział, a łzy same opuszczały jego oczy, czując się naprawdę szczęśliwym widząc Jimina całego i zdrowego. Pani Minseo chwyciła się w okolice serca, czując ogarniający spokój, widząc przyjaciela Taehyunga.

- Właściwie nie wiem, co się stało, Tae-ssi - powiedział Jimin, a Taehyung odsunął się od niego, by na niego spojrzeć, a patrzący na nich Yoongi był w szoku, widząc Kima. - Ale Yoongi mnie uratował, znowu jest moim bohaterem - spojrzał na Mina z uśmiechem, a Taehyung przeniósł na niego swój wzrok.

- Dobrze, że tu byłeś - powiedział z wdzięcznością Kim.

- Czekajcie - pokręcił głową. - Uratowałem Jimina, ale..co ty tutaj robisz i co miałeś z tym wszystkim wspólnego? - zapytał, w ogóle tego nie pojmując. - Nie byłeś przypadkiem w Seulu z naszym wujem? - uniósł brew.

- To przeze mnie Jiminowi mogło się coś stać, Yoongi - odpowiedział mu.

- Taehyung uciekł przed twoim wujkiem - wtrąciła się Minseo, a Jimin podniósł się na równe nogi z pomocą Yoongiego i Taehyunga.

- Nie rozumiem..dlaczego? - zapytał ze zmieszaniem w oczach.

- Bo jest niebezpiecznym człowiekiem - odpowiedział Taehyung. - Nie mów nikomu, że mnie widziałeś, Yoongi. Milcz, tak jak Jimin, dobrze? - uniósł brew.

- To znaczy, że Jimin przez cały czas wymykał się do ciebie? - zapytał, a Jimin przytaknął swoją głową. - To ja przez cały czas byłem zazdrosny przez Taehyunga - pokręcił głową żałośnie.

- Kazałem milczeć Jiminowi - westchnął.

- No dobrze, nikomu nie powiem, że cię widziałem, ale lepiej, żebyś nie widywał się z Jiminem, skoro może mu grozić niebezpieczeństwo - rzekł z powagą w oczach.

- Wiem, tak będzie najlepiej - powiedział przytakując swoją głową.

- Tak..lepiej wracajmy Taehyung, skoro ktoś chciał, żebyś się ujawnił, lepiej wracać do domu - powiedziała kobieta, rozglądając się ostrożnie.

- Uważaj na siebie, Chim - Taehyung przytulił Jimina, który odwzajemnił jego gest. - Bądźcie szczęśliwi w dniu waszego ślubu - powiedział odsuwając się od Chima, by spojrzeć na Yoongiego.

- Ty uważaj na siebie, Taehyung. Chociaż uważam, że Jungkook zasługuje na wyjaśnienia po tym, co się stało - rzekł szczerze. - Jeśli wujek jest niebezpieczny, to musi zająć się nim policja - dodał, a Taehyung chciałby, żeby to było takie łatwe, jednak nie było żadnych dowodów na winę Youngjoona, który wykorzystywał ręce innych dla swoich spraw.

- Wracajcie już - uśmiechnął się słabo Kim.

- Uważaj na siebie, Tae-ssi - powiedział Jimin, który nie chciał żegnać się ze swoim przyjacielem, jednak był pewien, że jest bezpieczny u państwa Kim. Po tym już więcej się nie spotkali, a każdy z nich ruszył w swoją stronę.

~

Od dnia wypadku Jimina minęło kilka dni i tu już jutro odbędzie się jego ślub i Yoongiego. Cieszył się, że jego przyjaciel znalazł szczęście u boku Yoongiego, nawet jeśli po ślubie wyjadą na swój wymarzony miesiąc i zamieszkają w swoim nowym domu i nie będzie mógł zobaczyć się z Jiminem. Po tym, co się stało, czuł, że musi coś w końcu zrobić, żeby zmierzyć się z Youngjoonem. Wieczna ucieczka nie wchodziła w grę, ponieważ nigdy nie będzie mógł być w pełni szczęśliwy. Rozwiązaniem była jego śmierć..ale czy on potrafił go zabić? Potrząsnął swoją głową, nie mogąc zmusić się do czegoś takiego. Zgłoszenie kradzieży pieniędzy, również odpadało, ponieważ to on to zrobił i sam wpakowałby się na kilka lat do więzienia. Wszystkie złe uczynki, które zrobił Youngjoon były wykonane jego rękoma i jedną osobą, która mogła być za to sądzona, to on.

Nie posiadł niczego na niego i to go wręcz dobijało, ponieważ nie mógł się go pozbyć. Nikt również go nie sprzeda, a ojciec Hoseoka sam mówił mu, że tylko tyle mógł dla niego zrobić, ratując go przed śmiercią. Czy istniało cokolwiek, co mogłoby zatrzymać mężczyznę?

Zamknął laptopa, odkładając go na biurko, po czym wstał ze swojego miejsca, by udać się do wyjścia ze swojego pokoju. Idąc korytarzem, spojrzał w stronę dużych białych drzwi, czując, jak coś cały czas ciągnie go w ich stronę, ale po co było mu wchodzić do pokoju zaginionego syna państwa Kim? Wolał im zaoszczędzić smutku, po jego utracie, a za to na każdym kroku im o tym dziecku przypomina.

Zszedł na dół, gdzie nikogo nie zastał w domu, oprócz pracowników. Westchnął, idąc do drzwi, przez które przeszedł do ogrodu, gdzie przez zimową porę roku brakowało wiosennego klimatu zielonych liści na drzewach i kolorowych kwiatów. Zatrzymał się, widząc huśtawkę przyczepioną grubą liną do gałęzi drzewa. Podszedł do huśtawki, na której usiadł, patrząc pustym wzrokiem na zabudowaną część niewielkim placem zabaw, która posiadła piaskownicę i ślizgawkę. To wszystko wyglądało na opuszczone i zapomniane, a z drugiej strony dziwił się, że państwo Kim pozostawili to jeszcze w swoim ogrodzie. Wyglądało to tak, jakby nie potrafili się tego pozbyć. Rozhuśtał się, podnosząc głowę w górę, gdzie zimna bryza była wyjątkowo przyjemna. Skupiony patrzył na łyse gałęzie, które po zamknięciu jego oczu były ozdobione zielonymi liśćmi, co było naprawdę dziwnym przeżyciem dla Taehyunga. Było to dziwnym wrażeniem, jakby naprawdę wiedział, jak to drzewo wygląda latem. Zauważając pnącą się w górę drabinkę, prowadzącą do jakiegoś domku na drzewie, zatrzymał huśtawkę, chcąc zobaczyć to miejsce.

Opuścił huśtawkę, by podejść do drzewa, gdzie powoli spiął się po drabince na górę, jednak zatrzymał, gdy spojrzał w dół i zakręciło mu się w głowie. Był w połowie drogi i wiedział, że jeśli tam wejdzie łatwo, zejść mu nie będzie, jednak wolał zaryzykować i zobaczyć co tam się skrywa. Wspinając się na domek, przemieścił się przez drzwi, gdzie w środku panował porządek. Naklejone rysunki dziecięce na ściankach domku, dodawały uroku temu domkowi. Podszedł bliżej nich, by się lepiej im przyjrzeć. Widząc jakieś gryzmoły, ciężko było mu zrozumieć, co dziecko na nich rysowało, następny rysunek wyglądał lepiej byli na nim mali chłopcy jeden wyższy, a drugi niższy, a przy nich był mały biały konik. Uśmiechnął się widząc podpis Jungkooka, który był autorem tego rysunku. Na następnym rysunku był mały chłopiec, a przy nim jego rodzice. Taehyung zmarszczył swoje brwi, widząc ten rysunek, który bardzo przypominał ten jego z książki. Przeszedł dłonią po kartce, nie rozumiejąc za bardzo, dlaczego pomyślał o własnym rysunki, gdy był mały. Dohan rysował rodziców, których kochał, a on rysował rodziców, których chciał posiadać z tego względu, że był sam ze swoją mamą bez ojca.

- Taehyung? - chłopak usłyszał wołanie Minseo z ogrodu. Przez co chłopak podszedł do okienka.

- Już schodzę - zawołał, a kobieta, widząc Taehyunga w domku, zaśmiała się. Młodszy opuścił domek, gdzie niepewnie schodził po drabince w obawie przed spadnięciem. Gdy stanął na ziemi, czuł się bezpieczny.

- Co ty tam robiłeś? - zapytała, podchodząc do niego.

- Zauważyłem domek, więc musiałem go zobaczyć - odpowiedział jej z delikatnym uśmiechem.

- Mój mąż zbudował go dla Dohana na jego drugie urodziny. Zawsze bał się tam wchodzić przez lęk wysokości, ale z Jungkookiem czy z mężem tam wchodził, sam już nie - powiedziała z rozbawieniem w oczach. - Też masz lęk wysokości? - zapytała, zauważając, jak chłopak miał trudność z zejściem po drabince.

- Tak - przyznał niechętnie. - Widziałem rysunki Jungkooka i Dohana. Dużo ich tam jest - powiedział z uśmiechem.

- W jego pokoju jest tego dużo więcej i są również zdjęcia. Muszę ci kiedyś je pokazać - powiedziała ze spokojem w głosie.

- Pewnie - uśmiechnął się. - Jesteście gotowi na jutrzejszy ślub Jimina i Yoongiego? - zapytał z zaciekawieniem.

- Oczywiście - skinęła głową. - Pokażę ci prezent, który dla nich kupiliśmy - powiedziała, by udać się z młodszym do domu.

~

Jungkook westchnął głęboko, zawiązując krawat. Dzisiaj obywał się w domu ślub Yoongiego i Jimina. Jako ich świadek razem z Jinem będzie musiał im towarzyszyć, jednak nie był w dobrym humorze tak jak na co dzień. Od kiedy nie ma Taehyunga wszystko straciło kolory i stało się bezbarwne tak jak całe jego życie. Nie sądził, że aż tak bardzo będzie mu ciężko zapomnieć o młodszym. Dni mijały, a pustka w jego sercu w ogóle nie zmalała. Chciałby, chociaż na chwilę go zobaczyć, jednak duma na to mu nie pozwalała.

Jin wchodząc do domu Jeonów razem z przychodzącymi gośćmi został złapany przez Namjoona, który zaprowadził go do biura Jungkooka, gdzie zamknął za nimi drzwi. - Namjoon, dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś? - zapytał chłopak, będąc nieco poddenerwowany zachowaniem Joona.

- Mam już dosyć, Jin - westchnął ciężko opierając się plecami o drzwi. - Od dłuższego czasu zachowujesz się dziwnie, staram się na to nie patrzeć, ale ja..ja wciąż liczę na to, że spojrzysz choć raz na mnie z miłością. Proszę bądź ze mną szczery i powiedz mi prawdę, że kogoś masz, to wtedy sobie odpuszczę i nie będę się tym dusił - powiedział patrząc na chłopaka z bezradnością w oczach. Jin słysząc jego słowa, był zaskoczony i sam nie wiedział co powinien powiedzieć Namjoonowi, którego przez ten czas zdążył naprawdę polubić.

- Nie mam nikogo - powiedział patrząc mu w oczy. - Nie zachowuje się tak przez to, że kogoś mam, ale przez coś zupełnie innego..nie wiem, kiedy odważę się to chociaż tobie wyjawić - westchnął spuszczając wzrok.

- Jin..proszę cię, po prostu bądź ze mną szczery, nie musisz udać. Jeśli przez ten czas nie udowodniłem ci moich uczuć i wiary w to, jak wierzę w to uczucie, to powiedz mi, żebym zniknął z twoich oczu - rzekł dusząc przez dłuższy czas wszystkie swoje uczucia, a Jin pokręcił bezradnie swoją głową, patrząc na chłopaka.

- Nie mów tak - podszedł do niego, gdzie ujął dłońmi jego twarz. - Nie chce, żebyś znikał, naprawdę zależy mi na tobie i chce być blisko ciebie - wyznał szczerze.

- To, co cały czas ciebie powstrzymuje? - zapytał, a chłopak odwrócił wzrok, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. - Co ty takiego ukrywasz - ujął palcem jego podbródek.

- Jeśli się dowiesz, pewnie przestaniesz żywić do mnie uczucia - szepnął.

- Nigdy, Jin - odrzekł z pewnością w głosie, a chłopak, spojrzał w jego oczy z zaskoczeniem. - Nic nie zmieni moich uczuć do ciebie - powiedział, a Jin nie mogąc się dłużej z tym wstrzymywać, dotknął swoimi ustami warg Namjoona, który odwzajemnił pocałunek. Ich pierwszy pocałunek. Objął Jina w talii, gdzie zamieniając się miejscami, przytrzymał chłopaka przy drzwiach, pogłębiając pocałunek, a w pomieszczeniu było słychać jedynie ich oddechy i głośne muskanie ich ust.

Jin czuł się cudownie w tym pocałunku, gdzie mógł poczuć wszystkie uczucia Namjoona. Obydwoje oderwali się od swoich ust, wyraźnie oddychając. Namjoon objął dłonią kark ciemnowłosego, który nie miał wątpliwości co do swoich uczuć.

- Powiem ci prawdę - szepnął. - Nie chce cały czas okłamywać osoby, którą kocham - powiedział szczerze, a serce Namjoona zabiło szybciej, słysząc słowa chłopaka. Pukanie do drzwi spodobało, że odsunęli się od nich, gdzie Joon je otworzył.

- Och, tutaj jesteście - powiedział z uśmiechem Hoseok. - Zaraz się ślub rozpoczyna i sam rozumiem wasze żądze, ale Jin jesteś świadkiem, więc śpieszmy się - dodał uśmiechając głupkowato, widząc, jak wygląda dwójka. Namjoon z Jinem wymienili się krótkimi spojrzeniami, po czym udali się z Hoseokiem do ogrodu, gdzie wszystko było przygotowane do ślubu. Byli obecni wszyscy goście, którzy czekali na rozpoczęcie się ślubu. Jin podszedł do Yoongiego, który czekał na przyjście Jimina.

- Zdenerwowany? - zapytał.

- I to jak - odpowiedział Min, nie mogąc już się doczekać przyjścia Jimina. Wszyscy przyjaciele Yoongiego pojawili się na ślubie nawet ekipa, która uratowała go i Jimina, gdy zostali porwani. Gdy ślub się rozpoczął, Jungkook przyszedł razem z Jiminem, którego odprowadził do przygotowanego ołtarza. Sam brunet wyobrażał sobie, jakie uczucie towarzyszyłoby mu, gdyby to on i Taehyung brali ślub. Zatrzymując się, Yoongi wyciągnął rękę do Jimina, który pewnie ją chwycił, czując, jak jego serce bije szalenie, mogąc w końcu doświadczyć tej ważnej chwili. Matka Jimina starała się robić jak najwięcej zdjęć swoim dzieciom, chcąc jak najlepiej uwiecznić tę chwilę. Brunet odszedł na bok, gdzie wzrokiem spojrzał na gości. Widział rodzinę Choi, państwo Kim i przyjaciół z okolicy, jednak w tym wszystkim brakowało jednej osoby, której niestety tutaj być nie mogło.

- Czy ty Jimin bierzesz za męża Min Yoongiego i ślubujesz mu miłość, uczciwość w zdrowiu i chorobie, dopóki śmierć was nie rozłączy?

- Tak, ślubuję - odpowiedział blondyn, patrząc z radością w oczy Yoongiego.

- Min Yoongi, czy ty bierzesz za męża Park Jimina i ślubujesz mu miłość, uczciwość w zdrowiu i chorobie, dopóki śmierć was nie rozłączy?

- Tak, ślubuję - odpowiedział z pewnością w oczach. Po złożonej przysiędze Yoongi nałożył na serdeczny palec Jimina obrączkę z zapisaną datą ich ślubu, po czym to samo uczynił Jimin. Gdy urzędnik ogłosił ich małżeństwem, obydwoje uwiecznili swoje małżeństwo pocałunkiem, a goście zaczęli klaskać, gratulując nowożeńcom. Hoseok od rozpoczętej uroczystości wylał morze łez, ciesząc się szczęściem Jimina.

Po uroczystości wszyscy goście udali się na przyjęcie, gdzie muzycy przywitali parę młodą piosenką do pierwszego tańca. Niektórzy goście dołączyli do pary młodej, a reszta usiadła przy stolikach, włączając się do rozmów. Hoseok przechodząc między gośćmi, podszedł do stolika, przy którym siedzieli jego przyjaciele, Wonho i Kihyun.

- Super, że udało wam się tutaj przyjechać - powiedział z entuzjazmem witając dwójkę.

- Nie moglibyśmy przegapić ślubu Jimina - powiedział z radością Wonho.

- Właśnie, przywieźliśmy z mieszkania, w którym mieszkał Taehyung jego rzeczy, które po sobie zostawił - powiedział Kihyun. - Zostawiliśmy to w pokoju Jimina. Tam kazał nam to zostawić - dodał, a Wonho szturchnął go w ramię.

- Co? Taehyunga nie ma już w Seulu? - zapytał z zaskoczeniem Hoseok.

- Po prostu się gdzieś wyniósł - odpowiedział mu Wonho. - I nie mamy pojęcia gdzie - dodał ze spokojem.

- Nie mam z nim żadnego kontaktu od naszego spotkania w Seulu - westchnął ciężko. - Martwię się o mojego brother i nie wiem co się z nim dzieje. To doprowadza mnie do szału. Myślałem, że może pojawi się na ślubie Jimina, ale widać, że o tym zapomniał - pokręcił głową.

- Albo nie chciał się pokazać - powiedział Kihyun.

- No albo i to. W końcu Jungkook zabronił go tutaj wpuszczać - pokręcił głową.

- Powiem ci tylko, że Taehyung wpakował się w jakieś problemy i nie pytaj w jakie, bo nawet ja nie wiem - szepnął w jego stronę Wonho.

- Martwię się o niego. Ciekawe gdzie teraz jest - westchnął smutno.

Jungkook podszedł do stolika, przy którym siedzieli państwo Kim, gdzie postanowił ich powitać. - Jak się czujesz? - zapytała z troską pani Minseo.

- Dobrze, cały czas pracuje - odpowiedział jej ze spokojem w głosie. - A jak u państwa? - zapytał.

- Powiem, że bardzo dobrze - uśmiechnęła się ciepło.

Yoongi tańcząc z Jiminem, czuł się naprawdę szczęśliwy, mając przy sobie chłopaka, z którym wiązał swoją przyszłość. Przyjęcie trwało, a on unikał alkoholu, którego zakazał mu Jimin. Wieczorem musieli razem wyjechać do stolicy, gdzie czekał na nich lot na cały miesiąc. Pożegnali się z gośćmi i wyjechali z miasteczka, ciesząc się swoim małżeństwem.

Jungkook spędził prawie całe przyjęcie z rodzicami Dohana, a po wyjeździe Yoongiego i Jimina dołączyli do nich państwo Choi razem z ich synem Soobinem. Jednak widząc wchodzącego do ogrodu Youngjoona, coś wstrząsnęło Jungkookiem, który wstał na równe nogi, odchodząc od stołu, gdzie państwo Kim spojrzeli z zaskoczeniem na zdenerwowanego bruneta, który podszedł do swojego wuja.

- Jak śmiesz tutaj przychodzić?! - zapytał ze zdenerwowaniem w głosie.

- Chciałem pogratulować Yoongiemu, co już nie można ? - uniósł brew.

- Nie, nie można. Nie masz prawa wchodzić do mojego domu! - krzyknął, a państwo Kim i Choi podeszli do dwójki.

- Oj, Jungkook nie bądź śmieszny - pokręcił głową, a gdy zobaczył Minseo otworzył szerzej swoje oczy. - Minseo..sporo czasu minęło - powiedział w jej stronę.

- Tak, sporo - odrzekła starając się być naturalną i nie pokazać, że zna jego prawdziwe oblicze. - Nic się nie zmieniłeś - dodała z lekkim uśmiechem.

- Ty również, jesteś jeszcze piękniejsza - skomplementował ją, a pan Changsoo spojrzał na niego groźnie.

- To miłe z twojej strony, ale przez lata postarzałam się - przyznała szczerze, czując się dziwnie spotykając Youngjoona po tylu latach i po tym, jak dowiedziała się jakie krzywdy wyrządził Taehyungowi.

- Skoro się przywitałeś, a Yoongiego nie ma, to możesz stąd wyjść - powiedział z chłodem Jungkook, nie chcąc widzieć go w swoim domu.

- Dobrze, pójdę już, żeby cię nie niepokoić drogi bratanku. Swoją drogą, pozdrowię od ciebie Taehyunga - powiedział w jego stronę z chytrym uśmiechem, a zdenerwowany brunet rzucił się na niego, jednak pan Changsoo odciągnął go od niego.

- Jesteś bezczelny Youngjoon - pokręcił z niedowierzaniem głową Changsoo, który przytrzymywał poruszonego Jungkooka.

- Nie ty będziesz mnie oceniał, Changsoo. Nie wtrącaj się do mojej relacji z bratankiem, a lepiej poszukaj swojego dzieciaka - powiedział z gniewem w oczach, a Changsoo nie dał się mu sprowokować.

- Odejdź lepiej stąd - powiedziała ze zdenerwowaniem Minseo, która nie mogła uwierzyć, jak mógł wypomnieć jej mężowi o ich synu.

- Miłej zabawy. Było również dobrze ciebie spotkać, Minseo - rzekł w jej stronę, po czym odszedł, a na przyjęciu panowało poruszenie po odejściu Youngjoona, który zdenerwował wszystkich swoim przybyciem.

- Jungkook nie daj mu się sprowokować - powiedział Changsoo puszczając bruneta. - Mu na tym właśnie zależy - dodał ze spokojem w głosie.

- Wiem, ale to nie moja wina, że przez niego nie myślę trzeźwo - westchnął ciężko. - Nie rozumiem w ogóle jak Taehyung mógł na niego spojrzeć - pokręcił rozgniewany głową.

- Bo lubi starców - wtrącił się Soobin, a brunet spiorunował go wzrokiem, po czym odszedł od gości, nie mogąc już dłużej zabawić na tym przyjęciu.

~

Taehyung siedział z panem Changsoo przed książkami ucząc się do zbliżającego egzaminu. Słysząc o całej sytuacji zaistniałej na przyjęciu, był naprawdę przerażony, wiedząc, że Youngjoon jest tak blisko. Jimin i Yoongi wczoraj wyjechali i byli bezpieczni, a to go uspokajało. Z drugiej strony ciekawiło go, dlaczego Young pojawił się na tym ślubie. Czy myślał, że się pojawi? Nie był na tyle głupi, żeby to zrobić, choć siedząc w domu, miał ochotę tam pojechać, aby zobaczyć Jimina i mu pogratulować. Westchnął ciężko, odrywając wzrok od książki.

- Skup się na czytaniu - powiedział w jego stronę pan Changsoo.

- Nie mogę - westchnął. - Za dużo myślę o problemach niż o nauce - złapał się za głowę, nie potrafiąc w ogóle się na tym skoncentrować.

- Zamiast myśleć o problemach, pomyśl o plusach zbierania wiedzy z książki - rzekł ze spokojem, a młodszy spojrzał na niego jak na wariata.

- Serio? Nauka jest do bani, wszystko w sumie jest. Nie widzę plusów w zbieraniu nauki, kiedy myślę, że Youngjoon jest blisko - powiedział patrząc mu w oczy.

- Zapomnij teraz o nim, tutaj nic ci nie grozi, już ja zapewniłem temu domu bezpieczeństwo - zapewnił go, a młodszy był niepewny jego słów. - Poza tym, jeśli zdasz maturę, wezmę cię pod moje skrzydła i otrzymasz wykształcenie - powiedział z delikatnym uśmiechem.

- Nie, żeby mi na tym zależało, ale pewności nie mam czy uda mi się to zdać - westchnął zrezygnowany. Nie chciał zawieść pana Changsoo, który pokładał w nim jakieś nadzieje, których nikt nigdy wobec niego nie miał, a przynajmniej dotyczących nauki i wykształcenia. Ten surowy i dobry mężczyzna, chciał dla niego jak najlepiej, a on musiał bardziej się postarać. Nie robił tego na siłę, jednak kiedy zabierał się za to z determinacją, to szybko ona ulatywała z niego i miał ochotę się poddać, jednak Changsoo był przy nim i nie pozwalał mu na poddanie się.

Minseo przyniosła mu jego rzeczy z tamtego mieszkania, z którego uciekał i miał z powrotem swoje rzeczy, których naprawdę potrzebował. Teraz jedynie zostało mu nauczenie się wszystkiego od pana Changsoo i znalezienie czegoś, co mogło pogrążyć Youngjoona raz na zawsze, ale nie wszystko dało się zrobić jednocześnie...

Siedem miesięcy później..

Ciemne audi podjechało pod dom rodziny Kimów, z którego wysiadł dwudziestoletni blondyn. Zamykając za sobą drzwi od samochodu, trzymał w ręku granatową teczkę i ruszył do wejścia domu. Przekraczając próg drzwi, zdjął swoje buty, po czym udał się w głąb dużego domu, gdzie wszedł do salonu. Widząc Minseo, od razu uśmiechnął się i podszedł do niej, by ją przytulić. Zaskoczona kobieta podniosła wzrok na chłopaka, przez którego na jej ustach od razu pojawił się szczery uśmiech.

- Wróciłeś. Jak było? - zapytała, a Taehyung odsunął się od niej, by usiąść tuż obok.

- Było świetnie, ciociu - uśmiechnął się szczęśliwy, po czym wyciągnął z teczki swoje świadectwo. - Zdałem - powiedział z zadowoleniem, a kobieta była naprawdę szczęśliwa widząc jak Taehyung przez te wszystkie miesiące ciężko pracował na swoje wykształcenie.

- Wiedziałam, że ci się uda zaraz po tym, jak zdałeś maturę - powiedziała z uśmiechem.

- To dzięki panu Changsoo udało mi się to wszystko osiągnąć. Teraz mogę pomagać mu w jego kancelarii - uśmiechnął się dumnie.

- Nawet nie wiesz jak na to czekał - zaśmiała się pod nosem, a blondyn był naprawdę wdzięczny za wszystko, co zrobili dla niego państwo Kim. Dali mu to, czego nigdy nie mógł posiadać, czyli prawdziwą rodzinę. Przez kilka miesięcy ciągłej nauki i siedzenia w domu w końcu wyszedł z domu i pojechał na swój egzamin, który udało mu się zdać. Tak długo już nie widział Jimina i Hoseoka, przez co czuł się w pewnym sensie smutny, ale odmieniony psychicznie. Jimin i Yoongi mieszkali po drugiej stronie miasteczka, gdzie często wyprawiali przyjęcia z tego, co wiedział Taehyung, jednak wolał nie kontaktować się z przyjacielem po tym, co wydarzyło się kilka miesięcy temu. Nie wiedział co u Jungkooka i jak się ma, ponieważ nie utrzymywał zbytnio kontaktu z państwem Kim. - Jungkook tutaj był - powiedziała nagle wybudzając chłopaka z jego myśli.

- Był tutaj? - zapytał zaskoczony.

- Tak, przyszedł zaprosić nas na jego urodziny, które odbędą się za kilka dni - rzekła patrząc na młodszego, który nerwowo wgryzł się w swoją wargę.

- No tak..za kilka dni pierwszy września - szepnął spuszczając wzrok.

- Pójdziesz z nami? - zapytała nagle, a młodszy spojrzał na nią z zaskoczeniem.

- Wolę nie.. - powiedział, odwracając szybko wzrok.

- Chcesz cały czas ukrywać się przed światem, Taehyung? - uniosła brew. - Bo ja myślę, że jesteś już w stanie zmierzyć się ze wszystkimi, a tym bardziej z Youngjoonem - powiedziała chwytając go za dłonie, a młodszy spojrzał na nią swoimi niepewnymi oczami.

- Masz rację, muszę w końcu to zrobić. Pójdę z wami na przyjęcie Jungkooka - powiedział czując się wewnętrznie przepełniony obawami, jednak jak mówiła Minseo, wiecznie nie mógł ukrywać się przed światem jak jakiś przestępca.

- Cieszę się - uśmiechnęła się słabo, a Taehyung mógł zauważyć w jej oczach smutek, przez co dotknął dłonią jej policzka.

- Coś cię zasmuca? - zapytał.

- To będzie już siedemnaście lat od jego zaginięcia - powiedziała spuszczając swój wzrok, a Taehyung od razu zrozumiał, co miała na myśli kobieta.

- Wtedy szliście z Dohanem na jego urodziny, a teraz pójdziecie ze mną - rzekł chcąc zapewnić ją, że w tym dniu może liczyć na niego i nie będzie sama.

- Dziękuje ci, Taehyung. Changsoo nie może ze mną jechać na to przyjęcie i cieszę się, że ty będziesz ze mną. Przez to, że tamtego dnia szłam sama z Dohanem na to przyjęciem, czuje się podobnie jak wtedy, tylko teraz mam ciebie - rzekła ze smutkiem w oczach.

- Spokojnie, to się nie powtórzy, ciociu - uspokoił ją.

- To przyjęcie będzie w tym samym miejscu, dlatego zrozum moje obawy, ja..tamtego dnia straciłam wszystko - zapłakała chowając swoją twarz w dłoniach, a Taehyung czuł się bezradnie, widząc, w jakim stanie jest kobieta i w pewnym sensie ją rozumiał, ponieważ sam bałby się wrócić do domu swojej zmarłej matki. Przytulił ją mocno, a uczucie, które towarzyszyło mu za każdym razem, gdy ją przytulał, stawało się coraz silniejsze, jakby nie mógł pozwolić jej więcej płakać.

- Przejdziemy przez to razem.

~

Witajcie kochani ^^

Wiem, że na pewno takiego skipu się nie spodziewaliście, ale tak miało być od samego początku^^ Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał, a my zobaczymy się z następnym rozdziałem już w poniedziałek ^^ (Wiem, że sekret Jina nie został wyjaśniony ^^)

Next chapter: Powrót pokusy

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top