ღWśród nasღ
~Witam
Taehyung wciąż skanował oczami treść pisma, który unieważnił ich małżeństwo. Nie spodziewał się czegoś takiego, a tym bardziej że to, co ukrywał Jungkook, jest tak poważne. Przez prawie dwa lata nic mu nie powiedział, kiedy pismo przyszło miesiąc po ich ślubie.
Załamany patrzy ze łzami na pismo, nie chcąc tego zaanektować. Miał wiele pytań, lecz jego emocje były naprawdę burzliwe. Pragnął krzyczeć, płakać i obwinić kogoś za to nieszczęście.
Oddychał niespokojnie, przetwarzając w swojej głowie pewną rzecz.
On i Jungkook nigdy nie byli małżeństwem.
Odłożył papier, gdzie chwycił się w zasmuceniu za głowę, czując, że naprawdę całe jego życie się sypie, a on nic na to nie może poradzić.
Zaufać sobie? Niby jak miał tego dokonać, kiedy życie jest przeciwko niemu?
Przez to wszystko stracił już siły na walkę, jednak musiał dowiedzieć się, dlaczego anulowano ich małżeństwo, skoro każdy z nich przed ślubem był wolny i nie mógł być w innym związku małżeńskim.
Starł się uspokoić i zacząć myśleć trzeźwo. Jungkook nie mógł mu niczego wyjaśnić, kiedy nie jest w stanie się przebudzić. Musiał sam spróbować znaleźć wszystkie odpowiedzi, a mógł je znaleźć tylko u jednej osoby.
~
— Kazał ci do nas przyjechać — zapytał ze zdziwieniem Jimin, gdy wraz z Hoseokiem i Yoongim siedzieli w salonie.
— Dokładnie — przytaknął głową. — Był jakiś dziwny. Powiedział, że chce być sam, a ze szpitala wyszedł jak burza. Jednak najlepsze w tym jest to, że jego humor się zepsuł od razu po rozmowie z Seunlee, więc coś się stać musiało, że kazał mi do was przyjechać — wytłumaczył, gdy dwójka słuchała go z uwagą.
— Seunlee jest okropna. Na pewno nagadała mu przykrości — rzekł z oburzeniem Jimin, który nie mógł zrozumieć, że ta dziewczyna chodzi na wolności, gdy z pewnością zdrowa nie jest, a przynajmniej psychicznie.
— Cała Seunlee — prychnął Min. — Z pewnością nagadała mu o Jungkooku, żeby ich poróżnić. Ona nie ma wstydu, żeby jeszcze mojego kuzyna oczerniać, kiedy nie jest w stanie zaprzeczyć jej słowom — dodał, pokręcając w oburzeniu głową.
— Masz rację. Jest bezwstydna — przyznał Jimin. — Ale powiedz mi, czy ona zna tajemnice Jungkooka, którą tak ukrywa przed Tae? — zapytał zaciekawiony, a Min westchnął głęboko, widząc zaciekawione spojrzenia dwójki.
— Wie — odpowiedział szczerze.
— Dlaczego ona wie, a Taehyung nie?! — podniósł w zdenerwowaniu głos Hoseok, na którego z zaskoczeniem spojrzał Jimin.
— Bo ona sama to wiedziała. Skąd? Obydwoje nie mamy pojęcia, ale Jungkook uważał, że plotki szybko się roznoszą i nie chciał tego sprawdzać. Jak wiecie, Jungkook myślał, że Seunlee się ogarnęła i wciąż traktował ją jak przyjaciółkę, co było oczywiście głupie — wyjaśnił z opanowaniem. — Ja nie wierzę w nic, co wychodzi z jej kłamliwych ust, dlatego ją sprawdzam — dodał.
— Sprawdzasz ją? — zapytali równo Jimin i Hoseok.
— No twojego detektywa do tego wynająłem — spojrzał na męża, który otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu. — I do jeszcze kilku innych spraw.. — dodał.
— Jak się dowiedziałeś o nim? — zapytał z niedowierzaniem Jimin.
— A czy to jest teraz ważne? — uniósł brew. — Skarbie, ja wiem, że mi nie ufasz i znam cię już na tyle, żeby wiedzieć, jak podstępny potrafić być — uśmiechnął się delikatnie.
— Dlatego z tobą nie przyjechał — burknął pod nosem.
— Można powiedzieć, że jest zajęty o wiele ważniejszymi sprawami — rzekł, obejmując naburmuszonego chłopaka.
— Ale co tak naprawdę ukrywa Jungkook, że nawet Seunlee o tym wie? — zapytał rudowłosy, nie mogąc przestać o tym myśleć, a Min przeniósł na niego swe oczy.
— To jest dość poważna sprawa, która dotyczy tylko ich dwójki, a nawet nas — rzekł z powagą w głosie. — Jungkook chciał przyjechać tutaj, żeby wyznać Taehyungowi prawdę i nie wierzę w żadne zbiegi okoliczności w sprawie tego wypadku, ponieważ o... — przerwał, gdy dobiegające kroki dostały się do uszu wszystkim, przez co spojrzeli w stronę wyjścia, gdzie do środka wszedł roztrzęsiony Taehyung, którego oczy były przekrwawione od płaczu.
— Tae?
— Brother? — Hoseok, jak i Jimin zdziwili się na jego widok, a ich zmieszane oczy przeszły na teczkę, którą trzymał w dłoniach. — Dlaczego przyjechałeś? — zapytał rudowłosy.
— Chce porozmawiać — rzekł z powagą w głosie, patrząc tępo na Mina. — Z tobą Yoongi — dodał, a pozostała dwójka zwróciła swoje oczy na czarnowłosego, który wiedział, że przyjdzie ten moment, jednak nie sądził, że to on będzie musiał wszystko wyjaśniać. Znajoma teczka również potwierdziła, z czym przychodzi Taehyung.
— Usiądź i porozmawiajmy — rzekł ze spokojem w stronę rozjuszonego chłopaka.
— Nie chce siadać, chce wyjaśnień! — podniósł głos.
— Taehyung uspokój się — powiedział w jego stronę Jimin.
— Nie! On wszystko wie! I jako jedyny jest w stanie mi to wyjaśnić, skoro Jungkook nie jest w stanie — rzekł zdenerwowany, patrząc oczekująco na Yoongiego.
— Odpowiem na każde twoje pytanie, ale się uspokój — rzekł w jego stronę. — Powiem ci to, co z pewnością zamierzał Jungkook — dodał, a nieco uspokojony jego słowami Taehyung, postanowił usiąść przy Hoseoku, który był naprawdę zmieszany zachowaniem młodszego brata.
— Powiedz mi... Dlaczego mój i Jungkooka ślub został unieważniony? — zapytał wprost, zaskakując Jimina i Hoseoka.
— Jak to unieważniony?! — zapytali równo.
— Pisze tam, że któryś z nas jest wciąż w zawartym małżeństwie. C-Czy Jungkook nie rozwiódł się z Seunlee? — zapytał, bojąc się usłyszeć odpowiedzi na jego przypuszczenia. — Dlatego jest taka pewna, że mnie pokona?! Powiedz! — podniósł w desperacji głos, gdy dwójka była zaskoczona i oburzona tym, co słyszy, prócz Yoongiego.
— Uspokoję cię. Jungkook i Seunlee na pewno się rozwiedli — odpowiedział mu, a oczy jasnowłosego otworzyły szerzej, tak pozostałej dwójki.
— C-Czyli chodzi o moje małżeństwo z ojcem Jungkooka? — zapytał, a Yoongi przytaknął głową. — Coś jest w tym niejasnego. Trzeba coś wyjaśnić w tej sprawie? Bo ja nic nie robiłem, nawet nie wiem, czy jest taka konieczność i co ma...
— Nie musisz niczego robić, bo on żyje — wyznał, zaskakując wszystkich. — Ojciec Jungkooka żyje i to on was podał do urzędu o unieważnienie waszego ślubu — dodał, czując mimowolną ulgę, mogąc w końcu to z siebie wyrzucić.
— C-Co ty mówisz... — wyszeptał Kim, którego serce zwolniło, słysząc jego słowa. — T-To nie może być prawda. On nie żyje, na pewno.. Wiem to — powiedział, a zmieszany Yoongi zmarszczył brwi.
— Skąd masz co do tego pewność? Nie było cię w czasie jego pogrzebu — zauważył, a jasnowłosy nie chciał odpowiadać na to pytanie, a jedynie wstał zdenerwowany, czując, że ma nogi jak z waty. Pan Jeon nie mógł żyć, nie chciał tego, kiedy zniszczył jego i Jungkooka szczęście unieważnieniem ich związku małżeńskiego.
— Skąd wiesz, że to on zgłosił? — zapytał rudowłosy, który chciał pomóc Taehyungowi, widząc, że nie chce niczego zdradzać przed Yoongim, tym bardziej że rozmowa o przeszłości nie była dla niego niczym łatwym.
— Potwierdził to urząd. Mój wuj osobiście to zgłosił, wracaj zza grobu, a żaden z nas nie potrafił go namierzyć — odpowiedział mu. — Z Jungkookiem przez ten cały czas szukaliśmy wuja, ale jak się pojawił, tak szybko zniknął — dodał, a Jimin był cały blady, nie mogąc uwierzyć w ten horror. Taehyung chodził nerwowo, obgryzając skórę przy paznokciu, gdy stres przejął nad nim kontrolę, a nawet wcześniej zużyte leki w niczym mu teraz nie pomagały.
— Skoro on to zgłosił i się ukrywa, to ma złe intencje — zatrzymał się Taehyung, który spojrzał na poruszoną dwójkę stojącą przy Yoongim.
— Też tak z Jungkookiem uważaliśmy — przyznał szczerze, a jasnowłosy pokręcił słabo głową.
— Jeśli on ma wrócić i się na mnie mścić, to ja wolę się przed tym zabić — powiedział nerwowo, gdy nie widział ratunku przed karą.
— Nie mów tak. Może uda się to wszystko wyjaśnić, przecież pan Jeon był naprawdę dla ciebie dobry i chciał twojego szczęścia — powiedział ze zdenerwowaniem Hoseok.
— To było wcześniej, zanim umarł! — wykrzyczał w załamaniu Kim, zaskakując całą trójkę. — P-Przecież nie umyślnie podawałem mu trutkę, która miała go zabić, ale najwidoczniej go nie zabiła i teraz będzie się na mnie mścił za to — zapłakał przerażony, trzęsąc się z nerwów, a wystraszony o niego Jimin podszedł do niego, gdzie przytulił chłopaka.
— Spokojnie, Tae — szepnął.
— Nie! — wykrzyczał, odsuwając się od przyjaciela. — Nie będę spokojny. Nie potrafię, wiedząc, że on żyje — powiedział roztrzęsiony, bojąc się swoich czynów w przeszłości.
— Jak to się stało, że trułeś wuja? — zapytał Min.
— J-Ja nie chciałem go krzywdzić, t-to nie ja — odpowiedział z drżeniem w głosie, a Yoongi podszedł do niego, gdzie położył swe dłonie na ramionach rozjuszonego chłopaka.
— Skoro nie chciałeś i to nie byłeś ty, to nie musisz się obwiniać. Wiemy, przez co przeszedłeś, właśnie dlatego Jungkook nie chciał ci o niczym mówić — rzekł, patrząc z powagą w zapłakane oczy Taehyunga. — Chciał cię ochronić przed tym przerażeniem i obwinianiem siebie. Jungkook wie, jak ciężką przeszedłeś drogę, aby w końcu wrócić do swojej prawdziwej rodziny. Bardzo cierpiał z tego powodu, że to dzieje się przez jego ojca i sam nie potrafił zrozumieć jego intencji w sprawie unieważnienia waszego małżeństwa ani dlaczego przez ten cały czas się ukrywał, ale cały czas działał w sądzie, aby cię chronić i mieć cię przy sobie — wyjaśnił, sprawiając, że łzy opuszczały oczy Taehyunga, który czuł się winien oskarżania Jungkooka o najgorsze, kiedy w rzeczywistości go przez cały czas chronił.
— C-Co on chciał zyskać w sądzie? — zapytał niepewnie.
— Walczył o utrzymanie kurateli nad tobą — wyznał szczerze. — Ale w związku z tym, że on żyje w ciągu dwóch lat, sąd odrzucił prośby Jungkooka, o byciu twoim opiekunem — wyjaśnił, a jasnowłosy pokręcił słabo głową, nie mogąc w to uwierzyć, a Jimin z Hoseokiem patrzyli ze strachem na Yoongiego. — To wuj jest znowu twoim prawnym opiekunem, wygrywając ostatnią sprawę w dniu wypadku Jungkooka — dodał, a Taehyung przez otrzymanie tej informacji chwycił się za głowę, gdy zrobiło mu ciemno przed oczami, przez co się zachwiał, starając się utrzymać równowagę, jednak nie udało mu się, gdy całkiem stracił przytomność.
~
Hoseok z Jiminem siedzieli przy nieprzytomnym Taehyungu, którego położyli w jednym z pokoi w domu Minów. Obydwoje byli naprawdę zmartwieni o chłopaka, który przez ostatni czas przeszedł naprawdę wiele i nie wyglądało na to, aby miało być lepiej.
Hoseok zgarnął z czoła młodszego brata jasne kosmyki włosów, mając ochotę zabrać go jak najdalej od wszystkich ludzi, którzy mogliby go skrzywdzić, jednak wiedział, że młodszy nie zgodzi się na to, pragnąc pozostać przy Jungkooku.
— Co myślisz o tym wszystkim, hyung? — zapytał nagle Jimin, który patrzył ze smutkiem na śpiącego przyjaciela.
— Że to jest nienormalne — odpowiedział szczerze. — Nie mogę uwierzyć, że mój brother miał niecałe dwa lata spokoju, który był tylko przedsmakiem prawdziwego kryzysu w jego życiu — powiedział, pokręcając w smutku głową.
— To nie jest fair — spojrzał na rudowłosego. — Taehyung i Jungkook tak wiele przeszli, żeby zaakceptować swoją miłość, żeby teraz ona została skreślona przez pana Jeona? — zapytał bezsilnie. — Mam nadzieję, że jak się pojawi, wszystko wyjaśni i nie będzie stawał im na drodze. Obydwoje zasługują na szczęście — rzekł z powagą w głosie.
— Masz rację. Mimo wszystko ufam panu Jeonowi i mam nadzieję, że co robi, jest tylko i wyłącznie spowodowane formalnościami. Jednak dziwi mnie to, że się nie ujawnił przez ten cały czas... Taehyung może mieć rację, że ma złe intencje — westchnął cicho.
— Właśnie o to chodzi — rzekł Park. — Kto się ukrywa przez taki czas, udając martwego i wyskakuje z czymś takim, na pewno nie ma dobrych intencji — mówił przemądrzale.
— Wiem, ale lepiej bardziej go nie dobijać. Jest przejęty stanem Jungkooka, a w dodatku teraz dowiaduje się, że Jungkook nie jest formalnie jego mężem. Można się załamać — powiedział zdenerwowany. — Oby wszystko szybko się wyjaśniło i Jungkook do nas wrócił. Jakby nie patrząc pan Jeon ma większą władzę nad Taehyungiem niż on sam nad sobą. Nie chce, żeby to wykorzystał — dodał, zaciskając dłonie.
— Racja... to ubezwłasnowolnienie — westchnął ciężko. — Tego Taehyung na pewno najbardziej się boi... Wściekł się na starego Jeona, kiedy mu ją założył, a co dopiero będzie, jeśli nagle się zjawi i będzie chciał mu zaszkodzić...
— Nawet tak nie mów! Pan Jeon zrobił to dla jego dobra, nie możemy myśleć o najgorszych rzeczach — rzekł zdenerwowany, nie chcąc myśleć o panu Jeonie jak najgorzej. — Lepiej zadzwonię do Minseo i powiem jej, co się dzieje. Z pewnością będzie poruszona.. — przeciągnął, już sobie wyobrażając reakcję kobiety, która sama ma mniej do powiedzenia jako matka w tej całej kurateli.
Wstał z miejsca, gdzie wyciągnął telefon, wybierając numer do Minseo. Podszedł do okna, przy którym się zatrzymał, czekając na usłyszenie głosu kobiety.
"W tej chwili nie mogę rozmawiać. Proszę zostawić wiadomość" — słysząc głos kobiety, jedynie z automatu, postanowił zadzwonić do domu, gdzie po kilku sygnałach usłyszał głos starszej kobiety, która służy w domu Kimów. — Witam, czy mogę poprosić do telefonu Minseo? — zapytał rudowłosy.
— Pani Minseo musiała wyjechać, ale kazała jedynie coś przekazać panu Taehyungowi — powiedziała kobieta, rudowłosy zmarszczył brwi.
— Co takiego? Jestem przy Tae i mogę mu to przekazać — rzekł, oczekując na jej słowa.
— Że wyjechała szukać pana Changsoo i prosiła, aby pan Taehyung przypilnował w wolnej chwili porządku w domu i na ranczu — przekazała mu.
— Coś się stało Changsoo? — zapytał zaskoczony.
— Nie ma z nim żadnego kontaktu, od kiedy wyjechał. Pani Minseo nie mogła dłużej czekać i kazała również przeprosić Taehyunga — wyjaśniła.
— No dobrze. Przekażę mu wszystko — rzekł ze spokojem, po czym się rozłączył i spojrzał niepewnie w stronę Jimina, który patrzył na niego zaciekawiony.
— Coś się stało? — zapytał.
— Changsoo zaginął, a Minseo pojechała go szukać. Mogła powiedzieć, że coś się dzieje, to bym z nią pojechał — odpowiedział Jiminowi, który pokręcił w niedowierzaniu głową.
— Oby udało się jej go znaleźć. Ciekawe, co powie Tae...
— Że dobrze zrobiła — dwójka wzdrygnęła się, słysząc chłopaka, na którego spojrzała.
— Obudziłeś się — uśmiechnął się Jimin.
— Tak — odpowiedział, podnosząc się do siadu. — Mama mówiła mi o wszystkim i widzę, że jednak zdecydowała się poszukać ojca na własną rękę — rzekł, spoglądając zmęczonym wzrokiem na dwójkę.
— Rozumiem, a jak się czujesz? — zapytał z troską rudowłosy.
— Okropnie — odpowiedział szczerze. — Miałem nadzieję, że tylko zły sen, ale słysząc was...
— Się rozczarowałeś — dokończył za niego Jimin, a jasnowłosy przytaknął głową w potwierdzeniu.
— Taehyung, nie bądź złej myśli. Wszystko da się wyjaśnić, ale musimy być przygotowani na każdą ewentualność — rzekł z opanowaniem Hoseok, a Taehyung zagryzł się w zdenerwowaniu na dolnej wardze.
— Nie chce... Nie chce myśleć o tej prawdzie, nie chce słyszeć, że on żyje. Chce, żeby Jungkook wciąż był moim mężem — powiedział z bólem, a dwójka patrzyła na niego ze współczuciem, nie wiedząc, co powiedzieć. — Nie mówmy o nim. Chce być tylko przy Jungkooku i czekać aż się obudzi, a-a wtedy razem spróbować przez to przejść — dodał, a zdecydowany Hoseok chwycił za jego dłoń, chcąc wesprzeć go w tym, czego chce.
— Niech tak będzie. Jesteśmy po twojej stronie, zawsze będziemy, brother — rzekł z pewnością w głosie i oczach.
— Dziękuje — szepnął wdzięcznością, czując, że to, co robi, jest słuszne, a taką przynajmniej miał nadzieję.
~ Dwa tygodnie później
Jasnowłosy chłopak przyjechał na białym koniu, zbliżając się do ziemi swoich rodziców, gdzie zatrzymał się przy stajni, widząc ciężko pracujących pracowników.
Dostrzegający go Hoshin podszedł do niego, gdzie pomógł mu zejść z klaczy.
— Często wpadasz — powiedział z uśmiechem, gdy młodszy stanął na ziemi, patrząc w jego oczy. — Nakarmimy twoją bestię — dodał, przyjmując od chłopaka klacz.
— Dziękuje — rzekł z wdzięcznością. — Czy moja mama się odzywała? — zapytał zaciekawiony.
— Tak — przytaknął głową. — Mówiła, że wciąż nie może znaleźć pana Changsoo. Oby się jej udało i do nas wróciła. Ty też masz przy tym więcej pracy — rzekł, patrząc na chłopaka.
— Nie przeszkadza mi to, że jest jej więcej, chociaż nie myślę za dużo — powiedział, czując się jak maszyna przez ostatnie dwa tygodnie.
— O problemach? — zapytał, gdy oddał pod opiekę pracownika klacz Taehyunga.
— Dokładnie — odpowiedział. — Wciąż czuwam przy mężu — rzekł, a mężczyzna podszedł do niego, gdzie obydwoje ruszyli w stronę domu.
— Są jakieś poprawy? — uniósł w zaciekawieniu brew.
— Jest lepiej, ale wciąż się nie budzi — powiedział, spoglądając na wyższego mężczyznę, któremu był naprawdę wdzięczny za pomoc przez ostatnie dwa tygodnie. Dzięki niemu i Namjoonowi mógł kontrolować pracę w dwóch domach i mieć czas na przebywanie w szpitalu przy Jungkooku.
— Najważniejsze, żeby się jak najszybciej obudził i wrócił pełni do zdrowia. Taka piękność nie może wiecznie chodzić smutna — rzekł pocieszająco, gdzie zatrzymali się przy płocie dzielący ranczo od domu.
— Nie jest łatwo chodzić ze sztucznym uśmiechem i udawać, że jest dobrze, kiedy nie jest — powiedział, wysilając się na uśmiech.
— Chodzi też o tego księdza? — dopytał, a Taehyung spojrzał na niego z oburzeniem.
— Nawet mi o nim nie wspominaj — burknął, pokręcając nerwowo głową.
— Ja tylko przekazuję ploteczki — powiedział z uśmiechem.
— Okej, ale nie miej mnie za złego przez to, co mówią — westchnął ciężko.
— Przez to, że mówią o tym, "jak pokusa ściągnęła przyszłego księdza na złą ścieżkę i zdradza syna Jeona" — zacytował, a Taehyung patrzył na niego z dzikością w oczach. — Nie... Nie biorę tego na poważnie, zresztą to twoja sprawa, co robisz ze swoim życiem. Możesz, nawet według nich samego biskupa ściągać na złą drogę, a mnie to nie ruszy — zaśmiał się, opierając ręce na płocie.
— To, co cię tak naprawdę interesuje, skoro plotki w miasteczku masz totalnie w dupie? — uniósł w zaciekawieniu brew.
— Konie. Są o wiele ciekawsze od ludzi, bo przynajmniej ich nie rozumiem — odpowiedział z rozbawieniem w oczach, wywołując śmiech u chłopaka.
— Coś w tym jest — przyznał.
— Nie przejmuj się tym, co mówią ludzie. Lepiej iść przez życie z uniesioną głową — rzekł z opanowaniem. — Ty mógłbyś mieć wszystko, jeśli byś tego zapragnął — dodał.
— Skąd taka pewność? — zapytał, unosząc w zaintrygowaniu brew.
— Bo masz w sobie coś. Dla kogoś takiego wiele osób, by oszalało, aby dać ci wszystko — odpowiedział mu, a zmieszany jego słowami Taehyung zmarszczył brwi. — Zobacz Jungsoo — wskazał na pracownika, a Taehyung przeniósł na niego oczy. — On tylko o tobie mówi i czeka codziennie na twój przyjazd, żeby móc tylko na ciebie spojrzeć — wyznał mu, a jasnowłosy spotykając wzrok chłopaka, szybko odwrócił wzrok. — Poczuj się jak celebryta — zaśmiał się, kładąc swą dłoń na ramieniu młodszego.
— To nie jest zabawne. Wolałbym tego nie wiedzieć — spojrzał na niego pretensjonalnie. — Ludzie, tylko patrzą na wygląd, ale trzeba poznać wnętrze, żeby coś poczuć. Oszaleć? To raczej, zbyt mocne słowo, Hoshin. Szaleństwo przynosi tylko problemy, a ja chce ich unikać jak ognia, ale coś mi to nie wychodzi tak jak w przypadku Yonseoka — westchnął ciężko.
— Przez niego oszalałeś? — zapytał zaciekawiony.
— Raczej ja oszalałem przez męża, a on przez widzenie we mnie tego, co inni ludzie — odpowiedział mu, a widząc podjeżdżający samochód, obydwoje spojrzeli w jego stronę.
— Twój brat jest — uśmiechnął się.
— Zajmij się Pure, wieczorem będę po nią — zwrócił się z prośbą.
— Jak zawsze, będę o nią dbał — obiecał, a Taehyung uśmiechnął się z wdzięcznością. Przez ostatnie dwa tygodnie naprawdę polubił rozmowy z mężczyzną, który pozwalał mu trochę się rozluźnić i pomagał przy pracy.
— Dziękuje — uśmiechnął się, gdzie zbliżył do mężczyzny, niepewnie odważając się na przytulenie go. Gdy mężczyzna odwzajemnił jego przytulenie, odsunął się, gdzie udał się prosto do samochodu.
— Znalazłeś przyjaciela? — chłopak zaskoczył się nagłym pytaniem rozweselonego Hoseoka, przez którego chwycił się w okolice serca.
— To jest pracownik, ale jest naprawdę w porządku — odpowiedział mu.
— Mówiłem ci — uśmiechnął się wesoło, a Taehyung spojrzał w boczną szybę na mężczyznę, który patrzył w ich stronę.
— Na początku...
— Nikomu nie ufasz — wtrącił się mu w zdanie.
— Dokładnie — przytaknął głową. — Jedźmy już.
~
Szybkie bicie serca, ciężki oddech i ogarniający całe ciało strach, powodował, że siedmiolatek czuł się bezbronny, widokiem przerażonych oczu niespełna trzylatka.
Widok dziecka otoczonego obcymi cieniami sprawiał, że jego ciało nie potrafiło drgnąć i ruszyć mu na pomoc.
— Koo.. — cichy głosik Dohana docierał do jego uszu, a jego zęby zacisnęły się w niemocy.
— Dohan! — krzyknął bezradnie, gdy nie był w stanie go uratować przed złem, które go otoczyło. — Doh...
Siedmiolatek otworzył oczy, gdzie w zadyszce podniósł się do siadu, będąc oblany potem. Jego wyraz twarzy zmienia się wraz z przypomnieniem koszmaru, który każdej nocy go nawiedzał, nie pozwalając zapomnieć o tym, co się wydarzyło w dniu jego urodzin. Jego twarzy przybiera przygnębienia i smutku, gdy wiedział, że naprawdę nie ma już małego Dohana.
— To moja wina — szepnął zasmucony, gdy pojedyncze łzy opuszczały jego oczy. Wiedział, że nie może już więcej pozwolić na to, aby któregokolwiek z jego przyjaciół, spotkał taki sam los.
Spojrzał w stronę stojącej ramki na stoliku nocnej, na której widniało zdjęcie jego i Dohana, a widok jego szczęśliwych oczu, gdy jest z nim, sprawił, że zabolało go serce, wiedząc, że już nie będzie dane zobaczyć tych dużych pięknych oczu, które biły szczęściem, za każdym razem.
Słysząc pukanie do drzwi, spojrzał w ich kierunku, gdzie po ich otwarciu ujrzał ojca, który wszedł z uśmiechem na ustach do środka z kubkiem w dłoni.
— Widziałem, że światło się wciąż pali, więc przyniosłem ci twoje ulubione kakao — powiedział, gdzie usiadł przy synu.
— To ma mnie pocieszyć, tato? — zapytał, patrząc na niego.
— Tak — odpowiedział szczerze. — Nie płacz już i spróbuj spać, bo noc jest od spania, a ty wciąż rośniesz. Państwo Kim na pewno znajdą Dohana — rzekł, chcąc go uspokoić swoimi słowami.
— Minęło już tyle czasu i wciąż go nie znaleźli. To ja się nim opiekowałem i czuję się za to odpowiedzialny — powiedział zasmucony, a ojciec chłopaka pokręcił lekko głową.
— Nie mogłeś przewidzieć takiego nieszczęścia. To prawda, że to już długo trwa, ale robimy wszystko, aby go znaleźć. Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby sprowadzić do ciebie Dohana — rzekł z pewnością w głosie, a ciemnowłosy chłopiec, patrzył na niego nieufnie.
— Spróbuję ci uwierzyć — przyjął od niego kubek. — Nie pozwolę na to, aby to spotkało Seunlee czy Soobina. Będę ich chronił i czekał na powrót Dohana — powiedział zdecydowany, a mężczyzna uśmiechnął się ciepło, gdzie ułożył swą dłoń na głowie syna.
— Moja krew. Chroń to, co jest dla ciebie cenne — powiedział, będąc z niego dumnym.
— Będę — rzekł pewnie.
Taehyung siedział przy brunecie, patrząc na niego troską, gdy już mógł samodzielnie oddychać. Przeczesał palcami kosmyki jego węglowych włosów, czując się za niego odpowiedzialnym. Chwycił za jego dłoń, patrząc z troską na jego spokojną twarz.
— Już ci to mówiłem, ale chcę jeszcze raz potworzyć — rzekł spokojnie. — Czekam tu na ciebie i mam nadzieję, że wrócisz. Wiem już o wszystkim, więc... n-nie musisz się bać, otworzyć oczu — powiedział, a głos mu zadrżał, nienawidząc tej ciszy pomiędzy nimi.
— Poradzimy sobie ze wszystkim i będzie dobrze, chcę w to wierzyć — powiedział, a widząc jak powieki Jungkooka drgają, a dłoń zaciska się na jego dłoni, poczuł, jak serce mu przyspiesza z radości, jaką czuł. — Jungkook — szepnął, widząc po raz pierwszy jakąś reakcję z jego strony. — Namjoon — zawołał, a po chwili do sali wszedł zmieszany chłopak.
— Co się dzieje? — zapytał.
— Zawołaj lekarza. Jungkook chyba się budzi — powiedział z radością w głosie, a ucieszony tą wiadomością Joon, szybko odszedł, chcąc jak najszybciej ściągnąć do sali bruneta.
Taehyung patrzył z radością na bruneta, który powoli otwierał swoje oczy, musząc oswoić się ze światłem. Łzy opuszczały oczy blondyna, który czuł się naprawdę szczęśliwy, widząc węglowe tęczówki Jungkooka, który oddychał cicho. Jego oczy przeniosły się na Taehyunga, badając oczami jego zapłakaną twarz, po czym przeniósł oczy na jego dłoń, która go trzymała, przez co niespokojnie zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, co się dzieje.
— Gdzie jestem? — zapytał niespokojnie, dziwiąc Taehyunga swoim zachowaniem.
— W szpitalu. Nie denerwuj się, nic ci już nie grozi — powiedział, chcąc go uspokoić, a ciemnowłosy odsunął od niego dłoń, patrząc na niego, jak na kogoś niegodnego zaufania, co sprawiło, że jasnowłosy się przeraził.
— Nie wiem, kim jesteś, ale mi się nie podobasz. Nie mogę ci ufać — mówił nerwowo, chcąc zerwać wenflony z dłoni, ale Taehyung chwycił za jego dłonie, powstrzymując przed tym. — Nie dotykaj mnie! — wycedził, a chłopak patrzył na niego z przerażeniem w oczach, nie rozumiejąc, dlaczego Jungkook traktuje go jak wroga. — Nie znam cię! — krzyknął, a załzawione oczy Taehyunga patrzyły na niego z zawiedzeniem.
— J-Jak to mnie nie znasz? — zapytał z drżeniem w głosie, a chłopak pomimo wybudzenia, był agresywny, odpychając z siłą jego dłonie.
— Odejdź — wycedził groźnie, a zmieszany chłopak wstał, wycofując się o kilka kroków w tył. Wchodzący lekarz z Namjoonem, zaskoczyli się krzykami Jungkooka i tym, jak kazał Taehyungowi odejść.
— Proszę się uspokoić, panie Jeon — podszedł do niego lekarz, który nie chcąc zwlekać, wbił do kroplówki środek na uspokojenie.
— C-Chcę widzieć się z ojcem — mówił z ciężkością w głosie, a Namjoon patrzył na niego z zaskoczeniem. — Namjoon, zrób coś — powiedział w jego stronę, oddychając znacznie spokojniej, przy otrzymaniu środka na uspokojenie.
— Panie Jeon, czy pamięta pan kuzyna? — zapytał go lekarz.
— Tak — odpowiedział mu.
— A pana Taehyunga? — zapytał, a Taehyung patrzył niepewnie w stronę bruneta, który tylko skupione oczy miał na lekarzu, który widział, że chłopak nie wie, o kim nawet mówi. — Tutaj, tego chłopaka — wskazał na Taehyunga, a oczy Jeona spojrzały na niego.
— Nie. Nie wiem, kim on jest.
~
No i przypuszczenie niektórych się sprawdziły. Jungkook nie pamięta Taehyunga.
Wiem, że jesteście źli, ale tak miało być ^^
Widzimy się w następnym rozdziale ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top