ღWytrzymałość Taehyungaღ
~Witam ^^
Pan Jeon wypowiadając swe słowa podjętej decyzji, sprawił, że Taehyung nie mógł tej decyzji zaakceptować bez podjęcia walki w obronie ukochanej klaczy, która w tych najtrudniejszych chwilach jest jak konieczny towarzysz dla jego i tak bardzo zaburzonej psychiki. Pokręcił bezradnie głową, patrząc z gniewem na mężczyznę, przy którym stał Jungkook.
— Na pewną śmierć? — zapytał Jungkook, patrząc z uwagą na zdecydowanego ojca. — Dlaczego chcesz wysyłać zdrowego konia na śmierć? I który to w ogóle jest? — dopytywał, nie potrafiąc pojąć tak drastycznej decyzji.
— Zagraża ludziom z otoczenia, więc najlepiej uśpić takie niesforne zwierzę — odpowiedział z pewnością w głosie.
— Tato!
— Jungkook, nie wtrącaj się i nie próbuj podważać moich decyzji — rzekł srogo mężczyzna, a Jeon zmrużył swe oczy. — Chodzi o tę białą klacz, z której i tak nie ma żadnego pożytku, a jedyne co robi, to zagraża domownikom — dodał, a ciemnowłosy opuścił wzrok, myśląc nad jego słowami.
— Nikomu ona nie zagraża! — podniósł głos Taehyung. — To pani Haran niepotrzebnie się rzucała. Nie pozwolę jej skrzywdzić, po moim trupie! — dodał z pewnością w głosie.
— Czekaj.. — wtrącił się Jungkook, który przyłożył opuszki palców do czoła. — Chcesz uśpić Pure przez to jedno nieporozumienie? — zapytał, przypominając sobie klacz. — Dobrze wiesz, jaka ona jest. To bardzo dumna i silna klacz, która zawsze źle reagowała na krzyki — zauważył, a pan Jeon spojrzał na niego zmieszany.
— Mimo wszystko, zaatakowała człowieka i nie należy tego pochwalać — powiedział, nie chcąc z nikim się zgadzać.
— Czy ty siebie wuju słyszysz?! — zapytał Joon, który nie potrafił zapanować nad złością przez to, co chce zrobić mężczyzna bezbronnemu zwierzęciu.
— To jest moja klacz i nie pozwolę ci jej skrzywdzić, przez głupotę tego babska! — warknął wściekły Taehyung, który patrzył z zaciekłością w oczy starszego, a Jungkook patrzył na niego z uwagą, będąc pod wrażaniem tej determinacji, jednak dziwił go wybór klaczy przez chłopaka, czego nawet nie chciał w tej chwili kwestionować.
— Lepiej mnie nie prowokuj, Taehyung. Cokolwiek zrobisz, nie zmienię zdania — rzekł niewzruszony. — Zakończmy tę kolację tym podsumowaniem i nie chce słyszeć od nikogo żadnych sprzeciwów — ostrzegł, patrząc na każdego z osobna. Gdy mężczyzna minął Taehyunga, ten zacisnął w bezradności swe dłonie, który wewnętrznie krzyczał, czując, że brakuje mu sił do obrony Pure. Odwrócił się napięcie, odchodząc od reszty, która patrzyła za nim.
— No i co teraz zrobimy? — zapytał Jimin, patrząc w stronę Namjoona.
— Wymyślę coś. Nie pozwolę, żeby Taehyung cierpiał — powiedział zdecydowany, a Hoseok westchnął głęboko.
— Jak stary się wkurwi, to nas wszystkich wywali, a wtedy Tae zostanie całkiem sam — szepnął zdołowany nową sytuacją, która ani trochę mu się nie podobała.
— Cokolwiek zrobisz i tak będzie cierpiał — powiedziała z zadowoleniem Seunlee, którą wszyscy spiorunowali wzrokiem, a jedynie Jungkook spojrzał na nią zmieszany. — Teść wydaje się zdecydowany i kto wie, czy ustąpi swojemu małżonkowi — dodała, nie potrafiąc ukryć uśmiechu.
— Zaraz wydrapię ci ten uśmiech z ust i zaleje je kwasem, na sam początek twoich tortur — mruknął w jej stronę Jimin, który patrzył na dziewczynę z gniewem.
— Jesteście naprawdę nienawistni — pokręciła głową, po czym wstała podchodząc do Jungkooka, którego chwyciła pod ramię. — Widzisz kochanie, jak to z nimi jest. Chodźmy już do pokoju — powiedziała w stronę bruneta, który jedynie przytaknął w zrozumieniu głową, spoglądając niepewnie na zawiedzione spojrzenia kuzynostwa i przyjaciół Taehyunga.
~
Jimin z Yoongim po kolacji udali się do swojej sypialni, gdzie zdołowany blondyn usiadł na części łóżku, wyglądając na naprawdę podłamanego.
— Co się dzieje, Jiminie? — zapytał Yoongi, który usiadł obok niego.
— Jestem rozgoryczony i bezsilny — odpowiedział szczerze, spoglądając w oczy męża. — Nie mogę pomóc Taehyungowi tak jakbym tego chciał, nawet jego koniu — dodał zawiedziony samym sobą.
— Dobrze wiesz, jak wygląda sytuacja i co mówił Taehyung — rzekł, chcąc go uspokoić, jednak Jimin pokręcił głową na boki.
— To jest za mało...
— Wiem, ale teraz nic nie możemy zrobić. Chyba nie chcesz, żeby Taehyung został tutaj sam z moim wujem, Haran i Seunlee oraz Jungkookiem z amnezją? — uniósł brew.
— No nie chce — szepnął, opuszczając głowę. — Naprawdę chciałbym zrobić wszystko, żeby móc więcej, ale wszystko nas powstrzymuje — powiedział z ciężkością w głosie. — Póki Taehyung jest ubezwłasnowolniony, nie możemy zrobić nic, aby go stąd wyciągnąć... i póki żyje ten psychol — zacisnął dłonie, a Yoongi ułożył swą dłoń na jego ramieniu.
— Skarbie, ja wiem, że poruszyłbym niebem i ziemią, aby pomóc Taehyungowi, my również, ale zbyt wiele możemy zaryzykować, rzucając się bez planu na nich. Nie chce, aby coś ciebie czy Namjoona i jego rodzinę spotkało. Taehyung nie wybaczyłby sobie tego, gdyby komuś stała się krzywda, a tym bardziej że już Jungkooka stracił... Na razie musimy uzbroić się w cierpliwość i poczekać na odpowiedni moment — wytłumaczył, patrząc w załzawione oczy Jimina.
— A kiedy będzie ten odpowiedni moment, Yoongi? — zapytał zasmucony, a chłopak westchnął głęboko, czując, że ta bezsilność pali go od środka.
— W końcu nadejdzie — odpowiedział.
— Czy nie możemy zrobić czegoś, żeby zacząć pozbywać się kurateli Taehyunga? — zapytał z nadzieją w głosie.
— Dopiero niedawno zapadła ostateczna decyzja o prawnym opiekunie Taehyunga. Jungkook tę sprawę przegrał po miesiącach starań... W dniu, kiedy miał wypadek, odbyła się ta sprawa, która pogorszyła jego sytuację przez oskarżenia wuja o wzięcie ślubu z jego małżonkiem, kiedy mu zaufał, zostawiając Taehyunga w jego rękach i zarzucił mu brak odpowiedzialności oraz jakiejkolwiek poprawy w jego stanie psychicznym, dając dowody na jego niekompetencje i przywrócenie go jako prawnego kuratora, którym został po zawarciu małżeństwa. Sąd stanął po stronie wuja i odrzucił wszystkie wyjaśnienia Jungkooka, który prosił, aby mógł pozostać jego opiekunem bądź całkiem zdjęli z Taehyunga to ubezwłasnowolnienie... Na nic zdały się nasze wszystkie starania, bo nie spodziewaliśmy się ataku wujka, który był naprawdę dobrze reprezentowany w sądzie — powiedział, źle wspominając tamten dzień.
— A kto reprezentował Taehyunga? — zapytał zaciekawiony.
— No ja go reprezentowałem, bo Jungkook nie chciał, aby Taehyung o tym wiedział. Nie chciał narażać go na zdenerwowanie wiedzą o wciąż trwającym ślubie i ryzyku pozostania pod opieką jego ojca — odpowiedział Jiminowi, który pokręcił głową. — Jednak to wszystko wyszło źle... Nikt z nas nie spodziewał się tego wypadku, a Jungkook był wściekły przez tą przegraną i nie byliśmy w stanie go zatrzymać przed powrotem do domu. Chciał wszystko wyjaśnić Taehyungowi i prawdopodobnie przygotować go na problemy, które mogą nadejść albo nawet uciec przed tym — dodał, po czym wstał, podchodząc do jednej z szuflad, gdy Jimin przyglądał się uważnie mężowi. Yoongi wyciągnął jakąś teczkę z szuflady, z którą podszedł do Jimina, podając mu ją do dłoni. — Sam sprawdź — polecił mu, a zamieszany Jimin zmarszczył brwi, gdzie niepewnie otworzył teczkę, zaglądając do jej wnętrza. Widok dwóch lotniczych biletów sprawił, że zakrył dłonią swe usta, nie mogąc uwierzyć w to, co zamierzał zrobić Jungkook.
— Naprawdę chciał uciec z Taehyungiem — powiedział z niedowierzaniem w głosie, gdzie zaraz przeniósł oczy na widniejące papiery, które sprawiły, że otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu. — Kupił nawet dom w Tajlandii... — szepnął, pokręcając głową na boki. — Mogli być bezpieczni... może daleko od nas, ale przynajmniej byliby razem i nic by im nie groziło — spojrzał zasmucony na Yoongiego.
— Kto wie. Taehyung mówił, że Youngjoon ma na niego oko, więc z pewnością kwestią czasu byłoby to, gdyby ich znalazł i Bóg wie, co by im zrobił — powiedział, odwracając nerwowo wzrok. — Jednak Jungkook chciał ratować tę sytuację i nie słuchać poleceń policji — westchnął głęboko.
— A gdyby mi coś groziło, to co byś zrobił, będąc na miejscu Jungkooka? — zapytał zaciekawiony.
— Wyjechałbym z tobą, jak najdalej — odpowiedział z uśmiechem, zasiadając przy Jiminie, któremu strącił z dłoni teczkę, sprawiają, że chłopak pod jego wpływem położył się na łóżku, a Min wszedł między jego nogi, zawieszając nad chłopakiem, do którego ust przywarł własnymi wargami, delektując się słodyczą Jimina. Jasnowłosy oddawał jego pocałunki, wplątując palce w ciemne kosmyki włosów męża. — A najlepiej na jakąś bezludną wyspę, żeby nikt prócz mnie nie mógł na ciebie patrzeć — dodał, mówiąc tuż przy pulchnych i różowych wargach Jimina, który okazał szereg swoich zębów, patrząc z radością w oczy męża.
— Uwielbiam, kiedy jesteś taki zachłanny, takiego mi cię brakowało — powiedział z radością.
— Wiem i wybacz mi to, że tak cię długo zbywałem, sprawiając, że zacząłeś we mnie wątpić — rzekł, obejmując dłonią policzek Jimina, który przy ciepłym i kojącym dotyku męża przymknął swe powieki, czując ogarniający go spokój. — Chcę, żebyś wiedział Jiminie, że nigdy cię nie zdradzę. Nie mógłbym, bo ty dałeś mi powód, by móc znów kochać — dodał, patrząc z wdzięcznością na ukochanego.
— A ty dałeś mi powód, by uwierzyć, że na tym świecie nie ma tylko samych drani, którzy chcą wykorzystać moją naiwność — powiedział, patrząc ze szczęściem w jego oczy. — Twój wuj mnie przed tobą ostrzega, a ja znów poczułem strach, choć nie powinienem... nie chce wątpić w twoją szczerość, Yoongi... jednak nie ufam twojej byłej partnerce — wyznał szczerze, a Yoongi musnął czule jego usta.
— Nie musisz jej ufać, bo ja też nie ufam. Kto raz zdradził, nie zawaha się zrobić tego po raz kolejny. Takie mam zdanie na ten temat — uspokoił młodszego, który uśmiechnął się ciepło, wsuwając dłonie pod jego koszulkę. — Widzę, że mój Chim wcale nie jest taki zmęczony pracą w kurniku — trącił go czubkiem nosa.
— Weź — zaśmiał się. — Nie chce nawet myśleć, że tam jutro muszę wracać... Yoongi, musisz mnie pocieszyć, a najlepiej rozpal — wyszeptał tuż przy jego ustach, wywołując uśmiech u Yoongiego.
— Dużo chyba nie muszę robić...
~
Niespokojny Taehyung nie potrafił przestać martwić się sytuacją Pure, przez co zdecydowany udał się do sypialni pana Jeona. Gdy przekroczył próg pokoju, ujrzał mężczyznę, który najwidoczniej już na niego czekał.
— Coś długo ci zajęło przyjście tutaj. Zapomniałeś, że miałeś się wstawić? — uniósł brew, patrząc na chłopaka, gdy wygodnie siedział na fotelu.
— Nie, ale byłem zbyt...
— Rozjuszony? — wtrącił się mu w zdanie, a jasnowłosy przytaknął w potwierdzeniu głową. — Lepiej, żebyś ochłonął, bo dziś naprawdę mnie zdenerwowałeś i to niejednokrotnie. Nie potrafisz być posłuszny? — zapytał, przyglądając się mu z uwagą. — Youngjoon mówił, że jesteś bardzo posłusznym chłopcem, więc nie rozumiem, czemu sprawiasz kłopoty.
— Ja ich nie sprowadzam. Bronię mojej klaczy i proszę nie wspominać tego człowieka — powiedział niespokojny.
— Dlaczego tutaj nie ma twoich rzeczy? — zapytał zaciekawiony, zaskakując tym pytaniem młodszego. — Jako mój małżonek masz obowiązek dzielić ze mną pokój i jedno łóżko — powiedział zdenerwowany.
— Proszę wybaczyć, ale to jest dla mnie niewygodne — powiedział, pokręcając lekko głową na boki. — Nigdy nie dzieliliśmy łóżka ani tego pieprzonego małżeństwa — mruknął z chłodem, sprawiając, że brwi mężczyzny zmarszczyły się w zdenerwowaniu. — Poza tym, nawet cię nie kocham — dodał.
— Miłość nie jest potrzebna, a lojalność się liczy. Dobrze wiesz, jak wyglądają twoje relacje — rzekł stanowczym tonem. — Jesteś małą dziwką, która musi zarobić, prawda? — uniósł brew, a jego słowa powodują, że dłonie Taehyunga się zaciskają. — Więc jeśli chcesz tutaj bezpiecznie żyć, musisz być lojalny i posłuszny — dodał.
— A jeśli nie będę, to co? — zapytał, krzyżując ręce pod piersią.
— To będzie to dla ciebie niekorzystne. Mój brat tego od ciebie oczekuje... Tylko ciebie chce — rzekł wprost, a jasnowłosy pokręcił słabo głową, zamykając w bezsilności swe oczy.
— Nie obchodzi mnie to, czego on chce. A ty nie jesteś tym samym człowiekiem, którego poznałem — powiedział z bólem. — Ten człowiek był dobry i nigdy nie chciał mnie skrzywdzić, a teraz... teraz jesteś jego przeciwieństwem. Kocham tylko twojego syna i....
— Wiedziałem, że to powiesz — westchnął głęboko, a Taehyung spojrzał na niego ze zmieszaniem, widząc, jak mężczyzna wstaje i podchodzi do niego, gdzie zaraz zatrzymuje się przed nim. — Pamiętaj, że za miłość się cierpi — rzekł te słowa, które całkiem sparaliżowały chłopaka. — Widzę, że już rozumiesz, na czym stoisz — ujął palcami jego podbródek, widząc strach w oczach chłopaka, który zacisnął swe powieki, gdy po policzkach sunęły się pojedyncze łzy.
(Boję się... Boję się...)
Dwunastolatek stał na krawędzi urwiska, patrząc w stronę wschodzącego słońca w stolicy, jednak jego oczy wciąż zwracały się w dół, czując paraliżujący strach na myśl o spadnięciu z takiej wysokości.
— Boję się... — szepnął, wycofując się, gdzie wpadł plecami wprost na starszego mężczyznę, na którego uniósł swe oczy, gdy ten wyglądał na poważnego i pochłoniętymi własnymi myślami, lecz Taehyunga cieszył jego widok, a właściwie widok jego zbawienia w życiu.
— Boisz się takiej błahej rzeczy, jak wysokość? — zapytał, nawet na niego nie patrząc. — Co cię w tym przeraża? — dopytał.
— Myślę, że upadek — odpowiedział po chwili namysłu, a mężczyzna przykucnął przy nim, opierając swe dłonie na jego dużo mniejszych ramionach.
— Taki strach jest niczym, przy innych cierpieniach, Taehyung — rzekł z powagą w głosie.
— S-Są gorsze? — zapytał niepewnie.
— A co cię najbardziej w życiu skrzywdziło? — uniósł brew, a chłopiec odwrócił wzrok.
— Mama... i to, co jej zrobiłem — wyszeptał, nie czując się dobrze przy wzmiance o niej i tym, czego się dopuścił dwa lata temu. — Więc chyba boję się najbardziej samego siebie, tato — powiedział, jak czuł, po czym spojrzał niepewnie na swe dłonie. — Wiesz, że jestem zły, a i tak mnie, przygarnąłeś. Nie boisz się? — zapytał, niepewnie patrząc w oczy mężczyzny.
— Ja nie boję się niczego, Taehyungie — odpowiedział mu, gdzie zaraz umieścił swą dłonią na policzku dwunastolatka. — Jedyne czego się boję to, że mnie zdradzisz — wyznał szczerze, a chłopiec pokręcił szybko głową.
— Nigdy cię nie zdradzę! Zawsze będę ci wdzięczny za nowy dom i za to, że mogę cię widzieć... czuję się, jakbym miał prawdziwego tatę — powiedział, nie mogąc przyjąć słów mężczyzny, od którego nie mógłby się odwrócić.
— Czuję się bardziej zapewniony — uśmiechnął się, ujmując podbródek młodszego. — Możesz mi obiecać, że jak staniesz się starszy, zostaniesz przy mnie i zrobisz dla mnie wszystko? — uniósł brew.
— Tak, obiecuję — odpowiedział z uśmiechem na ustach.
— Kiedy przyjdzie odpowiedni moment, będziesz zwracał się do mnie, jak należy — rzekł z powagą w oczach.
— Chcę być ci przydatny, bo jesteś moim bezpiecznym miejscem — powiedział spokojny.
— A co zrobisz, jeśli kiedyś się zakochasz? — zapytał, a chłopiec uchylił w zaskoczeniu swe usta.
— Tylko ciebie kocham i kochać będę — odpowiedział, będąc jak na dwunastolatka naprawdę zdecydowanym i przede wszystkim wdzięcznym, chcąc w tej podzięce powierzyć całego siebie temu jedynemu mężczyźnie, który jako jedyny uratował go przed życiem na ulicy.
— Nie możesz nikogo kochać i się zakochać — rzekł ostro, zaskakując swoim tonem chłopca, którego zwrócił do siebie plecami, ukazując przed jego oczami widok na miasto, lecz tkwiąc nad krawędzią góry, nie czuł się pewnie. — Boisz się? — zapytał go.
— B-Boję się... zabierz mnie — powiedział, widząc, że jeden mały krok wystarczy do spadnięcia, przez co w jego oczach zebrały się łzy.
— Właśnie to czujesz, gdy się zakochujesz, Taehyung — rzekł pouczająco mężczyzna. — Gdy się zakochujesz, czujesz ten paraliżujący strach, a gdy się w tym zagłębisz, spadniesz i będziesz cierpieć, bo za miłość tylko się cierpi... Zapamiętaj sobie te słowa i podążaj tylko za mną — dodał, a chłopiec przytaknął głową, zaczynając rozumieć, czym jest zakochanie się. Gdy Youngjoon przyciąga go do bezpiecznego gruntu, wystraszony dwunastolatek wtula się w niego, płacząc w przerażeniu. — Aż tak się boisz, Taehyung? — zapytał.
— T-Tak... Boję się... Boję się takiej miłości...
Wspomnienia są dla chłopaka czymś, z czym zawsze stara się walczyć, aby zapomnieć i żyć dalej, jednak przy tym wszystkim nie jest łatwo zapomnieć, gdy zaznało się na własnej skórze tego bólu, o którym mówił mu Youngjoon, samemu karząc go za to uczucie.
— Nie dotykaj mnie — szepnął, odsuwając się od mężczyzny. — Nie żądaj ode mnie, abym tutaj sypiał, bo...
— Rozumiem, że za każdą nieprzespaną noc przy mężu mam cię karać? — uniósł brew. — Sprzeciwiaj się dalej, a wyjdziesz na tym gorzej — rzekł srogo, a jasnowłosy spojrzał z gniewem w jego oczy.
— Nie przyszedłem tutaj rozmawiać o spaniu z tobą, a o mojej klaczy — rzekł ostro. — Masz ją zostawić i pozwolić jej tutaj zostać! Zrobię wszystko, tylko jej nie uśpij, proszę! — dodał zdesperowany, a mężczyzna patrzył ze zdumieniem na młodszego, będąc naprawdę pełen podziwu jego odwadze.
— Widać, że wychował cię mój brat — uśmiechnął się, a chłopak zacisnął usta, czując gniew na samej wzmiance o nim. — Zobaczymy, co on powie o twojej prośbie — oznajmił, wyciągając z kieszeni spodni telefon, a jasnowłosy jego słowami wyglądał na spłoszonego. — W końcu to on ma tutaj ostatnie słowo do powiedzenia. To, co on zdecyduje z twoją klaczą, będzie już ostateczną decyzją — dodał, włączając na głośnik połączenie. Taehyung czuł z każdym sygnałem, jak gardło podchodzi mu do piersi, jednak starał się stać twardo i nie dać się pokonać strachu. Gdy połączenie zostało rozpoczęte, panowała po stronie Youngjoona głucha i przerażająca cisza. — Witaj bracie, akurat jestem z Taehyungiem, który ma własne żądanie po pewnej sytuacji, która miała miejsce dzisiejszego dnia. Powiedzmy, że Taehyung był dziś naprawdę niedobrym chłopcem i ciągle się stawiał oraz obrażał moje decyzje. Dzwonię właściwie do ciebie z tą ostatnią decyzją, którą podjąłem w sprawie jego klaczy, ale on tutaj bardzo się z nią nie zgadza i próbuje walczyć, więc zostawiam ci podjęcie ostatecznej decyzji w sprawie jego klaczy, która zaatakowała panią Haran — wyjaśnił bratu całą sytuację, patrząc z chytrością na przerażonego Taehyunga.
— Już w pierwszy dzień takie kłopoty? — zapytał, a słyszący jego głos Taehyung, czuł, jak nieprzyjemny dreszcz przechodzi przez jego ciało, a nogi miękną mu przez paraliż, przez co upada w bezsilności na kolana.
— Jak widzisz. Powiedział, że zrobi wszystko, abym jej nie uśpił, więc ty zdecyduj — rzekł pan Jeon, który z uwagą przyglądał się chłopakowi.
— Daj mi go do telefonu — rzekł pewnie, a pan Jeon podszedł do przerażonego Taehyunga, podając do jego dłoni telefon. Chłopak spojrzał niepewnie na wyświetlacz, w którym zapisany jest numer mężczyzny. — No Taehyungie, mój maluszku, widzę, że nauczyłeś się uporu przy moim bratanku. Odezwij się, chcę cię usłyszeć po tak długim czasie — powiedział, a jasnowłosy przełknął ciężko ślinę, musząc się z tym zmierzyć dla Pure.
— Mów, co mam zrobić, aby koń został — rzekł z chłodem w głosie.
— Cóż za chłód. Nie podoba mi się to, powinieneś mnie ładniej powitać, ale to innym razem — rzekł zadowolony. — Dam ci szansę, skoro jesteś gotowy na każde poświęcenie dla swojej klaczy, jednak będziesz musiał za to zapłacić własnym wysiłkiem i wolą — oznajmił.
— Co mam zrobić? — zapytał.
— Do czasu aż się nie odezwę, masz siedzieć na klęczkach przy oku mojego brata i oczekiwać na moją decyzję, nie śpiąc, nie pijąc, nie jedząc. Masz pokazać, że ci zależy na życiu twojej klaczy, bo inaczej mnie do tego nie przekonasz — rzekł zdecydowany, gdzie po swych słowach się rozłączył, a Taehyung oddychał niespokojnie, nie rozumiejąc, jak mógł mu kazać robić coś takiego. Jednak w grę chodziło o życie Pure, więc musiał zrobić wszystko, aby mogła zostać i żyć. — Trzymaj — rzekł, padając mężczyźnie telefon, gdy siedział na klęczkach.
— Widzę, że jesteś zdecydowany — uśmiechnął się, widząc zdecydowanie w oczach chłopaka. — Mój brat jest okrutny i sam wiesz, jak jego kary potrafią przysporzyć bólu — rzekł, zasiadając na łóżku.
— Ból przechodzi, życia nie przywrócisz — mruknął z chłodem, gdy wiedział, że ma przed sobą naprawdę ciężkie wyzwanie.
~
W tym samym czasie Jungkook siedział na łóżku, wciąż wpatrując się w nocną półkę, czując, że jego własne zachowanie jest nienaturalne. Seunlee była w tym czasie w łazience, dlatego mimo tych mieszanych myśli, czuł się znacznie lepiej, mogąc pobyć choć trochę sam. Chyba niczego bardziej nie pragnął od własnej przestrzeni, której nie może otrzymać przy narzeczonej.
— Jungkook, co ty robisz? — usłyszał głos dziewczyna, która stała przed drzwiami łazienki, gdy Jungkook nawet nie raczył na nią spojrzeć.
— Myślę — odpowiedział jej.
— Niby o czym? — uniosła brew.
— Tutaj stało zdjęcie moje i Dohana, dlaczego go tutaj nie ma? — zapytał, nie potrafiąc przestać myśleć o tej brakującej rzeczy, a Seunlee słysząc jego pytanie, zmarszczyła brwi, poprawiając cienki materiał szlafroku.
— Sam go usunąłeś, bo nie chciałeś już wracać do przeszłości — odpowiedziała mu, a Jeon zmrużył swe powieki, zastanawiając się nad własnym działaniem. — I chyba tego powinieneś się trzymać, kochanie — rzekła, podchodząc do niego, a ciemnowłosy uniósł oczy na dziewczynę, która wyglądała mu na zniecierpliwioną. — Zamiast przejmować się takimi błahymi sprawami, zajmij się mną — powiedziała z zadowoleniem, gdzie zaraz zsunęła z siebie cienki materiał, ukazując się przed chłopakiem w odważnej bieliźnie.
Jeon zmierzył dziewczynę od góry do dołu, czując się speszonym tym widokiem, nie będąc aktualnie gotowym na żadne zbliżenia.
— Zaniemówiłem, Seunlee... naprawdę — rzekł oszołomiony, widząc, że dziewczyna wygląda na naprawdę napaloną. — Jednak nie jestem gotowy na... — przerwał, gdy dziewczyna uciszyła go swoim palcem, który przyłożyła do jego ust.
— Nic nie mów, kochanie. Za długo każesz mi czekać — rzekła zdesperowana, chcąc wejść na uda bruneta, który otworzył szerzej oczy i szybko się odsunął, wstając z łóżka, zanim dziewczyna zdążyła to zrobić.
— Rozumiem, że jesteś rozpalona, ale nie czuję się dziś za dobrze. Dopiero, co wróciłem ze szpitala i chcę oswoić się z powrotem do domu... ostatnie, o czym myślę, to o seksie — wyjaśnił jej, jednak jego słowa ani trochę nie spodobały się Seunlee.
— Proszę cię, Jungkook. Po prostu potrzebujesz wprowadzenia cię w ten nastrój — rzekła, idąc w jego stronę, gdy Jeon cofał się w stronę drzwi.
— Obecnie niczego mi nie trzeba, może jedynie pamięci — wysilił się na uśmiech. — Wyglądasz pięknie i... no, dobranoc — dodał, szybko ulatniając się za drzwi, które za sobą zamknął .
— Jungkook! — podnosiła głos dziewczyna, a chłopak westchnął głęboko, udając się do pokoju obok, w którym panowała ciemność. Zamknął za sobą drzwi, nie chcąc, aby dziewczyna zakłócała mu spokój, po czym podszedł do łóżka, na którym się położył.
— Co za dzień — westchnął głęboko, przykładając do czoła dłoń, gdy wszystkie dzisiejsze sytuacje były dla niego naprawdę burzliwe. Z jednej strony czuł, że wszystko jest dobrze, a z drugiej strony miał wrażenie, jakby wszyscy mieli go za głupca, więc co robił źle, że nawet kuzyni się oddalają od niego? Dlaczego wszyscy siebie tak nienawidzą? To nie był dom, który pamiętał, a przynajmniej ludzie, którzy w nim obecnie zamieszkiwali, przez co czuł się tym sfrustrowany. Miał wrażenie, że powinien się bać, a przecież nie było powodu do strachu, więc w czym leży cały problem? Wyciągnął dłoń w stronę drugiej części łóżka, gdzie wyczuł pod palcami miękki materiał, który przechwycił i przysunął do siebie. W ciemności wyglądało mu to na koszulkę, lecz jego zmysłu zmusiły go do przysunięcia jej do nozdrzy, mogąc wyczuć przyjemny i kojący zapach perfum, które z jakiegoś powodu wydawały się mu bardzo znajome. Zamknął swe oczy, próbując wyobrazić sobie ich posiadacza, który w pierwszej kolejności prowadził go wyobraźnią do pociągu prawdziwego namiętnego uczucia.
~
Taehyung czuł się wykończony, gdy przesiedział całą noc bez snu, bez ruchu czy chociażby nawodnienia. Mimo że powieki zmuszały go odpoczynku, starał się wytrzymać tak długo, jak należało. Potrząsnął słabo głową, gdy opadała mu w zmęczeniu, chcąc się rozbudzić. Zerknął w stronę zegara, który wskazywał ósmą rano.
— Wytrzymały jesteś — rzekł pan Jeon, który opuścił łazienkę, będąc bardzo szykownie ubranym do wyjścia. — Ciekawe, jak długo mój brat będzie kazał ci czekać i czy to udźwigniesz — dodał, podchodząc do chłopaka, który zaciskał wargi, czując, jak bolą go kolana i nieprzyjemne mrowienie w stopach.
— Dla Pure wytrzymam tak długo, jak będzie to konieczne — odparł, nie chcąc się poddawać dla swej klaczy.
— Mój brat jest okrutny i z pewnością szybko nie zadzwoni — powiedział, gdzie przykucnął przed bladym chłopakiem, którego zmęczone oczy wpatrywały się w niego. Ujął podbródek chłopaka, widząc, że ma dość. — Podoba mi się twoje zdeterminowanie, które widać w twoich oczach. Mój brat miał rację, mówiąc, że wprowadzają one w szaleństwo, bo mam ochotę uwolnić cię z tego bólu i dać ci wszystko — rzekł, patrząc ze zdumieniem na jasnowłosego. — Ale ja nie dam się na to nabrać po raz kolejny, Taehyung. Jesteś pokusą, a z pewnością dla Youngjoona — dodał.
— Niestety, ale to jest przekleństwem — rzekł ostro, a mężczyzna uśmiechnął się, odsuwając od chłopaka.
— Być może dla ciebie jest to przekleństwem, bo akurat trafiłeś na Youngjoona, który nigdy ci nie odpuści — westchnął, wstając na równe nogi, a Taehyung odwrócił wzrok, nie mogąc się nie zgodzić z jego słowami, ponieważ dobrze wiedział, jaki jest Jeon Youngjoon. — Wychodzę na ważne spotkanie, więc grzecznie tutaj siedź i nikomu nie pokazuj się na oczy. Zostawiam telefon, gdyby mój brat nagle zapragnął ci darować męki — uśmiechnął się, po czym odszedł, zastawiając wykończonego Taehyunga samego.
Mijały kolejne minuty, godziny, a telefon wciąż milczał, gdy Taehyung czuł się coraz gorzej, jednak zaciskał dłonie, zęby, aby znieść to do samego końca.
— Nie poddam się... nie poddam — szeptał słabo, nie mając sił mówić, gdy organizm prosił o wodę. Zerknął na zegar wskazujący jedenastą, przez co zamknął swe powieki, pocierając dłońmi obolałe kolana, pragnąc, aby to się w końcu skończyło. Słysząc dźwięk zamykanych drzwi, otworzył w zaskoczeniu oczy, by spojrzeć w stronę osoby, która weszła do środka. Widok Jungkooka sprawił, że automatycznie odwrócił wzrok, pragnąc uniknąć jego wzroku i pytań.
— Taehyung, wszystko w porządku? — zapytał zmartwiony widokiem jego stanu. — Wszyscy się pytali o ciebie, bo nie mogli cię znaleźć — podszedł do niego, gdzie przykucnął przed osłabionym chłopakiem, widząc, że próbuje uniknąć z nim kontaktu wzrokowego. — Spójrz na mnie — poprosił, lecz nie otrzymał od niego żadnej reakcji, przez co zmuszony był ująć jego podbródek i zwrócić jego twarzy w swoją stronę. Widok wycieńczonego chłopaka sprawił, że nieprzyjemny ból uderzył w jego serce. — Co się stało, Taehyung? Dlaczego tutaj tak siedzisz? Mam ci w czymś pomóc? — pytał go.
— N-Nie — zaprzeczył. — Nie chce twojej pomocy. Lepiej stąd odejdź — powiedział słabo, a ciemnowłosy pokręcił w sprzeciwie głową.
— Nie opuszczę cię, kiedy potrzebujesz pomocy — powiedział niespokojny.
— Muszę wytrzymać... Ile trzeba, po prostu muszę — wyszeptał, a Jungkook puścił jego podbródek, gdzie w emocjach objął go, przyciągając do swojego ciała, zaskakując Taehyunga tym czynem.
— Nie wiem, po co to robisz, ale proszę cię, nie torturuj się tak — rzekł zmartwiony, mocno trzymając w swoim uścisku chłopaka. — Po prostu powiedz mi prawdę... Powiedz mi, co się dzieje, a zrobię wszystko, żeby ci pomóc — dodał, a Taehyunga ramiona zaczęły drżeć wraz z jego emocjami, które przy słowach Jungkooka dały upust, wiedząc, że on jako ostatnia osoba jest w stanie mu pomóc. Nie potrafiąc zatrzymać tego bólu w sobie, rozpłakał się w ramionach bruneta, który wciąż był jak bezpieczna przystań. Może już nie tak bezpieczna, co wcześniej, ale wciąż nią pozostawał, nawet jeśli los mu go odebrał, dlatego z bólem wyznał mu to, co nim w tej chwili kierowało.
— J-Ja nie mogę pozwolić oddać nikomu tego, co kocham po raz kolejny..
~
Taehyung jest naprawdę wytrwały, tym bardziej, jeśli coś kocha 🥺
Widzimy się już w piątek i mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top