ღWalka o życieღ

~Witam ^^

Taehyung niespokojnie oczekiwał na przyjazd męża od ponad dwóch godzin. Spoglądał co jakiś czas na leżącą niebieską teczkę, którą Jungkook kazał mu przygotować do ich ważnej rozmowy. Jednak to oczekiwanie zaczynało naprawdę stawać się nie do wytrzymania. Była już późna godzina, ponieważ zbliżała się już północ, dlatego postanowił w końcu zadzwonić do bruneta, w obawie, że ten nagle się wycofał.
Przyłożył do ucha telefon, jednak już po pierwszym sygnale odezwała się poczta głosowa, przez co odsunął urządzenie od ucha i spojrzał z niezrozumieniem na wyświetlacz.

Siedział w salonie, zaczynając się martwić o chłopaka, z którym nawet nie może się skontaktować. Wchodząca do środka Mei postawiła przed Taehyungiem kubek z herbatą, wiedząc, że chłopak nie zamierza jeszcze iść spać.
— Martwię się o Jungkooka — powiedział niespokojnie, gdy chwycił w swoje dłonie kubek z herbatą.

— Na pewno mówił, że zajmie mu to godzinę? — zapytała go dla pewności.

— Tak, tak właśnie mówił — odpowiedział jej, po czym napił się herbaty i odłożył kubek. — Kiedy dzwonił, słuchać było, że jest naprawdę zdenerwowany, więc nie jest to możliwe, aby nagle się wycofał — rzekł z namysłem, gdy kobieta myślała razem z nim.

— Może coś mu wypadło po drodze — zasugerowała.

— Możliwe — westchnął głęboko, po czym przeniósł oczy na kobietę. — A gdzie jest ta nowa? — zapytał, przypominając sobie o służącej, której o dziwo nie widział.

— Została zwolniona — odpowiedziała mu, zaskakując chłopaka. 

— Dlaczego? — zapytał.

— Pańska mama się bardzo zdenerwowała, a pan Namjoon dał jej odprawę i musiała odejść — wyjaśniała, a chłopak przytaknął jedynie głową w zrozumieniu. — Osobiście bardzo mnie to cieszy, bo była bardzo wścibska i ciągle pana obrażała — wyznała przed panem domu.

— Czyli dobrze się stało, że ją zwolniono — stwierdził, po czym chwycił za teczkę, a gdy w domu rozbrzmiał się telefon, kobieta odeszła, chcąc go odebrać. — Ciekawe co on tutaj ukrywał — szepnął z namysłem, jednak powstrzymał się przed otwarciem jej, pamiętając o słowach Jungkooka, który kazał mu na niego czekać.

— Panie Taehyung, proszę to do pana — przybiegła kobieta, która wręczyła zaskoczonemu Kimowi telefon do rąk, przez co zmieszany przyłożył do ucha urządzenie.

— Kim Taehyung, w czym mogę pomóc? — zapytał.

— Witam, dzwonię za szpitala. Pański mąż miał wypadek na drodze i jest obecne w stanie krytycznym, więc prosimy o przyjechanie na miejsce — wyjaśnił mu mężczyzna, a Taehyung słysząc jego słowa, czuł, jak traci grunt pod nogami. Wystraszony wstał z miejsca, czując jak owa informacja rozdziera mu serce w strachu o życie Jungkooka.

— J-Już jadę — wydukał z trudem, gdy łzy zebrały się w jego oczach, a Mei patrzyła na niego ze zmartwieniem w oczach. Gdy się rozłączył, sam nie wiedział, co powinien robić, jednak pragnął jak najszybciej znaleźć się przy Jungkooku.

— Coś się stało? — zapytała niepewnie kobieta.

— J-Jungkook, o-on miał wypadek — odpowiedział jej z drżeniem w głosie. — Muszę tam pojechać — rzekł, chcąc zapanować nad emocjami.

— Lepiej, żeby nie jechał pan tam sam — powiedziała zmartwiona.

— Nie mam na to czasu. Muszę przy nim być, kiedy walczy o swoje życie — rzekł zdruzgotany. — Powiadom o tym Yoongiego i Namjoona. J-Ja jadę szpitala — rzekł, po czym chwycił za niebieską teczkę, którą wręczył do rąk kobiety. — Pilnuj tego — powiedział, a Mei przytaknęła w zrozumieniu głową, patrząc, jak roztrzęsiony chłopak idzie w stronę wyjścia z domu.

— Boże, miej pana Jungkooka  w opiece — powiedziała załamana, trzymając przy sobie niebieską teczkę.

~

Załamany Taehyung wbiegł po podróży do szpitala w sąsiednim miasteczku, gdzie od razu podbiegł do recepcji, chcąc dowiedzieć się wszystkiego o stanie męża.
— Proszę mi powiedzieć, co jest z Jeon Jungkookiem — powiedział, patrząc z desperacją w oczy siedzącej kobiety.

— A pan jest z rodziny? — zapytała, przyglądając się mu z uwagą.

— Jestem jego mężem — odpowiedział, a kobieta spojrzała niepewnie na chłopaka, jednak zdecydowała się zignorować swe własnego poglądy i pomóc zdruzgotanemu chłopakowi.

— Pacjent wciąż jest w sali operacyjnej, a lekarze walczą o jego życie. Wypadek był bardzo poważny, przez co nasi lekarze walczą o niego — wyjaśniła chłopakowi, który w załamaniu chwycił się za głowę, nie mogąc przyjąć do siebie jej słów.

— J-Jak w ogóle doszło do tego wypadku? — zapytał przez łzy, które bez jego woli zaczęły opuszczać jego oczy.

— Tę sprawę bada tutejsza policja, więc trzeba czekać na ich raport — odpowiedziała. — Może pan poczekać w poczekalni przed salą operacyjną. Lekarze z pewnością już nie długo o wszystkim pana poinformują — powiedziała, a roztrzęsiony chłopak przytaknął w zrozumieniu głową, gdzie odszedł w stronę sali operacyjnej.

Czuł, że cały jego świat rozsypywał się na jego oczach, jednak nie mógł się załamywać, kiedy powinien wierzyć, że Jungkook wyjdzie z tego. Zatrzymał się przed salą operacyjną, gdzie przykucnął przed ścianą, czekając na jakiś odzew.
Mijały sekundy, minuty, a on czuł się, jakby czekał wieczność. Brakowało mu słów, aby opisać to, co teraz czuje, jednak po raz pierwszy tak głośno się modlił, jak dzisiejszej nocy.

Wycieńczony psychicznie godzinnym czekaniem, wstał na równe nogi, gdzie udał się wolnymi krokami do recepcji, proszę o możliwość wykonania połączenia.
Wybrał numer, po czym przyłożył do ucha słuchawkę.
— Słucham? — usłyszał senny głos Jimina, którego prawdopodobnie obudził.

— To ja. Wybacz za porę, a-ale potrzebuję z kimś porozmawiać — rzekł z drżeniem w głosie, gdy jego oczy zaszkliły się przez wstrzymywanie łez.

— Co się dzieje, Tae-ssi? — zapytał, a Taehyung zacisnął swe wargi.

— Jestem w szpitalu i czekam na jakieś informacje o Jungkooku. Miał on wypadek, kiedy wracał do miasteczka... Rozumiesz, Jimin?! O-On teraz walczy o życie, a ja nic nie mogę zrobić, aby mu pomóc — powiedział załamany, zaskakując Jimina.

— Uspokój się. Rozumiem, że jesteś teraz wstrząśnięty, ale musisz być dobrej myśli. Ubiorę się i zaraz do ciebie przyjadę — rzekł niespokojnie, a Taehyung pokręcał załamany głową.

— Nie musisz. Potrzebowałem rozmowy z tobą — powiedział z ciężkością w głosie.

— Ale przyjaciel cię nie zostawi w tak trudnej sytuacji — odparł z powagą w głosie. — Czekaj tam na mnie — dodał, po czym się rozłączył, a Taehyung z ciężkością odłożył słuchawkę. Przeczesał nerwowo swe jasne kosmyki włosów, po czym udał się z powrotem pod salę operacyjną, gdzie wciąż panowała głucha cisza.

Czekał przed salą kolejne minuty, pragnąc w końcu dowiedzieć się, co jest z jego mężem. Słysząc dźwięk otwierających drzwi, sprawiał, że jasnowłosy powstał i podszedł do lekarza, który zatrzymał się, widząc go.
— Co z nim? — zapytał niespokojnie.

— Była to ciężka walka, ale udało się ustabilizować jego stan, jednak wciąż trzeba uważać — rzekł, chcąc choć trochę uspokoić chłopaka.

— Ale wyjdzie z tego? — pytał, chcąc mieć większą pewność.

— Powinien, jest bardzo silny, więc proszę być dobrej myśli — odpowiedział, a wychodzący lekarze z leżącym na łóżku Jungkookiem, sprawili, że jasnowłosy podszedł do łóżka, będąc przerażonym, jak wyglądał brunet. Posiadł kołnierz na szyi, a jego głowa owinięta była bandażem, a ciało podłączone było w pośpiechu do kroplówki.

— Jungkook, co ci się stało? — zapytał, patrząc na niego z troską.

— Prosimy odejść — rzekł jeden z lekarzy, gdzie pozostał zmuszony do odsunięcia się od nieprzytomnego Jungkooka, którego lekarze zabrali do zamkniętej sali.

— Czy będę mógł go zobaczyć? — zapytał, kierując swe słowa do lekarza.

— Proszę chwilę poczekać. Pozwolę panu wejść, ale proszę o cierpliwość — uspokoił go, po czym odszedł, zostawiając chłopaka samego. W tym czasie do Taehyunga podbiegł zadyszany Namjoon, który po telefonie Mei starał się jak najszybciej tutaj dotrzeć.

— Taehyung, co jest z Jungkookiem? — zapytał, gdy zatrzymał się przed chłopakiem.

— Operowali go i dopiero, co zabrali do sali. Lekarz powiedział, że udało im się ustabilizować jego stan — odpowiedział Joonowi, który wyglądał na naprawdę niespokojnego.

— Jak w ogóle mogło dojść do czegoś takiego? — zapytał załamany, gdzie zasiadł na wolnym krześle, a Taehyung patrzył na niego ze smutkiem w oczach.

— Sam nie wiem — wyszeptał. — Ale on dzwonił do mnie i kazał mi na niego czekać, bo chce mi powiedzieć prawdę. Czekałem i się go już nie doczekałem — wyznał, a Joon uniósł na niego swe oczy.

— To jest jakieś złe fatum — pokręcił nerwowo głową. — Jungkook jest świetnym kierowcą i zawsze był uważny. Nie mogę uwierzyć, że to mogło go spotkać, tym bardziej że miał się z tobą spotkać — rzekł zdenerwowany.

— Coś sugerujesz? — zapytał niepewnie.

— Że to nie mógł być jedynie zwykły wypadek. Jakby nie patrząc, komuś mogło zależeć na pozbyciu się Jungkooka. Kto wie, w co on się wpakował, skoro przez cały czas trzymał wszystko w tajemnicy razem z Yoongim — rzekł z powagą w głosie, a Taehyung słuchał go z uwagą. — Nie zostawimy tak tej sprawy — dodał.

— Nic już nie mów — pokręcił słabo głową. — Nie mam najmniejszej ochoty słyszeć, że to wszystko stało przez te kłamstwa. Teraz najważniejsze jest to, żeby przeżył — powiedział ze smutkiem w głosie, bojąc się o utratę męża. Namjoon spojrzał ze współczuciem na zrozpaczonego Taehyunga, do którego postanowił podejść, czując się okropnie, z tym że wyskoczył w takiej chwili z szukaniem winnych, gdy młodszy jest przerażony o życie jego kuzyna.

— Wybacz mi. Zbyt bardzo mnie poniosło — przeprosił, trzymając swe dłonie na ramionach Taehyunga, który podniósł na niego swe zapłakane oczy. — Jungkook wyjdzie z tego. Wierzę w to, bo ma do kogo wrócić — powiedział pocieszająco.

— Obyś miał rację, inaczej oszaleję — rzekł ze smutkiem w głosie, Joon otarł z jego policzków łzy.

W tym czasie do dwójki podszedł Jimin, który zmęczony postanowił podjeść do wodopoju, aby napić się, zanim włączy się do rozmowy. Namjoon z Taehyungiem spojrzeli na Jimina, który duszkiem upijał wody.
— Wybiegłem z domu w piżamie, po czym się cofnąłem przebrać, a potem okazuje się, że wyszedłem w kapciach i znowu biegłem się przebrać, żeby tu do ciebie dotrzeć — powiedział w stronę przyjaciela.

— Dziękuje, że przyjechałeś — powiedział z wdzięcznością.

— Wiadomo, co z nim? — zapytał.

— Dopiero opuścił salę operacyjną, ale jego stan jest jak na razie ustabilizowany — wyjaśnił za Taehyunga, a Jimin podszedł do przyjaciela, którego mocno przytulił, chcąc go wesprzeć w trudnym czasie.

— Będzie dobrze. Jungkook wyjedzie z tego — powiedział pocieszająco, a Taehyung zamknął swe powieki, gdy starał się uspokoić w ramionach przyjaciela. Pragnął wierzyć w słowa bliskich, jednak jego serce lękało się najgorszego, a tego za nic w świecie nie potrafił powstrzymać. Ten niepokój nie odejdzie, dopóki Jungkook nie otworzy oczy i nie powie, że wszystko jest dobrze.

~

Poinformowany nocą Yoongi, z samego rana wyruszył drogą prowadzoną do miasteczka, chcąc znaleźć miejsce, w którym doszło do wypadku. Przyłożył do ucha telefon, gdy skoncentrowany był na drodze.
— Jedziesz do nas? — usłyszał pytanie Jimina, który bardzo szybko odebrał od niego telefon.

— Jestem w drodze, ale chcę zobaczyć miejsce wypadku — odpowiedział mu z opanowaniem.

— No dobrze, jak chcesz. Powiedz mi, dlaczego Jungkook w ogóle wracał do miasteczka? — zapytał chłopak, chcąc znać prawdę.

— Sprawa, którą prowadziliśmy, nie wyszła i był zdenerwowany. Próbowaliśmy go zatrzymać, ale się nie dało. Jungkook postanowił, że wyjawi w końcu prawdę Taehyungowi i pojechał. Nie sądziłem, że może dojść do takiej sytuacji — wyznał, gdzie jego palce zaciskały się w zdenerwowaniu na kierownicy.

— Czy mógł być ktoś, kto życzył mu źle? — zapytał niepewnie jasnowłosy, a Min westchnął głęboko.

— Z pewnością jest kilka osób, którzy życzyliby mu źle — odpowiedział, a Jimin po drugiej stronie, spojrzał niepewnie na śpiącego przyjaciela, który opierał swą głowę na ramieniu Namjoona.

— Kto taki? — zapytał szeptem.

— Nie mogę na razie nic powiedzieć, kiedy niczego sam nie potwierdzę. Zobaczymy się później, Jiminie — rzekł z opanowaniem, po czym się rozłączył. — Dowiem się, kto za tym stoi — mruknął, gdzie dostrzegając z oddali radiowozy i zniszczony pojazd, zatrzymał się na uboczu drogi. Opuścił pojazd, gdzie podszedł do zebranych policjantów, chcąc dowiedzieć się od nich prawdy.

— To miejsce strzeżone. Proszę nie utrudniać nam pracy — rzekł z powagą w głosie policjant.

— Jestem z rodziny osoby, która ucierpiała w wypadku — wyjaśnił mu. — Chcę wiedzieć, jak do tego doszło — powiedział, patrząc z uwagą w oczy mężczyzny.

— Nie wiele jesteśmy w stanie wyjaśnić — rzekł z ciężkością w głosie. — Wygląda to poważną stłuczkę, jednak brakuje drugiego pojazdu, przez który doszło do wypadku. Prawdopodobnie winna osoba uciekła, a tak przynajmniej podał nam świadek — wyjaśnił, a Yoongi zaskoczył się jego słowami.

— Świadek? Ktoś tu był? — zapytał zaskoczony.

— Tak — przytaknął głową. — Przejeżdżająca tędy młoda kobieta zgłosiła ten wypadek i dzięki niej mężczyzna mógł szybko dostać się do szpitala, inaczej byłoby już po nim — odpowiedział Yoongiemu, który zmrużył w namyśle oczy, myśląc nad tym, o jaką kobietę się rozchodziło.

— Znacie jej imię? — zapytał.

— Niestety nie, ale potem ma pojawić się na komendzie, aby zeznać — odpowiedział, a Yoongi przytaknął w zrozumieniu głową.

— Proszę dać mi znać, jeśli się dowiecie czegoś o tej kobiecie — zwrócił się z prośbą.

— Oczywiście.

~

Zmęczony złym spaniem Taehyung, chodził niespokojnie po korytarzu, gdy Namjoon z Jiminem siedzieli na krzesłach, obserwując jego kroki.
— Może pan wejść na chwilę — cała trójka usłyszała głos lekarza, który zwrócił się do Taehyunga.

— Dziękuje — podszedł do niego, po czym udał się z mężczyzną w stronę sali, gdzie obowiązkowo musiał nałożyć na twarz maskę, płaszcz oraz ochronne obuwie. Bardzo pragnął zobaczyć Jungkooka, a przez to, że pozwolono mu wejść, poczuł się znacznie lepiej. Gdy przekroczył próg sali szpitalnej, spojrzał na męża, który był podłączony do wielu lekarskich urządzeń, przez co na ten widok zabolało go serce. Niepewnie zbliżył się bruneta, który wyglądał bardzo blado.
— Jungkookie, to nie powinno się tobie stać — powiedział ze smutkiem w głosie, a ciągle pikający monitor wskazujący ciśnienie i tętno, sprawił, że się bał. — Boję się o ciebie — wyszeptał, gdy pojedyncze łzy zaczęły opuszczać jego oczy. — To nigdy nie powinno mieć miejsca... J-Już nie pozwolę na to, żebyś wyjeżdżał — dodał.

— Byłem na ciebie zły z wielu powodów i ty w sumie też powinieneś ich trochę mieć wobec mnie, ale wszystko możemy naprawić... B-Będzie jak dawniej, prawda? — zapytał, patrząc na niego zrozpaczony, pragnąc, aby Jungkook otworzył oczy. — Powiedz, że tak będzie... proszę — zapłakał, a słysząc wyraźny dźwięk pikania w monitorze, spojrzał w jego stronę z przerażeniem, widząc, że tętno Jungkooka spada, przez co do sali wbiegli lekarze.

— Dajcie respirator. Musimy go przywrócić! — podniósł głos lekarz, a wystraszony Taehyung, widząc, co robią, nie potrafił zapanować nad emocjami.

— Jungkook! Proszę, nie zostawiaj mnie! — wykrzyczał zapłakany, gdzie został przechwycony przez jednego lekarza.

— Proszę się uspokoić i nam nie przeszkadzać — rzekł, próbując wyprowadzić z sali Taehyunga, który opierał się przed odejściem, widząc, jak na jego oczach umiera jego miłość. Wyprowadzony z sali płakał głośno, przez co przerażony Jimin i Namjoon podbiegli do niego, nie rozumiejąc co się dizeje.

— Co się stało? — zapytał Jimin, a załamany Taehyung wtulił się w niego, cały drążąc z przerażenia.

— O-On umiera — zapłakał, a Namjoon otworzył szerzej oczy, by spojrzeć na stojącego przy nich lekarza.

— T-To prawda? — zapytał z lękiem.

— Robimy wszystko, aby go uratować. Coś musiało pójść nie tak. Ostrzegałem, że ryzyko wciąż jest — odpowiedział im, po czym odszedł. Taehyung płakał w ramionach Jimina, który nie mógł przeboleć myśli, że Jungkook może ich opuścić.

— Nie trać wiary, Tae. Nie możesz się teraz załamywać. Oni robią wszystko, aby go uratować, więc bądźmy dobrej myśli — powiedział z powagą Jimin.

— N-Nie potrafię tak myśleć — powiedział z drżeniem w głosie Taehyung, który odsunął się od przyjaciela, czując, że za chwilę zwariuje. — Choć tego chcę, to strach jest silniejszy — zapłakał, klękając przed krzesłem, a Namjoon przyklęknął przy nim, trzymając swe dłonie na drżących ramionach Taehyunga.

— To normalne, że się boisz, ale musisz też wierzyć. Tylko to nam pozostało — wyszeptał Joon, patrząc ze smutkiem na rozpłakanego blondyna.

~

W samym czasie zdenerwowana pani Haran bezkrzty zwątpienia uderzała w twarz Yonseoka, który nie zasłużył jej zdaniem na bycie człowiekiem ich szanowanej rodziny. Za to Seunlee przyglądała się temu z zadowoleniem, nie próbując przerywać matce tego wyżycia, którego potrzebowała.
Słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości, chwyciła z urządzenie, gdzie przeczytała wiadomość, uśmiechając się w zadowoleniu, po czym przeniosła oczy na rozwścieczoną matkę.
— Nie zasługujesz na nic! — krzyknęła w stronę, klęczącego przed nią chłopaka. — Całowałeś tego okropnego chłopaka, co twojej siostrze męża odebrał! Co ty sobie myślałeś, żeby jako przyszły ksiądz próbować grzechu?! — zapytała krzykiem, a chłopak opuścił głowę, gdy Seunlee przyglądała się mu z uwagą.

— J-Ja zakochałem się w nim, gdy po raz pierwszy go ujrzałem w kościele, matko. Taehyung nie jest niczemu winny, lecz ja i moje nieczyste serce, które przez własną pychę skrzywdziło go przed tobą i ludźmi z miasteczka — wyznał szczerze, a kobieta zacisnęła dłonie, nie mogąc słuchać tego.

— Ty oszalałeś! Jak przyszły ksiądz może kochać drugiego mężczyznę?! Wstydź się i błagaj Boga o wybaczenie! — wykrzyczała.

— Bóg kocha nas wszystkim i wybaczy mi tę słabość, lecz czy ty sama będziesz w stanie sobie wybaczyć całą nienawiść, którą w sobie niesiesz? — zapytał, patrząc bezemocjonalnie w jej oczy.

— Ty mały poboczny bachorze! — wycedziła z jadem, gdzie zamachnęła się na chłopaka, lecz głos Seunlee przerwał jej zamiary.

— Co takiego sprawiło, że zakochałeś się w nim? — zapytała zaciekawiona.

— Jego delikatność, szczerość i piękna dusza, uroda — odpowiedział jej, a dziewczyna prychnęła, gdzie z pewnymi krokami podeszła do chłopaka.

— Zawsze byłeś gównem w tej rodzinie, a gówno powinno zostać na samym dole hierarchii — mruknęła, patrząc na niego z pogardą, gdzie zdenerwowana przycisnęła but do jego głowy, która zderzyła się podłogą, a Haran spojrzała na nią niepewnie. — Za karę zlizuj z podłogi swoje grzeszki i nigdy więcej nie próbuj w taki sposób zdradzać naszej matki, która, mimo że jesteś bachorem innej, jakoś próbuje ci życie ułożyć — dodała z pogardą, po czym odsunęła stopę od głowy chłopaka.

— Widzę, że to cię boli. Nie dziwię się, dlaczego tak nienawidzisz Taehyunga. On w przeciwieństwie do ciebie ma wszystko, czego ty nigdy nie będziesz miała. Zrozumienia, szczerego serca, oddania i delikatności, dobra. Dlatego robicie z niego złego, bo próbujecie ukryć własne zło! — wykrzyczał, patrząc na Seunlee, która słysząc jego słowa we wściekłości, chwyciła za nóż ze stołu.

— Seunlee! — krzyknęła w przerażeniu Haran, widząc jak jej córka bezskrupułów, chce dźgnąć Yonseoka, lecz jej dłoń została powstrzymana przez zupełnie inną osobą, która pojawiła się niespodziewanie. Zaskoczona Seunlee spojrzała w stronę osoby, która powstrzymała ją przed zranieniem Yonseoka, lecz zdziwiła się na widok jej młodszej siostry Jiran.

— Radzę ci nie robić krzywdy naszemu bratu — rzekła niemiło dziewczyna, która wyrwała Seunlee nóż, a Yonseok, jak i Haran zdziwili się na widok najmłodszej.

— Jiran — ucieszył się chłopak, gdy wstał z podłogi.

— Co ty tutaj robisz?! — zapytała ze zdenerwowaniem Haran.

— Podobno ojciec zmarł, a wy nawet nie raczyłyście mnie o niczym powiadomić, więc postanowiłam przyjechać z wizytą — oznajmiła z dumą, gdzie chwyciła pod ramię Yonseoka. — Nie róbcie takich zmarnowanych min, przecież mam prawo być w rodzinnym domu i bronić starszego brata, przed wiedźmami z Oz — uśmiechnęła się pewnie, gdy Seunlee i Haran zdenerwowała obecność Jiran. — Pogadamy sobie.

~

Cała trójka czekała niespokojnie na wieści od lekarzy, którzy wciąż nie dali znać, co jest z Jungkookiem. Przychodzący Yoongi spowodował, że cała trójka spojrzała na niego, a Jimin natychmiast wstał, gdzie wtulił się w męża.
— Co się dzieje, że macie takie miny? — zapytał zdziwiony, a Jimin uniósł na niego swoje oczy.

— Jungkookowi się pogorszyło i lekarze dalej walczą o jego życie — odpowiedział, zaskakując Yoongiego, który spojrzał w stronę wykończonego czekaniem Taehyunga.

— Jeszcze nie dali znać, co z nim? — zapytał z niedowierzaniem.

— Niestety nie — odpowiedział ze smutkiem Taehyung. — Poszedłem tylko go zobaczyć, a jego serce... Nie dam rady — schował załamany twarz w dłoniach. — On nie może umrzeć!

— Nie umrze, nawet tak nie mów — powiedział z powagą w głosie Namjoon.

— J-Jeśli on umrze, t-to ja...

— Dość, Tae — przerwał mu Jimin. — Nie próbuj mówić nawet takich rzeczy — pokręcił nerwowo głową, patrząc na przyjaciela, a wychodzący z sali lekarz podszedł do nich, nie posiadając dobrego wyrazu twarzy.

— Co z nim? — zapytał Taehyung, który niespokojnie powstał na równe nogi.

— Robiliśmy wszystko, co się da. Jednak nie możemy mieć wpływu na to, jak organizm zareaguje — rzekł z powagą w głosie, a Taehyung patrzył na niego oczekująco, nic nie potrafiąc zrozumieć z jego słów, jednak gdy słowa wyjaśnienia doszły do jego myśli, załamany upadł na kolana, gdy cała reszta nie mogła uwierzyć. — Pacjent miał silny uraz głowy i po próbie przywrócenia go do życia, zapadł w śpiączkę.

~

Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^ Jest trochę krótszy, ale dziś nie najlepiej się czuje :/
Do zobaczenia w piątek ^^

Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top