ღW obliczu prawdyღ

~Witam ^^

Słowa wypowiedziane przez notariusza sprawiają, że Haran nie może uwierzyć w to, co uczynił jej zmarły mąż. Jiran i Yonseok są jedynymi spadkobiercami, kiedy ona przez całe swoje życie żyła w dostatku, teraz ma pozostać z niczym? To nie mieściło się jej w głowie i nie mogła zaakceptować woli zmarłego.
— Nie zgadzam się z tym! — powiedziała uniesiona, wstając na równe nogi, gdy to nie mogło się tak dla niej skończyć ani dla jej ukochanej córki Seunlee, która nic sobie nie robiła z tego, że pozostała z niczym.

— Taka jest wola zmarłego i nic pani na to nie może — tłumaczył jej notariusz, a Jiran, jak i Yonseok patrzyli niepewnie w stronę wściekłej Haran.

— Całe życie poświęciłam mu i wychowaniu jego dzieci, a w tym tego pobocznego bachora! — powiedziała oburzona, jednak notariusz nie reagował na jej słowa, a jedynie zamknął księgę z testamentem, nie mając nic do dodania.

— Nie denerwuj się mamo — powiedziała z opanowaniem Seunlee, na którą spojrzała ze zmieszaniem kobieta. — Ojciec zawsze mnie nienawidził i wolał tych, którzy do normalnych w społeczeństwie się nie liczą — wysiliła się na uśmiech, patrząc pogardliwie na dwójkę rodzeństwa oraz dziewczynę jej siostry.

— Normalna to ty nigdy nie byłaś. Nie mierz nas swoją miarą, bo może jesteśmy inne, ale chociaż zdrowe na umyśle — rzekła w jej stronę Raeji, która miała ochotę wytargać za włosy siostrę jej partnerki. Mimo że są rodziną, nie mogła godzić się na takie poniżanie słowne.

— Zależy z którego punktu widzenia. Może z mniejszości — odparła, wstając z krzesła, a Raeji wstała zdenerwowana, chcąc ruszyć na dziewczynę, jednak Jiran ją przed tym powstrzymała.

— Nie warto, Rae — szepnęła, nie chcąc robić większego haosu, kiedy już matka się wściekała wolą ojca.

— Jiran! Ty i ten bachor zasługujecie na ten spadek! — wykrzykuje Haran.

— Taka była wola ojca, więc trzeba ją zaakceptować — wyjaśniała ze spokojem, a kobieta pokręciła nerwowo głową.

— Mała zdrajczyni będzie się odnosić z moimi pieniędzmi! — krzyknęła.

— Już nie twoimi — poprawił ją Yonseok, który został skarcony przez spojrzenie kobiety.

— Nie przejmuj się mamo. Niech się cieszą, póki mogą — przystanęła przy niej Seunlee.

— Jesteście naszą rodziną i nigdzie was nie wyrzucamy. Mamo, możesz dalej żyć w domu i ci pomogę — powiedziała Jiran, która mimo złej relacji z matką chciała jej pomóc. — Tylko przestań tak nienawidzić — dodała, a Haran patrzyła na nią ze zmieszaniem w oczach, spoglądając raz na Jiran, a raz na jej partnerkę, nie mogąc ich zaakceptować.

— Chcesz być na językach ludzi, żeby się z ciebie śmiali, że żyjesz na woli dwóch lesbijek? — szeptała za matką Seunlee.

— Mamo? — Jiran patrzy na nią oczekująco, chcąc podać jej dłoń, aby w końcu zakończyć tę wojnę, jednak zmieszana oczekiwaniami Jiran i słowami Seunlee, odtrąciła dłoń młodszej córki.

— Nie potrzebuję twojej litości. Nigdy nie zaakceptuję twojej inności ani twojego brata, który zdradził moje zaufanie i Seunlee dla tego, Kim Taehyunga! — wykrzyczała, a dumna Seunlee ułożyła swe dłonie na ramionach matki. Jiran patrzyła zawiedziona na matkę, po czym przeniosła wzrok na dumną Seunlee.

— Żadna z nas nie będzie waszej dwójki prosiła o pomoc. Obydwie odejdziemy z domu — oznajmiła Seunlee, a zaskoczona Haran spojrzała na córkę.

— Nikt nie każe wam odchodzić — powiedział Yonseok, a Jiran przytaknęła głową.

— Nie będziemy na waszej łasce — uniosła się dumą Haran, która razem z Seunlee opuściły pomieszczenie.

— Czy one całkiem powariowały? Gdzie się udadzą bez grosza przy duszy? — zapytała z ciężkością w głosie Jiran, która spojrzała na Yonseoka i Raejin. — I co zrobimy teraz z tym domem, skoro one nie chcą tutaj zostać? — dopytała.

— Ja nie chce tutaj zostawać. Mam swoje mieszkanko i tam mi jest dobrze — rzekł od razu chłopak, który lubił swoje małe mieszkanko, gdzie posiadał spokój.

— My z Raeji kupiłyśmy ziemię i się przez ten cały czas budowali nad dom, więc mamy wszystko — powiedziała Jiran, która nie miała pojęcia, co zrobić z tym problemem.

— Jeszcze nad tym się pomyśli. Nie martw się — uspokoiła ją Raeji. — Skoro chcą unieść się dumą, to niech sobie same radzą i tak byłaś dla nich za dobra — rzekła z opanowaniem.

— Wiem, ale nie jestem potworem, żeby je zostawić na ulicy. Ojciec pewnie to wiedział — westchnęła głęboko.

— Twoja matka nie zmieni się, kiedy zawsze będzie po stronie Seunlee. Twoja siostra jest złą osobą i trzeba się jej strzec — rzekła z powagą w głosie Raeji, a Jiran, jak i Yonseok spojrzeli niepewnie na dziewczynę, wiedząc, że ma racje.

Haran wraz z Seunlee wyszły przed domem, gdzie starsza nie wiedziała, co robić w obecnej sytuacji i gdzie się udać.
— Seunlee, co my teraz zrobimy? — zapytała ją, nie widząc żadnego sensownego rozwiązania.

— Zaufaj mi mamo — dziewczyna spojrzała na nią przebiegle. — Mamy, gdzie się udać i żyć jak dawniej — uśmiechnęła się, zaskakując Haran.

~

Taehyung siedział samotnie w sypialni, gdzie trzymał w swoich objęciach ramkę z fotografią, gdy potrzebował w tej chwili samotności, gdy tak źle działo się w życiu. Myśl o Jungkooku, który jest w śpiączce, sprawiała, że serce mu pękało ze zmartwienia, bólu i tęsknoty.
Cała bezradność, gdy nie mógł nic zrobić, aby pomóc była dla niego jeszcze trudniejsza. Pragnął zrobić wszystko, żeby Jungkook do niego wrócił i te najtrudniejsze chwile minęły, by móc jedynie zapomnieć o tym i żyć szczęśliwie, zanim tajemnice i ciągłe wyjazdy zaczęły wszystko niszczyć.

Łzy ociekały po policzkach załamanego Taehyunga, który już nie wiedział, jak oddychać. Nie dało się funkcjonować w taki sposób, żeby móc spać i żyć beztrosko. Chciał być w szpitalu i czekać, choćby miały minąć lata.
Również sytuacja zniknięcia jego ojca nie dawała mu spokoju, bał się o niego i czuł się po raz kolejny bezradnie, nie mogąc pomóc matce go szukać. 
Słysząc pukanie do drzwi, przenosi zaczerwienione oczy w ich stronę, gdzie do środka wchodzi zmartwiony Hoseok.

— Nie chce ci przeszkadzać, bo wiem, że chcesz być teraz sam, ale przyniosłem ci wody — powiedział, gdzie postawił szklankę z wodą na półce nocnej.

— Dziękuje — szepnął jasnowłosy, a Hoseok spojrzał na niego, czując się bezsilnie, nie mogąc zmniejszyć bólu młodszego brata. Podszedł do niego, gdzie usiadł obok, obejmując młodszego, którego przyciągnął do siebie.

— Możesz sobie płakać, a ja będę przy tobie. Nie jest dobrze być samemu — powiedział z troską, a chłopak zamknął swoje zapłakane oczy, czując się lepiej przy rudowłosym, który starał się go pocieszyć swą obecnością.

— Jeśli Jungkook się nie obudzi, to co wtedy? — zapytał słabo, a Hoseok spojrzał ze smutkiem w oczach na młodszego.

— Obudzi się, na pewno — powiedział, chcąc go o tym zapewnić. — Trzeba być teraz cierpliwym i czekać — dodał.

— Masz rację, ale i tak się boję... jestem przerażony, hyung — powiedział, uchylając słabo swoje powieki. — Czuję, że coś złego się stanie..

— Nawet tak nie mów — pokręcał głową.

— Albo już się stało.. — dodał bezemocjonalnie, a Hoseok patrzył na niego z niepewnością, nie lubiąc, kiedy Taehyung zaczyna tak mówić, bo przeważnie to się działo.

~

Następnego dnia Taehyung czuł się wykończony psychicznie, jak i fizycznie. Udało mu się przespać kilka godzin przy Hoseoku, jednak już połowie nocy się przebudził, nie potrafiąc przestać myśleć o wszystkich zmartwieniach.
Zjadł śniadanie, które przygotowała mu Mei i zszedł na dół, gdzie już w trakcie schodzenia ze schodów słyszał dźwięk telewizora. Wszedł do salonu, gdzie jego brat jak miał w zwyczaju pochłonięty był oglądaniem oper mydlanych.
Usiadł obok niego, zwracaj swe oczy na chłopaka.
— Hyung, zawieziesz mnie do szpitala? — zapytał.

— Nie mogę — odpowiedział.

— Niby dlaczego? — uniósł brew.

— Bo masz dziś wizytę z terapeutą i dopiero po rozmowie z nim możemy jechać — wyjaśnił, a chłopak westchnął głęboko, zapominając o dzisiejszej wizycie terapeuty, na którą nie miał w ogóle chęci

— Jak już trzeba.. — szepnął, gdzie oparł swoją głowę, wpatrując się w to, co działo się w serialu Hoseoka. Widok cierpienia głównej bohaterki, która cierpi po utracie ukochanego, sprawił, że mimowolnie łzy opuściły jego oczy, potrafiąc zrozumieć teraz to uczucie. Hoseok oderwał wzrok z telewizora, gdzie zaskoczył się widokiem łez Taehyunga, przez co postanowił dla jego spokoju wyłączyć serial.

— Przyjechał terapeuta — rzekła Mei, zwracając uwagę dwójki, a Taehyung wyprostował się i otarł mokre oczy.

— Wszystko w porządku? — zapytał z troską rudowłosy.

— Tak — odpowiedział, a do salonu wszedł mężczyzna, którego dwójka od razu powitała.

— To ja was zostawię samych — powiedział z uśmiechem, gdzie odszedł w stronę kuchni, mając w zwyczaju zająć rozmową służbę, aby trochę z nimi poplotkować o nowościach.
Taehyung zostając sam z terapeutą, usiadł z powrotem na miejsce, gdzie mężczyzna zajął siebie jak zwykle miejsce na fotelu, wyciągając całą kartotekę chłopaka.

— Słyszałem od twojej matki, że wiele masz teraz stresu — zaczął, patrząc w kartki, a jasnowłosy przytaknął potwierdzająco głową. — Pamiętam, że jak ostatnio tutaj byłem, to radziłem ci, abyś spróbował pogodzić się z panią Seunlee. Jak poszło i czy koszmary minęły? — pytał.

— To była jedna z najgorszych rad, jakie mógł mi pan dać — odpowiedział szczerze, zaskakując mężczyznę, który na niego spojrzał. — Seunlee jest złem i nie da się z nią pogodzić, a co do koszmarów, to zostawiła ona lalkę dziecka w moich dziecięcych ubrankach w szafie. Dalej pan myśli, że warto się godzić? — unosi brew zaciekawiony.

— Nie sądzę — powiedział zmieszany. — Faktycznie nie była to rozważna porada. Lepiej w takim razie nie zbliżać się do tej pani i unikać z nią jakichkolwiek styczności, zważając na to, że sama prawdopodobnie potrzebuje leczenia — dodał.

— Tego się trzymam — rzekł spokojnie.

— Rozumiem, że w tej chwili sytuacja męża źle na ciebie wpływa, ale musisz wiedzieć, że w życiu zdarzają się wypadki — rzekł z opanowaniem, a Taehyung słuchał go z uwagą. — Musisz być też dobrej myśli i nie poddawać się najgorszym myślą — dodał.

— Wiem to, ale... — westchnął ciężko, wstając z miejsca, gdzie zaczął nerwowo chodzić po wnętrzu, gdy mężczyzna śledził go wzrokiem. — Denerwuje mnie też wiele innych rzeczy. Naprawdę jestem ostatnio kłębkiem nerwów i nie jest mi łatwo — wyznał szczerze.

— Co takiego cię gnębi? — zapytał.

— Przez ostatni czas mam takie nerwowe nawyki, które często powtarzam. Boję się od czasu tego płaczu, że ktoś tu przyjdzie, a teraz jeszcze wypadek Jungkooka, który swoją drogą jest podejrzany — rzekł, patrząc nerwowo w oczy mężczyzny.

— Dlaczego jest podejrzany? — uniósł w zaskoczeniu brwi.

— Bo dziwnym zbiegiem okoliczności miał przyjechać i coś mi ważnego powiedzieć. To nie jest już dla pana podejrzane? — zapytał.

— Myślę, że to jest zwykły zbieg okoliczności. Może twoje nerwowe zachowanie i ciągły cykl szukania bezpieczeństwa sprawia, że wchodzisz w etap obsesji — powiedział, widząc w tym własną analizę.

— Nie mam obsesji — pokręcił nerwowo głową.

— Powiesz mi jakie zachowania często zdarza się ci powtarzać? Sprawdzanie drzwi, okien, ciągłe sprawdzanie pomieszczeń? — zapytał, a Taehyungowi mina zrzedła, słysząc wymienione czynności, które naprawdę często powtarza.

— Robię to dla własnego bezpieczeństwa — wyjaśnił.

— Ja wiem, że robisz to dla własnego bezpieczeństwa, ale pewnych rzeczy mi nie mówiłeś, kiedy mieliśmy wizyty, a teraz pewne sytuacje, które nas niepokoiły, zaczynają mieć znaczenie. Taehyung przede wszystkim przeszedłeś wiele w życiu i masz prawo do tej niestabilności, ale musimy być ze sobą szczerzy, zawsze — rzekł z powagą w głosie, a jasnowłosy odwrócił nerwowo wzrok, wiedząc, że nie powinien ukrywać pewnych sytuacji, które posiadał od kilkunastu miesięcy, a właściwie od czasu wyjazdów Jungkooka do Seulu. Usiadł niespokojnie na kanapie, zaciskając nerwowo wilgotne dłonie, gdy wszystkie skrywane emocje i nowe przykrości wprawiają go w ogłupiały stan. — Powiedz mi w końcu prawdę — rzekł, patrząc oczekująco na Taehyunga, w którego oczach mógł ujrzeć łzy.

— M-Ma pan rację, kłamałem. Przez większość naszych spotkań kłamałem i nie mówiłem całej prawdy o tym, co mnie w prawdzie dręczy — przyznał w końcu.

— Dlaczego kłamałeś? — zapytał zaciekawiony, a chłopak zaczął nerwowo zaciskać palce.

— B-Bo nie chciałem być problemem dla niego — wyznał szczerze.

— Dla męża? — uniósł brew, a chłopak przytaknął potwierdzająco głową. — Pan Jeon zawsze chce dla ciebie dobrze i nie oceniałby cię z tego powodu — zauważył.

— Ja to wiem — spojrzał zdesperowany w jego oczy. — A-Ale go ciągle nie było i-i  nie chciałem jeszcze dodawać mu zmartwień, kiedy był ciągle w stolicy zajęty — wyjaśnił niespokojnie, gdzie przełknął ciężko ślinę.

— No dobrze, ale co tak naprawdę cię przeraża i blokuje Taehyung? Co takiego ukrywasz, że nie chcesz tego powiedzieć na głos? — zapytał, wchodząc mu na psychikę, a Taehyung nie chciał, aby to spotkanie miało się tak dogłębnie odbyć.

— Sny — szepnął. — A raczej wspomnienia — dodał.

— Wspomnienia? — uniósł w zdumieniu brwi.

— Nie dają mi spokoju — opuścił głowę, gdy łzy w zdruzgotaniu opuszczały jego oczy. — W-Wiem, że powinienem zapomnieć, ale tak szybko się nie da... Kiedy jestem sam, boję się, że go zobaczę i znowu się zbyt bardzo oddale od domu — wyznał, a mężczyzna patrzył na niego ze smutkiem, gdy Hoseok stał przy wejściu ze łzami w oczach, podsłuchując rozmowę.

— Ale jesteś w dobrym miejscu, w domu, gdzie wszyscy cię kochają i nikt tutaj nie chce cię skrzywdzić i zabrać z tego bezpiecznego miejsca, którym jest twój dom — powiedział ze spokojem, a Taehyung przytakiwał głową w zrozumieniu.

— Może po prostu dom nie jest bezpieczny, kiedy go nie ma — powiedział ze smutkiem.

— Myślę, że na to szczególny wpływ ma stosunek ludzi, którzy nie pomagają ci zapomnieć. Kiedy jesteś z mężem, czujesz potrzebny spokój, bo macie tylko siebie i nie jesteś narażony na spotkania z ludźmi, ale nie możesz też tylko na jego obecności polegać. Teraz jest taka sytuacja, że pan Jeon jest w ciężkim stanie i jesteś z pewnością przerażony niewiedzą, co będzie dalej i czy mimo wcześniejszego zachwiania, nie będzie jeszcze gorzej. Jednak ty nie jesteś słaby, masz w sobie wiele siły, bo całe życie walczyłeś o przetrwanie i musisz pamiętać, że zawsze sobie poradzisz z kimś, czy zupełnie sam — rzekł, patrząc na chłopaka, który we łzach zacisnął wargi.

— Mimo wszystko boję się tego — szepnął. — To wszystko, co się dzieje, nie jest normalne i czuję, że będzie tylko gorzej — powiedział, jak czuł. — Może i ma pan rację, że mam w sobie siłę, ale na jak długo? — zapytał, jakby siebie. — Moją największą słabością jest bycie uległym kusicielem. Moja przeszłość nie pozwala mi zapomnieć o tym i wiem, że nigdy nie zaznam spokoju, dopóki będę tkwił między dobrą stroną siebie a tą złą — rzekł szczerze.

— A powiedz mi, czym różni się twoja dobra strona od tej złej? — zapytał.

— Moja dobra strona jest jak najcieńsze szkło, które łatwo zniszczyć, a ta zła strona jest stworzona przez złą osobę, która zrobiła ze mnie kogoś, kto jest dla ludzi złem, czyli tym, kim jestem teraz — odpowiedział mu, a mężczyzna przytaknął w zrozumieniu głową.

— Mam już na wszystko własną analizę — rzekł z powagą w głosie, a jasnowłosy spojrzał niepewnie w jego oczy. — Twoje zachowanie, czyli te natręctwa w postaci zapewniania sobie bezpieczeństwa jest początkiem zaburzenia, które możesz uniknąć. Jednak jest bardzo ważna rzecz, do której musisz się przystosować, a najlepiej wpoić ją sobie do głowy — powiedział, a chłopak patrzył na niego oczekująco, będąc ciekawym tej rady. — To zaufać sobie — oznajmił.

— Zaufać sobie? — zapytał zmieszany.

— Dokładnie. Rzecz w tym, że ty sobie ani trochę nie ufasz. W swoją siłę, w to, że jesteś w stanie sam sobie radzić bez niczyjej pomocy — odpowiedział mu.

— A-Ale przecież jestem ubezwłasnowolniony i nie radzę sobie — zauważył, a mężczyzna pokręcił głową.

— Nigdy nie będziesz sobie radził, jeśli będziesz tak myślał. To całe ubezwłasnowolnienie też ma duży wpływ na twoją wiarę w siebie, jednak jeśli zaczniesz pracować nad zaufaniem do siebie, to ubezwłasnowolnienie nie będzie już potrzebne — wyjaśnił z opanowaniem. — Jesteś już prawie dwudziestodwuletnim chłopakiem, który może ufać sobie i kontrolować własne życie bez strachu, że ktoś ci zagrozi — dodał.

— To nie jest łatwe — szepnął.

— To zrozumiałe, że nie jest, ale chyba to jest czas, żebyśmy zaczęli nad tym pracować — uśmiechnął się delikatnie. — Będziemy pracować nad twoim zaburzeniem i wiarą w siebie — rzekł, zapisując coś na kartce. — Przepiszę ci jak na razie nowe leki, które będziesz zażywać do następnej wizyty za kilka tygodni, bo wyjeżdżam na urlop. W ten trudny czas, coś delikatnego przyda się na twoje zdenerwowanie — dodał, zapisując receptę.

— A kiedy pan wróci? — zapytał niepewnie.

— Maksymalnie za trzy tygodnie. Będę dla ciebie pod telefonem, jeśli będziesz potrzebował rozmowy — uspokoił go, podając do dłoni chłopaka receptę.

— Co mam zrobić, jeśli będę znowu się bał i wszystko sprawdzał albo Jungkook się wciąż nie obudzi? — zapytał wystraszony.

— Wyślę ci zadania, które będziesz wykonywał przed snem dla uspokojenia. Proszę się już nie denerwować, a stawić czoła nowym wyzwaniom. Przede wszystkim unikaj dużego stresu, choć wiem, że nowa sytuacja wcale w tym nie pomaga, to zapisane leki powinny w miarę załagodzić nasilenia ataków — rzekł ze spokojem, a Taehyung przytaknął jedynie głową, wiedząc, że musi sobie jakoś poradzić bez mężczyzny.

— Postaram się stosować do pańskich rad. Mimo wszystko jestem wdzięczny za pana słowa i wiarę we mnie, kiedy sam w siebie nie wierzę — rzekł z wdzięcznością.

— Od tego jestem panie Kim — uśmiechnął się. 

Po wyjściu terapeuty podsłuchujący Hoseok nie odezwał się słowem na temat rozmowy Taehyunga i terapeuty. Wspólnie z Taehyungiem pojechali do szpitala, gdzie młodszemu naprawdę się śpieszyło, chcąc być przy mężu.
Gdy dojechali na miejsce, udali się prosto do budynku, gdzie podeszli do sali, w której leżał Jungkook. Widząc Namjoona przed salą, który nerwowo chodzi w te i z powrotem, podeszli do niego.
— Dobrze, że jesteście — rzekł od razu, gdy tylko ujrzał dwójkę.

— Coś się stało Jungkookowi? — zapytał niespokojnie Taehyung, widząc zdenerwowanie Namjoona, który szybko zaprzeczył ruchem głowy.

— Nie mogłem nic zrobić, bo wariatka mnie podrapała — zaczął nerwowo, a Kim i Jung zmrużyli oczy w niezrozumieniu. — Seunlee jest u niego — wyjaśnił, wskazując gestem ręki na drzwi, a zaniepokojony Taehyung szybko wszedł do sali, gdzie przy nieprzytomnym Jungkooku siedziała Seunlee, na której widok Kim przybrał wrogiej miny.

— Odejdź od niego — mruczy z chłodem, a dziewczyna, słysząc jego głos, zwróciła swe oczy na jego osobę. — Powtórzę to jeszcze raz, odejdź od niego! — wycedził, nie chcąc widzieć jej blisko męża.

— Bo co? — uniosła brew, podnosząc się z krzesła, gdzie pewnymi krokami zbliżyła się do Taehyunga. — Mam prawo być przy moim przyjacielu — uśmiechnęła się pewnie, a Kim zmierzył ją nienawistnym wzrokiem.

— Jesteś zabawna, on nawet nie ma cię już za przyjaciółkę, a za wkurwiający wrzód na dupie — rzekł wprost, a jego słowa sprawiły, że brwi dziewczyny się zmarszczyły.

— To jest twoje zdanie — prychnęła, po czym spojrzała w stronę Jungkooka. — Mój biedny, Jungkookie. Nigdy nic by mu się nie stało, gdyby miał choć trochę rozumu i nie wiązał się z takim przekleństwem — rzekła, pokręcając głową. — Bo wiesz, że wszystko, co złego się dzieje, jest tylko i wyłącznie z twojej winy — uśmiechnęła się w jego stronę.

— Wymień mózg z takim myśleniem — wysilił się na uśmiech. — To był wypadek, którego nikt nie mógł przewidzieć — rzekł zdenerwowany. — Wyjdź stąd i nie dręcz go. On się z tobą dawno pożegnał i nigdy dla niego nic nie znaczyłaś, nawet jako przyjaciółka zawiodłaś po całości. Nie rozumiem, po co cały czas kręcisz się przy nim, ale przypomnę ci, że będąc nawet jego żoną, przychodził do mnie, bo ciebie nie kochał, a kochał mnie. Zaakceptuj to w końcu i daj nam spokój — rzekł ostro, a zdenerwowana dziewczyna uderzyła go w twarz.

— Nienawidzę cię za twoje pojawienie się w naszym życiu. Nie musisz mi przypominać, jak zniszczyłeś moje małżeństwo, nawet przed jego rozpoczęciem, bo ja przygotowałam się na odwet, sukinsynie! — warknęła wściekle, a Taehyung chwycił się za policzek.

— Żeby przygotować się na zemstę, trzeba umieć walczyć, a ty jedyne co umiesz, to tylko strzelać z pizdy i bawić się w wiedźmę — prychnął, patrząc na nią kpiąco, a dziewczyna zacisnęła szczęki. Taehyung minął dziewczynę, gdzie podszedł do męża, który pogrążony był w głębokim śnie, co było dla niego naprawdę smutnym widokiem.

— Skoro tak twierdzisz.. — uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na chłopaka. — Tyle że ja wiem więcej od ciebie o tym, co ukrywał przed tobą Jungkook. Myślę, że ta wiadomość ani trochę ci się nie spodoba, choć mi jest bardzo na rękę — rzekła z chytrością, a słyszący jej słowa Taehyung spojrzał ze wściekłością w jej stronę. — Widzę, że wciąż ci nic nie powiedział i chyba jak na razie nie zdoła tego zrobić — dodała, udając zasmuconą.

— Zamknij się i odejdź w końcu — podszedł do niej zdenerwowany. — Dowiem się wszystko w swoim czasie, nie widzę pośpiechu — rzekł z opanowaniem.

— Doprawdy? Nawet jeśli pół miasteczka wie o wszystkim? — uniosła kpiąco brew, a zmieszany chłopak zmarszczył swe brwi. — Jungkook oszukiwał cię, od kiedy się zeszliście i w ciągu prawie dwóch lat nic nie zauważyłeś? — dodała, a jej słowa zaniepokoiły Taehyunga.

— Co on niby takiego ukrywał? — zapytał, a dziewczyna dumnie skrzyżowała ręce pod piersią.

— Sam się dowiedz. Pewnie ma wszystkie odpowiedzi w domu — uśmiechnęła się pewnie. — Jungkook nie chciał ci powiedzieć, bo było mu cię żal. Był tak zdruzgotany, że dla spokoju zabawiał się w klubach z kobietami, kiedy ty jak głupi czekałeś na niego — dodała, a zdenerwowany jej słowami Taehyung spoliczkował ją, nie potrafiąc znieść jej jadu i kłamstw.

— Idź stąd i nie wracaj więcej! — podniósł głos, gdzie chwycił ją za rękę i siłą wyrzucił z sali, zamykając za nią drzwi, do których przywarł czoło, gdy jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. — Ona nie może mówić prawdy... Jungkook nie okłamywałby mnie tak długo — szepnął, gdzie zwrócił swe oczy na nieprzytomnego męża. — P-Prawda? — zapytał, a jego głos załamał się w obawie.

~

Hoseok był zdziwiony, kiedy Taehyung jak poparzony opuścił szpital, każąc mu zawieść go do domu. Próbował dowiedzieć się, co się stało, że po rozmowie z Seunlee stał się taki zdenerwowany, jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Gdy podjechali pod dom, Taehyung odpiął pas, gdzie spojrzał z powagą w oczach na rudowłosego.
— Jedź do Jimina i Yoongiego. Chcę być teraz sam — polecił mu, zaskakując chłopaka.

— Dlaczego tak? — zapytał zmieszany.

— O nic nie pytaj. Jedź po prostu — rzekł stanowczo, po czym opuścił pojazd, zostawiając skołowanego Hoseoka w samochodzie. Taehyung udał się prosto do domu, gdzie po wejściu rozglądał się w poszukiwaniu jednej osoby, która mogła mu w tej chwili pomóc. Nie mogąc jej znaleźć, udał się do kuchni, gdzie udało mu się tam znaleźć Mei. — Mei, mam do ciebie prośbę — rzekł w jej stronę, a kobieta zwróciła się w jego stronę.

— W czym mogę panu pomóc? — zapytała.

— Dałem ci ostatnio niebieską teczkę. Proszę, oddaj mi ją — rzekł z powagą w głosie, a kobieta przytaknęła w zrozumieniu głową. — Będę czekał w biurze Jungkooka — powiedział, po czym odszedł, kierując się do biura. Gdy wszedł do środka, usiadł na kanapie w rogu pomieszczenia, wlepiając swoje oczy w szklany stolik, oczekując na przyjście kobiety. Serce waliło mu szybko w strachu przed prawdą, jednak nie mógł z tym zwlekać, wiedząc, że praktycznie wszyscy wiedzą, co ukrywał Jungkooka, a on jako jedyny nic nie wie.

Słysząc pukanie do drzwi, spojrzał w ich stronę, gdzie do środka weszła kobieta z teczką w dłoniach.
— Proszę — podała mu do dłoni teczkę, którą przyjął.

— Dziękuje. Możesz wrócić do swoich obowiązków — rzekł z wdzięcznością, a kobieta przytaknęła głową i odeszła, zostawiając chłopaka samego z tajemniczą teczką, w której odnajdzie prawdę.

Z niespokojnym oddechem, niepewnie zdejmuje gumkę, która utrzymuje pierwszą stronę, po czym otwiera teczkę, mogąc ujrzeć papiery. Wyciąga je, odkładając na stolik teczkę, gdzie skupia swoje oczy na wyraźnych napisach sprzed dwóch lat, które sprawiają, że serce zwalnia w jego piersi. — P-Przepis prawny stanu cywilnego unieważnia m-małżeństwo zawarte pomiędzy Jeon Jungkookiem i Kim Taehyungiem z powodu pozostawania przez jednego z małżonków w poprzednim zawartym związku małżeńskim.

~

To Taehyung poznał część prawdy, spodziewaliście się? 
Widzimy się w tygodniu ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top