ღTo koniecღ

~Witajcie

Taehyung słysząc oburzenie męża, niepewnie wstał z łóżka, gdzie udał się do garderoby. Zatrzymał się przed mężem, gdzie zerknął do otwartej szafy, jednak na widok zakrwawionej lalki z własnych koszmarów, przerażony przyległ do pleców Jungkooka.
— T-To jest dziecko ze snów.. — powiedział z przerażeniem w głosie, a Jungkook patrzył z gniewem na leżącą lalkę w dziecięcym ubranku Taehyunga.

— Ta lalka ma twoje ubranko z dzieciństwa — oznajmił młodszemu, który wytrzeszczył w przerażeniu oczy, bojąc się tego przekleństwa. — Ktoś musiał to tutaj podłożyć w bardzo złej wierze — dodał, a Taehyung w przerażeniu, chwycił za głowę.

— Mam tego dość. Dlaczego ja?! — zapłakał bezsilnie, nie mogąc zrozumieć, że ktoś mógł mu podłożyć coś takiego do szafy.

— To z pewnością rzucenie klątwy, skoro dręczą cię koszmary — zwrócił się w stronę młodszego, który w strachu drżał, a on zmartwiony ujął jego policzki. — Nie martw się tym. Powiedz mi, od jakiego czasu masz te koszmary? — zapytał.

— Od jakiegoś czasu — odpowiedział. — Ale jak poszedłem do domu rodziców, to minęły. Teraz, jak znowu wróciłem tutaj,  to powróciły — dodał, a Jungkooka wzrok okazywał jedynie niepokój, który zauważyć mógł wystraszony blondyn. — Jungkook, czy ja jestem przeklęty tylko w tym domu? — zapytał niepewnie, a ciemnowłosy westchnął głęboko.

— Nie martw się tymi głupstwami, to tylko lalka. Pozbędę się jej i skończą się w końcu wszystkie twoje koszmary — rzekł, chcąc uspokoić chłopaka.

— Jungkook, nie oszukuj mnie. Widzę, że jesteś poddenerwowany, powiedz mi, czym to wszystko jest — powiedział, patrząc na niego wyczekująco.

— Normalnie w świecie nie wierzę w takie rzeczy, ale zważając na twoje zachowanie podczas snu oraz tę płaczącą lalkę w twoich ubrankach... to nie wiem, co o tym myśleć — wyznał, będąc naprawdę zaniepokojonym takim znaleziskiem w garderobie. — Jednak już się nie bój, jestem przy tobie i nie będzie cię już więcej nic niepokoić — uspokoił chłopaka, który wtulił się w męża.

— Boję się... ale nie chce panikować, jednak przeraża mnie to, że to tutaj się znalazło — wyznał. — I to jeszcze w moich ubrankach — pokręcał głową.

— Dowiem się wszystkiego, bo nie wierzę w żadne klątwy — rzekł z powagą w głosie, jednak Taehyung był zupełnie innego zdania. Wierzył w takie rzeczy, tym bardziej w tym miasteczku, w którym jest wiele nienawistnych osób, które z przyjemnością przyczyniłby się do takich rzeczy, aby go zniszczyć. Jednak te wszystkie chore sny i okoliczności, nie mogły być zwykłym przypadkiem, z pewnością ktoś rzucił na niego klątwę.

~

Przed domem Minów, zatrzymał się samochód, z którego wyszedł detektyw wraz z Jiminem, pomagając mu wyciągnąć pijanego Yoongiego z pojazdu.
— Jeszcze przyszło, że trzeba go pijanego do domu ściągać — mruknął ze zdenerwowaniem w głosie Jimin, gdy wraz z mężczyzną zaciągnęli Mina do domu.
Gdy udało im się przedostać do sypialni, położyli Yoongiego na łóżku, gdzie zrezygnowany Jimin spojrzał na mężczyznę.
— Wybacz, że musisz jeszcze mi pomagać z nim — rzekł, czując się naprawdę niezręcznie przez wyskoki męża.

— Nie martw się tym. To dla mnie żaden problem. Myślę, że i tak masz poważniejsze zmartwienia — powiedział ze spokojem w głosie, a Jimin patrzył na niego z wdzięcznością.

— Dziękuje za twoją pomoc i zrozumienie, detektywie Han — powiedział z wdzięcznością.

— Nie ma za co. Zostawię cię z mężem, życzę spokojnej nocy — rzekł, po czym opuścił sypialnię małżeństwa, zostawiając w niej Jimina z pijanym Yoongim. Jasnowłosy westchnął głęboko, po czym spojrzał w stronę śpiącego męża, gdzie zrezygnowany usiadł przy nim, chwytając za jego zimną dłoń.

— Dawno mnie tak nie zdenerwowałeś, jak tymi wszystkimi wyskokami — powiedział, patrząc na niego ze smutkiem w oczach. — Bardzo cię kocham, Yoongi, ale nie pozwolę na to, żebyś kpił sobie ze mnie. Jedyne czego od ciebie oczekuję to lojalności, a ty... ty spotykasz się z tą kobietą, jakbyś zapomniał, co ona ci zrobiła — dodał rozżalony, a widząc lekko otwierające się oczy męża, szybko puścił jego dłoń.

— Jiminie.. — wymamrotał ledwo, a chłopak patrzył na niego ze zmieszaniem w oczach. — J-Ja... nie mogę już — mówił, a jasnowłosy zmarszczył brwi, przysuwając się bliżej męża.

— Czego nie możesz? — zapytał zaciekawiony. — Podobno pijani ludzie są prawdomówni, więc może coś mi powiesz — szepnął do siebie, kiedy Yoongi pokręcał głową na boki, nie mogąc zebrać się wypowiedzenie słów, które w tej chwili zmartwiały wszystkie jego myśli.

— Nie mogę cię tak okłamywać... Ja wiem, że wiesz... Z-Zbyt dobrze mnie znasz.. — mamrotał, a Jimin patrzył na niego wyczekująco, a widząc, że chłopak zamyka oczy, chwycił za jego ramiona, które potrząsnął, nie chcąc, aby chłopak zasnął.

— Kiedy zacząłeś coś mówić, nie możesz zasnąć, Yoongi! — podnosi nieco ton głosu, gdy czuje się bliższy tajemnicy Yoongiego, który przez ostatnie miesiące notorycznie go unika. Jęknął zrezygnowany, gdy Yoongi pogrążył się w śnie. — Jak mogłeś nie skończyć, no! — wyrzucił rozzłoszczony, gdy te wszystkie tajemnice zaczynały działać mu na nerwy.

Westchnął ciężko, gdy nie był w stanie obudzić męża. Zdeterminowany wstał z łóżka, gdzie spojrzał w stronę walizek chłopaka. — Skoro nie chcesz mówić, a po pijanemu oświadczasz, że mnie okłamujesz, to cię sprawdzę na każdy możliwy sposób i detektyw Han również — powiedział z pewnością w głosie, po czym podszedł do stojącej walizki, w którą zaczął przeszukiwać.
Mącił dłońmi w walizce, przerzucając ubrania, gdzie zatrzymał się, znajdując dziennik mężczyzny. Chwycił w dłonie dziennik, po czym spojrzał niepewnie w stronę śpiącego męża, by zaraz otworzyć zeszyt.

Jego oczy skanowały każde zapisane przez męża słowo, które zapisane było z datą.
Dwudziesty szósty grudnia: Jimin coś podejrzewa, święta skończyły się jedynie kłótnią. Nie potrafię kłamać.
Pierwszy stycznia: W stolicy jest znacznie lepiej niż w domu. Kiedy skończą się te kłamstwa? Źle się czuje przed nim.
Dwudziesty drugi stycznia: Rocznica, a raczej jej brak przez kolejną kłótnię.
Piętnastego lutego: Chciałbym powiedzieć mu prawdę, ale obiecałem milczeć.

Jimin czytał ze zmieszaniem w oczach zapiski, nie rozumiejąc już niczego. Czy Yoongi w końcu go zdradzał z Eunbie, czy po prostu kłamie, bo komuś obiecał milczenie?
Czuł się zgubiony przez to wszystko, ponieważ wiedział, że Yoongi nie potrafi kłamać. Mężczyzna zawsze mówił, co na ślinę przeszło i nie bawił się w tajemnice, więc to wszystko od dłuższego czasu mu nie pasowało. Jednak, co on cały czas robił z Eunbie?
Schował  z powrotem dziennik, po czym wstał z podłogi, by spojrzeć na śpiącego męża. — Nie wiem, co ty ukrywasz, ale się dowiem, skoro twoje milczenie niszczy nasze małżeństwo — rzekł z powagą w głosie, po czym opuścił sypialnie.

Udał się na parter domu, gdzie przed wyjściem do ogrodu ujrzał detektywa. Podszedł do mężczyzny, gdzie przystał obok. — Yoongi coś ukrywa i nie jest to koniecznie związane ze zdradą — rzekł w stronę detektywa, który przeniósł na niego oczy.

— To, o co w końcu chodzi? — zapytał.

— Sam nie wiem, ale tego pan się musi dowiedzieć. On obiecał milczenie i mi nie powie. Yoongi nie potrafi kłamać, więc jego unikanie mnie może być spowodowane właśnie tym — odpowiedział, przytakując na własne słowa. — Jednak wciąż nie rozumiem, dlaczego spotyka się z Eunbie, więc tego też musisz się dowiedzieć. Chcę mieć pewność, że mój mąż jest mi wierny i co takiego ukrywa, że mnie unika — dodał, a mężczyzna patrzył na niego z namysłem.

— Postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, ale chcę prosić cię o jedną rzecz.. 

— O co takiego? — uniósł brew.

— Nigdy więcej nie przyjeżdżaj, kiedy jesteś zazdrosny. Teraz może nam się upiekło, ale następnym razem wszystko może się wydać i wtedy naprawdę pogorszysz swoją sytuację w małżeństwie — ostrzegł go, a Jimin zagryzł się na dolnej wardze, czując się źle przez to, jak lekkomyślne postąpił.

— Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.

~

Jungkook wraz z Taehyungiem przemieszczali się konno po okolicy ich ziemi, gdzie młodszy cały czas myślał nad sytuacją z lalką w garderobie. To nie potrafiło w żaden sposób opuścić jego myśli. Sytuacja była przerażająca, a on mógł skończyć o wiele gorzej, gdyby owa lalka nie została odnaleziona przez Jungkooka. Spojrzał niepewnie w stronę ciemnowłosego, który patrzył z namysłem w drogę przed siebie.
— O czym myślisz? — zapytał jasnowłosy.

— To nie jest ważne — odpowiedział, nawet na niego nie patrząc, a jego odpowiedź spowodowała, że brwi młodszego się zmarszczyły.

— Świetnie, jeśli tak mamy rozmawiać, to ja podziękuję za takie towarzystwo — rzekł niemiło. — My z Pure nie będziemy znosić takiego lekceważenia — urażony odwrócił głowę w bok, a Jeon spojrzał na niego ze zdumieniem.

— Wybacz, że was uraziłem, ale nie chce zamartwiać się moimi niedorzecznymi myślami — rzekł na swoją obronę, a Kim spojrzał na niego, unosząc brew ku górze.

— Jakimi niedorzecznymi myślami? — zapytał, a Jeon westchnął głęboko.

— O wczorajszej nocy. Jakoś nie daje mi to wszystko spokoju — wyznał.

— Mnie również — przyznał, przenosząc wzrok na drogę. — I nawet nie będę się zastanawiał nad tym, kto za tym stoi — prychnął kpiąco, a ciemnowłosy odwrócił nerwowo wzrok, wiedząc, że ten fakt z pewnością zostanie szybko rozwiązany. — Twoja była, to prawdziwa suka, nie... żmija, wiedźma, szma...

— Tak, wiem — przerwał mu tę wymianę słów określających Seunlee.

— To zrób coś z nią albo mi pozwól — wysilił się na uśmiech. — Od kiedy wróciła z tego Wietnamu, wszystko się psuje w życiu i między nami — mruknął, pokręcając nerwowo głową na boki, gdzie powoli zbliżali się do stajni. Jednak Jungkook przemilczał, co o tym wszystkim myśli, przez co Kim zacisnął bezradnie dłonie.

Dostrzegając przy stajni Minseo oraz Changsoo, zatrzymali się przy stajni, gdzie obydwoje zeszli ze zwierząt, które zostały przekazane zarządcy, po czym podeszli do rodziców.
— Mamo, tato.. Co was sprowadza? — zapytał zmieszany chłopak.

— Nie wracałeś od Jungkooka, więc przyszliśmy zobaczyć czy wszystko u ciebie dobrze — wyjaśniła Minseo, która spojrzała na bruneta, który odwrócił głowę w bok.

— Jak widzisz, wszystko jest dobrze — uśmiechnął się delikatnie.

— Cieszy mnie to — rzekł z powagą w głosie Changsoo. — Jungkook chciałbym z tobą porozmawiać na osobności — spojrzał w oczy chłopaka, który jedynie przytaknął w zrozumieniu głową i razem z Changsoo odszedł w stronę ziemi uprawnej.
Taehyung patrzył niepewnie za odchodzącą dwójką, gdzie zaraz przeniósł oczy na matkę.

— Muszę ci o czymś powiedzieć, mamo — chwycił kobietę pod rękę, by ruszyć z nią w stronę domu.

— O czym? — zapytała.

— W końcu sprawa z moimi koszmarami i poczuciem winy się wyjaśniła, no... może nie do końca, ale po części tak — wyjaśnił, a kobieta słuchała go z uwagą. — W szafie mieliśmy lalkę w moich dziecięcych ubrankach, a wiesz, co to znaczy? — uniósł brew, a Minseo była zaskoczona jego słowa.

— Skąd ta lalka miała twoje ubranka? — zapytał, ignorując jego pytanie.

— Tego sam nie wiem — odpowiedział. — Jednak to wszystko znaczy, że psycholka Seunlee się na mnie mści i znowu bawi się w wiedźmę — rzekł z powagą w głosie, a kobieta pokręciła w oburzeniu głową.

— A Haran robi z niej świętą.

— Bo sama nie wie, co wychowała — prychnął.

— Jednak musisz na nią uważać, Taehyung. Jako twoja matka nie zniosę tego, jeśli coś ci się stanie. W tym miasteczku jest Hagun, a ona mnie przeraża — rzekła ze zmartwieniem. — Kiedy z ojcem cię szukaliśmy byliśmy tak zdesperowani, że poczyniliśmy się do tego, aby ją poprosić o pomoc — wyznała, pokręcając głową na boki.

— U tej wiedźmy, do której Seunlee chodziła? — zapytał z zaskoczeniem, a kobieta przytaknęła głową.

— Byliśmy z ojcem bardzo zdesperowani po twoim porwaniu — odpowiedziała. — Jednak ona powiedziała nam, że Kim Dohan umarł i naprawdę to nas zabiło — wyznała z bólem, a Taehyung patrzył na nią z uwagą.

— Ale jak widzisz, żyję — zauważył, po czym spojrzał z namysłem przed siebie. — Jednak nie jako Kim Dohan... — szepnął, a kobieta przytaknęła potwierdzająco głową. — Ale mamo... Ty chyba nie wierzysz w to wszystko? — zapytał ją niepewnie.

— Ciężko mi powiedzieć. Nie chcę wierzyć w takie rzeczy, ale jednak miewałeś te koszmary, to coś musiało być — odpowiedziała szczerze. — Jednak najważniejsze, że znaleźliście źródło tego wszystkiego, a od Seunlee powinieneś trzymać się jak najdalej. Ta dziewczyna jest niebezpieczna, skoro posuwa się do takich rzeczy w złej wierze — dodała, a Taehyung pokiwał głową.

— Niestety ja chciałbym trzymać ją jak najdalej od siebie, jednak widać, że to ona nie chce zniknąć z naszego życia...

Jungkook szedł spokojnie obok Changsoo, który posiadał dość poważny wyraz twarzy, który jedynie uświadamiał Jungkooka w tym, że jest na niego naprawdę zły.
— Powiem ci, co naprawdę myślę, Jungkook — zaczął mężczyzna, a ciemnowłosy przeniósł na niego swe oczy. — Nie pozwolę na to, żebyś krzywdził mojego syna i nie mówię tu o ranach fizycznych. Chodzi o to, że on wiecznie na ciebie czeka, a ty jeszcze dodajesz mu zmartwień i sprowadzasz do domu tę córkę Haran. Jeszcze brakuje, żeby to babsko z kościoła zaczęło nachodzić mojego syna. On nie jest już sam i nie pozwolimy z Minseo, aby ktokolwiek w tym miasteczku go niepokoił — rzekł surowo, a ciemnowłosy słuchał go z uwagą.

— Wiem. Nie miałem złych intencji, jednak należy mi się od pana reprymenda — przyznał szczerze, czując się samym sobą zawiedziony. — Nie chciałem zranić Taehyunga ani powodować w nim lęku. Nigdy — pokręcił głową. — Wiem, że wciąż się leczy i próbuje wrócić do siebie, a ja wcale mu tego nie ułatwiam — spojrzał w oczy Changsoo, który uniósł brwi.

— Widzę, że wiele nie muszę ci mówić, abyś zrozumiał swój błąd, jednak jeśli widzisz ten błąd, to zacznij coś z nim robić — rzekł srogo. — Co ty tak naprawdę ukrywasz, że siedzisz tyle czasu w stolicy? — zapytał, zatrzymując się i krzyżując ręce pod piersią, gdy patrzył z powagą w oczy zdenerwowanego Jungkooka.

— To jest dość trudna sprawa, panie Changsoo — wyznał niepewnie.

— Cokolwiek to jest, to mam nadzieję, że nie zdradzasz mojego syna i nie zranisz go takim zawodem, bo zapomnę o tym, że jesteś synem Jeona — ostrzegł go, a ciemnowłosy pokręcił głową.

— Proszę mi zaufać. Nigdy w życiu nie zdradziłbym Taehyunga. Kocham go i nie mógłbym — rzekł szczerze, a mężczyzna przyglądał się mu z uwagą.

— To w takim razie, co takiego ukrywasz? — zapytał.

— Nie mogę nic powiedzieć — odpowiedział od razu.

— Nie możesz, czy może nie chcesz? — uniósł brew, a ciemnowłosy chwycił się w zdenerwowaniu za głowę.

— Nie będę odpowiadał na żadne pytanie. Wracajmy lepiej — rzekł nerwowo, odwracając się z zamiarem odejścia, jednak zdenerwowany mężczyzna chwycił za ramię młodszego, odwracając go z siłą w swoją stronę.

— Widzę, że najwidoczniej z czymś sobie nie radzisz, więc chociaż mi zaufaj. Postaram się ci pomóc, jeśli ta sytuacja tego wymaga — rzekł z powagą w głosie, a Jungkook odwrócił wzrok.

— Jeśli panu powiem, mogę liczyć na to, że całą tę tajemnicę zachowa pan tylko dla siebie? — zapytał niepewnie.

— Oczywiście — przytaknął pewnie głową, a Jungkook patrzył niepewnie w jego oczy.

— No dobrze.. Zaufam panu, tylko proszę mnie zrozumieć...

~

Taehyung z Minseo zdążyli wypić herbatę w salonie, gdy obydwoje czekali na powrót Changsoo oraz Jungkooka, którym rozmowa zajęła naprawdę dużo czasu.
— Nie ma już ich od czterdziestu minut. Myślisz, że gdzieś daleko odeszli? — zapytała Minseo, która odłożyła filiżankę na stolik.

— Sam nie wiem — odpowiedział z cichym westchnięciem. — Tata wyglądał na zdenerwowanego, więc mam nadzieję, że Jungkook nie powiedział mu o Seunlee i tej lalce — spojrzał ze zmartwieniem w oczy matki.

— Oby. Twój ojciec bierze na poważnie wszystko, co dotyczy ciebie — rzekła. — A mi nie jest łatwo zapanować nad nim, gdy się zdenerwuje. Dobrze wiesz, że bywa on bardzo spokojnym człowiekiem, ale jeśli chodzi o ciebie, to staje się naprawdę nieprzewidywalny — dodała, a Taehyung nie był zaprzeczyć jej słowom. Dwójka, słysząc kroki, spojrzała w stronę Jungkooka i Changsoo, którzy wyglądali nadzwyczaj spokojnie. — Co wam tak długo ta rozmowa zajęła? — zapytała kobieta.

— Mieliśmy z Jungkookiem do pomówienia — rzekł z delikatnym uśmiechem mężczyzna, który ułożył swą dłoń na ramieniu ciemnowłosego.

— A o czym? — zapytał z zaciekawieniem Taehyung.

— To już nasza tajemnica — odpowiedział Jungkook, który spojrzał w stronę Changsoo, po czym zwrócił swe oczy na blondyna. — Zajmij się rodzicami, kochanie. Ja muszę pojechać w jedno miejsce — rzekł w stronę chłopaka, który nieufnie zmrużył oczy.

— A dokąd ty chcesz jechać? — zapytał, a Jungkook odwrócił nerwowo wzrok, przez co Taehyung w zdenerwowaniu powstał na równe nogi. — Tylko nie mów, że już wracasz — powiedział niespokojnie.

— Nie, nigdzie nie wyjeżdżam. Muszę po prostu pojechać w jedno miejsce — wyjaśnił mu, a Taehyung spoglądał na niego niepewnie wraz z rodzicami.

— No dobrze. W takim razie jedź — szepnął, a Jungkook podszedł niego, gdzie złożył delikatny pocałunek na jego czole.

— Nie martw się. Wrócę za godzinę — rzekł, chcąc go uspokoić. Odsunął się od chłopaka, gdzie pożegnał się z Minseo oraz Changsoo, po czym opuścił dom.
Wsiadając do samochodu, spojrzał niepewnie w stronę domu, czując się okropnie we własnej skórze, a przede wszystkim patrząc w oczy Taehyunga.
Droga do celu zajęła mu niespełna kilkanaście minut, gdzie zatrzymał pojazd przed domem państwa Yi. Opuścił pojazd, gdzie od razu udał się do domu, w którym spotkał panią Haran wraz z księdzem, przez co zatrzymał się w przejściu.

— Proboszcz wie, jakie to ważne otrzymać ostatnią pokutę — rzekła kobieta w stronę proboszcza.

— Oczywiście, że wiem. Trzeba być dobrej myśli — rzekł z opanowaniem, nie zauważając obecności Jungkooka. — A jeśli chodzi o tego chłopaka, to więcej taka sytuacja się nie powtórzy, aby wszedł do naszego świętego miejsca — dodał, chcąc ją uspokoić, a brwi bruneta zmarszczyły się, słysząc te słowa, które z pewnością były o Taehyungu.

— Z tego, co mi wiadomo, kościół jest miejscem dla wszystkich wierzących — wtrącił się, a dwójka spojrzała na niego z zaskoczeniem.

— Tyczy się również to ciebie, chłopcze. Zanim opętało cię zło tego chłopaka, kościół był zawsze dla ciebie otwartym miejscem — rzekł w stronę Jeona, który podszedł do dwójki pewnymi krokami.

— Rozumiem, że mam również zakaz wejścia. Ile mam zapłacić, aby też było dla mnie dostępne? — uniósł brew, a pani Haran spojrzała na niego z oburzeniem.

— Jak możesz, Jungkook?

— Proszę was, przecież moja rodzina wiele pieniędzy ofiarowała na nasz kościół. No oczywiście, dopóki nie zaczęliście źle traktować mojego Taehyunga — wysilił się na uśmiech, patrząc w oczy proboszcza.

— Jak twój ojciec z nami był, nie było takich sytuacji — rzekł, pokręcając głową.

— Teraz jestem ja i zabraniam wam dręczyć Taehyunga, bo inaczej to się dla was skończy — ostrzegł ich.

— Nie będę tego słuchał. Zobaczymy się jutro na drodze krzyżowej, pani Haran — rzekł proboszcz, a kobieta przytaknęła głową. Gdy proboszcz opuścił dom, pani Haran skrzyżowała ręce, patrząc ze zdenerwowaniem na bruneta.

— Jesteś naprawdę bezczelny Jungkook. Ten człowiek jest świętym! — uniosła na niego palec wskazujący.

— Proszę przestać. Nikt nie jest święty, a przede wszystkim pani — rzekł, patrząc na nią pogardliwie. — Może... — ruszył w jej stronę, a kobieta zaczęła robić kroki w tył, widząc wściekłe spojrzenie Jeona. —... zacznijmy od tego, że uderzyłaś mojego małżonka kamieniem — zatrzymał się przed kobietą, która nie miała już drogi ucieczki, gdy zderzyła się plecami ze ścianą, a dłoń Jungkooka uderzyła w ścianę. — Zapamiętaj sobie, że Taehyung nie jest sam i jest do cholery człowiekiem, a nawet zwierzętom się czegoś takiego nie robi. Gdzie miała pani głowę czy serce, gdy to robiła?! — zapytał, unosząc głos.

— On zniszczył mi jedną córkę, a drugiej cię odebrał! Jest złem, pokusą z samego piekła, a ty tego nie widzisz! — wykrzyczała mu twarz.

— Radziłbym pani zacząć się dużo modlić, aby samej nie trafić do piekła za te nieludzkie występki — pokręcił z oburzeniem głową, a wejście Seunlee spowodowało, że dwójka na nią spojrzała.

— Jungkookie — uśmiechnęła się na widok chłopaka, który odsunął się od pani Haran, unosząc w zdenerwowaniu głowę, gdzie wypchnął językiem wnętrze policzka, kiedy widok Seunlee działał na niego w tej chwili gorzej od samej Haran.

— Nie udawaj miłej. Przyszedłem tutaj, żeby zakończyć z wami wszystkie sprawy. Nie chce, abyście zbliżały się do Taehyunga i go dręczyły — rzekł, patrząc ze zdenerwowaniem na jedną i drugą, po czym podszedł do dziewczyny. — A na tobie po raz ostatni się zawiodłem. Nie próbuj nawet przyjeżdżać do Seulu, bo wyrzucę cię na zbity pysk. Jesteś taka sama jak Soobin, a może i jeszcze gorsza — zmierzył ją pełnym pogardy wzrokiem, a dziewczyna patrzyła na niego z zaskoczeniem.

— Jak możesz, Jungkook?! — podniosła bezradnie głos, a ciemnowłosy pokręcił nerwowo głową, po czym udał się do wyjścia, nie mogąc znieść dłużej widoku tych dwóch kobiet. Podszedł do samochodu przed domem, jednak wybiegająca Seunlee zatrzymała go przed odejściem, chwytając za jego rękę w desperacji. — Nigdzie nie pójdziesz, dopóki mi nie wyjaśnisz wszystkiego!

— Puszczaj mnie! — warknął, wyrywając rękę z jej uścisku, po czym zwrócił się w stronę dziewczyny. — Mam ci wszystko wyjaśniać? — uniósł brew.

— No raczej tak wypada — odpowiedziała, a Jungkook parsknął śmiechem.

— To poczekaj chwilę — uśmiechnął się, po czym otworzył bagażnik, z którego wyciągnął lalkę bez wcześniejszych ubrań należących do Taehyunga. Zdenerwowany rzucił lalką przed nogi dziewczyna, która zaskoczyła się jej widokiem. — Nie wygląda ci znajomo? — uniósł brew, a dziewczyna uniosła na niego oczy.

— Chyba nie sądzisz, że to moje jest?! — zapytała zdenerwowana.

— Proszę cię, przecież tylko ty jesteś zdolna do takiej głupoty — zaśmiał się żałośnie. — I wiesz co? Myślałem, że się zmieniłaś i stałaś się dobrą osobą, jak mówiłaś. Jednak wygląda na to, że jesteś jeszcze gorsza i nigdy się nie zmienisz — rzekł z żalem, a dziewczyna pokręciła głową.

— Nie możesz tak mówić, przecież ja się zmieniłam! To on wymyśla takie rzeczy, żeby mnie oczernić — próbowała się wytłumaczyć.

— Seunlee, ty się nigdy nie zmienisz — westchnął ciężko. — Zabierz tą lalkę i nie upokarzaj się już bardziej. Przestań obwiniać Taehyunga o dziecko i podstawiać lalkę, żeby się w taki sposób na nim mścić, bo jest żałosne. Po prostu sama przyznaj, że ty jesteś winna tamtemu poronieniu i nigdy więcej nie próbuj kogoś obarczać winą, kiedy sama podkopałeś sobie dołek — rzekł z powagą w głosie, a dziewczyna krzyknęła wściekle, nie chcąc tego słuchać.

— To wszystko przez niego! — wykrzyczała, a Jungkook patrzył na nią z uwagą. — I przez ciebie! — wskazała na niego palcem. — Wszystko, co robię, zawsze jest z miłości do ciebie, ale ty jak zwykle widzisz tylko jego! On może sobie być Dohanem, ale dla mnie jest tym samym zerem, który przyjechał nas zniszczyć!

— Przestań żyć przeszłością i zacznij nowe życie. Powiedziałem ci to już kiedyś i powtórzę teraz, nie kocham cię i nie kochałem, więc zaprzestań zadręczać Taehyunga — powiedział. — Nie chcę cię więcej widzieć w moim i Taehyunga życiu. To koniec tej przyjaźni i znajomości — dodał, po czym odwrócił się z zamiarem odejścia, jednak słowa dziewczyny go zatrzymały.

— Jeśli to zakończysz, to powiem Taehyungowi, co przed nim ukrywasz i tak to się zakończy. Ty i on jesteście skończeni — ostrzegła go, a ciemnowłosy spojrzał na nią z gniewem w oczach.

— Spróbuj cokolwiek mu powiedzieć, a zapomnę, że jesteś kobietą — warknął, a dziewczyna zbliżyła się do niego, gdzie chwyciła za materiał jego koszuli, by wpasować się w usta bruneta, który chwycił w zdenerwowaniu za jej ramiona i odepchnął ją od siebie z siłą. — Jesteś żałosna — otarł dłonią usta.

— Nie tak jak ty, Jungkook. Prawda jest taka, że ty możesz być tylko ze mną, a nie z nim. Dobrze wiesz, że to jest już skończone — spojrzała w jego oczy.

— Nie bądź śmieszna. Skończyłem z tobą i twoją rodziną, nie liczę Jiran, bo ona jako jedyna ma rozum z waszej trójki. Nie zbliżaj się do nas i zajmij się własnym życiem, no i przestań bawić się w wiedźmę, bo marnie na tym wyjdziesz — rzekł, po czym podszedł do pojazdu, otwierając drzwi.

— Jeśli pojedziesz, to ty skończysz marnie — ostrzegła go, a ciemnowłosy spojrzał na nią z rozbawieniem.

— Nie bądź śmieszna. Taehyung miał rację, że jestem naiwnym idiotą, bo naprawdę nim jestem, wierząc w twoją zmianę — pokręcił w niedowierzaniu głową, po czym wsiadł do pojazdu, odjeżdżając sprzed domu Seunlee, która zacisnęła w gniewie dłonie, patrząc nienawistnie w stronę odjeżdżającego samochodu.

— To będzie koniec dla ciebie i niego, nie dla mnie. To koniec tylko dla ciebie, Jungkookie...

~

Jungkook chyba w końcu przejrzał na oczy.
Wciąż wiele tajemnic i niedomówień, ale wszystko zawsze jest po coś ^^
Widzimy się we wtorek ^^
Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top