ღStworzony na mój ideałღ

~Witam ^^
Pod rozdziałem informacja ^^/

Ogień coraz bardziej rozpowszechniał się po niewielkiej stadninie, w której dwójka chłopaków próbowała się wydostać na zewnątrz.
W oczach Taehyunga cisnęły się do oczu łzy, gdy starał się zapanować nad kaszlem, gdy jego drogi oddechowe niekorzystnie reagowały na dym. Jungkook z całych sił próbował walczyć z zablokowanymi drzwiami, wiedząc, że musi działać, aby mogli przeżyć.

— Nie dam rady — szepnął słabo Taehyung, który nie mógł przestać kaszleć. Jungkook spojrzał na niego zmartwiony, widząc, że chłopak praktycznie opada z sił.

— Wytrzymaj, jeszcze trochę — powiedział, gdzie coraz mocniej zaczął napierać na drzwi. Taehyung starał się wytrzymać, jednak robiło mu się coraz słabej, więc sam nie wiedział, kiedy właściwie stracił przytomność. Gdy Jungkookowi udało się wywarzyć drzwi, spojrzał ze zmartwieniem na nieprzytomnego Taehyunga, do którego szybko podszedł. Podniósł go, gdzie udał się z nim pośpiesznie do wyjścia. Kiedy odzyskał świeże powietrze, przeszedł kawałek drogi, zanim opadł z nieprzytomnym chłopakiem na kolana. Kaszlał wyraźnie, po czym położył na trawie Taehyunga, który nie wytrzymał w zamknięciu. — Taehyung, ocknij się — powiedział, obejmując dłonią jego blady policzek. Widział, że młodszemu zaszkodziło wdychanie dymu, jednak pragnął go ocknąć, co oczywiście się mu nie udało.
Załamany wiedział, że musi zabrać Taehyunga jak najszybciej do domu, lecz sam nie czuł się najlepiej, gdyż ciężki kaszel go męczył. Podniósł wzrok, szukając Peruna, którym mógł zabrać Taehyunga do domu, jednak nie było śladu po żadnym z koni, przez co stracił nadzieję. Dostrzegając sylwetkę dziewczyny, która podeszła do niego, poczuł spokój, wiedząc, że uzyska, chociaż od niej pomoc. — Seunlee, musisz mi pomóc. Znaczy się Taehyungowi, nie jest z nim najlepiej — powiedział, kierując swe słowa do dziewczyny, która nie wyglądała na zadowoloną, widząc ich żywych.

— Seunlee — spojrzał na nią, gdzie otworzył szerzej swe oczy, widząc, jak zdesperowana dziewczyna wymierza w nieprzytomnego Taehyunga broń.

~

Jimin z Yoongim zatrzymali się w domu Jeonów w Seulu, gdzie na spotkanie nalegał prawnik Jaewan.
Niebieskowłosy Jimin patrzył z uwagą na młodego prawnika, który nie wyglądał na zadowolonego.
— Co się stało, że nalegałeś na spotkanie? — zapytał Yoongi, siedzący za biurkiem.

— Jestem pewien problem ze złożeniem pozwu — zaczął niespokojnie, gdzie przysunął w stronę chłopaka kopertę, na którą Yoongi z Jiminem spojrzeli ze zmieszaniem. Yoongi chwycił za kopertę, której zawartość otworzył, mogąc ujrzeć zapisany ręcznie list.

— Jeśli nie odpuścisz, zapłacisz własnym życiem. Odsuń się dla własnego dobra od sprawy Kim Taehyunga — przeczytał, a Jimin otworzył szczerzej oczy.

— C-Czy to...

— Tak, to Youngjoon — przerwał mu Yoongi.

— Co on sobie do cholery myśli?! — zapytał zdenerwowany Jimin.

— Prawdopodobnie chce mnie tym zastraszyć, abym nie prowadził sprawy Taehyunga. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Z tego, co mówił mi Jungkook, to ten mężczyzna jest bardzo niebezpieczny, wiec boję się o własne życie — rzekł Jaewan, którego obawiała ta pogróżka.

— Rozumiem twoje obawy. Właściwie każdy na twoim miejscu, by się wystraszył, jednak jeśli się obawiasz, to nie mogę cię zmusić do prowadzenia tej sprawy. Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze — rzekł z opanowaniem Yoongi, a Jimin przytaknął głową, zgadzając się ze słowami męża.

— Jaja sobie ze mnie robisz?! — podniósł głos, zaskakując dwójkę. — Nie jestem prawnikiem, który da się pokonać taką nieczystą grą — prychnął poddenerwowany, gdy z ciężką przełykał porażkę. — Po prostu chcę wam uświadomić, że jestem na celowniku, ale nie odpuszczę przez to tej sprawy — dodał.

— To, czego ty oczekujesz? — zapytał zmieszany Min.

— Ochrony? — uniósł brew, a Jimin zaśmiał się pod nosem, widząc minę męża.

— Kochanie, on ma rację. Jeśli nastawia dla naszej sprawy karku, jesteśmy mu winni ochronę — powiedział, gdzie puścił oczko do chłopaka, z którym bardzo dobrze się zrozumieli.

— Lepiej posłuchaj męża i nie bądź sknerą — uśmiechnął się pewnie, a Yoongi westchnął głęboko, wiedząc, że nie ma żadnych szans z tą dwójką.

— Nie jestem sknerą i załatwię ci ochronę — mruknął, chowając do koperty list z pogróżką 

— Świetnie. Skoro mamy tę sprawę załatwioną, to przejdźmy do następnej, a mianowicie do Jeona Youngjoona — rzekł z powagą w głosie.

— Czy dopiero o nim nie rozmawialiśmy? — zapytał Jimin.

— To chodziło o mnie, a teraz sprawa tyczy się o Kim Taehyunga, który powiązany jest z tym przestępcą — odpowiedział chłopakowi. — Ten mężczyzna stanowi największy problem w naszej sprawie. Z tego, co mówił Jungkook, to Jeon Youngjoon porwał dwuletnie dziecko, które przetrzymywał z daleka od najbliższych, wychowując go na swój "ideał". Wiem, to brzmi i jest chore — westchnął ciężko, zaglądając do swoich zapisków. — Potem zaś wysłał go przeciwko własnemu bratu, aby zdobyć jego majątek, lecz pan Jeon wziął ślub z Kim Taehyungiem, zaraz po tym go ubezwłasnowolniając — czytał, a dwójka przytakiwała głową. — Taehyung pojawił się w domu Jungkooka, nie wiedząc, kim naprawdę jest, lecz służył jako marionetka w rękach psychopaty, który pragnął zemsty na jego matce. Przeżył i teraz, a jak to wygląda? — zapytał, spoglądając na nich.

— No szantażuje go... a ojciec Jungkooka jest po jego stronie i bawią się emocjami Taehyunga, który robi wszystko dla jego dobra — powiedział Jimin to, co wiedział.

— Rozumiem. Wygląda na to, że oprawca bardzo zbliżył się do niego... Rozumiem, skąd ta pogróżka — pokręcił nerwowo głową. — Okej, to mamy już powód, dlaczego pan J nie nadaję się do pełnienia funkcji opiekunka. Jednak tutaj wchodzi również bezpieczeńśtwo Taehyunga i was wszystkich. Nikt wie, gdzie jest ten mężczyzna, więc osobiście uważam, że trzeba do tej sprawy włączyć wydział kryminalny, który będzie czuwać nad waszym i Taehyunga bezpieczeństwem. Ten mężczyzna może być za waszymi plecami, a wy możecie o tym nie wiedzieć. Lepiej na zimno dmuchać, zanim dojdzie do gorszych rzeczy — powiedział z powagą w głosie.

— Masz rację — szepnął z namysłem Yoongi.

— Działo się coś dziwnego w ostatnim czasie albo Youngjoon kontaktował się z Taehyungiem? — zapytał ich.

— Nie mamy pojęcia — odpowiedział Jimin.

— Taehyung nic nie mówił — dodał Yoongi.

— Musimy mieć na uwadze to, że trzeba kontrolować sytuację wokół Taehyunga. Być może szantażowany emocjonalnie nie powie wam wszystkiego — rzekł z powagą w głosie. — Ten mężczyzna jest poszukiwany przez wydział kryminalny od czasu zgłoszenia przez Jungkooka, a jeśli jest gdzieś blisko swojej ofiary, powinniśmy to zgłosić i to jak najszybciej, zanim dojdzie do tragedii — powiedział, patrząc na nich z uwagą.

— To zróbmy to. W końcu nawet rodzicie Taehyunga, jakby wyparowali i urwali z nami kontakt po tym, jak wyjechali. Jestem przewrażliwiony teraz — powiedział niespokojnie Jimin, który zaczął się naprawdę obawiać o najgorsze.

 — Macie rację — przytaknął głową Yoongi. — Zgłośmy to lepiej, zanim naprawdę stanie się coś poważnego. Milczeliśmy ze względu na Taehyunga i fakt, że jest cały czas pod obserwacją Youngjoona, przez co baliśmy się zrobić jakiś krok... również ze względu na nic świadomego Jungkooka — rzekł z westchnięciem.

— Powinniśmy wezwać tutaj Hoseoka, żeby jako jego brat porozmawiał z policją — Jimin spojrzał na męża, który się z nim zgodził.

~

Zaskoczony Jungkook zachowaniem Seunlee wstał na równe nogi, nie mogąc uwierzyć, co właśnie dziewczyna robi. Nie rozumie, skąd posiada broń ani dlaczego wymierza nią w nieprzytomnego Taehyunga, posiadając w oczach szaleństwo.
— Seunlee, co ty robisz?! — zapytał poddenerwowany.

— Nie widzisz?! Chce zabić tego śmiecia! — wykrzyczała, a Jungkook pokręcił nerwowo głową, nie mogąc jej na to pozwolić.

— Uspokój się i odłóż tę broń. Nie widzisz, że on potrzebuje pomocy?! — patrzył zdenerwowany na kobietę, która zaśmiała się histerycznie, słysząc jego słowa.

— Jakoś nie przejmowałeś się tym, że mnie zdradzasz — rzekła z jadem w głosie, a Jungkook podszedł do niej, próbując wyrać jej broń.

— Oddaj to! — podniósł głos, szarpiąc się z dziewczyną, która nie chciała puścić broni, będąc gotową na zabicie Taehyunga.

— Zdradziłeś mnie po raz kolejny i to z nim! Nie zasługujesz na wybaczenie, Jungkook! — wykrzyczała mu w twarz. — Wyjdziesz za mnie, jeśli chcesz widzieć go żywego! Nie pozwolę na to, żebyś robił ze mnie głupią! Będziesz ze mną, czy tego chcesz, czy też nie! — dodała rozwścieczona, zaskakując Jungkooka swym zachowaniem.

— Uspokój się! Jesteś nienormalna! — krzyknął, tracąc do niej cierpliwość.

— Nie jesteś nienormalna! To ty jesteś nienormalny, zdradzając mnie z tym chłopakiem, który od początku jest naszą przeszkodą! Nie skończę jak Soobin, który przewraca się teraz w grobie! Zabije Taehyunga, jeśli za mnie jutro nie wyjdziesz! — wykrzyczała, a zdenerwowany jej słowami Jungkook wyrwał jej broń, odpychając z siłą dziewczynę, która przez niego upadła na ziemię, patrząc na niego ze wściekłością.

— Jesteś przepełniona jadem... Ty nie potrzebujesz ze mną ślubu, ty potrzebujesz psychiatry, który ci pomoże z tą agresją — powiedział, patrząc na nią z niedowierzaniem. — Właściwie to powinnaś być zamknięta. Chciałaś zabić Taehyunga, który nie zasługuje na twoją nienawiść. Jeśli masz kogoś nienawidzić i zabijać, to powinienem być ja, nie on — dodał, patrząc w jej oczy.

— Rzecz w tym, że ciebie pragnę, a on z premedytacją mi cię odebrał. Pewnie nawet tego nie pamiętasz, ale tak właśnie było! Dlatego nie zasługuje, aby żyć! — krzyknęła.

— Czy ty siebie słyszysz?! — podniósł na nią głos. — Taehyung jest dobrą osobą, widać, że bardzo skrzywdzoną przez życie, ale on się sam o to nie prosił! T-To jest Dohan, nasz przyjaciel, którego spotkało nieszczęście! Jak możesz chcieć go zabić?! — zapytał, nie mogąc jej zrozumieć. — Na pewno wiedziałaś, kim on jest. W szpitalu, kiedy się wybudziłem, też o tym wiedziałaś, dlaczego nic mi nie powiedziałaś, a jedynie próbowałaś mnie od niego odsunąć informacją, że jest mężem mojego ojca. Jak to w ogóle się stało, że mój własny ojciec wziął ślub z Dohanem?! O co w tym wszystkim chodzi?! — pytał, nie potrafiąc niczego pojąć. Seunlee patrzyła na niego z zaskoczeniem, nie spodziewając się, że przypomniał sobie o Taehyungu jako zaginionym Dohanie. Zdenerwowana podniosła się na równe nogi.

— Widzę, że przypomniałeś sobie o Dohanie... Jednak on nigdy nie był dla mnie przyjacielem, nienawidziłam go, bo zawsze się dla ciebie najbardziej liczył. Fakt, że okazał się tym dzieciakiem, jeszcze bardziej wywołał we mnie wściekłość — rzekła szczerze, a rozgorączkowany Jungkook, patrzył na nią z niedowierzaniem.

— W ogóle cię nie poznaję... Albo może nigdy cię nie znałem i faktycznie byłem głupi i naiwny, wierząc w ciebie i Soobina! — wykrzyczał, a przez swoje słowa poczuł silny ból głowy, który ponownie się nawrócił.

— A Soobina również pamiętasz? Pamiętasz, co ci zrobił? — zapytała z chytrym uśmiechem, gdy ciemnowłosy trzymał się za obolałą głowę. — Pamiętasz, jak umarł? — dopytała, a Jungkook otworzył szerzej swe oczy, gdy sam fakt o śmierci Soobina był dla niego zaskakujący. — Pewnie nie... A pamiętasz, chociaż, co zrobił nam Taehyung? — unosiła brew. — Jak zabił nasze dziecko?! — podniosła wściekła głos, a natłok jej pytań powodował w głowie Jungkooka wielką burzę emocji, bolesnych i trudnych do przyjęcia. Upadł na ziemię, trzymając się za coraz bardziej bolącą głowę, przez którą nie wytrzymuje, tracąc przytomność. Seunlee patrzyła z zaskoczeniem na Jungkooka, który nie przyjął zbyt dobrze jej słów. Leżąca dwójka była dla niej bardzo łatwym celem do zabicia. Podeszła do bruneta, któremu odebrała broń.

— Jeśli ktoś ma tu cierpieć, to ty.. Całkiem zablokuj się na prawdę i zacznij siedzieć cicho — rzekła ostro, patrząc na nieprzytomnego bruneta. — Potrzebny mi zgodny mąż, a nie latający za tym śmieciem — dodała, po czym spojrzała w oddal, mogąc ujrzeć zbliżającą się sylwetkę mężczyzny, przez co powstała na równe nogi, uśmiechając w zadowoleniu na jego widok. — W końcu jesteś. Chyba czas, abyś go zabrał z mojej drogi...

~

—  Nie chce, żebyś się denerwował. Soobin już nie przyjdzie i nie będzie cię niepokoił. Najważniejszy jest teraz twój spokój — powiedział brunet, chcąc jakoś uspokoić młodszego, który zacisnął mocno swoje dłonie.

—  Przestań pieprzyć! Cały czas tylko to mówisz! - krzyknął przez łzy. — Wiem, że robisz to wszystko z litości, dlatego zabierz mnie już do domu — dodał z ciężkością w głosie, czując, że za chwilę straci resztki powietrza.

—  Zostało nam jeszcze kilka dni i już ci mówiłem, że nie robię tego z litości, naprawdę chce ci pomóc — powiedział, patrząc z niezrozumieniem na młodszego.

— Jesteś beznadziejny, Jungkook! Idź sobie do swojego przyjaciela albo wróć do swojej żony i nad nią się lituj, bo ja ciebie nie potrzebuje! — wykrzyczał resztką swoich sił, a starszy patrzył na niego z gniewem w oczach, czując się urażonym przez słowa młodszego.

— Cały czas mnie obrażasz i w ogóle, ale mimo wszystko zależy mi na tobie i nie robię niczego z litości, to nie jest w moim stylu, ale skoro tak uważasz, to ja już nic na to nie poradzę. Wracajmy w takim razie, bo ja mam już dosyć! - podniósł głos zdenerwowany. — To ja powinien być na ciebie zły za wszystkie twoje wyskoki i bezwstydność — pokręcił głową, by odwrócić się z zamiarem odejścia, jednak młodszy słysząc jego słowa, odwrócił się w stronę chłopaka.

—  Co ty powiedziałeś? — zapytał z niedowierzaniem w oczach, a straszy, spojrzał na niego.

—  To, co słyszałeś, wiem o twoim puszczaniu się ze starszymi mężczyznami. Pierw mój ojciec, potem sytuacja z wujkiem Younjoonem, a teraz jeszcze ojciec Soobina — rzekł, patrząc na młodszego z pogardą, co naprawdę nie spodobało się młodszemu, który poczuł się naprawdę dotknięty przez słowa Jungkooka.

—  On ci tak powiedział? — zapytał z niedowierzaniem.

- Tak — przytaknął głową, a Kim zaśmiał się bezradnie.

—  Świetnie i ty mu w to uwierzyłeś? — zapytał będąc totalnie rozczarowanym Jungkookiem.

—  Jak mam nie wierzyć mojemu przyjacielowi? Poza tym ty sam od początku nie dawałeś dobrego przykładu moralności — powiedział ze zdenerwowaniem w oczach, a młodszy jedynie rozpłakał się z całej bezsilności.

Tego smutku nie był w stanie zapomnieć, przecież tak ranił go swymi słowami...

—  Jungkook..ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaki sprawiasz mi teraz ból...

  Patrzył na odchodzącego chłopaka, czując, że jeśli nic w tej chwili nie zrobi, to straci go bezpowrotnie. Przypominając sobie słowa swojego ojca, który zawsze mówił mu i jego kuzynom, że jeśli coś naprawdę kochają i wierzą w to, nigdy nie powinni tego puszczać. Sam nie wiedział, kiedy jego nogi ruszyły za młodszym. Zatrzymał go, obejmując mocno, wyczuwając jego piękny zapach unoszący się z jasnych włosów. Ich serca zabiły szybko, czując na swoich skórach powiew morskiej bryzy. Jungkook wiedział, że to już dawno powinien zrobić.

—  Wiem, że możesz mieć mnie za głupca, bo faktycznie nim jestem, ale nie mogę pozwolić ci odejść, a przynajmniej nie beze mnie, bo ja ciebie też kocham, Taehyung. 

Jungkook otworzył szeroko swe oczy, gdy rozbudziły go wspomnienia swoich słów i momentu, w którym tak bardzo zranił Taehyunga, a jednocześnie otworzył się na wyznanie mu swych uczuć. Ciężko oddychając, podniósł się do siadu, gdy znajdował się w swoim łóżku. Słysząc otwieranie drzwi, spojrzał w ich stronę, gdzie do środka wszedł jego ojciec, który był bardzo elegancko ubrany.
— Obudziłeś się w końcu. Gotowy na swój ślub? — zapytał, podchodząc do niego. Jungkook chwycił się za głowę zmieszany.

— Ślub? A co z Taehyungiem? — zapytał, przenosząc na niego swe oczy. — Stajnia się paliła i zemdlał..

— Wszystko z nim dobrze. Seunlee zawołała pracowników, którzy się wami zajęli. Taehyung jest bezpieczny i odpoczywa —  uspokoił go, choć Jungkook mimo wszystko był bardzo niespokojny o Taehyunga.

— Nie chce brać z nią tego ślubu. Ona jest zła, tato — powiedział wprost. — To wariatka, która chciała zabić Taehyunga na moich oczach. Nie mów mi, że mam z nią wziąć ten ślub — dodał, patrząc w oczy ojca.

— Musiałeś naprawdę za dużo nawdychać się tego dymu — pokręcił nerwowo głową. — Ubieraj się i zejdź na dół. Goście się zbierają — dodał, gdzie odszedł w stronę wyjścia. Jungkook zacisnął swe dłonie, gdy jego ojciec nie pozostawiał mu wyboru. Wie, że nie może ufać Seunlee ani swojemu ojcu, nikomu. 

Nie mając wyjścia, szukuje się do ślubu, posiadając przy tym dziwne deja vi. Przygotowany, opuścił pokój, gdzie udał się na dół. Widząc przechodzących do ogrodu gości, rozglądał się w poszukiwaniu Taehyunga, czy Namjoona. Widząc chłopaka, podszedł do niego.
— Widziałeś Taehyunga? — zapytał go.

— Nie, jeszcze nie widziałem. Wuj mówił, że gdzieś tu krąży — odpowiedział, a do nich podszedł Seokjin wraz z Jaejin, która ucieszyła się na widok Jungkooka.

— Wujku! — przytuliła się do niego, a Jungkook wręcz zastygł bez ruchu, nie rozumiejąc, kim jest to dziecko, przez co spojrzał na Namjoona.

— Może nie wiesz, ale nie tylko Yoongi z Jiminem są po ślubie. My z Jinem również, a to nasza córeczka, Jaejin — wytłumaczył mu.

— Wujek dalej nie pamięta? — zapytała rozczarowana dziewczynka.

— Wybacz, ale niestety nie — odpowiedział jej, przykucając przed nią. — Ale z pewnością sobie przypomni. Księżniczek się nie zapomina, prawda? — uśmiechnął się ciepło, na co dziewczynka uśmiechnęła się wesoło. Schodząca po schodach Seunlee, zatrzymała się, a z nią pani Haran. Dziewczyna patrzyła na dziewczynkę rozmawiającą z Jungkookiem, czując wewnętrzny gniew, przez to, że nie posiada własnego dziecka z chłopakiem.

— Widzę, że zabawianie dzieci jest ci na rękę — rzekła Seunlee, zwracając uwagę Jungkooka, który przeniósł na nią swe oczy, po czym powstał na równe nogi. — Przypominam ci, o naszej wczorajszej rozmowie i Taehyungu, który odebrał nam to szczęście — dodała, a słyszący ją Namjoon, nie mógł uwierzyć w jej bezczelność.

— Nie przejmuj się nią — uspokoił go Jungkook, który widział, że Joon zamierza jej wygarnąć.

— Ale ona próbuje cię obwinić za coś, czego winien nie byłeś, a tym bardziej Taehyung — powiedział zdenerwowany.

— Nie warto reagować na jej zaczepki — powiedział z ciężkością w głosie.

— I ty chcesz za nią wyjść? — zapytał z niedowierzaniem w głosie.

— Nie mam wyboru — poklepał go po ramieniu, gdzie zmuszony był udać się do ogrodu, u boku Seunlee. Prowadził dziewczynę do ołtarza w ogrodzie, gdzie oczekiwał ich urzędnik. Jungkook spoglądał na gości, widząc ich zadowolenie lub też coś odwrotnego, jednak on poszukiwał oczami tej jednej osoby, na której najbardziej mu zależało. Widok zadowolonego ojca, który ich oczekiwał, spowodował, że zatrzymali się przed nim.

— Bardzo się cieszę, że w końcu zdecydowaliście się na ten ważny krok. Macie moje błogosławieństwo — rzekł, a Jungkook patrzył na niego wrogo, czując w tym wszystkim jego hipokryzję. Razem z Seunlee zbliżyli się do urzędnika, który rozpoczął ceremonię, przemawiając do nich.

— Proszę, powtarzać za mną — zwrócił się do Jungkooka, który opuścił swą głowę, zaciskając dłonie, gdy nie był w stanie potwórzyć za nim żadnego słowa. — Proszę powtarzać za mną — ponownie się do niego zwraca, przez co zdenerwowana Seunlee przeniosła na niego swe oczy, widząc bezemocjonalność Jungkooka. Goście również zaczęli się niepokoić i szeptać między sobą, a w tym Namjoon i Seokjin, którzy jako jedyni pojawili się na ceremonii z rodziny, ponieważ rodzice Yoongiego postanowili zrobić bunt i wyszli na miasto, Hoseok wyjechał do stolicy, aby dołączyć do Jimina i Yoongiego, a Taehyung wciąż się nie pokazywał.

Zaskoczeni goście spojrzeli na Jungkooka, który odebrał mikrofon od urzędnika, by zwrócić się do gości.
— Przepraszam, ale nie mogę jej poślubić — rzekł wpost.

— Słucham?! — Seunlee się oburzyła.

— Nie mogę za ciebie wyjść, bo cię nie kocham. Ślub powinny brać osoby, które się kochają, a nie, kiedy zmuszasz drugą osobę poprzez szantaż emocjonalny —  powiedział, patrząc z gniewem na dziewczynę.

— Chyba się wzruszyłem — szepnął Namjoon, gdy wszyscy prócz niego byli w szoku.

— Jungkook, co ty do cholery robisz?! — zapytał zdenerwowany pan Jeon.

— Ciebie to też się tyczy, tato — spojrzał na ojca, po czym na zaskoczonych gości. — Jeśli mam być szczery, to przez ostatni czas nie czuję się najlepiej. Jak większość z was wie, ucierpiałem w wypadku samochodowym i większości rzeczy nie pamiętam, choć sporo wspomnień do mnie zaczyna powracać — powiedział, spoglądając na zebranych. — Pragnąłem otrzymać pomoc, zacząć coś z tym robić, aby sobie przypomnieć, kim był Jeon Jungkook przez ostatnie cztery lata i jakie wiódł życie, ale nie wszyscy chcieli urzyczyć mi tej pomocy. Ani mój ojciec ani narzeczona — rzekł szczerze, a wszyscy słuchali go z uwagą. — Nie macie pojęcia jakie to jest frustrujące i bolesne, widzieć, że ranisz swoją niewiedzą najbliższe ci osoby i wiesz, że nie możesz nic z tym zrobić — dodał ze łzami w oczach. — Jednak moi kuzyni, ich mężowie czy dzieci są rodziną, prawdziwą, bo chcą dla ciebie dobrze, a nie ci zaszkodzić — spojrzał na Namjoona, który uśmiechnął się delikatnie. — Oraz jedna osoba, której widok za pierwszym razem stał się czymś przerażającym i znienawidzonym, ale świadomie, wiesz, że boisz się jej, bo czujesz coś, czego słowami nie jesteś w stanie wyrazić. Miłość, to uczucie, przez które czujemy się przerażeni, ale jednocześnie najszczęśliwsi na świecie. Tak właśnie się czułem, gdy po raz pierwszy od mojego przebudzenia w szpitalu ujrzałem małżonka mojego ojca. Ten chłopak uważany przez większość osób za zło, jako jedyny mi pomógł. Uczył mnie każdej nocy czytać, pisać, przypominać sobie rzeczy, których zapomniałem, kiedy moja narzeczona tej pomocy udzielić mi nie chciała — wyznał, a Seunlee zacisnęła swe wargi we wściekłości.

— Do czego dążę... Chcę powiedzieć wam, że nie wezmę ślubu Yi Seunlee, kobietą szaloną i nieobliczalną, pozbawioną zrozumienia i pokory, ponieważ Jeon Jungkook oszalał dla Kim Taehyunga, pokusy w waszych oczach... Myślę, że chyba już po raz drugi — powiedział, gdy goście byli nieco wstrząśnięci jego słowami. — Wiem tato, że to jest twój małżonek, ale nie zasługujesz na niego. Kocham go i tylko jemu zawsze będę oddany. Nie zrobię wbrew sobie, aby dać się zaszantażować Seunlee i jej groźbą, że zabije Taehyunga — spojrzał na dziewczynę, która spojrzała z zaskoczeniem na oburzonych gości. 

— To nie prawda! — zaprzeczyła.

— Taehyung, jeśli gdzieś tutaj jesteś i mnie słyszysz, to podejdź tutaj — powiedział, poszukując oczami Taehyunga, którego nigdzie nie mógł dostrzec, a nawet ludzie zaczęli go szukać oczami. — Taehyung, gdzie jesteś?

~

Osłabiony Taehyung, otworzył swe oczy, gdzie ujrzeć mógł ciemność, przez nałożoną na jego oczy opaskę. Nabrał niespokojnie oddechu, gdy ogarnęło go prawdziwe przerażenie. Poruszył swymi rękoma, które przyczepione były do boków łóżka. Zacisnął swe wargi, mając ochotę się rozłapać, bardzo dobrze przypominając sobie podobną sytuację w przeszłości.
Wzdrygnął się, gdy usłyszał wyraźne kroki, które się do niego zbliżały, przez poruszał niespokojnie swą głową na boki.
— K-Kimkolwiek jesteś, wypuść mnie —  powiedział niespokojnie, gdzie mógł usłyszeć śmiech mężczyzny.

— Już mamy się rozstać, Taehyungie? — usłyszał ten głos, który całkiem go sparaliżował. — Nie mieliśmy okazji porozmawiać w cztery oczy, od czasu tamtej nocy... Teraz już mnie nie zdradzisz i nie uciekniesz przede mną. Od teraz zostaniesz już przy mnie tak, jak wcześniej to planowaliśmy. Chyba dla swoich rodziców to zrobisz i najbliższych — rzekł, a Taehyung mógł wyczuć jego bliskość.

— Nie jestem ci nic winien, to ty mnie zniszczyłeś — powiedział, gdzie zaraz mógł wyczuć na swojej szyi jego dłoń.

— Ja cię stworzyłem i dałem szansę na inne życie. Płacisz za błędy twojej matki — rzekł zdenerwowany, a klatka piersiowa Taehyunga unosiła się niespokojnie, mając ochotę się rozpłakać z bezsilności.

— P-Pokaż się — rzekł z drżeniem w głosie, chcąc spotkać się z nim twarzą w twarz. Mężczyzna chwycił za opaskę, którą powoli zsunął z jego oczu, gdzie Taehyung mógł w końcu ujrzeć twarz Youngjoona, lecz widok, jaki otrzymał, całkiem nim wstrząsnął. — B-Boże.. — zapłakał ciężko, gdy siłował się z wewnętrznym krzykiem.

— Chyba nie tego się spodziewałeś — wyszczerzył się, a Taehyung nie mógł uwierzyć, że Youngjoon przez cały czas był tak blisko niego i jego rodziców. — Czyżbyś czuł rozczarowanie, że Hoshin nigdy nie istniał? W końcu to w jego ramionach szukałeś pocieszenia, czyż nie? A wiesz dlaczego, Taehyungie? — ujął jego podbródek, gdy po policzkach młodszego sunęły się łzy. — Bo wiedziałeś, że twój prawdziwy schron jest przy mnie. To ja cię wychowałem i kochałem, więc czujesz lojalność wobec mnie, nawet jeśli przybrałem inny wygląd, to wciąż jesteś i będziesz mi oddany, ponieważ jesteś pokusą, stworzoną na mój ideał... 

~

Spodziewaliście się, że Hoshin przez cały czas był Jeon Youngjoonem? ^^
Ważna informacja:
Rozdziały będą pojawiać się praktycznie codziennie, przez co nie będzie do końca zakończenia Pokusy rozdziałów do Puede ser. 
Pozostało w sumie po tym rozdziale 7 rozdziałów i epilog, więc w przyszłym tygodniu pożegnamy się z Pokusą 2, a mogę obiecać, że będzie się działo ^^ W końcu to główny finał tej powieści ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top