ღPodjęta decyzjaღ

~ Witam ^^ Już powoli zbliżamy się do 10k wyświetleń, za co bardzo dziękuje. Miałam lekkiego cykora, puszczając drugą część Pokusy, bo się przed nią powstrzymywałam od zakończenia pierwszej części. Naprawdę dziękuje za miłość do Pokusy! 💜

Słowa Jungkooka powodują, że mimo wszystko jakaś nadzieja wciąż trzyma się chłopców, a tym bardziej Taehyunga, którego cieszą słowa bruneta. Mimo że nienawidził tego porównania, to właśnie od tego zaczęła się ich trudna droga.
— Nie rozumiem, dlaczego tak mówisz o małżonku twojego ojca, ale to jest niewłaściwe, Jungkook — powiedziała z oburzeniem Seunlee, gdy ciemnowłosy cały czas wpatrzony był w Taehyunga, szukając w nim czegoś, czego za nic nie był w stanie dostrzec.

— Zgodzę się, ten przeklęty chłopak jest jak utrapienie — rzekła pani Haran, pokręcając głową, gdy sam widok Kim Taehyunga nie działał na nią dobrze. — Rozumiem, że pan oszalał, ale czas się chyba obudzić — dodała, patrząc na pana Jeona, w którego obecność wciąż ciężko było jej uwierzyć.

— Proszę się nie wtrącać. Taehyung jest moim małżonkiem, a ja jego opiekunem prawnym, więc nie będzie panią przeszkadzał — rzekł w stronę kobiety, chcąc ją uspokoić, a słyszący jego słowa Hoseok, patrzył na niego z niedowierzaniem. Pragnął mu wygarnąć, jednak trzymał język za zębami, jak obiecał Taehyungowi i reszcie.

— Widzę, że Jungkook nie jest z tobą tak źle — powiedział Jimin, patrząc z uśmiechem na chłopaka.

— To znaczy? — zapytał, przenosząc na niego swe zmieszane oczy.

— No, że Taeh...

— Że się zamkniesz — przerwała mu Seunlee, która chwyciła pod ramię bruneta.

— Czekałem na ciebie w szpitalu — rzekł Jeon, zwracając się do Taehyunga. — Mówiłeś, że przyjdziesz, a jednak się nie pojawiłeś. Nie mogłem przestać o tobie myśleć, dlatego wybacz mi moją bezpośredniość — dodał.

— Nie mam ci tego za złe — rzekł, widząc w zachowaniu Jungkooka kompletne zgubienie. Bolało go to, że nie może w normalnych warunkach wracać do zdrowia, a za to wraca do domu, w którym panuje nieporządek i brakuje poprzedniej stabilności. Jednak on nie miał nic do powiedzenia przy panu Jeonie, który posiadał znacznie większą władzę od niego.
Po raz pierwszy czuł się tak bezradny stojąc przed Jungkookiem, nie potrafiąc z nim normalnie rozmawiać. Coś w tym wszystkim, jakby go blokowało, a słów w tym wszystkim, co czuje, brakowało. — Możesz mówić, co czujesz — dodał, nie chcąc zniechęcać bruneta do mówienia.

— Według mnie nie powinieneś tak bardzo interesować się moim małżonkiem, Jungkook. Widzę, że bardziej zależało ci na powrocie do domu, żeby go zobaczyć, niż zobaczyć się z rodziną — rzekł srogo pan Jeon, a Jungkook przeniósł na niego swe oczy, czując się źle z tym, jak śmiał mówić o partnerze jego ojca, zapominając o ich związku. — Nie przeszkadzaj mu i nie wchodź w drogę, kiedy mamy własne problemy. Masz przy sobie piękną kobietę i to ona ci pomoże przy twoim powrocie do zdrowia — dodał, a Jungkook przytaknął w zrozumieniu głową.

— Masz rację, wybacz tato — rzekł, po czym spojrzał na zadowoloną Seunlee. — Jestem w dobrych rękach — uśmiechnął się, a Taehyung, jak i reszta chłopców spojrzała na niego z niedowierzaniem.

— Ma również nas, a nie ją! — wtrąca się zdenerwowany Namjoon, który robi krok w stronę wujka.

— Oczywiście, jeszcze wy jesteście — zmrużył oczy.

— Nie martwcie się, zajmę się dobrze moim narzeczonym — rzekła z pewnością Seunlee, uśmiechając się pewnie w stronę Taehyunga, który przez jej słowa zacisnął dłonie.

— Twoim narzeczonym... ciekawe na jak długo — mruknął Taehyung, zwracając swoimi słowami uwagę Jungkooka.

— O to się nie martw, lepiej zajmij się swoim utr... mężem — wysiliła się na uśmiech. — Jungkook, kochanie chodźmy zanieść twoje rzeczy do naszego pokoju — powiedziała z zadowoleniem, gdzie pociągnęła zmieszanego Jungkooka w stronę schodów.

— To jest niewiarygodne — rzekł z oburzeniem Yoongi.

— Yoongi, wciąż myślę, że przyda się tobie leczenie — wtrącił się pan Jeon, który podszedł do stojącej czwórki.

— Słucham? Nie piję nałogowo, wuju. Gdy cię nie było i uznany byłeś za nieżywego, zdążyłem wyjść z tego gówna — wytłumaczył mężczyźnie, brzmiąc dość szorstko.

— Dokładnie — przytaknął głową Jimin.

— No ja nie wiem, podobno często widziano cię w barze z tą panną — rzekł, patrząc z uwagą na chłopaka. — Ale to już nie moja sprawa, ja nie jestem od tego, aby cię umoralniać, jednak miej na uwadze moje słowa i ty chłopcze również — dodał, zwracając się do Jimina, który zmarszczył brwi. — Jesteś dla niego za dobry i wątpię, czy z nim wytrzymasz — ostrzegł blondyna, który za nic nie potrafił zrozumieć jego słów. Co właściwie miał na myśli? Niepewnie zerknął na zdenerwowanego jego słowami Yoongiego, którego relacja z Eunbie wciąż była dla niego niejasna.

— Nie mów do niego takich rzeczy. Jimin nie jest głupi, aby brać do siebie twoje słowa — mruknął z chłodem Yoongi, który w tym wszystkim nie dostrzegał niepewności Jimina.

— Postaram się — wysila się na uśmiech, po czym klasnął w dłonie. — No dobrze chłopcy, chyba czas powitania mojego syna się zakończył, a wy wracacie do swoich obowiązków. Nie wiem, jak tutaj dzialiście pod moją nieobecność, więc chce wiedzieć, jakie obowiązki pełnicie — rzekł, patrząc na każdego, a widząc ich zmieszane spojrzenia, zmarszczył brwi. — Nie mówcie mi, że nic tutaj nie robicie, skoro jest pełno pracy. Nikt za darmo nie żyje — rzekł surowo, a Yoongi i Namjoon westchnęli, takiego wujka pamiętaj. Surowego w pracy i nalegającego na własne zapracowanie. — Każdy po kolei mówi mi, czym się zajmuje — podszedł bliżej, gdzie zatrzymał się przed Yoongim. — Czym się zajmujesz oprócz picia alkoholu ? — zapytał.

— Nie piję i zajmuję się administracją razem z Jungkookiem — odpowiedział mu, a mężczyzna przytaknął w zrozumieniu głową, po czym podszedł do Namjoona.

— Ja czasem pomagam w administracji, ale nie jestem w tym zbytnio kompetentny. Jak wiesz, uwielbiam brudzić sobie ręce, więc robię przy koniach — oznajmił mężczyźnie, który przytaknął w zrozumieniu głową, po czym podszedł do Jimina, który przełknął ciężko ślinę.

— A ty? — uniósł brew, przez co dwójka kuzynostwa spojrzała na poddenerwowanego Jimina.

— J-Ja lubię ubrać się w ogrodniczki i zajmować się kurami — odpowiedział, przypominając swoje zajęcia przed wyprowadzką, a mężczyzna odszedł od niego, przez co chłopak odetchnął z ulgą. 

— A ty? — zapytał tym razem Hoseoka.

— Ja? — wskazał na siebie palcem. — Uwielbiam oglądać o dziesiątej powtórkę mojego ulubionego serialu, po nim pójść do służby na ploteczki, a potem skończyć na miasto do kawiarni po kolejne nowinki. Przed spaniem lubię poczytać dobrą powieść — odpowiedział mu, a wszyscy patrzyli na niego z niedowierzaniem.

— W takim razie jesteś tutaj tylko by plotkować — powiedział ze zdumieniem pan Jeon, a Hoseok przytaknął głową. — Jeśli, tak to wynocha — rzekł ostro, zaskakując rudowłosego. — Pracujesz, albo się wynosisz — dodał.

— A-Ale czym ja mam się zająć? — zapytał poddenerwowany.

— Masz jakąś wiedzę? — uniósł brew.

— Wykształcenie średnie, maturka jest, sporo tymczasowych prac, brak stabilności, towarzyszenie bratu, często niania do dzieci — wyliczał na palcach, a Taehyung przyłożył do czoła dłoń, widząc, że Hoseok się pogrąża.

— Czyli jesteś we wszystkim do dupy — stwierdził, a jego słowa spowodowały, że Hoseok zmarszczył brwi.

— Niech sobie pan nie pozwala — wystawił w jego stronę palec wskazujący.

— A ty mi nie gróź — prychnął. — Jesteś tu niepotrzebny i do niczego się nie przydasz, więc się wynieść — powiedział ostro.

— On ma zostać! — podniósł głos Taehyung, który nie mógł pozwolić na to, aby wyrzucono jego brata. — To jest mój brat i nie pozwolę go wyrzucić — dodał, stając w obronie starszego, przed którym stanął, tym samym patrząc z zawzięciem na stojącego przed nim Jeonem.

— Mój brother, jesteś kochany — powiedział z radością Hoseok, a pan Jeon patrzył ze zdenerwowaniem na Taehyunga, który śmiał mu się sprzeciwiać, jednak westchnął głęboko, widząc, że naprawdę zależy mu na obecności chłopaka.

— Skoro mój Taehyung tego chce i jest bardzo zdeterminowany, to mogę ustąpić i wyznaczyć ci odpowiednią pracę — rzekł, ulegając młodszemu. — Jutro wszystko ci powiem, co będzie należało do twoich obowiązków — dodał, patrząc na stojącego za Taehyungiem chłopaka. — Teraz się rozejdźcie i zajmijcie się pracą — powiedział, patrząc na wszystkich.

— Ja pierdolę — burknął Min, który niechętnie odszedł razem z resztą, jednak odchodzący z nimi Taehyung został chwycony przez pana Jeona, który nie pozwolił mu odejść.

— Czego chcesz?! — zapytał zdenerwowany.

— Po kolacji chce widzieć cię w pokoju i lepiej się nie sprzeciwiaj — rzekł ostro, a jasnowłosy patrzył z niepewnością w jego oczy, widząc, że mężczyzna nie zamierza nikogo oszczędzać na samym starcie.

— Skoro trzeba — mówi z trudem, powstrzymując się przed powiedzeniem ostrych słów. Wyrwał swą rękę z uścisku mężczyzny i udał się w stronę wyjścia z domu, chcąc pooddychać świeżym powietrzem.

W tym samym czasie Jungkook w obecności Seunlee przyglądał się z uwagą pomieszczeniu, w którym się znajdywali. Pokój w ogóle nie wydawał się mu obcy, jednak zupełnie inny, niż go sobie zapamiętał. Zawsze ten pokój należał do niego, od kiedy był dzieckiem, jednak myśl, że stracił pamięć z ostatnich czterech lat, w ogóle go nie pocieszała. Pragnął pamiętać wszystko, niż ciągle widzieć rozczarowane spojrzenia kuzynostwa czy też małżonka jego ojca.
Jungkook zbliżył się szafki nocnej, na której czegoś bardzo ważnego mu brakowało, przez co stał dłuższą chwilę w milczeniu.
— Widzę, że pokój nie jest ci z pewnością obcy, więc co się dzieje, że tak zdębiałeś? — zapytała go Seunlee, a Jungkook zmrużył swe oczy, głęboko zastanawiając się nad brakującym elementem.

— To jest mój pokój, ale nic nie jest na swoim miejscu — odpowiedział jej, zwracając się ku dziewczynie.

— Wiadomo, życie przecież toczyło się dalej — odparła, nie widząc w niczym problemu, w przeciwieństwie do bruneta, który usiadł w zdenerwowaniu na łóżku.

— Nie rozumiesz... dla ciebie to wszystko jest normalne, a dla mnie strasznie denerwujące — wyjaśnił dziewczynie, która usiadła obok niego, kładąc swą dłoń na jego ramieniu.

— Przyzwyczaisz się, kochanie — powiedziała, uśmiechając się w jego stronę.

— Wiem, ale nie potrafię tego wszystkiego pojąć — pokręcił nerwowo głową. — Niczego nie pamiętam. Tego, że Yoongi wziął ślub z chłopakiem, czyli Jiminem ani tego, że mój ojciec również wziął ślub z Taehyungiem — rzekł, patrząc bezradnie na swoje dłonie, a Seunlee wywróciła oczami.

— To stało się już, w którego czasie nie pamiętasz, więc to zrozumiałe, że czujesz się tym zdenerwowany — wyjaśniła. — Jednak nie rozumiem, dlaczego mówisz o ślubie twojego ojca z takim bólem — powiedziała, patrząc na niego z uwagą.

— A jak zareagowałem, kiedy się o nim dowiedziałem, gdy jeszcze wszystko pamiętałem? — zapytał ją.

— No nie była to specjalnie dobra reakcja — zaśmiała się, jednak Jungkookowi w ogóle nie było do śmiechu. — To jest pokusa, jak sam go nazwałeś, która wszystko niszczy, więc przygotuj się na to, że będą z nim tylko same problemy, kochanie — rzekła z powagą w głosie, a zmieszany jej słowami Jungkook, patrzył na nią z uwagą. — On mnie nienawidzi i życzy mi śmierci, dlatego musisz na niego uważać, bo może i ciebie skrzywdzić — dodała.

— Nie wierzę — rzekł ostro, zaskakując Seunlee.

— Niby dlaczego? To chyba ja wiem wszystko i jako twoja narzeczona chcę cię strzec przed nim — powiedziała, patrząc w jego oczy.

— On wydaje się dobrą osobą, nie wiem... czuję, że nie mogę się od niego odwrócić — rzekł, patrząc z namysłem w przestrzeń pokoju, a dziewczyna ujęła dłońmi jego twarz, zwracając ją ku sobie.

— To jest tylko jego gra. Wszystkich oszukuje, bo jest w tym dobry, Jungkook — rzekła z powagą w głosie. — Nawet twoja ojca oszukuje, ale on z pewnością to widzi, bo nie jest ślepy i naiwny. Ty też nie bądź — dodała, a ciemnowłosy odsunął się od niej, odwracając wzrok, gdy słowa Seunlee były naprawdę niepokojące.

— Będę na niego uważał. Zresztą widzę, że ojcu nie podoba się to, że z nim rozmawiam. Nie chcę, żeby był na mnie zły — powiedział, wstając z łóżka, gdy Seunlee uśmiechnęła się zwycięsko. — To, że jest jego mężem, nie świadczy, że mam prawo zakłócać im spokój. No i jeszcze twoje ostrzeżenia... nie wiem, co o tym myśleć, ale chyba warto byłoby ostrzec mimo wszystko mojego ojca — dodał, a Seunlee przytaknęła głową.

— Powinieneś — przyznała.

— Nie rozmawiajmy już o mężu mojego ojca... bo to jest denerwujące — powiedział niespokojnie. — Powiedz mi, od kiedy żyjemy razem? — zapytał zaciekawiony. — Wiem, że byliśmy ze sobą, ale nie pamiętam, żebym chciał się śpieszyć... Nie mamy ślubu, prawda? — dopytywał, a dziewczyna uśmiechnęła się, ukazując przed chłopakiem swoją dłoń, gdzie na palcu serdecznym widniał pierścionek.

— Zaręczyłeś mi się kilka miesięcy temu, więc możesz tego nie pamiętać — odpowiedziała mu, a ciemnowłosy chwycił się za głowę, nie mogąc sobie niczego przypomnieć. — Twój ojciec bardzo się ucieszył — dodała zadowolona.

— Rozumiem, że musiałem być zdecydowany — powiedział, próbując zrozumieć samego siebie. — Skoro cztery lata straciłem z mojej pamięci, to z pewnością teraz musisz czuć się przez moją niewiedzę zasmucona — westchnął głęboko, po czym podszedł do dziewczyny, przykucając przed nią, gdzie patrzył w jej oczy. — Ale pamiętam, że zawsze chciałem mieć rodzinę, a przez to, że tkwię w czasie, kiedy nie jestem gotowy na ten krok, proszę cię o wybaczenia — rzekł, trzymając za dłonie dziewczyny, która się uśmiechnęła.

— Nie mam ci tego za złe, kochanie. Wiem, że to wszystko przez ten wypadek. Najważniejsze jest, że przeżyłeś — powiedziała, a Jungkook poczuł się znacznie lepiej przy jej słowach. — Pragnę, abyśmy obydwoje wzięli ślub — dodała.

— Skoro się zobowiązałem, to będę musiał spełnić tę powinność. Wybacz jednak, że tego nie pamiętam — rzekł, czując się źle przed narzeczoną.

— Nie martw się, nie dbam o to — uspokoiła go.

~

Taehyung stał niedaleko stajni, szczotkując białą klacz, która zawsze była bardzo spokojna przy jego obecności, lecz ostatnio stała się nadzwyczaj przylepą, trącając chłopaka swoim łbem. — Uspokój się, przecież nic ci nie robię — powiedział, starając się odsunąć od siebie łeb klaczy, która wyraźnie prychnęła, a zasmucony Taehyung przyłożył dłoń do pyska klaczy. — Chyba czujesz, że dzieje się źle, co? — zapytał, patrząc na nią z uwagą.

— Dobrze, że cię tu widzę — chłopak usłyszał za sobą głos pani Haran, przez co niechętnie odwrócił się w jej stronę, wiedząc, że z pewnością nie przychodzi w dobrej wierze.

— Czego chcesz? — zapytał ostro.

— Nie tym tonem — wystawiła w jego stronę palec wskazujący, a Kim uniósł kpiąco brwi. — Chciałam cię ostrzec, abyś nie wchodził mi i mojej córce w drogę, bo inaczej...

— Inaczej co? — zapytał kpiąco. — Pobijecie mnie? A może naślecie samego proboszcza? — dopytywał.

— Zło — pokręciła głową oburzona.

— Jedynym złem to jest tutaj pani i Seunlee. Wstydziłybyście się manipulować osobą, która straciła pamięć i ustawiać ją pod swoje widzimisię — rzekł z chłodem, a kobieta założyła dłonie na swe biodra.

— Nie wtrącam się do tego, co robi moja córka, ale ona zasłużyła na wszystko, co sobie zapragnie po tym, jak odebrałeś jej wszystko, przeklęty bachorze — rzekła gorzko.

— Nie prowokuj mnie, bo pożałujesz każdego słowa, które wychodzi przez twoje zakłamane usta — rzekł z powagą w głosie. — Potrafię się bronić, a skoro taka jędza nie zna swojego miejsca, to zaraz się coś dla ciebie znajdzie Gdzie miotła? — zapytał z rozbawieniem w głosie

— Ty przeklęty! — podniosła na niego dłoń, chcąc go uderzyć, jednak niespokojna klacz uniosła swe tułowie z wysoko uniesionymi kończynami, gdzie zarżał gwałtownie i uderzył kopytami panią Haran, która w krzyku i uderzeniu konia, upadła. Taehyung patrzył z zaskoczeniem na zaistniałą sytuację, nie mogąc zareagować w porę na to, co zrobiła Pure, jednak podbiegający do poszkodowanej Haran, kazali wezwać lekarza, gdyż kobieta straciła przytomność i prawdopodobnie mogła coś sobie uszkodzić.

— Co tu się dzieje?! — zapytał zdenerwowany pan Jeon, który podszedł do zbiorowiska, a zaraz do niego dołączył Namjoon.

— Panią Haran zaatakowała klacz i trzeba wezwać lekarza — rzekł pracownik, a pan Jeon spojrzał na kobietę, po czym na Taehyunga, który przyległ do swojej klaczy.

— To nie jej wina!

— Potem o tym porozmawiamy. Zabierzecie panią Haran do jej pokoju i wezwijcie doktora — rzekł w stronę pracowników. — Zabierz klacz do stajni! — rozkazał Taehyungowi, gdzie zdenerwowany odszedł za pracownikami, a Taehyung spojrzał niepewnie na klacz.

— Nie musiałaś tego robić — westchnął głęboko, a do nich podszedł Namjoon.

— Co się stało, że Pure ją zaatakowała? — zapytał zaciekawiony.

— Krzyczała i chciała mnie uderzyć, jakby głupia nie wiedziała, żeby tak się przy zwierzętach nie zachowywać — pokręcił nerwowo głową.

— Nie przejmuj się nią, zasłużyła na to — wzruszył ramionami. — Nikt by nie płakał za nią — dodał, a Taehyung pokręcił głową.

— Nie mów tak, nie chciałbym mieć jej na sumieniu — powiedział, po czym przeniósł swoje oczy na piękną klacz. — Pójdziemy do stajni, bo narozrabiałaś — westchnął, po czym odszedł z klaczą w stronę stajni.

~

Jimin ledwo dowlókł się wieczorem na kolację, gdy całe ciało go bolało od pracy, którą zadał mu stary Jeon. Zawsze karmił zwierzęta w kurniku, ale nigdy nie zajmował się sprzątaniem po wydaleniu tego pokarmu. Dosiadł się do stołu, siadając obok męża, który również jak on nie wyglądał najlepiej.
— Widzę, że wszyscy czują się do dupy — powiedział, patrząc na wszystkich.

— A i owszem. Musiałem siedzieć w suszarni, prać, suszyć, prasować, składać — wymieniał swoje czynności Hoseok.

— Ty, chociaż odchodów nie musiałeś sprzątać. Palce bolą mnie od skrobania — mruknął Park, patrząc na zniszczone paznokcie.

— Nikt nie spodziewał się, że jak oni przyjdą, będziemy zmuszeni do ciężkiej pracy. Już wolałbym wrócić do wojska — skrzyżował ręce Min. — Wuj kazał mi przygotować dla niego raport ze wszystkich faktur przez ostatnie cztery lata i to posegregować dla niego, aby mógł się zapoznać — pokręcił nerwowo głową. — Jungkook był lepszy w rachunkowości ode mnie — dodał, a do stołu dosiadł się Taehyung.

— Widzę, że jesteście wykończeni — powiedział, patrząc na wszystkich.

— Tak — odpowiedzieli równo.

— Słyszeliśmy od Namjoon o Haran — zaczął Jimin. — Podobno ma złamaną rękę, jak przykro — powiedział z udawanym zasmuceniem.

— Śmiesz kpić z czyjegoś nieszczęścia? — zapytał pan Jeon, zwracając uwagę wszystkich.

— Nie — pokręcił szybko głową. Jungkook wraz z Seunlee dosiedli się do stołu, a zaraz po nich właściciel, który usiadł po środku, posiadając widok na każdego domownika.

— Podsumujmy dzisiejszy dzień, panowie... panie — rzekł, patrząc na każdego z nich z osobna. — W końcu wzięliście się do pracy i możecie zarobić na własne utrzymanie — dodał, a chłopcy wywrócili oczami. — Jednak wydarzyło się nieszczęście — zatrzymał swoje oczy na Taehyungu, przez co również wszyscy na niego spojrzeli.

— To było oczywiste, że gdzie on jest dzieje się nieszczęście — rzekła z oburzeniem Seunlee. — Tym razem moja biedna matka ucierpiała — pokręciła głową na boki.

— Gdyby ona jeszcze była biedna — prychnął Kim, krzyżując ręce pod piersią. — Sama zaczęła i się wydzierała, więc zwierzę zareagowało nerwowo, a skoro z ciebie taka pani weterynarz, to powinnaś wiedzieć, że to ona popełniła błąd — rzekł z chłodem, a dziewczyna zmrużyła oczy, gdy Jungkook przysłuchiwał się dwójce.

— Zero w tobie ogłady. Powinieneś szanować starszą i szanowaną kobietę — rzekł surowo pan Jeon, a Taehyung zaśmiał się gorzko.

— Szanowaną kobietę? — uniósł kpiąco brew, patrząc na pana Jeona, przy którym siedział, a Jimin uderzył go stopą pod stołem, chcąc zapanować nad chłopakiem, zanim powie o kilka słów za dużo. — To stara wywłoka, która nie zasługuje na szacunek. Nigdy nie szanowałem opętanych starców i nie zamierzam tego zmieniać — wysilił się na uśmiech, zapominając o ostrzeżeniach mężczyzny.

— Nie masz żadnego szacunku — odezwał się Jungkook, który patrzył z niedowierzaniem na bezczelnego chłopaka.

— Mówiłam ci, kochanie — rzekła z oburzeniem Seunlee. — On jest opętany — dodała, a zdenerwowany Namjoon uderzył dłonią w stół.

— Sama jesteś opętana, to nie on bawił się w laleczki, pragnę ci przypomnieć — spojrzał na niego z gniewem.

— Wszyscy się uspokójcie! — podniósł głos pan Jeon, uciszając tym samym wszystkich zebranych. — Chciałem, aby wszystko zostało dziś wyjaśnione. Taehyung przeprosi panią Haran i będzie ją traktował z należytym szacunkiem. Każdą dziką bestię da się ujarzmić — rzekł, patrząc ze zdenerwowaniem na blondyna, który odwrócił nerwowo wzrok, wiedząc, że go poniosło i jedynie pogorszył sprawę. Jednak przez głowę nie przechodziła mu myśl, że miałby szanować kogoś, kto traktuje go jak najgorsze zło tego świata i do tego ma ją przepraszać?! To nie mieściło mu się w głowie. — Prawda? — zapytał ostro, chwytając pod stołem za jego udo, na którym zwiększył nacisk, przez co jasnowłosy zacisnął w bólu powieki.

— Mhm...

— Przeproś również Seunlee za to, że obraziłeś jej matkę — polecił mu, a chłopak spojrzał z oburzeniem na mężczyznę.

— Nie ma mowy — powiedział zdenerwowany.

— Nie zmuszaj go wujku do tego, czego nie chce — wtrącił się Yoongi.

— Nie mieszaj się. Jestem jego opiekunem, mężem i żądam od niego po słuszności — rzekł z powagą w głosie.

— Ale nie jest pana własnością — rzekł ostro Hoseok, a Taehyung westchnął głęboko, widząc wściekłe spojrzenie pana Jeona, przez co wstał od stołu, zwracając uwagę wszystkich zebranych.

— Przepraszam, że obraziłem twoją matkę — powiedział w stronę dziewczyny, nie chcąc już w pierwszy dzień sprawiać problemów, których i tak już narobił samemu sobie. Seunlee uśmiechnęła się w zadowoleniu, widząc, z jaką trudnością chłopak stara się być posłuszny, mając przy tym wiele zabawy.

— No, i tak to powinno wyglądać. Nauczysz się manier — powiedział z zadowoleniem pan Jeon, a Taehyung zagryzł się na dolnej wardze, trzęsąc się w sobie, gdy to wszystko było jakąś farsą, odbywającą się dla spokoju Jungkooka. — Podjąłem decyzję w sprawie klaczy i już nie będzie sprawiała niebezpieczeństwa dla otoczenia, gdy ją stąd zabiorą — oznajmił wszystkim, a słyszący jego słowa Taehyung, poczuł, jakby stracił grunt pod nogami.

— Nic nie zrobisz mojej klaczy! — podniósł na niego głos. — Po moim trupie, stary głupcze! — dodał rozwścieczony, a chłopaki spojrzeli z zaskoczeniem na Taehyunga, który stanął w obronie swej klaczy. Zdenerwowany jego bezczelnością pan Jeon wstał, gdzie z siłą spoliczkował Taehyunga, który przy uderzeniu upadł na podłogę, a cała reszta wstała, nie mogąc pozwolić na takie traktowanie.

— Nie bądź bezczelny i nie sprzeciwiaj się moim decyzjom — rzekł srogo mężczyzna, patrząc z góry na roztrzęsionego chłopaka, który trzymał się za piekący policzek, który przybrał czerwonego odcieniu.

— Zostaw go! — krzyknął Namjoon, który chciał odejść od stołu.

— Nie wtrącaj się! — zatrzymał go mężczyzna. — Nie wy jesteście jego opiekunami i nie macie prawa się do tego mieszać. Mogę wam całkowicie zabronić wchodzenia do mojego domu, jeśli będziecie również sprawiali problem — ostrzegł ich.

— Nie będ...

— Wystarczy! — krzyknął Taehyung, który nie mógł znieść tego, że ktoś ma skrzywdzić jego ukochaną klacz. — Nie mieszajcie się... Niech robi swoje — powiedział w stronę przyjaciół, nie chcąc, aby przez to Jeon ich wyrzucił.

— Ale Tae.. — szepnął Jimin.

— Jest okej.. — wstał na równe nogi, patrząc w oczy mężczyzny. — Bij sobie mnie, cokolwiek, ale nie pozwolę ci odebrać mojej klaczy, przez głupią i nierozważną kobietę! — rzekł ostro, nie zamierzając się poddać i dać sobie odebrać to, co kochał.

— Tracę do ciebie cierpliwość! — podniósł głos, unosząc ponownie na niego rękę, a jasnowłosy zacisnął powieki, szykując się na przyjęcie uderzenia, jednak ono nie nadeszło, przez co niepewnie uchylił powieki, gdzie mógł ujrzeć Jungkooka, który przytrzymywał rękę ojca.

— Jeśli to jest twój małżonek, to uszanuj go i nie bij, tato — rzekł ze zdenerwowaniem w oczach ciemnowłosy, który nie mógł znieść tego widoku, a mężczyzna westchnął głęboko, wyrywając swą rękę.

— Niech ci będzie — mruknął chłodno, a Taehyung patrzył niepewnie na dwójkę, bojąc się o Pure, która nie była niczemu winna. — Jednak decyzja już zapadła. Twoja klacz jest niebezpieczna dla ludzi, więc pójdzie na pewną śmierć.

~

Pan Jeon to surowy człowiek, a wręcz bez serca. Pani Haran zaszkodziła biednej Pure :(  Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^
Widzimy się we wtorek ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top