ღOszalała Haranღ
~witam ^^
Skupiony na drodze Jungkook, nie potrafił zaprzestać myśleć o Taehyungu, którego po raz kolejny musiał zostawić w miasteczku. Siedzący obok niego Jaewan skupiony był na przeglądaniu czegoś w telefonie, gdy on w zdenerwowaniu zaciskał palce na kierownicy, wiedząc, że musi się bardziej postarać, aby wszystko naprawić.
Wycisnął dłoń do przymocowanego telefonu, gdzie wybrał połączenie, przełączając rozmowę na głośnomówiący.
— Jungkook, coś się stało? — odezwał się Changsoo, przez co Jaewan spojrzał ze zmieszaniem w oczach na bruneta, który posiadał poważny wyraz twarzy.
— Właśnie opuszczam miasteczko. Mam nadzieję, że Minseo będzie mieć na oku Taehyunga — powiedział skupiony na drodze. — Dołączył do niego Hoseok, ale przyda mu się obecność matki, a co do ciebie... To mam pewną prośbę — rzekł tajemniczo.
— Co mogę dla ciebie zrobić? — zapytał, a Jungkook wymienił się krótkim spojrzeniem z sekretarzem.
— Chciałbym, abyś wyjechał w pewne miejsce...
~
Późnym popołudniem Taehyung leżał w sypialni, gdzie spędził tutaj większość dnia, starając się w samotności przeboleć wyjazd męża.
Ciężko było mu być spokojnym, gdy nie wiedział, co Jungkook tak naprawdę robi w stolicy, jednak pragnął przekonać siebie do tego, że nie ma czym się martwić, lecz to wydawało się oszukiwaniem samego siebie.
Zdruzgotany podniósł się do siadu, gdzie objął rękoma nogi, które przybliżył do klatki piersiowej, zastanawiając się nad prawdą, której brunet nie chce mu na razie wyznawać. Słysząc pukanie do drzwi, spojrzał w ich kierunku, gdzie do środka wszedł z tacą jego starszy brat.
— Przechodzę z prowiantem i płynami — poinformował z uśmiechem na ustach, gdzie usiadł po drugiej części łóżka, przysuwając do skulonego blondyna posiłek.
— Nie jestem głodny — odparł.
— Od śniadania nic nie jadłeś. Tylko mi tu nie wpadaj w depresję — mówił surowo, a Kim wywrócił oczami.
— Nie wpadam w żadną depresję, ale... jest mi po prostu smutno, okej? — spojrzał z bezsilnością w oczy Hoseoka, który westchnął głęboko.
— Wiem, że nie podobają ci się te wyjazdy i mi również, ale sam zgodziłeś się go puścić — zauważył, a Taehyung potarł nerwowo twarz.
— A co miałem go do krzesła przywiązać, żeby nie jechał? — zapytał, patrząc na starszego ze zdenerwowaniem w oczach.
— No ja bym tak zrobił — wzruszył ramionami, gdzie zaraz położyć się obok młodszego, który był naprawdę spięty. — Nie denerwuj się zaraz. Staram się cię podnieść na duchu i może ciut rozweselić. Jestem twoim starszym bratem i wiesz, co sobie obiecaliśmy? — uniósł brew, spoglądając w oczy chłopaka, który przez jego pytanie nadymał policzki.
— Że jak będziemy sami, to się razem zestarzejemy i będziemy żyli pod jednym dachem — odpowiedział mu, wywołując uśmiech na ustach rudowłosego. — Jednak... mam męża i wolałbym rozwiązać nasze problemy, ale niestety muszę z tym poczekać — westchnął ciężko, a Hoseok położył swą dłoń na ramieniu brata.
— Będzie dobrze. Może to, co ukrywa Jungkook, wcale nie jest takie straszne i robi po prostu z igły widły — powiedział z namysłem, a Taehyung spojrzał na niego z niepewnością w oczach.
— Chciałbym mieć teraz twój optymizm, Hobi — uśmiechnął się delikatnie. — Jednak Jungkook taki nie jest... Coś musiało się stać, on nie zrobiłby tyle błędów przez jakąś błahą sprawę i nie siedziałby tyle czasu w stolicy — powiedział, jak czuł.
— Możesz mieć rację, ty najlepiej znasz męża — przyznał. — Jednak jestem na niego obrażony, naprawdę. Nie pozwolę na to, żeby cię tak ranił, a kiedy miałem mu wygarnąć, przyjebałeś mi w ryj — dodał pretensjonalnie.
— Nie chciałem żadnych kłótni, kiedy miał wyjeżdżać — wyjaśnił. — Wiem, że z przyjemnością zrobiłbyś mu wykład, jak powinien się zachowywać, ale nie powinieneś się mieszać do tego, Hobi. Jesteś moim starszym bratem i bardzo cię kocham, bo zawsze jesteś po mojej stronie, nawet jeśli w przeszłości różnie z nami bywało przez to, jaki byłem, ale pozwól mi samemu działać w tej sprawie — rzekł z powagą w oczach.
— Ale ty sobie z tym nie radzisz, widzę to — powiedział ze zmartwieniem. — Nie chcę, żebyś dał się wykorzystywać — dodał, pokręcając głową na boki, a zdenerwowany Taehyung stał z łóżka, gdzie podszedł do okna, myśląc nad słowami Hoseoka, które były prawdą. Westchnął ciężko, po czym zwrócił na niego swe oczy.
— Nie dam się nikomu wykorzystać. Tamten Taehyung, który został stworzony przez Jeon Youngjoona musi w końcu umrzeć... muszę go zniszczyć i przestać być złem dla wszystkich mieszkańców — rzekł z desperacją w głosie, a rudowłosy pokręcił nerwowo głową.
— Nie potrzebnie wciąż siedzisz w tej przeszłości, a mieszkańcy zbyt dramatyzują i robią z ciebie zło — rzekł zdenerwowany.
— Ale oni mogą mieć rację — odwrócił wzrok.
— No chyba oszalałeś — wstał zdenerwowany, nie mogąc się z nim zgodzić.
— Jestem od dziecka nauczony, aby wykorzystywać mężczyzn i kusić ich los — wyznał z bólem. — Przez to nienawidzę patrzeć we własne odbicie, aby nie odczuwać tej odrazy do siebie, ale... staram się naprawić i zmienić to, kim byłem kiedyś, jednak przy Jungkooku i jego kłamstwach pragnę znowu krzywdzić, boję się siebie — dodał, a rudowłosy podszedł do niego, gdzie chwycił za jego ramiona.
— Ty sam to sobie wmawiasz! — podniósł głos. — Nie jesteś zły i nie chcesz nikogo krzywdzić. Nigdy nie byłeś zły, a jedynie ulegałeś i chciałeś być wierny temu, kogo uważałeś za źródło własnego istnienia. Rzecz w tym, że ty samego siebie krzywdzisz — powiedział, a Taehyung patrzył na niego z niepewnością w oczach, gdy chciał już coś powiedzieć wejście Mei przerwało ich szczerzą konwersację.
— Panie Taehyung, Hoseok, przyszła pani Minseo — poinformowała dwójka, która zaskoczyła się wizytą kobiety, przez co obydwoje udali się wyjścia.
Gdy zeszli na dół, w salonie już czekała matka Taehyunga, która widząc dwójkę razem, uśmiechnęła się delikatnie.
— Mamo, co cię sprowadza? — zapytał Taehyung, który przywitał matkę przytuleniem.
— Mam do ciebie mają prośbę, dlatego właśnie przyszłam — wyznała. — Słyszałam od Changsoo, że Hoseok przyszedł tutaj, aby ci towarzyszyć. Bardzo mnie i ojca to uspokaja — powiedziała, patrząc na dwójkę, gdy wszyscy usiedli.
— Skąd wiecie, że tu jest? — zapytał zmieszany blondyn.
— Od twojego męża — odpowiedziała.
— Och.. Rozumiem — szepnął, nieco zaskoczony. — A z jaką prośbą przyszłaś? — zapytał.
— Changsoo musi wyjechać, nie wiem gdzie i po co, ale ma jakąś ważną sprawę za granicą — zaczęła, gdy dwójka przysłuchiwała się jej z uwagą. — Zmarł mąż pani Haran i potrzebowałabym waszego towarzystwa, nie chce iść tam sama, a głupio nie przyjść, kiedy pan Yi był dobrym człowiekiem — wyjaśniła, a dwójka wręcz wytrzeszczyła oczy.
— To ona ma męża?! — zapytał z zaskoczeniem rudowłosy.
— Z tego, co pamiętam, to miała, ale nikt nigdy go nie widział — rzekł z namysłem Taehyung.
— Nie dziwię się mu, sam bym się z nimi nie pokazywał — rzekł w stronę brata, gdzie obydwoje zaśmiali się przez te słowa, jednak zamilkli, gdy dostrzegli karcące spojrzenie Minseo.
— Rozumiem, że to jest dla waszej dwójki zabawne, ale ten człowiek zmarł — rzekła dość surowym tonem, przez co dwójka opuściła w skruszeniu głowy. — Chcę, żebyście ze mną poszli na pogrzeb — oznajmiła, a Taehyung podniósł na nią zaskoczone oczy.
— L-Lepiej nie... Nie chce zrobić zamieszania własną obecnością i denerwować panią Haran — powiedział niespokojnie.
— Taehyung, to jest pogrzeb, czas żałoby, a nie wojny między wami — rzekła, chcąc go uspokoić, lecz Taehyung w ogóle nie był przekonany co do tego pomysłu.
— Zgodzę się z twoją mamą. Nie zostawmy jej tam samej i przestańmy się bać tych kobiet, bo te uniki na to wskazują — poparł ją Hoseok.
— Nie jestem przekonany — westchnął Kim, który zerknął na matkę, a widząc jej błagalne spojrzenie, wiedział, że już z nimi przegrał. — Niech będzie, ale idziemy tylko na cmentarz — oznajmił, a dwójka przytaknęła w zgodzie głowami.
— No dobrze, to jesteśmy umówieni na jutro, a ja teraz pójdę zamówić kwiaty — rzekła z zadowoleniem, wstając z miejsca. — Nie denerwujcie się i nie przejmujcie panią Haran — dodała, po czym pożegnała się z dwójką, która po jej wyjściu siedziała w grobowej ciszy.
— Normalnie bym nie poszedł, ale nie chce zostawić Minseo samej z tymi dzikusami — odezwał się po długiej ciszy rudowłosy.
— Prawda. Nie chce, żeby spotkało ją tam coś złego przy tej babie — rzekł, unosząc nad twarzą pięści.
— Właściwie to dziwne, że jej mąż nigdy się nie pojawił — rzekł z namysłem Hoseok.
— Skoro zmarł, to pewnie trzymały go dla jego kasy i całego spadku — prychnął, zakładając nogę na nogę.
— Ty.. Bardzo możliwe — przyznał.
— Zbyt bardzo poznałem zuchwałość, kiedy sam robiłem wiele rzeczy dla kasy — powiedział, patrząc na rudowłosego.
— Weź, mi nic nie przypominaj, brother — chwycił się za głowę.
— Ale tak właśnie było, hyung. Wielu mężczyzn oszukałem i okradłem z ich dostatków, więc taką Haran czy Seunlee nie ciężko jest rozgryźć — wyznał szczerze.
— Tylko ze starym Jeonem się nie udało — zauważył, a Kim odwrócił wzrok.
— Bo pokochałem jego syna — szepnął.
— Miłość cię całkowicie odmieniła i dlatego nie chce słyszeć, że jesteś zły — powiedział surowo, a widząc, że Taehyung jest zamyślony i nic nie mówi, mruży oczy. — O czym myślisz? — zapytał.
— O sekretarzu Jungkooka. Nie wiem, co o nim myśleć — wyznał szczerze. — Wydaje się wrogo nastawiony i prosi się o uwagę Jungkooka, ale dziwnie na ciebie zareagował — spojrzał w oczy Hoseoka, który uśmiechnął się dumnie.
— Bo mam dobry wpływ i jestem przystojny, charyzmatyczny z zajebistym tyłkiem — mówił, chwaląc samego siebie, a Kim wywrócił oczami. — A on też jest niczego sobie — uśmiechnął się, szokując blondyna.
— Tylko mi nie mów, że się też nim zainteresowałeś, bo cię wyrzucę za drzwi — rzekł groźnie.
— A co jeśli tak? — uniósł chytrze brew.
— To dam ci wiele argumentów, które otworzą ci oczy na tego chłopaka! Jest irytujący, bezczelny, egoistyczny, wredny, marudny i beznadziejny! — wyrzucił z siebie.
— Same zalety — uśmiechnął się szczerzej, a zdenerwowany Taehyung zatkał swe uszy, nie chcąc tego słuchać.
— Nie słucham cię, nie jesteś moim bratem, jeśli jesteś nim zainteresowany! — wykrzyczał, sprawiając, że Hoseok śmiał się, trzymając za brzuch.
— Uspokój się, przecież tylko cię drażnię — powiedział z rozbawieniem w głosie, a Kim spiorunował go wzrokiem.
— Wredny rudzielec — wstał, po czym odszedł urażony.
— Dla ciebie hyung rudzielec! — zawołał za nim.
~
Jimin udał się z Yoongim przed dom, gdzie czekał już samochód, który ma zabrać jego męża do stolicy. Czuje się znacznie spokojniejszy, wiedząc, że towarzyszyć będzie mu detektyw Han, o którego poprosił Yoongi.
Mężczyzna pakował walizkę Mina do bagażnika, gdy ciemnowłosy zwrócił do Jimina, ujmując dłonią jego policzek.
— Wybacz ten nagły pośpiech. Zobaczymy się następnym razem i obiecuję dzwonić codziennie — powiedział, uspokajając Jimina.
— Mam taką nadzieję. Teraz kiedy wiem, że kryjesz Jungkooka, nie muszę cię podejrzewać o zdrady — uśmiechnął się delikatnie.
— Proszę, zachowaj to dla siebie. Wyjaśnię ci wszystko, kiedy wrócę, a może i dużo wcześniej — rzekł z opanowaniem, gdzie zaraz czule pocałował usta chłopaka, który czuł, że minie trochę czasu, aż przyzwyczai się do czułości męża. Od kiedy postanowił zdradzić mu małą część tajemnicy, aby go nie stracić, Yoongi w jakimś stopniu otworzył się i przestał go unikać jak ogień wodę.
— Będę na ciebie czekał, ale tylko proszę bez żadnych niespodzianek przyjeżdżać — ostrzegł go, gdy odsunął się od ust Yoongiego, trzymając swe dłonie na jego ramionach. — Kocham cię i już bardzo tęsknię — powiedział z radością w głosie, wywołując swoimi słowami uśmiech na ustach Yoongiego.
— Ja ciebie też kocham i będę tęsknił — rzekł, patrząc ciepło w oczy Jimina.
— Yoongi! — krzyk Eunbie spowodował, że dwójka spojrzała w jej stronę. Podeszła do nich, gdzie mroziła nienawistnym wzrokiem Jimina, który uniósł swą głowę, nie chcąc przed nią okazywać lęku. — Dlaczego już wyjeżdżasz? — zapytała.
— Od kiedy mój mąż musi się tobie spowiadać z tego, co robi, ladacznico?! — warknął w jej stronę.
— Masz coś do mnie? — uniosła kpiąco brew.
— Żebyś wiedziała! — ruszył na nią, jednak Yoongi zatrzymał go, przytrzymując w pasie.
— Ważna sprawa w stolicy, rozumiesz — powiedział, okazując jej jakiś sygnał, który widoczny był jedynie dla detektywa Han.
— Rozumiem. Jak przyjedziesz, to się do mnie odezwij — rzekła, po czym zmierzyła wzrokiem szarpiącego się Jimina, po czym odeszła.
— Nienawidzę suki! — krzyknął zdenerwowany.
— Uspokój się! — podniósł głos Min, który puścił męża.
— Dlaczego jej się tłumaczysz?! — zapytał pretensjonalnie jasnowłosy, a Yoongi w zdenerwowaniu przeczesał palcami kosmyki ciemnych włosów.
— Bo mam z nią własne sprawy i nie chodzi tu o żadne romanse — wyjaśnił, nie chcąc, aby Jimin robił z igły widły.
— Okej, ale jesteś głupi, skoro z nią trzymasz — skrzyżował ręce urażony, a Yoongi westchnął głęboko i cmoknął policzek chłopaka.
— Odezwę się, kiedy dojadę na miejsce — rzekł, po czym udał się do samochodu, siadając na tyle pojazdu. Jimin wymienił się krótkim spojrzeniem z detektywem Han, który jedynie ukłonił się mu nisko i wsiadł do pojazdu, gdzie razem z Yoongim odjechali sprzed domu.
— Mam nadzieję, że dowiesz się czego, detektywie Han...
Yoongi siedząc na tyle pojazdu, patrzył z uwagą w lusterko, obserwując skoncentrowanego na drodze mężczyznę, po czym przyłożył palce do podbródka.
— Świetnie się pan spisuje. Mamy szczęście, że możemy liczyć na kierowcę — zaczął, by zaraz zacisnąć swe dłonie. — Ale nie jestem głupi i wiem, że nie jesteś kierowcą. Usługujesz Jiminowi i mnie obserwujesz, aby podać mu jak najwięcej informacji o tym, co robię — rzekł, zaskakując detektywa Han, który zacisnął palce na kierownicy. — Niezły pomysł, jak na mojego Jimina, jednak nie przywidzieliście, że tak szybko was nakryję — uśmiechnął się pewnie.
— Mimo tej wiedzy, pan nie obraził się na męża? — zapytał niepewnie.
— Nie mógłbym. Potrafię zrozumieć jego intencje, sam go do tego zmusiłem — odpowiedział, zerkając w stronę bocznej szyby.
— Po czym pan się zorientował? — zapytał.
— Po moim wyjściu i awanturze Jimina w barze — odpowiedział szczerze. — Poza tym wzbudziłeś moje zainteresowanie, gdy zauważyłem jak patrzysz na Jimina — rzekł, patrząc z uwagą na mężczyznę. — Interesuje cię mój mąż? — uniósł zaintrygowany brew.
— Nie mogę zaprzeczyć — wyznał szczerze. — Pan źle go traktuje i daje jakieś sygnały tej kobiecie. Czy to w ogóle jest fair wobec Jimina, który pana kocha? — zapytał, a Yoongi mógł wyczuć w jego głosie pretensje.
— Oczywiście, że nie jest fair wobec niego, jednak ja nie robię niczego, co mogłoby skrzywdzić Jimina. Jestem naprawdę zdumiony twoją szczerością, ale lepiej nie rób sobie żadnej nadziei. On jest moim mężem i jest mi wierny, tak jak ja jemu — rzekł z powagą w głosie, a mężczyzna zerknął niepewnie na Mina. — Poza tym chcę, żebyś udawał, że niczego nie wiesz. Nic nie powiesz Jiminowi — dodał.
— Niby dlaczego miałbym go okłamać? — zapytał z niedowierzaniem w głosie.
— Wynajmuję teraz pańskie usługi. Jesteś detektywem, prawda? — uniósł brew.
— Prawda — przytaknął głową.
— Mam dla pana o wiele ważniejsze i ciekawsze zajęcie od śledzenia tego, co robię — wyznał, a zaintrygowany mężczyzna cały czas spogląda w lusterko.
— Co to za zajęcie? — zapytał.
— Chciałbym, żebyś spróbował kogoś dla mnie znaleźć, panie Han. Wiąże się z tym coś bardzo ważnego dla mnie — powiedział tajemniczo, a detektyw Han westchnął głęboko, nie wiedząc co myśleć o tej propozycji. — Mogę na pana liczyć?
— Może, ale proszę o podanie wszystkich szczegółów.
~
Taehyung zapinał guziki w czarnej koszuli, gdy stał przed lustrem szykując się do wyjścia na pogrzeb męża pani Haran. Nie rozumiał, dlaczego pakuje się do paszczy lwa, jednak nie chciał zostawiać matki samej wśród tych ludzi. Możliwe, że Hoseok miał rację i powinien w końcu przestać uciekać przed ludźmi, jednak wiedział, że to nic nie zmieni, gdy są tacy przesądni.
Wchodzący do środka Hoseok spojrzał z uśmiechem na przygotowanego Taehyunga, który mimo okoliczności bardzo ładnie prezentował się w czerni.
— Poprawię ci — powiedział, przystając przed młodszym, gdzie zapiął guziki od rękawów. — Wyglądasz świetnie, gdyby nie pogrzeb, to moglibyśmy pójść tak wystrojeni na ślub — rzekł z szerokim uśmiechem, gdy razem z Taehyung spojrzeli w swoje odbicia w lustrze.
— Widzę, że ty chciałbyś tylko balować — zerknął na rudowłosego.
— Marzy mi się fiesta, niczym brazylijski karnawał — powiedział z radością, a młodszy uśmiechnął się pod nosem, ciesząc się, że ma przy sobie starszego brata, którego optymizm jest balsamem na jego dołujące myśli.
— Kiedyś pojedziemy i będziemy się bawić na ulicy — rzekł z uśmiechem na ustach, powodując swymi słowami, że Jung podskoczył radośnie.
— To moje marzenie — rzekł z radością.
— Na pewno się w przyszłości spełni — powiedział, ciesząc się widokiem szczęścia hyunga. — Lepiej chodźmy już na dół, zanim mama przyjdzie — dodał, udając się do wyjścia z garderoby. Obydwoje zeszli na dół, gdzie schodząc po schodach, zatrzymali się, gdy ujrzeli Park Jimina. — Jimin? — zaskoczony Taehyung zszedł jako pierwszy, podchodząc do przyjaciela.
— A wy co tacy na czarno ubrani? — zapytał zaskoczony, mierząc ich wzrokiem.
— Idziemy na pogrzeb — odpowiedział mu Jung, który przystanął przy Taehyungu.
— Kto umarł? — zapytał.
— Mąż Haran — odpowiedział Tae, zaskakując Jimina.
— Czy to dobrze, że obydwoje tam pójdziecie? — zapytał niepewny tego, czy dwójka powinna udać się do paszczy lwa.
— Minseo chce, abyśmy jej towarzyszyli, a nie chcemy jej zostawić samej — wytłumaczył Hoseok.
— Rozumiem.. W takim razie pójdę z wami — uśmiechnął się. — Nie jestem odpowiednio ubrany na pogrzeb, ale Tae-ssi coś dla mnie znajdzie — powiedział, zawieszając rękę na młodszym.
— Pewnie — przytaknął głową.
— No to idźcie i szybko wracajcie, żeby nie kazać Minseo na was czekać — rzekł surowo rudowłosy, a dwójka przytaknęła w zrozumieniu głowami i pobiegła pośpiesznie na górę. W tym czasie Hoseok wyszedł na zewnątrz, gdzie oczekiwał na przyjazd kobiety. Nieświadomie spojrzał na swe dłonie, które bez jego woli stały się wilgotne. — Tylko nie stres w takim momencie. Dla mojego brother muszę być silny — skarcił samego siebie, nie chcąc wpadać w stres, gdy wiedział, że jego młodszy brat z pewnością bardziej przeżywa to wyjście od niego.
Widząc podjeżdżający samochód, wsiadł na przód pojazdu, gdzie przywitał Minseo. — Chłopaki zaraz przyjdą, bo Jimin postanowił do nas dołączyć — wyjaśnił kobiecie.
— W czwórkę będzie jeszcze lepiej — powiedziała z uśmiechem na ustach. — Coś się dzieje? — zapytała, gdy dostrzegła zdenerwowanie na twarzy Hoseoka.
— Jeśli mam być szczery to denerwuję się tym wyjściem. Nie mogę zagwarantować Taehyungowi, że jak tam się pojawi, ludzie nie wpadną w szał — wyznał szczerze.
— Hoseok, mój syn musi w końcu zmierzyć się z tym. Ludzie w końcu przestaną, ale on nie może też unikać ich szerokimi ulicami, bo wciąż daje im możliwość do poniżania. Pragnę, aby Taehyung czuł się sobą i przestał być nienawidzonym przez ludzi. Dla niego zrobię wszystko i będę walczyła o jego akceptację, ale on również musi tego chcieć — rzekła, patrząc w oczy Hoseoka, który przytakiwał w zgodzie głową.
— Masz rację, ale wciąż ma się za złą osobę i nie będzie łatwe zmienić jego podejścia. To, co go spotkało i was niesie za sobą piętno, które łatwo nie odejdzie — powiedział, a kobieta spojrzała ze smutkiem w przednią szybę.
— To wszystko jest moją winą.. Gdybym była bardziej uważna, Taehyung dorastałby przy nas — rzekła ze smutkiem w głosie, a Hoseok spojrzał na nią ze współczuciem, po czym ujął jej dłoń.
— Nie obwiniaj się za przeszłość. Najważniejsze jest to, że się odnaleźliście — rzekł pocieszająco, a dźwięk otwierających drzwi po obu stronach spowodował, że odsunął swą dłoń i spojrzał na tył pojazdu, gdzie siedziała już dwójka.
— Możemy już jechać — poinformował Taehyung, a oczy Junga zmrużyły się, widząc u dwójki sporo rozpięte koszule.
— Zapinać się do samej szyi, nie jesteście chippendale, żeby na pogrzeb tak iść — skarcił dwójkę, gdy odjechali sprzed domu, a oburzona dwójka spojrzała na niego z niedowierzaniem.
— Ale jest gorąco — jęknął niezadowolony Jimin.
— No właśnie — przytaknął na jego słowa Taehyung.
— Nie obchodzi mnie to, macie na pogrzebie wyglądać przyzwoicie — rzekł surowo, a Minseo zaśmiała się cicho, gdy dwójka z niezadowoleniem zapinała koszule po samą szyję.
— Zadowolony? — zapytał Kim.
— Bardzo, mój brother — uśmiechnął się zadowolony, prostując się na fotelu.
— Nawet twoja matka nic nie powiedziała, a on zawsze musi — szepnął Jimin w stronę Taehyunga.
— On ma problem rodzicielski, nawet kiedy nie jest rodzicem — odparł.
— Problematyczny — syknął, chwytając się za głowę w oburzeniu.
Gdy dojechali na cmentarz, udali się prosto do kaplicy, gdzie już przed nią stało dużo ludzi. Cała czwórka wmieszała się w tłum, który nawet nie zwrócił na nich najmniejszej uwagi, co uspokoiło Taehyunga.
W środku była pani Haran wraz z Seunlee, które żegnały mężczyznę z ludźmi, którzy mieli okazję go poznać. Taehyung z pewnej odległości obserwował Seunlee, która cały czas ocierała swe oczy chusteczką, lecz zmarszczył swe brwi, gdy nie ujrzał zaczerwienienia na jej wymalowanej twarzy ani rozmycia, choćby tuszu do rzęs pod powiekami.
— Dziwne — szepnął, a słyszący go Jimin, zerknął na niego.
— Co jest dziwne? — zapytał.
— To, że Seunlee udaje rozpacz — odpowiedział mu, a Jimin spojrzał w stronę dziewczyny, nie widząc niczego, co by wskazywało na udawanie.
— Po czym to poznajesz? — zapytał zaciekawiony.
— Nie oszukasz osoby, która sama całe życie udawała — wyjaśnił, przyglądając się z uwagą dziewczynie. — Jej wygląd, zachowanie i ruch mięśni twarzy nie są prawdziwe — rzekł, a Jimin zmrużył swe oczy, skupiając się na zachowaniu dziewczyny.
— Faktycznie to może być płacz na zawołanie — szepnął.
Gdy pani Haran wraz z Seunlee opuściły kaplicę, wszyscy udali się za nimi, kiedy one szły za prowadzoną trumną.
Wszyscy, docierając na miejsce pochówka, stali za rodziną zmarłego. Taehyung patrzył w milczeniu na wszystko, co się działo. Zerknął na matkę oraz Hoseoka, którzy mieli opuszczone głowy wraz z Jiminem, po czym spojrzał na resztę ludzi, gdzie zaraz otworzył szerzej oczy w zaskoczeniu, gdy ktoś chwycił za jego dłoń i pociągnął w stronę wyjścia z cmentarza. Jasnowłosy spojrzał na prowadzącego go chłopaka, którym okazał się Yonseok.
— Yonseok, co ty robisz? — zapytał, próbując się zatrzymać, jednak mężczyzna na to mu nie pozwalał.
— Musimy porozmawiać — odpowiedział mu, gdzie dopiero zatrzymał się przed bramą. Zwrócił się w stronę chłopaka, posiadając na twarzy powagę, która nieco niepokoiła Taehyunga. — Nie powinieneś tutaj przychodzić. Mogę cię tu źle potraktować — powiedział, patrząc z troską na Kima.
— Mam tego świadomość, ale nie musiałeś mnie siłą stamtąd zabierać — zauważył, patrząc niepewnie w oczy chłopaka.
— Musiałem, bo ci ludzie, zauważając cię, z pewnością coś by ci zrobili — odparł nerwowo, a jego zdenerwowanie naprawdę dziwiło Taehyunga, który uniósł brew i zbliżył się bardzo blisko mężczyzny.
— Ukrywasz coś? — zapytał zaintrygowany.
— Nie — pokręcił głową na boki, a Taehyung parsknął śmiechem.
— Nie jestem głupi, Yonseok. Twoje zachowanie wskazuje na coś innego — rzekł z powagą w głosie, a mężczyzna przyglądał się mu w milczeniu, gdzie jego pewna dłoń umieściła się na policzku Taehyunga.
— Oszalałem przez ciebie — wyznał, zaskakując jasnowłosego. — Nie... — pokręcił nerwowo głową. — Ja zakochałem się w tobie, Taehyung. Kocham cię i chcę cię chronić przed złymi ludźmi — powiedział, a Taehyung pokręcił głową, chcąc się od niego odsunąć, jednak mężczyzna na to mu nie pozwolił, trzymając go silnie w talii. — Nie bój się mnie przez to, że zwariowałem z miłości do ciebie — powiedział, patrząc z desperacją w oczy młodszego.
— Yonseok, ja mam męża i go kocham. Nie powinieneś mnie kochać, nie w taki sposób... Rozumiem, że mogłem ci się spodobać, ale mnie nie kochaj, proszę cię — powiedział niespokojnie, nie chcąc, aby relacja z Yonseokiem skończyła się przez zakochanie.
— Przecież jesteś z nim nieszczęśliwy. Pozwalasz na to, aby cię okłamywał, a ludzie wokół tylko o tym mówią. Nie mogę znieść tego, że Jeon Jungkooka wybielają i traktują jak przyzwoitego człowieka, a z ciebie robią zło, które nie powinno się narodzić — wyrzucił z siebie to, co leżało mu na duszy.
— To nie powinno cię już obchodzić. Niech sobie mają mnie za złego i się ze mnie śmieją, a Jungkooka mają za idealnego i dobrego człowieka. Nie dbam o to, kocham mojego męża i zniosę wszystko dla niego, choć tego nienawidzę! — wykrzyczał z bólem, nienawidząc Yonseoka za wygarnięcie mu tej znienawidzonej rzeczywistości.
— Przestań w końcu brać na siebie to całe upokorzenie. Ten człowiek na ciebie nie zasługuje — rzekł, gdzie nie pozwolił powiedzieć czegokolwiek Taehyungowi, wpasowując się w jego usta, na które zaczął napierać, gdy chłopak starał się odepchnąć go od siebie. Kiedy mu się to udało, zdenerwowany spoliczkował Yonseoka i otarł wargi.
— Nie całuj mnie! Nie pozwalaj sobie na takie rzeczy, kiedy tego nie chce! — krzyknął, nie mając sił do tego, co się dzieje i nie potrafi kontrolować.
— J-Ja po prostu chcę cię chronić i kochać — powiedział, a zdenerwowany Taehyung nieco złagodniał po jego słowach. — Zrobię wszystko, żebyś przy mnie o nim zapomniał — dodał, gdzie przywarł go do bramy cmentarza oniemiałego Kima, całując niepohamowanie usta prawdziwej pokusy, która oczarowała jego serce i duszę, lecz w pełni siebie nie oddawała w ciągłym uporze.
"Ukochany, Koo, uratuj mnie od mojego zła"
Pojedyncza łza sunęła się po policzku blondyna, który z bólem na duszy oddawał pocałunek mężczyzny. Yonseok intensywnie całował usta Taehyunga, które delikatnie się temu poddawały w poświęceniu dla pierwszego normalnego chłopaka, którego pragnął kochać jak przyjaciela.
Idąca w tym czasie pani Haran, która jako pierwsza opuściła miejsce pochówka, zatrzymała się w zaskoczeniu, widząc całującą się dwójkę, przez którą upadała na zimny chodnik. Zacisnęła swe wargi w gniewie, pragnąc pozbyć się tej złej pokusy. Yonseok oderwał się od ust Taehyunga, czując się źle, gdy spojrzał w jego zapłakane oczy, raniąc go swym egoistycznym postępowaniem.
— Taehyung, ja...
— Ty potępiona pokuso! — krzyk pani Haran spowodował, że dwójka spojrzała na nią z zaskoczeniem, gdy kobieta zbliżyła się do nich. — Precz! — uderzyła w policzek Taehyunga, który chwycił się za bolący policzek, patrząc z zaskoczeniem na oszalałą Haran, która również spoliczkował Yonseoka.
— Jak pani śmie nas bić? — zapytał ze zdenerwowaniem w głosie, a kobieta chwyciła za jego koszulę, przywierając go boleśnie do bramy.
— Zostaw go! — krzyknął Yonseok, chwytając ją i próbując odciągnąć od Kima.
— Ty przeklęty bachorze! Przynosisz zło na nas wszystkich i skończysz źle przez nieszczęście, które na nas przyniosłeś! — wykrzyczała w twarz wystraszonego Taehyunga, który szaleństwem kobiety i jej kolejnymi słowami był przerażony. — Zapłacisz za uwodzenie mojego syna, przyszłego księdza tego miasteczka!
~
No to wyszła prawda o Yonseoku, co o tym myślicie?
Następny rozdział już w piątek i z pewnością dość emocjonalny i kluczowy wątek 👀
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top