ღOstatni telefonღ

~Kochani tak smutno było mi bez waszych komentarzy i nie miałam, co przed spaniem poczytać XD Mam nadzieję, że teraz komentarze działają ^^ Wybaczcie za jakieś błędy, ale był problem z pisaniem rozdziału :/
Miłego czytania :D

Taehyung patrzył z zaskoczeniem na panią Haran, której słowa sprawiły, że stracił grunt pod nogami. Yonseok synem Haran? To było dla Taehyung zbyt wiele, tym bardziej że chłopak według kobiety ma być księdzem. Czy to było w porządku, że przyszły ksiądz coś do niego czuje? Zacisnął dłonie, bojąc się tego, że przez ten fakt zostanie jeszcze bardziej potępiony przez ludzi w miasteczku.
— Będziesz zniszczony przez to, co czynisz złego. Nikt już nie zaprzeczy temu, że jesteś przeklęty! — wykrzyczała, gdy osłupiały Taehyung milczał, nie posiadając niczego na swą obronę.

— Mamo, uspokój się — prosił ją Yonseok, gdy odciągał kobietę od Taehyunga.

— Nie uspokoję się, głupcze! — spojrzała na niego ze zdenerwowaniem w oczach. — Ty również jesteś grzesznikiem i teraz przypilnuję tego, abyś nigdy więcej nie spotkał tego przeklętego człowieka! — dodała rozdrażniona do granic możliwości, a wracajcy ludzie, zatrzymali się, widząc kłótnię pomiędzy trójką.

— Niczego mi nie zabronisz — pokręcił głową w sprzeciwie, a Haran po raz kolejny go spoliczkowała.

— Robisz wstyd twojemu zmarłemu ojcu i to w dzień jego pogrzebu! — wykrzyczała mu twarz.

— Mamo, co tu się dzieje? — zapytała Seunlee, przez co kobieta spojrzała na zebranych ludzi oraz zmartwioną córkę.

— Drodzy mieszkańcy naszego miasteczka! Ta o to pokusa uwiodła mego syna i śmiała w dniu pogrzebu mojego męża całować przyszłego księdza naszej parafii! — wykrzyczała w stronę ludzi, którzy oburzyli się słowami Haran i spojrzeli pogardliwie na Taehyunga, który patrzył na nich z zaskoczeniem w oczach, pokręcając w zaprzeczeniu głową, a Seunlee uśmiechnęła się w zadowoleniu.

— To wcale nie tak — wtrącił się Yonseok.

— A jak?! — zapytała jedna z przyjaciółek Haran. — Wydawałeś się porządnym człowiekiem, a poddałeś się pokusie! To wszystko wina tego chłopaka! — wskazała na Kima palcem wskazującym, a zebrani ludzie przytaknęli na jej słowa.

— Wygonić go stąd! — krzyknął ktoś w tłumie, a dochodzący Hoseok wraz z Jiminem i Minseo spojrzeli z zaciekawieniem na zebrane zbiorowisko, które niestety powstało przy Taehyungu

— To i tak nic nie da — zaśmiała się pod nosem Seunlee, przez co większość spojrzała na nią. — To jest uparty chłopak i szybko stąd nie odejdzie. Trzeba chyba użyć siły, aby go z miasteczka wyrzucić — dodała z rozbawieniem w oczach, a Minseo słysząc jej słowa, przepchnęła się przez tłum, gdzie wyszła naprzeciw Seunlee, która nie spodziewała się przyjścia kobiety, która bezwahania spoliczkowała ją, przez co zaskoczona dziewczyna chwyciła się bolący policzek.

— Jeśli ktoś ma się stąd wynosić to ty paskudna dziewczyno! — krzyknęła z gniewem w głosie. — Mój syn również urodził się w tym miejscu i nikt nie będzie go wyganiał, bo nie jesteście niczyimi właścicielami, aby tak traktować mojego syna! — dodała, a Taehyung patrzył na nią ze smutkiem w oczach, czując się winnym, że przysparza własnej matce takich problemów.

— Jak śmiesz bić moją córkę, przeklęta! — krzyknęła Haran, która chciała rzucić się na Minseo, jednak Taehyung jej na to nie pozwolił, trzymając za jej rękę. — Puszczaj mnie! — krzyczała, próbując się wyrwać. — Jeszcze na mnie przeleje to zło!

— Uspokój się, głupia! — warknął, patrząc ze wściekłością w jej oczy. — Mnie możesz kamieniami rzucać, ale mojej matki nie pozwolę ci dotknąć — ostrzegł ją, a Haran pokręciła z oburzeniem głową, jednak śmiech Seunlee spowodował, że wszyscy spojrzeli w jej stronę.

— Twoje małżeństwo naprawdę musi upadać, skoro wziąłeś się za mojego głupiego brata, Taehyung — dziewczyna zwróciła się do Kima, który przez jej słowa zmarszczył brwi. — Jungkook zaczyna rozumieć, że dał się oszukać pożądaniu i uległ pokusie, dlatego to wszystko sypie się na twoich oczach. Będę delektowała się każdym twoim upadkiem, aż nie zobaczę cię na samym dnie — rzekła.

— Wyrzucić go z miasteczka! — krzyczał ktoś, a ludzie zaczęli się przepychać w ich stronę, przez co wystraszony Taehyung puścił Haran i wybiegł z cmentarza, a Yonseok pobiegł za nim, bojąc się, że chłopak może sobie coś zrobić.
W tym czasie Jimin i Hoseok szarpali się z ludźmi, próbując ich otrząsnąć z tego głupiego pomysłu, gdy Minseo szukała wzrokiem syna, czując strach przez jego odejście.

Taehyung biegł, ile miał sił w nogach, biegnąc przez pola, czując, że brakuje mu tchu z każdym krokiem. Łzy opuszczały jego oczy, będąc na skraju wytrzymałości, aby pozostawać w tym miejscu, do którego nie potrafi przynależeć.
Jednak nie opuszczało go również rozczarowanie przez Yonseoka, który go oszukał, kiedy on głupio i naiwnie mu zaufał. Zadyszany zatrzymał się, gdy ktoś chwycił za jego rękę, będąc pośrodku pustego pola, gdzie napięcie spojrzał w oczy Yonseoka.
— Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?! — zapytał zdenerwowany. — Nie wystarczy ci, co zrobiłeś? Rozumiem, że to był taki plan z twoją chorą rodziną, żeby mnie dobić?! — pytał krzykiem i bólem w głosie, gdy nie radził już sobie z tą całą nienawiścią.

— To wcale nie tak — pokręcił w zaprzeczeniu głową. — Ja naprawdę cię kocham — wyznał.

— Nie obchodzi mnie to! — krzyknął zrozpaczony. — Zaufałem ci, a ty mnie okłamałeś i wpędziłem w większe problemy z twoją matką i siostrą! Nienawidzę cię! — wycedził z gniewem, gdy Yonseok patrzył na niego z bezradnością w oczach.

— Nie mam wpływu na nie. Nie jestem przez nie traktowany jak człowiek, właściwie przez nikogo, bo widzą we mnie przyszłego księdza, którego chce moja matka. Tylko przy tobie czułem się sobą, przez co się zauroczyłem po raz pierwszy w życiu. Nigdy nie czułem niczego podobnego, co do ciebie, Taehyung — wyznał, chcąc się jakoś wytłumaczyć przed roztrzęsionym chłopakiem. — Nigdy w moich intencjach nie było skrzywdzenie ciebie — dodał, a Taehyung był przepełniony goryczą.

— Ale to zrobiłeś i tego ci nie wybaczę. Okłamałeś mnie i nie powiedziałeś, kim naprawdę jesteś! — powiedział z żalem.

— A gdybym ci powiedział, że jestem przyrodnim synem Haran, to byś mi zaufał i się ze mną zaprzyjaźnił? — zapytał.

— Przyrodnim? Czyli, co jej mąż miał cię na boku? — zapytał z niedowierzaniem w głosie.

— Tak — odpowiedział cicho.

— Nie obdarzyłbym cię pełnym zaufaniem, wiedząc o twoim pochodzeniu, ale nie skreśliłbym cię jako przyjaciela, gdybyś był ze mną szczery od początku. Odwzajemniłem twój pocałunek, tylko dlatego, że uważałem cię za przyjaciela, którego nie należy ranić. Żałuję, że postąpiłem tak głupio dla osoby, która nie zasługuje na nazwanie się przyjacielem i jest związana z najgorszymi osobami w tym miasteczku! — wyrzucił z żalem, chcąc odejść, jednak zdesperowany chłopak nie pozwolił mu odejść, pomimo wypowiedzianych przez niego słów.

— Taehyung, proszę, wybacz mi to kłamstwo — rzekł z desperacją, lecz zdenerwowany Taehyung wyrwał się mu i odepchnął od siebie z siłą.

— Nie chce cię znać, a tym bardziej wybaczać. Teraz wszyscy mnie jeszcze bardziej nienawidzą! — krzyknął wściekły, a jego klatka unosiła się niespokojnie. — Gdybym tylko wiedział, że jesteś śmiesznym klerykiem, to nigdy... nigdy bym ci nie pozwolił, tak mnie ośmieszyć! Ludzie tobie wybaczą to poddanie się pokusie, a mi nigdy nie zapomną i będą każdego dnia niszczyć. Nie zbliżaj się do mnie! — dodał zrozpaczony, gdzie nie patrząc już na chłopaka, odszedł w swoją stronę, nie chcąc się więcej za nim oglądać i mieć z nim do czynienia. Nie obchodziło go to, jakie miał powody, aby tak działać, jednak to on najgorszej na tym wyszedł.

Zapłakany powrócił do domu, gdzie minął zaskoczoną jego wyglądem Mei, która naprawdę zmartwiła się, tym co mogło spotkać blondyna.
Taehyung wbiegł od razu po schodach na piętro, gdzie zamknął się w starym pokoju, rzucając w załamaniu na łóżko.
Mogąc w końcu pobyć samemu, rozpłakał się w bezsilności, przytulając do poduszki, czując, że nigdy nie uda mu się być normalnym wśród społeczeństwa i zawsze będą mu gardzić. Nie chciał już nikomu ufać i być tak naiwnym, jak w przypadku Yonseoka, gdyż zachował się tak samo głupio, jak Jungkook wobec Seunlee.
— Ty przeklęty bachorze! Przynosisz zło na nas wszystkich i skończysz źle przez nieszczęście, które na nas przyniosłeś! — wykrzyczała w twarz wystraszonego Taehyunga, który szaleństwem kobiety i jej kolejnymi słowami był przerażony. — Zapłacisz za uwodzenie mojego syna, przyszłego księdza tego miasteczka!

Zamknął zapłakane oczy, gdy głowa bolała go przez tę całą sytuację, po czym podniósł się do siadu, starając się uspokoić oddech.
— Wpakowałeś się w gówno, to teraz się z niego wydostań — szepnął, po czym otworzył oczy, patrząc w przestrzeń pokoju. — Jeśli tak bardzo chcą mnie wyrzucić z miasteczka, to pokaże im na co stać Kim Taehyunga..

~

Hoseok, Jimin i Minseo wracali samochodem z cmentarza, gdzie ich stan ubioru i włosów nie wyglądał najlepiej, jednak nic to się miało do tego, co czuli przez zaistniałą sytuację przed bramą.
— Mam nadzieję, że Taehyung wrócił prosto do domu i nie zrobił nic głupiego — powiedziała niespokojnie kobieta, która martwiła się o chłopaka.

— A ja mam ochotę wrócić na ten cmentarz i dalej te stare wywłoki za kudły targać — rzekł Jimin, który w zdenerwowaniu skrzyżował ręce pod piersią.

— Nikt się nie spodziewał, że ta stara franca jest matką tego chłopaka. Nie mogę uwierzyć, że mój brother się z nim całował. Może Haran po prostu to wymyśliła? — spojrzał na Jimina, który westchnął głęboko.

— Taehyung mówił, że poznał jakiegoś chłopaka, któremu się spodobał, więc raczej możliwe, że tak było, jak mówiła. Biedny Tae, gdyby wiedział, że ten typ jest od Haran, to nigdy by się do niego nie zbliżył — powiedział załamany, a rudowłosy spojrzał w stronę Minseo.

— Jesteśmy ludźmi, co popełniają błędy, a Taehyung przechodzi trudny czas w swoim małżeństwie. Porozmawiam z nim o tym — szepnął, chcąc samego siebie w tej chwili uspokoić.

— Od kiedy w ogóle Haran ma syna? — zapytał z zaciekawieniem Jimin.

— Z tego, co wiem, ona nie mogła urodzić nigdy syna. Dwa razy poroniła, gdy miał urodzić się jej chłopiec, więc na pewno nie jest jej rodzonym synem, a z pewnością jest nie z prawego łoża — odpowiedziała mu Minseo, a dwójka uchyliła w zaskoczeniu usta.

— I ona tak normalnie przyjęła jego zdradę? — zapytał z zaskoczeniem Hoseok.

— Myślę, że nie. Wiecie, jaka jest Haran. Zdrada w małżeństwie jest dla niej czymś najgorszym. Sam fakt, że urodził się jej mężowi oczekiwany syn z kimś innym, kiedy ona nie mogła mu takiego dać, to przyniosło z pewnością temu chłopakowi wiele przykrości — powiedziała z namysłem.

— I dlatego ma być księdzem? — zapytał Jimin.

— Pewnie tak — przytaknęła potwierdzająco głową, gdy dwójce zrobiło się żal tego chłopaka.

— Młody, przystojny, a zmuszony do kapłaństwa — pokręcał głową rudowłosy, nie mogąc przyjąć do siebie, że ktoś może coś robić wbrew drugiemu człowiekowi.

— Ale przysporzył teraz Taehyungowi większych problemów. Ludzie są jeszcze bardziej wrogo nastawieni niż wcześniej — zauważył Jimin.

— Nie ma co się nimi przejmować. Taehyung nie może dać się ich nienawiści. Kiedyś w końcu zrozumieją, jak źle postępują — rzekła z powagą w głosie Minseo, która patrząc na drogę, ukrywała łzy przed dwójką. Było jej przykro, że ponownie z jej powodu Taehyung otrzymuje ciosy. Kobieta, czując się bezradnie, zaczynała powoli tracić wiarę w to, że uda się cokolwiek zmienić. Pragnęła dla Taehyunga jak najlepszego i spokojnego życia, więc co jej pozostało, skoro nienawiść jest silniejsza?

Gdy dojechali przed dom, jako pierwsza opuściła samochód, by udać się do domu. Jimin z Hoseokiem po opuszczeniu pojazdu wymienili się krótkimi spojrzeniami, wiedząc, że Minseo i Taehyung muszą porozmawiać tylko we dwoje.

Kobieta, wchodząc do środka, zetknęła się w drodze na młodą pracownicę, przez co się zatrzymała.
— Mój syn jest w domu? — zapytała ją.

— Tak. Wbiegł tutaj jak poparzony i pewnie płacze. Czy na pogrzebie coś zrobił? Zawsze szuka problemów — pokręciła w niedowierzaniu głową, a jej słowa spowodowały, że zmarszczyła brwi.

— Nie bądź bezczelna. Nie masz prawa oceniać własnego chlebodawcę, lepiej się pakuj i wynoś z tego domu. Nie pozwolę, żeby taka osoba była przy moim synu — rzekła ostro, zaskakując młodą pracownicę, a widząc jej spowolnienie przez zaskoczenie, zaczęła pstrykać palcami. — Szybciej, szybciej! Masz godzinę na wyjście, a odprawę otrzymasz później — popędzała ją.

— Wariatka! — krzyknęła zdenerwowana. — Nie jest pani moją szefową! — podniosła głos pretensjonalnie, nie chcąc słuchać kogoś spoza domu.

— Ale jest zatroskaną matką i ma do tego prawo — rzekł Namjoon, który oparł swe dłonie na ramionach kobiety, stojąc za nią. — Usłyszałem, jak się odezwałaś, więc ja wypiszę ci odprawę. Proszę do mojego biura panno Bomun — wskazał jej gestem drogę, a oburzona dziewczyna odeszła.

— Dziękuje za pomoc, Namjoonie — rzekła z wdzięcznością kobieta, która zwróciła się w stronę chłopaka. — Cieszę się, że mój syn ma w tobie wsparcie — dodała z wdzięcznością.

— Nie ma za co dziękować, bardzo cenię twojego syna. Coś się stało na pogrzebie? — zapytał zaciekawiony.

— Chłopaki są na zewnątrz, więc na pewno ci wszystko opowiedzą. Ja pójdę porozmawiać z Taehyungiem — powiedziała ze spokojem w głosie.

— No dobrze. Zajmę się pierw pracownicą i do nich podejdę — przytaknął głową, po czym odszedł w stronę swojego biura, a Minseo udała się na piętro, chcąc porozmawiać z synem. Gdy zatrzymała się przed drzwiami pokoju, zapukała do drzwi, po czym weszła do środka.
Widząc syna siedzącego na łóżku, podeszła do niego siadając obok.

— Ciężki dzień — zaczęła, spoglądając na poważny wyraz twarzy Taehyunga. — Przykro mi z tego powodu, że ponownie popchnęłam cię do miejsca, gdzie nie czujesz się dobrze i ponownie wyszła z tego afera — rzekła ze współczuciem, a jasnowłosy zerknął na nią. — Chciałabym, abyś mógł czuć się dobrze w każdym miejscu, gdzie się znajdziesz, a tym bardziej w rodzinnym miasteczku, ale to staje się coraz trudniejsze do osiągnięcia — westchnęła głęboko.

— Mają do tego prawo. Cokolwiek robię, to kończy się źle — wyszeptał ze smutkiem w głosie. — Pozwoliłem, żeby przyszły ksiądz, syn Haran się we mnie zakochał. Jestem złem, mamo. Tutaj nigdy nie uznają mnie za swojego, ale nie dam się im, niech zwijają się z bólu dupy, a i tak nie odejdę. Zniszczę im życie, tak jak robią to mi — wycedził z gniewem, a kobieta pokręciła głową na boki, gdzie przemieściła się, przykucając przed synem, gdzie ujęła jego dłonie.

— Nie możesz tak robić. To nie przyniesie ci niczego dobrego, a jeszcze bardziej siebie tym skrzywdzisz. Odpłacając się im tym samym, jedynie pogorszysz sytuację, a oni w większości mogą cię skrzywdzić — rzekła zmartwiona, a Taehyung patrzył z bezradnością w jej oczy.

— Więc co mam robić, mamo? — zapytał z bezsilnością.

— Możesz uznać to za szaleństwo, ale proszę, wyjedźmy z tego miasteczka. Przeniesiemy się w dużo lepsze miejsce, gdzie nie będziesz musiał tego znosić. Na pewno uda się w tej kwestii dogadać z Jungkookiem, bo w końcu to on jest twoim opiekunem prawnym — powiedziała, a oburzony jej pomysłem Taehyung wstał na równe nogi, gdzie nerwowo podszedł do okna.

— Nie chcę nigdzie wyjeżdżać — spojrzał na kobietę, która patrzyła na niego z bezradnością. — Jeśli wyjadę dam im satysfakcji z tego, że się im poddałem! Nigdy! — podniósł rozdrażniony głos. — To miejsce jest moim i Jungkooka domem. Nigdzie nie zamierzam się wynosić przez tych niewartych poświęcenia ludzi! Kim Taehyung nie jest słabeuszem! — dodał, a kobieta podeszła roztrzęsionego chłopaka.

— Wiem to, wiem. Taehyung, jesteś bardzo silnym i wytrwałym chłopakiem, ale to może cię przerosnąć. Przemyśl moją propozycję, zanim ojciec wróci i mu o tym powiem, proszę — poprosiła, a Taehyung niepewnie spojrzał w jej zatroskane oczy.

— Dobrze, przemyślę — uspokoił ją, czując, że ma zbyt dużą słabość do Minseo. — Nie liczą się ci ludzie ani Yonseok, tylko Jungkook. Będę czekał na jego powrót — rzekł, zwracając swe oczy w stronę okna.

— Czy ten chłopak... No jakoś ci się spodobał? — zapytała niepewnie, a jasnowłosy zacisnął swe dłonie, słysząc jej pytanie.

— Był raczej kimś, kogo miałem za dobrego człowieka, a okazał się kłamcą. Nie rozmawiajmy o nim, mamo. Nie chce więcej słyszeć o tym człowieku — rzekł niespokojnie, a kobieta westchnęła głęboko, kładąc swą dłoń na ramieniu syna.

— Dobrze, jednak martwi mnie to. Czy to, co czujesz do Jungkooka wciąż jest takie samo, jak było wcześniej, skoro całowałeś się z tym chłopakiem — wyjaśniła ze spokojem w głosie.

— Ja tylko szukałem pocieszenia i przyjaciela, ale nie spodziewałem się, że on się zakocha — spojrzał bezradnie w oczy matki. — Kocham tylko Jungkooka... jednak to wszystko przez to, co się dzieje w naszym małżeństwie. Nie rozumiem zmiany w Jungkooku i tego, że nie jest już tak jak kiedyś. Czy ja zrobiłem coś, co zniszczyło naszą miłość? — zapytał, uśmiechając się bezradnie. — On jest dla mnie wszystkim i myślałem, że on czuje to samo, lecz mam wiele wątpliwości — dodał.

— Na pewno jeszcze wszystko się wyjaśni, Taehyung. Co do syna Haran, to lepiej będzie, jeśli nie będziesz się już do niego zbliżał. Przyniesie ci to tylko więcej problemów — rzekła zmartwiona. — A najlepiej będzie stąd wyjechać, żebyś nie musiał tego znosić — dodała, zamykając syna w swym uścisku.

Taehyung objął kobietę, zamykając przy jej cieple oczy, jednak nie mógł się z nią zgodzić. Nie chciał nigdzie wyjeżdżać i okazać strachu mieszkańcom miasteczka. Może i był dla nich złem, jednak posiadał tu osoby, które wcale tak nie myślały, a w tym Jungkooka. Obawiał się, że może się na niego zdenerwować po tej całej sytuacji na pogrzebie, jednak nie chciał się tym zadręczać. Wierzył, że Jungkook go zrozumie tak jak jego matka.

Odsunął się od matki, otrzeć swe policzki.
— Tata, kiedy wraca? — zapytał, chcąc zejść z tego trudnego tematu i choć przez chwilę nie zadręczać się Yonseokiem i jego rodziną.

— Nie mam pojęcia. Właściwie wyjechał tak nagle i nic nie powiedział — odpowiedziała z namysłem. — Był jakiś dziwny, ale nie jestem taka, żeby się wtrącać do jego wyjazdów, jednak obiecał wrócić za dwa dni — wyjaśniła, a Taehyung przytaknął w zrozumieniu głową.

— On zachowuje się dziwnie, od kiedy poszedł porozmawiać z Jungkookiem...

W tym samym czasie Namjoon rozmawiał z Jiminem i Hoseokiem, którzy opowiedzieli mu o całej sytuacji po pogrzebie, co naprawdę zaskoczyło chłopaka, który nie miał pojęcia o tym, że Haran posiadała syna, nawet przyrodniego. Jednak nie spodobało mu się to, co zrobili Taehyungowi ludzie w miasteczku.
— To wszystko wina Jungkooka. Mówiłem, że jak się nie ogarnie to Taehyung zacznie szukać pocieszenia u innego. Widziałem tego chłopaka, kiedy Jungkook mu przywalił, bo chciał go pocałować, więc w tym nie było zbyt wiele inicjatywy Tae, bardziej temu chłopakowi zależało na tym. Nie zdziwi mnie to, jeśli to on wymusił na nim pocałunek — rzekł z opanowaniem, a dwójka słuchała z uwagą słów mądrzejszego.

— Jak ty tak mówisz, to pewnie tak było — przytaknął w zgodzie głową Jimin.

— Dokładnie — przyznał Hoseok. — Nie rozumiem, co dzieje z Jungkookiem, ale martwi mnie jego zachowanie — powiedział, patrząc w oczy Joona.

— Mnie również, ale nic mi nie chce powiedzieć. Tylko menda Yoongi coś wie — rzekł zirytowany, po czym spojrzał niepewnie na Jimina. — Przepraszam, to twój mąż i...

— Spoko, to samo wobec niego czuje — machnął obojętnie dłonią, uspokajając Namjoona. — Co więc zrobić, żeby pomóc Taehyungowi? — zapytał.

— Najlepiej być blisko i go wspierać. Hoseok tu znowu zamieszkał, więc mamy informatora — uśmiechnął się Joon.

— Pewnie, będę chodził ze szklanką i wszystkiego nasłuchiwał — obiecał dwójce.

— Tylko nie przesadnie — ostrzegł go Jimin.

— Spoko, przecież nie będę wszystkiego podsłuchiwał — zaśmiał się nerwowo, a dwójka spojrzała na niego nieufnie.

— Trzeba mu zaufać.

~

Późnym wieczorem zdenerwowany Jungkook opuścił dom z walizką, którą wsadził do bagażnika, chcąc jak najszybciej wrócić do Taehyunga, by z nim porozmawiać w cztery oczy tak, jak należało to zrobić od samego początku. Wybiegający w tym czasie yoongi wraz Jaewanem, podbiegli do poruszonego bruneta, który gotów był wyjechać.
— Jungkook, nie jedź do niego! — krzyknął Jaewan, chcąc powstrzymać przed tym Jungkooka.

— Dokładnie. Jeszcze można coś zrobić — dołączył do niego Yoongi, a Jeon zatrzasnął drzwi od bagażnika i spojrzał ze zdenerwowaniem w oczach na dwójkę.

— Nie mieszajcie się już do tego — podniósł rozjuszony głos. — Wszystkie moje i wasze starania na nic się zdały, a ja już nie mogę dłużej go okłamywać. Sam mi to mówiłeś Yoongi — rzekł, patrząc z bezradnością na kuzyna, który odwrócił nerwowo wzrok.

— Myślę, że w tej sytuacji możesz dać temu jeszcze trochę czasu — powiedział, a brunet pokręcił głową.

— Nie ma to już sensu. Nic już nie zrobimy, a on musi wiedzieć i przygotować się na to, co może nadejść — odparł z pewnością w głosie, nie chcąc, aby dwójka go powstrzymywała.

— A co jeśli źle zrozumie twoje wszystkie intencje? — zapytał niepewnie Yoongi.

— To uszanuję każdą jego decyzję — odpowiedział.

— Jungkook, proszę cię, nie rób tego. On może jeszcze poczekać, a my możemy spróbować użyć innej taktyki — powiedział Jaewan, stając Jungkookowi na drodze do drzwi od samochodu.

— Było zbyt wiele tych taktyk. Nie stój mi na drodze, bo i tak już nie zmienię mojej decyzji — rzekł zdenerwowany, gdzie odepchnął sekretarza od drzwi, by zaraz wsiąść do środka. Yoongi podszedł do Jaewana, który tupnął wściekły stopą, nie chcąc się zgodzić na lekkomyślność Jeona.

— Idiota! — krzyknął.

— Nie wyzywaj go. Robi to, co uważa za słuszne i żadne nasze słowa sprzeciwu na nic się zdadzą. Jungkook zdecydował się wyznać prawdę Taehyungowi — oznajmił z opanowaniem, patrząc na odjeżdżający samochód. — Skoro nawet ja go nie przekonałem, to znaczy, że Jungkook nie ma już pomysłów, aby to powstrzymać. To jest czas, kiedy idzie na żywioł i będzie działał szybko — dodał, a Jaewan słuchał go z uwagą.

— Nie pojmuję tego toku myślenia, ale oszalał — rzekł, po czym szybko odszedł w stronę domu, a Yoongi westchnął głęboko, chowając do kieszeni spodni dłonie.

— Niech się dzieje, co ma się dziać — szepnął, unosząc wzrok na ciemne niebo, gdzie zaraz otworzył szerzej oczy, przypominając sobie o Jiminie. — Miałem dzwonić... — mruczy, pośpiesznie wyciągając telefon z kieszeni kurtki. — zabije mnie..

W tym samym czasie Taehyung siedział w salonie przed telewizorem, oglądając ze znudzeniem wiadomości, gdy Hoseok szykował do wyjścia, obficie się perfumując, przez co zaczął kasłać.
— Co ty za gówno na siebie wylał?! — spojrzał z oburzeniem na rudowłosego, który ubraną miał szykowną fioletową koszulę i czarne spodnie, prezentując się naprawdę dobrze.

— Dzikie doznania — odpowiedział z szerokim uśmiechem, gdzie wypiął dumnie swą pierś.

— Chyba nadto dzikie, jak po doznaniach — zatkał nos.

— Nie znasz się — prychnął. — Będę nad ranem, więc ta ruda dupa będzie szaleć — oznajmił, poklepując swój pośladek, a Kim pokręcał w niedowierzaniu głową.

— Baw się dobrze — uniósł kciuk w górę, a rudowłosy w tanecznych ruchach udał się do wyjścia z domu, zostawiając Taehyunga samego. — Muszę zapamiętać, żeby kupić mu lepsze perfumy — odsunął palce od nosa, po czym spojrzał na wibrujący telefon, który leżał na stole. Chwycił go, widząc, że to Jungkook, po czym odebrał połączenie. — Jungkook, dzwonisz powiedzieć dobranoc? — zapytał, spoglądając w ekran telewizora.

— Wracam do miasteczka. Będę jakoś za godzinę — oznajmił, zaskakując jasnowłosego, który z wrażenia aż podniósł się na równe nogi.

— Mówisz poważnie? — zapytał z nadzieją w głosie.

— Tak. Musimy sobie wszystko w końcu wyjaśnić — rzekł, lecz jego ton głosu, spowodował, że krótka nadzieja chłopaka przeminęła.

— Jesteś zły? — zapytał niepewnie.

— Bardzo — odpowiedział szczerze, a Kim zagryzł się nerwowo na dolnej wardze, przykładając dłoń do piersi, bojąc się, że Jungkook już wie o całej sytuacji z pogrzebu.

— Na tym pogrzebie, ja...

— Jakim pogrzebie? — przerwał mu, co zaskoczyło Kima.

— Och.. To o czym ty chcesz ze mną porozmawiać? — zapytał, nie chcąc niczego na razie pogarszać.

— O tym, co przed tobą przez cały czas ukrywam — odpowiedział, a chłopak rozchylił w zaskoczeniu usta.

— C-Czyli w końcu będziesz szczery? — zapytał, czując, że to może naprawdę wiele zmienić w ich małżeństwie.

— Tak. W szufladzie w moim biurze jest niebieska teczka. Weź ją i nie otwieraj, dopóki nie przyjadę — polecił mu, a jasnowłosy przytaknął głową. — Koniec już z tymi kłamstwami... — rzekł, po czym rozłączył się, a Taehyung spojrzał niepewnie na wyświetlacz telefonu.

— Czy naprawdę mi powie? — zapytał, po czym odłożył urządzenie i udał się do biura Jungkooka, gdzie podszedł do biurka, szukając w szufladach niebieskiej teczki, którą udało mu się znaleźć na samym dnie. — Bardzo dobrze ją ukrył — rzekł, patrząc na teczkę w swoich dłoniach. — Teraz tylko czekać, aż przyjedzie — uśmiechnął się delikatnie.

W tym samym czasie jadący ciemną drogą Jungkook czuł wiele mieszanych uczuć względem tego, jak będzie musiał wyjaśnić mu wszystkie kłamstwa. Jednak zdecydował się to zrobić, zanim naprawdę straci miłość Taehyunga i nawet jego starania na nic się zdadzą.
Spojrzał na telefon, odrywając wzrok z drogi, gdzie przeczytał jedynie krótką wiadomość od nieznanego numeru.
"Już ktoś ci powiedział, że skończysz marnie. Przegrałeś, Jungkook."
Przeczytał ze zmieszaniem wiadomość, próbując zrozumieć, od kogo jest ta wiadomość, jednak dostrzegając od strony przedniej szyby światło, szybko przeniósł wzrok na przód, gdzie dostrzegając pędzącą ciężarówkę prosto na niego, próbował gwałtownie skręcić. Czując silne zderzenie, uderzył głową w boczną szybę, która przy uderzeniu rozbiła się, a pojazd z prędkością przewrócił się, ciągnąc się przez jezdnię na dachu, gdy zakrwawiony Jungkook pozostał nieprzytomny w pojeździe.
Cisza powstała na drodze, gdy z rozbitej ciężarówki wydostała się postać, która patrzyła w stronę rozbitego samochodu, trzymając w dłoni zapalniczkę, która się zapaliła i na zmianę gasiła.
"To był ostatni telefon, jaki wykonałeś." 

~

Możecie bić autorkę, ale tak miało być.
Ostrzegałam, że będzie emocjonalnie :D
Co myślicie o wypadku Jungkooka? 
Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top