ღNiewybaczalna zdradaღ
~Witam^^
Yoongi zatrzymał się w domu w Seulu, gdzie siedział spokojnie w biurze Jungkooka przeglądając ostatnie notatki, które po sobie zostawił, a dotyczyły one przegranej sprawy, która sprawiła, że opuścił ten dom wściekły, chcąc wyznać Taehyungowi całą prawdę.
Westchnął głęboko, żałując, że nie zatrzymał go w tamtym czasie, gdyż naprawdę brakowało mu Jungkooka, który potrafiłby jakoś działać. Był przygotowany na każdą ewentualność, więc z pewnością oszczędziłby Taehyungowi tego całego cierpienia.
Słysząc pukanie do drzwi, spojrzał w ich kierunku mogąc ujrzeć sekretarza Jungkooka.
— Wejdź — zaprosił go do środka.
— Nie spodziewałem się, że któryś z was tutaj wróci — zauważył, gdzie zasiadł na krześle przed biurkiem.
— Jak wiesz, Jungkook miał wypadek i niczego nie pamięta — powiedział z opanowaniem, a chłopak zacisnął swe wargi, przytakując w zrozumieniu głową.
— Jak się ma? — zapytał.
— Dużo lepiej, jednak mimo wszystko wciąż nie pamięta wielu rzeczy, a szczególnie własnego męża — odpowiedział.
— Poprawka. On nie był jego mężem — powiedział, a Yoongi spoważniał na twarzy, słysząc jego słowa. — Choć w sercu czuli się małżeństwem, to jednak on wciąż jest małżonkiem jego ojca — dodał.
— To prawda. Dzięki za przypomnienie — wysilił się na uśmiech.
— Wybacz, nie chciałem cię zdenerwować. Po prostu mówię, jak jest, bądźmy też realistami. Jungkook zrobił błąd, jadąc wtedy do miasteczka. Teraz jest tylko gorzej, a przecież należy coś robić w tej sprawie — rzekł z opanowaniem.
— Niby jak? — uniósł brew. — Wiem, że jesteś jednym z najlepszych i najmłodszych prawników, ale bez Jungkooka nie ma o co walczyć. Tylko on mógł odpowiadać za opiekę nad Taehyungiem — rzekł, patrząc w oczy chłopaka.
— Yoongi! — podniósł głos, podpierając swe dłonie na biurku. — Jestem takim prawnikiem, co porażkę przełyka bardzo ciężko i robi wszystko, aby naprawić to, co nie wyszło — rzekł z powagą w głosie. — Więc kiedy Jungkook był w śpiączce i żyje z niewiedzą o mnie oraz naszych sprawach, to ja w tym czasie, jako pracoholik siedziałem nad sprawą Kim Taehyunga i jak można wyciągnąć go z ubezwłasnowolnienia oraz tego małżeństwa — dodał, zaskakując Yoongiego swym zapałem.
— Z tego, co wiem, nie za bardzo się polubiliście i ty niby dla niego się szykować jako obrońca? — uniósł w zdumieniu brew.
— Po pierwsze Jungkook przedstawił mnie jako jego sekretarza, a nie prawnika. Po drugie musiałem robić wszystko, aby ściągnąć go do stolic. Po trzecie spodobał mi się jego brat — oznajmił, miło zaskakując chłopaka.
— No proszę.. Nasz prawnik Lee Jaewan podkochuje się w rudym Hoseoku — parsknął śmiechem, a chłopak zmrużył swe oczy.
— Ja w przeciwieństwie do ciebie, oszczędzę ci wyśmiania w twoich zagrywkach z mężem — wysilił się na uśmiech, po czym wyciągnął na biurko teczkę z papierami. — Może oznajmię ci plan działania, który przygotowałem do ponownego procesu — spojrzał z powagą w oczach na Yoongiego.
— Pokaż, co tam masz. Chyba każda pomoc tutaj się przyda — rzekł ze spokojem w głosie.
— Analizując naszą przegraną sprawę, wychodzi na to, że sąd nie chciał przywrócić Jungkokowi praw jako opiekunka z tego względu, że jego ojciec jednak żyje. Jungkook miał słabe argumenty, które mogły wybronić sytuację Taehyunga, który jednak jest małżonkiem pana J. Jednak to pan J jest ogólnie osobą, która go ubezwłasnowolniła, więc tak jakby on jest najbardziej brany pod uwagę sądu — tłumaczył, gdy Yoongi z uwagą go słuchał.
— Do czego zmierzasz? — zapytał.
— Do tego, że podjęliśmy złą taktykę działania. Od samego początku mówiłem Jungkookowi, że może być ciężko, jeśli Taehyung nie bierze udziału w procesie. Musimy podejść do niego raz jeszcze, jednak Taehyung musi brać w tym udział i przedstawić powody, dla których czuję się gotowy do samodzielnego funkcjonowania społecznego oraz jego psychoterapeuta musi potwierdzić, że jego stan zdrowia jest dobry, ale osobiście, a nie na pisemnym oświadczeniu. Do sądu dotrze wiarygodność psychoterapeuty, jeśli osobiście mu przedstawi argumenty potwierdzające, że Taehyung jest gotowy na samodzielność i niekonieczne jest już ubezwłasnowolnienie. No i oczywiście moglibyśmy włączyć w to jego biologicznych rodziców, którzy poświadczą za to, a w najgorszym wypadku, to oni mogliby podjąć się tymczasowego ubezwłasnowolnienia, gdyby sąd jednak uznał, że Taehyung nie jest gotowy do samodzielności — wytłumaczył Minowi. — Co ważniejsze Taehyung musiałby szczerze podjąć się wyrzeczenia pana J jako dobrego opiekuna i przedstawić powody, dla których nie czuje się przez niego dobrze. Jeśli sąd weźmie pod uwagę jego słowa i dobro, od razu przełoży proces na przygotowanie sprawy rozwodowej, aby łatwiej odsunąć pana J ze stanowiska opiekuna — dodał, a Yoongi przytaknął w zrozumieniu głową.
— Ten plan brzmi dobrze i nawet łatwo, choć wcale taki nie jest — westchnął głęboko.
— Niestety jest bardzo trudny. Ta sprawa może ciągnąć się do roku albo nawet dwóch lat przy większych trudnościach. Wszystko jest zależne głównie od sądu — powiedział z powagą w głosie. — Jednak przy dobrym rozegraniu moglibyśmy usamodzielnić Taehyunga nawet w półroku, ale musi zabraknąć przy tym niepotrzebnych komplikacji — dodał.
— Jakich na przykład? — uniósł brew.
— No na przykład, że Taehyung okaże jakiś problem ze swoim zdrowiem psychicznym — podał przykład.
— Rozumiem — szepnął, po czym chwycił w swoje dłonie telefon. — Możesz zacząć działać w tej sprawie, do czasu rozprawy z pewnością zdołamy wszystko przygotować. Myślę, że Taehyung z pewnością będzie chciał współpracować i możemy działać bez wcześniejszej wiedzy Jungkooka — rzekł, a chłopak przytaknął w zrozumieniu głową, gdy Yoongi próbował dodzwonić się do Jimina, patrząc na wyświetlacz telefonu, gdy próbował się połączyć, a po pierwszych sygnałach zostawał odrzucony. — Cholera — mruknął poddenerwowany.
— Problemy z mężem? — uniósł brew.
— Powiedzmy — odpowiedział z ciężkością w głosie.
— Rozumiem, że już się dowiedział o twoim tchórzliwym zachowaniu i nie chce cię znać — rzekł, patrząc prosto w oczy Yoongiego, który przez jego słowach nieco się zdenerwował, jednak wiedział, że chłopak ma rację.
— Żebyś wiedział. Muszę naprawić to, co spieszyłem. Chciałbym się z nim spotkać, ale odrzuca moje połączenia, więc będę musiał osobiście pojechać do jego matki — powiedział niespokojnie, a Jaewan pokręcał głową na boki.
— Oby ci się udało. Ja bym osobiście kopnął cię w dupę za takie kłamstwa. Nie patrz na rodziców, a patrz na jego dobra. Mówiłem ci to od samego początku — rzekł ze spokojem, po czym chwycił za teczkę, wstając z krzesła. — Będę się zbierał. Muszę zgłosić sprawę do sądu — oznajmił.
— Powodzenia — uśmiechnął się lekko.
— Przyda się — odszedł, zostawiając Yoongiego samego w biurze. Min westchnął ciężko, patrząc w wyświetlacz, gdy kolejne połączenie zostało odrzucone.
— Jadę do ciebie.
~
Słowa Taehyunga, które trafiły prosto w serce Jungkooka sprawiły, że popchnęły ciemnowłosego do działania. Bez żadnego zwątpienia wpasował swe wargi do słodkich ust Taehyunga, które oddawały jego pieszczotę. Dopieszczające się usta wydawały z siebie cichy dźwięk mlaśnięć, gdy obydwoje byli z każdą chwilą coraz bardziej rozpaleni. Jeon objął ramiona młodszego, którego oparł o stojącą kolumnę, dobierając się palcami do guzików jego koszuli.
— Dla ciebie mogę być zdrajcą — wyszeptał w jego usta, gdy pozbywał się z niego koszuli, która po chwili opadła na leżące na ziemi siano.
Usta Jungkooka dobrały się do szyi Taehyunga, którą czule całował, sprawiając mu tym przyjemność. Za to dłonie Kima błądziły po umięśnionym ciele Jeona, również pozbywając się z niego ciemnej koszuli. Taehyung sapnął cicho, gdy wargi Jungkooka ssały jego czuły punkt, sprawiając, że wypiął w przód swą klatkę piersiową. Jeon zszedł swymi wargami do klatki piersiowej młodszego, gdzie jego język zataczał kółeczka wokół jego sutka, gdy jego ręka obejmowała go w pasie. Ciche pomruki z ust blondyna były dla niego najprzyjemniejszym dźwiękiem, który jedynie go pobudzał.
Zszedł swymi ustami niżej, gdzie uklęknął przed chłopakiem, chwytając palcami za guzik w jego spodniach. Opuścił delikatnie spodnie, gdzie uniósł swe oczy na Taehyunga, który patrzył w jego oczy, będąc rozpalonym i zgodnym co do jego działań. Jungkook przywarł swe usta do bielizny młodszego, mogąc przez nią wyczuć jego już twardego penisa. Zsunął z chłopaka bieliznę, zaczynając całować jego intymną sferę.
Taehyung zamknął swe oczy, oddychając wyraźnie, gdy przyjemność wypełniała jego ciało wraz z pocałunkami Jungkooka.
Ciemnowłosy odsunął się od niego, podnosząc na równe nogi, gdzie pewnymi ruchami podniósł Taehyunga, który zawiesił swe ręce na jego szyi i z prawdziwym pożądaniem wpasował się w jego usta. Ich wargi poruszały się intensywnie, gdy pragnęli siebie i szalenie kochali.
Jeon położył jego ciało na rozłożonym sianie, w którym panował lekki dyskomfort, lecz nie to się dla Taehyunga liczyło. Pochłonięty głębokimi pocałunkami, złapał głęboko oddech, gdy ciemnowłosy przerwał pocałunek wyprostowując się. Młodszy zagryzł się na dolnej wardze, patrząc na swojego ukochanego, gdy pozbywa się z siebie spodni i wraca między jego nogi, które zaciskają się wokół jego gorącego ciała.
Taehyung nie mógł zaprzeczyć, że dla niego popełnia wiele błędów, za które z pewnością przyjdzie mu zapłacić, jednak kochał go i nie potrafił odrzucić, choć będzie starał się to robić, w końcu ponownie wróci do niego. Przerażała go myśl, że w końcu nie będzie powrotu, jednak czy kochanie kogoś, kto uważałeś za męża, jest złe?
Pocałunki Jungkooka sprawiały, że czuł się jak na chmurce, z której nie chciał spadać i wracać do tej rzeczywistości, w której musi robić wbrew sobie.
Oddychał szybko, gdy palce Jungkooka rozciągały jego wejście, zanim jego twardy penis wszedł w niego powoli. Taehyung patrzył w oczy chłopaka, gdy jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie, a ciało spięło wraz z jego pierwszymi ruchami, które już po chwili przynosiły mu przyjemne doznanie.
Jungkook wypełniał go sobą i całował czule, błądząc dłonią po jego udzie. Jego ruchy były spokojne i dokładne, jakby delektował się tą wspólną chwilą, co ani trochę nie przeszkadzało Taehyungi, który czuł się naprawdę dobrze, w tym spokojnym i czułym rytmie. Dopieszczany pocałunkami, czuł się wyjątkowy.
"Jestem tu z osobą, którą wybrał sam. To oddanie jest zasługą naszych uczuć, w których obydwoje możemy zasmakować tej wyjątkowości połączenia naszych ciał i dusz.
Czuję, że jesteśmy jednością, kiedy mogę poczuć na mej skórze twój ciepły oddech.
Miłość jest słodka, jest wyjątkowa, gdy ona niesie twoje imię.
Twoja miłość daje mi szczęście, a twoje ramiona bezpieczeństwo.
Przy tobie rozumiem, jak czuje się wiosna, kiedy po mroźnej zimie może powrócić i rozkwitnąć na nowo, dać nadzieję na tę świeżość, którą mogę poczuć w twych ramionach, gdy obydwoje rozumiemy naszą miłość".
Ich ciała rytmicznie uderzały o siebie, gdy ciała oblane były potem. Taehyung jęczał w przyjemności, gdy Jungkook poruszał się w nim coraz szybciej, uderzając w jego punkt. Wypełniająca go przyjemność roznosiła się w dźwiękach jego jęku i głębokim oddechu, pragnąc poczuć z Jungkookiem spełnienie.
W tym samym czasie przejeżdżająca na klaczy Seunlee zatrzymała się, dostrzegając przy stajni dwa konie, które bardzo dobrze kojarzyła. Podjechała do stajni, gdzie zeszła z konia, kierując się w stronę wejścia. Zdenerwowana otworzyła po cichu drzwi, mogąc dostrzec kochającą się dwójkę, która oddaje się sobie, w ten bolesny sposób dla Seunlee i jej felernych wspomnień w dniu jej ślubu, gdy otrzymała taśmę z ich dwójką. Zacisnęła swe usta, gdy prawdziwa nienawiść widoczna była w jej oczach, a może by rzec, że szaleństwo, które mrozi krew w żyłach.
Zamknęła drzwi, gdzie wściekła, zrozumiała, jak bardzo nienawidzi tej dwójki i ich miłości, która ją zraniła.
~
Yoongi podjechał pod mieszkanie pani Park, gdzie udał się prosto pod drzwi, do których zapukał. Oczekiwał niespokojnie na kobietę bądź Jimina, jednak to matka chłopaka otworzyła mu drzwi, dziwiąc się na jego widok.
— Yoongi, dawno cię nie widziałam — rzekła, patrząc z uwagą na chłopaka.
— Panią również miło widzieć. Jest Jimin? — zapytał.
— Teraz nie ma go w domu, jednak bardzo się tobą rozczarował i ja również — powiedziała, pokręcając nerwowo głową. — Myślałam, że różnisz się od jego wcześniejszych porażek...
— I się różnię, udowodnię to. Naprawdę chcę to naprawić, ale muszę z Jiminem porozmawiać, gdzie on jest? — zapytał, patrząc wyczekująco w oczy kobiety, która westchnęła głęboko, widząc, że chłopakowi naprawdę zależy.
— Jest w salonie u Wonho — odpowiedziała, a Yoongi uśmiechnął się wdzięcznie i pożegnał kobietę, kierując się prosto do swojego pojazdu.
Gdy dojechał pod salon Wonho, wszedł do lokalu, w którym gościło wiele młodych dziewczyn, czy też chłopców, którzy chcieli poczuć się wyjątkowo, ponieważ Wonho czynił każdego swojego klienta wyjątkowym. Widząc mężczyznę, podszedł do niego, gdzie ten zdziwił się jego widokiem.
— No proszę, kogo moje oczy widzą — powiedział rozbawiony, kierując swe słowa ku Kihyunowi.
— Min Yoongi, typ, który przed rodzicami chce ukrywać naszego Jimina — rzekł z przekąsem Kihyun, a Yoongi bardzo dobrze rozumiał ich oburzenie na jego widok. W końcu nie zasłużył na oklaski, a na kopnięcie w tyłek.
— Chłopaki, wiem, że jesteście źli, ale zależy mi na zobaczeniu się z Jiminem. Gdzie on jest? — zapytał, patrząc z uwagą na dwójkę, która wymieniła się krótkimi spojrzeniami.
— Tutaj jestem — cała trójka kieruje swe oczy ku wejściu na zaplecze, gdzie Yoongi dziwi się, widząc Jimina w niebieskim odcieniu włosów, przez co rozchylił swe wargi.
— Co oni ci zrobili? — zapytał zmartwiony, gdyż wiedział, że Jimin kochał swoje blond włosy.
— Nic nie zrobili, sam chciałem zmiany — odpowiedział szczerze. — Coś ci się nie podoba? — uniósł brew.
— Nie, ależ skąd. Po prostu zadziwiająca jest twoja odmiana. Mogę rzec, że wyglądasz pięknie i seksownie — skomplementował, a Jimin wywrócił oczami.
— Idź sobie — odwrócił się z zamiarem odejścia, jednak Yoongi nie pozwolił mu na to, szybko do niego podchodząc i chwytając za jego dłoń.
— Przyjechałem, bo chciałem cię zobaczyć, to po pierwsze. Po drugie, chcę naprawić mój błąd, a po trzecie nie chcę cię stracić, bo cię kocham — rzekł zdesperowany, gdy Jimin spoglądał na niego niepewnie.
— Trzeba było o tym myśleć, zanim zacząłeś mnie oszukiwać — powiedział zdenerwowany, a Yoongi westchnął głęboko, po czym pociągnął chłopaka w stronę wyjścia z lokalu Wonho. — Co ty robisz?!
— Chcę z tobą porozmawiać. Oczywiście na osobności, bo tutaj nie brak tłumu widzów — odpowiedział, gdzie wyprowadził młodszego z lokalu. Obydwoje ruszyli drogą, w której Jimin ani trochę nie chciał ułatwić Yoongiego, próbując wyszarpać swą dłoń z jego uścisku, jednak Min nie odpuszczał.
— Poddaje się — szepnął zrezygnowany, zatrzymując się w drodze, gdy przechodzili przez park. — O czym chcesz porozmawiać? — zapytał, patrząc na niego.
— O tej całej sytuacji z moimi rodzicami i Eunbie — odpowiedział. — Wiem, że spieprzyłem, ale nie chcę cię przez to stracić. Jesteś ważniejszy od zdania moich rodziców i powiem im o tobie oraz jak bardzo cię kocham — rzekł zdecydowany, gdy Jimin przyglądał się mu nieufnie.
— A co jeśli stchórzysz? Ja mam dość Yoongi, gardzę kłamstwami i tchórzami — powiedział zdenerwowany.
— Wiem — westchnął ciężko. — Jednak nie stchórzę, bo ty jesteś dla mnie ważny. Nie zamierzam już patrzeć na to, co oni sobie pomyślą. To z tobą dzielę życie i ty jesteś całym moim światem. Nie mogę pozwolić, żebyś razem z nim odszedł — rzekł, gdzie ujął dłonią policzek Jimina.
— Ja nie chcę cierpieć przez to, że się mnie wstydzisz — szepnął zasmucony. — Nie mogę znieść Eunbie, a ty jeszcze ją poprosiłeś o pomoc, bardzo mnie zraniłeś...
— Jestem tego świadomy i jest mi bardzo przykro. Przepraszam cię za to. Naprawię to, bo my jesteśmy ważniejsi od zdania innych, a tym bardziej moich rodziców — powiedział z pewnością w głosie.
— Wybaczę ci, jeśli udowodnisz mi, że stać cię na powiedzenie im prawdy — odwrócił nerwowo wzrok.
— Wrócisz ze mną do miasteczka? — zapytał niepewnie.
— A jak mam niby zobaczyć w tobie zmianę? — uniósł brew. — Oczywiście, że wrócę. Tylko żebyś mnie nie zawiódł. Jeśli to zrobisz, wracam tutaj i wniosę pozew o rozwód — ostrzegł go, wystawiając przed jego twarzą palec. Yoongi pobladł na twarzy, słysząc jego słowa, które dawały mu jeszcze większej motywacji do zmierzenia się z rodzicami.
— Okej — przytaknął głową.
— Świetnie. Chodźmy w takim razie do mieszkania mojej mamy, skoro mam wrócić do tego zwariowanego domu...
~
Spełniona dwójka leżała w swych ramionach, gdy byli naprawdę szczęśliwi dzięki tej chwili. Jednak Taehyung wiedział, że ta chwila nie może trwać długo i będzie musiał powiedzieć Jungkookowi, jak ma wyglądać nowa sytuacja. Podniósł się do siadu, sięgając po swoje rzeczy, gdy Jeon również się podniósł, patrząc z uwagą na chłopaka.
Zabrał się za ubieranie, wiedząc, że obydwoje nie mogą tutaj zostać na długo, przez co młodszy się śpieszył.
— Jesteś milczący, co się dzieje? — zapytał, gdy Taehyung zabierał się za ubieranie. — Nie podobało ci się?
— Oczywiście, że się podobało. Przy tobie zawsze jestem szczęśliwy — odpowiedział mu, zapinając guziki swojej koszuli. Jeon zapinając rozporek, zaraz nałożył na siebie ciemną koszulę, której nie zapiął, chcąc skupić się głównie na rozmowie. — Jednak boję się mówić szczerze, co czuję. Nie chce robić ci żadnej nadziei — dodał, zaskakując Jungkooka.
— Co masz na myśli? — zapytał.
— To, że nie możemy ze sobą być. Nawet jeśli się kochamy, nie mogę ryzykować — odpowiedział szczerze.
— Kochamy się, czy to nie jest najważniejsze? — zapytał, zbliżając się do niego.
— Jungkook, odsuń się, proszę — szepnął, gdy Jungkook przywarł go do kolumny. — To dla mnie jest naprawdę trudne, ale musisz wziąć ten ślub, dla własnego dobra — spojrzał zasmucony w jego oczy, a Jungkook pokręcił głową.
— Nie ma takiej możliwości. Nie będę brał ślubu z kimś, kogo nie kocham — powiedział poddenerwowany. — Jestem oddany tylko tobie — dodał.
— W ogóle tego nie ułatwiasz..
— Czego ty się boisz? — zapytał, poważniejąc.
— Niczego — odwrócił nerwowo wzrok, a poddenerwowany Jeon ujął jego podbródek, zmuszając go do spojrzenia mu w oczy.
— Nie kłam — rzekł z powagą w głosie. — Wiem, że czegoś się boisz i dlatego chcesz mnie od siebie odepchnąć, jednak nie potrzebuję twojej ochrony. Będę sam się bronił i ciebie również. Tylko powiedz mi, kto cię krzywdzi — dodał, zaskakując Taehyunga, który przez jego słowa próbował go od siebie odepchnąć, lecz bezskutecznie.
— Nie powiem ci! — podniósł bezradnie głos. — Ty niczego nie pamiętasz i nie mogę ci powiedzieć prawdy!
— Rozumiem, że brak mojej pamięci robi ze mnie kalekę — pokręcił w niedowierzaniu głową.
— To nie tak!
— Właśnie, że tak. Nie boję się prawdy, to ty się jej boisz.. Boisz się, że to mnie skrzywdzi, ale życie jest okrutne, więc przyjmę nawet najgorszą prawdę, jeśli to ma ci pomóc wyjść z problemów — oznajmił z opanowaniem w głosie. — Chcę sobie przypomnieć wszystko, ale nie mogę, bo ciągle coś mnie w tym blokuje.
— Nie licz na to, że ci powiem — pokręcił nerwowo głową, chcąc się od siebie odsunąć, jednak Jeon pozostawał nieugięty i nie pozwalał mu odejść.
— Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? — zapytał bezradnie, a w oczach Taehyunga zebrały się łzy, gdy ciężko przechodzili przez jego myśli wspomnienia, którymi się brzydził.
— B-Bo ja... Wstydzę ci się powiedzieć o tym, co było. Wolę odpuścić ci to cierpienie, niż miałbyś je na nowo sobie przypominać. Sam chciałbym nie pamiętać swojej przeszłości, ale jak wiesz jestem Dohanem, chłopcem, którego porwano, więc miałem życie, którym się brzydzę — wyrzucił z siebie, zaskakując Jungkooka, który przez jego słowa, nie miał nic do powiedzenia, będąc w zbyt wielkim szoku. Taehyung odepchnął go od siebie, po czym odszedł, udając się w stronę wyjścia ze stajni, gdzie zatrzymał się w drodze, gdy czuł się zbyt zdenerwowany.
— Nie dotykaj go — powiedział we łzach chłopak, a Jungkook czuł teraz zdenerwowanie, posiadając przed oczami postać Taehyunga i jego słowa.
— Jak mogłeś mi to zrobić... — krótko powiedział, lecz nie do końca słysząc te słowa, których nie chciał do siebie przyjąć, tym bardziej o osobie, której w tamtej chwili bronił Taehyung.
— ... Wolałem odpuścić ci to cierpienie — Jungkook bez własnej woli poddał się łzom, gdy emocje z tego wspomnienia były dla niego zbyt bolesne, aby móc się całkiem z nimi zmierzyć, przez co chwycił się za głowę, co zauważył Taehyung.
— Jungkook wszystko dobrze? — podszedł do niego zmartwiony.
— Zostaw mnie! — podniósł na niego głos, gdy nie radził sobie z tym, co czuł. Taehyung wycofał się wystraszony, właśnie tego się obawiając.
— Oddychaj spokojnie — powiedział, patrząc z uwagą na niego. Jungkook starał się zapanować nad oddechem oraz silnymi emocjami. Oparł się plecami o kolumnę, patrząc w oczy młodszego z bezradnością.
— Taehyung, powiedz mi, jak raniąca była nasza relacja? — zapytał go, a Kim odwrócił nerwowo wzrok.
— Była okropnie raniąca... i to działało w dwie strony — odpowiedział szczerze. — Ty mnie raniłeś i krzywdziłeś swoim zaufaniem do przyjaciół, których znałeś od dzieciństwa, a ja raniłem cię kłamstwami, ponieważ żyłem w okropny sposób... Byłem pieprzoną pokusą, która pojawiła się w tym życiu, aby cię zniszczyć — wyznał z bólem, szokując Jungkooka, który nie mógł uwierzyć w to, co mówił młodszy. Czy to mogła być prawda? Był wobec niego nie fair i go krzywdził?
W tym samym czasie wściekła Seunlee oblewała ostatnią butlą benzyny stajnię, pragnąc na swój własny sposób wymierzyć sprawiedliwość dla tej niewybaczalnej zdrady. Odrzuciła na bok pustą butę, która spadła na dwie pozostałe, po czym odpaliła zapałkę, gdy patrzyła z nienawiścią na stajnię, w której znajdywała się dwójka.
— Jeśli ja nie mogę go mieć, to ty nigdy nie będziesz go miał. Zgińcie obydwoje, przeklęci! — wycedziła ze wściekłością, gdzie rzuciła rozpaloną zapałkę na rozlaną benzynę, która po spotkaniu z zapałką rozpaliła się wraz z częścią stajni. — Drugiej zdrady nie wybaczę!
— Jeśli nasza relacja była taka raniąca, to dlaczego tak bardzo cię kocham? — zapytał go, a młodszy zacisnął swe wargi, starając się zapanować nad sobą. — A ty mnie odpychasz, mimo że obydwoje się kochamy... Co takiego tobą kieruję? — pytał, a Kim westchnął głęboko, jednak wyczuwając zapach siarki, spojrzał w głąb stajni, mogąc ujrzeć pełno dymu, który do nich dochodził.
— Pali się — powiedział wystraszony, a Jungkook spojrzał w tym samym kierunku, gdzie mógł dostrzec ogień, który przedostawał się do środka.
— Szybko, do wyjścia — powiedział pośpiesznie, podchodząc do młodszego, gdzie chwycił za jego dłoń, prowadząc w stronę wyjścia. Taehyung pchnął za drzwi, jednak one nie otworzyły się, przez co obydwoje naprawdę się zaniepokoili. — Spróbuję je wywarzyć — rzekł pośpiesznie, zaczynając uderzać ramieniem w drzwi, które nie chciały ruszyć, jakby coś je blokowało po drugiej stronie. Taehyung pobladł na twarzy, widząc bezradność Jungkooka, przez co wiedział, że obydwoje, skazani są na pewną śmierć.
~
No to się porobiło... Zostawiam was z niewiedzą do wtorku ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top