ღNiczego nie maღ

~Witam ^^/ 

Taehyung był zaskoczony obecnością Jungkooka, którego naprawdę nie spodziewał się zobaczyć miasteczku, tym bardziej że wiele razy pytał go o powrót i wszystkie odpowiedzi kończyły się zawsze tak samo. Sam nie wiedział, jak powinien odebrać jego przyjazd, ponieważ nie wiedział, z jakiego powodu pojawił się tak nagle. Czyżby chciał zrobić mu niespodziankę i dlatego właśnie przez ostatnie dni się do niego nie odzywał?
Spojrzał na kwiaty w dłoniach bruneta, gdzie jego spojrzenie posmutniało, czując, że może się bardzo zawieść własną wiarą w szczerość Jungkooka.
— Co ty tutaj robisz? — zapytał, patrząc z uwagą na ciemnowłosego, który nieco się zdziwił brakiem entuzjazmu młodszego.

— Przyjechałem do ciebie — odpowiedział mu szczerze. — Przyjmij je, są dla ciebie — powiedział z uśmiechem, a Taehyung niepewnie przyjął od niego bukiet róż, gdzie Jungkook zajął miejsce naprzeciw niego.

— Skąd wiedziałeś, że akurat tutaj będę? — zapytał, spoglądając niepewnie w jego oczy.

— Nie wiedziałem, ale przejeżdżając tutaj, cię zauważyłem — odpowiedział wprost, gdzie złączył ze sobą dłonie, patrząc ciepło na młodszego. — Właściwie to jestem miło zaskoczony, że wyszedłeś do ludzi — dodał, jednak Taehyung ani trochę nie pałał radością na jego widok.

— Właściwie to byłem umówiony z nowym kolegą — wyznał szczerze, odkładając na bok kwiaty.

— Nowym kolegą? Kto to? — zapytał zaciekawiony.

— A czy to jest ważne? — spojrzał na niego, nieco rozdrażniony. — Wracasz i myślisz, że wszystko będzie w porządku? Wiem, że nie przyjechałeś tutaj, bo się za mną stęskniłem. Lepiej powiedz, co tak naprawdę cię sprowadza, Jungkook? — zapytał, patrząc na niego oczekująco. Jungkook westchnął głęboko, widząc, że młodszy nie jest w ogóle w humorze. Jednak spodziewał się jego oziębłości po ostatnich rozmowach oraz wydarzeniach. Dostrzegając na jego czole plater, widział, że pani Haran naprawdę poczyniła się do najgorszego.

— Słyszałem, co się stało. Martwię się o ciebie, Tae. Wiem, że to, co chciałeś zrobić, jest tylko i wyłącznie z mojej winy — powiedział, patrząc w oczy młodszego.

— Dobrze, że to wiesz — mruknął pod nosem.

— Jednak chciał dać szansę Seunlee. Czy ona powiedziała ci coś, że chciał to zrobić? — zapytał.

— Zgadnij? — prychnął.

— Nie wiem, ale Seunlee zmieniła się, jednak co do pani Haran nie mam pewności. Obydwoje dobrze wiemy, jaka jest pod względem religijnym — rzekł, a Taehyung patrzył na niego z niedowierzaniem.

— Pani Haran, to chociaż nie udaje, a ty jesteś głupi, wierząc w zmianę tej zdziry — powiedział wprost.

— To mi powiedz, co ci powiedziała — powiedział, patrząc wyczekująco na chłopaka, który dopiero teraz zdał sobie z czegoś sprawę.

Mianowicie z tego, że Jungkook nie przyjechał tutaj po to, aby chcieć go zobaczyć. Interesowało go tylko załagodzenie sprawy między nim a rodziną Yi.
Przywitanie Jungkooka nie było już takie jak dawniej. Przychodząc, od razu przeszedł do rzeczy, wyglądając, jakby naprawdę mu się śpieszyło. Bolało go to, że nie zamknął go w swoich silnych ramionach i nie powiedział, że tęsknił, czy też go kocha.
Zacisnął dłonie na udach, patrząc z powagą w oczy męża, nie chcąc przed okazać, że jest mu choć trochę smutno.
— Powiedziała, że była z tobą na kolacji — oznajmił, a ciemnowłosy uniósł w zdumieniu brwi.

— To prawda. Byliśmy razem na kolacji, kiedy przyjechała do Seulu i właśnie, dlatego chciałeś popełnić samobójstwo? — zapytał zdziwiony, a Taehyung bił się z samym sobą, nie chcąc wyjść na zazdrośnika.

— Rzecz w tym, że powiedziała mi o czymś — szepnął, opuszczając wzrok, a Jeon przyglądał się mu z uwagą, czując uderzający gorąc zdenerwowania, gdy obawy o najgorszym przechodziły przez jego głowę. Miał nadzieję, że Seunlee milczy i nie zdradziła go przed Taehyungiem. — Powiedziała, że nie potrafisz mnie zostawić, bo nie potrafię dać ci dzieci, a wasze zabiłem — wyznał.

— Uwierzyłeś jej? — zapytał z rozbawieniem w głosie, a zdenerwowany chłopak, słysząc jego rozluźnienie, spojrzał na niego.

— A nie miałem?! Ostatnio zachowujesz się dziwnie i nie jest już jak wcześniej. Jeśli naprawdę nie chcesz ze mną być, to mi to powiedz, a nie każesz mi czekać na ciebie jak jakiś męczennik! — podniósł zdenerwowany głos, a Jungkook zaskoczył się jego słowami, jednak pokręcił w zaprzeczeniu głową.

— W życiu nie chciałbym cię zostawić — rzekł z powagą w głosie. — Taehyung jesteś dla mnie najważniejszy i nawet jeśli nie ma mnie przy tobie, moje uczucia do ciebie ani trochę się nie zmieniły — dodał z pewnością w głosie, a Taehyung pokręcił w niedowierzaniu głową.

— Czyli nie masz tam nikogo w Seulu? — uniósł brew.

— Nie mam — odpowiedział.

— Więc dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że widziałeś się z Seunlee? — zapytał wprost. — A także, że poparłeś ją w pracy u Seokjina. Czy ty nie widzisz, że ta dziewczyna jest złem? Ż-Że swoimi słowami sprawia, że przestaje w ciebie wierzyć? — zapytał bezradnie, gdy w jego oczach zebrały się łzy, a Jungkook patrzył z zaskoczeniem na chłopaka.

— Tae... — wyciągnął w jego stronę dłoń.

— Nie! — podniósł głos, nie chcąc mieć go blisko siebie. — Widzę, że wciąż chcesz dobrze dla wszystkich i myślisz, że postaram się zignorować Seunlee, ale nie! Jungkook nie wszystko może być dobrze. Nie wszystkich uda ci się pogodzić! — wykrzyczał, wstając z miejsca. — I wiesz, co w tym wszystkim jest zabawne? — uniósł brew. — Że pojawiając się tutaj, nie zapytałeś mnie, jak się czuję ani nie przyjechałeś tutaj, bo się za mną stęskniłeś. Przyjechałeś tutaj tylko dlatego, że pojawiły się problemy ze mną oraz z tymi wariatkami — rzekł, patrząc na niego z żalem, gdzie chwycił za bukiet róż, gdy brunet patrzył na niego ze zmieszaniem w oczach. — Jeśli ty jesteś mi wierny, to nie kłamałbyś mi wiecznie w oczy od kilku miesięcy i nie wyjeżdżałbyś na kilka tygodni, mając w dupie to, co czuje. Wysłałeś tutaj Seunlee, wierząc w dobrą przyjaciółkę z dzieciństwa, ale mam gdzieś wasze relacje. Przyjaźnij się z nią, nie wiem, zrób jej kolejnego dzieciaka, ale nie każ mi nigdy więcej być blisko niej!— wyrzucił z żalem. — A te kwiatki wsadź sobie dupę! — rzucił niego kwiatami, by zaraz szybko opuścić lokal.

Opuszczając kawiarnię, łzy opuściły jego oczy, nie czując się, ani trochę lepiej mówiąc chłopakowi te wszystkie słowa. Bardziej bolało to, że musiał to powiedzieć, a to tylko świadczyło o tym, jak źle jest w ich małżeństwie.
Nie chciał być naiwny i chwytać się każdego słowa Jungkooka, które były kłamstwem. Nie wiedział, już czy go zdradza, jednak z pewnością był pewny tego, że go okłamuje.

Jungkook siedział samotnie w kawiarni, gdy Taehyung go opuścił. Czuł się załamany tym, jak wygląda cała sytuacja. Wiedział, że Namjoon miał rację i z pewnością nie będzie mu łatwo uspokoić Taehyunga, gdy Seunlee i jej matka tak namieszały.

~

Taehyung wracając w stronę domu rodzinnego, nie potrafił uspokoić własnych myśli. Normalnie bardzo cieszyłby się z powrotu męża, lecz teraz nie wiedział, czy cieszenie się z jego krótkiego powrotu ma jakiś sens. Zdenerwowany otarł palcami mokre policzki, gdzie zatrzymał się napięcie, przypominając sobie o Yonseoku, o którym całkiem zapomniał przez przyjście Jungkooka.
Jednak widząc zmierzającego wolnymi krokami chłopaka, mimowolnie się uśmiechnął, widząc, że idzie na spotkanie z nim.
Ruszył w stronę mężczyzny, który widząc go, zatrzymał się.
— Czy ja coś pomyliłem? — zapytał nieco zdziwiony widokiem Taehyunga.

— Ależ skąd — pokręcił w zaprzeczeniu głową. — To ja musiałem zmienić plany, przepraszam — spojrzał w oczy mężczyzny, który przytaknął w zrozumieniu głową, gdzie niespodziewanie położył swą dłoń na ramieniu chłopaka.

— Nie przepraszaj za taką drobnostkę. Jeśli masz coś ważnego do zrobienia, to zmienimy dzień naszego wyjścia — powiedział z entuzjazmem.

— Jeśli mam być szczery, to właśnie wrócił mój mąż... — wyznał, odwracając wzrok. — Akurat przyszedł do kawiarni i musiałem wyjść — dodał, a Yonseok patrzył ze zmieszaniem na młodszego.

— Nie chcesz pobyć z mężem? — zapytał zdziwiony, a Taehyung westchnął głęboko, gdzie w zdenerwowaniu, jakie czuł wewnątrz, minął chłopaka, gdzie zatrzymał się za nim, a ten zwrócił się w jego stronę.

— Wiem! To głupie! — wyrzucił z siebie. — Jednak przez ostatni czas czuje, że mój mąż mnie okłamuje i boję się... jego niewierności — opuścił zasmucony głowę, a Yonseok patrzył na niego z zaskoczeniem.

— Wątpliwości są największym wrogiem zaufania, Taehyung — rzekł z powagą w głosie, a Taehyung uniósł na niego swe niepewne spojrzenie.

— Co mi sugerujesz? — zapytał, a mężczyzna uśmiechnął się ciepło.

— Żebyś nie wątpił w męża. Musisz pamiętać o tym, jak wiele trudu włożyliście w wasze małżeństwo. Kochasz swojego męża, prawda? — zapytał.

— No.. Kocham — odpowiedział. — Jednak jeśli w naszym małżeństwie jestem wiecznie sam, a on nie stara się być ze mną szczery, to ja podziękuje za takie małżeństwo. Potrzebuję męża, a nie głuchej ciszy każdego dnia — powiedział, jak czuł. — Przez cały czas chciałem w niego wierzyć i wspierać go we wszystkim, ale on jedynie sprawia mi za każdym razem ból. Wyjazdami, przyjaźnią z Seunlee oraz wiarą w jej zmianę, kiedy ona... ona jest zła — spojrzał bezradnie w oczy Yonseoka, który słuchał go z uwagą.

— Nie wiem, co mam o tym myśleć... — szepnął zmieszany.

— Widzisz? Nawet ty nie widzisz w tym wszystkim wytłumaczenia — powiedział, pokręcając słabo głową.

— To prawda, ale postaraj się może, dowiedzieć prawdy, aby potwierdzić własne wątpliwości. Nie słuszne jest rzucanie słowami na wiatr, gdy sam nie jesteś pewny — rzekł z opanowaniem, a Taehyung z całej bezradności miał ochotę się rozpłakać.

— Właśnie o to chodzi.. — wyszeptał. — Ja boję się poznać prawdy — zapłakał, a Yonseok patrzył ze współczuciem na młodszego, gdzie podszedł do niego, aby przytulić go, wiedząc, że Taehyung w tej chwili tego najbardziej potrzebował.

— Twój strach jest dla mnie zrozumiały, jednak przyjdzie czas, że będziesz musiał dowiedzieć się tej prawdy i jakoś się z nią zmierzyć — powiedział ze spokojem, gdy Taehyung wtulił się w niego mocniej. — Inaczej ta prawda pojawi się jak grom z nieba i nie będziesz w stanie tego udźwignąć — dodał.

— B-Boję się, że przez tę prawdę stracę to, w co tak uwierzyłem — zapłakał bezsilnie, zaciskając palce na koszuli mężczyzny, który czuł się bezradny, nie wiedząc jak inaczej pomóc Taehyungowi, który według niego nie zasłużył na takie ciosy od wszystkich ludzi, a tym bardziej od męża.

W tym samym czasie idący Jungkook zatrzymał się widząc na drodze Taehyunga w ramionach jakiegoś mężczyzny, przez co zacisnął dłonie, czując smak goryczy przez ten niepożądany widok.
Chciał ruszyć za Tae i jakoś przekonać go do powrotu oraz wiary w jego wierność, jednak teraz sam nie wiedział, czy to miało jakiś sens, gdy chłopak pocieszany był przez innego mężczyznę, kiedy to przez niego w tej chwili płakał.
Zacisnął wargi, gdy jego oczy spotkały się z oczami nieznajomego, który zrozumiał, kim właśnie jest przyglądający się mężczyzna, widząc jego wściekłe spojrzenie.
Jednak Jungkook nic nie zrobił, a po prostu odszedł, nie chcąc jeszcze bardziej sprawiać bólu  Taehyungowi.

~

Jimin udawał dziś naprawdę szczęśliwego, gdy w domu pojawił się Yoongi, który postanowił po długim czasie w końcu wrócić do domu. Stał w kuchni przy kucharce, której pomagał przygotować obiad dla męża. Razem z pracownicą nakryli do stołu, gdzie po tym wszystkim małżeństwo mogło zasiąść do stołu. Yoongi siedział na środku, a on obok niego. Mężczyzna z westchnięciem i długim namysłem myślał nad wyborem odpowiedniej potrawy, a Jimin przyglądał się mu, przeżuwając spokojnie jedzenie.
— Jakiś problem mężusiu? — zapytał, patrząc z uwagą na niezdecydowanego męża, któremu z przyjemnością wydłubałby oczy metalową pałeczką.

— Zastanawiam się, co jest lepsze — odpowiedział, wahając się między mięsem a rybą.

— Cokolwiek zjesz i tak przejdzie przez dupę do samego sracza, po czym uda się ściekami do reszty gówna tego świata — powiedział ze spokojem, a Yoongi spojrzał na niego ze zdenerwowaniem w oczach, nienawidząc, gdy ktoś mówi takie rzeczy przy stole.

— Przestań, bo czuję się zniesmaczony — mruknął w stronę chłopaka, który jedynie wzruszył ramionami, decydując się w końcu na wybór ryby, jednak pałeczka Jimina powstrzymała go przed zabraniem z talerza przygotowanej potrawy. Zmieszany Yoongi spojrzał na Jimina, nie rozumiejąc, dlaczego to zrobił.

— Daj rybie pożyć i weź mięso — powiedział z chłodem.

— To i tak już nie żyje, ale okej.. — przeciągnął, chcąc wziąć mięso, lecz pałeczka Jimina ponownie ruszyła do akcji, zatrzymując go. — Co tym razem?! — podniósł głos.

— Nie wstyd ci jeść zwierzęcia? — zapytał.

— O co ci kurwa chodzi?! — zapytał z oburzeniem. — Sam go wpierdalasz i nie czujesz poczucia winy? — uniósł brew.

— Za każdym razem — odpowiedział.  — Jednak przed tym modlę się za jego duszę, a ty się nie pomodliłeś i jak takie bydle będziesz pożerał jego uda, a na koniec pożresz jego serce, nie patrząc w ogóle na jego uczucia! — wyrzucił z żalem, a Yoongi patrzył na niego jak na wariata.

— Chyba rozumiem aluzję — odłożył pałeczki. — W takim razie zjem na mieście, aby nie mieć poczucia winy — wysilił się na uśmiech, wstając z miejsca, a zdenerwowany Jimin również powstał, gdzie jego pałeczki odbiły się o talerz.

— Jak wyjdziesz, to cię zajebie — pomyślał w duszy, po czym westchnął głęboko, starając się zapanować nad własnym gniewem. — Jak ci tak będzie lepiej — uśmiechnął się ciepło.

— Nie rozumiem, co jest z tobą, ale radzę ci wziąć coś na uspokojenie — rzekł, patrząc na blondyna, który wydął dolną wargę.

— Zaparzę sobie melisy — szepnął, a do pomieszczenia wszedł detektyw, który wytrzeszczył swe oczy, widząc obiekt, który jest jego zleceniem. Yoongi dostrzegając dziwne zachowanie nieznajomego, spojrzał podejrzliwie na Jimina, który zapomniał poinformować Yuwona o niezapowiedzianym przyjeździe jego męża.

— Kto to jest? — zapytał wprost. 

— A to jest nasz nowy kierowca. Fajny, co nie? — wyszerzył się, a Yoongi spojrzał nieufnie na mężczyznę.

— Fajny — wysilił się na uśmiech, po czym przybliżył swe usta do ucha Chima. — Nie było jakiegoś starszego? — zapytał, nieco pretensjonalnie, a Jimin spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— Młody, miły i przystojny, a do tego jest świetnym kierowcą, czegóż chcieć więcej? — zapytał, unosząc brew.

— Abyś się nie próbował ślinić — puścił mu oczko, a zachowanie Yoongiego sprawiło, że jego serce zatrzepotowało. Czy właśnie Yoongi okazał mu w końcu, choć trochę zainteresowania w zazdrości?  — Jednak cieszę się, że w końcu postanowiłeś zatrudnić kierowcę — powiedział, po czym podszedł do mężczyzny. — Min Yoongi — przestawił się mu, podając dłoń.

— Han Yuwon — uścisnął grzecznie dłoń mężczyzny.

— Mam nadzieję, że jesteś wolny, bo chciałbym pojechać w jedno miejsce — powiedział sympatycznie w stronę nowego kierowcy, który z Jiminiem wymienili się krótkimi spojrzeniami, wiedząc, że to jest już czas, aby rozpocząć akcję detektywistyczną.

— Po to tutaj jestem — uśmiechnął się.

— W takim razie jedźcie. Ja pomogę posprzątać po obiedzie, praktycznie niezjedzonym — powiedział z uśmiechem Jimin, a Yoongiego nieco dziwiła zmiana w mężu, który jeszcze nie dawno stroił fochy przy stole, zabraniając mu jeść.
Gdy dwójka opuściła dom, Jimin uśmiechnął się przebiegle, czując, że jego plan z pewnością wypali.
— Zdemaskuje cię zdradliwa szumowino!

~

Taehyung wracając do domu, udał się korytarzem w stronę schodów, gdy jego policzki były mokre od płaczu. Idąca Mirae, widząc syna, od razu ruszyła w jego stronę.
— Taehyung, wróciłeś już? — zapytała zaskoczona, a chłopak spojrzał na nią, jednak nic nie odpowiedział. Nie chcąc w tej chwili z nikim rozmawiać, pobiegł prosto na górę, by zamknąć się w pokoju.
Chłopak zsunął się po drzwiach, gdzie zaraz chwycił się dłońmi za głowę. Myślał nad słowami Yonseoka, który okazał mu wiele zrozumienia i rad, jednak nie miał pojęcia, jak zabrać się w sobie, aby dowiedzieć się prawdy.
Wyciągnął z kieszeni telefon, gdzie wybrał numer do przyjaciela, przykładając zaraz urządzenie do ucha.
— Tae-ssi, kuźwa Yoongi wrócił, więc z pewnością Jungkook też, ale mój detektyw jest z tym zdradliwym gnojem i na pewno dowiem się wszystkiego — rzekł od razu Jimin, który był pełen optymizmu.

— C-Czy ty na pewno chcesz znać prawdę? — zapytał z drżeniem w głosie.

— No nie.. — szepnął załamany Jimin. — Nabrałeś podejrzeń i jesteś teraz w dołku, rozumiem? — zapytał go, a jasnowłosy uśmiechnął się słabo, słysząc troskę Jimina, który nie miał w sumie pojęcia o niczym.

— Powiedzmy. Jestem teraz u rodziców i jakoś nie potrafię wrócić do tego domu, nawet jeśli on tam jest. Seunlee zasiała we mnie wątpliwości i nie wiem już, co mam o tym wszystkim myśleć, Jimin — powiedział z ciężkością w głosie. — J-Ja chciałbym znać prawdę, a-ale się boję. Z drugiej strony wiem, że Jungkook nie powie mi prawdy. O-On cały czas kłamie — dodał z drżeniem w głosie. — Chyba oszaleje — zacisnął dłoń, gdy łzy sunęły się po jego policzkach.

— Rozumiem cię doskonale, Tae. Jednak nie możesz się bać. Co będzie, to będzie, ale nie możesz żyć wiecznie w kłamstwie — rzekł z powagą w głosie, a Taehyung pokręcił głową. — Pognać zdradliwe świnie! — mówił zdeterminowany.

— T-Ty nie rozumiesz... Jungkook jest...

— Twoją pierwszą miłością — powiedział z głębokim westchnięciem, teraz bardziej rozumiejąc przyjaciela. — Miałem w życiu tyle porażek związkowych, że chyba staje się uodporniony na wszystko, jednak nie wiem sam, jak przeżyje, gdy moje wątpliwości co do Yoongiego okażą się prawdą — szepnął ze smutkiem w głosie. — Jednak nie można też mydlić sobie oczu i udawać, że niczego nie ma — dodał.

— Wiem — szepnął.

— Musimy się spotkać i porozmawiać o wszystkim, Tae-ssi — powiedział.

— Niech będzie — otarł mokre policzki, patrząc w stronę stojącego zdjęcia na półce nocnej przedstawiającej dwóch małych chłopców. — Napisz, kiedy będziesz miał czas — rzekł, po czym się rozłączył. Wstał z podłogi, gdzie schował do kieszeni spodni telefon i podszedł do stojącej ramki, którą wziął w swoje dłonie. Uśmiechnął się słabo, widząc siebie i Jungkooka, gdy byli jeszcze dziećmi. — Ja chciałbym udawać, że niczego ma...

~

Jungkook siedział samotnie w domu, gdy na stole w jadalni podana była kolacja. Nie był specjalnie głodny, przez co praktycznie nic nie zjadł.
Jego wszystkie myśli były wokół Taehyunga i nieznajomego mężczyzny, który pocieszał jego męża. Zagryzł się na wardze, czując się zezłoszczonym przez widok dwójki razem.
Słysząc zbliżające kroki, uniósł wzrok na osobę, która weszła do jadalni.
— Namjoon?

— No ja — odłożył kapelusz kowbojski. — Przyjechałem tutaj na koniu, bo słyszałem, że widziano cię na mieście i podobno mieliście z Tae spięcie — rzekł wprost, a Jungkook uśmiechnął się smutku, wlepiając wzrok na dłoń z obrączką.

— Zapomniałem, jak w tym miejscu szybko roznoszą się wieści — powiedział, a Namjoon patrzył na niego z uwagą. — Jednak była to zasłużone spięcie, gdyż to Taehyung mnie zostawił, twierdząc, że jedyne co robię, to go ranię — wyznał.

— A tak nie jest? — uniósł brew, a Jeon uniósł na niego oczy.

— Wygląda na to, że jest — odpowiedział. — Zabawne jest, że on ma rację — pokręcił głową, będąc myślami przy słowach Taehyunga. — Z tym że nie wszystko mogę zrobić, aby było dobrze, choć moje zamiary zawsze są w czystej intencji, to go za każdym razem ranię — zacisnął dłonie.

— To może w końcu zacznij inaczej działać. Przestań z tą Seunlee i zostań tutaj przy Taehyungu — zaproponował, a ciemnowłosy pokręcił głową.

— Nie mogę inaczej — powiedział, a Joon zmarszczył brwi, słysząc jego słowa. — Nie wrócę tutaj, a na pewno nie teraz — dodał, patrząc w oczy kuzyna, który w zdenerwowaniu podszedł do niego, gdzie chwycił go w gniewie za koszulę.

— Ty sobie jaja robisz?! — zapytał, podnosząc głos. — Taehyung cię potrzebuję, tutaj na miejscu, a ty wiedząc o tym, dalej chcesz siedzieć w Seulu?! — dodał.

— Muszę, Namjoon! — podniósł zdenerwowany głos, wstając i wyrywając się kuzynowi, który patrzył na niego z niedowierzaniem.

— Musisz? — uniósł kpiąco brwi. — Niby dlaczego?

— Nie będę ci się tłumaczył. Proszę jedynie o zrozumienie — rzekł z powagą w oczach.

— W ogóle cię nie rozumiem. Po prostu przyznaj otwarcie, że kogoś tam masz, zamiast mydlić oczy Taehyungowi pięknymi kłamstwami, bo mi to wszystko kilometr śmierdzi — rzekł, patrząc na niego ze wściekłością w oczach.

— Wkurwiasz mnie, Namjoon — pokręcił z oburzeniem głową. — Nie mam tam nikogo!

— To dlaczego jesteś tak blisko z Seunlee? — uniósł brew.

— Sugerujesz mi, że to z nią tam romansuję? — zapytał z niedowierzaniem.

— Sam nie wiem, ale jesteś ostatnio strasznie głupi, więc nie wiem, co ci tam do głowy przyszło — pokręcił głową na boki, a zdenerwowany Jungkook napiął rękę i zacisnął pięść, nie chcąc uderzyć chłopaka w przepływie gniewu.

Wchodzący w tym czasie do domu chłopak ruszył w stronę jadalni, gdzie mógł usłyszeć dobiegające stamtąd głosy. Taehyung zatrzymał się przed łukowym wejściem, chowając za ścianką, gdy zobaczył dwójkę kuzynów w dość wrogiej rozmowie.
— To ty jesteś głupi, myśląc, że drugi raz wszedłbym do tej samej rzeki. Seunlee.. Ona jest tylko przyjaciółką, ale jeśli naprawdę sprawia krzywdę Taehyungowi, to na pewno jej tego nie daruję — rzekł w stronę Namjoona, który parsknął śmiechem.

— Jedyne, co ty robisz, to darujesz grzeszki tej wariatki, myśląc, że się zmieniła w tym Wietnamie. Jak na moje oko, jej zależy na tym, aby namieszać między wami — rzekł, jak czuł, a Taehyung przytakiwał głową, zgadzając się z Namjoonem. — A co zrobisz z Haran? Też jej darujesz? — zapytał.

— Nikomu nie zamierzam niczego darować, ale też nie chce niepotrzebnych kłótni, kiedy mnie tutaj nie ma  — rzekł z opanowaniem. — A jeśli chodzi o Taehyunga... To masz rację, nie jestem z nim szczery — przyznał szczerze, a jasnowłosy zacisnął wargi, nie chcąc się rozpłakać.

— Masz tupet — zaśmiał się, a Taehyung zbierając się na odwagę, postanowił wejść do jadalni, gdzie zaskoczone oczy dwójki, zwróciły się na jego osobę.

— Tae? — szepnął z zaskoczeniem Jungkook, obawiając się tego, że młodszy mógł usłyszeć ich całą rozmowę.

— Co jesteś taki zaskoczony, kochanie? — zapytał z ciepłym uśmiechem, a Namjoon patrzył ze zmieszaniem na chłopaka, który wydawał się zupełnie inny. — Wróciłem do domu — dodał, miło zaskakując bruneta.

— Bardzo mnie to cieszy — uśmiechnął się, a Namjoon chwycił za kapelusz, który nałożył na głowę.

— Jeszcze wrócimy do naszej rozmowy. Miłej nocy, Taehyung — spojrzał ciepło na blondyna, który odwzajemnił jego uśmiech. Gdy Namjoon opuścił dom, Taehyung podszedł pewnymi krokami do oniemiałego męża, gdzie przystanął przed nim.

— Jesteś zaskoczony z mojego powrotu? — zapytał, unosząc brew ku górze.

— Tak, bo myślałem, że jesteś zły. Przepra...

— Cii... — przyłożył palec wskazujący do jego ust, patrząc nieposkromnienie w ciemne oczy męża. — Nic już nie mów, kochanie. Nie musisz przepraszać — pokręcał delikatnie głową, po czym odsunął palec z ust ciemnowłosego, gdzie zawiesił rękę na jego szyi, przybliżając swe usta do warg Jeona, który wstrzymał oddech, gdy zmysłowość chłopaka zawsze powalała go z nóg. — Tęskniłem tak bardzo za tobą, więc nie mówmy teraz o tym. Po prostu mnie kochaj, tatusiu.. — wyszeptał w jego usta, a Jungkook objął go w talii, patrząc w dzikie oczy młodszego.

Czując przywierające usta męża, Taehyung zamknął swe oczy tęskniąc za Jungkookiem, który coraz bardziej się od niego oddalał. Pragnął mieć go zawsze tak blisko i udawać, że niczego nie ma, gdy nie był gotowy, by pozwolić mu odejść.

Bo, przecież niczego nie ma i wszystko jest w porządku. Wytrzyma, nawet jeśli nie jest mu wierny i go okłamuje, byleby nie odchodził..

~

Czy Taehyung dobrze postępuje, chcąc udawać, że nic się nie dzieje? Myślę, że to raczej uciekanie od problemu, którego nie chce do siebie przyjąć, lecz to wyjdzie mu na dobre?
Widzimy się we wtorek! ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top